sobota, 18 grudnia 2021

Spóźnione uczucia - 18

 Pierre pędził do Poznania jak wariat- o godzinie  7,30 rano już  zameldował się u teściów. Odbył też z nimi bardzo poważną i niezbyt miłą rozmowę. Dowiedział się  z niej, że Krystyna  miała już w życiu "epizod nierównowagi psychicznej" gdy  miała 15- 16 lat. Ale tak dokładnie to zupełnie nie do końca rodzice  wiedzieli czym był spowodowany. Była dość długo pod opieką przychodni  zdrowia  psychicznego, brała leki. Gdy była na drugim roku anglistyki lekarze uznali, że już z nią wszystko w porządku, odstawiono leki. 
Pierre był przerażony i oburzony, że ani Krystyna  ani jej rodzice  nie powiedzieli mu o tym przed  ślubem. Gdyby o tym wiedział wtedy to nie decydował by się na dzieci. No ale przecież  dziewczynki są normalne, nie  mają żadnych zaburzeń- stwierdziła teściowa. 
No tak - zgodził się Pierre- jak na razie nie mają, ale u Krystyny to wypłynęło dopiero gdy  miała już kilkanaście lat, a nie gdy  miała lat sześć. I prawdę mówiąc, to gdybym wiedział o tym wtedy, to zapewne nie  żeniłbym się  z nią, nie  zakładał rodziny. Czuję się oszukany przez nią i przez was. I  boję się o dzieci. Tyle tylko, że teraz będę się baczniej im przyglądał i na pewno będę się kontaktował z psychologiem dziecięcym już teraz, żeby wcześniej wyłapać jakieś nieprawidłowości.  
I bardzo, ale to bardzo poważnie zastanawiam się nad  przeniesieniem się z Krystyną i dziećmi do Kanady   by tam  zamieszkać razem z moimi rodzicami. Oni mają w Quebecu bardzo duży dom, znalezienie pomocy domowej nie stanowi tam takiego problemu jak w Polsce, bo tam żadna praca 
nie hańbi. Z dostępem do lekarzy  też nie ma  problemu. To tylko kwestia  pieniędzy.A te mam- i ja i moi rodzice.
Teściowa z lekka pobladła, nabrała powietrza i powiedziała - byłam bardzo przeciwna małżeństwu Krysi z  tobą  Piotrusiu, chyba coś przeczuwałam.
Teść roześmiał się  nerwowo- nie gadaj głupot Marysiu, ona nie była wtedy nastolatką,  miała dobrze ponad  dwadzieścia lat i nawet nam wcześniej nie przedstawiła Pierre'a, twój sprzeciw i tak  nie robił nigdy na niej żadnego wrażenia. Lepiej się zastanówmy nad obecną sytuacją, bo jest nad czym  myśleć i trzeba zacząć działać. Jest czworo dzieci i trzeba się nimi zająć. 
Pierre, a jakie ty widzisz rozwiązanie sytuacji  poza zabraniem całej rodziny do Kanady? Bo jednym  ze sposobów to jest byście  zamieszkali w Poznaniu, ale nie wiem, czy  ty będziesz tu miał pracę, poza tym  w tym mieszkaniu to się nie pomieścimy  wszyscy.
Na tzw. "pierwszy ogień to" jedno z nas pojedzie teraz  razem z dziećmi do Warszawy, żeby zająć się
dziećmi i Krystyną.  Możemy szybko  sprzedać działkę pod  Poznaniem i to mieszkanie i przenieść się do Warszawy. 
Myślę, że najmądrzej będzie jeśli teraz ty -zwrócił się do swej żony- pojedziesz  do Warszawy,
a ja tutaj zorientuję się ile pieniędzy uzyskamy ze sprzedaży mieszkania i działki- zapewne starczy to na kupno niedużego mieszkania w Warszawie. Pierre, co o tym myślisz?
