Nie lubię pierwszego dnia w pracy gdy wracam z urlopu - margała Adela, gdy jechali rano do pracy. Tu co prawda jest luksus, bo nie wpadam od pierwszych minut w cały kłąb niepozałatwianych spraw.
Myślę, że byłoby dobrze, gdyby już dziś wybebeszyć szafę i przejrzeć jej zawartość i pooznaczać poszczególne segregatory. I warto byłoby zatelefonować do Arkadiusza jak mu idą poszukiwania i czy już ma jakiś plan działania. On się uparł na to Śródmieście, ale za te same pieniądze mógłby wynająć znacznie większy lokal na przykład na Górnym Mokotowie i zapewne na Ursynowie. Poza tym ponieważ spraw patentowych nie mogą prowadzić osoby prowadzące sprawy cywilne to mogłyby być tak naprawdę dwa zupełnie oddzielne lokale. Wydaje mi się, że Arkadiusz tego nie załapał. Według tych nowych przepisów to każdy rzecznik patentowy może mieć własną "kancelarię", tyle tylko, że w kilka osób jest to znacznie łatwiej prowadzić. I coś mi się wydaje, że decyzji dotyczącej współpracy z Arkadiuszem chyba nie możemy podjąć już teraz.
Masz rację Maleństwo - musimy się spotkać z Arkiem i wszystko dokładnie omówić, punkt po punkcie. I coś podejrzewam, że w samą porę przechodzimy do Urzędu, bo w krótkim czasie będzie cała masa chętnych do pracy w nim. Przez moment pomyślałem o zrobieniu aplikacji na rzecznika EU, ale tak prawdę mówiąc to nie jestem aż tak napalony na wyjazd z Polski. Pobyt w Meksyku wiele mnie nauczył i jak widzisz nawet wyjazd do Madrytu mnie nie skusił. Ale naprawdę rozumiem tych, którzy wyjeżdżają stąd bo nie mają mieszkania a w innym kraju europejskim pracując często w lepszych niż tu warunkach i wykonując często naprawdę prostą pracę zarabiają 49200 € rocznie i jeszcze mają pomoc ze strony państwa w którym legalnie pracują. Mam kolegę, który w pewnej chwili wyjechał do Niemiec, zaraz po Zjednoczeniu. Bardzo zdolny facet, automatyk, tu zarabiał grosze, mieszkał kątem u rodziców i w końcu miał tego dość - kupił za grosze używaną przyczepę kempingową, po swojemu ją ocieplił i ruszył do Berlina-Zachodniego. Na początku mieszkał w tej przyczepie na kampingu. Zajął się dość wredną robotą, bo rozbiórką zrujnowanych budynków. A było ich tu od groma bo Berlin nieźle oberwał w czasie alianckich nalotów. Nie wrócił już do Polski, gdy opanował dobrze niemiecki wpierw popracował zgodnie ze swoim wykształceniem, potem zakochał się w pewnej Szwajcarce i teraz mieszka w Szwajcarii. I myślę, że się w przyszłym roku wybierzemy do nich. Polubisz ich- są naprawdę mili, kulturalni i inteligentni. Gdy byliśmy w Zurichu nie dzwoniłem do niego, nie bardzo mieliśmy na to czas.
Oczywiście pogadam z Arkadiuszem, ale nie mam zamiaru naciskać go w sprawie tej kancelarii. Mam wrażenie, że jemu bardziej zależało na zatrudnieniu ciebie bo liczył pewnie, że będziesz mu pomagała w prowadzeniu kancelarii, a ja myślę, że skoro zrobiłaś tę aplikację na rzecznika to szkoda byś była tylko osobą wspomagającą Arka w prowadzeniu kancelarii.
