piątek, 8 lipca 2022

Trudny wybór- 57

 Nie lubię pierwszego dnia w pracy gdy wracam z urlopu - margała  Adela, gdy  jechali rano  do pracy. Tu co prawda jest luksus, bo nie  wpadam od pierwszych  minut w  cały kłąb niepozałatwianych  spraw. 

Myślę, że byłoby  dobrze, gdyby  już  dziś wybebeszyć szafę i przejrzeć jej  zawartość i pooznaczać poszczególne  segregatory. I warto byłoby zatelefonować  do Arkadiusza jak mu idą poszukiwania i czy już ma jakiś plan  działania. On  się uparł na to Śródmieście, ale za te  same pieniądze mógłby wynająć znacznie większy lokal na przykład na  Górnym Mokotowie i  zapewne na  Ursynowie. Poza tym ponieważ spraw patentowych  nie mogą prowadzić osoby prowadzące  sprawy cywilne to mogłyby  być tak naprawdę  dwa zupełnie oddzielne  lokale. Wydaje  mi się, że  Arkadiusz tego  nie  załapał. Według  tych nowych przepisów to każdy  rzecznik  patentowy może  mieć własną "kancelarię", tyle  tylko, że w kilka osób jest to znacznie łatwiej prowadzić. I coś mi się  wydaje, że decyzji dotyczącej współpracy z Arkadiuszem chyba  nie możemy podjąć już teraz. 

Masz rację Maleństwo - musimy się  spotkać z Arkiem i wszystko dokładnie omówić, punkt po punkcie. I coś podejrzewam, że  w  samą porę przechodzimy do Urzędu, bo w krótkim czasie będzie  cała masa chętnych do pracy w nim. Przez moment pomyślałem o  zrobieniu aplikacji na rzecznika EU, ale tak prawdę mówiąc to nie jestem aż tak napalony na wyjazd z  Polski. Pobyt w Meksyku wiele mnie nauczył i jak widzisz  nawet wyjazd do Madrytu mnie  nie skusił. Ale naprawdę rozumiem  tych,  którzy wyjeżdżają stąd bo nie mają mieszkania a w innym kraju europejskim pracując często w lepszych  niż tu  warunkach i wykonując  często naprawdę  prostą  pracę  zarabiają 49200 € rocznie i jeszcze mają pomoc ze strony państwa  w którym legalnie pracują. Mam kolegę, który w pewnej chwili wyjechał do Niemiec, zaraz po  Zjednoczeniu. Bardzo zdolny  facet, automatyk, tu zarabiał grosze, mieszkał kątem u rodziców i w końcu miał tego  dość - kupił za grosze używaną przyczepę kempingową, po swojemu ją ocieplił i ruszył do Berlina-Zachodniego. Na  początku mieszkał w tej przyczepie na  kampingu.  Zajął się  dość  wredną robotą, bo rozbiórką zrujnowanych budynków. A było ich tu od groma bo Berlin   nieźle oberwał w  czasie alianckich nalotów. Nie  wrócił już do Polski, gdy opanował dobrze niemiecki wpierw popracował zgodnie ze  swoim wykształceniem, potem zakochał  się w pewnej Szwajcarce i teraz  mieszka w Szwajcarii. I myślę, że się w przyszłym  roku wybierzemy do nich. Polubisz ich- są naprawdę mili, kulturalni i inteligentni. Gdy byliśmy w Zurichu nie dzwoniłem do niego, nie bardzo mieliśmy na  to czas.

Oczywiście  pogadam z  Arkadiuszem, ale nie mam  zamiaru naciskać  go w sprawie  tej kancelarii. Mam wrażenie, że jemu bardziej  zależało na  zatrudnieniu ciebie bo liczył pewnie, że będziesz mu pomagała  w prowadzeniu  kancelarii, a ja myślę, że skoro  zrobiłaś  tę aplikację na  rzecznika to  szkoda byś była tylko osobą wspomagającą Arka w prowadzeniu  kancelarii. 

Popracujmy na razie w  urzędzie, ty nieco okrzepniesz w tej  nowej  specjalizacji, zobaczymy jak się rzecznicy patentowi ustawią   w nowej  sytuacji i może  z czasem zawiążemy z kimś jakąś  spółkę, czyli utworzymy niedużą kancelarię  zajmującą  się  tylko sprawami patentowymi. W Polsce jest  naprawdę niewielu rzeczników patentowych, w innych krajach jest ich  znacznie  więcej i, co najważniejsze, aplikują do tego  zawodu  ludzie młodzi, a u nas widziałaś na kursie - w twoim wieku była was garstka, starczyło jednej ręki do policzenia i jeszcze można było się  bez trudu w  nos  podrapać. 

Muszę sprawdzić w kadrach ile mi jeszcze urlopu zostało z ubiegłego roku. No i jeszcze mam urlop tegoroczny. I  jeśli go wezmę to we wrześniu. Ale mogę też łaskawie zamiast urlopu wziąć ekwiwalent finansowy i cały wrzesień jeszcze tu przyjeżdżać. Dziś  wpadnę do konstruktorów i przepytam czy mają coś na tapecie i na jakim etapie, bo dział patentowy przestanie wkrótce istnieć. Maleństwo -  musimy się na razie  trzymać tej  wersji, że będziemy działać w Kancelarii i  że w chwili gdy ona  ruszy natychmiast  naszego "adonisa"  powiadomimy, gdzie działamy. Pamiętaj o tej wersji.

Adela  uśmiechnęła  się - jak widzę nie pałasz zbytnią  sympatią do naczelnego. No fakt, nie  jest moim idolem. Jest za bardzo sobą  zachwycony. Kamila lubiłem, on naprawdę chciał by OBR był dobrym ośrodkiem wiodącym w tej  branży. No i naraił ci pracownicę - dopowiedziała Adela uśmiechając  się łobuzersko. No fakt- stwierdził Emil. I chwała mu  za to. I nawet mi go trochę żal. Nie  można powiedzieć, że mu  się życie osobiste dobrze  ułożyło. 

Kochany, życie to nie pogoda, mamy jednak na  nie wpływ. O tym, jakie  ono  będzie decydują przecież  nasze  wybory. Gdyby choć trochę o siebie  dbał nie osierocił by dzieci.  Mnie to nawet jego  żony  nie  żal - miłość  miłością, ale odkąd wiadomo skąd  się biorą  dzieci trzeba  niestety o tym pamiętać i nie liczyć na to, że  może  akurat tym razem nie zajdzie  się  w ciążę. W końcu  nie  byłam jedyną  niezamężną dziewczyną która brała  tabletki. Co prawda z Kamilem to brałam tabletki i dodatkową ochronę, bo nie  miałam  za grosz do niego zaufania, choć przysięgał, że żyje  tylko ze mną. I nie  miał pojęcia, że  równolegle biorę  tabletki. Jak  widzisz  wredna  z natury  jestem. Mądra z ciebie dziewczyna była. A sądząc z lektury jego "dzieł" to facet naprawdę  cię kochał i był w  tym  wszystkim zagubiony kompletnie bo i dzieci  kochał.

Kochany, a jak wydostaniesz segregatory z tej szafki pod sufitem? Ooooo dość prosto- zaraz  się przejdę do gospodarczego albo do  zakładu doświadczalnego po drabinę i wtedy bez problemu ściągnę te  stare dokumenty i potem je zaciągnie się do archiwum. A gdzie jest archiwum?  Nie wiesz? - zdziwił się Emil. Archiwum jest na pierwszym piętrze za  konstruktorami. Pomieszczenie  takie jak pani herbaciarki.

To znaczy, że mamy kogoś kto  się  tym zajmuje? No nie  wiem, wiem  tylko, że klucz do archiwum to ma sekretarka naczelnego dyrektora. Poważnie? To znaczy, że gdyby wtedy, gdy zastępowałam sekretarkę ktoś przyszedł do  mnie po klucz do tego pomieszczenia to bym mu kazała  pójść do psychiatry, bo ma  jakieś przywidzenia. Każde archiwum ma jakiegoś stałego pracownika który się tymi dokumentami opiekuje, ma jakiś ich  wykaz i wie gdzie  co leży  czy też  stoi. Chyba  w tym układzie to trzeba się zapytać naczelnego gdzie  mu te  dokumenty schować. Czuję, że będzie  wesoło, bo choć jak mówisz facet jest  sobą  wielce  zachwycony,  ale na prowadzeniu firmy to  się jednak  zna. I może uzgodnij  to  z nim zanim pójdziesz po tę drabinę. 

Ciekawe - archiwum bez archiwisty! Coś czuję, że będzie tu małe trzęsienie ziemi. No ale od sierpnia będą mieli forsę na taki etat, bo ja już wypadnę z listy  płac, a potem odpadnie też twoja  pensja. No cóż, lipiec mi minie na robieniu zestawu dokumentów.  Zajęcie równie  dobre jak każde inne  w biurze.

Emil chwilę jeszcze  postał przyglądając  się  uważnie  ich biurowej  szafie, w końcu będąc  już  w drzwiach powiedział - spróbuję  się  do niego  wedrzeć. Wyszedł i.......przepadł. Adela wzięła  się więc za przeglądanie  dokumentów z ostatnich  dwóch lat. Stwierdziła, że najlepiej będzie  je  podzielić wg wyrobów których  dotyczyły  wnioski, badania  i efekty w postaci patentów i dopiero w ramach  wyrobu podzielić je na odpowiednie   lata.  Nie było to trudne   zadanie, bo Emil nie  był bałaganiarzem i  zaledwie kilka   dokumentów było pomieszanych - najwidoczniej któryś  z konstruktorów się tu rządził i czegoś  szukał. Powpinała  dokumenty do zawieszkowych skoroszytów, na  każdym starannie wykaligrafowała czarnym pisakiem nazwę  urządzenia,  dokumenty w ramach   skoroszytów poprzedzielała  kartonowymi przekładkami , na których  napisała   czego ta  część  dokumentów dotyczy, przygotowała tyle segregatorów  ile  było urządzeń, przygotowała  naklejki na  nie  i  zaczęła zapełniać segregatory. Gdy Emil  wrócił po 2,5  godzinnej  nieobecności to nieomal  zaniemówił. A  zaniemówił  głównie  dlatego, że  właśnie  tak  sobie  wyobrażał sposób  w jaki powinny  być gromadzone  te  dokumenty.

Maleństwo, właśnie tak to sobie  wyobrażałem! Skąd  wiedziałaś co ja  sobie  wymyśliłem?  Z niczego, czyli z głowy. Ja naprawdę jestem wykwalifikowaną siłą biurową i wiem jak utrzymywać w porządku dokumenty. Inaczej zginęłabym  marnie  jako asystentka  lub sekretarka. 

Emil wziął segregator,  w który Adela już  zdążyła  wszystko co należało powpinać i powiedział - zaraz  wrócę. Tylko mi nie  nabałagań, rzuciła  za nim Adela.

W 10 minut później sekretarka dyrektora zatelefonowała i powiedziała, że Adela jest proszona  do gabinetu dyrektora.  Adela w  duchu  zaklęła, przygładziła lekko ręką  włosy, zamknęła drzwi na klucz, który wzięła  z  sobą  i wolnym krokiem poszła  do sekretariatu. Sekretarka uchyliła drzwi gabinetu dyrektora i powiedziała- pani Adela już jest. O to świetnie - usłyszała Adela a  sekretarka nieomal wepchnęła ją do gabinetu,  w którym wcale  nie  było Emila. Napije się pani  kawy czy  herbaty? Adela podziękowała mówiąc - kawę już dziś  piłam, wybiorę raczej  wodę mineralną. A co,  już  coś w  drodze?-zapytał z uśmiechem. Kto w  drodze? ja się nigdzie nie wybieram , dopiero  co wróciliśmy z  Zakopanego. Adela udała, że nie  rozumie  pytania a naczelnemu  zrobiło  się nieco głupio  i szybko zmienił  temat.

Rozmawiałem przed  chwilą z Emilem i widzę, że jest mały  kłopot - nie mamy nikogo w  archiwum. On ma rację, archiwum bez archiwisty nie jest  archiwum  tylko jakimś  składzikiem. Nie mam nikogo na pełny etat, ale  mam pomysł,  by jedna  z pracownic kopiarni była na dwóch półetatach - jedna połowa w kopiarni, druga połowa w  archiwum. I tu mam do pani osobistą prośbę - czy  mogłaby pani tę panią nauczyć jak ma przechowywać te  dokumenty i prowadzić ich  ewidencję. Gdy jeszcze wszystkie projekty były robione  w wyświetlarni były tam potrzebne dwie osoby, teraz jest kserograf, więc zamiast  się tej pani pozbyć dam jej  dwa półetaty. 

A cięcie zrobi pan wzdłuż czy  w poprzek?- zapytała Adela. No bo do  archiwum lepsza byłaby  połówka z całą  głową - roześmiała  się  Adela. A to jakaś kumata  osoba? Ona jest z  zawodu kreślarką, to bardzo młoda  dziewczyna.  I wiem, że  ma luzy bo to nie  biuro projektów i tylko czasem coś  musi chłopakom zrobić  w kalce. To jakaś.....nie  dokończył zdania, bo Adela  wstała i podeszła do telefonu sprawdzając, czy aby  nie  działa  jak mikrofon. W porządku - powiedziała - pewnie  pan nie  wie,  ale pana poprzednik coś tu pomieszał  i używał tego telefonu jako  interkomu. Wiem o  tym bo     na "dzień dobry" zastępowałam  tu sekretarkę, która  chorowała. Trzeba  sprawdzać czy  słuchawka dobrze  leży na  widełkach. Och,  dziękuję, nie  wiedziałem.  Myślę, że  najlepiej będzie  jeśli po prostu wymieni pan ten  sprzęt. No i kim jest ta młoda osoba? To jakaś  rodzina pani kadrowej. Aha, to pewnie ta blondyneczka, co siedzi w dziale  konstruktorów?- wydedukowała Adela. 

Panie  dyrektorze, tu połowa  biura to jakieś rodziny lub dzieci  przyjaciół. Ale proszę mi  powiedzieć czy można  w tym kraju znaleźć pracę  bez  znajomości?  Mnie  tu ściągnął były  dyrektor, bo wiedział, że już  nie  daję  rady ciągnąć  pracy w ministerstwie jako  asystentka dyrektora i jednocześnie studiować. Więc gdy zachorowała  sekretarka to mnie  tu ściągnął i  miałam do wyboru planowanie  lub pomaganie Emilowi. Co prawda wszyscy byli pewni, że jestem  flamą dyrektora. Emil też tak  myślał. Ale on  był tylko moim przyjacielem. A wykończyło go jego przekonanie, że jest niezniszczalny- wcześniej za dużo  papierosów, za  dużo alkoholu, za  dużo kawy, za dużo nerwów i kłopoty w małżeństwie. To był jego kolejny zawał. I jestem dziwnie pewna, że wiedział o poprzednich,  ale przecież prawdziwy mężczyzna może  zawał przechodzić, a ból za mostkiem to od kaszlu. Bo niektórym się wydaje, że serce to mamy  bliżej pachy  niż mostka.  

Oczywiście  nie ma  problemu z przeszkoleniem tej młodej osoby. Zdążę to w tym miesiącu zrobić. Ona nawet nie musi  w tym  archiwum stale  siedzieć. Muszę  jutro tam pójść wpierw  sama i zobaczyć  jak to wygląda.

Rozległo się pukanie  do drzwi i w  uchylonych  drzwiach ukazała  się  głowa Emila i ręka  wyciągnięta  po klucz.  Adela sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła klucz. Chodź Emil jeszcze na  moment- zaprosił go naczelny.  Emil  wszedł a naczelny zapytał - znasz  się na  aparatach telefonicznych?  Raczej nie. Idzie o ten "przegrzebany" przez twego poprzednika? On był łącznościowcem. Każ po prostu sekretarce by jakiś  fachman to wszystko naprawił.

Emil, twoja  żona była tak miła, że  zgodziła  się przeszkolić tę młodą  kreślarkę od konstruktorów. Jestem jej dłużnikiem. Szkoda, że odchodzicie. Ja ją zaraz  wezwę i podeślę do waszego pokoju, żeby się jakoś umówiła z twoją żoną. A jak pani będzie  szła do tego archiwum to proszę wziąć jakiegoś faceta do kompletu, tam dawno nikt nie  był, może jakieś myszy  są? A ja każę by panie od  wszystkiego tam dziś wysprzątały porządnie i przewietrzyły.

Emil ostentacyjnie objął Adelę i  powiedział -chodź żono, obowiązki nas  wzywają

                                                               c.d.n.