środa, 1 czerwca 2022

Trudny wybór - 33

 Konrad absolutnie  nie chciał  przyjąć  pieniędzy  za  wspólne  zdjęcia Adeli i Emila, ale Adela  zagroziła, że w takim  razie nigdy więcej tu nie  wpadnie, choć  mieszka  niemal  tuż obok. Obejrzeli jeszcze serię  zdjęć dwojaczków, które teraz miały dwa lata a ich starszy brat 3 lata.  To tyś się ożenił zaraz po szkole- wydedukowała Adela. A twoją żonę  znam czy  nie? Chyba  znasz, to Baśka M. z równoległej klasy, była tam "przewodniczącą klasy", wiesz o kim mówię?  Wiem, wiem, pamiętam  ją -stwierdziła  Adela starając  się  zdusić  w sobie  pytanie co też Konrad dostrzegł w  owej Baśce, bo zdaniem  wielu osób była wielce  niemiłą  osobą- zarozumiałą nie wiadomo  z jakiego powodu. 

To ty biedaku  studiowałeś niańcząc dzieci- stwierdziła.  No nie, ja tylko studiowałem a dzieci  niańczyła  Basia i jej mama. A teraz od  rana do wieczora  jestem  w pracy, więc nadal Baśka i teściowa  się nimi  zajmują. Teściowa jest na wcześniejszej emeryturze, bo to nauczycielka z  zawodu, więc  stwierdziła, że  żłobek i przedszkole nie jest  miejscem odpowiednim  dla jej  wnuków.  A my  z teściem mamy  dzięki temu  święty  spokój, bo obaj pracujemy,  nie ingerując wzajemnie w to  co myślimy i robimy. No a teraz  na  co  dzień elektronika wyparła chemię w  zakładzie fotograficznym. Nie  mniej jeszcze  robię nieco zdjęć starymi technikami.

Adela wstała mówiąc - bardzo  się  cieszę, że mamy cię tu  za sąsiada. Ale teraz to już musimy iść,  wpadliśmy tu w drodze z pracy do  domu. Wpadajcie tu państwo  czasem, nawet gdy  nie  będziecie potrzebować  zdjęć - miło zobaczyć kogoś,  z kim się przez  cztery  lata umierało ze strachu  przed niektórymi klasówkami - powiedział Konrad, odstawiając ich licealne   pożegnanie, czyli "niedźwiedzia" z Adelą i Emilem.

Idąc do  samochodu Adela powiedziała-  coś jest  w tym porzekadle, że góra  z góra  się nie  spotka,  a człowiek  z człowiekiem  zawsze. Głos po mutacji nic  mu się nie zmienił, ale mijając go na ulicy to bym go  nie poznała. To był jeden z milszych kolegów, nigdy  nie przeklinał i dobrze  się uczył. I zawsze  wyglądał jakby przed  momentem wytarł głowę ręcznikiem i nie skorzystał potem  z grzebienia. Mam wrażenie, że mu każdy  włos na  głowie  rośnie pod innym kątem.  On  zawsze mówił na mnie  Adelajda, bo mi powiedział, że  Adela to brzmi jak  "szpadela", a Adelajda to bardziej romantycznie  brzmi. No i w końcu  musiałam reagować na Adelę, Adelajdę i Adę. A najzabawniejsze, że to są tak naprawdę trzy  zupełnie  różne imiona. 

I będziesz do niego wpadała?- zapytał Emil. Sama na pewno nie. Poza tym  nie sądzę, żeby mi więcej  zdjęć  było potrzebnych. A wspólnych tematów do rozmów  szybko by nam  zabrakło. Mnie naprawdę nie interesuje  ani jego Basia  ani jego  dzieci.  Mnie na  razie jeszcze  żadne dzieci nie interesują, nie ma we mnie  ani cienia instynktu  macierzyńskiego.  Jestem  samolubna, chcę  mieć  ciebie tylko i  wyłącznie  dla siebie a nie  dzielić  się tobą  z dzieckiem.  Dziecko powinno być czymś wymarzonym, bardzo  chcianym. 

A to się świetnie  składa - stwierdził z pełną powagą Emil- odczuwam to samo co ty, na razie jeszcze nie pragnę dziecka, też  jestem samolubny, nie  chcę się tobą  z kimś  dzielić, nawet z naszym  dzieckiem. Jeszcze poczekajmy aż  zatęsknimy za dzieckiem. I nim  się  zdecydujemy to musisz  być dobrze i dość wszechstronnie przebadana, żeby  nie było tak jak  z naszymi  matkami.

Wpisałaś się na jutro do książki wyjść? Tak, wpisałam. No to świetnie, to weź teraz z mojego portfela dowód  rejestracyjny  samochodu. Nie  wiem dlaczego nie wydają tego w  dwóch  egzemplarzach,  skoro samochód jest  zapisany  na dwóch właścicieli. Zawsze  mnie  zadziwia  jakiś niedowład umysłowy ludzi rządzących.

