piątek, 15 lipca 2022

Trudny wybór - 63

W poniedziałkowy  ranek obudzili  się jak  zwykle i Adela  stwierdziła, że skoro  zaczyna  później pracę to chyba  będzie  jadać  śniadanie  w domu. W kilkanaście  minut później  stwierdziła - albo i  nie, jakoś mi nic  nie idzie. To sobie  zrobię w takim  razie  czekoladę, to pożywniejsze od  kawy i zdrowsze. To może jeszcze  zjesz do tego plasterek  szynki - będziemy ją  zawsze kupować, jest nawet lepsza od tej z tego "krakowskiego  kredensu". Bo pewnie  jest  krótsza  droga od  producenta  do  sklepu - stwierdziła  Adela.  I widziałam  tam, niedaleko od tego, bardzo  porządny kiosk  z rybami - trzeba będzie  spróbować co tam mają. Co prawda wolę  robić  wszystkie  zakupy   w jednym  miejscu i parkować pod  dachem, ale to nie  problem. 

No pewnie, że nie problem, możemy też  zawsze poprosić rodziców by nam tam zrobili  zakupy przed południem, bo nie  wiem czy w późniejszych  godzinach też jest taki  wybór. Po prostu wypróbujemy wracając z pracy. Trochę nam mało po drodze no i będziemy późno wracać, z pracy będziemy wychodzić przecież o  siedemnastej. Faktycznie - zupełnie o tym  nie pomyślałam - stwierdziła Adela.  Ale może  wpierw dowiemy  się jak im  smakowały te  wędliny, żeby  czasem  nie  jeździli po nie  specjalnie  dla nas. 

Kochanie, ależ oni będą prze-szczęśliwi, gdy będą  wiedzieli, że  nam potrzebna jest ich  pomoc. Ojciec ciągle mnie pyta czy  nam  czegoś  nie kupić gdy robią  zakupy  dla  siebie. I nawet nie  wiesz, jaki był zadowolony, że zaproponowaliśmy im, że razem pojedziemy na  zakupy  w sobotę. On cię naprawdę adoptował, ma  wreszcie  córeczkę. I masz jak  w banku, że dziś, gdy wrócisz  z pracy będzie  się dopytywał jakie masz  wrażenia. Ojciec do dziś  nie może  zrozumieć jak można  nie kochać własnego dziecka tylko dlatego, że nie jest tej płci, która  się  rodzicom wymarzyła.

Wiem, że tata mnie lubi, zawsze tak mnie czule  wita. On cię nie  tylko lubi, on po prostu uważa  cię za  swoje dziecko, po prostu on  cię kocha.  I pokochał  cię jeszcze przed  naszym  ślubem. Najbardziej  mnie  ojciec  rozczula, gdy  mi tłumaczy, że mam  cię kochać bo jesteś nadzwyczajna - już mu raz  powiedziałem, że wiem o tym i że już bardziej cię kochać  nie mogę, to teraz co jakiś  czas mi mówi, że mam pamiętać, że sam  cię wybrałem, więc masz mieć pierwszeństwo przed  wszystkimi, nawet przed nim. No więc zapewniłem, że tak właśnie  jest i usłyszałem, że tak właśnie ma być  zawsze.

Adela uśmiechnęła się - to w takim  razie dzisiejsza obiado-kolacja  będzie u nich, ale ponieważ już wyjęłam mięso z zamrażalnika, to gdy mnie odwieziesz wpadnij  do domu i zanieś  mięso do Heleny. Tylko zadzwoń wpierw  do niej gdy już mnie  dostarczysz do mego  szefa. Zadzwonię i powiem, żeby sama sobie  to mięso zabrała  z lodówki, bo ja przecież nie  wracam zaraz do domu. Muszę kilka  spraw  tu  załatwić  a potem pewnie  się  spotkam  z Arkiem.

Maleństwo, zjedz jeszcze plastereczek  szynki, bo do barku to pewnie  skoczysz  dopiero koło południa, albo nawet później.  Im pełniejszy żołądek  będziesz  miała, tym mniej  się będziesz  denerwować. Już pomijam fakt, że tak naprawdę nie masz się czym  denerwować. I gdy otworzysz szafkę biurka  mogę ci zagwarantować, że nie wyskoczy stamtąd Kamil ani Zdzisław. 

