Ale na dole nikt nie czuł się urażony faktem, że Teresa tak długo plotkowała z Frankiem. Ojciec Franka opowiadał z humorem jakim to był złym mężem, bo nie chciał się przenieść do miasta i zmienić się z agronoma w jakiegoś innego specjalistę. Krystian starał się wytłumaczyć starszemu panu, by ten jednak ujął istniejącą sytuację w ramy prawne i przeprowadził rozwód. Bo w życiu tak jakoś bywa, że takie "poplątane" sytuacje w pewnym momencie bardzo utrudniają i komplikują życie. No ale ja przecież nie mam najmniejszego zamiaru żenić się, więc ten rozwód mi nie będzie potrzebny- zapewniał Krystiana starszy pan. Na samą myśl, że miałbym się z nią spotkać w sądzie robi mi się niedobrze - stwierdził.
Ale wcale nie musi pan się z nią spotykać w sądzie-zamiast pana spotka się w sądzie z tą panią pański adwokat. Moja bratowa w ten sposób się rozwiodła ze swoim mężem. Zamiast niej ja stawałem w sądzie. I co?-zainteresował się starszy pan. Ach, to była tak ewidentna sytuacja, tak niepodważalne dowody, że wystarczyła jedna rozprawa. Myślę, że w pana przypadku, gdy jest tak wieloletni rozpad związku to też będzie sprawa krótka, nawet jeśli macie państwo jakiś wspólny majątek.
Majątek wspólny był kiedyś, ale został już dawno sprzedany, a pieniądze rozdzielone. Ja za swoją część kupiłem kawałek ziemi i jest zapis testamentowy na syna. Jeść ta ziemia nie woła, mam dzierżawcę. Zaciekawił mnie pan, muszę to jeszcze przemyśleć. No i nie wiem co o tym myśli Franek.
Franek tylko uśmiechnął się - posłuchaj się tata pana prawnika - ja też uważam, że to śmieszne być w takim związku. Ani mama się tobą nie interesuje ani ty mamą. Na co ci fikcyjne małżeństwo? Każde z was ma własną emeryturę, jesteście w dwóch różnych miejscach zameldowani. Macie zupełnie różne upodobania, ty lubisz wieś, a ona tylko miasto. I wiesz - mama nie wie, że mieszkam pod Warszawą a nie w Warszawie. Nie informowałem jej jeszcze o tym, bo ta wiadomość nie jest na pewno jej do szczęścia potrzebna, a mnie się nie chce wysłuchiwać po raz setny do czego prowadzi mieszkanie na wsi. No ale ty synu wcale nie mieszkasz na wsi - to jest zwykła, nieco bardziej oddalona od centrum podmiejska osada. Przyjemnie się tu mieszka, znacznie lepsze powietrze niż w Warszawie. No i mogę sobie trochę podłubać w ziemi. Ale już są plany większego "ucywilizowania" . I lokalizacja tej parceli jest na tyle dobra, że z latami będzie rosła jej cena. A poza tym zupełnie nie wiem czemu tyś się do tej pory nie ożenił. To że twojej mamie i mnie nie ułożyło się życie to nie powód byś ty miał żyć w kawalerskim stanie. Franek zjeżył się nieco - po co się miałem żenić, jak więcej mnie w Polsce nie ma niż jestem. Jak zmienię pracę to może wtedy pomyślę o ożenku. No to zmień pracę, w czym problem?
W niczym nie ma problemu- niedługo czy chcę, czy nie to zmienię pracę- likwidują nasze biuro. I, jak na razie, to przejdę do pracy, w której już nie będę ciągle służbowo podróżować. Co ty powiesz? A dlaczego zamykają waszą firmę? Tatku - czy ty wcale nie słuchasz radia, nie czytasz gazet? Nie widzisz, że się wszystko w Polsce zmienia? Skończył się socjalizm, zaczął się kapitalizm. Paszport będzie mógł sobie wyrobić każdy i jechać dokąd chce - byle miał pieniądze. Tyle teoria, a jak będzie naprawdę?- pożyjemy to zobaczymy. A nie ożeniłem się dotąd, bo chciałem się przeprowadzić do Maroka. No i co? - już nie chcesz? - dopytywał się ojciec. Tato - na razie musi mi się coś wyklarować z pracą. Wkrótce nie będzie wcale wesoło na rynku pracy- raczej ponuro.