Rano Adela  chciała podwieźć Emila do autokaru, ale ten stwierdził, że to nonsens, bo  wsiądzie  w pospieszny  autobus i pojedzie  nim do śródmiejskiego przystanku autokaru albo wręcz pojedzie podmiejskim pociągiem, bo dla niego spacer od  stacji do biura to przysłowiowe  "małe piwko", a deszczu na  następny  dzień  nie przewidują.

Adela złożyła swe dokumenty w tempie zaiste ekspresowym, była trzecia  w kolejce. Do pracy dojechała tuż po  godzinie 11,00. Panowie  strażnicy zrobili  "wielkie oczy", Adela  zajechała na parking i poszła  do "biurowca". Pokój  był zamknięty, więc poszła  do sekretariatu, bo Emil z reguły tam zostawiał klucz gdy opuszczał pokój a nie było w  nim  Adeli. Klucz  był,  a  sekretarka poinformowała ją, że Emil jest  w gabinecie  naczelnego. To fajnie - stwierdziła Adela,  wzięła  klucz i pomaszerowała do ich  pokoju. Zrobiła  sobie  kawę, wyciągnęła przygotowane  poprzedniego dnia  czasopisma , które miała przejrzeć i  zagłębiła  się w lekturze robiąc w trakcie  czytania  notatki. W godzinę później wrócił  do pokoju Emil.

Ucałował Maleństwo, zapytał czy długo czekała na  złożenie dokumentów, zrobił sobie kawę a gdy usiadł powiedział- zaczyna  być  ciekawie, "cudny" chce  pozbyć  się technicznego. To  mnie  akurat  nie  dziwi, stwierdziła  Adela, Kamil twierdził, że większego bufona i głąba to on jeszcze nie widział. Ale nie zdążył się go pozbyć, bo  za krótko tu pracował.

Naczelny jest  mną  baaardzo rozczarowany bo  zaproponował mi wstąpienie  do jedynej słusznej partii, a ja powiedziałem, że nie jestem  zwolennikiem żadnej partii,  tak jak nie jestem zwolennikiem któregokolwiek kościoła  czy też  religii. A zaproponował mi to dlatego, że chce  moją kandydaturę zgłosić na  stanowisko technicznego. Bardzo był  zdziwiony, że zupełnie  nie jestem zainteresowany takim   awansem. Oczywiście przynależność do partii byłaby wtedy bardzo pożądana. Bo zawsze tak było zawsze i wszędzie, że na stanowiskach  muszą być ludzie zaufani. Tak jest  zresztą na całym świecie, tylko się o  tym głośno  nie mówi.  Tłumaczyłem  mu, że ja nigdy do żadnej organizacji nie  należałem, ani do harcerstwa ani nawet  do motoklubu- czuję po  prostu organiczny  wstręt  do  wszelkich takich  struktur zrzeszających  ludzi wzajemnej  adoracji. Być może, że coś przez  to tracę, ale generalnie  nie jest  mi z  tym  źle. Poza tym powiedziałem, że wtedy nie  moglibyśmy pracować ty i ja w jednej firmie, a tego właśnie  chcemy. Stwierdził, że to się nam  znudzi, bo bycie  ciągle razem zawsze  w pewnej  chwili  się  znudzi każdej parze. 

Powiedziałem mu jeszcze, że ja  na pewno pomogę mu w pozbyciu  się naszego kiepskiego technicznego, ale niech moją kandydaturę sobie odpuści, bo  mnie się taki  awans nie marzy- nie lubię rządzić  ludźmi, nie mam do tego predyspozycji. A poza tym nie miałby rzecznika  patentowego bo ty jesteś dopiero co po aplikacji i jeszcze kilka  miesięcy, może nawet rok  minie  nim będziesz mogła pracować  samodzielnie, zwłaszcza, że nie masz wyszkolenia  zawodowego w  elektrotechnice, a tu jest ono niezbędne.  Bo jesteś co prawda  świetna  w kwestiach  praw własnościowych, ale jeszcze istnieją tu kwestie techniczne. A ja nie za bardzo  mogę sobie wyobrazić  pracy jako dyrektor  techniczny jednocześnie wspomagający ciebie w sprawach  patentowych. I na koniec  wyjaśniłem mu twój udział w projekcie tej paskudnej lampki. Na razie po prostu posiedzimy tu i  zaczekamy  spokojnie na rozwój sytuacji. Nikomu tu  nie przeszkadza, że pracujemy razem, podwyżkę wynagrodzenia  dostaniesz dlatego, bo zrobiłaś stopień  rzecznika i to ci się po prostu  z przepisów należy,  a nie dlatego, że jesteś  moją żoną. I każdy o tym  wie.  