No to całe szczęście, bo pewnie  bym wtedy najzwyczajniej w świecie  zemdlała ze  zdziwienia - stwierdziła Adela. I o ile ducha  Kamila  to bym się raczej  mało wystraszyła to widok Zdzisia  raczej  by mnie  wkurzył. Mileczku, wyszukaj  mi w mamy pudełku jakąś małą broszkę, żeby mi pasowała do sukienki, powinnam  czymś ożywić tę szarą sukienkę. Maleństwo, to twoje  pudełko przecież. No moje,  ale  lubię nazywać je "pudełkiem  mamy". Bo to tak, jakby twoja  mama nadal tu była. Po chwili Emil przyniósł jej małą, owalną broszkę z jadeitu - idealnie pasującą  do pierścionka. Oprawiona była bardzo oryginalnie w dwa cieniutkie paseczki złota łączone w kilku  miejscach małymi złotymi, nieco spłaszczonymi, kuleczkami. Ojej, ja jej  nie  widziałam  wcześniej!  Nie widziałaś, bo ojciec  ją odnalazł w swoim biurku, bo miała uszkodzone zapięcie. Znalazł ją dopiero w trakcie przeprowadzki, dał do naprawy, potem dał mi ją,  a ja wrzuciłem ją do pudełka i całkiem o niej  zapomniałem. Nie wiedziałem, że mam  już taką sklerozę. Kochanie, dopóki pamiętasz, że jesteś moim mężem - nie masz  sklerozy.

Tak jak przewidywał Emil, Adela  wpierw "zaliczyła" dział kadr, w którym  złożyła mnóstwo  podpisów i otrzymała  "od  ręki" swą plakietkę ze zdjęciem, imieniem oraz  nazwiskiem  i jedna   z pracownic miała ją odprowadzić do szefa  działu. A ponieważ Emil był w kadrach razem  z nią, powiedział - ja żonę tam zaprowadzę, wiem gdzie  to jest i znam jej  szefa.  Dobrze, nie ma  sprawy. A pan kiedy do nas przychodzi?  Od 1 października - z uśmiechem odpowiedział Emil. Ale ja będę w innym  dziale. A dlaczego? -spytała pracownica. Bo żona jest prawnikiem a ja inżynierem, więc tematyka jednak inna. Ale ja i tak  z wami pójdę, bo mi szef działu  musi  tu  złożyć podpis. Tak więc Adela  dalej szła eskortowana  przez  dwie  osoby. 

Pracownica  kadr weszła pierwsza, Adela i Emil  za nią.  Szef, który od pierwszego spojrzenia przypadł Adeli do serca, ujrzawszy Emila powiedział - muszę pana przeprosić, panie inżynierze, ale  wpierw  muszę przyjąć do pracy nowego pracownika .... wiem, wpadł mu w słowo Emil, tym nowym pracownikiem jest właśnie  moja  żona, a że jest  nieco stremowana pozwoliłem sobie  ją tu przyprowadzić. Szef podziękował pani  z kadr, złożył podpis  w miejscu przez  nią  wskazanym, przywitał się uściskiem  dłoni wpierw z Adelą a potem z Emilem. A pan kiedy przychodzi do pracy? Od pierwszego września. 

A mogę zapytać  czemu to pani jest stremowana? Przeglądałem pani dokumenty i wynika z nich, że miała pani do  czynienia  ze znacznie  ważniejszymi osobistościami niż my tutaj. Adela nabrała powietrza i z lekkim westchnieniem  powiedziała - jestem stremowana  bo zdaję  sobie  sprawę z tego  jak mało jeszcze wiem zarówno z dziedziny prawa jak i z orzecznictwa patentowego.  

