W niedzielny wieczór i Emil i Adela byli w kiepskim nastroju. Oboje się zastanawiali jak spędzą w tak wielkim od siebie oddaleniu najbliższą noc. Przed Adelą były dwie sprawy do załatwienia - jedna to było odesłanie Ryśkowi pożyczonych kiedyś od niego książek i poinformowanie go, że ona przeanalizowała to co ich łączy i jej zdaniem to co ich łączy to jest zbyt mało by zbudować związek, drugą sprawą było poproszenie cioci, by Emil mógł mieszkać z Adelą jeszcze przed ślubem. Ślub , z uwagi na fakt, że Emil był w Komisji Kwalifikacyjnej Rzeczników chcieli odłożyć do czasu ukończenia przez Adelę kursu. Adela była co prawda z lekka zniesmaczona sama sobą, że sprawę z Ryśkiem załatwia listownie a nie osobiście, ale nie miała ochoty na osobisty kontakt.
Jeszcze tego samego wieczoru przyszedł do nich Emil i oficjalnie powiedział cioci, że chce się z Adelą ożenić, że termin ślubu tylko dlatego jest odłożony na później, bo jest członkiem komisji kwalifikacyjnej, a jak zna życie to nawet jeśli Adela pozostanie przy swoim panieńskim nazwisku to i tak się ktoś "czepnie", że on był w Komisji która opiniowała jej kwalifikacje jako rzecznika patentowego.
Ciocia Helena wysłuchała wszystkiego spokojnie, powiedziała, że to nawet dobrze że ten ślub nie jest "teraz - zaraz" bo jakby na to nie spojrzeć to oni się jeszcze krótko znają. I że ma nadzieję, że wpierw będzie ślub a dopiero w dziewięć miesięcy później dziecko. I że nie będzie jej przeszkadzała obecność Emila , ale niech pamięta o tym, że zgodnie z przepisami powinien być tu zameldowany czasowo, jeśli zamierza przebywać jednorazowo ponad dwa tygodnie, więc jakby się ktoś do jego obecności w komisji kwalifikacyjnej chciał przyczepić, to wystarczy, że porówna adresy zamieszkania. Więc może "zdrowiej" byłoby wziąć ślub, bo na zdrowy, chłopski rozum to nikt nie obetnie na egzaminie żony kolegi "z branży."
Po wysłuchaniu wszystkiego i 10 minutach przetrawienia tego co usłyszał, Emil powiedział do Adeli: w piątek gdy wyjdziesz z kursu jedziemy do Archiwum po nasze dokumenty i je składamy. W 30 dni od dnia ich złożenia możemy już brać ślub. I zaprosimy na niego całą naszą dyrekcję i pracowników. Ślub będzie w Pałacu Ślubów, bo tam można wszystkim postawić po kieliszku szampana. A na następny weekend zapraszamy panią do moich podwarszawskich włości. Jest jeszcze jedna sypialnia wolna.