Alina, która dotąd milczała powiedziała - a ja mieszkałam pod Warszawą niemal od chwili urodzenia się. I ten dom to jest kolejny, trzeci a może i czwarty, w którym mieszkałam, bo rodzice zawsze tylko wynajmowali - nie chcieli mieszkać na stałe pod Warszawą - to byli warszawiacy z dziada-pradziada. Ale wyjechali pod Warszawę gdy zbombardowano kamienicę, w której mieszkali i zbyt późno po wojnie wrócili do Warszawy-wtedy Warszawa była już miastem zamkniętym, a tata miał wolny zawód, który mógł wykonywać tam, gdzie mieszkał. I automatycznie stracił warszawski meldunek. Prywatnej inicjatywy nikt w Warszawie nie potrzebował. Jego siostra twierdziła, że nas u siebie zamelduje, ale, jak to w przysłowiu - obiecanki, cacanki i nigdy tego nie zrobiła. Co nie przeszkodziło jej wyciągnąć od mego ojca pieniądze na "łapówki", żeby mogła nas zameldować. Dopóki chodziłam do podstawówki to dla mnie mieszkanie pod Warszawą nie było problemem, ale dojazdy do Warszawy do szkoły i do pracy dały mi się we znaki. I nikt się mnie nie pytał czy mi się tu dobrze mieszka, kupili ten dom. Osobiście mam dość mieszkania pod Warszawą i wolę oddychać tym warszawskim smogiem i mieć bliżej do pracy i do przyjaciół. Ale cieszę się, że panom się tu dobrze mieszka i jesteście obaj zadowoleni.
A co do pana ewentualnego ożenku - zwróciła się do ojca Franka - znam pana po siedemdziesiątce, który niedawno ożenił się z panią kilkanaście lat młodszą od siebie. Też się zarzekał, że jedno małżeństwo to mu wystarczy do końca życia, ale gdy ta pani pojechała do sanatorium, a on został w Warszawie całkiem sam, bo córka z mężem przeprowadziła się do Krakowa, stwierdził, że jednak smutno samemu i dość szybko oświadczył się pani, z którą dotąd miał tylko przyjacielskie układy. I świetnie to na niego wpłynęło, wręcz odmłodniał i zaczął o siebie dbać, a zakochany jest w swej żonie po uszy - ciągle żałuje, że "tyle lat zmarnował bez niej." Widać z tego, że na miłość i małżeństwo nigdy, dopóki się żyje, nie jest za późno.
Teresa i Kazik zdecydowali, że oni to już się pożegnają, ojciec Teresy jeszcze został i miał wracać razem z Krystianem i Aliną. Tata, tylko nie pomyl się i nie pojedź do swojego mieszkania, zima jeszcze trwa- przypomniała mu Teresa. Niemal w ostatniej chwili tata zdecydował się, że jednak wróci do Warszawy razem z Kazikiem i Teresą. Nie chcę stracić kąpiółki Alka - dziś jest dzień jego kąpieli- a maluszek w kąpieli to cały poemat.
W drodze powrotnej Teresa opowiedziała mężowi o czym tak długo rozprawiała z Frankiem na górze- no cóż- stwierdził Kazik. Zaczyna być ciekawie i nieciekawie jednocześnie. Krystian ze swoim zawodem nie jest zagrożony utratą pracy - jakoś tak się dzieje, że w każdym systemie politycznym prawnicy mają pracę. Ja mam propozycję przystąpienia do spółki lub ewentualnie tylko do pracy u kolegi- tego co ma porządny, z prawdziwego zdarzenia warsztat samochodowy. Poza tym Kurt przyjedzie niedługo do Polski, zaproponowałem mu zamieszkanie w tym czasie w mieszkaniu taty i nawet przytomnie się tatę zapytałem czy mogę się porządzić jego mieszkaniem. Jak się tu zrobi zupełna "kaszana" to będziemy się pewnie przenosić do Niemiec - oczywiście razem z tatą. Oczywiście powiedziałem Kurtowi, że to jest mieszkanie taty, bo tata teraz aktualnie mieszka u nas. Tak naprawdę to wolałbym zostać w Polsce, ale zupełnie nie wiadomo co będzie dalej. To jest ta mniej ciekawa strona transformacji.Cała rzecz w tym, że przez te lata radosnego socjalizmu ludzie zupełnie są zdeprawowani. Wszystkim się wydaje, że państwo to ma jakieś swoje pieniądze, które powinny być ludziom rozdawane, za sam fakt, że się na tym świecie urodzili. Nie wiem dlaczego w programie szkół nie ma jakiejś propedeutyki ekonomii. Co mi z tego, że uczą dzieci o roślinach nago- i okryto nasiennych, a dzieciak kończy podstawówkę i liceum i nie ma bladego pojęcia o tym skąd się biorą w państwie pieniądze. No przecież są licea ekonomiczne- zauważyła Teresa. Ale faktycznie - ich program nie jest zbyt rozwijający i nie wychowują biznesmenów, raczej księgowych.
