niedziela, 30 października 2022

Trudny wybór - 142

 Po wspólnej obiadokolacji wybrali się wszyscy razem jeszcze  na  spacer, na którym okazało  się, że wózek spacerowy będzie jednym   z ulubionych  "pojazdów" Milenki. Dziecko wygodnie w nim siedziało i rozglądało się dookoła "rozmawiając"  głównie ze swoim  smoczkiem, który  był na  zmianę albo wciskany w  buźkę  albo wyciągany przy  zaciśniętych dziąsełkach. Chętnych do pchania  wózka nie  brakowało, do domków zapędziły wszystkich......komary, których  tu  nie brakowało.  Wieczór spędzili w domku Emila, a Milenka,  niczym cygańskie  dziecko co chwilę była u kogo innego na kolanach. Bardzo jej się takie  wędrowanie spodobało, a Adela stwierdziła, że będą  mieli przechlapane, jeżeli tak rozwydrzą małą i będą musieli w Warszawie mieć wieczorne  dyżury przy małej. Najczęściej mała  spryciula wyciągała rączki do Leszka, który zaraz  to wytłumaczył faktem, że on  się z nią najwcześniej zapoznał, bo widział ją jeszcze  wtedy, gdy była tylko pęcherzykiem płodowym. No ale ją wtedy też widziałem!-że już pominę fakt, że przyczyniłem się do powstania owego pęcherzyka- tłumaczył Emil. No to  co, ale patrzyłeś w ekran i  wcale niczego nie widziałeś, dopóki ci palcem nie pokazałem gdzie ona jest! Adela i Wandzia omal  nie płakały  ze śmiechu a Milenka  była w siódmym niebie, że jest tak wesoło. W końcu wylądowała w kojcu razem z Emilem i w trakcie zabawy odkryła, że można piłkę wyrzucić poza  kojec a potem poraczkować do szczebelków i tam postękać, żeby ktoś rzucił piłkę z powrotem do kojca. Po którymś kolejnym "doraczkowaniu" do miejsca, w którym szczebelki tworzyły kąt prosty, klęcząc podciągnęła się w górę i stanęła na 3 lub 4 sekundy na nóżkach i zaraz klapnęła na pupę. Ten wielki wyczyn zauważył tylko Piotr, który bardzo spokojnym głosem powiedział - być może, że nasza mała księżniczka zacznie niedługo chodzić.  Byliście tak zagadani, że nie zauważyliście, że dziecko kilka sekund stało trzymając się szczebelków. Ja widziałam - powiedziała  Wanda- ale bałam  się odezwać, żeby jej nie  spłoszyć i żeby się nie uderzyła w buzię padając. Emil wyjął małą  z kojca i powiedział - my z Milenką idziemy zmienić pampersa i wyszedł z małą do sypialni.  Wrócił po kwadransie sam, mówiąc, że dziecko po pozbyciu  się przepełnionego pampersa zapchało sobie  smoczek  do buzi i......zasnęło. Chyba  miała tego  dnia  dużo wrażeń.  Wandzia spytała  czy jeśli posiedzą na werandzie  to będzie  działał podsłuch, jeśli tak to ona  zaraz przyniesie "świece antykomarowe" i mogą posiedzieć na dworze, żeby  w domku nie hałasować.  No przynieś - może będą  działać, ale mieliśmy  kiedyś jakieś takie   cuda w Milanówku na tarasie, ale tamtejsze komary były bardzo odporne - nas smród tych palących  się zniczy anty komarowych dobijał, ale komary i tak nas żarły- powiedział Emil.  Jakby kogoś komary żarły to ja mam w sumie trzy sztyfty autanu do wysmarowania odkrytych części ciała - dodała  Adela. Sprawdzałam  w aptece - mogę tym posmarować ciałko Milenki. Przetestowałam  to na  sobie, bo mnie ogromnie   lubią komary. A autan nie brudzi i jest bezzapachowy. Zaraz go przyniosę i poszła po autan. Gdy przyniosła,  Leszek powiedział - to bezpieczniejsze  niż jakieś świece, ja wolę autan. Czytałem, że te świece zawierają  w swych knotach jakąś toksyczną substancję,  chociaż  rzeczywiście są bezzapachowe. Zaraz sobie wysmaruję skalp i ręce. Wandziu, nie używaj tych świec,  proszę. Twoje drogi oddechowe mogą z tego powodu ucierpieć. Musimy przecież o  nie dbać - poprosił półgłosem Leszek. Dobrze, nie  będę ich używać - zgodziła się Wanda. 