Rozmawiałem o tym z moim najbliższym przyjacielem, on był kilka lat w Kanadzie i tam się kiedyś poznaliśmy, teraz pracujemy razem w Warszawie. I on stwierdził, że jeśli sprzedamy swoje warszawskie  mieszkanie   a wy swoje tutaj, to najprawdopodobniej będzie  można  kupić dom pod  Warszawą, oczywiście w miejscu dobrze  skomunikowanym z miastem, czyli na trasie szybkiej kolei miejskiej. On nawet przeglądał ogłoszenia, ale był zdania, że dom powinniśmy wybierać razem, czyli wy dwoje, no albo sam tata i ja z Krystyną, albo ja sam, bo nie  wiem czy ona ostatnio nadaje się do takich poważnych decyzji. Ona ostatnio nawet na spacer  z dziećmi nie wychodzi, a gdy telefonuję do niej w ciągu dnia z pracy  to bardzo dziwnie  mi odpowiada. Zastanawiam się czy ona  aby nie pije alkoholu gdy jestem w pracy.
Nie można tego wykluczyć- stwierdził beznamiętnie teść. Marysia, idź pakować siebie i dziewczynki. One na pewno za chwilę już wstaną- tylko nie rozmawiajmy przy  nich o Krystynie. Nie wiem czemu, ale one  wcale nie tęsknią za nią. I nie są ciekawe jak wyglądają ich siostrzyczki. A ja zrobię coś do jedzenia. Zjecie śniadanie i wyruszacie w drogę.
W dwadzieścia minut później , gdy już było gotowe śniadanie, dziewczynki wisiały na szyi Pierre'a i piszczały  radośnie. Pierre im powiedział, że już tak bardzo się za nimi stęsknił, że dziś już je  zabiera od dziadków do mamy i siostrzyczek . I pojedzie  z nimi też  babcia, bo chce  zobaczyć swoje młodsze
wnuczki. 
Na pożegnanie teść powiedział Pierre'owi na osobności, że całkowicie  polega na jego zdaniu w kwestii wyboru domu i że przeprasza, że nie powiedział mu nic nigdy o zaburzeniach swej córki. No popatrz Pierre, a druga jest cały czas zupełnie normalna i w 100% przewidywalna. Będą do was telefonował codziennie, bo będę tęsknił za dziewczynkami.
Droga powrotna minęła bez żadnych sensacji, teściowa milczała jak grób a dziewczynkom buzie się nie  zamykały. Pierre miał wrażenie, że do jego teściowej dopiero teraz dociera to wszystko co powiedział kilka godzin wcześniej.
Co jakiś czas wzdychała ciężko, więc pomyślał, że może chce by się zatrzymać  na jakimś parkingu i napić się czegoś lub skorzystać  toalety, ale nie - teściowa powiedziała tylko, że jest jej "ciężko na duszy".
Pierre nie za bardzo zrozumiał o co biega i stwierdził, że będzie musiał teraz częściej  rozmawiać z Mietkiem po polsku by rozumieć  dokładniej  co mówi jego teściowa. I po raz pierwszy pozazdrościł Mietkowi i Helenie, że nie mają dzieci. I aż się przeraził własnych myśli.
Dziewczynki natomiast były bardzo podniecone, bo wyjechały z Warszawy jeszcze przed zmianą
mieszkania. No i bardziej je obchodziło jak wygląda  nowe mieszkanie  niż ich siostrzyczki. Bardzo 
były ciekawe  kiedy pójdą do nowego przedszkola i czy jest daleko od  domu. Były rozczarowane, że 
nie będą mogły same wychodzić na balkon i na nim się bawić.  I do przedszkola też nie będą chodzić same tak jak to było możliwe w Poznaniu, bo tu nie przechodziło się do przedszkola osiedlową, wewnętrzną uliczką z dala od samochodów,  ale trzeba było pokonać bardzo ruchliwe skrzyżowanie.
Zajechali  do podziemnego  garażu  i dziewczynkom nieco "szczęki  opadły". Ich mieszkanie było 
na przedostatnim, ósmym piętrze.
Gdy stanęli przed drzwiami mieszkania, starsza odczytała na tabliczce  nazwisko rodziców i zapytała-
 a dlaczego tu nie ma naszych imion? Bo nie robią tak wielkich tabliczek by się na nich  zmieściło sześć imion- odpowiedział Pierre. Starsza sięgnęła w stronę dzwonka, ale  babcia zatrzymała jej rękę- zostaw, tatuś ma klucz. Gdy w domu są malutkie dzieci to się nie dzwoni, żeby ich przypadkiem nie obudzić. 