A co rodzicami Adeli? - zapytała z niewinnym uśmiechem ciocia Helena. Emilowi z lekka opadła szczęka - na oczy ich nie widziałem, Adelka nigdy o nich nie mówi i zupełnie o nich zapomniałem. Dla mnie pani jest jej matką i ojcem w jednej osobie. Adela skrzywiła się - ale niefart, mam jeszcze rodziców, ale jakoś o nich zapomniałam. Zaprosimy ich bo chyba wypada, ale tak z tydzień przed ślubem, a może 3 dni tylko. Odkąd mieszkam z ciocią bardzo rzadko się z nimi widuję, mam wrażenie, że mieszkają w drugim końcu Polski albo jeszcze dalej. Widać z tego, że obie strony za sobą nie tęsknią. I tego nie rozumiem - stwierdził Emil. Mój ojciec nieco sklerocieje, nieco niedosłyszy, ale zawsze się interesuje wszystkim co mnie dotyczy, trzyma nawet wszystkie listy, które pisałem z Meksyku. I już nawet Adelę "przysposobił", awansowała na Dziecinkę. Do mamy bardzo często tak mówił. I odniosłem wrażenie, że bardzo dobrze na jego psychikę zrobił mu ten ostatni weekend, bo nagle stwierdził, że jednak powinien zafundować sobie aparat słuchowy i mam się rozejrzeć gdzie go będzie można dobrać dla niego. To śmierć mamy tak go postarzała. Ma dopiero 67 lat a chwilami gdy na niego patrzę to mam wrażenie że dobiega osiemdziesiątki. Bo może masz wobec ojca za duże wymagania - stwierdziła Adela- jestem pewna, że jemu po prostu dokucza samotność. Przypomnij sobie jak wręcz kłusował po sadzie i witał się z drzewami. Bardzo mnie ten widok wzruszył. Ale mam nadzieję, że nie zamienisz mnie na tatę - powiedział ze śmiechem Emil. Nie, nie zamienię, wolę blondynów o ciemnobrązowych oczach i łagodnym spojrzeniu. Ciociu, nawet nie masz pojęcia jak mocno niebieskie oczy ma jego ojciec. Takie mocno chabrowe. Emil jest podobny do swojej mamy.
A wiesz, tak jakoś jest, że synowie są częściej podobni z urody do matki niż do ojca - stwierdziła ciocia. My z twoją mamą jesteśmy z kolei bardziej podobne do twego dziadka niż do babci. No a ja to pewnie jestem podobna do sąsiada, bo ani do matki ani do ojca- powiedziała ze śmiechem Adela. No właśnie- roześmiała się ciocia- pewnie cię w szpitalu podmienili - zabrali chłopca, a podstawili dziewczynkę. Tylko nie palnij takiego tekstu przy swojej matce bo dostanie zawału albo udaru.
A gdzie zamierzacie mieszkać po ślubie? Podejrzewam, że będziemy trupą wędrowną - trochę tu, trochę w Milanówku stwierdziła Adela. A jeśli uda nam się zmontować dziecko, to najlepiej byłoby wtedy mieszkać w Milanówku z uwagi na ogród - wyraził swą opinię Emil. A jakiej płci dziecko chcecie zmontować? Mnie to obojętne, byle się nie darło po nocach - stwierdziła Adela. A ja to bym chciał córcię - taką miniaturkę Adelki. Daj spokój gdy byłam mała to wyglądałam jak purchawka.
Ciocia omal się nie udusiła ze śmiechu - przecież ty nie rozróżniasz wcale grzybów więc jak możesz wiedzieć jak wygląda purchawka? Zresztą młode purchawki są ładne a na dodatek smaczne. A jako osesek byłaś całkiem ładniutka. Potem cię matka trochę utuczyła, bo zdaniem babci ładne dziecko to było tłuste dziecko. Więc pakowali w ciebie jak w kosz do śmieci. Emil siedział wpatrzony w okno tak nieobecnym wzrokiem że aż Adela zapytała - głowa cię rozbolała? Emil obrzucił ją czułym spojrzeniem - nie, moje kochanie, tylko widziałem w wyobraźni nasz taras w Milanówku i wózek z dzidziusiem. Ale płci nie widziałem, dziecię było w beciku - odpowiedział z uśmiechem. Dość, bo jeszcze trochę a od samego mówienia o dziecku zajdę w ciążę, bez potrzeby montowania go. Emil, a gdzie dziś śpimy? Wszystko jedno, ale muszę koniecznie wskoczyć do siebie po coś innego niż te spracowane dżinsy i rozciągnięte polo. Chcesz się przejść do mnie? No mogę, ale tu wrócimy na kolację i spanie. Ciekawe ile osób wypatrzy, że do ciebie przyszłam. A wyobrażasz sobie ich zdumienie jutro gdy przyjedziemy rano do pracy jeszcze przed nimi? - spytał Emil. Przed kadrami i gabinetem naczelnego będzie stała kolejka donosicieli- to mamy pewne. No to co? I ty i ja jesteśmy stanu wolnego, nikogo nie zdradzamy ani porzucamy. Popatrz kochany - tak krótko w tym burdelu pracuję, niemal z nikim poza tobą nie rozmawiam a już wiem, że Zdzisiek się rozwodzi i żeby dostać rozwód z żoną, z którą nie ma dzieci, ale która jest nieuleczalnie chora i nie chce mu dać rozwodu, przyprowadził do sądu swą kochankę w VII miesiącu ciąży i dostał rozwód. Który Zdzisiek?- dopytywał się Emil. Nie mam pojęcia, bo ja tu znam trzy osoby na krzyż. I wiem też, kto z kim romansuje w pracowni chemicznej i to już od kilku lat. Co prawda gdy mi pokazano o kim mowa, to pomyślałam- "wielki szacunek, że jeszcze mogą". To jakaś poprana instytucja- jedna z pań gdy przyszłam porozmawiać o kosztach zapytała się mnie, czy ja jestem w stanie wyobrazić sobie jednego z inżynierów nagiego w łóżku, no więc powiedziałam, zgodnie z prawdą, że osobiście nikogo sobie na zapas w takiej sytuacji nie wyobrażam. No to się dowiedziałam, że ona zawsze każdego z facetów w biurze usiłuje sobie wyobrazić nagiego. Swoją drogą potem gdy szłam korytarzem to się niemal zataczałam ze śmiechu, bo ten facet nawet w garniturze wygląda zabawnie. Wiem komu urodziło się dziecko tak bardzo niepełnosprawne, że nie odebrali dziecka ze szpitala i jest w specjalnym zakładzie. I wiem kto mnie tu umieścił - były minister, bo byłam jego kochanką. Powiedziano mi też, kto tu jest tak zwanym "wysuniętym robotnikiem", czyli wtyką z MSW. Wiem też kto z kim romansuje w dziale oświetleniowców. I to nie szkodzi, że ja nie mam wcale jak na razie kontaktu z tym działem, choć jeśli coś wymyślą będziemy sprawdzać, czy jakiegoś patentu nie naruszyli. Wiem kto z chemików chce stąd odejść bo ma pomysł na skaj i się mnie pytał, czy nie zrobiłabym rozeznania patentowego. Wytłumaczyłam gadowi, że może sam ruszyć tyłek do Urzędu Patentowego i sobie sprawdzić. Bo ja się nie znam na materiałach chemicznych to raz, a dwa że ja tu tylko jak na razie sprzątam i słucham tylko twoich poleceń. Zawsze mnie zastanawia skąd ci ludzie to wszystko wiedzą ewentualnie po jakiego diabła mi to mówią. Albo czemu się akurat mnie pytają dlaczego ty jesteś taki smutny. Gdy mówię, że nie zauważyłam, żebyś był smutny to się na mnie patrzą jak na niedorozwiniętą. A najzabawniej jest gdy się mnie któraś z ciekawskich pyta, czy mi się podoba jakiś "iksiński" i nie mogą uwierzyć, że ja naprawdę takiego człowieka nie kojarzę. Czasem mnie szlag trafia, bo szukam czegoś w tych byle jak powtykanych fiszkach katalogowych , złoszczę się, bo mam wrażenie że ktoś w trupa pijany je układał, a któryś z konstruktorów, też grzebiący w fiszkach, uważa za swój obowiązek mnie podrywać. Albo siedzę w czytelni a personel biblioteki akurat degustuje z koleżankami kawę i rechoczą gorzej niż żaby w trakcie zalotów.
Emil śmiał się - no to nie użyją kobietki przy tobie. Ja tu też niedawno trafiłem i bardzo starannie unikam towarzystwa pań. Im się często myli miejsce pracy z ogródkiem kawiarnianym, a ty jesteś przy nich chodzącą powagą. Już jak cię wiozłem pierwszego dnia to wiedziałem, że jesteś inna, Kamil mnie o tym uprzedził. Co ci powiedział? Żebym cię nie podrywał bo mogę coś niemiłego o sobie usłyszeć i to takiego, że mi w pięty pójdzie. No i na szczęście pytałaś o Meksyk, więc temat był bezpieczny. No to chodź po te moje ciuchy.
W mieszkaniu Emila, "aż" trzypokojowym, które raptem miało 53,5 metra powierzchni, a liczba pokoi gryzła w oczy pracowników biura, jeden z pokoi spełniał rolę garderoby i magazynu rzeczy różnych. Zamiast szaf stały stelaże na wieszaki, ale jak odnotowała Adela- panował w nim porządek. Opróżnili przy okazji lodówkę, Emil wszystko starannie zapakował w torbę i ruszyli z powrotem. Nikogo nie spotkali po drodze, co jak twierdziła Adela nie oznaczało, że nikt ich nie widział. Ale teraz to ją to mało obchodziło. Emil powiedział, że nie ma zamiaru ukrywać tego, że chcą wziąć ślub.
Był wyraźnie szczęśliwy, rano obudził się pierwszy i zrobił dla nich śniadanie - dotychczas Adela nie jadła śniadania w domu, lecz robiła je sobie w pracy. Portierzy na portierni spojrzeli na nich jak na parę wariatów, bo przecież tylko wariat przyjeżdża do pracy 10 minut przed godziną rozpoczęcia pracy.
W ciągu dnia naczelny wezwał do siebie Emila - chwilę omawiali pewne jak najbardziej służbowe sprawy, potem naczelny przepytał się jak Emil ocenia w pracy Adelę, kiedy będzie koniec kursu i kiedy dostanie uprawnienia, jak wygląda końcowy egzamin i wyraził nadzieję, że Emil dołoży wszelkich starań, by ją do tego egzaminu jak najlepiej przygotować. Na koniec powiedział - czuję się za tę dziewczynę odpowiedzialny i bardzo pana proszę, panie kolego, żeby pan jej nie skrzywdził. A wtedy Emil powiedział- nie sądzę by małżeństwo ze mną jej zaszkodziło. Oświadczyłem się, zostałem przyjęty przez nią i jej rodzinę, pobierzemy dziś i złożymy dokumenty w USC. Gdy będziemy znali termin ślubu mam zamiar dać na wewnętrznej tablicy ogłoszeń zawiadomienie o tym wydarzeniu i podać adres USC. Najprawdopodobniej ślub będzie w Pałacu Ślubów a potem dla tych co przyjdą lampka szampana. Kocham Adelę, to bardzo inteligentna i dobra osoba. Szybko się pan w niej zakochał- stwierdził naczelny. I mam nadzieję, że się pan równie szybko nie odkocha. Gratuluję, będzie z was dobra para. A gdy już pani Adela będzie miała uprawnienia, to mam nadzieję, że nadal zechce tu pracować. W pół godziny później naczelny wyjechał z biura na lotnisko i poleciał służbowo do Niemiec.
W dwa dni później nadeszła wiadomość, że naczelny miał po przylocie do Niemiec bardzo rozległy zawał i niestety zmarł. Jak wykazały badania nie był to pierwszy zawał ale już trzeci. Emil był pewny, że Kamil źle się czuł już wtedy, gdy rano rozmawiali. I był niemal pewien, że wiadomość o planowanym ślubie jego Adeli też nie miała dobrego wpływu na stan zdrowia naczelnego. A Adela stwierdziła, że Kamil zupełnie się nie oszczędzał, a o poprzednich zawałach na pewno dobrze wiedział.
Plotek po śmierci Kamila było całe mnóstwo - jedna z nich głosiła, że popełnił samobójstwo, inna z kolei, że na pewno zmarł w trakcie amorów, bo nie gardził chodzeniem do domów publicznych, jeszcze inna, że ktoś go dźgnął nożem gdy wychodził z lotniska.
Wdowa po naczelnym nie zgodziła się na uroczysty oficjalny pochówek, co wywołało kolejną falę plotek.
c.d.n.