Słuchajcie dzieci- powiedziała  ze śmiechem Helena - przywieźliśmy z domu mnóstwo produktów, żeby śniadania jeść w  domu, więc pani Wandeczka i pan Leszek mają  sobie  wziąć z naszej lodówki produkty na śniadanie, bo ledwo nam się udało dziś lodówkę domknąć. I uprzedzam - protesty nie będą uwzględniane. Możecie też nie brać, ale wtedy możecie  przyjść na śniadanie do nas dopiero o 9,00 rano. Bo obie nasze  rodziny tak mają, że  wstają dopiero o 9,00 rano gdy są na urlopie. Co prawda to niektórym zdarzało  się i dłużej pospać. No i każdy bierze do jedzenia to co będzie  chciał, nie obowiązuje jednolite śniadanie dla wszystkich. Czy pije ktoś z was zwykłe mleko? A co to jest mleko? czy to ta  biała trucizna?- spytał Leszek. No właśnie- zwykłego mleka jest tylko jeden kartonik, ale jest mleko kokosowe i migdałowe. Są też jeszcze jogurty greckie. Płatków owsianych  są dwa rodzaje, górskie i zwykłe, są też cornfleksy. To co nie  wymaga lodówki stoi na blacie. No i to tyle w tym temacie. Jakby  się komuś przyśniła jajecznica to jajka  są, smażymy na  maśle klarowanym- jest w pudełku z nazwą "masło klarowane". Podsumowując - to wszystko co macie w lodówce jest i dla  was. A jak czegoś zacznie  brakować to się przejedziemy do Warszawy.

No  skoro macie tak przepełnioną  lodówkę to może  weźmiemy trochę dobra  do swojej lodówki, lepiej gdy lodówka  nie jest zbyt  mocno napakowana - powiedziała  Wandzia.  Racja- zgodziła  się Helena- to chodźcie  oboje ze mną do kuchni, nawet torby tam  są. Możecie  przecież  wziąć więcej od  razu  niż tylko na jutro.

Gdy Helenka z nimi poszła  do kuchni  Piotr  powiedział mocno ściszonym  głosem- straszliwie   nieśmiała  ta pani  Wandeczka. Tatuniu - ona  miała  w domu  znacznie gorszą  sytuację  rodzinną  niż ja, nad  nią nie  czuwała  Helenka. Mojej matce nie odpowiadała  moja  płeć, jej matce nie odpowiadał mąż, wiec  się  rozeszła gdy starsza  siostra Wandzi  miała  sześć lub  7 lat, znalazła "lepszego", spłodzili Wandę i nie  są razem, bo zdaniem tej pani  każdy mężczyzna jest  do niczego. Być może   źle lokowała  swoje uczucia, tylko po jakie  licho obu córkom wciskała do głowy że każdy mężczyzna to uosobienie zła. Siostra Wandzi uważa, że jej tata był dobry, ojczyma  nie polubiła. A ojciec  Wandy wprawdzie  się nie rozszedł, ale mieszka ze swoją starą  ciocią twierdząc, że ona  wymaga opieki, co według Wandy  nie jest prawdą. I ma  biedula  melanż w głowie i na każdego chłopa  patrzy  się wzrokiem  swej matki, nawet Anioła  Stróża gotowa jest  uważać za kogoś z kim  kontakt  grozi śmiercią lub kalectwem. A ojciec Wandzi mówi jej, że jak jej matce minie  klimakterium  to się jej poprawi. Albo pogorszy - roześmiał się Piotr.  Gdy wrócili  z  kuchni Emil odebrał z rąk Wandzi siatkę  mówiąc - ty sobie tu grzecznie posiedź, a my to wszystko elegancko w  waszym  domku poukładamy - lodówka, szykowanie posiłków i sprawy z tym  związane nie są nam obu obce. My obaj to nawet umiemy gotować coś więcej niż wodę na herbatę. I obaj poszli  do drugiego domku.

