Ala została wyściskana i poprzytulana przez Teresę i jej tatę, Teresa przedstawiła jej Kazika mówiąc : to jest Zik, prawdziwa miłość mego życia. Ala podziękowała mu za interwencję, dzięki której mogła tu dojechać. Kazik zaraz zagonił Krystiana do kuchni, oznajmując Teresie, że oni obaj teraz razem pourzędują w kuchni, więc niech dziewczyny zajmą się sobą wzajemnie i tatą. Ala nie wiedziała zbyt dokładnie co się wydarzyło, że kolejka nie kursowała, ale "plotka" głosiła, że ktoś się rzucił pod koła kolejki i niestety zmarł a maszynista był w szoku i nie mógł dalej prowadzić, poza tym trzeba było spisać protokół, dokonać wizji lokalnej itp, itd. Ala stwierdziła, że kolejka ostatnio wlokła się w tak wolnym tempie, że średnio wytrenowany biegacz mógł spokojnie biec obok, więc rzucenie się pod koła tak jadącej kolejki jest jakąś paranoją.
Bracia świetnie spisali się w roli kelnerów, tata powiedział, że życzy wszystkim i sobie również, by mogli się wszyscy jeszcze długo i często spotykać w tym gronie ludzi wzajemnie się kochających i szanujących. I nikomu nie przeszkadzało, że wigilia wcale nie była postna, że na stole był zupełnie nie postny bigos z bardzo dużą ilością pysznego mięsa, że oprócz niego wabiła wszystkich pokrojona w plastry pieczona pierś indyka, a jedyną rybą na stole był wędzony łosoś.
Przy okazji Teresa wyjęła z garnka na tadżin owe "łakocie". Były tam lukrowane orzechy włoskie, rodzynki, sporo różnych suszonych owoców, chipsy z jabłek i gruszek oraz świeże daktyle rodem z Izraela. Oprócz tych lukrowanych orzechów włoskich były ulubione przez Teresę orzechy laskowe w czekoladzie, były też śliwki w czekoladzie. Gdy Teresa wyjęła te wszystkie "łakocie" powiedziała do męża - no to mi się Franek wyraźnie "podlizał", zapewne niedługo znów jedzie do Maroka. A skąd Franek wie, że ty lubisz właśnie te słodkości?- Kazik przewiercał Teresę wzrokiem. Kochanie, wszyscy branżyści o tym wiedzą - raz na jakiś czas ktoś ma w tym biurze imieniny i zawsze coś przynosi do "pomamlania" i częstuje tych, co wpadają złożyć życzenia. Pracuję tam już wystarczająco długo, by wszyscy wiedzieli czym można mnie "nakarmić by nie podpaść". Nie bądź zazdrosny, nie ma ani o co ani o kogo. Na początku nie byłam kierowniczką tego działu i często brałam udział w tym "posiadach" u branżystów i nie ukrywałam co lubię jeść, a za czym absolutnie nie przepadam. Moja poprzedniczka miała zwyczaj zamawiać sobie u tych często wyjeżdżających różne rzeczy, łącznie z ciuchami. Wkopało mnie w parkiet gdy ktoś z wyjeżdżających (jedna z babek) zapytała się mnie co ma mi przywieźć z zagranicy, no bo ja tylko ich wysyłam , a sama nie jeżdżę i oni się czują zobowiązani i wtedy, tak na odczepnego powiedziałam, że może niedużą ilość jakichś suszonych owoców. A Franek często składa mi wnioski wyjazdowe w ostatniej chwili bo ma dość kapryśny rynek i całkiem pomajtanych kontrahentów i muszę "stawać na głowie" by go wyekspediować. I on to docenia a naprawdę wygląda na super niedojdę. Od babek dostaję "suweniry" w rodzaju składanej parasolki, jakiegoś pudru już w puderniczce, dostałam też bransoletkę - wyrób absolutnie amatorski, z drutu srebrnego o przekroju 4 mm, kupioną w obozie jakichś nomadów. Jeden jej koniec imituje łeb węża. Nie noszę bo jest okrutnie niewygodna. Leży gdzieś w moich "precjozach". W ogóle większość tych suwenirów ląduje potem w rękach mojego personelu. Dziewczyny naprawdę mają zasuw a nikt im nic nie przywozi.
