środa, 4 maja 2022

Trudny wybór - 7

W niedzielny wieczór i Emil i Adela byli w kiepskim nastroju. Oboje  się  zastanawiali  jak spędzą w tak wielkim od  siebie  oddaleniu  najbliższą noc. Przed Adelą były  dwie  sprawy do załatwienia - jedna to było odesłanie Ryśkowi pożyczonych   kiedyś od  niego książek i poinformowanie go, że ona  przeanalizowała to co ich łączy i jej zdaniem  to co ich łączy to jest  zbyt  mało by zbudować  związek, drugą sprawą było poproszenie  cioci, by Emil mógł mieszkać z Adelą jeszcze  przed  ślubem. Ślub , z uwagi na fakt, że Emil był w  Komisji Kwalifikacyjnej Rzeczników chcieli odłożyć do czasu ukończenia przez Adelę kursu. Adela  była co prawda  z lekka  zniesmaczona sama  sobą, że sprawę z Ryśkiem załatwia listownie a nie osobiście,  ale nie  miała  ochoty na osobisty  kontakt.

Jeszcze  tego samego wieczoru przyszedł do nich Emil i oficjalnie  powiedział cioci, że chce  się z Adelą ożenić, że termin ślubu tylko dlatego jest odłożony  na później, bo jest  członkiem  komisji kwalifikacyjnej, a jak zna życie to nawet jeśli Adela pozostanie  przy swoim panieńskim nazwisku to i tak  się ktoś "czepnie", że on  był w Komisji która opiniowała jej kwalifikacje  jako rzecznika patentowego.  

Ciocia  Helena wysłuchała  wszystkiego spokojnie,  powiedziała, że to nawet  dobrze że  ten ślub nie jest "teraz - zaraz" bo jakby  na to  nie  spojrzeć to oni  się jeszcze  krótko znają. I że ma nadzieję, że wpierw będzie  ślub a dopiero w dziewięć miesięcy później dziecko. I że nie  będzie jej przeszkadzała  obecność Emila , ale  niech  pamięta  o tym, że zgodnie  z przepisami powinien  być tu zameldowany  czasowo, jeśli zamierza  przebywać jednorazowo  ponad  dwa tygodnie, więc jakby się  ktoś do jego obecności w komisji kwalifikacyjnej  chciał przyczepić, to wystarczy, że porówna  adresy   zamieszkania. Więc    może  "zdrowiej" byłoby  wziąć ślub, bo na  zdrowy, chłopski rozum to  nikt  nie obetnie  na egzaminie  żony kolegi "z branży."

Po wysłuchaniu wszystkiego i 10 minutach przetrawienia  tego co usłyszał, Emil powiedział do Adeli: w piątek gdy wyjdziesz  z kursu jedziemy do Archiwum po nasze dokumenty i je  składamy. W 30 dni od dnia ich złożenia   możemy już brać ślub. I zaprosimy na niego całą naszą dyrekcję i pracowników. Ślub będzie w Pałacu Ślubów, bo tam można wszystkim postawić po kieliszku szampana. A na następny weekend zapraszamy panią do moich podwarszawskich włości.  Jest jeszcze jedna sypialnia  wolna.

