Konrad absolutnie nie chciał przyjąć pieniędzy za wspólne zdjęcia Adeli i Emila, ale Adela zagroziła, że w takim razie nigdy więcej tu nie wpadnie, choć mieszka niemal tuż obok. Obejrzeli jeszcze serię zdjęć dwojaczków, które teraz miały dwa lata a ich starszy brat 3 lata. To tyś się ożenił zaraz po szkole- wydedukowała Adela. A twoją żonę znam czy nie? Chyba znasz, to Baśka M. z równoległej klasy, była tam "przewodniczącą klasy", wiesz o kim mówię? Wiem, wiem, pamiętam ją -stwierdziła Adela starając się zdusić w sobie pytanie co też Konrad dostrzegł w owej Baśce, bo zdaniem wielu osób była wielce niemiłą osobą- zarozumiałą nie wiadomo z jakiego powodu.
To ty biedaku studiowałeś niańcząc dzieci- stwierdziła. No nie, ja tylko studiowałem a dzieci niańczyła Basia i jej mama. A teraz od rana do wieczora jestem w pracy, więc nadal Baśka i teściowa się nimi zajmują. Teściowa jest na wcześniejszej emeryturze, bo to nauczycielka z zawodu, więc stwierdziła, że żłobek i przedszkole nie jest miejscem odpowiednim dla jej wnuków. A my z teściem mamy dzięki temu święty spokój, bo obaj pracujemy, nie ingerując wzajemnie w to co myślimy i robimy. No a teraz na co dzień elektronika wyparła chemię w zakładzie fotograficznym. Nie mniej jeszcze robię nieco zdjęć starymi technikami.
Adela wstała mówiąc - bardzo się cieszę, że mamy cię tu za sąsiada. Ale teraz to już musimy iść, wpadliśmy tu w drodze z pracy do domu. Wpadajcie tu państwo czasem, nawet gdy nie będziecie potrzebować zdjęć - miło zobaczyć kogoś, z kim się przez cztery lata umierało ze strachu przed niektórymi klasówkami - powiedział Konrad, odstawiając ich licealne pożegnanie, czyli "niedźwiedzia" z Adelą i Emilem.
Idąc do samochodu Adela powiedziała- coś jest w tym porzekadle, że góra z góra się nie spotka, a człowiek z człowiekiem zawsze. Głos po mutacji nic mu się nie zmienił, ale mijając go na ulicy to bym go nie poznała. To był jeden z milszych kolegów, nigdy nie przeklinał i dobrze się uczył. I zawsze wyglądał jakby przed momentem wytarł głowę ręcznikiem i nie skorzystał potem z grzebienia. Mam wrażenie, że mu każdy włos na głowie rośnie pod innym kątem. On zawsze mówił na mnie Adelajda, bo mi powiedział, że Adela to brzmi jak "szpadela", a Adelajda to bardziej romantycznie brzmi. No i w końcu musiałam reagować na Adelę, Adelajdę i Adę. A najzabawniejsze, że to są tak naprawdę trzy zupełnie różne imiona.
I będziesz do niego wpadała?- zapytał Emil. Sama na pewno nie. Poza tym nie sądzę, żeby mi więcej zdjęć było potrzebnych. A wspólnych tematów do rozmów szybko by nam zabrakło. Mnie naprawdę nie interesuje ani jego Basia ani jego dzieci. Mnie na razie jeszcze żadne dzieci nie interesują, nie ma we mnie ani cienia instynktu macierzyńskiego. Jestem samolubna, chcę mieć ciebie tylko i wyłącznie dla siebie a nie dzielić się tobą z dzieckiem. Dziecko powinno być czymś wymarzonym, bardzo chcianym.
A to się świetnie składa - stwierdził z pełną powagą Emil- odczuwam to samo co ty, na razie jeszcze nie pragnę dziecka, też jestem samolubny, nie chcę się tobą z kimś dzielić, nawet z naszym dzieckiem. Jeszcze poczekajmy aż zatęsknimy za dzieckiem. I nim się zdecydujemy to musisz być dobrze i dość wszechstronnie przebadana, żeby nie było tak jak z naszymi matkami.
Wpisałaś się na jutro do książki wyjść? Tak, wpisałam. No to świetnie, to weź teraz z mojego portfela dowód rejestracyjny samochodu. Nie wiem dlaczego nie wydają tego w dwóch egzemplarzach, skoro samochód jest zapisany na dwóch właścicieli. Zawsze mnie zadziwia jakiś niedowład umysłowy ludzi rządzących.
Rano Adela chciała podwieźć Emila do autokaru, ale ten stwierdził, że to nonsens, bo wsiądzie w pospieszny autobus i pojedzie nim do śródmiejskiego przystanku autokaru albo wręcz pojedzie podmiejskim pociągiem, bo dla niego spacer od stacji do biura to przysłowiowe "małe piwko", a deszczu na następny dzień nie przewidują.
Adela złożyła swe dokumenty w tempie zaiste ekspresowym, była trzecia w kolejce. Do pracy dojechała tuż po godzinie 11,00. Panowie strażnicy zrobili "wielkie oczy", Adela zajechała na parking i poszła do "biurowca". Pokój był zamknięty, więc poszła do sekretariatu, bo Emil z reguły tam zostawiał klucz gdy opuszczał pokój a nie było w nim Adeli. Klucz był, a sekretarka poinformowała ją, że Emil jest w gabinecie naczelnego. To fajnie - stwierdziła Adela, wzięła klucz i pomaszerowała do ich pokoju. Zrobiła sobie kawę, wyciągnęła przygotowane poprzedniego dnia czasopisma , które miała przejrzeć i zagłębiła się w lekturze robiąc w trakcie czytania notatki. W godzinę później wrócił do pokoju Emil.
Ucałował Maleństwo, zapytał czy długo czekała na złożenie dokumentów, zrobił sobie kawę a gdy usiadł powiedział- zaczyna być ciekawie, "cudny" chce pozbyć się technicznego. To mnie akurat nie dziwi, stwierdziła Adela, Kamil twierdził, że większego bufona i głąba to on jeszcze nie widział. Ale nie zdążył się go pozbyć, bo za krótko tu pracował.
Naczelny jest mną baaardzo rozczarowany bo zaproponował mi wstąpienie do jedynej słusznej partii, a ja powiedziałem, że nie jestem zwolennikiem żadnej partii, tak jak nie jestem zwolennikiem któregokolwiek kościoła czy też religii. A zaproponował mi to dlatego, że chce moją kandydaturę zgłosić na stanowisko technicznego. Bardzo był zdziwiony, że zupełnie nie jestem zainteresowany takim awansem. Oczywiście przynależność do partii byłaby wtedy bardzo pożądana. Bo zawsze tak było zawsze i wszędzie, że na stanowiskach muszą być ludzie zaufani. Tak jest zresztą na całym świecie, tylko się o tym głośno nie mówi. Tłumaczyłem mu, że ja nigdy do żadnej organizacji nie należałem, ani do harcerstwa ani nawet do motoklubu- czuję po prostu organiczny wstręt do wszelkich takich struktur zrzeszających ludzi wzajemnej adoracji. Być może, że coś przez to tracę, ale generalnie nie jest mi z tym źle. Poza tym powiedziałem, że wtedy nie moglibyśmy pracować ty i ja w jednej firmie, a tego właśnie chcemy. Stwierdził, że to się nam znudzi, bo bycie ciągle razem zawsze w pewnej chwili się znudzi każdej parze.
Powiedziałem mu jeszcze, że ja na pewno pomogę mu w pozbyciu się naszego kiepskiego technicznego, ale niech moją kandydaturę sobie odpuści, bo mnie się taki awans nie marzy- nie lubię rządzić ludźmi, nie mam do tego predyspozycji. A poza tym nie miałby rzecznika patentowego bo ty jesteś dopiero co po aplikacji i jeszcze kilka miesięcy, może nawet rok minie nim będziesz mogła pracować samodzielnie, zwłaszcza, że nie masz wyszkolenia zawodowego w elektrotechnice, a tu jest ono niezbędne. Bo jesteś co prawda świetna w kwestiach praw własnościowych, ale jeszcze istnieją tu kwestie techniczne. A ja nie za bardzo mogę sobie wyobrazić pracy jako dyrektor techniczny jednocześnie wspomagający ciebie w sprawach patentowych. I na koniec wyjaśniłem mu twój udział w projekcie tej paskudnej lampki. Na razie po prostu posiedzimy tu i zaczekamy spokojnie na rozwój sytuacji. Nikomu tu nie przeszkadza, że pracujemy razem, podwyżkę wynagrodzenia dostaniesz dlatego, bo zrobiłaś stopień rzecznika i to ci się po prostu z przepisów należy, a nie dlatego, że jesteś moją żoną. I każdy o tym wie.