Fakt - potwierdziła Adela. Tatuniek też potrafi gotować. I w ogóle potrafi mnóstwo fajnych rzeczy zrobić w domu. Emil też wszystko potrafi, Leszek też i do tego ma dużo fajnych  pomysłów. Mamy z Helenką  facetów, którzy  nie  dzielą prac  domowych na męskie i żeńskie. Emil mieszkał sam kilka lat na antypodach i musiał sam o  siebie  zadbać. Mama Emila  miała poważną wadę serca, więc tatuniek  musiał jej we  wszystkim pomagać lub całkowicie ją  wyręczać. 

Adelko,  a jak myślisz- nie obrazi się na mnie Leszek gdy mu  zaproponuję na tę skórę jego głowy coś innego niż tę gotową wcierkę? Bo ja mam koleżankę- farmaceutkę i ona zrobiła miksturkę, nawet mam ją  ze sobą,  która bardzo wzmocni te włosy, co jeszcze ma. On ma ładny kształt  czaszki, ale każdy z nas woli mieć włosy niż ich  nie mieć.  Mnie on się nawet bez włosów podoba.  

Dziewczyno - nie  widzę problemu - zaproponuj mu, że przez  czas pobytu tutaj będziesz mu osobiście wcierać  ten preparat i robić przy okazji masaż głowy. Poza tym tak naprawdę to podejrzewam, że nawet gdybyś mu tylko czystą wodę  wcierała to też byłby efekt, bo masaż poprawia ukrwienie skóry a tym samym  poprawia się odżywienie cebulek włosowych. I nie  zapomnij dodać między wierszami, że ci  się facet i bez  włosów podoba. Komplementy, drobne pochwały są każdemu  z nas potrzebne, to nas napędza do  działania.  Jeśli kiedyś słyszałaś, że faceci są tak  wrażliwi jak słupy wysokiego  napięcia na inwazję mrówek - to szybko o tym  zapomnij. Wielu jest znacznie bardziej wrażliwych  niż kobiety. A to wszystko dlatego, że w wielu domach usiłuje  się w nich zabić właśnie wrażliwość. Jak się przewróci dzieciak płci żeńskiej to zaraz jest przytulanie, całowanie i jojczenie jakie  dziecko biedniutkie. A mały  chłopczyk  nawet gdy ma kolano zdarte do kości to ma nie płakać, bo łzy u  chłopaka to wstyd. Teraz już wiesz, dlaczego Emil jest czułym mężem - zawsze był utulony i pocieszony i nikt mu  nie wciskał ciemnoty, że łzy to wstyd. I Leszkowi też nie wciskano bzdur, że łzy są niemęskim zachowaniem. To facet  wrażliwy i zawsze gotowy do niesienia pomocy innym.

Muszę coś wymyślić by rodzice nie łazili  sami na grzyby. Chyba  będziemy z Emilem łazili z nimi na przemian. Muszę sprawdzić jak tu działają mapy Google. Przecież nie będę brała  małej na grzybobranie. To już ponad osiem kilo żywej wagi.  

To jasne- rozumiem cię- ja też  uważam, że nie powinni sami chodzić po lesie- stwierdziła Wandzia. Ale jeśli będzie tu dobrze działała nawigacja to my z Leszkiem moglibyśmy  z nimi chodzić. I, ponieważ masz takie  zaufanie do Leszka,  a on taki zakochany w Milence to   my moglibyśmy z nią zostać a wy  szlibyście z rodzicami. Milenka bardzo lubi Leszka. Gdy patrzyłam jak on się czuli z Milenką, to pomyślałam, że to jest, tak jak powiedziałaś- bardzo dobry człowiek. Nawet nie umiem ci powiedzieć jak bardzo jestem szczęśliwa, że jestem tu z wami. I - tylko się nie śmiej - jesteś dla  mnie bardziej siostrą niż moja  przyrodnia  siostra. To kolejne potwierdzenie, że więzy krwi to bajka.