Wiesz Zik, mnie to wszystko jedno gdzie będziemy mieszkać - ja tylko nie chcę byśmy się musieli na jakiś czas rozdzielić. Na pewno było wszystko łatwiejsze gdy byłeś sam - nie uczyłam się nigdy niemieckiego, znam angielski ale nie mogę powiedzieć, że perfekt. No i mamy dziecko, nie jesteśmy już sami. Myślę, że dopóki się da to będziemy tutaj. Dopóki ci płacą to tam pracuj. Dopóki karmię małego to nie pójdę do pracy. W planie mam rok karmienia. Gdy go odstawię to będę mogła rozejrzeć się za jakąś pracą na pół etatu. Cztery godziny dziennie, czyli w praktyce 5-6 godzin to mały może być z tatą.
Nie, nie pójdziesz na jakiś półetat - zapominasz, że mamy na okres twojego bezpłatnego macierzyńskiego zabezpieczenie finansowe. Ja tam naprawdę zarabiałem prawdziwe i dobre pieniądze - byłem legalnie zatrudniony, zarabiałem tyle samo co niemieccy inżynierowie. Na razie wszystko będzie tak jak jest - zobaczymy co powie Kurt. Masz przecież upoważnienie do mego konta dewizowego. Na pewno nie zostawię cię w Polsce na dłużej niż trzy lub góra cztery dni. Tyle wystarcza na rozmowy o pracy. Zresztą gdy poznasz Kurta to na pewno go polubisz i on ciebie też. Niemcy są bardzo rodzinni. I on doskonale wie, że ja sam bez ciebie, dziecka i taty na pewno nie będę tam przebywał. Z nim to sobie porozmawiasz po angielsku. Gdy byłaś w ciąży to proponował byśmy przyjechali do niego tak ze dwa tygodnie przed terminem i żebyś rodziła w tamtejszym szpitalu. Ale zapewniłem go, że będziesz rodzić w prywatnej, dobrej klinice. On ma trzech chłopaków- najmłodszy to ma dwa lata. Strasznie chcieli wyprodukować dziewczynkę i już przystopowali. Oni też znają to powiedzenie "do trzech razy sztuka"- widać nie jest im pisana dziewczynka.
Tata pilnie słuchał całej rozmowy i powiedział - mną się kochani nie przejmujcie - mnie zależy na tym, żebyście sobie dobrze ułożyli życie. Tato - zaoponował Kazik - ale ja sobie już nie wyobrażam, żebyśmy byli gdzieś daleko od ciebie. Kocham cię nie mniej niż kochałem swego ojca. Opcja, że ty zostaniesz tu, a my gdzie indziej - zupełnie nie wchodzi w grę. Ja nawet optuję za tym, żebyś przeniósł się do nas na stałe. Tamto mieszkanie będzie po prostu zapasowe. Jakby nie było to jest tu pięć pokoi. Jakoś czuję się spokojniejszy gdy mnie nie ma w domu a wiem, że ty jesteś razem z Tesią i dzieckiem.
Ale ja jej w niczym nie pomagam, nie ma takiej potrzeby. Tata, przecież tu nie idzie o pomoc. Chociaż nie da się ukryć, że liczy się nawet i to, że poturlasz wózek po tej loggii i ona nie musi się taszczyć z wózkiem i dzieckiem zimą po tych osiedlowych uliczkach. Jak już będzie ciepło to będziecie samochodem jeździć razem do parku. Zawsze milej jej będzie z tobą niż samej.
Tato, ja też jestem za tym, żebyś mieszkał z nami, zresztą pamiętasz- tak od samego początku planowaliśmy, to ty wybrałeś jednak oddzielne mieszkanie. Przecież chyba widzisz sam, że ty nas w niczym nie krępujesz, a Aleks nie jest wrzaskulcem. Cieszę się, że Zik to wszystko sam ci wyłożył - jak widzisz to jesteś kochany przez nas oboje i to małe też cię aprobuje w pełni. A małe dziecko to taki stworek, który czuje się pewniej im rodzina obfitsza - oczywiście tylko wtedy, gdy go rodzina akceptuje. On tak samo dobrze zasypia przytulony do ciebie jak i wtedy gdy go przytulam ja lub Zik. To naprawdę świadczy o tym, że Aleks cię kocha tak samo jak nas. Alina też sobie ciebie na ojca upatrzyła, wychodzi wciąż z tobą wieczorem na spacer. Kiedyś miałeś tylko jedno dziecko, teraz masz aż pięcioro. Pięcioro?- zdziwił się ojciec. Jakim cudem? No policz tatusiu - nas troje oraz Alina i Krystian. I każde z nas uważa cię za swego tatę. Aleks jeszcze pewnie nie odróżnia- on na razie tylko wie, że są "swoi" i jacyś inni. Do swoich to się przytula - innym się uważnie przygląda. Na szczęście na widok obcych nie ryczy. No a gdy Krystian z Aliną zmajstrują jakieś dziecko to będziesz miał nas sześcioro do kochania. Faktycznie- zgodził się tata.
c.d.n.