Jest jeszcze  jedna opcja - już mi kilka  razy to proponowano - praca  w naszym Urzędzie Patentowym. Kokosów tam nie ma, ale nam   akurat  na kokosach nie  zależy, poza tym mamy dobry  dojazd, mają parking, otoczenie też przyzwoite, Park Mokotowski po drugiej  stronie ulicy i Biblioteka Narodowa , Stodoła i SGH po tej  samej  stronie ulicy co  Urząd- żyć  nie umierać. Jeśli nawet  nie będziemy w jednym  pokoju to przynajmniej  w jednym budynku. W każdym  razie  wydaje  mi się to pewniejsze od pracy z Arkadiuszem. Kilka lat wcześniej  to nie chciałem tam iść, potem  zaliczyłem kilka  nieciekawych  miejsc i  w końcu wyjechałem.

No to rozejrzyj się w Urzędzie - stwierdziła  Adela. Zaoszczędzimy  na paliwie. Bo masz rację - mogę  zawsze bez problemu dać  sobie  radę od strony prawnej, ale mogę  nie wychwycić niektórych niuansów technicznych robiąc rozeznanie  patentowe.  I chyba byśmy się  wynieśli  dopiero po urlopie,  bo nie wiadomo  czy  przyjęto  by nas  z niewykorzystanymi urlopami. Tylko nie mów  "cudnemu" dokąd  mamy  zamiar  się przenieść,  nie  musi  wszak  wiedzieć.  

To jasne, że nic  mu  nie powiem, niech ma złudzenie, że przechodzimy  do kancelarii prawnej. Wiesz  Maleństwo, nie bardzo mi się ten "cudny" podoba. Nie  wiem  czemu,  ale  facet  nie  budzi mego pełnego  zaufania. Kamil jako dyrektor o  wiele  bardziej mi odpowiadał.  Nie miałem nigdy nawet cienia  wątpliwości że jest  szczery.  Pomijam  już fakt, że dzięki niemu  poznałem   ciebie. 

Adela  roześmiała  się - pomiń, pomiń . A wiesz, on  wtedy  bardziej  zadbał o  mnie  niż o ciebie. Wręcz mi powiedział, że jeśli mi się nie  spodobasz po naszej pierwszej  służbowej  rozmowie to trafię do planowania.  No ale mi się spodobałeś jako  mój przyszły  szef.  Dobrze  zareklamowałeś to  co  będę mogła  robić.  Ciekawe czy gdyby  wtedy  przewidział, że się w  sobie   zakochamy to też by  mnie u ciebie umieścił. Pewnie tak,  bo on   nie miał natury psa  ogrodnika.  I dobrze  wiedział, że moje "nie" znaczy tylko i wyłącznie "nie"   a nie  może jednak?"

Wiesz Maleństwo, jestem  pewny, Kamil cię naprawdę  kochał nawet gdy  już nie byliście  razem, bo mało który facet potrafi  się odnaleźć  po zerwaniu  jako prawdziwy  przyjaciel.  Mógłby zaśpiewać  ci stare tango "y  todavia te quiero", czyli   "i nadal cię kocham". Nie  mógłby, nie  miał  za pięć  groszy talentu  do  śpiewania, musiałby kogoś  do tego  zatrudnić - stwierdziła  Adela. Zaczynasz mnie uczyć hiszpańskiego?  Zwrot  "te quiero" znam i wiem, że  "corazon" znaczy   serce. 

Emil roześmiał  się - no to podstawowe słownictwo już  znasz, mi carinito! Odpowiada ci kochanie taka  nauka  języka obcego? Tak i chciałabym  zawsze, do końca  swych dni  słyszeć od  ciebie "te  quiero!"

A wiesz Maleństwo - jeszcze żadnej  kobiecie, poza  tobą, nie powiedziałem "te quiero", ani w Polsce ani w Meksyku. Bo to bardzo  ważne  słowa, które mówi się tylko wtedy, gdy jest to prawda. Jesteś moją pierwszą, prawdziwą  miłością, moją dziewczyną  ze snów. Może to brzmi  dziwnie w ustach niemal trzydziestosześciolatka, który  nie trwał w celibacie, ale do pewnych rzeczy wcale nie  jest potrzebne prawdziwe uczucie, wystarczy zwykłe pożądanie. Siedziałaś na wprost mnie a ja teoretycznie   zaczytany w tym co mam przed  sobą rozłożone zastanawiałem  się czy ci jest  wygodnie, czy w pokoju nie jest zbyt  zimno lub  może  za ciepło dla ciebie i rozmyślałem  nad  tym jak cię chronić przed wszystkimi i nawet przede  mną. Nie byłem  nigdy  nieśmiałym facetem a nagle nie potrafiłem  się  ciebie   zapytać  wprost czy masz kogoś,  czy jesteś  w jakimś  związku. Zrobiłem to  w końcu, nieco  pokrętnie,  a potem  bałem się tego co  mogę  usłyszeć. A potem byłem niemal  nieprzytomny ze szczęścia. Po prostu kocham  cię, jesteś dla  mnie najważniejsza, jesteś tym co mnie  prowadzi w życiu, wręcz  motywuje do wielu rzeczy.

                                                                    c.d.n.