sobota, 18 grudnia 2021

Spóźnione uczucia - 18

 Pierre pędził do Poznania jak wariat- o godzinie  7,30 rano już  zameldował się u teściów. Odbył też z nimi bardzo poważną i niezbyt miłą rozmowę. Dowiedział się  z niej, że Krystyna  miała już w życiu "epizod nierównowagi psychicznej" gdy  miała 15- 16 lat. Ale tak dokładnie to zupełnie nie do końca rodzice  wiedzieli czym był spowodowany. Była dość długo pod opieką przychodni  zdrowia  psychicznego, brała leki. Gdy była na drugim roku anglistyki lekarze uznali, że już z nią wszystko w porządku, odstawiono leki. 
Pierre był przerażony i oburzony, że ani Krystyna  ani jej rodzice  nie powiedzieli mu o tym przed  ślubem. Gdyby o tym wiedział wtedy to nie decydował by się na dzieci. No ale przecież  dziewczynki są normalne, nie  mają żadnych zaburzeń- stwierdziła teściowa. 
No tak - zgodził się Pierre- jak na razie nie mają, ale u Krystyny to wypłynęło dopiero gdy  miała już kilkanaście lat, a nie gdy  miała lat sześć. I prawdę mówiąc, to gdybym wiedział o tym wtedy, to zapewne nie  żeniłbym się  z nią, nie  zakładał rodziny. Czuję się oszukany przez nią i przez was. I  boję się o dzieci. Tyle tylko, że teraz będę się baczniej im przyglądał i na pewno będę się kontaktował z psychologiem dziecięcym już teraz, żeby wcześniej wyłapać jakieś nieprawidłowości.  
I bardzo, ale to bardzo poważnie zastanawiam się nad  przeniesieniem się z Krystyną i dziećmi do Kanady   by tam  zamieszkać razem z moimi rodzicami. Oni mają w Quebecu bardzo duży dom, znalezienie pomocy domowej nie stanowi tam takiego problemu jak w Polsce, bo tam żadna praca 
nie hańbi. Z dostępem do lekarzy  też nie ma  problemu. To tylko kwestia  pieniędzy.A te mam- i ja i moi rodzice.
Teściowa z lekka pobladła, nabrała powietrza i powiedziała - byłam bardzo przeciwna małżeństwu Krysi z  tobą  Piotrusiu, chyba coś przeczuwałam.
Teść roześmiał się  nerwowo- nie gadaj głupot Marysiu, ona nie była wtedy nastolatką,  miała dobrze ponad  dwadzieścia lat i nawet nam wcześniej nie przedstawiła Pierre'a, twój sprzeciw i tak  nie robił nigdy na niej żadnego wrażenia. Lepiej się zastanówmy nad obecną sytuacją, bo jest nad czym  myśleć i trzeba zacząć działać. Jest czworo dzieci i trzeba się nimi zająć. 
Pierre, a jakie ty widzisz rozwiązanie sytuacji  poza zabraniem całej rodziny do Kanady? Bo jednym  ze sposobów to jest byście  zamieszkali w Poznaniu, ale nie wiem, czy  ty będziesz tu miał pracę, poza tym  w tym mieszkaniu to się nie pomieścimy  wszyscy.
Na tzw. "pierwszy ogień to" jedno z nas pojedzie teraz  razem z dziećmi do Warszawy, żeby zająć się
dziećmi i Krystyną.  Możemy szybko  sprzedać działkę pod  Poznaniem i to mieszkanie i przenieść się do Warszawy. 
Myślę, że najmądrzej będzie jeśli teraz ty -zwrócił się do swej żony- pojedziesz  do Warszawy,
a ja tutaj zorientuję się ile pieniędzy uzyskamy ze sprzedaży mieszkania i działki- zapewne starczy to na kupno niedużego mieszkania w Warszawie. Pierre, co o tym myślisz?