No popatrz - ja już to dawno odkryłam. I pewnie dlatego nie mam wyrzutów sumienia, że nawet  słowem nie pisnęłam, że jestem w  ciąży i że urodziłam dziecko. Zresztą zapewne zaraz  bym usłyszała, że na co komu jest potrzebna  dziewczynka. Popatrz - Helenka jest rodzoną siostrą mojej matki,  a ja od zawsze  byłam przekonana, że to ona jest  moją matką a nie moja  matka. No to wyobrażasz  sobie ile miłości od swojej matki otrzymałam. 

Po dwudziestej drugiej Wanda i Leszek stwierdzili, że trzeba jednak sprawdzić jak się mieszka w  drugim domku. Na  drogę dostali jeszcze jeżyny opatrzone tekstem - musicie się poświęcić i jeszcze  dziś je  zjeść albo wylądują  w kuble. My też się będziemy poświęcać. I pamiętajcie  by uchylić na  noc okno, które jest z moskitierą i zabezpieczcie je od  wewnątrz by go jakiś dowcipniś nie otworzył w nocy. Lesiu, pomóż przy  tym oknie Wandzie.  No to miłych  snów. Gdy już schodzili z drugiego stopnia Emil powiedział: mam nadzieję, że nie pomylicie   drogi do  domku, na co usłyszał od  Leszka: oj doigrasz się, doigrasz.

Rozstali  się wszyscy w dobrych  humorach. Adela jeszcze przystawiła małą do piersi, Emil zmienił jej pampersa i uznali, że dzień  się skończył.

Leszek i Wanda śmiejąc  się dotarli do swojego lokum. W której sypialni chcesz spać, bo te łazienki się różnią. Nie wiem, mnie jest zupełnie obojętne, ty wybieraj. No to mogę  mieć mniejszą łazienkę- stwierdził Leszek. Wanda nadal stała, więc Leszek spytał o co chodzi. Bo  ja, bez twojej  zgody wzięłam od koleżanki taką robioną w aptece miksturkę na twoją głowę. Skład tej  miksturki jest wypróbowany, ona bardzo wzmacnia cebulki włosów. Mnie się  co prawda podobasz taki, jaki jesteś, ale wiem, że każdy lepiej się czuje z włosami niż bez nich. I pomyślałam, że może  zgodzisz   się, że ja przez ten cały  czas pobytu tutaj będę ci co wieczór robić masaż skóry głowy. Miksturka zostanie przez noc na skórze,  a rano umyjesz głowę. Ty naprawdę jesteś gotowa co wieczór robić mi taki masaż? Przecież to dla ciebie kłopot!

Wanda pokręciła przecząco głową- żaden kłopot,wierz mi. Ale może ty nie lubisz gdy ci ktoś głowę masuje, no to wtedy nie będę tego robiła. Każdy masaż to cudowny relaks, ale czuję się tak jakbym cię wykorzystywał. Wanda uśmiechnęła  się - ale chyba będziesz  musiał usiąść na podłodze, żebym nie musiała przy tym stać. Złożymy jeden kocyk tak byś na nim mógł położyć złożoną kołdrę, a ja usiądę na krześle. Ale tak w ogóle to chyba  wpierw zasłonimy okna, dobrze? No pewnie, tak  mnie  zaskoczyłaś, że  zupełnie  zapomniałem o zasłonięciu okien w pokojach, przepraszam. Szybko zasłonił okna, rozłożył na podłodze kocyk, na  nim złożoną  w kilkakroć kołdrę,  ściągnął t- shirt, przystawił krzesło dla Wandy. A to smarowidło ma jakiś zapach?- zapytał cichutko. Ma, ale miły, jodłowy. I zapewne gdy rano umyjesz głowę to już nie będzie tego zapachu. Przeważnie smarowidła tego typu mają albo zapach  siarki albo tranu- powiedziała. To jest na olejku z jodły syberyjskiej, białokorej. Ale nie tłuści skóry. I ten olejek jest też stosowany doustnie i do inhalacji o ile pacjent nie ma astmy- przy astmie nie  wolno.

