Pogoda była ładna i po powitalnej kawie, domowym cieście i pachnących truskawkach wszyscy zdecydowali, że można by się przejść na spacer do pobliskiego lasu. Franek stwierdził, że on zostanie w domu z "inwalidą" , bo wcale nie jest pewien, czy taka piesza wycieczka dobrze Klonowi zrobi, zwłaszcza, że zdjęcie gipsu było uzależnione od tego, co lekarze zobaczą na zdjęciu rentgenowskim. Robert stwierdził, że jego zdaniem też tak będzie lepiej, a to że minęło już 6 tygodni to nie dowód, że kość się zrosła. Miał kiedyś w szpitalu nastolatkę, której kostnina tworzyła się blisko rok, a nie zwyczajowe 6 tygodni. No więc lepiej na "zimne podmuchać".
Alina zaraz "zaanektowała" Ewelinę, była ciekawa jak się jej studia podobają, co zamierza robić gdy je skończy, mamcia wciąż biła się w piersi za to, że kiedyś tak się dała otumanić swojej przyjaciółce, a Ewa pocieszała ją, że przecież wszystko się dobrze skończyło, dziadek przysłuchiwał się pilnie dyskusji Eweliny i Aliny, pełnosprawny Klon dyskutował z Robertem o samochodach, a Paweł szedł zadumany ze wzrokiem utkwionym przed siebie. Gdy mijał babcię i Ewę, ta go schwyciła za rękę i powiedziała- Pawełku, możesz mi dać do sprawdzenia już jutro to co już masz napisane. Wolę cię mieć pod ręką gdy będę sprawdzać, bo jak ci już mówiłam tematyka jest mi dość obca. A czemu ty taki jakiś smutny jesteś? Nie mamuś, nie jestem smutny, tylko muszę kilka spraw przemyśleć, jak choćby to, czy zostać na uczelni - bo dostałem taką propozycję, czy rozejrzeć się po firmach. Finansowo to mogę zapewne trochę lepiej "wylądować" w jakiejś firmie, ale tu mi proponują bym został i zrobił doktorat.
No i tak się biję z myślami, bo kiedyś panowało przekonanie, że tylko kiepscy zostają na uczelni. No ale wiem, że nie jestem kiepski i wiem, że nie każdemu proponują by robić doktorat. No pewnie synku, że nie jesteś kiepski, skoro ci proponują byś został na uczelni i robił doktorat- głąbom i średniakom tego nie proponują. Słyszałam, że marzeniem każdego informatyka jest załapanie się na stanowisko administratora sieci w jakiejś instytucji, bo dobrze płacą a roboty ponoć niewiele - ale jakoś mnie to nie przekonuje. Wiem , że brat jednego z naszych projektantów ma taką pracę. Gdy będę w biurze w tygodniu, to przepytam chłopaka. Porozmawiaj też o tym z tatą - jak widzisz po doktoracie niekoniecznie musisz zostać na uczelni, ale jeżeli chcesz pracować naukowo to łatwiej ci będzie z doktoratem niż bez niego.
Na razie rozmawiałem o tym z Eweliną , teraz z tobą i obie mówicie jednym głosem. Może jestem dziecinny, że nie umiem sam podjąć decyzji, ale co kilka głów to nie jedna. Pawełku- nie jesteś dziecinny- po prostu lepiej jest wszystko przedyskutować i przemyśleć niż nie przemyśleć. Bardzo dobrze o tobie świadczy, że chcesz poznać opinię i innych osób. Często ktoś z zupełnie innej branży dostrzeże coś, czego my, którzy w niej jesteśmy na co dzień nie dostrzegamy i dlatego uważam wszystkie merytoryczne dyskusje za bardzo pożyteczne.
Popatrz, ciocia Alina nie wypuszcza Eweliny z rąk! Mamuś, to dobrze, bo ciocia Alina ma wyostrzone spojrzenie i wiem, że ciocia na pewno ją sprawiedliwie oceni. Dużo z ciocią rozmawiałem w Zurichu. I dlatego Ewelinę tu przywiozłem, bo ja przecież na nią patrzę z innej perspektywy.