No to proszę nieco wyluzować, bo nikt tu nie ma zamiast mózgu komputera i  wszyscy się  wspomagamy ciągłym zaglądaniem do różnych przepisów i wytycznych. Jak na tak młodą osobę to ma pani już sporą  wiedzę. Pozwoliłem  sobie zajrzeć do tego, co pani napisała  na egzaminie i........nieco dramatycznie zawiesił głos.......jestem w pełni zadowolony z tego, że będzie  pani tu pracować. Ani jednego błędu merytorycznego ani językowego ani  też ortograficznego. Pani dopiero zaczyna karierę w kierunku zgodnym z wykształceniem i mam cichą nadzieję, że polubi pani tę pracę.  Myślenia i pisania jest tu dużo, ale jak widziałem pisanie  nie sprawia  pani jakichkolwiek  trudności.  

Wszystkie pani wątpliwości co do merytoryki to ma chyba każdy z nas, no ale jak mówię - jest dostęp i do przepisów i do każdego z większym doświadczeniem w tej  dziedzinie. Proszę pamiętać, że kto pyta  to nie błądzi. Jeżeli coś  się wyda  pani niezbyt jasne to proszę pytać - głównie  mnie, bo będę tak  zwanie pod ręką, ale może się pani  zapytać każdego pracownika  tego działu. Tu nie ma wyścigu szczurów, nie trzeba się też przed nikim popisywać swą wiedzą i talentem towarzyskim - to nie  korporacja. Nie  robimy jakichś zbiórek lub wyjazdów integracyjnych, zabaw i wieczorków rozpoznawczych czy też zapoznawczych. Na  akord też nie pracujemy. 

A jak pani dawała  sobie  radę z tą elektrotechniką?- zapytał Emila. Powiedziałbym, że całkiem nieźle,bo nawet potrafi  sama niektóre  rzeczy naprawić. Poza tym odciążyła mnie wertując mnóstwo czasopism z tej  dziedziny i to anglojęzycznych i rosyjskich. Przeglądała  też normy - przed odejściem zarchiwizowała  mi mnóstwo notatek, w ogóle doprowadziła do tego, że dyrekcja po raz  pierwszy zatrudniła kogoś jako archiwistę. I mam  wrażenie, że studia prawnicze jako podstawa są bardzo dobre dla rzecznika - przynajmniej  nie miała trudności z formułowaniem  wniosków i opisów. No tak- zgodził się  szef - język jest  wzięty żywcem z żargonu prawniczego. A co pani pisała w pracy  magisterskiej?-zapytał. O ochronie praw  autorskich - temat podpowiedział mi mąż.

Za chwilę oprowadzę panią po swoim dziale. Proszę się nie  denerwować na  zapas, nie żywią  się młodymi kobietami.  A powiedzcie mi jeszcze tak prywatnie co myślicie o tym, że rzecznicy patentowi nie będą na etatach w dużych zakładach a będą pracować tak jak prawnicy.

Może, gdybym  wiedział jaka to złota  myśl przyświecała temu projektowi, umiałbym to ocenić- powiedział Emil. Ale jakoś  nie mogę  się  w tym dopatrzeć jakiejś logiki. Bo na pewno nie przybędzie od  tego rzeczników patentowych bo trzyletnia  aplikacja i to słono płatna  nie przyciągnie  chyba  wielu osób.

Praca jako rzecznik w pojedynkę poza  zakładem produkcyjnym- też raczej słodka nie  będzie- wiem ile  godzin w ciągu  roku  muszę  spędzić u konstruktorów.  Wiem ile jest ambarasu z produkcją wyrobu opartego na jakimś patencie - wynalazca  wszak musi dostać pieniądze gdy wyrób trafi do produkcji, a wtedy wynalazca jest wrogiem publicznym, bo raz  w roku zgarnia "kupę  forsy", a to nie on przecież stoi w pocie  czoła przy produkcji tego  wyrobu. A już pisanie, że rzecznik patentowy może mieć dochód miesięczny 10 tysięcy złotych  jest liczeniem  na wyrost. Wiem też jak trudno jest znaleźć w Warszawie lokal nadający się na kancelarię prawniczą i ile taka  frajda  kosztuje.

A ja nie rozumiem jednego przepisu - dlaczego prawnik, który jest  również rzecznikiem patentowym, który jak  wiadomo musi zachować tajemnicę  zawodową,  nie może prowadzić spraw cywilnych- jeśli choć raz poprowadzi taką sprawę traci tytuł rzecznika  patentowego i musi się o niego starać po raz drugi, robiąc kurs i zdając egzamin - powiedziała Adela. Dla mnie nie ma  w tym ani krzty logiki. Bo zarówno każdy prawnik jest  zobowiązany do zachowania tajemnicy  tak jak i  rzecznik- powiedziała Adela.  

Szef popatrzył się na nią i powiedział - tego nie  wie nikt. To jest właśnie  dziwne. Ale podejrzewam, że będzie się wkrótce dziać więcej rzeczy dziwnych. Dobrze, że teraz  państwo przechodzicie, bo tu też  się szykują jakieś dziwne  zmiany. Określiłbym to mianem zmiany iluzoryczne. I na pewno znów masa dobrych, zdolnych ludzi zmieni miejsce stałego pobytu. I wtedy przyda się tytuł rzecznika europejskiego. I chyba powinien pan się  tym zainteresować- powiedział zwracając  się do Emila. Ma pan dostatecznie długi staż jako rzecznik patentowy. Otworzył szufladę  swego biurka , poprzerzucał  jej  zawartość i podał  Emilowi wizytówkę. Niech  się pan  z nimi skontaktuje i to jak najprędzej. Może pan w trakcie rozmowy u nich, na  miejscu, podać moje nazwisko. Przez telefon lepiej  nie. A gdy się pan umówi z nimi na rozmowę wstępną to proszę mi dać  znać przez  swą żonę. Telefonując tam proszę podać tylko to, że jest pan zainteresowany zdobyciem uprawnień rzecznika  europejskiego. Emil obejrzał wizytówkę, podał ją Adeli mówiąc- zrób zdjęcie-obie  strony. Gdy Adela zrobiła zdjęcie zapytał się  szefa,  czy może ją wziąć, a ten  powiedział - tak, jest pan porządnym  człowiekiem i dlatego panu powiedziałem o tym co myślę i o tym, że się te uprawnienia mogą panu  bardzo przydać. Przed panem pięć godzin pisania w języku angielskim, a przedtem łyknięcie przepisów europejskich. Też w języku angielskim.

No a teraz pani Adelko idziemy poznać innych pracowników tego  działu. Trzymaj  się Maleństwo, przyjadę po ciebie, powiedział Emil i cmoknął ją  w czubek głowy, a szefowi uścisnął rękę i powiedział- dziękuję- za przyjęcie  Adeli i te wiadomości. Do zobaczenia!

Gdy szef i  Adela szli korytarzem szef powiedział - miło patrzeć na ludzi, którzy  się kochają i  szanują. Lubię tego pani męża, bardzo porządny i uczciwy facet. I widać, jaki w pani zakochany. Ile on jest od pani starszy?  Tylko dziesięć lat, ale jakoś  tego nie  widać. A ile jesteście po ślubie ? Dwa i pół roku. Niewiele, a on taki zapatrzony jakby jeszcze był przed  ślubem- stwierdził szef. Bardzo ładnie panią nazywa i nie  da się ukryć, że  adekwatnie  do sytuacji. Nie obrazi  się  pani, gdy będę mówić do pani  Adelko a nie "pani Adelo"?  No pewnie, że nie. To takie  trochę niedzisiejsze imię. Imię ładne, ale Adela to mi  się kojarzy z jakąś potężną, starszą damą, a nie z taką kruszynką jak  pani.  A jak ja mam się do pana zwracać? Tak jak wszyscy, per "szefie". W moim dziale większość to faceci, ale pani chyba umie pracować z facetami i to na pewno bardziej  dokuczliwymi niż  ci. Ale naprawdę - jeśli coś będzie niejasne każdy pani wytłumaczy- zresztą już mówiłem, że przyjdzie  do pracy młoda mężatka, więc zaloty niedozwolone. Zresztą  zawsze są niedozwolone do mężatek. 

                                                       c.d.n.