środa, 9 marca 2022

Ryzykantka - 40

 Wyniki badań Zigi wypadły, delikatnie  mówiąc, nieciekawie. No ale  czego się można  spodziewać u kogoś, kto zaczął palić papierosy jeszcze  w podstawówce i nigdy nie  dbał o swoje  zdrowie? Tomografia niestety niczego nie  wyjaśniła, poza tym, że należy zrobić kolejne  badanie- niestety bardzo niemiłe, czyli bronchoskopię. 

No tak - narzekał Zigi- zaczęło mi się lepiej układać na  gruncie prywatnym to zaraz  musiało coś wyleźć! Nie mam odwagi powiedzieć tego Dorocie. Ale  musisz, Zigi,  musisz. A tak na przyszłość - ona, ponieważ jest twoją żoną, powinna wszystko wiedzieć pierwsza- ona- nie ja. To ona się związała z tobą na dobre i na  złe. Potem, gdy już ona będzie wiedziała o wszystkim możesz ze mną podyskutować, ale  nie chcę by była inna  kolejność. Ja rozumiem, że się przyzwyczaiłeś dzielić  swoimi problemami ze mną, ale teraz to się nieco  zmieniło. Możemy o tym wszystkim  pogadać,  ale o wszystkim co ciebie  dotyczy Dorota  powinna wiedzieć  pierwsza. 

A poza  tym, skoro ci powiedzieli, że musisz  zrobić dodatkowe  badanie to musisz je  zrobić. Tyle  tylko, że jak już przećwiczyłam na sobie,  czasami wiele zależy od tego kto te  wyniki ogląda. Po mojej  tomografii byłam pewna, zresztą Robert też, że wyląduję pod nożem. Dopiero  RMI wykluczyło kwestię operacji. Teraz  niby wszędzie taka  sama  aparatura, ale ponieważ jest wściekle  droga, to nieco biedniejsze  ośrodki oszczędzają i np. głowice do USG mogą być już przechodzone, czasem brak stabilnego napięcia w sieci i są przekłamane wyniki analiz. A czasem każdy na kliszy RTG co  innego widzi. To to mnie akurat nie  dziwi- naprawdę  trzeba być niesamowicie  dobrym w odczytywaniu tego co widać. Kiedyś mi lekarz  powiedział, gdy miałam mieć zrobioną  mammografię, bym  wpierw się dowiedziała kiedy ma dyżur pan dr. XS, bo tak naprawdę to tylko on wie co widać na mammografii, a reszta to zmyśla.  A już odczytywanie USG to wyższa szkoła jazdy na  kółkach. Na  własnej skórze się przekonałam, że albo widzą to czego nie ma,  albo nie widzą tego co jest. Jeszcze 20 lat wcześniej gdy lekarz był dociekliwy, to  kazał tego samego dnia  zrobić  analizę w dwóch różnych  laboratoriach i od obu przynieść  wyniki. To jak z dentystami - jeden ci zrobi plombę i masz ją do śmierci a po innym gubisz ją po trzech  miesiącach i nawet  nie wiesz kiedy ją  zjadłeś. I dlatego po pierwszym  wyniku nie ma co się  załamywać, tylko  zacisnąć  zęby i robić następne badania. 

Wiem czego się  boisz, ale ponieważ z natury jestem okrutna to ci brzydko  powiem - jeśli idzie o Dorotę, to widziały gały co brały. A jeśli idzie o ciebie - dobrze  wiedziałeś, że nie powinieneś palić, pić i się  "nadużywać". Jeśli cię ktoś uprzedza, że gar  stojący na  gazie jest bardzo gorący i możesz się oparzyć to też masz wybór- wziąć gołą  łapą albo przez jakąś  rękawicę ochronną. Taki a nie inny styl życia  był twoim  wyborem. I nie mów mi, że jestem  cyniczna. Ja o siebie  zawsze dbałam i dbam nadal. I wcale  mi nie jest lekko na duszy, że masz takie  złe wyniki. Martwi mnie to i mam ochotę cię natłuc- choć wiem, że to w niczym nie pomoże.  

Może porozmawiaj z Robertem, on jest lekarzem i zna wielu lekarzy. Ale to ty musisz  z nim porozmawiać, nie ja. Chyba to rozumiesz? Zadzwoń po prostu do niego, czy  może zna przypadkiem jakiegoś dobrego pulmonologa, lub dobrego onkologa bo wynik TK nie  rozjaśnił lekarzowi w głowie. A wpierw sprawdź gdzie masz  najbliższą przychodnię chorób płuc. Ja wiem, że jest jedna na Belgijskiej, bo tam nas kiedyś  szczepiono przeciw  gruźlicy, jeszcze na  studiach. 

Jedno jest pewne - lekarz  za tobą goni. Masz 43 lata, palisz  już 30 lat to wyobraź sobie jak masz  zmarnowane oskrzela - one chyba już niemal  nie  działają. No i to coś, co nie wiedzą co to jest. Pewnie chcą ci dlatego zrobić bronchoskopię, bo wtedy  mogą wziąć wycinek tego czegoś do badania. Usiądź  wreszcie  na tyłku, jak tak ciągle latasz w kółko  po tym pokoju to mi się  zaczyna  w głowie  kręcić. Poczytaj o bronchoskopii, na pewno jest sporo materiału. Tych stron medycznych jest coraz  więcej. Tylko nie  czytaj co piszą internauci, szukaj  stron placówek medycznych.

Ewa, a ty naprawdę znalazłaś  Roberta  na stronie internetowej?  Nooo, naprawdę. Jest taka  strona  "dobry lekarz"  czy jakoś tak. Szukałam ortopedę, najlepiej w prywatnej  klinice. I w opiniach  stało, że profesjonalista  i bardzo empatyczny, bardzo dobry  diagnosta, cierpliwy, dobrze tłumaczy pacjentowi co mu jest. Co najfajniejsze to wszystko pisali o nim  faceci. Obejrzałam  zdjęcie, no cóż- widać że facet, że lekko siwieje, żaden don Juan, adres kliniki też mi  pasował, w ciągu kilku dni  miałam wizytę, cena poniżej 300 złotych  choć to profesor.  

Ale tego ci jeszcze nie mówiłam - pamiętasz jak zleciałam kiedyś z drabiny? I wtedy Julek wezwał pogotowie. I gdy byłam u Roberta  na  pierwszej wizycie on  mnie poznał, a  to było już 2 lata od tamtego wezwania. On był pewien, że to Julek  mnie  zwalił z drabiny i dlatego tak sobie  dobrze  mnie  zapamiętał. A widział mnie wtedy tyle  czasu ile wymagało wrzucenie  mnie na  nosze i dowiezienie na SOR. On chyba do dziś nie wierzy, że  sama  zleciałam, bez niczyjej pomocy. 

Ale, ale, wyobraź sobie, że niedawno Julek się do nas przysnuł, bo coś  jeszcze  zostawił u mnie  w piwnicy i Robert nas tam wiózł. Na "do widzenia" Julek powiedział mi, że jestem  zgryźliwa. To było niczym spóźnione odkrycie Ameryki - wszyscy o tym wiedzą a ten właśnie to odkrył.

To może ja też powinienem przejrzeć taką  stronę i może wypatrzę  jakiegoś  lekarza chwalonego przez  pacjentów.  No popatrz,popatrz  - szukaj wśród dwóch specjalności - pulmonolog i onkolog. Masz wyniki w garści, to możesz z nimi pójść. Rzecz w tym, że jeszcze  z żadnym z tych specjalistów  nie  miałeś do czynienia. Miałeś skierowanie  tylko od internisty.

Dalszą dyskusję przerwało im powarkiwanie  telefonu Zigi- kiedyś dzwonkiem było pianie  koguta, od jakiegoś czasu było warczenie psa. Po dwóch  minutach  Zigi powiedział- tak, no trudno. Dziękuję  za informację. 

No to mamy  znajomy pogrzeb- powiedział odkładając telefon  na  biurko. Twój ulubieniec przeniósł się w  zaświaty. Księżniczka Burgunda owdowiała.  Zabił się na tym motorze? -zapytała Ewa.Nie, umarł spokojnie, grzecznie  we własnym  łóżku. Położył się na popołudniową  drzemkę i już się nie obudził. Przynajmniej  estetycznie odszedł a nie w kawałkach. 