I macie mówić  cicho, żeby małych  nie wystraszyć.  Pamiętajcie- żadnych wrzasków! Za wrzaski będę was stawiać do kąta.
Pierre otworzył drzwi i zaświecił w przedpokoju światło. O rany -   jak tu dużo miejsca! A gdzie mama? zapytała młodsza. Kristin- cicho zawołał Pierre. Z drzwi po lewej stronie wysnuła się Krystyna 
z butelką mleka w ręce -  widok dziewczynek i własnej  matki  wyraźnie ją wystraszył. 
Boże, co się stało?!
Nic się nie stało, odpowiedziała jej matka- przyjechałam bo się stęskniłam za tobą no i chcę wreszcie zobaczyć maleństwa. A ty dlaczego jesteś w szlafroku, chorujesz? Krystyna wpatrywała się  na zmianę w dzieci, w matkę i starannie omijała wzrokiem Pierre'a. W końcu podeszła do matki, przytuliła się do niej i wyszeptała -  jak dobrze że jesteś. Przytul dzieci- szepnęła jej do ucha  matka.  Krystyna przygarnęła  dziewczynki, ale w tej chwili  osóbka pozbawiona nagle ciepłego mleka zaprotestowała ostro. Pierre wziął z ręki Krystyny  butelkę i poszedł dokarmić małą. Obie "starsze siostry" poszły zobaczyć jak ich młodsza  z zapałem ssie z butelki mleko. Popatrz jaka bystra- zauważyła młodsza- trzyma tatę za rękę!  Pewnie żeby jej  nie uciekł z butelką. Pierre jedną ręką trzymał butelkę, a  drugą obejmował starsze dziewczynki. Druga  z bliźniaczek, już nakarmiona, spała w swoim łóżeczku.
W niedzielę wszyscy razem poszli na spacer do Łazienek. Był koniec kwietnia  i pomału wiosna wkraczała do parku. Pierre zaprowadził całe towarzystwo do części parku, w której był plac zabaw dla dzieci. Dziewczynki szalały na huśtawkach, a teściowa w tym czasie spacerowała z wózkiem po okolicznych alejkach. A Pierre zaczął poważną rozmowę z Krystyną. Powiedział, że są właściwie dwie opcje do wyboru - albo wyjazd do Kanady,  albo kupno  domu pod Warszawą i zamieszkanie w nim z rodzicami Krystyny. Jest i trzecia opcja- rozwód, ale on ją odrzuca, więc nie będą o tym dyskutowali. Poza tym powiedział, że zauważył, że Krystyna jest bardzo wyczerpana nerwowo ciążą i porodem i może powinna wzmocnić swoją psychikę z pomocą lekarza specjalisty w tej  dziedzinie. Potem dodał -  twoja mama opowiedziała mi o twojej chorobie. Mam do ciebie żal, naprawdę duży, że nie powiedziałaś mi o tym sama. Gdybym o tym wiedział zadbalibyśmy z pomocą specjalistów o to, by cię to nie spotkało po raz drugi. I od poniedziałku zacznę szukać dla nas wygodnego domu pod Warszawą. I dla  ciebie dobrego rozumnego lekarza,  musisz stanąć na nogi. Musisz zacząć normalnie funkcjonować.
I zamieszkamy w domu pod Warszawą  razem z twoimi rodzicami. No chyba, że wolisz wyjechać razem ze mną i dziećmi do Kanady. 
Poszukamy mieszkania w którejś z podwarszawskich miejscowości na linii kolejki elektrycznej. I będziemy szukać takiego miejsca by było tam przedszkole i szkoła, nie tylko podstawowa.  Mietek obiecał mi pomoc w tej materii.  Co dwie pary oczu to nie jedna. Zależy mi na tym, by było dobre połączenie komunikacyjne z Warszawą. 
Krystyna oparła głowę na ramieniu męża i wyszeptała - jestem strasznie  zmęczona, bałam się wczoraj, że wyjechałeś po cichu do Kanady.
Pierre popatrzył się na nią i powiedział - no nie wiem czy   mam się śmiać z twojej głupoty czy płakać, że tak mało  mi ufasz i tak mało mnie  znasz.  Chyba będziemy pomału wracać do domu, bo za pół godziny małe i te nieco większe muszą jeść.
Dziewczynki były niepocieszone, że trzeba wracać do domu, ale jedno spojrzenie babci przerwało narzekania.Babcia należała do tych babć, które nie rozpieszczają dzieci i to się Pierre'owi bardzo podobało. 
Przypomniała mu się jego własna babcia, która wprawdzie wciąż go tuliła i pieściła, przynosiła różne  łakocie, zabawki i książki, ale jednocześnie wymagała posłuszeństwa i porządku. Do dziś pamiętał babcine powiedzenie, że na to Bóg dał ludziom rozum by z niego w pełni korzystali i stale myśleli o tym co robią i dlaczego. Zawsze musiał się tłumaczyć gęsto dlaczego coś  zrobił lub dlaczego czegoś nie zrobił. Jeśli nie potrafił wytłumaczyć dlaczego coś zrobił lub  nie zrobił czegoś- musiał odsiedzieć sam w pokoju i dobrze  zastanowić się nad odpowiedzią. I to była właściwie jedyna kara- nigdy nie był w domu bity, nigdy nikt na niego nie krzyczał.
Od poniedziałku Pierre zaczął wertować ogłoszenia o sprzedaży domów w okolicach Warszawy. Ceny domów wzdłuż linii Szybkiej Kolei Miejskiej były porażające a oferty dziwne. Najbardziej go ubawiła 
jedna  z ofert głosząca, że jest do kupienia piękny, wolno stojący dom 50 metrów kwadratowych. Ich mieszkanie w apartamentowcu  miało więcej metrów kwadratowych. Tak go to ubawiło, że podrzucił link mailem  Mietkowi. Godzinę później Mietek podrzucił mu inną ofertę - mnie więcej w odległości mniej niż pół kilometra od ich apartamentowca  ktoś chciał sprzedać mieszkanie dwupokojowe z kuchnią. Mietek dopisał - na twoim miejscu bym to zaproponował teściom- pół kilometra to śmiesznie blisko, warto to mieszkanie obejrzeć. A przy takim układzie i wy i teściowie zachowacie pewną,  jednak nieodzowną odrębność. Przejść dwa razy dziennie taką odległość to pestka. Ja tam zaraz  poślę  maila, ty też to zrób, zrobimy im radochę, a oglądać i tak pójdziemy razem. Oglądałem domy wzdłuż linii SKM, ceny chyba z Kosmosu, zupełnie nie do przyjęcia.  A w Otwocku to ceny  jak w Paryżu, zwłaszcza w tak zwanych szeregowcach. Dwa pokoje z kuchnią 2 mln. I to jest dom ich zdaniem. Aż się zastanawiałem, czy może mają ściany obleczone  warstewką złota. 
Gdy tylko Mietek dostał odpowiedź na swego maila i termin, w którym można mieszkanie obejrzeć powiedział o tym Pierre'owi. Mieszkanie mogli obejrzeć następnego dnia wieczorem,  więc Pierre zatelefonował do teścia i powiedział mu o tym mieszkaniu . Teść pochwalił ten pomysł i powiedział, że w pełni się zdaje  w tym temacie na Pierre'a i jego przyjaciela. A dwa pokoje z kuchnią całkowicie im wystarczą do szczęścia i pierwsze piętro też im pasuje.  I stwierdził, że w razie przeprowadzki skorzysta z usług tej firmy przeprowadzkowej, która przenosiła Pierre'a i Krysię, więc nawet nie będzie musiała do Poznania przyjeżdżać z okazji przeprowadzki jego żona. Bo ja ci synu ufam całkowicie. Po raz pierwszy teść do Pierre'a zwrócił się  per "synu".

                                                                               c.d.n



Spóźnione uczucia - 17

 W kilka dni później Mietek położył na biurku szefa  zaklejoną kopertę, adresowaną do jego żony. I choć to były godziny pracy szef niczym rączy jeleń porwał kopertę i szybko wyszedł z gabinetu kierując się w stronę prywatnej części  budynku. Mietkowi  zachciało się  śmiać bo pomyślał z niejaką ulgą, że nie tylko on jest  zapatrzony we własną żonę jak w tęczę i że zawsze spełnia wszystkie jej polecenia.