A co rodzicami Adeli? -  zapytała z niewinnym uśmiechem ciocia  Helena. Emilowi  z lekka opadła szczęka - na oczy ich nie  widziałem, Adelka nigdy o  nich  nie mówi i zupełnie  o  nich zapomniałem. Dla mnie pani jest  jej  matką i  ojcem  w jednej osobie.  Adela skrzywiła  się - ale niefart, mam jeszcze  rodziców, ale  jakoś o nich  zapomniałam. Zaprosimy ich bo  chyba wypada,  ale tak z  tydzień przed ślubem, a może 3 dni tylko. Odkąd mieszkam z ciocią bardzo rzadko się  z nimi widuję, mam wrażenie, że mieszkają w drugim końcu Polski  albo jeszcze  dalej. Widać z tego, że obie  strony za sobą nie tęsknią. I tego nie  rozumiem - stwierdził Emil. Mój ojciec nieco  sklerocieje, nieco niedosłyszy, ale zawsze się interesuje  wszystkim co mnie  dotyczy, trzyma  nawet wszystkie  listy, które pisałem  z Meksyku. I już  nawet Adelę "przysposobił", awansowała na Dziecinkę. Do mamy bardzo często tak mówił.   I odniosłem wrażenie, że bardzo  dobrze  na jego psychikę zrobił mu ten ostatni weekend, bo nagle stwierdził, że jednak powinien zafundować  sobie aparat słuchowy i mam się  rozejrzeć gdzie go będzie  można dobrać dla niego. To śmierć  mamy tak go postarzała. Ma dopiero 67 lat a chwilami gdy na  niego  patrzę to mam  wrażenie że dobiega osiemdziesiątki. Bo  może  masz  wobec ojca  za duże  wymagania - stwierdziła Adela- jestem pewna, że jemu po prostu  dokucza  samotność. Przypomnij  sobie  jak wręcz kłusował   po  sadzie i  witał  się  z drzewami. Bardzo  mnie ten  widok wzruszył. Ale mam nadzieję, że nie zamienisz  mnie  na tatę - powiedział ze śmiechem Emil. Nie,  nie  zamienię, wolę blondynów o ciemnobrązowych  oczach i łagodnym  spojrzeniu. Ciociu, nawet nie  masz pojęcia jak mocno niebieskie oczy  ma jego ojciec. Takie  mocno  chabrowe. Emil jest podobny do swojej mamy. 

 A wiesz, tak jakoś  jest, że synowie  są częściej podobni z urody do matki  niż do ojca - stwierdziła  ciocia. My z twoją  mamą jesteśmy z kolei  bardziej  podobne  do twego  dziadka  niż do  babci. No a ja to pewnie jestem podobna  do sąsiada, bo ani do matki  ani do ojca- powiedziała  ze śmiechem Adela. No właśnie- roześmiała  się  ciocia- pewnie  cię w szpitalu podmienili - zabrali  chłopca, a podstawili  dziewczynkę. Tylko nie palnij takiego tekstu przy  swojej matce bo dostanie  zawału  albo udaru.

A gdzie zamierzacie mieszkać po ślubie? Podejrzewam, że będziemy trupą wędrowną - trochę tu,  trochę w  Milanówku stwierdziła Adela. A jeśli uda nam się zmontować dziecko, to najlepiej byłoby wtedy mieszkać w Milanówku z uwagi na ogród - wyraził swą opinię Emil. A jakiej płci  dziecko chcecie zmontować? Mnie to obojętne, byle się nie  darło po nocach - stwierdziła Adela. A ja to bym chciał córcię - taką miniaturkę Adelki. Daj  spokój gdy  byłam mała to wyglądałam  jak purchawka. 