Ciekawe ile  długów po sobie  zostawił, bo to  całe jego bogactwo było nieco dęte. Ja w każdym razie cieszę  się, że nie  mieliśmy z nim ostatnio żadnych  interesów. Ciekawy jestem czy złapał chętnych na ten ostatni teren. Grunt, że my nie daliśmy się  w to  wciągnąć. My to już dawno nic  z nim nie załatwialiśmy i szczerze mówiąc nie  czuję  się na tyle  dobrze by jechać  na  jakiś  pogrzeb a potem  na pochlaj  party. Możemy tylko wydelegować któregoś z chłopaków z wiązanką opatrzoną wstęgą z  jakimś  napisem, żeby dobrze  wypaść. Zawiadomią nas kiedy ten  pogrzeb.

No cóż -   urodziliśmy  się to i umrzeć kiedyś musimy - filozoficznie  zauważyła Ewa. Myślę, że  delikwentom to dość obojętne, ale tak  naprawdę to miał facet  szczęście - położył się i  zasnął na  zawsze. Przecież to całkowity  luksus. Też  bym tak chciała. Gorzej mają ci co zostają. To mnie przeraża.

Zigi wpatrywał się  w nią - aż mi się  wierzyć nie chce, że ciebie  coś przeraża. Jesteś  dla  mnie  niedościgłym wzorem uporządkowania i racjonalności. Wszystko zawsze tak logicznie tłumaczysz, nie wpadasz w histerię, nawet jeśli jesteś na kogoś  wściekła to mam wrażenie, że to tylko zewnętrzna  powłoka, a w środku jesteś nadal opanowana. Należysz do  tych osób, których  nie  potrafię do końca  rozgryźć.

Przesadzasz, ja po prostu przestrzegam  pewnych reguł - Robert jest dla mnie  wszystkim -ma prawo do moich wszystkich myśli, odczuć, mogę przed nim odkryć wszystkie  swoje słabości, jesteśmy dla  siebie  w pewnym  sensie stale  nadzy- nie ukrywamy przed sobą niczego, znamy na wylot swoje  reakcje, możemy wzajemnie  kończyć  jedno za drugie  zaczętą myśl. I nie ukrywamy niczego przed sobą, nie  boimy się pokazać  swych  słabości,  swych uczuć. Wiem, że w opinii wielu współczesnych kobiet jestem skończoną idiotką, która wciąż  myśli o tym w jaki  sposób umilić swojemu mężowi życie. Ale on robi to samo w stosunku do  mnie. Jesteśmy po prostu nietypowi i na całe  szczęście jesteśmy tacy oboje.

Powiedziałam  ci, nadal to podtrzymuję, że jeśli naprawdę kochasz Dorotę , a myślę, że tak właśnie jest,tylko ty jeszcze  sobie  z tego nie  zdajesz  sprawy, to ona  powinna być pierwszą  adresatką twoich lęków, pragnień, radości, pomysłów na  wasze  wspólne życie a nie  ja. Nasza  przyjaźń  nie ucierpi na tym, może tylko  zmieni  się nieco tematyka  bo  nie będziesz nadal szukał wrażeń z innymi  kobietami, a ja naprawdę nie jestem  ciekawa twoich wrażeń rodem  z pościeli - mam własne.

Możemy się przecież gdzieś w weekendy razem  wybierać, chociaż z  wyjazdem gdzieś  na urlop to jest  mała  szansa, bo  mamy wszak  wspólne  biuro i  zawsze któreś  z nas musi w nim być. Wiesz Zigi, czasem  mi się  wydaje, że jesteś  moim  bratem.

Myślę, że na ten  pogrzeb to wyślemy dwóch  chłopaków będzie im raźniej. Żeby się tylko któryś nie narwał na ten  motocykl wdowy. Albo na nią. Ona już nie taka  młódka znowu, tylko dobrze utrzymana. Jak myślisz Ewa, kto się na  nią napali? Bo to, że on  przepisał na  nią testamentem  cały  majątek to chyba  nie tylko my wiemy.  Wiesz Zigi  - jeśli on rzeczywiście przepisał na  nią  cały  majątek  a jak  wiemy był dość  solidnie  zadłużony to  czarno to widzę, bo ona te długi będzie  spłacać jeśli przyjmie ten testament. To nieładnie  z mojej   strony,  ale  nigdy  nie  miałam do tego  faceta  zaufania. Na  wszelki wypadek powiedz  chłopakom, żeby się nie  napalali na ten motor ani na wdowę.

                                                           c.d.n.