Rozmawiałem o tym z moim najbliższym przyjacielem, on był kilka lat w Kanadzie i tam się kiedyś poznaliśmy, teraz pracujemy razem w Warszawie. I on stwierdził, że jeśli sprzedamy swoje warszawskie  mieszkanie   a wy swoje tutaj, to najprawdopodobniej będzie  można  kupić dom pod  Warszawą, oczywiście w miejscu dobrze  skomunikowanym z miastem, czyli na trasie szybkiej kolei miejskiej. On nawet przeglądał ogłoszenia, ale był zdania, że dom powinniśmy wybierać razem, czyli wy dwoje, no albo sam tata i ja z Krystyną, albo ja sam, bo nie  wiem czy ona ostatnio nadaje się do takich poważnych decyzji. Ona ostatnio nawet na spacer  z dziećmi nie wychodzi, a gdy telefonuję do niej w ciągu dnia z pracy  to bardzo dziwnie  mi odpowiada. Zastanawiam się czy ona  aby nie pije alkoholu gdy jestem w pracy.
Nie można tego wykluczyć- stwierdził beznamiętnie teść. Marysia, idź pakować siebie i dziewczynki. One na pewno za chwilę już wstaną- tylko nie rozmawiajmy przy  nich o Krystynie. Nie wiem czemu, ale one  wcale nie tęsknią za nią. I nie są ciekawe jak wyglądają ich siostrzyczki. A ja zrobię coś do jedzenia. Zjecie śniadanie i wyruszacie w drogę.
W dwadzieścia minut później , gdy już było gotowe śniadanie, dziewczynki wisiały na szyi Pierre'a i piszczały  radośnie. Pierre im powiedział, że już tak bardzo się za nimi stęsknił, że dziś już je  zabiera od dziadków do mamy i siostrzyczek . I pojedzie  z nimi też  babcia, bo chce  zobaczyć swoje młodsze
wnuczki. 
Na pożegnanie teść powiedział Pierre'owi na osobności, że całkowicie  polega na jego zdaniu w kwestii wyboru domu i że przeprasza, że nie powiedział mu nic nigdy o zaburzeniach swej córki. No popatrz Pierre, a druga jest cały czas zupełnie normalna i w 100% przewidywalna. Będą do was telefonował codziennie, bo będę tęsknił za dziewczynkami.
Droga powrotna minęła bez żadnych sensacji, teściowa milczała jak grób a dziewczynkom buzie się nie  zamykały. Pierre miał wrażenie, że do jego teściowej dopiero teraz dociera to wszystko co powiedział kilka godzin wcześniej.
Co jakiś czas wzdychała ciężko, więc pomyślał, że może chce by się zatrzymać  na jakimś parkingu i napić się czegoś lub skorzystać  toalety, ale nie - teściowa powiedziała tylko, że jest jej "ciężko na duszy".
Pierre nie za bardzo zrozumiał o co biega i stwierdził, że będzie musiał teraz częściej  rozmawiać z Mietkiem po polsku by rozumieć  dokładniej  co mówi jego teściowa. I po raz pierwszy pozazdrościł Mietkowi i Helenie, że nie mają dzieci. I aż się przeraził własnych myśli.
Dziewczynki natomiast były bardzo podniecone, bo wyjechały z Warszawy jeszcze przed zmianą
mieszkania. No i bardziej je obchodziło jak wygląda  nowe mieszkanie  niż ich siostrzyczki. Bardzo 
były ciekawe  kiedy pójdą do nowego przedszkola i czy jest daleko od  domu. Były rozczarowane, że 
nie będą mogły same wychodzić na balkon i na nim się bawić.  I do przedszkola też nie będą chodzić same tak jak to było możliwe w Poznaniu, bo tu nie przechodziło się do przedszkola osiedlową, wewnętrzną uliczką z dala od samochodów,  ale trzeba było pokonać bardzo ruchliwe skrzyżowanie.
Zajechali  do podziemnego  garażu  i dziewczynkom nieco "szczęki  opadły". Ich mieszkanie było 
na przedostatnim, ósmym piętrze.
Gdy stanęli przed drzwiami mieszkania, starsza odczytała na tabliczce  nazwisko rodziców i zapytała-
 a dlaczego tu nie ma naszych imion? Bo nie robią tak wielkich tabliczek by się na nich  zmieściło sześć imion- odpowiedział Pierre. Starsza sięgnęła w stronę dzwonka, ale  babcia zatrzymała jej rękę- zostaw, tatuś ma klucz. Gdy w domu są malutkie dzieci to się nie dzwoni, żeby ich przypadkiem nie obudzić. 