Paweł, jesteś bardzo poukładanym człowiekiem i jestem naprawdę dumna, że jesteś moim synem i jesteś tak bardzo podobny do swego ojca! I cieszę się, że twoja dziewczyna - bo chyba mogę ją tak nazywać?- myśli podobnie jak ty i dorównuje ci intelektem. To bardzo ważne we wspólnym życiu. A czy zauważyłaś mamuś, że ona jest tylko troszeczkę od ciebie wyższa? I chyba tylko jest trochę ostrzejsza od ciebie w ocenach innych. Ty jesteś bardziej wyrozumiała.
Bo wyrozumiałość przychodzi z wiekiem, a wy oboje jesteście jeszcze młodzi, a młodość patrzy na wszystko nie zastanawiając się nad tym, że istnieje wiele "odcieni białego i czarnego" a nie tylko idealna biel lub idealna czerń. Wyrozumiałość przychodzi do nas z wiekiem, gdy sami zaczynamy rozumieć, że nie jesteśmy idealni a pomimo tego inni nas kochają i szanują.
Paweł, a widujesz się ze swoją mamą? Nie - myślę, że ani ona ani ja jeszcze nie jesteśmy gotowi na takie spotkanie. Ona wie jak mnie odnaleźć, ale wiem, że mnie nie szukała i nie wypytywała się gdzie jestem. Poza tym ona ma telefon do taty i nie jeden raz do niego telefonowała gdy przeputała na coś pieniądze. Tata ma przecież ten sam numer od wielu lat. Może to podłe, ale nie mam najmniejszej ochoty by ją zobaczyć. Ojciec nigdy nie powiedział do mnie nawet jednego złego słowa na nią, ale ja ciągle słyszałem jaki ten mój ojciec jest drań i dziwkarz. A ja, głupol do kwadratu, wierzyłem jej i na rozprawie wybrałem ją. Rozmawiałem o tym wszystkim z ciocią Aliną- jakoś siostrzana miłość nie pozbawiła jej krytycznego spojrzenia na brata, tak samo jak na ich ojca, który był szalenie uciążliwy i jako ojciec i podobno jako mąż. A wiesz, że ciocia wyszła za Franka wbrew ojcu? Nie odzywali się do siebie przez kilka lat. Mam tylko nadzieję, że więcej u mnie genów ojca niż dziadka.
Nie znałam twojego dziadka, ale wciąż odnajduję w tobie cechy twojego ojca. Po matce znalazłam w tobie tylko te brązowe ciapki w twych oczach. Często się przypatruję wam obu i widzę jak bardzo jesteś odzwierciedleniem swego ojca. I za każdym nowym spostrzeżeniem mówię mu o tym. I cieszy się z tego niczym dziecko, które dostanie pod choinkę wymarzoną zabawkę.
Mamuś, a wiesz o czym marzę? Nie wiem, jeżeli chcesz bym wiedziała, to musisz mi to powiedzieć. Ale od razu ci mówię, że jeśli marzysz o braciszku lub siostrze to mowy nie ma. O innych rzeczach możemy podyskutować. Paweł zaśmiał się - o nie, o rodzeństwie nie marzę. Marzę tylko o tym, żebyśmy zawsze mieszkali wszyscy razem w jednym domu, nawet gdy się ożenię.
A czy pomyślałeś, że to twoje marzenie o wspólnym dla nas wszystkim dachu może wcale nie być marzeniem kobiety z którą się ożenisz? Wiem, ale będę starał się ożenić z taką, która będzie myślała tak samo. A co będzie, jeśli zakochasz się w takiej, która ma inną wizję waszego wspólnego życia? Jak na razie to ja się zbyt szybko nie zakochuję i nie jestem w stanie zakochać się w kimś, z kim nie mam "wspólnego języka". Te naprawdę bardzo ładne są dla mnie jak obrazek w książce- owszem popatrzę, ale potem wszak odwrócę kartkę i już jest inny obrazek.
Ale Ewelina jest ładną dziewczyną, nie w mówisz we mnie, że dostrzegasz w niej tylko i wyłącznie intelekt. Mamuś, znam kilka naprawdę znacznie od niej ładniejszych dziewczyn, ale zakochałem się w niej, nie w tamtych. Ja muszę mieć o czym rozmawiać z dziewczyną, nie wystarcza mi tylko strona fizjologiczna. Ewela nie jest pięknością, ale jest bardzo inteligentna i głównie to mnie do niej przyciągnęło. Resztę odkryłem dużo później, powiedziałbym, że przy okazji. Znam ją już kilka lat, bo niemal od początku studiów. Moglibyśmy nawet i bez ślubu być razem, ale tu i teraz to zbyt by nam komplikowało życie. Dlaczego mówisz na nią "Ewela" ? Bo Ewelina to trochę za długie imię na co dzień. W domu połowa rodziny mówi na nią "Linka". A sama zainteresowana ma zamiar zmienić imię na inne, może na swoje drugie, czyli Maria, a może skróci Ewelinę do Ewy. I nie pogniewałbym się, gdyby na tę Ewę zmieniła.
