Na psychikę Aliny najlepiej podziałała wspólna rozmowa jej, Krystiana i leczącego ją lekarza. Pan doktor wprost powiedział Alinie, żeby przestała histeryzować, bo stan psychiczny też ma znaczenie. Na razie niech cierpliwie łyka przepisane tabletki hormonalne, które jej zapisał, a organizm na pewno na nie zareaguje po jakimś czasie. Jeżeli w przeciągu roku, a nawet półtora roku, nie będzie ciąży to wtedy porobi się dodatkowe badania, które nieco rozjaśnią sytuację. A ponieważ to będą jednak dość inwazyjne badania, to nie ma się do czego spieszyć. Poza tym poradził Alinie, by jak najczęściej brała udział w opiece nad bratankiem swego męża i przestała idealizować stan posiadania dziecka jako najbardziej pożądany. Bo jakoś tak się zdarza, że bardzo wiele tych pań, które tak szalenie chciały wreszcie mieć dziecko, po porodzie wpada w depresję poporodową i są szalenie zaskoczone tym, że wcale to nie jest stan "najwspanialszy pod słońcem".
Krystianowi podobało się porównanie, którego użył lekarz - "bo z posiadaniem dziecka jest trochę tak jak z wyborem na podstawie reklamowego folderu miejsca na letni wypad nad ciepłe morze - na zdjęciu jest piękny hotel, obok duży basen, dodatkowo fotografia kawałka plaży należącej do tego hotelu i fragment karty dań - w sumie niemal Eden. A potem przyjeżdża się na miejsce i człowieka zatyka ze zdziwienia, bo to nieduży hotelik chociaż jego nazwa "Imperator" lśni złoconymi literami, basen owszem jest, ale nie w wymiarze basenu olimpijskiego, kawałek własnej plaży też jest, ale nie 50 metrów od hotelu ale 200 metrów i nie ma leżanek a są leżaki - w sumie też na "L". A przy obiado - kolacji większość turnusu zastanawia się czy niedogotowany makaron im zaszkodzi czy może jednak nie". Pana szwagierka zastanawiała się z kolei na każdej niemal wizycie co może pójść nie tak z kolejnym miesiącem ciąży i porodem. No i troszeczkę jej obawy się spełniły, bo potrzebna była interwencja chirurgiczna. No ale widziałem niedawno malca - świetnie się rozwija, a pani Teresa już dawno przestała się zamartwiać.
Krystian się dyskretnie uśmiechał i potakiwał głową. Mój bratanek to bardzo cywilizowany niemowlak- powiedział - Teresa chyba wszystkie swoje rozterki bardzo głęboko ukrywa, bo maluszek z jednakowym entuzjazmem wita każdego członka rodziny, tak samo szybko zasypia w jej ramionach jak i naszego taty lub własnego ojca. Niedawno był znajomy mego brata, Niemiec, więc mówił do małego po niemiecku, ale to wcale małemu nie przeszkadzało, przyglądnął się nowej twarzy nieco dłużej, ale nie płakał i fikał nóżkami z radości gdy ten obcy pan do niego zagadywał. To naprawdę bardzo udany malec.
No właśnie -takie maleństwa są mocno wyczulone na to, czego nie widać- na atmosferę w domu. Nerwy, niepokój trzeba trzymać w oddaleniu od niemowlaka. Każdy stan emocjonalny matki odbija się na dziecku - również wtedy gdy jest ono jeszcze w jej łonie. I dlatego, pani Alino, proszę uczyć się od pani Teresy nie tylko praktycznej strony opieki nad dzieckiem ale i tej niewidocznej - emocjonalnej. Bo to, że pani pragnie dziecka to jedno, ale tego samego musi pragnąć pani organizm. A zapragnie gdy wszystko będzie w nim w należytym porządku.
Szkoda, że moja mama już nie żyje i nigdy mi nie powiedziała dlaczego miała takie kłopoty z rozrodem - stwierdziła Alina. Lekarz uśmiechnął się i powiedział- niewiele więcej pani by się od mamy swojej dowiedziała- po prostu wtedy nie było jeszcze wiadomo zbyt wiele o przyczynach bezpłodności, nie leczono kobiet hormonami. My nadal jeszcze wielu rzeczy nie wiemy, ale z roku na rok jest postęp i mamy już in vitro, co zaliczam do sukcesu. Myślę, że z roku na rok zakres naszej wiedzy będzie coraz większy, badania trwają cały czas, ciągle dowiadujemy się czegoś nowego o ludzkim organizmie, który jest niesamowicie wprost skomplikowaną maszynerią.