I macie mówić  cicho, żeby małych  nie wystraszyć.  Pamiętajcie- żadnych wrzasków! Za wrzaski będę was stawiać do kąta.
Pierre otworzył drzwi i zaświecił w przedpokoju światło. O rany -   jak tu dużo miejsca! A gdzie mama? zapytała młodsza. Kristin- cicho zawołał Pierre. Z drzwi po lewej stronie wysnuła się Krystyna 
z butelką mleka w ręce -  widok dziewczynek i własnej  matki  wyraźnie ją wystraszył. 
Boże, co się stało?!
Nic się nie stało, odpowiedziała jej matka- przyjechałam bo się stęskniłam za tobą no i chcę wreszcie zobaczyć maleństwa. A ty dlaczego jesteś w szlafroku, chorujesz? Krystyna wpatrywała się  na zmianę w dzieci, w matkę i starannie omijała wzrokiem Pierre'a. W końcu podeszła do matki, przytuliła się do niej i wyszeptała -  jak dobrze że jesteś. Przytul dzieci- szepnęła jej do ucha  matka.  Krystyna przygarnęła  dziewczynki, ale w tej chwili  osóbka pozbawiona nagle ciepłego mleka zaprotestowała ostro. Pierre wziął z ręki Krystyny  butelkę i poszedł dokarmić małą. Obie "starsze siostry" poszły zobaczyć jak ich młodsza  z zapałem ssie z butelki mleko. Popatrz jaka bystra- zauważyła młodsza- trzyma tatę za rękę!  Pewnie żeby jej  nie uciekł z butelką. Pierre jedną ręką trzymał butelkę, a  drugą obejmował starsze dziewczynki. Druga  z bliźniaczek, już nakarmiona, spała w swoim łóżeczku.
W niedzielę wszyscy razem poszli na spacer do Łazienek. Był koniec kwietnia  i pomału wiosna wkraczała do parku. Pierre zaprowadził całe towarzystwo do części parku, w której był plac zabaw dla dzieci. Dziewczynki szalały na huśtawkach, a teściowa w tym czasie spacerowała z wózkiem po okolicznych alejkach. A Pierre zaczął poważną rozmowę z Krystyną. Powiedział, że są właściwie dwie opcje do wyboru - albo wyjazd do Kanady,  albo kupno  domu pod Warszawą i zamieszkanie w nim z rodzicami Krystyny. Jest i trzecia opcja- rozwód, ale on ją odrzuca, więc nie będą o tym dyskutowali. Poza tym powiedział, że zauważył, że Krystyna jest bardzo wyczerpana nerwowo ciążą i porodem i może powinna wzmocnić swoją psychikę z pomocą lekarza specjalisty w tej  dziedzinie. Potem dodał -  twoja mama opowiedziała mi o twojej chorobie. Mam do ciebie żal, naprawdę duży, że nie powiedziałaś mi o tym sama. Gdybym o tym wiedział zadbalibyśmy z pomocą specjalistów o to, by cię to nie spotkało po raz drugi. I od poniedziałku zacznę szukać dla nas wygodnego domu pod Warszawą. I dla  ciebie dobrego rozumnego lekarza,  musisz stanąć na nogi. Musisz zacząć normalnie funkcjonować.
I zamieszkamy w domu pod Warszawą  razem z twoimi rodzicami. No chyba, że wolisz wyjechać razem ze mną i dziećmi do Kanady. 
Poszukamy mieszkania w którejś z podwarszawskich miejscowości na linii kolejki elektrycznej. I będziemy szukać takiego miejsca by było tam przedszkole i szkoła, nie tylko podstawowa.  Mietek obiecał mi pomoc w tej materii.  Co dwie pary oczu to nie jedna. Zależy mi na tym, by było dobre połączenie komunikacyjne z Warszawą. 