Popracujmy na razie w urzędzie, ty nieco okrzepniesz w tej nowej specjalizacji, zobaczymy jak się rzecznicy patentowi ustawią w nowej sytuacji i może z czasem zawiążemy z kimś jakąś spółkę, czyli utworzymy niedużą kancelarię zajmującą się tylko sprawami patentowymi. W Polsce jest naprawdę niewielu rzeczników patentowych, w innych krajach jest ich znacznie więcej i, co najważniejsze, aplikują do tego zawodu ludzie młodzi, a u nas widziałaś na kursie - w twoim wieku była was garstka, starczyło jednej ręki do policzenia i jeszcze można było się bez trudu w nos podrapać.
Muszę sprawdzić w kadrach ile mi jeszcze urlopu zostało z ubiegłego roku. No i jeszcze mam urlop tegoroczny. I jeśli go wezmę to we wrześniu. Ale mogę też łaskawie zamiast urlopu wziąć ekwiwalent finansowy i cały wrzesień jeszcze tu przyjeżdżać. Dziś wpadnę do konstruktorów i przepytam czy mają coś na tapecie i na jakim etapie, bo dział patentowy przestanie wkrótce istnieć. Maleństwo - musimy się na razie trzymać tej wersji, że będziemy działać w Kancelarii i że w chwili gdy ona ruszy natychmiast naszego "adonisa" powiadomimy, gdzie działamy. Pamiętaj o tej wersji.
Adela uśmiechnęła się - jak widzę nie pałasz zbytnią sympatią do naczelnego. No fakt, nie jest moim idolem. Jest za bardzo sobą zachwycony. Kamila lubiłem, on naprawdę chciał by OBR był dobrym ośrodkiem wiodącym w tej branży. No i naraił ci pracownicę - dopowiedziała Adela uśmiechając się łobuzersko. No fakt- stwierdził Emil. I chwała mu za to. I nawet mi go trochę żal. Nie można powiedzieć, że mu się życie osobiste dobrze ułożyło.
Kochany, życie to nie pogoda, mamy jednak na nie wpływ. O tym, jakie ono będzie decydują przecież nasze wybory. Gdyby choć trochę o siebie dbał nie osierocił by dzieci. Mnie to nawet jego żony nie żal - miłość miłością, ale odkąd wiadomo skąd się biorą dzieci trzeba niestety o tym pamiętać i nie liczyć na to, że może akurat tym razem nie zajdzie się w ciążę. W końcu nie byłam jedyną niezamężną dziewczyną która brała tabletki. Co prawda z Kamilem to brałam tabletki i dodatkową ochronę, bo nie miałam za grosz do niego zaufania, choć przysięgał, że żyje tylko ze mną. I nie miał pojęcia, że równolegle biorę tabletki. Jak widzisz wredna z natury jestem. Mądra z ciebie dziewczyna była. A sądząc z lektury jego "dzieł" to facet naprawdę cię kochał i był w tym wszystkim zagubiony kompletnie bo i dzieci kochał.
Kochany, a jak wydostaniesz segregatory z tej szafki pod sufitem? Ooooo dość prosto- zaraz się przejdę do gospodarczego albo do zakładu doświadczalnego po drabinę i wtedy bez problemu ściągnę te stare dokumenty i potem je zaciągnie się do archiwum. A gdzie jest archiwum? Nie wiesz? - zdziwił się Emil. Archiwum jest na pierwszym piętrze za konstruktorami. Pomieszczenie takie jak pani herbaciarki.
To znaczy, że mamy kogoś kto się tym zajmuje? No nie wiem, wiem tylko, że klucz do archiwum to ma sekretarka naczelnego dyrektora. Poważnie? To znaczy, że gdyby wtedy, gdy zastępowałam sekretarkę ktoś przyszedł do mnie po klucz do tego pomieszczenia to bym mu kazała pójść do psychiatry, bo ma jakieś przywidzenia. Każde archiwum ma jakiegoś stałego pracownika który się tymi dokumentami opiekuje, ma jakiś ich wykaz i wie gdzie co leży czy też stoi. Chyba w tym układzie to trzeba się zapytać naczelnego gdzie mu te dokumenty schować. Czuję, że będzie wesoło, bo choć jak mówisz facet jest sobą wielce zachwycony, ale na prowadzeniu firmy to się jednak zna. I może uzgodnij to z nim zanim pójdziesz po tę drabinę.
Ciekawe - archiwum bez archiwisty! Coś czuję, że będzie tu małe trzęsienie ziemi. No ale od sierpnia będą mieli forsę na taki etat, bo ja już wypadnę z listy płac, a potem odpadnie też twoja pensja. No cóż, lipiec mi minie na robieniu zestawu dokumentów. Zajęcie równie dobre jak każde inne w biurze.
Emil chwilę jeszcze postał przyglądając się uważnie ich biurowej szafie, w końcu będąc już w drzwiach powiedział - spróbuję się do niego wedrzeć. Wyszedł i.......przepadł. Adela wzięła się więc za przeglądanie dokumentów z ostatnich dwóch lat. Stwierdziła, że najlepiej będzie je podzielić wg wyrobów których dotyczyły wnioski, badania i efekty w postaci patentów i dopiero w ramach wyrobu podzielić je na odpowiednie lata. Nie było to trudne zadanie, bo Emil nie był bałaganiarzem i zaledwie kilka dokumentów było pomieszanych - najwidoczniej któryś z konstruktorów się tu rządził i czegoś szukał. Powpinała dokumenty do zawieszkowych skoroszytów, na każdym starannie wykaligrafowała czarnym pisakiem nazwę urządzenia, dokumenty w ramach skoroszytów poprzedzielała kartonowymi przekładkami , na których napisała czego ta część dokumentów dotyczy, przygotowała tyle segregatorów ile było urządzeń, przygotowała naklejki na nie i zaczęła zapełniać segregatory. Gdy Emil wrócił po 2,5 godzinnej nieobecności to nieomal zaniemówił. A zaniemówił głównie dlatego, że właśnie tak sobie wyobrażał sposób w jaki powinny być gromadzone te dokumenty.
Maleństwo, właśnie tak to sobie wyobrażałem! Skąd wiedziałaś co ja sobie wymyśliłem? Z niczego, czyli z głowy. Ja naprawdę jestem wykwalifikowaną siłą biurową i wiem jak utrzymywać w porządku dokumenty. Inaczej zginęłabym marnie jako asystentka lub sekretarka.
Emil wziął segregator, w który Adela już zdążyła wszystko co należało powpinać i powiedział - zaraz wrócę. Tylko mi nie nabałagań, rzuciła za nim Adela.
W 10 minut później sekretarka dyrektora zatelefonowała i powiedziała, że Adela jest proszona do gabinetu dyrektora. Adela w duchu zaklęła, przygładziła lekko ręką włosy, zamknęła drzwi na klucz, który wzięła z sobą i wolnym krokiem poszła do sekretariatu. Sekretarka uchyliła drzwi gabinetu dyrektora i powiedziała- pani Adela już jest. O to świetnie - usłyszała Adela a sekretarka nieomal wepchnęła ją do gabinetu, w którym wcale nie było Emila. Napije się pani kawy czy herbaty? Adela podziękowała mówiąc - kawę już dziś piłam, wybiorę raczej wodę mineralną. A co, już coś w drodze?-zapytał z uśmiechem. Kto w drodze? ja się nigdzie nie wybieram , dopiero co wróciliśmy z Zakopanego. Adela udała, że nie rozumie pytania a naczelnemu zrobiło się nieco głupio i szybko zmienił temat.
Rozmawiałem przed chwilą z Emilem i widzę, że jest mały kłopot - nie mamy nikogo w archiwum. On ma rację, archiwum bez archiwisty nie jest archiwum tylko jakimś składzikiem. Nie mam nikogo na pełny etat, ale mam pomysł, by jedna z pracownic kopiarni była na dwóch półetatach - jedna połowa w kopiarni, druga połowa w archiwum. I tu mam do pani osobistą prośbę - czy mogłaby pani tę panią nauczyć jak ma przechowywać te dokumenty i prowadzić ich ewidencję. Gdy jeszcze wszystkie projekty były robione w wyświetlarni były tam potrzebne dwie osoby, teraz jest kserograf, więc zamiast się tej pani pozbyć dam jej dwa półetaty.
A cięcie zrobi pan wzdłuż czy w poprzek?- zapytała Adela. No bo do archiwum lepsza byłaby połówka z całą głową - roześmiała się Adela. A to jakaś kumata osoba? Ona jest z zawodu kreślarką, to bardzo młoda dziewczyna. I wiem, że ma luzy bo to nie biuro projektów i tylko czasem coś musi chłopakom zrobić w kalce. To jakaś.....nie dokończył zdania, bo Adela wstała i podeszła do telefonu sprawdzając, czy aby nie działa jak mikrofon. W porządku - powiedziała - pewnie pan nie wie, ale pana poprzednik coś tu pomieszał i używał tego telefonu jako interkomu. Wiem o tym bo na "dzień dobry" zastępowałam tu sekretarkę, która chorowała. Trzeba sprawdzać czy słuchawka dobrze leży na widełkach. Och, dziękuję, nie wiedziałem. Myślę, że najlepiej będzie jeśli po prostu wymieni pan ten sprzęt. No i kim jest ta młoda osoba? To jakaś rodzina pani kadrowej. Aha, to pewnie ta blondyneczka, co siedzi w dziale konstruktorów?- wydedukowała Adela.
Panie dyrektorze, tu połowa biura to jakieś rodziny lub dzieci przyjaciół. Ale proszę mi powiedzieć czy można w tym kraju znaleźć pracę bez znajomości? Mnie tu ściągnął były dyrektor, bo wiedział, że już nie daję rady ciągnąć pracy w ministerstwie jako asystentka dyrektora i jednocześnie studiować. Więc gdy zachorowała sekretarka to mnie tu ściągnął i miałam do wyboru planowanie lub pomaganie Emilowi. Co prawda wszyscy byli pewni, że jestem flamą dyrektora. Emil też tak myślał. Ale on był tylko moim przyjacielem. A wykończyło go jego przekonanie, że jest niezniszczalny- wcześniej za dużo papierosów, za dużo alkoholu, za dużo kawy, za dużo nerwów i kłopoty w małżeństwie. To był jego kolejny zawał. I jestem dziwnie pewna, że wiedział o poprzednich, ale przecież prawdziwy mężczyzna może zawał przechodzić, a ból za mostkiem to od kaszlu. Bo niektórym się wydaje, że serce to mamy bliżej pachy niż mostka.
Oczywiście nie ma problemu z przeszkoleniem tej młodej osoby. Zdążę to w tym miesiącu zrobić. Ona nawet nie musi w tym archiwum stale siedzieć. Muszę jutro tam pójść wpierw sama i zobaczyć jak to wygląda.
Rozległo się pukanie do drzwi i w uchylonych drzwiach ukazała się głowa Emila i ręka wyciągnięta po klucz. Adela sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła klucz. Chodź Emil jeszcze na moment- zaprosił go naczelny. Emil wszedł a naczelny zapytał - znasz się na aparatach telefonicznych? Raczej nie. Idzie o ten "przegrzebany" przez twego poprzednika? On był łącznościowcem. Każ po prostu sekretarce by jakiś fachman to wszystko naprawił.
Emil, twoja żona była tak miła, że zgodziła się przeszkolić tę młodą kreślarkę od konstruktorów. Jestem jej dłużnikiem. Szkoda, że odchodzicie. Ja ją zaraz wezwę i podeślę do waszego pokoju, żeby się jakoś umówiła z twoją żoną. A jak pani będzie szła do tego archiwum to proszę wziąć jakiegoś faceta do kompletu, tam dawno nikt nie był, może jakieś myszy są? A ja każę by panie od wszystkiego tam dziś wysprzątały porządnie i przewietrzyły.
Emil ostentacyjnie objął Adelę i powiedział -chodź żono, obowiązki nas wzywają
c.d.n.