sobota, 30 kwietnia 2022

Trudny wybór - 2

 Dostatnio wyglądający blondyn widząc, że Adela  zmierza wprost do jego  samochodu, bardzo  sprawnie  opuścił pojazd , w dwóch  susach go okrążył i otworzył Adeli szarmancko drzwi, mówiąc - nie miałem pojęcia, że będę dziś  wiózł tak  miłą osobę i na jednym oddechu przedstawił się : jestem Emil K., proszę  sekundę  zaczekać, przesunę  tylko   fotel nieco do tyłu. Trochę  ciasny ten  samochodzik i gdy na  tylnym siedzeniu siedzi nieco długonogi pasażer, to nie ma  biedak co zrobić z   nogami. A wczoraj  akurat  wiozłem ojca  do lekarza, więc  musiałem przesunąć  fotel  do przodu. Adela podała  swoje  imię i nazwisko, odnotowując jednocześnie w pamięci, że facet jest  dobrze wychowany, co niestety stawało się coraz   rzadszym zjawiskiem.    

Ma pani bardzo ładne i bardzo  rzadko  spotykane  imię -  zagaił rozmowę. Nie  wiem czy  pani  zauważyła, ale teraz są jakieś  szaleństwa z imionami - pamiętam, że gdy chodziłem do szkoły to w mojej klasie na dwadzieścia dziewczynek było osiem o imieniu Anna.  Adela uśmiechnęła  się - w ubiegłym roku to chyba  był "wysyp  Oleniek". A pana imię też nie jest  często  spotykane, nie  przypominam  sobie,  bym w ciągu ostatnich  dwóch lat poznała choćby jednego Emila.

A ja  spotkałem i to daleko od Polski, bo w Meksyku. Ale to był Czech a to imię  podobno  dość popularne  u braci Czechów.

No to dość  daleko od  Polski spotkał pan imiennika. Podobał się  panu Meksyk? Warto się sprężyć i pojechać   tam na wycieczkę?

Taaak, ciekawy kraj, ale ja  tam  byłem na kontrakcie, nie na  wycieczce. Mieszkałem   w Mexico City, a niestety jest to ogromne i bardzo przeludnione   miasto. Mam  wrażenie, że gdyby  nagle  wszyscy pracujący tam ruszyli do swych  biur to wszystkie   ulice  byłyby zakorkowane  nie  tylko  pojazdami  ale i tłumem  ludzi.  Bardzo  wiele osób bywa  w swej  macierzystej instytucji  najwyżej  raz w tygodniu, pracuje się  głównie z domu. Nie  podróżowałem po Meksyku, ale zwiedziłem wszystko to, co należało zobaczyć w  Mexico City. I nawet "podmiejski" wulkan  raczył dymić- na szczęście na  dymieniu  się  skończyło. Miasto ma  niemal 9 milionów  mieszkańców, a rozciąga  się na  powierzchni blisko 1,5 tysiąca  kilometrów  kwadratowych. Ale  ludzie  sympatyczni, chociaż do zbyt słownych nie należą. I gdy ci ktoś obieca, że zrobi coś  "jutro" to może za tydzień będzie  to gotowe,  chociaż zdarza  się, że naprawdę to będzie  zrobione  następnego  dnia. Trzy lata tam  pracowałem. W ramach urlopu raz  byłem na Kubie i raz w  Kostaryce. Nawet  się  zastanawiałem nad  przeniesieniem  się na stałe  do Kostaryki. Tam teraz  osiedla  się  wielu Amerykanów w ramach emerytury. No ale polska  emerytura to raczej nie da mi  szans na  zakup  tam domu. Bardzo  mi się tam podobało. Szkoda, że Polska  nie  prowadzi  z nimi interesów.

Podróż szybko  dobiegła  końca, a gdy już  wjechali  na podwórze Instytutu   Emil  powiedział - zaprowadzę panią wpierw  do naczelnego, a do kadr pójdzie  pani  potem. Coś mi się  zdaje, że będzie pani przez  najbliższe  dwa  miesiące zastępować sekretarkę naczelnego -  przedwczoraj zabrali ją do  szpitala, ale  nie wiem co się jej  stało.

Adelę lekko  zatrzęsło ze złości, bo  nie  marzyła o pracy  sekretarki - ostatnie 2 lata wykonywała  pracę sekretarki, tyle  tylko, że etat nosił  nazwę  "asystent  dyrektora". No i podobno  wszystko już było tu "dogadane" i  miała pracować w  dziale  planowania.  Uśmiechnęła  się jednak, zaczekała  na Emila i  razem poszli do biurowca. Tiaaa- pomyślała - powinnam  była się tego  domyśleć, skoro to  załatwiał "były".  

Sekretariat był na  drugim  piętrze na  wprost   schodów. Niezłe  rozwiązanie  logistyczne- jeśli  się ktoś  nie  spodoba  pani  sekretarce to  może go  spuścić  ze  schodów  - pomyślała  Adela.  Emil otworzył drzwi sekretariatu i przepuścił Adelę   przodem. Sekretariat był pusty, więc  skierował się do gabinetu dyrektora i uchylił drzwi mówiąc - przywiozłem panią Adelę B.

No to wchodźcie, wchodźcie- właśnie  walczę z ekspresem do kawy. Na dźwięk tego głosu Adela niemal podskoczyła - to był głos....."byłego". Przez ułamek  sekundy  miała  ochotę  zawrócić, ale górę  wzięła wściekłość. Przecież  miał być w Iraku!!!!!

Weszła do gabinetu a "były"  podziękował Emilowi za  jej przywiezienie i Emil  zaraz  wyszedł. Były spojrzał na nią i powiedział - no to masz niespodziankę, prawda? Po prostu awansowałem - to jednak lepsze  niż ten  kontrakt zbiorowy. Pokaż mi, proszę, jak się to  cholerstwo uruchamia, wciskam wszystkie guziki  po  kolei  a to  nie działa.

Adela  rzuciła okiem  na ekspres i  powiedziała-  może zadziała  gdy włożysz wtyczkę kabla do kontaktu?  "Były" szpetnie  zaklął -  klepnął się w  czoło i powiedział no fakt, ale wiesz  co, przeszkol  mnie. Sam  sobie  będę robił  kawę ile  razy będę  miał na  nią ochotę. Posłuchaj - sekretarka   trafiła do szpitala z  rozlanym ropnym wyrostkiem  robaczkowym, ledwo  wyżyła. Planowałem byś pracowała w planowaniu, ale pomóż mi - zastąp  sekretarkę na  czas choroby.  Nie  ma problemu z twoimi studiami, gdy będziesz  musiała  wyjść na  zajęcia przed 15,30 to wyjdziesz. Poza tym ten facet co cię tu przywiózł jest  rzecznikiem patentowym i  potrzebuje człowieka  do pracy. A ponieważ  studiujesz  prawo, to wpadł na pomysł, żeby zamiast wsadzać  cię do nudnego jak  flaki z olejem  działu planowania skierować  cię po Nowym Roku  na kurs rzecznika  patentowego. To dobra praca, dla  mądrych i  zdolnych, a ty taka właśnie jesteś. Przemyśl to szybciutko, wiem że potrafisz  szybko i trzeźwo myśleć.

Pensję też  będziesz  miała wyższą pracując w  dziale  rzecznika patentowego niż jako  planistka  w dziale planowania.

No dobrze - ale co ja w takim  razie  będę robiła  u rzecznika  patentowego skoro nic o  patentach i całej  tej procedurze  nie  wiem?  

Muszę  mu dać  pracownika- u niego jest  strasznie  dużo czytania i  szperania  po różnych  czasopismach, no to  wolę  mu dać  ciebie  niż kogoś innego. No i wiesz - on wie, że się  znamy prywatnie, ale  nie  wie, że kiedyś  byliśmy parą.  Z plotek - bo i plotki do  mnie trafiają - Emil jest ulubieńcem tutejszych pracownic, nawet tych zamężnych i dzieciatych. No i jest kawalerem, któremu  jakoś  nie pilno do żeniaczki.

A dlaczego nie  wyjechałeś  na ten  kontrakt zbiorowy? Wróciłeś do starej, znanej  żony? 

Nie  wyjechałem, bo zaczęły  się kłopoty  z synem. Jakieś szemrane towarzystwo, kilka  razy wrócił pijany, raz chyba  naćpany.A przecież on ma tylko 15 lat! Rozmawiałem  z psychologiem i ten mi odradził  wyjazd z uwagi na  syna. Nawet nie masz pojęcia  jaki ze mnie  teraz porządny facet  się zrobił - wszystkie  wieczory w domu, wypożyczalnia filmów  zarabia na  mnie  krocie. Ale ciągle mi ciebie brakuje.

I dlatego wpadłeś na  pomysł by mi tu załatwić pracę, bo będę  blisko ciebie? To  nie ugasi twojej tęsknoty  za mną,  jeśli naprawdę  za mną tęsknisz. A ja na jesieni mam zamiar wziąć ślub a poza tym, jak to mówią- nie należy  wchodzić dwa razy  do tej  samej  rzeki, więc  raczej na 100% już  nie będziemy  parą. Też mi było źle bez  ciebie, ale w pewnej  chwili do mnie  dotarło, że zawsze byłoby nas  więcej  niż tylko my  dwoje, bo masz  dzieci. Oczywiście będziemy  się nadal przyjaźnić, ale na więcej  nie licz. To tylko tak się mówi, że rozwodnik to taki sam facet  jak inni - nie, nie taki sam, to zawsze jest  facet z przeszłością, która zwłaszcza jeśli są,  dzieci będzie  rzutować na ten kolejny jego  związek. Tak to jest niestety  w życiu.

A co do tej  pracy - dobrze, posiedzę na  sekretarskim  stołku dopóki  nie  wróci ta nieszczęśnica. Ale pamiętaj - ja tu tylko pracuję, nie jestem tu po to, by gasić  twoją tęsknotę. I może od  razu porozmawiajmy z tym Emilem - chciałabym już teraz  nieco  dokładniej  wiedzieć co  mnie w jego dziale  czeka. Były ochoczo  chwycił za słuchawkę i  wybrał numer pana Emila. 

W  trzy  minuty później dotarł Emil - pracował piętro  niżej, ale pokonanie piętra  nie było problemem. Były powiedział, że udało mu się namówić Adelę na zastępstwo a jeśli Emil dogada  się z Adelą na temat jej  pracy w jego dziale, to sprawą zajmie  się kadrowa. Więc niech idą do pokoju Emila, by Adela  mogła  się   "z  grubsza"  zorientować co do swej  przyszłej  pracy, a potem, gdy się już dogadają to niech  Emil "przepilotuje" Adelę przez  dział kadr. I niech kadrowa  sama  załatwi wszystko w  biurze pośrednictwa  pracy, bo już jutro od  rana Adela  ma  pracować na zastępstwie w  sekretariacie.  Kawę to sobie naczelny  sam będzie  robił, dwóm pozostałym dyrektorom kawę robi pani "uniwersalna",  czyli herbaciarka i sprzątaczka w jednej  osobie.

W półtorej godziny  później Emil powiódł Adelę do kadrowej, która już  była zorientowana "co jest  grane", bo "były" już  z nią omówił kwestię  zatrudnienia Adeli. Gdy Adela  kolejny raz  trafiła do gabinetu "byłego"  ten powiedział - nawet  nie  wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwy, że będziesz tu  pracować! I że nadal  potrafimy  ze sobą  normalnie  rozmawiać. A poza tym - wyglądasz w tym uczesaniu i kolorze włosów prześlicznie! Będziesz tu  miała  całe pęczki adoratorów. Przyjęliśmy sporo płci  męskiej  do pracy, będziesz bez przerwy podrywana.

A w jakie dni ty musisz wychodzić  wcześniej  z pracy? W piątki i w czasie sesji egzaminacyjnej. Ja mam zajęcia  w piątki i soboty. W piątki są zajęcia od 15,00, a w soboty to od świtu. A w czasie sesji to zdarza się i przed południem egzamin. Ale na sesję to  mi  przysługuje  ustawowo jakiś urlopik. Na ogół grafik znam  wcześniej. No ale teraz nie mam sesji, więc tylko w piątki.

A dziś to mogę wrócić autobusem służbowym  do Warszawy. Nie, Emil cię odwiezie. Pracę zaczniesz pojutrze, bo  jutro to kadrowa będzie załatwiała formalności w Biurze  Pośrednictwa. Powiedziała, że dałaś jej wszystkie potrzebne dokumenty. Podobałaś  się jej - że jesteś taka zrównoważona i miła. Adela roześmiała się - ale trafiła- niczym  kulą w płot. Ja tylko jestem opanowana. Kurczę,  chyba  kupię sobie jakiś  samochód, bo słyszałam, że ten służbowy  autokar ma ze 30 lat i ciągle się psuje. A stąd do stacji to jest  kawał drogi.

                                                                           c.d.n.


piątek, 29 kwietnia 2022

Trudny wybór

 Adela siedziała u fryzjerki  tępo  wpatrując się we  własne  oblicze - stanęła przed problemem nieomal  rodem z Hamleta- ściąć  włosy czy nie? Zostawić ten  kolor i zrobić  tylko odrost, czy zmienić i kolor i uczesanie? Gdy  podeszła do  niej fryzjerka  z  zapytaniem "co  dziś  robimy"?   Ada  jęknęła - sama nie  wiem, co z tymi  włosami  zrobić -  z jednej  strony byłoby dobrze gdyby  były krótkie, ale łatwiej je  spolaryzować gdy  można  je  jakoś podpiąć.Teoretycznie lepiej  wyglądam  w ciemnych, ale  wtedy powinnam  co trzy  tygodnie malować odrost. 

A kiedy pani  bierze  ślub? 

W końcu  września, jeszcze  mnóstwo czasu, mamy dopiero  początek maja. Poza tym nie mam  zamiaru z tej okazji  szaleć - do  ślubu pójdę w kostiumie uszytym z tego  samego  materiału,  z którego będzie  szyty garnitur pana  młodego. Kolorystycznie to coś pośredniego między  granatem a ciemnym szafirem. Kupił tego tyle, że swobodnie starczy na  spódniczkę i żakiecik dla mnie, jak  stwierdził krawiec. Oczywiście przyszła teściowa skrytykowała ten  pomysł, więc  jest  więcej  niż pewne, że tak właśnie zrobimy.  Bo to  facet-unikat,  zupełnie  się  nie  słucha  mamuśki. Nie  da się ukryć, że z mamuśką nie przepadamy  za sobą - nie takiej  synowej ona oczekiwała.

Proszę  się  tym  nie przejmować - pocieszyła ją  fryzjerka - każda  mamusia  chce  dla swego synka co najmniej hrabianki, a najlepiej księżniczki z połową królestwa w formie  posagu. I nie jest istotne, że  synuś w niczym nie przypomina Apolla z urody i Einsteina z rozumu.  Ja się  swojej teściowej też nie podobałam, a teraz  jej  synuś  jest praktycznie  na  moim  utrzymaniu bo jakoś studiów nie  był  w stanie skończyć. A ja  się  zastanawiam  nad rozwodem, bo przyłapałam go kilka  razy  na kłamstwie - ja  ciężko  pracuję, a on  się  za  babkami ugania. 

Dzieci  nie  mamy, dom w którym mieszkamy  jest  własnością   moich  rodziców - ojciec  powiedział, że przepisze  go na  mnie gdy  będzie  miał pewność, że nasze  małżeństwo jest  udane. Wpierw  byłam na ojca  zła, ale teraz widzę, że miał rację. Nie  będzie  problemu z rozwodem, nic w tym  domu, oprócz rzeczy osobistych  nie jest własnością mego męża i  nie  mamy dzieci. A ja mam  zamiar wynająć prywatnego detektywa - chcę mieć  pewność i jasność  sytuacji w chwili oddawania  sprawy w  ręce adwokata, a nie  tylko "odczucia".

Ojej, pani Wiesiu, to aż tak? I naprawdę  w Polsce już są prywatni detektywi? Jakoś  zawsze wydawało mi się, że prywatni  detektywi to są tylko w powieściach kryminalnych - dziwiła  się Adela. Pani Wiesiu,  a co zrobimy  z włosami? Bo ja jutro zaczynam nową  pracę - muszę  jakoś  wyglądać to raz,  a dwa- chcę mieć  jak  najmniej kłopotu z włosami, czyli na głowie  coś,  co łatwo utrzymać w porządku bez bywania  co tydzień u profesjonalistki. I żebym  nie  musiała  co trzy tygodnie korygować odrostu- jakoś  zbyt  szybko włosy  mi rosną.

Pani Wiesia  z uwagą  wpatrywała się  w odbicie Adeli  w lustrze, jednocześnie dokładnie  rozczesując jej włosy. No fakt, już są za długie - stwierdziła  po chwili. Nim je umyjemy obetnę je  na sucho, a  wycieniuję i je wyrównam już na  mokro. Kolor? kolor? - fryzjerka wpatrzyła się w sufit, zupełnie tak, jakby tam  miała się  wyświetlić  nazwa  koloru. Adela odruchowo też  rzuciła okiem na sufit, który był śnieżno biały, a jego  biel przecinały dość  leniwie skrzydełka  kręcącego się  wentylatora.

Zrobimy dwa, przenikające się wzajemnie kolory- dość  ciemny popielaty blond i srebrny. Jest pani bardzo  młoda, a młodziutka  buzia i siwe włosy wyglądają  razem interesująco. Obetnę je na taką  długość, by nie upięte sięgały 2 centymetry poniżej ramion.

W trzy  godziny  później Adela opuściła zakład  fryzjerski. Podobała  się  sobie  w nowym wydaniu- przed wyjściem wpadła  jeszcze  w ręce kosmetyczki i  manikiurzystki, a w drodze do   autobusu odwiedziła jeszcze  sklep  z kosmetykami i różnymi  akcesoriami do upiększania. Kupiła nową klamrę  do spinania  włosów i kilka  nowych  kosmetyków. Zajrzała też  do swego ulubionego sklepu z konfekcją, ale na szczęście dla jej  portfela  nic  ciekawego dla  siebie   nie  znalazła.

Adela  mieszkała z siostrą swej matki. Przeprowadziła  się  do swej  ciotki w chwili, gdy ta złamała nogę i wymagała stałej  pomocy - budynek  miał  trzy piętra, wybudowany  był tuż przed wojną. Pokoje były duże,  mieszkanie  miało ponad 100 metrów powierzchni, niestety  budynek nie  posiadał windy, więc starsza  pani  była w pewnym  sensie uwięziona we  własnym  mieszkaniu. A Adela niemal od  chwili swego przyjścia  na świat, uwielbiała  swą ciocię. A im  była starsza, tym większą  miłością  darzyła siostrę swojej matki. Ciocia była z  zawodu  nauczycielką i to taką  z  zamiłowania. Bardzo wcześnie  owdowiała i nigdy  więcej nie  związała się na  stałe z innym  mężczyzną. Gdy ciocia Helena złamała  nogę to właśnie  Adela wystąpiła  z  propozycją, że zamieszka razem  z nią, bo przecież to  trzecie  piętro bez windy stało się  rodzajem  więzienia  dla starszej pani.   W pierwszej chwili matka Adeli orzekła, że to nie jest dobry  pomysł, ale gdy kilka  dni  z rzędu musiała  sama zrobić swej  siostrze  zakupy, sprowadzić  ją z tego  trzeciego  piętra a potem z powrotem ją  tam  wprowadzić - zmieniła  zdanie. Adela, która  już była wtedy pełnoletnia wymeldowała się z mieszkania rodziców i zameldowała u cioci.  

Gdy Adela  była jeszcze w  szkole podejrzewała, że jej prawdziwą mamą jest  właśnie ciocia Helena - któregoś dnia  nawet zwerbalizowała to  podejrzenie, ale  wtedy ciocia  pokazała jej fotografię zrobioną kilka  dni przed  datą urodzenia się  Adeli - to jednak jej matka była na tym zdjęciu  z naprawdę dużym ciążowym brzuchem - z jednej jej strony  stała szczuplutka ciocia  Helena, z  drugiej  nieżyjący  już wujek Wacław, a zdjęcie  zrobił ojciec  Adeli. 

Nim  Adela przeprowadziła  się na stały pobyt do cioci Heleny wiele  razy   zastanawiała  się,  dlaczego zupełnie  nie  może się "dogadać" z  własną  matką - miały  zupełnie odmienne gusta. Obie  co prawda bardzo  lubiły malarstwo, ale o ile mama Adeli wielbiła  starych  mistrzów, to Adela darzyła  swym uwielbieniem impresjonistów. Rodzinna plotka głosiła, że jej  rodzice bardzo chcieli mieć  syna, no ale.... urodziła  się córka. W dwa lata po przyjściu  Adeli  na świat jej matka ponownie była w ciąży, ale tym razem  ciąża  była  niedonoszona, wcześniakiem był chłopczyk, a jego przyjście  na świat omal nie skończyło się śmiercią matki. Została  co prawda uratowana, ale jednocześnie   została pozbawiona szansy  na  następną  ciążę. 

Adeli bardzo nie  podobało się jej imię - w całej podstawówce a i  potem w liceum nie  spotkała  ani jednej istoty płci żeńskiej o takim imieniu. Na jakimś rodzinnym "spędzie" podsłuchała, że: "miał być Adaś, no ale  skoro się nie udało to jest Adela, zawsze jakaś  namiastka Adama". A  inna plotka rodzinna głosiła, że po prostu pierwsze  dziecko miało  mieć  imię  na "A",     matka proponowała by dziewczynka  miała na imię Amelia, ale ojciec zaprotestował, bo zdrobniale "Amelka" brzmi jak "lamelka" a  "lamelka" to taka techniczna  nazwa małej blaszki, więc on  się nie  zgadza.  Adela  nigdy nie mogła  pojąć  dlaczego nie  mogli jej  nazwać Anną  lub  Agnieszką - też na "A"- przecież. Pocieszała ją tylko  myśl,  że wiele  jej  koleżanek było, podobnie jak ona, niezadowolonych z imienia które im  nadano. Zauważyła  również, że jej koledzy nie mieli tego rodzaju dylematów. Gdy  kiedyś rozmawiała na ten temat z jednym  z kolegów ten powiedział - " no wiesz, kobiety zawsze mają  jakieś  problemy, zresztą najczęściej urojone, przecież imię nie  świadczy o  tym jaka jesteś." I to był dla Adeli koniec  dyskusji i jednocześnie  koniec  przyjaźni z tym chłopakiem.

Nowy kolor i uczesanie podobały się  cioci Helenie. Żałowała nawet, że nie wybrała  się razem z Adą, bo też właściwie  powinna nieco odświeżyć  swój wygląd. Ada stwierdziła, że to żaden problem, może w następnym  tygodniu wybrać  się z ciocią  do fryzjerki. W tym tygodniu ma jeszcze jeden egzamin na uczelni, ale  w przyszłym, jeśli tylko zda ten  egzamin, na pewno będą  mogły wybrać  się do fryzjerki.

A wiesz już od kiedy zaczynasz pracę w nowym  miejscu?- spytała  ciocia. Nie wiem, ale  zapewne  jutro się dowiem. Jutro, w  samo  południe, ma po  mnie  przyjechać jakiś facet- znak rozpoznawczy - czerwony fiacik. Muszę  sobie  dziś przygotować teczkę  z moimi papierami. Mam tylko nadzieję, że spotkanie z tym człowiekiem w samo południe nie zamieni się  w scenę z filmu  "W samo południe".

Ależ masz  dziecino  skojarzenia- śmiała się ciocia. Tu nie  ma kowbojów, więc strzelaniny  nie będzie. To miło, że ktoś po ciebie przyjedzie a nie będziesz  musiała  sama jechać tam pociągiem. Ty przeważnie wędrujesz w swym życiu "pod prąd", więc  może nic  dziwnego, że gdy większość  do pracy jedzie  spod Warszawy do miasta, ty jedziesz  w drugą  stronę. Ciekawe dlaczego akurat pod miastem jest to biuro. No ale  skoro dochodzi tam elektryczny pociąg to wszystko jest w porządku. 

Ciociu, oni nawet  mają własny transport, z Warszawy autokar  zabiera pracowników  z trzech  miejsc w Warszawie i  po pracy ich  w te same  miejsca odwozi.  Ja mam do przejścia mniej niż pół kilometra. Najgorsze jest to, że muszę zacząć wcześnie  dzień, bo wyjazd jest o 6,45, a pracę  zaczynają  tam o 7,30.  A to, że ktoś po mnie  jutro przyjedzie to zasługa  mojego "byłego", bo to on mi załatwił tę pracę.  Ale uprzedzam - mój "obecny narzeczony" nic o tym nie wie. I niech tak  zostanie- rozstałam się wszak z byłym w przyjaźni, spotykamy  się raz na jakiś czas. Ma  co prawda  do mnie  żal, że nie chciałam i nadal  nie chcę wyjeżdżać razem  z nim do   Iraku, ale póki co to on nadal nie  wziął rozwodu z żoną, bo był i jest  nadal przekonany, że ona by mu utrudniła wtedy wyjazd. Po prostu rozwodnicy mają  różne utrudnienia - już chociażby to, że muszą tu zostawić kogoś, kto w razie  czego będzie  płacił  wyznaczone przez  sąd alimenty. Nie mógł pojąć, że nie chcę  zacząć pracować w tej samej firmie  co on i wyjechać  razem z nim i innymi na kontrakt zbiorowy. Nie  prosiłam go o znalezienie  mi pracy - wiedział jak mało zarabiam i że nie jestem z dotychczasowej  zadowolona, a ponieważ ma  w perspektywie długi wyjazd z Polski, chciał bym startowała, gdy już ukończę  studia, z lepszej  niż dotychczas pozycji przetargowej. 

I wiesz, dopóki nie podejmę tej pracy to nic o tym nie  wspominaj na forum rodzinnym.  Poza tym to tylko moja sprawa,  nie ich. Nie mogą  mi wybaczyć, że nie urodziłam się chłopcem, a  wszystko co tylko mi  nie wyjdzie w życiu wynika  z faktu, że jestem kobietą a nie facetem. Denerwuje  mnie to okropnie.

Następnego  dnia, równo o godzinie 12,00, przed  domem, w którym  mieszkała Adela zaparkował czerwony mały  fiat. Za jego kierownicą  siedział dostatnio  wyglądający  blondyn.

 Jeżeli interesuje Was co było dalej w życiu dziewczyny, która zawsze szła pod prąd - to napiszcie  i wtedy................................................... ciąg  dalszy  nastąpi.