Gdy wyszli od lekarza Alina przytuliła się do Krystiana i powiedziała- dziękuję ci, że masz dla mnie tak wiele cierpliwości i wyrozumiałości. Postaram się nie wpadać z byle powodu w panikę. Po prostu zaczęłam się obawiać, że jeśli nie uda mi się urodzić dziecka to mnie po prostu zostawisz i odejdziesz do innej, która urodzi dziecko. Bo przecież powiedziałeś, że chcesz, żebyśmy mieli dziecko.
No zgoda - chcę, żebyśmy mieli dziecko - powiedział Krystian, ale to nie oznacza, że jeżeli któreś z nas nie będzie zdolne do przekazania swych genów to mamy się rozstać. Czy mam rozumieć, że gdyby moje plemniki były do niczego to ty odeszłabyś ode mnie? Zrozum wreszcie, że dla mnie najważniejsza jesteś ty, a nie kwestia posiadania dziecka. Dziecko może być tylko miłym dodatkiem. Głupiątko moje- zakochałem się w tobie w kilka minut, chociaż to brzmi irracjonalnie. Ale tak właśnie było. Zawsze ty będziesz dla mnie na pierwszym miejscu a dziecko na drugim. Po prostu musisz uzbroić się w cierpliwość, słuchać pana doktora i przestać głupio myśleć, że jeśli nie urodzisz dziecka to ja cię zostawię i znajdę inną, która mnie obdarzy dzieckiem. Przyjrzyj się dobrze ile czasu pochłania opieka nad dzieckiem i jak w sumie jest to monotonne zajęcie. Nie musimy się sprężać byś jak najszybciej urodziła - bylebyś to zrobiła jeszcze przed czterdziestką. Pobądźmy jeszcze trochę bez dziecka - jak ci tak tęskno to posiedź kilka dni z rzędu z Teresą, zostań z Aleksem by mogła się wybrać swobodnie do fryzjera lub na dalsze zakupy. Oczywiście będziesz miała tatę w odwodzie, ale sprawdź, czy to na pewno sama radocha taki niemowlak.
Weź jeszcze pod uwagę fakt, że Kazik , w przeciwieństwie do mnie poświęca więcej czasu domowi niż ja, bo ja nawet gdy jestem fizycznie w domu to zawsze pracuję - po prostu łatwiej mi się skupić w domu niż poza domem, w którymś ze służbowych pomieszczeń. Pracuję wtedy wydajniej bo nic ani nikt mnie nie rozprasza. Poza tym Kazik pracuje w odgórnie ustalonych godzinach a ja w bardzo różnych. Podejdź do kwestii posiadania dziecka bardziej na luzie - jeśli jest nam dziecko "pisane" to będzie, uświadom sobie, że niestety nie na wszystko mamy realny wpływ. Jest cała masa przypadków gdy z medycznego punktu widzenia para powinna spłodzić dziecko - jedno i drugie zdrowiutkie, wszystkie wyniki super, a dziecka wciąż nie ma. A najgorsze w tych przypadkach są rodziny tych par, które tylko roztrząsają wciąż ten problem na forum rodzinnym, nie zastanawiając się, że to tej parze w niczym nie pomaga. Może to śmieszne, że ja, w sumie wielce racjonalny facet wierzę w przeznaczenie, które sprawiło, że pojechałem ci na ratunek, gdy nie mogłaś się wtedy wydostać z Otrębusów. Kazik i Teresa też byli sobie przeznaczeni, chociaż jedno i drugie było na początku w związku z innym partnerem. A teraz jedziemy do domu czy do Kazików?- spytał.