Pawełku, przecież gdy się pobierzecie lub zdecydujecie się nawet bez ślubu być razem, to możecie mieszkać u nas. Masz swój kawałek podłogi w tym domu na wyłączność i jedna osoba więcej nie zrobi tłoku w domu. Masz też mieszkanie, które nie jest w drugim końcu miasta, ale stosunkowo blisko tego domu. Możemy jeszcze pomyśleć nad nieco inną organizacją wnętrza, jak widziałeś wszystko tu można przeprojektować. Myślę, że mogłabym wydębić zezwolenie na rozbudowę, systemem poszerzenia budynku od strony podwórka - tak by na planie tworzył literę "L". Ale taka rozbudowa jest uciążliwa w terenie już gęsto zabudowanym no i trwałoby to minimum rok. Gdyby były jeszcze wolne jakieś naprawdę dobre tereny miejskie, to dawno bym namówiła dziadków na sprzedaż tego domku i kupienie czegoś nowego, większego , ale dobrych terenów już nie ma. A dojeżdżać dzień w dzień ponad godzinę do pracy uważam za nonsens. Można też "polować" na jakiś stary dom, ale remont takiego starego domu to w sumie więcej kosztuje niż wybudowanie nowego, bo demontaż tego co jest też kosztuje - samo się nie rozbierze ani nie wywiezie i nie zutylizuje. Myślę, że ojciec myśli tak samo jak ja. Paweł się zaśmiał - oooo, tata nawet nie próbuje pomyśleć inaczej - zawsze słyszę , że najważniejsze jest co ty o tym pomyślisz. Jesteście oboje cudowni pod tym względem - za to też was ogromnie kocham. A Ewela uważa, że tak właśnie ma być w dobrym związku. I wiesz- w jakiś sposób podziwiam jej rodziców - w każde święta siada do stołu kilkanaście osób, czyli nowe rodziny jej rodziców. I, co jeszcze bardziej zadziwiające- każde dziecko w tej rodzinie może się ze swym kłopotem zwrócić nie tylko do rodziny rodzonej matki lub ojca, ale także do rodziny swej macochy lub ojczyma. Obie rodziny uznały, że rozwód nie powinien odebrać dzieciom rodziny, ale wręcz powinien im jej dodać. Spotkałaś się mamuś kiedyś z takim podejściem? Bo ja nigdy- a gdy byłem w szkole to i w podstawówce i w liceum bardzo dużo było dzieci z rozbitych rodzin i wszyscy mieli jakieś "krzywości" z powodu rozwodu rodziców. I, jak pamiętam, to zawsze matki utrudniały dzieciom kontakt z ojcami. A, jak mówi Ewela, cudów nie ma- wina leży po obu stronach, ale co do tego mam wątpliwości. Myślę raczej, że to wynik podjęcia decyzji o ślubie bez głębszego zastanowienia.
Gdy się ma dwadzieścia parę lat to łatwo podjąć niezbyt przemyślaną decyzję, bo się bardziej myśli oczami i zmysłami niż mózgiem - powiedziała Ewa. A często też jest to ucieczka z domu, w którym młody pełnoletni wszak człowiek musi się spowiadać z każdego kroku. Wtedy wyjście za mąż wydaje się świetnym rozwiązaniem problemu. Wychodzisz za mąż, czy też żenisz się i od chwili wypowiedzenia owego "TAK" ani mama ani tata nie może ci niczego narzucić, wypadasz spod ich jurysdykcji. I nawet do głowy większości nie przychodzi, że to jest tylko i wyłącznie zmiana właściciela. I że od chwili zawarcia ślubu wzajemnie sobie podlegają.
Paweł długo milczał a potem powiedział- masz rację, ale popatrz- ty i tata tworzycie taką cudowną parę. A oboje jesteście rozwodnikami. Kiedyś powiedziałem do Eweli, że mam wrażenie, że wy wzajemnie się do siebie modlicie, a ona na to- "bo gdy się ludzie naprawdę kochają to jedno dla drugiego jest bogiem". Mądra z niej dziewczyna- ja bym nie podpierała się tu teorią boską, ale gdy współgrają ze sobą intelekt i fizjologia to taki związek ma szansę przetrwania nawet gdy los rzuca ludziom kłody pod nogi.