Jest jeszcze jedna opcja - już mi kilka razy to proponowano - praca w naszym Urzędzie Patentowym. Kokosów tam nie ma, ale nam akurat na kokosach nie zależy, poza tym mamy dobry dojazd, mają parking, otoczenie też przyzwoite, Park Mokotowski po drugiej stronie ulicy i Biblioteka Narodowa , Stodoła i SGH po tej samej stronie ulicy co Urząd- żyć nie umierać. Jeśli nawet nie będziemy w jednym pokoju to przynajmniej w jednym budynku. W każdym razie wydaje mi się to pewniejsze od pracy z Arkadiuszem. Kilka lat wcześniej to nie chciałem tam iść, potem zaliczyłem kilka nieciekawych miejsc i w końcu wyjechałem.
No to rozejrzyj się w Urzędzie - stwierdziła Adela. Zaoszczędzimy na paliwie. Bo masz rację - mogę zawsze bez problemu dać sobie radę od strony prawnej, ale mogę nie wychwycić niektórych niuansów technicznych robiąc rozeznanie patentowe. I chyba byśmy się wynieśli dopiero po urlopie, bo nie wiadomo czy przyjęto by nas z niewykorzystanymi urlopami. Tylko nie mów "cudnemu" dokąd mamy zamiar się przenieść, nie musi wszak wiedzieć.
To jasne, że nic mu nie powiem, niech ma złudzenie, że przechodzimy do kancelarii prawnej. Wiesz Maleństwo, nie bardzo mi się ten "cudny" podoba. Nie wiem czemu, ale facet nie budzi mego pełnego zaufania. Kamil jako dyrektor o wiele bardziej mi odpowiadał. Nie miałem nigdy nawet cienia wątpliwości że jest szczery. Pomijam już fakt, że dzięki niemu poznałem ciebie.
Adela roześmiała się - pomiń, pomiń . A wiesz, on wtedy bardziej zadbał o mnie niż o ciebie. Wręcz mi powiedział, że jeśli mi się nie spodobasz po naszej pierwszej służbowej rozmowie to trafię do planowania. No ale mi się spodobałeś jako mój przyszły szef. Dobrze zareklamowałeś to co będę mogła robić. Ciekawe czy gdyby wtedy przewidział, że się w sobie zakochamy to też by mnie u ciebie umieścił. Pewnie tak, bo on nie miał natury psa ogrodnika. I dobrze wiedział, że moje "nie" znaczy tylko i wyłącznie "nie" a nie może jednak?"
Wiesz Maleństwo, jestem pewny, Kamil cię naprawdę kochał nawet gdy już nie byliście razem, bo mało który facet potrafi się odnaleźć po zerwaniu jako prawdziwy przyjaciel. Mógłby zaśpiewać ci stare tango "y todavia te quiero", czyli "i nadal cię kocham". Nie mógłby, nie miał za pięć groszy talentu do śpiewania, musiałby kogoś do tego zatrudnić - stwierdziła Adela. Zaczynasz mnie uczyć hiszpańskiego? Zwrot "te quiero" znam i wiem, że "corazon" znaczy serce.
Emil roześmiał się - no to podstawowe słownictwo już znasz, mi carinito! Odpowiada ci kochanie taka nauka języka obcego? Tak i chciałabym zawsze, do końca swych dni słyszeć od ciebie "te quiero!"
A wiesz Maleństwo - jeszcze żadnej kobiecie, poza tobą, nie powiedziałem "te quiero", ani w Polsce ani w Meksyku. Bo to bardzo ważne słowa, które mówi się tylko wtedy, gdy jest to prawda. Jesteś moją pierwszą, prawdziwą miłością, moją dziewczyną ze snów. Może to brzmi dziwnie w ustach niemal trzydziestosześciolatka, który nie trwał w celibacie, ale do pewnych rzeczy wcale nie jest potrzebne prawdziwe uczucie, wystarczy zwykłe pożądanie. Siedziałaś na wprost mnie a ja teoretycznie zaczytany w tym co mam przed sobą rozłożone zastanawiałem się czy ci jest wygodnie, czy w pokoju nie jest zbyt zimno lub może za ciepło dla ciebie i rozmyślałem nad tym jak cię chronić przed wszystkimi i nawet przede mną. Nie byłem nigdy nieśmiałym facetem a nagle nie potrafiłem się ciebie zapytać wprost czy masz kogoś, czy jesteś w jakimś związku. Zrobiłem to w końcu, nieco pokrętnie, a potem bałem się tego co mogę usłyszeć. A potem byłem niemal nieprzytomny ze szczęścia. Po prostu kocham cię, jesteś dla mnie najważniejsza, jesteś tym co mnie prowadzi w życiu, wręcz motywuje do wielu rzeczy.
c.d.n.