sobota, 11 stycznia 2025

Córeczka tatusia - 180

 Kilka   dni później, wieczorem, zatelefonował do Marty  Milosz. Poinformował ją, że Hanka go powiadomiła telefonicznie, że.........wystąpiła  do  sądu o rozwód. Bo co to za małżeństwo gdy  się mieszka kilka  setek kilometrów od  siebie. Milosz  się  zastanawiał  czy  sama na to  wpadła,  czy może raczej  jej rodzice, a raczej ojciec.  I  zapewne  za kilka  dni Milosz dostanie na  swój polski adres pozew rozwodowy. No to się będzie działo - stwierdziła  Marta.

Milosz  opowiedział też  Marcie jak przebiegła rozmowa z Hanką i że nie powiedział Hance, że jego będzie  reprezentował na  rozprawie prawnik, bo on jak na  razie  to  nie może  wziąć urlopu no a poza  tym to ma jeszcze dwa ważne  egzaminy i nie  może ich  zawalić. 

Milosz nawet  już  rozmawiał z prawnikiem z Brna i jeszcze  dziś wyśle mu wszystkie potrzebne  dokumenty a ojciec Milosza powiedział, że weźmie na  siebie całą  finansową stronę przedsięwzięcia, byle  tylko Milosz nie  zawalił któregoś  z egzaminów. I ojciec pojedzie na weekend  do Tatrzańskiej Łomnicy i dopilnuje by Hanka zabrała wszystkie  swoje  rzeczy i przywiezie tę kuzynkę i pomoże  się jej  zagospodarować tam na  miejscu. I gdy  to  wszystko  załatwi, a Milosz już będzie po egzaminach to wpadną oboje z matką do Warszawy. I wtedy rozejrzą  się za jakimś domem, bo jest bardzo  możliwe, że wtedy kupili by jakiś dom dwurodzinny blisko Konstancina. 

Ojciec Milosza już nawet teraz przegląda ogłoszenia na polskich  stronach internetowych, ale tylko przegląda. I rozmawia z różnymi  znajomymi na temat  czy lepiej kupić stary  dom czy nowy. Bo te  stare to są zazwyczaj  w bardziej sympatycznych miejscach, no ale wszyscy, na  szczęście, tłumaczą  mu, że lepiej kupić niedawno wybudowany i o ile to możliwe,  żeby to było jakieś osiedle domków, bo wtedy i ogródki są małe i na ogół takie osiedle jest podłączone do  miejscowej sieci grzewczej, a nawet jeśli  nie, to ma nowoczesny system ogrzewania, np. piec na gaz. Bo nawet  jeśli osiedle  nie jest podłączone  do miejskiego gazu to w tych nowych  domkach jest piec na gaz, który można kupować w butlach i podobno nawet są firmy, które same przywożą gaz na  miejsce, demontują  zużyty pojemnik i instalują nowy. I na ogół w planach takich osiedli domków to od  razu powstaje odpowiednia infrastruktura- cokolwiek to znaczy.  No nie wiem  - przerwała mu Marta - my byliśmy rozczarowani tym co nam zaoferowano do kupna - no ale może u was lepiej  to  wszystko funkcjonuje. Znam z opowieści osiedla domków w których oczywiście  w planach były wszystko- szkoły, przedszkola, sklepy, ale z bliżej nieznanych przyczyn przez pierwsze lata po  zamieszkaniu trzeba było ciągać  dzieciaki  do przedszkoli i szkół do innych dzielnic. Oglądaliśmy nawet taki domek, ale to był tylko domek i nie  było garażu i nawet  nie bardzo była  szansa na wiatę, bo rzeczywiście ogródek był maleńki. A wewnątrz  też nie  było nic fajnego. W każdym razie gdy będziesz coś wybierał to ci polecam byś to zrobił w towarzystwie  naszych ojców - oni się na tym znają i wiedzą gdzie zaglądnąć by sprawdzić jakość wykonania i funkcjonalność.

I już im  tłumaczyłem- ciągnął dalej Milosz-   dlaczego lepiej będzie kupić coś poza Konstancinem, albo  coś co jest bardzo blisko trasy autobusu miejskiego który kursuje na trasie Warszawa Konstancin- wiesz, te osiedla które są po obu stronach Puławskiej. Ale oni, chociaż jeszcze niczego tu nie  widzieli a  tylko oglądali plan Warszawy to woleliby by to było bliżej Konstancina, bo to byłoby lepsze  dla  mnie. No i jak twierdzą to wcale nie musi  być nowy dom, może  być do remontu, a poza tym, co mnie ogromnie cieszy,  to nie chcą dużego ogrodu - np. takiego jak jest w Tatrzańskiej, bo odkryli, że już nie  są młodzi. I całe szczęście, że sami na to wpadli. Ja natomiast  chcę bym mógł w razie  czego dojechać do pracy miejskim transportem ewentualnie przewlec się niespiesznie samochodem nawet  gdy będzie ślizgawica.