Leszek był zachwycony masażem. A co będzie jeśli tu  zasnę na siedząco? Nie ma obawy, zbudzę cię byś nie  spędził nocy na  siedząco. Słuchaj,  to jest cudowna  sprawa ten  masaż! Rozchodzą mi się od  czubka  głowy takie kręgi jak w  wodzie po wrzuceniu do niej  kamienia. Chyba się uzależnię od  tego! I co wtedy?  Wtedy będziesz uzależniony po prostu. Po pół godzinie Wanda  zakończyła masaż zjeżdżając rękami  w dół i kilka  razy przejechała  rękami po ramionach i karku Leszka. Leszek chwycił jej ręce i delikatnie ucałował. Uczyłaś się kiedyś masażu? Tak, ale tylko na  własne potrzeby. A robisz to wielce profesjonalnie! I co teraz?  Teraz to jeszcze zjemy te jeżyny, tylko trzeba  je opłukać. No to siedź, ja opłuczę i je przyniosę. Chyba lepiej pójdźmy do  pokoju dziennego, bo łatwo pobrudzić owocami pościel,  a jeżyny są praktycznie nie do sprania. Zniszczyłam tak  sobie  kiedyś  sukienkę, nawet chlorem  nie  zeszło. No to chodźmy, nie obrazisz  się gdy będę taki pół goły? No pewnie, że nie, ale może  zmarzniesz? Nie, raczej mało prawdopodobne, ten masaż mnie  rozgrzał.

Gdy jedli jeżyny Wanda powiedziała - nie sądzę, żeby ci odrosły włosy, ale na pewno wzmocnią się te które jeszcze  są i  nie będą się przetłuszczały i wzmocnią  się cebulki. I koniecznie łykaj te tabletki z krzemem, to jest wyciąg ze  skrzypu polnego. Mało urocza  roślinka, ale zawiera krzem. Można też spożywać ziemię okrzemkową, ale mam większe  zaufanie do czystości tego wyciągu ze skrzypu niż do ziemi okrzemkowej. No i łatwiej łykać tabletki niż pić paciaję z ziemi okrzemkowej. Działanie tych tabletek już wypróbowałam na sobie, faktycznie  wzmacniają się po nich włosy.

A co to jest ta  ziemia okrzemkowa? To skała osadowa powstała z osadów różnych skorupek i pancerzyków skorupiaków. Wzmacnia kości, włosy, paznokcie ma  działanie przeciwzapalne i bakteriobójcze. Jest też wykorzystywana  w przemyśle.

Zapomniałem Ci  coś powiedzieć, tyle  się ostatnio  działo - bardzo mi się podoba, że masz rozpuszczone  włosy, ręce mi  się same wyciągają do  nich, żeby się nimi pobawić. Tylko pewnie byś  się na  mnie oburzyła, gdybym nagle,  na  spacerze zaczął się nimi bawić. Nie oburzyłabym  się, raczej byłabym zaskoczona. Nikt się jeszcze  moimi włosami nie bawił. Bo zawsze   miałaś je  spięte- a szkoda. Nie spinaj ich, wyglądasz w tym uczesaniu pierwszorzędnie!  Dobrze - nie będę  spinać- szepnęła Wanda.

                                                                c.d.n.



Trudny wybór - 141

 Pierwszego sierpnia spod domu Leszka wyruszył malutki "konwój" trzech samochodów. To  co  się już nie mieściło w samochodzie Emila zostało zapakowane  do samochodu rodziców. Przed wyjazdem Piotr i Helena  "skorumpowali" pana  dozorcę,  by był tak miły i podlewał ich  ogródki  oraz  sprawdzał czy wszystko jest w porządku. Oczywiście  za ową uprzejmość  został całkiem nieźle  wynagrodzony. W razie jakichś problemów  miał zatelefonować  do Piotra. Nie  da się ukryć, że wyjazd z małym  dzieckiem  z domu na  cały miesiąc  zawsze stwarza pewne  problemy  logistyczne. Adela pocieszała  się  tylko świadomością, że jadą raptem niecałe sześćdziesiąt kilometrów od Warszawy, więc  w razie czego można wyskoczyć do  domu, bo, jak powiedział Emil - "kupa  luda nas  będzie" i trzy samochody.

Po kilku bardzo poważnych rozmowach z Adelą Wandzia nieco uspokoiła  się psychicznie i nawet odważyła  się porozmawiać otwarcie z Leszkiem o tym,  dlaczego jest "taka  dziwna". Leszek bez trudu domyślił  się kto Wandeczce oczęta otworzył i trzy dni przed wyjazdem  z Warszawy, około północy Adela otrzymała od niego krótką wiadomość: jesteś niesamowita,  dziękuję. W odpowiedzi otrzymał równie krótki tekst - " nie  niesamowita, ale doświadczona życiowo, kiedyś ci to  wyjaśnię.A."

Gdy już wyruszyli w trasę Adela zapytała męża,  czy  zauważył pewną zmianę w  wyglądzie Wandeczki. A co się  zmieniło? Nagle utyła czy wyrosła  pół metra  w górę? Ja się, kochanie  moje, nie przyglądam  kobietom spoza  swojej  rodziny. Przyglądam się głównie tobie i Milence i czasem rodzicom. A o co  biega  z tą Wandzią? No Wandzia  zaczyna  wyglądać bardziej dziewczęco. Po raz pierwszy  widzę ją bez tego smutnego kucyka, ma rozpuszczone  włosy! Od  razu  wygląda inaczej, tak  kobieco a nie jak przechodzona   małolata. A to ma coś  wspólnego  z tą  wiadomością, która mi pokazałaś  około północy?

Myślę, że tak, może po prostu Wandeczka się nieco odblokowała i zaczęła nieco więcej mówić poza "tak, nie  wiem lub ma pan rację panie  Leszku". Najsmutniejsze jest to, że wiele winy leży po stronie rodziców dziecka, którzy często nie mają pojęcia, że wszystko co oni  robią i mówią ma  wpływ ma psychikę  dziecka i ją wypacza. Bo  nie każde  dziecko jest tak odporne, jak ja  byłam , na to co się dzieje w  domu. Wandeczka ma starszą siostrę, z pierwszego małżeństwa jej  matki. Nie znała wcale pierwszego męża matki, bo Wanda jest z drugiego związku  matki. W domu słyszała (a słuchała  głównie ukradkiem) gdy matka rozmawiała  z innymi, że ten pierwszy to był "nic nie  wart tylko go o kant  dupy potłuc". Z kolei jej starsza o 6 lub 7 lat siostra mówiła, że jej tata był bardzo dobry, tylko mama go nie kochała i znalazła  sobie drugiego i na domiar złego obdarowała pierworodną córkę siostrą, czyli konkurentką do matczynego serca. Ojciec Wandeczki też długo nie wyrobił z jej matką i teraz  wprawdzie nie mają rozwodu ale nie mieszkają razem. Ojciec mieszka ze swoją ciotką pod pretekstem, że ciocia  stara i  chora i wymaga opieki, a  zdaniem Wandeczki to owszem,  ciocia  stara, ale nie  chora i swemu siostrzeńcowi obiadki gotuje. Wanda widuje  się  ze swoim ojcem i on ją pociesza, że jak matce skończy  się klimakterium to na pewno jej  złe  humory  miną i  będzie można  z nią  wytrzymać. Popatrz tylko, jak durne bywają matki - moja miała mi za złe, że jestem dziewczyną a jej matka od lat wciska jej do głowy, że wszyscy mężczyźni to zakały rodu ludzkiego. Najlepiej wszystkich powystrzelać. No to na "podniesienie Wandzi  na duchu" opowiedziałam  jej o swoich starych i o  tym, że jak na razie to  nie wiedzą, że są dziadkami. A o Leszku to jej tylko powiedziałam, że nie miał jak dotąd szczęśliwego życia, jest od lat rozwiedziony i ma pełnoletniego syna. Niech wie biedula, że nie jest jakimś wyjątkiem i że więcej osób na tym świecie ma bardzo dziwnie ustawione stosunki rodzinne. I widać  z tej wiadomości, którą mi wysłał, że coś się zmieniło w zachowaniu Wandy -  może zmieniła  zdanie i zechce jakiegoś "Niemca"?

A Wandeczka jest inżynierem,  skończyła  studia I stopnia na kierunku Architektura  Krajobrazu, a pracuje w Spółdzielni, bo jak mówi  to była transakcja  wiązana - szybko mieszkanie w zamian za zatrudnienie się u nich. Potrzebowali "na gwałt" kogoś na  zagospodarowanie przestrzeni zielonych  na osiedlu. No to się zgodziła, byle  się z domu wyprowadzić.