Oczywiście dobrze wiedział jaka jest zawartość koperty - był tam starannie  naszkicowany model sukienki uzupełniony opisem. Poza tym Helena dołączyła model torebki, którą można było do tej
kreacji dorobić  z resztek tego jedwabiu. Rozrysowane były także trzy warianty jej wersji - mogła być
na długim paseczku, noszona na  ramieniu, mogła być w wersji kopertówki ewentualnie mogła być mocowana przy pasku sukienki. Był też dodatkowy szkic bluzki z krótkimi, powiewnymi rękawami, bo ten kupon był naprawdę spory, a Sophie nie była  ani bardzo wysoka  ani gruba i  bez problemu z tego kuponu mogła wyjść sukienka i bluzka oraz  nieduża torebka.
Sophie, gdy tylko otrzymała kopertę wpierw pokazała mężowi  jaką  kreację dla niej  zaprojektowała żona  Mietka a potem zatelefonowała do Heleny i umówiły się na spotkanie by omówić ten model i wybrać dzień,  w którym Helena  przyjedzie po nią  i zabierze ją do pracowni by zdjęto z niej miarę.
Sophie  była niesamowicie  zaintrygowana tym, że można  zrobić torebkę z jedwabiu, więc Helena obiecała, że przywiezie taką  torebkę, którą kiedyś sama uszyła z dżinsu a tak dokładnie ze starych spodni dżinsowych. Bo wewnątrz torebka będzie taka sama, tylko wierzch będzie miała inny.
Pierre, za radą któregoś z pracowników, zaczął szukać opiekunki dla bliźniaczek poprzez agencję, 
która wyszukiwała panie do pracy w  ambasadzie w charakterze pokojówek oraz  gospodyń domowych.
Krystynie  powiedział, że gdy znajdzie kogoś do opieki nad dziewczynkami to będzie dobrze, gdy ona rozejrzy się za jakąś pracą dla siebie na pół etatu. Jeśli nie, to on jest zdecydowany na wyjazd z Polski do Kanady - oczywiście z nią i dziećmi.  Jego rodzice  mają duży dom a znalezienie pomocy domowej nie będzie żadnym problemem. 
Domowe "potwory" prowadzone  teraz  przez doświadczoną lekarkę- pediatrę przestały nocą  ryczeć, zostały przestawione na sztuczne karmienie bo zdaniem lekarki Krystyna miała za mało pokarmu, więc wrzeszczały  z głodu.  
Krystyna zaraz zatelefonowała i wyżaliła się Helenie, ale trafiła pod niewłaściwy adres, bo Helena powiedziała, że w pełni rozumie Pierre'a, który przecież nie planował większej ilości dzieci.  I nic dziwnego, że jest gotów by zmienić Warszawę na Quebec, gdzie mieszkają jego rodzice, którzy mogą im pomóc przy czwórce dzieci, bo na dodatek mają duży dom, a mieszkają sami. 
Krystyna się lekko "zapowietrzyła", w końcu stwierdziła, że przecież jej rodzice też im pomagają, bo mają u siebie dwójkę starszych dziewczynek.
Ale Helena była bezlitosna - spokojnym głosem powiedziała, że chociaż nie  zna się na hodowli dzieci, to uważa, że istniejąca sytuacja nie jest właściwa, bo dzieci powinny być razem od pierwszych dni powrotu Krystyny ze szpitala. I że nie trzeba było odwozić dzieci do mamy, ale  mamę uprosić by do niej przyjechała na  czas porodu i na pierwsze dwa tygodnie po porodzie. A w ogóle to powinna wszystko to omówić dokładnie z własnym mężem, bo to ich wspólna sprawa. A milczenie niczego tu nie  załatwi a może tylko sprawę pogorszyć.
Ale ja nie chcę wyjeżdżać z Polski - stwierdziła Krystyna bliska już płaczu.
No to porozmawiaj o tym wszystkim z mężem, ja tu nie jestem osobą, z którą masz to omówić. I zacznij myśleć logicznie, bo jak na razie to ja bym na jego miejscu ciebie ubezwłasnowolniła i zabrała decyzją sądu całą czwórkę do Kanady, bez ciebie.