Chodź do kuchni, pokroimy ciasto. Tylko chyba musisz mi nóż naostrzyć- nie mam talentu w tym kierunku. W kuchni Kazik mocno przytulił Teresę i wyszeptał do ucha: jestem nieziemsko stęskniony, czekam by już sobie wszyscy poszli. To baaardzo, bardzo dobrze, bo ja też jakaś taka niedopieszczona jestem - odszeptała Teresa. Obawiam się jednak, że trzeba będzie Ali zaproponować nocleg. Nie ma problemu, może spać u nas, ale błagam- nie siedź z nią do północy, dobrze? No jasne, jak będzie chciała, to może sobie posiedzieć przy telewizorku sama.
Gdy przynieśli pokrojone ciasto Ala stwierdziła, że ona powinna już się zbierać do domu. Teresa zupełnie spokojnie się zapytała co jej zaszkodziło z tego co jadła lub piła, bo nikt jej po nocy, w sytuacji gdy nie wiadomo, czy kolejka już kursuje nie pozwoli wyjść, pokoi póki co jest w sumie pięć, więc będzie spała u nich. Do rozmowy wtrącił się Krystian - proszę się nie denerwować pani Alu - ja panią przywiozłem i ja panią odstawię pod sam dom. Ogołocimy jeszcze trochę ten stół, wypijemy gorącą herbatkę i spokojnie odstawię panią do domu. A w drodze porozmawiamy o tych zawiłych sprawach własności tego domu. Bo to mi wygląda dość dziwnie. Trzeba to wszystko rozgryźć, będzie pani musiała odnaleźć wszystkie dokumenty by nie popaść w jakieś kłopoty. No niestety tak to jest, gdy rodzice nie zauważają, że ich dzieci są już dorosłe i powinny wiedzieć o wszystkich rodzinnych sprawach własnościowych.
No a u mnie- powiedziała Ala - to nawet moja mama niewiele o tym wszystkim wiedziała i jak tata umarł to jej aktywność w tej kwestii była zerowa. A ja jeszcze po jej śmierci nie zdołałam "odkopać" wszystkich dokumentów. Muszę przewrócić cały dom do góry nogami by coś znaleźć. Odkryłam z wielkim zdziwieniem, że nie mogę się dostać do biurka taty - żaden z kluczy nie pasuje ani do szafki ani do szuflady. A to ładne biurko i nie chciałabym go zniszczyć. Oni odeszli z tego świata i zostawili mnie z tym całym koksem. Chcę się z tego domu wyprowadzić, bo mam wrażenie, może głupie i nieprawdziwe, że oni zachorowali odkąd się tu sprowadziliśmy. Oboje zmarli z powodu nowotworu. Ojciec miał podobno zaawansowany nowotwór prostaty, mama wątroby. A ostatnio rozmawiałam z ciocią, siostrą ojca i ona twierdzi, że połowa domu jej się należy. Kiedyś mi tata mówił, że całość będzie moja, ale ja się jeszcze nie dokopałam do testamentu taty.
No to masz Alusiu naprawdę kiepsko - stwierdziła Teresa.Trzeba masę dokumentów odszukać. Bo na pewno coś w tym ładnym biurku jest i sprawdź, czy na strychu nie są gdzieś upchnięte te dokumenty w takim miejscu by nie rzucały się w oczy. Uroda biurka mniej ważna, ważna jest jego zawartość. Poza tym to część dokumentów można pewnie zreplikować, bo muszą być w odpowiednich archiwach, np. w księgach wieczystych. No ale w tym to ci pewnie Krystian nieco pomoże. Ja to się na tym wcale nie znam.
Masz rację, bratowa, a jak na osobę, która się na tym nie zna to całkiem dobrze mówisz -stwierdził Krystian. No to może my w takim razie jedźmy, bo niedługo się zrobi ruch na drogach lokalnych, a do dobrych to one nie należą. Teresa poszła do kuchni i po chwili wyszła z niej z dość pełną siatką, którą wręczyła Ali. Co to, co ty mi dajesz?-zdziwiła się Ala. Daję ci śniadanie, byłam przygotowana na to, że będziesz u nas przez całe święta. Rozpakuj po przyjeździe, bo część powinna być w lodówce, więc wieźcie to w bagażniku.
Ojciec też się podniósł - to ja też już pójdę do domu, spać mi się chce. Chodź, chodź podrzucimy cię samochodem- Krystian objął ramieniem tatę. Przed wyjściem zerknął przez okno - znów coś popadało, ale mrozu nie ma. W dwadzieścia minut później tata zadzwonił, że już jest w domu i że musieli czyścić samochód Krystiana ze śniegu.