Paweł i Ewa byli tak zajęci rozmową, że nie zauważyli nawet, że tuż obok idzie Robert, który w końcu nie wytrzymał i powiedział ze śmiechem- no ładnie, ładnie - syn mi żonę podrywa. Tato, rozmawiamy właśnie o miłości, o waszej miłości. Mam tylko nadzieję, że ożenię się z osobą, która będzie mnie tak kochała jak mama ciebie, a ja ją tak jak ty mamę. Robert spoważniał- rzadko to się zdarza, ale jak widać- zdarza się. I tego ci synku życzę. Paweł, powiedz tacie co Ewelina powiedziała- ciekawa jestem jak to się twemu tacie spodoba- poprosiła Ewa. Paweł powtórzył, a Robert pokiwał głową- ta twoja panna ma rację. Tak to jest gdy się naprawdę dwoje kocha. Ewa i ty - jesteście dla mnie najważniejsi. Ja po prostu w trudnych momentach myślę sobie- Ewa mnie kocha, Ewa we mnie wierzy, dam radę. Tak było gdy mi się kosteczki pewnej mocno leciwej pani rozlatywały w palcach. I jednak ją poskładałem do kupy. A wy tacy zagadani, że nawet nie zauważyliście, że wszyscy, łącznie z Eweliną zawrócili do domu. Zobaczcie, sami. No fakt, jeszcze trochę a doszlibyśmy do Zegrza- zaśmiała się Ewa. Do Zegrza to jeszcze nie, ale do Legionowa. Ale dobrze, że nas dogoniłeś- to przy okazji sobie porozmawiamy oddychając leśnym powietrzem. Bo naszemu dziecku uczelnia proponuje podjęcie u siebie pracy i by rozpoczął doktorat. Panna Ewelina i ja, powiedziałyśmy, że to bardzo dobra propozycja, chociaż zapewne dostanie kilka stówek mniej niż administrator sieci w dużej firmie. No i powiedziałam, żeby to z tobą przedyskutował. A kto ci taką propozycję złożył synku? Mój promotor i rektor uczelni. Oni obaj. We wrześniu mam obronę magisterki. Dam ją teraz do sprawdzenia mamie, czy nie ma błędów stylistycznych, czy wszystko brzmi logicznie i oddam maszynopis do drukarni. Przez czas pisania doktoratu pracowałbym na uczelni, niekoniecznie w pełnym wymiarze godzin. No ale mam zabezpieczenie finansowe, bo właściwie wydałem z tego może 300 €.
No to świetnie, też jestem za tym, byś z tej propozycji skorzystał. A powiedz mi - ta panna Ewelina to coś poważnego? Bo to bardzo mądra dziewczyna, choć na mój gust to ma nieco zabawną sytuację rodzinną. Ale prawdę mówiąc, to bardzo zdrowe podejście do sprawy. Tato, ona ma jeszcze 2 lata do dyplomu.
No to co - Robert wzruszył ramionami -masa kobiet zamężnych jeszcze studiuje - to wszak nie zabronione. A poza tym masz jeszcze w odwodzie nas, w kwestii finansowej. No właśnie- poparła go Ewa. Mamy jedno dziecko a nie pięcioro. Co najwyżej zamiast do Szczyrku pojedziemy na Słowację, bo tam było zdecydowanie taniej. Oj, zupełnie o tym zapomniałem- gdy płaciłem tuż przed wyjazdem, dostaliśmy zniżkę bo byliśmy w dni, w których hotel nie miał ruchu , bo to nie sezon. Zupełnie mi to z głowy wyleciało. Ooooo to bardzo przyzwoicie- będziemy tam jeździć poza sezonem- stwierdziła Ewa.
Pawełku, a ty masz jakieś plany życiowe względem tej Eweliny? Długo się znacie? Bo ja wiem - chyba już cztery lata, a na pewno trzy i pół roku. Nie wiem czy to długo czy krótko. Robert zaśmiał się - to znaczy, że masz jakiś jeden kawałek genu nie po mnie. Może po dziadku ci się trafił, bo on do babci to się kilka lat przymierzał.
c.d.n.