Krystyna oparła głowę na ramieniu męża i wyszeptała - jestem strasznie  zmęczona, bałam się wczoraj, że wyjechałeś po cichu do Kanady.
Pierre popatrzył się na nią i powiedział - no nie wiem czy   mam się śmiać z twojej głupoty czy płakać, że tak mało  mi ufasz i tak mało mnie  znasz.  Chyba będziemy pomału wracać do domu, bo za pół godziny małe i te nieco większe muszą jeść.
Dziewczynki były niepocieszone, że trzeba wracać do domu, ale jedno spojrzenie babci przerwało narzekania.Babcia należała do tych babć, które nie rozpieszczają dzieci i to się Pierre'owi bardzo podobało. 
Przypomniała mu się jego własna babcia, która wprawdzie wciąż go tuliła i pieściła, przynosiła różne  łakocie, zabawki i książki, ale jednocześnie wymagała posłuszeństwa i porządku. Do dziś pamiętał babcine powiedzenie, że na to Bóg dał ludziom rozum by z niego w pełni korzystali i stale myśleli o tym co robią i dlaczego. Zawsze musiał się tłumaczyć gęsto dlaczego coś  zrobił lub dlaczego czegoś nie zrobił. Jeśli nie potrafił wytłumaczyć dlaczego coś zrobił lub  nie zrobił czegoś- musiał odsiedzieć sam w pokoju i dobrze  zastanowić się nad odpowiedzią. I to była właściwie jedyna kara- nigdy nie był w domu bity, nigdy nikt na niego nie krzyczał.
Od poniedziałku Pierre zaczął wertować ogłoszenia o sprzedaży domów w okolicach Warszawy. Ceny domów wzdłuż linii Szybkiej Kolei Miejskiej były porażające a oferty dziwne. Najbardziej go ubawiła 
jedna  z ofert głosząca, że jest do kupienia piękny, wolno stojący dom 50 metrów kwadratowych. Ich mieszkanie w apartamentowcu  miało więcej metrów kwadratowych. Tak go to ubawiło, że podrzucił link mailem  Mietkowi. Godzinę później Mietek podrzucił mu inną ofertę - mnie więcej w odległości mniej niż pół kilometra od ich apartamentowca  ktoś chciał sprzedać mieszkanie dwupokojowe z kuchnią. Mietek dopisał - na twoim miejscu bym to zaproponował teściom- pół kilometra to śmiesznie blisko, warto to mieszkanie obejrzeć. A przy takim układzie i wy i teściowie zachowacie pewną,  jednak nieodzowną odrębność. Przejść dwa razy dziennie taką odległość to pestka. Ja tam zaraz  poślę  maila, ty też to zrób, zrobimy im radochę, a oglądać i tak pójdziemy razem. Oglądałem domy wzdłuż linii SKM, ceny chyba z Kosmosu, zupełnie nie do przyjęcia.  A w Otwocku to ceny  jak w Paryżu, zwłaszcza w tak zwanych szeregowcach. Dwa pokoje z kuchnią 2 mln. I to jest dom ich zdaniem. Aż się zastanawiałem, czy może mają ściany obleczone  warstewką złota. 
Gdy tylko Mietek dostał odpowiedź na swego maila i termin, w którym można mieszkanie obejrzeć powiedział o tym Pierre'owi. Mieszkanie mogli obejrzeć następnego dnia wieczorem,  więc Pierre zatelefonował do teścia i powiedział mu o tym mieszkaniu . Teść pochwalił ten pomysł i powiedział, że w pełni się zdaje  w tym temacie na Pierre'a i jego przyjaciela. A dwa pokoje z kuchnią całkowicie im wystarczą do szczęścia i pierwsze piętro też im pasuje.  I stwierdził, że w razie przeprowadzki skorzysta z usług tej firmy przeprowadzkowej, która przenosiła Pierre'a i Krysię, więc nawet nie będzie musiała do Poznania przyjeżdżać z okazji przeprowadzki jego żona. Bo ja ci synu ufam całkowicie. Po raz pierwszy teść do Pierre'a zwrócił się  per "synu".

                                                                               c.d.n



1 komentarz: