wtorek, 13 września 2022

Trudny wybór - 106

 Czas niebłaganie  pomykał do przodu i ani się obejrzeli  a Milenka już  miała  za sobą  miesiąc życia, a Emilowi skończył się  urlop. Bardzo  był  nieszczęśliwy, że musi wracać do pracy. Adela tłumaczyła mu, że sam  przecież widzi, że mała jak na razie  nie  sprawia wiele kłopotu. Dobrze je, nie trzeba prać pieluch bo pampersy  jej nie uczulają a jeśli Adela  będzie   chciała z nią  pospacerować  poza ogródkiem to rodzice pomogą jej w wyciągnięciu wózka przed  dom. I, jak  zna życie,  to na pewno przynajmniej jedno z  nich będzie jej na spacerze  towarzyszyć. Ale na  razie  wystarcza małej spacer  w wózku dookoła ogródka, zwłaszcza, że trawa  jest  skoszona i łatwo po niej toczyć  wózek. A za dwa  tygodnie już  będą następne  szczepienia, na których Adeli będzie towarzyszyć Helena. Po prostu  Adela włoży małą  do wózka i będzie spacer do i z przychodni.

Adela śmiała  się, że z Emila  to bardzo nietypowy tata- wszyscy  tatusiowie, których  zna to raczej nałogowo wyciekali  z domu i z radością  wracali do pracy, a nie narzekali, że ich cały dzień nie będzie w pobliżu  dziecka. Adela przypomniała mu, że po szczepieniach Milenki  powinna iść na kontrolę do swego ulubionego gina, więc niech Emil do niego zatelefonuje na prywatny  numer  kiedy mu pasuje  żeby Adela przyjechała na  wizytę.  Znasz rozkład  karmienia, może najlepiej byłoby około 19,00. Zostaniesz  wtedy  w domu z najedzonym  dzieckiem.  A ja podjadę do niego samochodem, żeby było szybciej. Ale ja też chcę się   z nim spotkać- stwierdził Emil.  Adela przyjrzała mu się - no to się  spotkaj, ale wg mnie to nie zmieniłeś  płci z tego powodu, że  zostałeś ojcem. On mnie ma badać, czy po tym porodzie  jest wszystko jak należy, czy nie ma jakichś anomalii po porodzie i ma mi przepisać tabletki, które można łykać przy karmieniu piersią. Jeśli bardzo  chcesz to możemy jechać razem a do małej przyjdą na ten  czas  rodzice. Ona jest  towarzyska, każdy kto do niej  zagada już jest akceptowany. Szczepienia  są równo za dwa tygodnie od  dziś, dodaj  do tego kilka  dni, żeby  nie  było zaraz po dniu szczepienia, bo nigdy  nie  wiadomo jak dziecko  zareaguje.  

Musimy pomyśleć co po ustawowym macierzyńskim - oddajemy "pimpusię"  do żłobka  czy ja siedzę z nią   w domu na bezpłatnym 36 miesięcznym wychowawczym? Bo to muszę zgłosić  w kadrach nim mi się skończy macierzyński.  

Adelko, ja byłbym najszczęśliwszy, gdyby  ona jednak  została te 36 miesięcy w domu, z tobą. Plany założenia kancelarii jednak nadal są. A jak wiesz środki na ten czas mamy. A potem- to co potem  to zobaczymy po tych 36 miesiącach. W najgorszym wypadku nie będziesz rzecznikiem patentowym tylko mgr prawa. Arek przy Stasi nabiera wiatru w żagle. Dobrze  mu ten  związek zrobił. On uwielbia  tych chłopaków,  a oni coraz częściej mówią to niego "tata". Nie da się ukryć, że  wszystkim dzieciom potrzebni są oboje  rodzice. 

Rodzice mówili, że w tym Powsinie  to chłopcy byli niesamowicie grzeczni i posłuszni. Starszy wyliczył, że gdy Milenka będzie miała siedem lat, to on będzie  miał 14 lat i będzie  miał tylko rok do skończenia podstawówki. Zmartwił się  trochę, że potem jeszcze cztery lata liceum lub 5 lat technikum (bo on chciałby samochody naprawiać). A ponieważ nasz tata opowiadał mu, że po liceum  może pójść na  studia, po których  umiałby  nie  tylko naprawiać  samochody ale opracowywać jakieś nowe samochody to młody  stwierdził - no ale gdy ja te  studia skończę to już będę stary. Na to ojciec zapytał się  go czy Arek lub ja jesteśmy już starzy, no bo obaj już skończyliśmy dość  dawno studia i tu Pawełka lekko zatkało. Więc mu ojciec powiedział, że człowiek jest stary dopiero wtedy, gdy jest na  emeryturze.

Ojciec  mi powiedział, że takich łachmytów jak biologiczny ojciec Pawełka i Piotra to powinno się do kamieniołomów zamykać, żeby tam pracowali.  Bo to, że on jest alkoholikiem i przez  to niemal bezmózgowcem to tylko jego wina. Nasi rodzice  bardzo polubili Stasię, z jej rodzicami też  się dobrze dogadują.  A na ślubie to chłopcy zakładali obrączki Stasi i Arkowi.  Oczywiście sprawa pozbawienia praw rodzicielskich ojca  chłopców tkwi w sądzie rodzinnym, bo tam  spraw więcej niż mrówek w lesie.

Wysłałem wczoraj do Zakopanego maila  ze zdjęciem  Milenki. W tym ekskluzywnym jej łóżeczku. A do doktora  Z. zatelefonuję po godzinie 14,00. Bo z reguły do 14,00 to jest w  szpitalu. A co byś dziś zjadła na lunch?

Nie wiem, może, jeśli jeszcze mamy to pierogi - albo z mięsem albo "ruskie". Boję  się zjeść te  z soczewicą, bo Milenka może dostać po nich wzdęcia albo kolki. To kolejna niedoróba w kwestii rozrodu. I coś mi się widzi, że poprzestaniemy na jedynaczce. Nie marzę o powtórnej ciąży i porodzie i atrakcjach związanych  z karmieniem. Wystarczy mi tych atrakcji do końca  życia. I tak nie jest  źle, bo na  szczęście Milenka  zdrowa no i jedna, a nie np "pareczka". Gdy w pracy kolega  opowiadał o  swoich  bliźniaczkach to myśmy  się wszyscy  zwijali ze śmiechu, a ten biedak był wiecznie  bladozielony z niewyspania, bo smarkule spały na zmianę, jedna drugą  budziła swym wrzaskiem. A gdy już były chodzące to trzeba  było mieć oczy dookoła  głowy, żeby je upilnować. No i każda co innego jadła. W dzień to do  nich przychodzili jej rodzice, ale wieczorem i w nocy to byli z  dzieciakami sami.  Spotkałam  go kiedyś na mieście i poszliśmy na kawę, te jego dziewczynki to już były w wieku przedszkolnym, miały po 5 lat i nadal były "upiornymi bachorami" jego zdaniem.  Najlepsze, że wtedy były to dopiero początki USG i tych co potrafili  we  właściwy  sposób zinterpretować to co widać  na  ekranie to było niewielu i ciągle  były jakieś  niespodzianki. No i nie  było jeszcze  aparatów USG wzbogaconych o badania  prenatalne. Po pierwszym badaniu pan doktor  stwierdził, że ona ma  wielowodzie, a na drugim, że to jedno, wielkie  dziecko. Dopiero osłuchując jej brzuch wydedukował, że tam są dwa płody. 

I chyba będzie najmądrzej gdy wezmę ten  trzyletni wychowawczy. Bronek mówił, że po tym urlopie wychowawczym mogę spokojnie  wrócić do  nich. A może zrobię u Arka drugą aplikację? Zabawne, bo nawet Stasia  mnie na to namawia. I stwierdziła, że jestem  chyba jedyną  kobietą, która bezkarnie  może Arka obrugać i z której zdaniem  się liczy, nie tylko w kwestiach  zawodowych. I  ponoć Arek uważa nas oboje  za  swoją  rodzinę.

Emil uśmiechnął  się - wiem, on mi  zawsze  zazdrościł, że mam takich spokojnych, wyważonych  rodziców, że nikt na   mnie nie  wrzeszczy tylko dlatego, że akurat jest  w  złym humorze. Gdy byłem w Meksyku to rzadko do niego pisałem, ale gdy wróciłem to wszystko co było między  nami wcześniej wróciło. Trochę się wściekałem gdy on się tak jakoś szybciutko do ciebie przywiązał. A teraz jest bardzo wdzięczny naszym  rodzicom, że byli na jego  ślubie. Adelko, a twoi rodzice  wiedzą, że zostali dziadkami?

Nie mam pojęcia, ja ich  nie informowałam o tym, że jestem  w ciąży ani o tym, że  urodziłam. Kochany, ja wiem, że trudno  ci w to uwierzyć,  ale ja ich nigdy  nie interesowałam i uważam, że tak powinno zostać. Na wywiadówki do mojej  szkoły to chodziła Helena. Poza tym matka ma do mnie  żal, że mieszkanie Heleny było przepisane na mnie, a ja je sprzedałam, zamiast dać je rodzicom. Tłumaczyłam jak krowie na rowie, że to mieszkanie to ja przecież spłacałam w banku. Emil zaczął się  śmiać- podoba  mi się to powiedzenie  "jak krowie  na  rowie", tylko nie  wiem co można krowie na  rowie tłumaczyć. Skąd ty znasz takie zabawne powiedzenie? 

No wiesz, to jest  z życia  wzięte - co światlejsi gospodarze nie pozwalają  się paść krowom w przydrożnym rowie, bo tam chyba jest najbardziej skażona trawa, ale z jakiegoś nieznanego mi powodu krowy  bardzo chętnie  tam się pasą. Raz  całe wakacje byłam na wsi i tam doświadczałam uroków życia wiejskiego. Od tej pory skrzętnie omijałam wszelakie  wsie i wczasy pod gruszą. Oczywiście wielce się wzbogaciła moja  wiedza na różne tematy, bo wszędzie chodziłam z dziećmi gospodarzy. A miałam wtedy z 11 lat. Po raz pierwszy wtedy widziałam zaskrońca, widziałam jak  się kryje klacz i krowę, jak się inseminuje maciorę. Musiałam chodzić z dziećmi gospodarzy na jagody i maliny i wtedy pierwszy raz  byłam na grzybach. I dowiedziałam  się, że "ludzie robią to samo co byk z krową i ogier z klaczą". Bardzo mnie to rozśmieszyło, bo wyobraziłam sobie moją matkę przywiązaną do słupa na podwórku, z wypiętym gołym tyłkiem i ojca w roli ogiera, oczywiście z penisem równie wielkim jak koński. Poza tym to te dzieciaki miały tam raczej trudne  życie, bo musiały pomagać w gospodarstwie. Gdy opowiedziałam wszystko ze  szczegółami Helenie to się biedna  za głowę złapała i musiała  się nieźle napracować by mi wszystko ułożyć w głowie we właściwy sposób. I od tej pory jeździłam z nią na urlopy lub bywałam na tzw. "półkoloniach". 

Wiesz - może jestem głupia, ale dla  mnie kariera  zawodowa nigdy  nie będzie ważna gdy już jest dziecko. Chcę byśmy  dali dziecku to wszystko czego ja  nie  miałam - miłość, troskę, przekonanie że jest dla nas  najważniejsze. Wiem, że teraz to mało modny  model rodziny, ale mnie moda w ogóle mało obchodzi. Zarówno  w  sensie mody w branży odzieżowej jak i modny obecnie  styl życia. Nie będę ci wciąż starała  się pokazać, że umiem zrobić niemal to wszystko co ty,  chcę być taką nieco niemodną kobietą która rozpieszcza męża i  dziecko i nie wyrywa mężowi z ręki piłę czy młotek. I nie jeden raz usłyszysz ode mnie, że cię kocham, że jesteś  dla mnie najważniejszy - ty i nasze  dziecko. Mam tylko nadzieję, że wbrew  temu co mówią  jakieś  dziwaczne poradniki nie rozbestwi to ciebie i nie pomyślisz, że w związku z tym możesz sobie chodzić "na  boki".  

Maleństwo, przecież ja bez ciebie nie umiem już żyć - wiesz o tym doskonale. Znasz wszystkie moje   myśli. Mamy teraz naszą wspólną "ociupinkę" i będziemy teraz oboje dla niej jak najlepszymi rodzicami. Kocham  cię tak samo mocno jak na początku, a właściwie to nawet bardziej. Wiem, że chociaż miałaś znieczulenie, to jednak zmęczył cię  ten poród i pomimo tego do samego końca byłaś dzielna i pozwoliłaś bym był przy tobie. Kocham ciebie, kocham Milenkę i zrobię  wszystko byście miały jak najlepsze życie. I wierz  mi - dla mnie nie musisz być ani rzecznikiem patentowym  ani adwokatem, nie musisz wcale robić kariery zawodowej bym cię kochał i podziwiał. 

Te  czułe rozmowy przerwało wibrowanie komórki Emila - sięgnął po komórkę i nim sam przeczytał pokazał Adeli - pod zdjęciem "dwóch rodzin zakopiańczyków" były gratulacje i życzenia, by "nowa taterniczka" rosła  zdrowo bo śliczna to już jest! A Tomek ma obronę wyznaczoną na październik. I były pozdrowienia i uściski dla Heleny i Piotra. 

Emil zerknął na zegarek - czas byśmy jednak zjedli te pierogi, może wrzucę je do mikrofalówki a nie do piekarnika? Oj tak, bo niedługo zapewne będę musiała karmić Milenkę. Emil jeszcze raz przytulił i ucałował żonę i poszedł do kuchni.

                                                                     c.d.n.