Kazik pomógł Teresie wszystko po gościach posprzątać i nieco długo to trwało, bo co chwilę Teresę całował i przytulał. Stwierdził, że wigilia była świetna i że "ta Ala" spodobała się Krystianowi i jak zna życie to Krystian na pewno jej pomoże od strony prawnej z tą sprzedażą domu.Kochanie, a ona jest Alicja czy Alina? Alina. Bo ostatnia, ta co mi brata do łez doprowadziła też była Alą ale na imię miała Alicja.
No wiesz kochanie, nie jednemu psu na imię Burek, nie jedna Ala stąpa po świecie. Ona też nieco pokiereszowana i zawiedziona, bo facet ewidentnie leciał nie tyle na nią co na dom z ogrodem i był bardzo rozczarowany gdy mu przyszły teść powiedział, że Ala nie odziedziczy domu z ogrodem, no bo oni już mają kupca na ten dom. I zamiast domu będą dwa mieszkania typu M3 w Warszawie. Facet z dnia na dzień zrobił w tył zwrot. I przepadł jak kamień w wodę. Ojciec powiedział potem Ali, że celowo powiedział temu bubkowi, że dom będzie sprzedany, bo się ojcu ten facet od samego początku nie podobał. I Ala od tamtej pory unika facetów. I nowo poznanym wciska bajeczkę, że ona tylko wynajmuje w domu pod Warszawą mieszkanie. A chałupa duża, piętrowa i Ala chce się tego pozbyć i kupić jakieś mieszkanie w Warszawie. Ogród zarasta chwastami w zastraszającym ponoć tempie, ostatni rok to już tylko kosiła wszystko "jak leci" z rozpędu to nawet pomidory skosiła. Ma tego mieszkania poza Warszawą po dziurki w nosie. Utrzymanie domu, który nie ma mediów podłączonych do sieci miejskiej to straszne koszty- jeszcze gdy żyła jej mama to usiłowała ją namówić na sprzedaż, ale mama stwierdziła, że chce w tym domu umrzeć, ale umarła w szpitalu. No i te dojazdy tą kolejką są koszmarne. Ja byłam u niej dwa razy - pierwszy i ostatni. Jazda tą kolejką to masakra, dojście do niej to też mała radość, o każdej porze roku jest marnie bo albo upał albo leje albo śnieg sypie. Byłoby fajnie gdyby Krystian jej pomógł w sprzedaży tego domu. Jak znam Alę to na pewno by go ładnie wynagrodziła finansowo.
No faktycznie ma dziewczyna nie za wesoło. Spodobała się mojemu bratu, ale jeszcze go mocno boli ta ostatnia. Według mnie to była dość niemiła i do dziś nie wiem co go przy niej trzymało. Zapewne to, czego nie widać, czyli walory ukryte- zaśmiała się Teresa. Chyba tak, zgodził się Kazik. Kochanie moje, a może byśmy już poszli trochę spatuniać? I trochę pobrolili przed spaniem? Jakoś bardzo, bardzo jestem stęskniony twego ciałka. Moje ciałko masz przecież cały czas, trzymasz rękę pod moim swetrem, cały czas mnie pieścisz, ale masz rację, pójdziemy do łózia. Kto szedł do tego "łózia" to szedł, niektórzy to byli niesieni. Teresa odchyliła kołdrę i powiedziała - chyba ktoś był w naszym łóżku i zapomniał położyć prezenty pod choinką! Ciekawa jestem czy tata znalazł prezent czy się na nim prześpi i rano dopiero znajdzie. Ala dostała ode mnie polecenie by wkładając siatę do bagażnika do niej zajrzała, czy dobrze stoją słoiki. Na samym wierzchu są podpisane prezenty dla nich. Jedzenie jest pod spodem w mniejszej nieco siatce.
Ej, a co to za pudełka nieduże są tutaj? Zdziwił się Kazik. Co ty powiesz, są nieduże pudełka?- śmiała się Teresa. No to zobacz- jedno jest ciut większe i jest na nim kartka z twoim imieniem. Na tym mniejszym jest moje imię. Kazik szybko otworzył pudełko i zaraz ucałował Teresę. Kiedy to kupiłaś? Kilka dni wcześniej, obydwa Samsungi. To smartfony, nie komórki. Wzięłam promocję rodzinną, tata ma też taki sam jak twój. Była u nas babka z Play'a i gdy się zdecydowałam wszystko mi przyniosła. Mamy teraz swoje komputery przy sobie. A mogę rozpakować co jest w tej sporej paczce ?- zapytała Teresa. Kazik się śmiał- no pewnie, że możesz, chociaż nie ma tu twojego imienia. Szlafroczek i papucie od razu zostały przymierzone a Kazik wycałowany. Potem razem oglądali albumy.
c.d.n.