Ciocia omal się  nie udusiła  ze śmiechu - przecież ty nie rozróżniasz wcale  grzybów więc jak  możesz wiedzieć  jak  wygląda purchawka?  Zresztą młode purchawki są ładne  a na  dodatek  smaczne. A jako osesek byłaś  całkiem ładniutka. Potem  cię  matka  trochę utuczyła, bo zdaniem  babci ładne  dziecko to było tłuste  dziecko. Więc pakowali  w ciebie jak  w kosz do śmieci. Emil siedział wpatrzony  w okno tak nieobecnym  wzrokiem że  aż Adela  zapytała - głowa  cię  rozbolała? Emil obrzucił ją czułym  spojrzeniem - nie, moje kochanie, tylko widziałem w wyobraźni nasz taras w Milanówku i wózek z dzidziusiem. Ale płci  nie  widziałem, dziecię  było w  beciku - odpowiedział z uśmiechem. Dość, bo jeszcze  trochę a od  samego mówienia o dziecku  zajdę  w ciążę, bez  potrzeby montowania  go. Emil,  a gdzie  dziś śpimy?  Wszystko jedno,  ale  muszę koniecznie wskoczyć do  siebie po coś  innego  niż te spracowane  dżinsy i rozciągnięte polo.  Chcesz się przejść do  mnie? No  mogę, ale tu wrócimy na kolację i spanie. Ciekawe ile osób  wypatrzy, że do ciebie przyszłam. A wyobrażasz  sobie ich zdumienie jutro gdy przyjedziemy rano  do pracy jeszcze  przed nimi? - spytał Emil. Przed kadrami i gabinetem naczelnego  będzie  stała  kolejka donosicieli- to mamy  pewne. No to  co? I ty i ja jesteśmy stanu wolnego, nikogo nie  zdradzamy  ani porzucamy. Popatrz kochany - tak krótko w tym burdelu  pracuję, niemal z nikim poza tobą  nie  rozmawiam a już wiem, że Zdzisiek się rozwodzi i żeby dostać  rozwód z żoną, z którą  nie ma  dzieci, ale która jest nieuleczalnie chora i nie chce  mu dać  rozwodu, przyprowadził do sądu swą  kochankę w VII miesiącu  ciąży i dostał rozwód.  Który Zdzisiek?- dopytywał się Emil. Nie mam pojęcia, bo ja tu znam trzy osoby  na krzyż. I wiem też, kto z kim romansuje w pracowni chemicznej i to już od kilku lat. Co prawda gdy mi pokazano o kim mowa, to pomyślałam- "wielki szacunek, że jeszcze  mogą". To jakaś poprana instytucja- jedna  z pań gdy przyszłam porozmawiać o kosztach  zapytała  się  mnie, czy ja jestem w stanie  wyobrazić sobie jednego z inżynierów nagiego w łóżku, no  więc powiedziałam,  zgodnie   z prawdą, że osobiście  nikogo sobie  na zapas w takiej  sytuacji  nie wyobrażam. No to się  dowiedziałam, że ona zawsze każdego z facetów w biurze usiłuje  sobie wyobrazić nagiego. Swoją drogą  potem gdy  szłam korytarzem  to się  niemal zataczałam ze śmiechu, bo ten facet  nawet w  garniturze  wygląda zabawnie. Wiem komu urodziło się dziecko tak  bardzo niepełnosprawne, że nie odebrali dziecka ze szpitala i jest w specjalnym  zakładzie. I wiem kto mnie tu umieścił - były minister, bo byłam jego  kochanką.  Powiedziano  mi też, kto  tu jest tak  zwanym "wysuniętym  robotnikiem", czyli wtyką  z MSW. Wiem też kto  z kim  romansuje w  dziale oświetleniowców. I to  nie  szkodzi, że ja  nie mam wcale jak na razie  kontaktu z tym  działem, choć jeśli coś wymyślą będziemy  sprawdzać, czy jakiegoś patentu  nie  naruszyli. Wiem kto z  chemików chce  stąd odejść bo ma pomysł na skaj i się mnie  pytał, czy  nie  zrobiłabym  rozeznania  patentowego. Wytłumaczyłam  gadowi, że może sam ruszyć  tyłek  do Urzędu  Patentowego i sobie  sprawdzić. Bo ja  się nie  znam  na materiałach  chemicznych to raz,  a dwa że ja tu  tylko jak  na razie  sprzątam i słucham  tylko twoich  poleceń. Zawsze  mnie  zastanawia  skąd  ci  ludzie  to wszystko  wiedzą ewentualnie po jakiego  diabła  mi to mówią. Albo czemu  się  akurat  mnie  pytają dlaczego ty jesteś  taki smutny. Gdy mówię, że nie  zauważyłam, żebyś  był  smutny to się na  mnie  patrzą jak na niedorozwiniętą.  A najzabawniej jest gdy się mnie któraś z ciekawskich pyta, czy  mi się podoba jakiś "iksiński" i  nie  mogą uwierzyć, że ja  naprawdę takiego człowieka  nie  kojarzę. Czasem mnie  szlag trafia, bo  szukam czegoś  w tych byle  jak powtykanych  fiszkach katalogowych , złoszczę  się, bo mam wrażenie że ktoś w trupa  pijany je układał, a któryś z konstruktorów, też grzebiący  w  fiszkach, uważa  za swój  obowiązek   mnie podrywać. Albo  siedzę w czytelni a personel biblioteki akurat degustuje z  koleżankami kawę i rechoczą gorzej niż żaby w trakcie  zalotów. 

Emil  śmiał  się - no to nie użyją  kobietki przy tobie. Ja tu też niedawno trafiłem i bardzo  starannie unikam towarzystwa  pań. Im się często myli miejsce pracy z ogródkiem kawiarnianym, a ty jesteś przy  nich chodzącą powagą. Już jak  cię  wiozłem pierwszego  dnia to wiedziałem, że jesteś inna, Kamil  mnie o tym uprzedził. Co ci powiedział?  Żebym cię  nie podrywał bo mogę coś  niemiłego o sobie usłyszeć i to takiego, że mi w pięty pójdzie. No i na szczęście pytałaś o Meksyk, więc temat  był bezpieczny. No to chodź po te moje  ciuchy. 