Sąd by tak nie postanowił, nie może tak postanowić, stwierdziła płaczliwym głosem Krystyna. Helena roześmiała się - sąd wszystko może, nie masz żadnych argumentów by udowodnić, że jesteś wzorową matką. Może się przejdź do jakiegoś psychologa lub psychoterapeuty, może masz depresję poporodową.
Tylko musisz pójść do prywatnego, bo w państwowych to się dostaniesz  za pół roku, jak dobrze pójdzie.
Krystyna rzuciła w przestrzeń niecenzuralnym wyrazem i wyłączyła się.
No cóż, świnia jestem - pomyślała Helena. Ale to nie  moja wina, że to taka bezmyślna kobieta. Ona nawet nie tęskni za tymi starszymi dziewczynkami, a co dziwniejsze, to one wcale nie tęsknią za nią.
Pierre mówił, że gdy ostatnio z nimi rozmawiał to starsza  stwierdziła, że jeszcze nie chcą wracać, bo
już chodzą do przedszkola. Ona ma już  sześć lat, więc coś jest na rzeczy.
Spotkanie z Sophie zajęło  Helenie pół dnia. Nie dlatego, że w pracowni bardzo dokładnie panie  brały miarę, ale dlatego, że Helena chciała koniecznie  wpaść do domku pod lasem i zabrać  kilka rzeczy. Oczywiście  zapytała się Sophie czy może w drodze powrotnej wstąpić na chwilę do domu pod lasem, ale ta chwila  zamieniła się w niemal 3 godziny. Sophie była  zachwycona położeniem domu, że tuż pod lasem, zwiedziła całość wzdłuż i wszerz, nawet do piwnicy zajrzała, zachwycona  była 
werandą i nawet nieco zapyziałym ogrodem. W nagrodę  za zachwyt, jak się śmiała Helena, została nakarmiona pierogami z jagodami, napojona kawą i nakarmiona  paluszkami z makiem. Dziwiła się,
 że w domu tak ciepło i że oni nie wyłączyli pieca, więc Helena musiała tłumaczyć, że każde włączenie wymaga potem  fachowca, więc piec włącza się na początku sezonu i jest czynny cały czas na  najmniejszych obrotach.
Gdy przyjeżdżają w piątek wieczorem to wtedy go podkręcają na wyższe obroty.  
Panie umówiły się, że w następną  sobotę Sophie  z mężem przyjadą do nich i....przenocują. A w niedzielę późnym popołudniem  wrócą w dwa samochody do Warszawy. Helena uśmiała się, że do noclegu u  nich najbardziej zachęcił Sophie fakt, że ona z mężem będą  mieli osobne  sypialnie, bo szanowny mąż koszmarnie  chrapie w nocy. Sophie stwierdziła, że najgorzej jest gdy gdzieś jadą 
i śpią  w hotelu w jednym pokoju bo wtedy to ona musi spać w stoperach, co miłe nie  jest. I choć Sophie wciąż wysyła go do lekarza- on do niego nie dotarł, twierdząc, że chrapanie to ludzka rzecz.
Któregoś dnia Mietek wrócił z pracy w kiepskim humorze. Helena przyglądała mu się milcząco, potem spytała- co się dzieje, żeś taki milczący? Podpadłam ci czymś?  A skąd! -zaprzeczył. Dziś Pierre mi powiedział, że zupełnie nie może się  dogadać z Krystyną, która stwierdziła nagle, że jej  żadna pomoc przy dzieciach  nie jest potrzebna i że nie będzie rozmawiać z jakimiś kandydatkami na niańkę. A w domu piętrzy się stos pieluch bo  zapomniała je wrzucić do pralki,  jedna  z dziewczynek ma pupę czerwoną  jak pawian, taka jest odparzona. I Pierre jest załamany, bo już nie wyrabia. On codziennie wstaje o świcie i szykuje na cały dzień mieszanki dla dzieci, a ona  nawet nie umyje i nie wyparzy tych butelek, tylko on to musi robić.  I on się mnie pyta co ma robić - a skąd ja mam wiedzieć? Na dodatek podejrzewa, że ona popija, bo jak dzwoni do domu w ciągu dnia to Krystyna odpowiada często ni w pięć ni w dziewięć. I wcale nie chodzi z dziećmi na spacery. Pierre jest tak rozbity, że dziś musiałem za niego wziąć dwie sprawy. Wiesz, nie idzie mi o to, że je wziąłem , ale o to,  że jest rozbity.
Helena w związku z tym opowiedziała mu o swojej rozmowie z Krystyną i że ma wrażenie, że coś się dzieje  złego z umysłem Krystyny. Więc może Pierre powinien  zatelefonować do swej teściowej , opowiedzieć z grubsza co się dzieje i niech może ona przyjedzie tu razem z dziewczynkami. A tak ogólnie rzecz biorąc to może Krystyna powinna mieć jakąś konsultację z psychologiem, bo może to 
jest depresja poporodowa. 
Ona tak sobie  wbiła do głowy, że będzie jedno dziecko w postaci chłopczyka, że się teraz  nie może pogodzić z faktem, że jest dwoje i to dziewczynki. Poza tym ona wcale nie tęskni za córeczkami które 
są w Poznaniu. Wiesz, miałam kilka  koleżanek, które miały dzieci, ale nie było takich cyrków. Wszystkie cieszyły się tymi niemowlakami tak, jakby znalazły furę diamentów lub wygrały miliard w totka. Denerwowały mnie gadając ciągle o kaszkach, kupkach itp. bo mnie to akurat  nie  obchodziło, 
ale się tymi dziećmi zachwycały. Ale ona i tymi starszymi też się za bardzo nie  zajmowała gdy byli u nas, nawet nie bardzo słuchała co one do niej mówią.
Mietek bardzo przeżywał sytuację rodzinną przyjaciela, jednocześnie uświadamiając sobie jak jemu jest dobrze z Heleną. Cały pobyt w Kanadzie na Dalekiej Północy odpływał w niepamięć, plasował się w warstwie wspomnień  spychanych coraz dalej. Doradził przyjacielowi by zatelefonował do swojej teściowej i uświadomił jej, jak przedstawia się sytuacja, ale nim to zrobi, to niech jeszcze raz porozmawia (tylko bardzo spokojnie) z Krystyną o całej sytuacji. Pierre stwierdził, że coraz trudniej mu rozmawiać z Krystyną spokojnie, bo go ta sytuacja  zaczyna przerastać. A do teściowej to nie za bardzo ma po co telefonować, bo boi się, że  jego znajomość polskiego jest jednak niewystarczająca by wszystko teściowej dokładnie opowiedzieć. No to napisz wszystko w liście, po angielsku i daj tłumaczowi przysięgłemu do tłumaczenia - doradził Mietek. Mógłbym ci to wszystko sam przetłumaczyć, ale pieczątka tłumacza przysięgłego uświadomi twym teściom, że sytuacja jest poważna a nie rozdmuchana pod wpływem nerwów. Tylko weź kogoś, kto cię  nie zna- po co  ci ewentualne plotki w firmie na wasz temat.
Dwa tygodnie później Pierre powiedział Mietkowi, że rozmawiał z teściową, która poprosiła go by przyjechał po nią i dziewczynki. I na koniec swej rozmowy z teściową usłyszał coś co go mocno zaniepokoiło, a brzmiało to : "tylko nic nie mów jej, że po nas jedziesz, niech lepiej ma niespodziankę". Nie  dopytywał się o co chodzi, no bo przecież dowie się wszystkiego, gdy teściowa tu będzie.  No więc powie w domu, że ma służbowy wyjazd, wyjedzie o czwartej rano,  wróci na noc już z  dziećmi i teściową. To raptem około czterech  godzin jazdy w jedną stronę. A mówi o tym wszystkim Mietkowi, żeby wiedziała o tym i Helena i gdyby ewentualnie zatelefonowała do niej Krystyna to żeby podtrzymała tę wersję o służbowym wyjeździe.
Mietek obiecał przyjacielowi, że oczywiście wszystko to powie Helenie i w razie czego Helena poświadczy, że Pierre wyjechał służbowo w weekend. Bo takie wyjazdy zdarzały się czasami, nie częściej co prawda niż  cztery razy w roku.

                                                             c.d.n.