Przejeżdżając przez rozwleczone wzdłuż  szosy Brześce  kupili owoce i marchewkę na  sok dla Milenki.  Adelę zawsze śmieszył przejazd przez  tę miejscowość, bo koło każdego z domostw stojących bardzo blisko  szosy stała między ogrodzeniem posesji a rowem biegnącym  wzdłuż  szosy  ławeczka i niemal na każdej ktoś siedział - najczęściej jedna  lub dwie leciwe kobiety. Czasem na ławce była też skrzynka z tym, co gospodarze mieli na  sprzedaż. Adela się śmiała, że te siedzące na ławeczkach przed  domami babcie to sprawozdawcy telewizyjni - nikt ze  znajomych  względnie sąsiadów  nie mógł się tędy przesnuć niezauważony.

W Górze Kalwarii "zawadzili" o piekarnię w której zakupili kilka paczek sucharków dla  Milenki- żeby się miała  czym ubrudzić - jak  to określiła  Adela.

 Jak będą gdzieś po drodze stali z owocami to się na  moment zatrzymamy - dam  wszystkim taką  wiadomość, żeby sobie nie pomyśleli, że coś się nam przydarzyło. To są takie momenty,  w których  jestem wdzięczna tym co wymyślili telefonię komórkową - stwierdziła Adela. Trochę mniej  mnie bawi, że teraz łatwiej kogoś namierzyć, no ale skoro nie jestem zatrudniona  w  wywiadzie to mi to mało wadzi.

Z owoców to były  tylko papierówki i jeżyny oraz pomidory. Adela od  razu kupiła 3 kilogramy  papierówek i mniej więcej 1,5 litra  jeżyn. Podpytała jak się przedstawia sprawa  z grzybami i zdaniem miejscowych to grzyby  są, oczywiście trzeba ruszyć bladym świtem, najlepiej po czwartej  rano - Emil widząc  minę swej żony żałował bardzo, że ma ręce zajęte, bo była to mina godna  sfotografowania. Sprzedająca  zapytała  się,  gdzie oni  mają zamiar zbierać grzyby, a usłyszawszy, że w Wildze skrzywiła  się i powiedziała  cicho - wyskoczcie  lepiej do Skurczy i zaraz za tablicą idźcie w lewo w las. Tam się jeszcze nie pobudowali, więc  większe  szanse.

Reszta towarzystwa nie pojechała  dalej bez  nich, stanęli na poboczu i czekali na  ich dołączenie. W Wildze Emil i Leszek zebrali  dowody osobiste od reszty  towarzystwa i poszli załatwiać formalności. Kierownik dowiedziawszy  się, że są z małym dzieckiem wybrał  inne domki niż  były przedtem  wybrane - te stały  nieco dalej od głównej alejki,  "bo przecież takie  roczne dziecko śpi w  dzień, więc lepiej by nikt koło domku  nie łaził, żeby dziecko   mogło spać na  powietrzu- w końcu po to  się jedzie  z dzieckiem poza miasto, by było dużo  na  dworze". To może państwo wypożyczą  również parasol - on ma  solidne  mocowanie, jest stabilny, no dziecina nie może przecież  spać  na słońcu.  Oczywiście Emil przytaknął, mówiąc, że to świetny pomysł,  więc za kwadrans  miał przyjść do nich "człowiek" z parasolem i podstawą do niego. Leszek z kolei dopilnował,  by rachunek za jego  domek był na Wandę i  wszystko dokładnie z kierownikiem wyjaśniał.  Trochę było "spacerów" na odcinku parking- ich domki, ale "człowiek od parasola"  dostał nakaz pomocy gościom w przenoszeniu bagaży, a od Emila gratyfikację z tej okazji.  Przez  dziesięć minut trwała  dyskusja, który domek będzie  lepszy dla Milenki. Adela stała, milczała, potem powiedziała - Milence wisi i powiewa, który domek będzie  waszym  zdaniem  dla niej lepszy- to dziecko  jest jak  pies- tam mój  dom, gdzie są moi państwo, a mnie się chce  siku, więc  szybko mówcie, który  domek biorą Wanda i Leszek.  Wanda wskazała ten  ciut  bliższy głównej  alei, że ona to by ten wybrała, Adela jęknęła -"dzięki  ci  kobieto" i pognała  do łazienki. Domki, które  wskazał im  pan kierownik były najnowszej  generacji, miały coś pośredniego pomiędzy gankiem a werandą, stał tu stolik i cztery składane krzesła z oznaczeniem numeru domku.  W sypialniach i pokoju dziennym z  aneksem kuchennym były elektryczne  piece  akumulacyjne, w łazience była  kabina prysznicowa "dziewięćdziesiątka", więc  dla małych i  chudych, wanna z siedziszczem oraz  toaleta odgrodzona ścianką z luksferów i umywalka z lustrem, które  było jednocześnie  drzwiczkami  szafki.Ciepła  woda była  z term przepływowych.

