poniedziałek, 3 października 2022

Trudny wybór - 119

 Leszek "ogrzewał się" w przyjaznej domowej atmosferze. Emil przywiózł do kuchni łóżeczko małej i zamiast urzędować  w ramionach taty Milenka była  w swoim łóżeczku, przy którym "trzymał wartę" Leszek, pokazując  małej kolejne  zabawki. Milenka  była wyraźnie  w humorku, z radością  chwytała  zabawki i zawzięcie ćwiczyła wydawanie  z siebie dźwięków.  Leszek natomiast był  "w siódmym niebie" i co jakiś czas mówił -nadrabiam zaległości - nigdy nie miałem tak naprawdę kontaktu z takim maleństwem. Najchętniej bym się u was zatrudnił jako niańka. Jeśli będziecie  chcieli iść do kina lub do teatru, to ja z nią zostanę. Ona jest taka kochana! 

Uważaj co mówisz, bo cię Adela wrobi w niańczenie dziecka - śmiał  się Emil. Fakt, że ona  się robi  coraz bardziej komunikatywna. Popatrz,  jest po jedzeniu a jak na  razie  to wcale  nie ma zamiaru jeszcze  spać. Ona już nie budzi  się o 3 w nocy na karmienie, ale o piątej,  a czasem o wpół do szóstej. Już nie je tak regularnie  jak kiedyś, niemal co do minuty. Za dwa tygodnie będzie dostawać marchewkę gotowaną albo na cielęcinie  albo na króliku. Zobaczymy jak to będzie. 

Wiesz Leszku - całkiem ci  do twarzy z niemowlakiem i dziecko na  ciebie  dobrze reaguje. Może pomyśl nad założeniem nowej rodziny - cicho powiedziała Adela. Leszek długą chwilę milczał i w końcu powiedział- nie jestem pewien czy stać mnie psychicznie na taki krok. Nie wiem, czy będę umiał którejś kobiecie zaufać na tyle by być z nią pod jednym dachem a do tego dodać  dziecko.  

Może po prostu powinieneś temat swego małżeństwa przepracować z fachowcem. Nawet jeśli  nie jesteś przekonany, że powtórne małżeństwo to  coś  dla ciebie. Bo to nadal taka nieco krwawiąca rana, skoro zacząłeś podejrzewać, że nie jest to twój  syn. Tyle tylko, że chyba teraz nie ma to już większego znaczenia - no a skoro jest pełnoletni i nie ma  zamiaru dalej  się kształcić, to ustaje twój obowiązek alimentacyjny - powiedz  smarkaczowi o tym. Gdyby się nadal uczył, studiował, to płaciłbyś na niego do chwili aż ukończy  26 lat. I skoro ma już dowód osobisty to możesz przesyłać na niego imiennie pieniądze, nie na  żonę.  A może obu by wam dobrze zrobiło gdyby on mieszkał u ciebie?

Nie, nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Jestem gotów  sprzedać tę chałupę z działką koło Kamieńczyka i kupić jemu jakieś nieduże mieszkanie. Masz chyba jednak rację - każdy wrzód trzeba przeciąć. I jeśli możesz to podaj  mi namiary na tego waszego Arka.  Adela uśmiechnęła  się - zaczekaj, zaraz do niego zadzwonię. Adela zatelefonowała do Arka mówiąc : "Areczku, mam dla ciebie  klienta- ulubiony "gin" Stasi i mój, potrzebuje porady prawnej, kwestie rodzinne, to doktor Leszek Z. Kiedy może się z tobą skontaktować i się umówić?  Nawet zaraz? No to rozłączam  się, a on do ciebie zaraz zadzwoni. Ucałuj Stasię ode mnie. No jasne, ciebie też całuję, Emil też cię całuje. A Milenka? Milenka flirtuje z doktorem Leszkiem Z. Nooo, ma  u mnie pół etatu niani. Pa.

Adela sięgnęła po kartkę i napisała  numer telefonu Arka - słyszałeś, możesz zaraz  zadzwonić, więc dzwoń. Zresztą chyba go znasz, bo Stasia już była  z nim u ciebie. Popatrz na Milenkę - oczka ma jak szpareczki, szybko ją przewinę i zaraz  zaśnie. Wywiozę ją  stąd i za chwilę wrócę.