W  mieszkaniu Emila, "aż" trzypokojowym, które  raptem  miało 53,5 metra powierzchni, a liczba pokoi gryzła w  oczy pracowników biura,  jeden z pokoi spełniał rolę garderoby i magazynu  rzeczy  różnych. Zamiast  szaf stały  stelaże na   wieszaki, ale jak odnotowała Adela- panował w  nim porządek. Opróżnili  przy okazji lodówkę, Emil  wszystko starannie zapakował w torbę i ruszyli z powrotem. Nikogo nie  spotkali po drodze,  co jak twierdziła Adela  nie  oznaczało, że nikt ich  nie widział. Ale teraz to ją to mało obchodziło. Emil powiedział, że nie ma  zamiaru ukrywać tego, że chcą  wziąć ślub.

Był wyraźnie szczęśliwy, rano obudził się pierwszy i zrobił dla nich śniadanie - dotychczas Adela nie jadła śniadania  w domu, lecz robiła je  sobie  w pracy. Portierzy na portierni spojrzeli na  nich jak na parę  wariatów, bo przecież  tylko wariat  przyjeżdża do pracy 10  minut przed godziną rozpoczęcia  pracy.  

W ciągu dnia naczelny wezwał do siebie Emila - chwilę omawiali pewne jak  najbardziej służbowe sprawy, potem naczelny  przepytał się jak Emil ocenia w pracy Adelę, kiedy będzie koniec  kursu i kiedy dostanie uprawnienia, jak wygląda końcowy  egzamin i wyraził nadzieję, że Emil  dołoży wszelkich starań, by ją do tego egzaminu jak najlepiej przygotować. Na koniec powiedział -  czuję się za tę dziewczynę odpowiedzialny i bardzo pana proszę,   panie  kolego, żeby pan jej nie  skrzywdził. A wtedy Emil powiedział- nie sądzę by małżeństwo ze mną jej zaszkodziło. Oświadczyłem  się,  zostałem przyjęty przez nią i jej rodzinę, pobierzemy dziś i złożymy dokumenty w USC. Gdy będziemy znali termin ślubu mam zamiar dać na wewnętrznej  tablicy ogłoszeń zawiadomienie o tym wydarzeniu i podać adres USC. Najprawdopodobniej ślub będzie  w Pałacu Ślubów a potem dla  tych co przyjdą lampka szampana. Kocham Adelę, to bardzo inteligentna i dobra osoba. Szybko się pan w niej zakochał- stwierdził naczelny. I mam nadzieję, że się pan równie  szybko nie odkocha. Gratuluję, będzie  z was dobra para. A gdy już pani Adela będzie  miała uprawnienia, to mam nadzieję, że nadal zechce tu pracować. W pół godziny później naczelny wyjechał z biura na lotnisko i poleciał służbowo do Niemiec.

W dwa dni później nadeszła wiadomość, że naczelny miał po przylocie do Niemiec bardzo rozległy zawał i niestety zmarł.  Jak wykazały badania nie był to  pierwszy zawał ale już trzeci. Emil był pewny, że Kamil źle się czuł już wtedy, gdy rano rozmawiali. I był niemal pewien, że wiadomość o planowanym ślubie jego Adeli  też nie  miała  dobrego wpływu na stan  zdrowia naczelnego.  A Adela  stwierdziła, że  Kamil zupełnie  się nie oszczędzał, a o poprzednich zawałach na pewno dobrze  wiedział. 

Plotek po śmierci Kamila było całe  mnóstwo - jedna  z nich  głosiła, że popełnił samobójstwo,  inna z kolei, że na pewno zmarł w trakcie amorów, bo nie gardził chodzeniem do domów  publicznych, jeszcze inna, że ktoś  go dźgnął nożem gdy wychodził z lotniska.

Wdowa po naczelnym nie  zgodziła  się na uroczysty oficjalny pochówek, co  wywołało kolejną  falę  plotek.

                                                                        c.d.n.