Wyniki badań Zigi wypadły, delikatnie mówiąc, nieciekawie. No ale czego się można spodziewać u kogoś, kto zaczął palić papierosy jeszcze w podstawówce i nigdy nie dbał o swoje zdrowie? Tomografia niestety niczego nie wyjaśniła, poza tym, że należy zrobić kolejne badanie- niestety bardzo niemiłe, czyli bronchoskopię.
No tak - narzekał Zigi- zaczęło mi się lepiej układać na gruncie prywatnym to zaraz musiało coś wyleźć! Nie mam odwagi powiedzieć tego Dorocie. Ale musisz, Zigi, musisz. A tak na przyszłość - ona, ponieważ jest twoją żoną, powinna wszystko wiedzieć pierwsza- ona- nie ja. To ona się związała z tobą na dobre i na złe. Potem, gdy już ona będzie wiedziała o wszystkim możesz ze mną podyskutować, ale nie chcę by była inna kolejność. Ja rozumiem, że się przyzwyczaiłeś dzielić swoimi problemami ze mną, ale teraz to się nieco zmieniło. Możemy o tym wszystkim pogadać, ale o wszystkim co ciebie dotyczy Dorota powinna wiedzieć pierwsza.
A poza tym, skoro ci powiedzieli, że musisz zrobić dodatkowe badanie to musisz je zrobić. Tyle tylko, że jak już przećwiczyłam na sobie, czasami wiele zależy od tego kto te wyniki ogląda. Po mojej tomografii byłam pewna, zresztą Robert też, że wyląduję pod nożem. Dopiero RMI wykluczyło kwestię operacji. Teraz niby wszędzie taka sama aparatura, ale ponieważ jest wściekle droga, to nieco biedniejsze ośrodki oszczędzają i np. głowice do USG mogą być już przechodzone, czasem brak stabilnego napięcia w sieci i są przekłamane wyniki analiz. A czasem każdy na kliszy RTG co innego widzi. To to mnie akurat nie dziwi- naprawdę trzeba być niesamowicie dobrym w odczytywaniu tego co widać. Kiedyś mi lekarz powiedział, gdy miałam mieć zrobioną mammografię, bym wpierw się dowiedziała kiedy ma dyżur pan dr. XS, bo tak naprawdę to tylko on wie co widać na mammografii, a reszta to zmyśla. A już odczytywanie USG to wyższa szkoła jazdy na kółkach. Na własnej skórze się przekonałam, że albo widzą to czego nie ma, albo nie widzą tego co jest. Jeszcze 20 lat wcześniej gdy lekarz był dociekliwy, to kazał tego samego dnia zrobić analizę w dwóch różnych laboratoriach i od obu przynieść wyniki. To jak z dentystami - jeden ci zrobi plombę i masz ją do śmierci a po innym gubisz ją po trzech miesiącach i nawet nie wiesz kiedy ją zjadłeś. I dlatego po pierwszym wyniku nie ma co się załamywać, tylko zacisnąć zęby i robić następne badania.
Wiem czego się boisz, ale ponieważ z natury jestem okrutna to ci brzydko powiem - jeśli idzie o Dorotę, to widziały gały co brały. A jeśli idzie o ciebie - dobrze wiedziałeś, że nie powinieneś palić, pić i się "nadużywać". Jeśli cię ktoś uprzedza, że gar stojący na gazie jest bardzo gorący i możesz się oparzyć to też masz wybór- wziąć gołą łapą albo przez jakąś rękawicę ochronną. Taki a nie inny styl życia był twoim wyborem. I nie mów mi, że jestem cyniczna. Ja o siebie zawsze dbałam i dbam nadal. I wcale mi nie jest lekko na duszy, że masz takie złe wyniki. Martwi mnie to i mam ochotę cię natłuc- choć wiem, że to w niczym nie pomoże.