Gdy wróciła po kwadransie do kuchni Leszek właśnie kończył rozmowę z Arkiem. Mina Leszka wskazywała, że panowie się dogadali. W chwilę potem Leszek powiedział - umówiłem się na jutro około osiemnastej u  nich w domu. Adela wyciągnęła swój prywatny plan Ursynowa i pokazała Leszkowi gdzie mieszka Arek mówiąc - a jak wyjdziesz od niego  to daj głos co załatwiłeś. Muszę w któryś weekend zrobić spotkanie na  szczycie. I to pewnie w którąś sobotę - jak widać Milena jest towarzyska i nie rozrabia. Tylko chyba domówię się ze Stasią, że chłopców sprzeda do rodziców. Oni za bardzo by się tu nudzili. Zamiast chłopców będą nasi rodzice, naprawdę są fajni. A chłopcy są nieco niebezpieczni  dla małej - jeden w pierwszej klasie, drugi  w przedszkolu i już jedna kwarantanna była i do  dziś nie wiem na co te bachory  w szkole chorowały. Rozrzut w diagnozie był całkowity- może płonica, może różyczka a może wietrzna ospa. W każdym razie umówiłyśmy  się ze Stasią, że chłopcy na razie nie będą tu bywać.

Jestem bardzo zżyta ze Stasią, pracowałyśmy razem. Ona to miała piekło ze swoim mężem -alkoholikiem. Gdy na niego spojrzeć to facet przystojny, zdolny i "wzięty" architekt,  brał udział w zagranicznych konkursach, nawet  coś wygrywał. Zaczął pracować  w prywatnej  firmie i  się rozpił. A teraz w sądzie rodzinnym są dwie  sprawy - jedna Stasi o odebranie pijakowi praw rodzicielskich bo uderzył starszego syna w twarz gdy ten  był u niego w weekend - oczywiście  był nachlany, jest raport  policji - a druga sprawa to Arek założył sprawę o adoptowanie chłopców. Oni ubóstwiają jego, a on ich. Chłopcy już mówią do niego tata. Bo wiesz- niezbyt ważne kto spłodził, ważne kto okazał serce i wychował.  

A ja coś o tym  wiem, bo od  szesnastego roku życia mieszkałam już na stałe u siostry mojej matki i ją kocham tak jakby  mnie urodziła. Może to nie ładnie,  ale moja rodzona matka nie wie, że  mamy Milenkę. Ale nie mam ochoty widzieć tu moich rodziców. Za to kocham bardzo ojca Emila no i Helenkę, jego żonę.  Jak widzisz ja też jestem trochę inna niż się na pierwszy rzut oka wydaje. 

 Arek na pewno dobrze ci doradzi w kwestii juniora. Szczerze mówiąc to nagminne przyznawanie  kilkuletniego  dziecka  matce uważam za nonsens - przecież te matki pracują zawodowo, a zarabiają z reguły  mniej niż ojcowie.  Tak samo nie ma w domu cały dzień tej pracującej matki jak i  pracującego ojca. A z tego co widzę na  własne  oczy to mężczyźni naprawdę potrafią się zająć  dzieckiem, nawet najmniejszym. Nie jestem jakąś feministką, ale uważam, że tradycyjny  podział na role męskie i kobiece jest wyraźnie  wydumany pod kątem męskiej wygody.