No to jak słyszę- stwierdziła  Marta- twoi  rodzice nie przepadali jakoś za Hanką.  Dam ci znać jeszcze  dziś czy ojciec Wojtka użyczy  twoim  rodzicom swojego mieszkania  na kilka dni -  jestem  co prawda pewna, że tak,  ale  wolę usłyszeć  potwierdzenie od  niego. On ostatnio  wciąż śpi u nas, co mnie osobiście pasuje, no ale wolę by on się  wypowiedział na ten temat. No to jak  widzę sprawa  nabiera tempa i według  mnie to dobrze - po co ciągnąć w nieskończoność coś co nie rokuje  dobrze. A temat pracy dyplomowej  już masz  uzgodniony? 

Tak, już nawet ze  dwie  strony zdołałem napisać. Wolno piszę,  bo cały czas sprawdzam wszystko w słowniku, żeby nie  wyszły  z tego pisania  śmieszne i dziwne zdania.  Marta roześmiała  się - nie ma  problemu- nim dasz do wstępnego poczytania promotorowi pokażesz  tekst  mnie i w razie  potrzeby naniosę poprawki, żeby nie było błędów. Ale pewnie  będzie ich malutko, bo ty już mówisz bezbłędnie. Mogę  cię  tylko pocieszyć, że nawet rodowici Polacy robią sporo błędów nie tylko ortograficznych ale i gramatycznych. Bo jak mówią niektórzy  ucząc  się polskiego to "polska język trudna jest", ale masz o tyle  łatwiej, że to praca nie z językoznawstwa a z jednej z  działek medycyny z którą masz na co dzień  do czynienia. Wiesz, gdy mi Wojtek  pokazał  brudnopis swojej pracy to wpatrywałam  się tekst i nic a nic z tego nie pojęłam. Sprawdziłam  tylko ortografię, ale my mieliśmy w podstawówce świetną polonistkę a na  dodatek jak szkolny rok  długi  to dwa razy w  tygodniu kartkówki  z ortografii.

Wiesz, zauważyłam, że gdy  mówiłam kiedyś koleżankom, że mieszkamy bardzo blisko naszych rodziców i że jestem  z tego powodu bardzo zadowolona, to patrzyły  się na  mnie jak na  wariatkę - nieomal miały wyraźnie ochotę postukać  mnie  w czoło. Bo każda  z nich  marzyła by po ślubie  mieszkać jak najdalej od  swoich rodziców i teściów. A  ja naprawdę jestem zadowolona , że moi rodzice mieszkają 200 metrów od nas a ojciec  Wojtka raptem kilometr dalej,  ale bardzo często śpi u nas.  Bo przecież wiadomo, że w  miarę upływu czasu to rodzice  coraz  częściej będą wymagali jakiejś pomocy,  czy wręcz opieki, więc jest dobrze  gdy mieszkają blisko dorosłych  dzieci. I tak

Ewunia od pierwszych  dni swego życia wie że świat składa  się z wielu osób  a nie  tylko z mamy i taty. A poza tym nasi rodzice nie  czują  się odstawieni na  boczny tor, biorą udział w naszym życiu. Za kilka  dni wyjadą z małą pod Warszawę, jadą też dzieciaki Michała ze  swoimi dziadkami i dzieciaki Andrzeja, też z  dziadkami. A my będziemy  tam spędzać wszystkie weekendy. I być może, że w  wakacje będę pracowała po 8 godzin, bo szef  coś mętnie szeptał, że  zostawi mnie  w  wakacje na zastępstwie gdy pójdzie na urlop, no a  wtedy będę musiała  być całe osiem godzin w pracy. Zresztą tak naprawdę oficjalnie to ja jestem na pełnym etacie, a siedzę w robocie tylko 4 godziny. Bo jak szef  mówi, to ja pracuję głównie głową a nie  ciałem i jemu jest zupełnie obojętne czy  wymyślam  coś  w domu czy w laboratorium - wszystkie badania  to oczywiście  robię w laboratorium. 

On mnie  zna jeszcze z czasów gdy  studiowałam, bo miałyśmy praktyki w laboratorium i ja wtedy jako jedyna zgodziłam  się popracować w  wakacje i było to na tyle fajne doświadczenie, że mój szef potem naraił mi bardzo fajnego promotora - mocno starszy facet, ale  szalenie sympatyczny i bardzo kulturalny człowiek. No i potem już tu przyszłam do pracy po dyplomie. W laboratorium jestem jedyną kobietą, ale moi koledzy są na poziomie - sami chemicy i  zawsze  się śmiejemy, że między nami wszystkimi  jest chemia. Są jeszcze  dwie kobiety oprócz mnie - pani kadrowa i pani, która sprząta. 