W pierwszej kolejności należało nakarmić Milenkę, więc Adela zaanektowała do tego celu pokój  dzienny. W międzyczasie Emil zmontował dla  małej łóżeczko w sypialni, wypakował to co mogło być szybko potrzebne i poukładał  w pojemnej szafie  w sypialni. Zamontował również w jednym  z okien sypialni moskitierę. Po drugiej stronie domku lokowali się rodzice. Ich łazienka była wyposażona tylko w kabinę prysznicową , WC i umywalkę. 

Milenka szybko zjadła  swą porcję obiadową, a w dziesięć minut po zmianie pampersa już spała  w swoim łóżeczku. Adela tymczasem rozmawiała  z rodzicami, mówiąc, że mogą  się zamienić sypialniami, jeśli na przykład  wolą  mieć w łazience jeszcze oprócz prysznica  coś podobnego  do wanny. Ale rodzice  zapewnili ich, że jeżeli  zamarzy im  się siedzenie  w  wannie to po prostu pójdą do ich  łazienki. Wszyscy zgodnie  stwierdzili, że pokój dzienny jest w porządku, będzie  się tu rozkładało kojec  dla małej, zwłaszcza, że wzięli  całość razem  z podłogą i plandeką, więc będzie można też jego  część rozłożyć na tarasie.

Adela stwierdziła, że teraz mogą się spokojnie napić  kawy (z domu wzięli express i mikrofalówkę) i wysłała sms do Leszka, że  "mała śpi, więc może wpadniecie na kawę?" Odpowiedź była natychmiastowa- "wpadamy". I za 5 minut byli z ........groszkiem ptysiowym i pojemnikiem z kremem czekoladowym oraz pudełkiem wykałaczek. To będzie nieomal founde- śmiała  się  Adela- każdy będzie  nadziewał wpierw  groszek na  wykałaczkę  a potem, jeśli będzie  chciał to sobie swój  groszek zanurzy w kremie.  Wymyśliłam  coś innego- powiedziała Wanda- mam pergaminowe  foremki do babeczek, każdy sobie  nałoży kremu do foremki i będzie sobie  w swojej foremce maczał groszek. Tym  sposobem nie będzie "korka" przy pojemniku z kremem. Noooo, całkiem  sprytnie  to wymyśliłaś- pochwaliła ją Adela.

Słuchajcie - wzięliśmy z domu kilka metrów moskitiery i taśmy klejącej elastycznej i pinezki więc możecie  sobie w  swoich sypialniach okleić jedno okno, żeby różne wrednoty  nie  wlatywały ani w  dzień  ani  w nocy. A tak ogólnie  to jak oceniacie te domki? Wyrobimy tu  miesiąc?

No jasne, będziemy dużo chodzić, pewnie też gdzieś  wyskoczymy.  Niestety, tu nie ma dokąd  wyskoczyć - można  do Puław, można do Garwolina po biały ser - tu naprawdę to  się można urwać bo nie ma co zwiedzać.  Ale lasy ładne i dobre świeże powietrze. Na dziś i  jutro mamy dla wszystkich obiado-kolację, dla Pimpusi  mamy zapas  słoiczków no i mleko modyfikowane i zawekowane moje rosołki. Tu nawet jest jeden kiosk spożywczy. No i zawsze można wyskoczyć do Wilga-City i coś tam  kupić. Ale to dopiero jutro,  dziś mi się już nie chce. Fajne są te ganki, nawet  w czasie  deszczu  można będzie  tu  siedzieć a Pimpusia będzie urzędować w spacerówce.

                                                                 c.d.n.