Sytuacja jaka wytworzyła  się z racji II wojny światowej przeorała dotychczasowe obyczaje. I okazało się, że kobiety potrafią tak samo prowadzić  samochody, potrafią strzelać i  zabijać, pracować przy produkcji broni,  samolotów, samochodów - potrafią niemal to  samiutko co mężczyźni.  Emil potrafi koło Milenki wszystko zrobić- no tylko taka  miedzy nami różnica, że nie nakarmi piersią, ale w pewnej chwili karmienie piersią  się kończy.  I mój szacunek , podziw i miłość  do niego nie zmalała dlatego że potrafi ugotować  dla nas obiad, zrobić dobrze  zakupy, przewinąć i zabawić lub ululać Milenę.  I szczerze nie lubię gdy obie  strony usiłują udowodnić wyższość jednej płci nad drugą.  Wcale mi nie przeszkadza, że nie wiem całej masy rzeczy z zakresu  elektrotechniki,  a Emil ma to  w małym palcu, bo ukończył ten kierunek. Mnie wystarczy to, że potrafię w razie potrzeby naprawić jakiś  drobiazg i z tej okazji nie pozbawić prądu  całego budynku. Koło w samochodzie  też potrafię zmienić jeśli muszę to zrobić sama, ale nie rozpowiem  wszystkim dookoła, że w kwestii samochodu jestem "samoobsługowa". I, chociaż karmię Milenę piersią, nie mogę się dopatrzeć w tej czynności jakiejkolwiek  frajdy, nie  sprawia  mi to radości i  satysfakcji. I zastanawiam  się czy ja jestem tak bardzo mało empatyczna, czy może jednak te, które piszą o szczęściu, które odczuwają karmiąc  dziecko piersią mają wszystko w porządku w mózgu. Nie wykluczam , że może  te babki, które mają "nadprodukcję" pokarmu czują wielką ulgę gdy wreszcie dziecko  się dorwie  do piersi i ją opróżnia. I mam wrażenie, że nie ja jedna tak odbieram karmienie  piersią,  ale akurat ja  mam odwagę o  tym mówić bez owijania sprawy w ładne opakowanie. A może ja mam jakiś nietypowy zestaw hormonów i dlatego tak wydziwiam. Nie  wiem.

Leszek wpatrywał się uważnie w Adelę, a na jego twarzy błąkał się  delikatny uśmiech. W końcu szeroko się uśmiechnął i powiedział - co do zestawu twoich hormonów to mogę  cię  zapewnić, że jest w stu procentach jak najbardziej prawidłowy. Tak jak ty myśli  sporo kobiet,  ale nie  wszystkie mają odwagę by to głośno powiedzieć. Hania zostawiła  mi w spadku same "normalne" pacjentki, dobrze  zorientowane we funkcjonowaniu  własnych organizmów, z którymi  można rozmawiać o wszystkim, bo wiedzą o czym jest  mowa. Przy omawianiu ciebie powiedziała - to babka przy której nie ma tematów tabu. I miała rację.

Adela zaczęła  się  śmiać - a ja zawsze  miałam  wrażenie, że ty głównie rozmawiasz z moją kartoteką i że gdybym cię spotkała  gdzieś na mieście to nawet nie wiedziałbyś, że mijasz swoją pacjentkę. Tyle tylko, że mnie taki super bezpłciowy sposób traktowania pacjentek bardzo odpowiada. Jakby na to nie  spojrzeć "manewrujesz" w strefach intymnych  ciała.  Teraz i Leszek zaczął się śmiać - gdy mi powiedziałaś, że masz  zamiar wyjść za mąż, byłem szalenie ciekawy kim jest ten szczęściarz, ale widziałem , że minęły ci ukryte stany zapalne, więc jest  dobrze. I nie podejrzewałem, że się tak zaprzyjaźnię  z wami. Ale naprawdę uważam  was  za prawdziwych przyjaciół. A na mieście na mur-beton bym cię rozpoznał - mam bardzo  dobrą pamięć wzrokową. Mam wszak całą furę pacjentek, ale zaprzyjaźniłem się  tylko z wami - coś  w tym jest.  Od kilku  dni zastanawiam się, czy  nie przejść do kliniki, w której rodziłaś, bo oferują całkiem niezłe  warunki. Miałbym wtedy znacznie mniej problemów na głowie. Bardzo im się podoba  mój doktorat. A- chyba ci tego  nie mówiłem- jesteś  jedyną pacjentką, która pogratulowała mi doktoratu no i oczywiście   jedyną, która coś o tym poczytała.   I jak cię nie kochać? I, na dodatek, mogę się u was wygadać i  wypłakać. Jesteście oboje po prostu nie do zastąpienia!

Emil poklepał go po ramieniu mówiąc, mam na ten temat własną teorię, kiedyś o  tym na pewno porozmawiamy. Po prostu tak  wygląda przyjaźń. A co do tej propozycji - nie  zostaje ci nic innego niż wzięcie  w rękę kartki i ołówka i spisanie wszystkich plusów i  minusów. Trzeba byś wszystko dokładnie rozważył- lokal, sprzęt, pacjentki.

No tak, będę musiał tak zrobić. Ale wpierw muszę wiedzieć czy  chcą tylko mnie,  czy może mnie plus dobrze wyposażony gabinet. Wyposażenie jest w leasingu, więc oni mogą płacić zamiast  mnie. Oczywiście podejrzewam, że połowa pacjentek mnie przeklnie, bo wizyty w klinice będą zapewne droższe. Ja już działam na  granicy opłacalności i w końcu  będę musiał podnieść cenę wizyty.  Lokal to po prostu sprzedam, bo od samego początku był szykowany na gabinet lekarski. Prawdę mówiąc to mam trochę  dość tego ciągłego pilnowania czy aby wszystko jest jak należy -  w klinice nie jest to moja działka ale osób wyznaczonych  przez klinikę.

Zaczynasz mieć teraz sporo spraw  na  głowie - zauważyła  Adela. Bo i z młodym masz  problem i teraz  ta propozycja. Wydaje  mi  się całkiem  ciekawa - nie będziesz musiał wszystkiego osobiście  doglądać, to też niezłe. Michał chwalił  sobie  tę pracę  w klinice - jak mówił- to zupełnie inna  bajka, pomijając   kwestię zarobków. Właśnie sobie uświadomiłam, że odgrażał się, że będzie nas  często nawiedzał i jakoś zniknął z horyzontu.  Nie  żebym  za nim bardzo tęskniła, tylko mi się tak  skojarzyło bo mówimy o klinice. Tam  się wykazał anielską cierpliwością wobec  mnie. A tu obrugał babkę,  z którą przyszedł. Ciekawe czy już oddali do użytku ten  blok, w którym oni mieli  mieszkać. Te poślizgi w budownictwie  są naprawdę denerwujące.  Przecież większość ludzi czeka na to  mieszkanie w  wynajmowanym  mieszkaniu i nie  zawsze jest możliwość dogadania  się z właścicielem co do nagłego przedłużenia  najmu lub nieplanowanego skrócenia  go. Nam się udało to dość bezboleśnie przeprowadzić, bo braliśmy to co już było oddane  do użytku, ale  nie miało powodzenia bo parter i obok przychodnia lekarska. A nam  ani ten parter  nie przeszkadza ani przychodnia ani nawet szkoła widoczna od drugiej strony. Przychodnia to  się nam  nawet kiedyś przydała, bo można  sobie  w niej  bez problemu porobić analizy i miałam tam  serię zastrzyków gdy wariowałam.

Nie rozumiem - stwierdził Leszek - co znaczy wariowałaś? No gdy  byłam  wykończona nerwowo bo miałam  trochę za dużo  spraw na  raz- obrona  magisterki, kurs  na rzecznika i egzamin na  rzecznika. Miałam wtedy serię bolesnych zastrzyków - bolało,  ale pomogło. Emil to  niemal święty człowiek, że ze mną wytrzymał,  a nie wyrzucił z  domu.

Powinniście  mnie wykopać  z domu, noc już  za oknem- stwierdził Leszek. Emil zaśmiał się - zamiast cię wykopywać nakarmię cię czymś co jadałem nagminnie w Meksyku - zaraz  zrobię albo paellę albo risotto, bo zrobię  to co matka- karmicielka woli. No to zrób paellę - zarządziła Adela. A ja wrzucę marchewkę do blendera- będzie  robiła  za surówkę. A co to jest ta paella? - spytał Leszek.  To samo co risotto tylko na  sucho a nie na mokro - odpowiedziała  Adela. Składniki te same, czyli ryż i warzywa, też na  bulionie tylko przypieczone a nie kremowe jak risotto. Nie trzeba sterczeć przy patelni i mieszać, trzeba  dać temu możliwość lekkiego przypieczenia  się. Więc z reguły paellę robię ja, a risotto robi Emil. Ale dziś on  zrobi paellę. I dziś dodamy do niej  usmażony kotlet  mielony podziabany na kawałeczki. Będzie jeszcze lepsze niż  zawsze. To mój osobisty wynalazek na  zjedzenie kotleta mielonego na  drugi  dzień po  zrobieniu. Jak raz  zjesz to zawsze  będziesz do takiego dania  wracał. Normalni ludzie  to gotują ryż na  sypko, na  drugiej patelni odsmażają pod pokrywką mielonego z poprzedniego dnia, a że  my pod  względem kulinarnym   jesteśmy nieco zblazowani to robimy to inaczej. Chyba muszę to sobie  zapisać- stwierdził Leszek. Nie ma problemu - patrz- tam jest notes z wyrywanymi kartkami i  długopis, możesz pisać. 

                                                                          c.d.n.