A kiedy jedziecie na te extra rodzinne  wakacje?  - spytał Milosz. W ostatni tydzień czerwca, ale w lipcu Wojtek musi być w Warszawie i  Michał też. Tak naprawdę to my będziemy tam z  rodzinami tylko w weekendy, bo to jest  blisko, więc będziemy dojeżdżać- to jest raptem 65 km od Warszawy. Będą tam moi  rodzice, mój teść,  teściowie Ali, rodzice Andrzeja, czyli "fura dorosłych".  Poza  tym  żadna  z  babć nie  będzie  stała przy garach, bo to pobyt  z  wyżywieniem.  No i jeszcze jest ten  plus, że teren jest na skraju lasu i jest ogrodzony, więc się  dzieciaki nie pogubią. A dla nas wypoczynkiem będzie  to, że nie  będzie tu małej.  Ona  nie jest kłopotliwa, no ale  tu to trzeba  z nią wychodzić na spacery, a tam wyrzucasz  towarzystwo do ogrodu i tylko  sprawdzasz czy na pewno brama jest zamknięta  na klucz, który masz  w kieszeni.  Ojciec Wojtka będzie w  wakacje w Warszawie, bo w tym ich ośrodku informacji latem są  straszliwe  pustki, większość pracowników,  a jest ich mniej więcej tyle  co palców  u jednej  ręki, wszak ma  dzieciaki w  wieku  szkolnym, więc biorą urlopy.  Jak  dla mnie  to wyjście na te  4 godziny do pracy to żaden problem i ewentualne zastępowanie  szefa  nawet 8 godzin  dziennie to też bezproblemowa   sprawa, bo w  okresie  wakacji raczej  nie będzie żadnych ważnych spotkań  służbowych. A nawet jeśli ktoś upadnie na mózg i zorganizuje jakieś spotkanie  a mój  szef uzna, że jego obecność  jest  niezbędna to na dwa lub trzy  dni  zjedzie  do Warszawy.

W  mojej firmie  latem są  super pustki, bo większość ma  dzieciaki i stara  się urlop spędzać z dzieciakiem, żeby nadrobić codzienne "niedoróby  wychowawcze".  Większość ma dzieciaki jeszcze  w podstawówkach, najstarszy to jest  szef i  ma już dość podrośnięte  córki- i to aż trzy, ale one to jeżdżą albo na jakieś obozy harcerskie  albo do rodziny, bo tam jest jakaś  wspólna  rodzinna duża  chałupa, gdzieś na   Mazurach.

Ja bardzo lubię Warszawę w okresie  wakacyjnym - wreszcie nie ma korków samochodowych, z góry wiadomo, gdzie się kręcą  wycieczkowicze i że należy omijać Krakowskie Przedmieście, Starówkę, Łazienki, nie należy też wpaść na pomysł by się wybrać  na  zwiedzanie Wilanowa.  No i zawsze zaczyna się  robić  tłoczno mniej  więcej od  dwudziestego  sierpnia, bo zaczynają wracać z wakacji stali  mieszkańcy Warszawy. I już  wtedy zaczynają  się robić   korki samochodowe.  Wojtek może  wziąć urlop  w sierpniu lub we wrześniu, ale  nie wiem  czy  się już dogadali w  trójkę ze  swoim  szefem. Poza  tym to Wojtek przecież  "dłubie  ten  doktorat". Powiem  ci szczerze - uważam, że  to jakieś  dobre  zrządzenie losu, że Wojtek wybrał na promotora Michała.  Bardzo  się zaprzyjaźnili, razem pracują i zawsze jeden drugiego  zastępuje. A gdy poznasz na dodatek teściów Ali z jej pierwszego małżeństwa to na pewno się nimi  zachwycisz. 

To Ala rozwiodła się z pierwszym mężem ? - spytał. Nie, on zginął w  wypadku samochodowym gdy ich synek  był malutki. A teściowie Ali traktują ją od  samego początku jak własną córkę i gdy Michał zakochał się w Ali, to w tajemnicy przed  nią pojechał do nich, przedstawił się i wręcz poprosił ich o to, by wyrazili  zgodę  na ich małżeństwo i usynowienie ich  wnuczka. Dla  mnie to bardzo wzruszająca historia.  

To Ala jest sierotą, nie  już swoich rodziców?   Ma tak zwanych rodziców, którzy nienawidzili jej męża, bo on razem ze swoimi rodzicami  mieszkał pod Warszawą  i oni go uważali za wieśniaka, bo to była  taka miejscowość, w której  mieszkali głównie ogrodnicy produkujący  warzywa i kwiaty i uważali, że mąż Ali jest wieśniakiem. Ala zerwała  z nimi kontakty i chyba nawet nie  wiedzą, że Ala  wyszła  drugi  raz za mąż, że ma dwojaczki.  A teść Ali jest profesorem i pracuje naukowo. No i teraz oni wszyscy razem tworzą fajną  rodzinę, teść  Ali odkupił od  Wojtka mieszkanie w Warszawie na Ursynowie by mieszkali bliżej Ali. A  mieli pod  Warszawą piękną "hacjendę".  Oni bardzo pomagają Ali i Michałowi w opiece nad tą trójką  dzieci. Poznasz ich gdy zamieszkasz na stałe w Warszawie lub blisko Warszawy. 

                                                                    c.d.n.