Może porozmawiaj z Robertem, on jest lekarzem i zna wielu lekarzy. Ale to ty musisz z nim porozmawiać, nie ja. Chyba to rozumiesz? Zadzwoń po prostu do niego, czy może zna przypadkiem jakiegoś dobrego pulmonologa, lub dobrego onkologa bo wynik TK nie rozjaśnił lekarzowi w głowie. A wpierw sprawdź gdzie masz najbliższą przychodnię chorób płuc. Ja wiem, że jest jedna na Belgijskiej, bo tam nas kiedyś szczepiono przeciw gruźlicy, jeszcze na studiach.
Jedno jest pewne - lekarz za tobą goni. Masz 43 lata, palisz już 30 lat to wyobraź sobie jak masz zmarnowane oskrzela - one chyba już niemal nie działają. No i to coś, co nie wiedzą co to jest. Pewnie chcą ci dlatego zrobić bronchoskopię, bo wtedy mogą wziąć wycinek tego czegoś do badania. Usiądź wreszcie na tyłku, jak tak ciągle latasz w kółko po tym pokoju to mi się zaczyna w głowie kręcić. Poczytaj o bronchoskopii, na pewno jest sporo materiału. Tych stron medycznych jest coraz więcej. Tylko nie czytaj co piszą internauci, szukaj stron placówek medycznych.
Ewa, a ty naprawdę znalazłaś Roberta na stronie internetowej? Nooo, naprawdę. Jest taka strona "dobry lekarz" czy jakoś tak. Szukałam ortopedę, najlepiej w prywatnej klinice. I w opiniach stało, że profesjonalista i bardzo empatyczny, bardzo dobry diagnosta, cierpliwy, dobrze tłumaczy pacjentowi co mu jest. Co najfajniejsze to wszystko pisali o nim faceci. Obejrzałam zdjęcie, no cóż- widać że facet, że lekko siwieje, żaden don Juan, adres kliniki też mi pasował, w ciągu kilku dni miałam wizytę, cena poniżej 300 złotych choć to profesor.
Ale tego ci jeszcze nie mówiłam - pamiętasz jak zleciałam kiedyś z drabiny? I wtedy Julek wezwał pogotowie. I gdy byłam u Roberta na pierwszej wizycie on mnie poznał, a to było już 2 lata od tamtego wezwania. On był pewien, że to Julek mnie zwalił z drabiny i dlatego tak sobie dobrze mnie zapamiętał. A widział mnie wtedy tyle czasu ile wymagało wrzucenie mnie na nosze i dowiezienie na SOR. On chyba do dziś nie wierzy, że sama zleciałam, bez niczyjej pomocy.
Ale, ale, wyobraź sobie, że niedawno Julek się do nas przysnuł, bo coś jeszcze zostawił u mnie w piwnicy i Robert nas tam wiózł. Na "do widzenia" Julek powiedział mi, że jestem zgryźliwa. To było niczym spóźnione odkrycie Ameryki - wszyscy o tym wiedzą a ten właśnie to odkrył.
To może ja też powinienem przejrzeć taką stronę i może wypatrzę jakiegoś lekarza chwalonego przez pacjentów. No popatrz,popatrz - szukaj wśród dwóch specjalności - pulmonolog i onkolog. Masz wyniki w garści, to możesz z nimi pójść. Rzecz w tym, że jeszcze z żadnym z tych specjalistów nie miałeś do czynienia. Miałeś skierowanie tylko od internisty.
Dalszą dyskusję przerwało im powarkiwanie telefonu Zigi- kiedyś dzwonkiem było pianie koguta, od jakiegoś czasu było warczenie psa. Po dwóch minutach Zigi powiedział- tak, no trudno. Dziękuję za informację.
No to mamy znajomy pogrzeb- powiedział odkładając telefon na biurko. Twój ulubieniec przeniósł się w zaświaty. Księżniczka Burgunda owdowiała. Zabił się na tym motorze? -zapytała Ewa.Nie, umarł spokojnie, grzecznie we własnym łóżku. Położył się na popołudniową drzemkę i już się nie obudził. Przynajmniej estetycznie odszedł a nie w kawałkach.
Ciekawe ile długów po sobie zostawił, bo to całe jego bogactwo było nieco dęte. Ja w każdym razie cieszę się, że nie mieliśmy z nim ostatnio żadnych interesów. Ciekawy jestem czy złapał chętnych na ten ostatni teren. Grunt, że my nie daliśmy się w to wciągnąć. My to już dawno nic z nim nie załatwialiśmy i szczerze mówiąc nie czuję się na tyle dobrze by jechać na jakiś pogrzeb a potem na pochlaj party. Możemy tylko wydelegować któregoś z chłopaków z wiązanką opatrzoną wstęgą z jakimś napisem, żeby dobrze wypaść. Zawiadomią nas kiedy ten pogrzeb.
No cóż - urodziliśmy się to i umrzeć kiedyś musimy - filozoficznie zauważyła Ewa. Myślę, że delikwentom to dość obojętne, ale tak naprawdę to miał facet szczęście - położył się i zasnął na zawsze. Przecież to całkowity luksus. Też bym tak chciała. Gorzej mają ci co zostają. To mnie przeraża.
Zigi wpatrywał się w nią - aż mi się wierzyć nie chce, że ciebie coś przeraża. Jesteś dla mnie niedościgłym wzorem uporządkowania i racjonalności. Wszystko zawsze tak logicznie tłumaczysz, nie wpadasz w histerię, nawet jeśli jesteś na kogoś wściekła to mam wrażenie, że to tylko zewnętrzna powłoka, a w środku jesteś nadal opanowana. Należysz do tych osób, których nie potrafię do końca rozgryźć.
Przesadzasz, ja po prostu przestrzegam pewnych reguł - Robert jest dla mnie wszystkim -ma prawo do moich wszystkich myśli, odczuć, mogę przed nim odkryć wszystkie swoje słabości, jesteśmy dla siebie w pewnym sensie stale nadzy- nie ukrywamy przed sobą niczego, znamy na wylot swoje reakcje, możemy wzajemnie kończyć jedno za drugie zaczętą myśl. I nie ukrywamy niczego przed sobą, nie boimy się pokazać swych słabości, swych uczuć. Wiem, że w opinii wielu współczesnych kobiet jestem skończoną idiotką, która wciąż myśli o tym w jaki sposób umilić swojemu mężowi życie. Ale on robi to samo w stosunku do mnie. Jesteśmy po prostu nietypowi i na całe szczęście jesteśmy tacy oboje.
Powiedziałam ci, nadal to podtrzymuję, że jeśli naprawdę kochasz Dorotę , a myślę, że tak właśnie jest,tylko ty jeszcze sobie z tego nie zdajesz sprawy, to ona powinna być pierwszą adresatką twoich lęków, pragnień, radości, pomysłów na wasze wspólne życie a nie ja. Nasza przyjaźń nie ucierpi na tym, może tylko zmieni się nieco tematyka bo nie będziesz nadal szukał wrażeń z innymi kobietami, a ja naprawdę nie jestem ciekawa twoich wrażeń rodem z pościeli - mam własne.
Możemy się przecież gdzieś w weekendy razem wybierać, chociaż z wyjazdem gdzieś na urlop to jest mała szansa, bo mamy wszak wspólne biuro i zawsze któreś z nas musi w nim być. Wiesz Zigi, czasem mi się wydaje, że jesteś moim bratem.
Myślę, że na ten pogrzeb to wyślemy dwóch chłopaków będzie im raźniej. Żeby się tylko któryś nie narwał na ten motocykl wdowy. Albo na nią. Ona już nie taka młódka znowu, tylko dobrze utrzymana. Jak myślisz Ewa, kto się na nią napali? Bo to, że on przepisał na nią testamentem cały majątek to chyba nie tylko my wiemy. Wiesz Zigi - jeśli on rzeczywiście przepisał na nią cały majątek a jak wiemy był dość solidnie zadłużony to czarno to widzę, bo ona te długi będzie spłacać jeśli przyjmie ten testament. To nieładnie z mojej strony, ale nigdy nie miałam do tego faceta zaufania. Na wszelki wypadek powiedz chłopakom, żeby się nie napalali na ten motor ani na wdowę.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń