Tak jak przewidywała Teresa "nerwowy ruch poranny" w mieście już minął, nabrała paliwa, zapisała sobie stan licznika i kartkę włożyła do kieszeni. Na zdziwione nieco spojrzenie Franka powiedziała- rzadko teraz jeżdżę tym samochodem, a lubię wiedzieć ile faktycznie kilometrów przekręcę na jednym baku.To głównie pod taty kątem, bo tata sobie prowadzi notatki a to jego bryczka. Ja swojego osobistego samochodu nie mam bo tylko wrastałby kołami w asfalt na parkingu. Kazik koniecznie chciał mi kupić samochód, ale udało mi się wybić mu to z głowy. A odkąd mogłam bez problemu robić na osiedlu niemal wszystkie zakupy to nawet z taty samochodu rzadko korzystałam. Przedtem jeździłam minimum dwa razy w tygodniu na Ursynów do L'Eclerca. Myślę, że się Joasi będzie tu podobało, bo przy okazji spaceru może też zrobić zakupy - tylko każ jej brać tatę, to zawsze może zostawić tatę przy Anetce i w tym czasie robić zakupy, które sobie umieści w koszu przy wózku.
Zaczynam wątpić czy Joanna potrafi sama zrobić jakiekolwiek zakupy - od chwili ciąży do teraz ani razu nie była na zakupach - wszystkie zakupy to ja robię- stwierdził Franek. Teresa roześmiała się - przecież to ty chciałeś tam mieszkać, o ile dobrze pamiętam to ty byłeś w tej chałupie pierwszy, nie ona. No fakt- zgodził się potulnie Franek. Coraz częściej się zastanawiam gdzie ja miałem oczy żeniąc się z nią. Powiem ci gdzie je miałeś, tylko się nie obraź - miałeś je na czubku prącia. Nie analizowałeś wcale czy mądra czy głupia, czy odpowiada ci jej sposób bycia, zakładałeś, że jak studiuje na SGGW to zapewne jest z przyrodą za pan brat i lubi zwierzaki. Mam wrażenie że ty jej wcale tak naprawdę nie znasz. W jej pojęciu małżeństwo z tobą było swego rodzaju awansem- skończyłeś z bardzo dobrym wynikiem dobry kierunek, pracowałeś w handlu zagranicznym, bywałeś często za granicą, znasz biegle trzy języki. Teraz siedzisz w ministerstwie - jesteś reprezentacyjnym mężem dla żony. A co do zakupów - pociesz się, że gdy urodziłam Alka to bardzo długo zakupy robił Kazik - dla mnie to było zbyt męczące - zwłaszcza ten pierwszy rok. Potem gdy już wychodziłam na spacery to tata zostawał przy wózku a ja wchodziłam do sklepu.
Poza tym zauważ, że Joanna nie ma gdzie robić zakupów - może jestem ślepa, ale nie widziałam nigdzie w twojej okolicy jakichkolwiek sklepów. Tu co prawda nie będzie miała "własnego domu z ogrodem", ale ma mnóstwo sklepów, ma place zabaw dla dzieci, na których normalne matki zawierały nowe znajomości. Ja co prawda unikałam tych miejsc, a poza tym miałam obstawę w postaci taty a potem jeszcze Jacka i Aliny z dzieckiem. Jest tu całkiem dobra przychodnia lekarska dla dzieci. Nie ma tu co prawda sklepów z tekstyliami, ale na tej części gdzie mieszka Paweł jest tego rodzaju sklep, a to raptem 15 minut niezbyt szybkim krokiem. W taty pokoju, na jego nocnej szafce leży plan osiedla z zaznaczonymi przeze mnie sklepami, punktami usługowymi. Na planie są naniesione numerki, a na dole planu znajdziesz doklejoną kartkę z legendą. Zrób z tego xero, przyda się wam obojgu.
Jak się siedzi z małym dzieckiem w domu to się nieco dziczeje - goście bywają od święta, nie chodzi się do kina, teatru, potańczyć. Weź pod uwagę fakt, że Joanna mieszkając w czasie studiów u ciebie to miała jakieś życie towarzyskie - wyszła za mąż i się skończyły psiapsiółki i różne imprezki. Zostajesz matką i -sprzątasz, gotujesz, niańczysz bachora i to cała rozrywka i życie towarzyskie. Mnie to akurat nie przeszkadzało, zdążyłam się wyszaleć nim pierwszy raz wydałam się fatalnie za mąż. I żeby było zabawniej to wtedy szalałam właśnie z Kazikiem. Jeszcze chodząc do liceum chodziłam w zakazane miejsca , czyli do klubu studenckiego. A ten cholernik nie widział we mnie kobiety tylko "córeczkę przyjaciół swych rodziców". No to się wydałam za mąż za jego kolegę, który zauważył, że jestem kobietą.
Cały czas myślę co mam dalej robić i nie wiem- wystękał Franek. Wiem o tym i dlatego zaczęłam tę rozmowę. Ja ci nie doradzę co masz robić. Jedyne co ci mogę powiedzieć - rozumiem cię, wdepnąłeś nieopatrznie na niewłaściwą ścieżkę. Raz mnie wyratowałaś żebym nie wdepnął - powiedział Franek. Jestem ci bardzo wdzięczny, że ze mną szczerze rozmawiasz - pewnie będę często was odwiedzał albo wisiał z tobą na telefonie. Nie ma sprawy, zawsze możemy pogadać. A w pierwszej połowie września raczej na pewno będziemy w Polsce, na urlopie w Borach Tucholskich. Nie sami, będzie z nami oczywiście mój tata i będzie szef Kazika z żoną - szalenie fajną Słowaczką. We dwie to rozmawiamy każda w swoim języku i czasem umieramy ze śmiechu, bo słowacki i polski podobny, ale czasem słowa brzmiące tak samo w obu językach mają zupełnie różne znaczenie.
Tak jak przewidywali zrobili sobie jedną przerwę, pospacerowali po stacji benzynowej, a spacerując zajadali kanapki i popijali kawę. Na koniec Teresa dobrała paliwa, zatelefonowała do Kazika i powiedziała na którym są aktualnie kilometrze i pojechali dalej. Im bliżej było Berlina tym wolniej jechali bo, jak to w sezonie około letnim - co i raz były zwężenia drogi i ograniczenia szybkości z uwagi na prace drogowe. Gdy zaczęły się "zjazdy do miasta" Franek wziął od Teresy rozpiskę trasy zrobioną przez Kazika i pełnił funkcję pilota. Kazik tak dokładnie wszystko opisał, że bez najmniejszego trudu Teresa trafiła pod wskazany adres. W ogrodzie przy bramie już stał komitet powitalny w postaci Kazika, Alka, taty, Petera a z okna kuchennego wyglądała Sophie. Alek skakał z radości, tata bezgłośnie klaskał w ręce a Kazik powiedział - no nareszcie jesteś! Bo już się przeogromnie stęskniłem za tobą! Sophie obejmując Teresę głośno powiedziała po angielsku, że Kazik od rana chodził po domu zamartwiając się czy droga dobra, czy nie będzie gdzieś po drodze jakiejś kraksy, bo wtedy Niemcy zamykają po prostu drogę i czasem to trwa i 2 godziny. A po cichu szepnęła Teresie do ucha, że fajny ten Franz.
Sophie od razu chciała podać lunch, ale Teresa i Franek po zjedzeniu "specjalnej" kanapki, czyli porcji mięsa z odrobiną pieczywa jeszcze nie byli głodni i Teresa wraz z Frankiem wpierw obejrzeli nowe mieszkanie Teresy i Kazika. Teresa śmiała się, bo rolę "przewodnika" objął Alek, który przekonywał Teresę, że te nowe meble są lepsze i ładniejsze niż te w Warszawie, chwalił się, że ma już całkiem "dorosłe" meble i dobrze mu się w tym pokoju śpi. I że jeszcze nie wszystkie rzeczy są rozpakowane "ale da się już tu mieszkać". Teresa w pierwszej kolejności wypakowała zawartość termo torby i umieściła w nowej zamrażarce. Po obejrzeniu mieszkania Sophie zagoniła wszystkich do siebie i razem z Teresą nakarmiły towarzystwo. Alek koniecznie musiał opowiedzieć Teresie o swojej pierwszej w życiu podróży pociągiem jak i o tym, że w tej części Berlina nie ma tramwajów tylko jeżdżą autobusy i metro i on już jechał metrem. I gdy będzie weekend i będzie ładna pogoda to popłyną stateczkiem wycieczkowym żeby obejrzeć Berlin od strony wody. Kazik się śmiał, że Alek jeszcze nie do końca zrozumiał, że będą tu mieszkali stale i dziecko się tu czuje tak, jakby było na wakacjach, a nie w stałym miejscu zamieszkania. A poprzedniego dnia powiedział do Kazika, że nie chce jeszcze wracać do Warszawy, bo ciocia Sofia jest bardziej kochana od cioci Aliny a Peter jest "fajniejszy" od Tadzia i tylko mu tu brakuje dziadka Jacka.
Teresa po lunchu stwierdziła, że ona to musi iść na spacer po tym długim siedzeniu za kierownicą, więc Kazik natychmiast podniósł się z fotela, pytając kto ma jeszcze ochotę na spacer, ale po chwili okazało się Teresa i Kazik sami pospacerują. Franek rozmawiał z tatą, Alek towarzyszył Peterowi przy odrabianiu lekcji, czyli rysowaniu jakiegoś zwierzaka, więc poszli sami. Kazik cały czas obejmował Teresę, bo jak twierdził to ogromnie się za nią stęsknił. Dziwił się trochę, że Teresa nie dała prowadzić Frankowi, ale Teresa stwierdziła, że dzięki temu Franek mógł się spokojnie wygadać, bo "źle się dzieje w państwie duńskim" a mają przecież małe dziecko na stanie. I doradziłaś mu coś? - spytał Kazik.
Nie, ja nie jestem poradnią rodzinną. Uzmysłowiłam mu tylko, że ożenił się nie bardzo wiedząc z kim i że być może spora część tych nieporozumień wynika z tego, że ona tam prowadzi dość nienormalny tryb życia, bo jest cały dzień z dzieckiem, ze starym człowiekiem i nie ma kontaktu z innymi ludźmi. Jojczał, że on musi robić zakupy, wiec się go zapytałam gdzie ona ma robić zakupy, bo ja tam sklepów w pobliżu nie widziałam. Dałam mu do zrozumienia, że teraz gdy zamieszkają w nowym, cywilizowanym miejscu to jest duża szansa, że ona jednak się zmieni, bo nie będzie sterczeć cały dzień sama- tu jednak są place zabaw, są sklepy, pozna nowych ludzi, będzie chodziła na zakupy. I chyba coś do tego blond łba dotarło. To, że ja nie robiłam żadnych znajomości na osiedlu wynikało z tego, że zawsze chodziłam z tatą a potem i z Jackiem. A ona tylko wystawia wózek na ogród i nadal siedzi tam sama jak sierota. Jego ojciec jej nie lubi, ale to po części wynika z tego, że ojciec nie lubi jej rodziny, choć są tam jakieś odległe powiązania rodzinne. Ma Franek nad czym pomyśleć. I pocieszyłam go, że przez pierwszy rok życia Alka to ty głównie robiłeś zakupy. A on coś kombinuje ze zmianą pracy, mam wrażenie, że przejdzie do ambasady francuskiej. Jak pamiętam z jego kartoteki to przechodził jakieś szkolenie w tej dziedzinie.
Wiesz co? tu jest nawet ładniej niż na naszym osiedlu. Tu jest naprawdę dużo ładnych takich sporych willi. I te budynki wielopiętrowe też są bardzo ładne, takie czyste, zadbane. Widać, że ta część na szczęście nie ucierpiała od nalotów dywanowych. I te ogrody też takie jak ten koło naszej willi. Popatrz- każdy budynek ma zupełnie inna elewację- bardzo mi się tu podoba. Tacie też się będzie tu podobało. Alek już się tu zadomowił. Zresztą chyba trudni się nie zadomowić gdy obok jest taka troskliwa osoba jak Sophie.
Tylko sklepów to ja tu nie widzę. Będziemy robili zakupy razem raz na tydzień. Tu nie ma małych sklepików, bo czynsz za taki lokal sklepowy jest z reguły wysoki. Ale gdybyśmy poszli w przeciwną stronę to byś zobaczyła, że jest sieciówka spożywcza, tak ze 350-400 metrów od nas. Możemy też robić zakupy z dostawą do domu - to nawet jest opłacalne.
Wiesz co, zaprośmy dziś wszystkich na kolację do Greka - powiedziała Teresa. Nie musimy tam siedzieć do północy, po prostu zjemy coś smacznego i w miłym towarzystwie. A nie jesteś zbyt zmęczona po tej jeździe? Nie, nie jestem. Nie było żadnych zawirowań po drodze, nawet na tym dojeździe do Strykowa. Jednak lepiej jest nie wyjeżdżać z Warszawy bladym świtem. Tylko na tym odcinku ostatnich stu kilometrów przed Berlinem są roboty drogowe, więc są ograniczenia prędkości miejscami aż do 60km/h.
Gdy wrócili ze spaceru Teresa opowiedziała zaraz tacie, że bardzo się jej tu podoba, a Kazik zapowiedział że dziś obiadokolacja będzie u Greka bo blisko domu a poza tym Tesa stęskniła się za grecką kuchnią. A nie będą siedzieli tam do późnej nocy, bo wiadomo, że następny dzień jest roboczy, dzieci idą do szkoły a Kurt do pracy. Gdy Kurt wrócił z pracy miał żal, że ani Sophie ani Kazik nie dali mu znać, że Tesa już przyjechała, bo gdyby wiedział to wyszedłby z pracy wcześniej. Ucieszył się z perspektywy kolacji u Greka i z faktu, że rodzina już jest w komplecie. No to może wcześniej zaczniesz pracę niż w październiku? Ale Kazik pokręcił przecząco głową - nie, zostawmy tak jak było umówione- chcę by Tesia i Alek lepiej się tu zadomowili nim pójdę do pracy. Franek nas finansuje, bo wynajął na razie na rok nasze mieszkanie, ale zapewne je od nas kupi, gdy mu się tam dobrze pomieszka.
Kolacja u Greka wszystkim bez wyjątku smakowała, a Teresa szepnęła do Kazika - zobacz jaką mamy tu dużą rodzinę. Alek jest zachwycony, bo siedzi pomiędzy najmłodszym i najstarszym. Gdy już na stół wjechał deser w postaci bitej śmietany z owocami i płatkami czekolady Kurt powiedział - nawet nie umiem wam powiedzieć jak się ogromnie cieszę z tego, że jesteśmy razem i że będziecie razem z nami mieszkać.
Gdy już wracali do domu Franek powiedział do Kazika- zawsze podziwiałem Tesę- teraz mnie zadziwiła, bo prowadziła cały czas równiutko, jakby miała ustawiony jakiś ogranicznik w prędkościomierzu. I jestem wręcz zachwycony tymi twoimi przyjaciółmi- traktują was jak swoją najbliższą rodzinę. Kazik się uśmiechnął - Kurt pomógł mi gdy przyjechałem tu po rozwodzie, z mikroskopijną znajomością języka i spowodował że zatrudnili mnie w ciemno a przez pierwszy rok mieszkałem u nich - traktował mnie jak młodszego brata. A Sophie to chodząca dobroć. Są tylko dwie kobiety, którym Alek daje się całować i przytulać - to oczywiście Tesia i.... Sophie. A Tesia i Sophie natychmiast znalazły wspólny język i świetnie się rozumieją.
c.d.n.