Na chwilę do Kazików, bo kupiłam dla Aleksa wytworny kombinezonik w krateczkę czerwono-zieloną. No i przy okazji powiem Teresie o dzisiejszej wizycie, bo mówiłam, że dziś mamy być u lekarza. I tata się ucieszy, że byłam u lekarza razem z tobą. Kiedyś mi powiedział, że bardzo mu się podoba, że teraz para razem chodzi do lekarza. Wiesz, tata Teresy to bardzo nowoczesny tata, mój taki nie był - zawsze mówił, że dzieci, ryby i baby głosu nie mają i nie włączał mamy do niczego. A gdyby włączył, to zapewne nie straciłby tyle pieniędzy przez swoją siostrę i nie wszedłby do spółki z facetem, który zadłużył firmę. Ojciec wszystkim wierzył, tylko nie własnej żonie. A mama od początku twierdziła, że spółka z tym człowiekiem nie jest dobrym pomysłem. Ale ojciec "wiedział lepiej". Wszystko wiedział lepiej - od lekarza też był mądrzejszy. Twierdził, że ma tylko zapalenie pęcherza, tylko lekarz jakiś nieudacznik, bo twierdzi, że to prostata i on na żaden zabieg nie pójdzie. A gdy wreszcie dotarło do niego, że to jednak przerost prostaty, to już nie było ratunku, to był rak. Popatrz, wiedział że się już z tego nie wygrzebie i ani słowem nie pisnął mamie i mnie że jest sejf i w nim dokumenty i reszta złota z warsztatu. Dobrze, że chociaż ten dom przepisał na matkę w ramach darowizny- dzięki temu nie musiałam się nim dzielić z jego siostrą. Dobrze, że Teresę zaciekawiło dlaczego taka brzydka serwetka leży na półce. A przepraszała mnie ze sto razy, że ją odsunęła. Nie lubiłam tej serwantki i tych figurek porcelanowych i nigdy jakoś nie wpadłam na to, że na tej półce leży serwetka, a na tej wyższej nie. A ją to zaciekawiło. Zawsze była bardzo dociekliwa. Mama na pewno nie wiedziała, że szafka kryje sejf. Bo gdyby wiedziała to by mi na pewno powiedziała, gdy ją pogotowie zabierało do szpitala. Czuła, że już nie wróci do domu, w windzie szpitalnej zdjęła z rąk pierścionki, zegarek i obrączkę i kazała mi zabrać to do domu, bo ona może w każdej chwili umrzeć i wtedy te rzeczy mogą zaginąć. Przeżyła jeszcze prawie miesiąc, co nawet lekarzy dziwiło, a mnie się wciąż wydawało, że się z tego wygrzebie. A Teresa to powinna pracować w dochodzeniówce - dociekliwa jest niebywale, ale nie wpadła na to, że ją Robert zdradzał. A może zaczął dopiero wtedy, gdy mu powiedziała, że ona nie chce z nim jechać na placówkę do Moskwy. Wiesz, on miał nawet dość osobliwe poczucie humoru- twierdził, że on przecież ją kocha, a na stole w trakcie tej gadki leżały jego zdjęcia gdy leży na tej blondynce.
Nigdy nie lubiłem Roberta- powiedział Krystian- taki zarozumiały bubek był z niego. I zawsze mi wypominał, że jestem od niego młodszy, zupełnie jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Po rozwodzie Teresa mu powiedziała, że jeśli kiedykolwiek do niej zatelefonuje czy też postara się z nią zobaczyć to ona postara się o to, by miał zakaz zbliżania się do niej. Jego chyba jednak nie ma w Polsce, na razie jest cisza i spokój, pewnie go jakaś kobietka dorwała. Może nawet któraś z Rosjanek.
A skąd ty go znałeś? - spytała Alina. A stąd, że moi rodzice i Teresy to byli dobrzy znajomi i siłą rzeczy znaliśmy męża Teresy. Robert rocznikowo jest młodszy od Kazika a starszy ode mnie. A wiesz dlaczego mam na imię Krystian? Nie wiem, nikt mi o tym nie mówił- stwierdziła Alina. No bo Kazik chciał mieć koniecznie siostrzyczkę i już nawet wybrał dla niej imię - Krystynka. Pewnie miał w przedszkolu jakąś koleżankę Krystynkę, którą lubił. No i ponieważ był bardzo rozczarowany,że nie urodziła się dziewczyna rodzice nazwali mnie Krystianem. Dobry numer - zaśmiała się Alina. Kazik się bardzo bał, że jeśli urodzi się chłopak, to będzie mu zabierał jego samochodziki. I podobno wtedy , gdy już byłem w domu pokazali mu, że primo- ja wciąż jestem w beciku, że tylko jem i śpię i że nawet najmniejszego samochodziku nie wezmę do ręki, bo nawet za palec go nie chwyciłem, chociaż palec pięciolatka nie miał dużego obwodu. No ale imię mi zostało. Teraz się obaj z tego zaśmiewamy. Jednak różnica pięciu lat w okresie dzieciństwa to spora różnica. Ale wychowali nas tak, że Kazik nigdy nie był o mnie zazdrosny, bo jak twierdzi to nigdy mu nie kazano by mi w czymś ustąpił, bo ja jestem malutki. Podobno uczyłem się chodzić trzymając się jego za ubranie. A on wtedy bardzo uważał żebym się nie przewrócił.A ja byłem zawsze dumny i blady, że mam starszego brata. I to on mnie wielu rzeczy nauczył, między innymi jazdy na trójkołowym rowerze, potem na normalnym. I bardzo się cieszę, że Kazik zakochał się w końcu w Teresie i że są małżeństwem. Szkoda tylko, że nie stało się to za życia rodziców. Też by się cieszyli.
c.d.n.