sobota, 28 maja 2022

Trudny wybór - 30

 Zwolnienie lekarskie  plus seria zastrzyków pomogły Adeli  wrócić  do  równowagi. Przestały ją dręczyć  złe przeczucia i  z nowym zapałem wzięła  się do pracy. Całymi  dniami  "studiowała" korespondencję z Urzędem  Patentowym, miała  setki pytań  do Emila,  a on  się  z tego bardzo cieszył i zawsze  niezwykle cierpliwie wszystko jej  wyjaśniał. A ponieważ  dochodziły go wciąż  "słuchy" o tym jak  trudno  będzie  niedługo dostać  się na  aplikację  rzecznikowską i jaki będzie potem  końcowy egzamin to ze wszystkich  sił pomagał Adeli w przygotowaniu  się do tego egzaminu. Poza tym  ciągle jej przypominał, że jeśli ona tego egzaminu  nie  zda, to nic  złego się  nie stanie. Już sam fakt, że ją dopuszczono do egzaminu ma pozytywne  znaczenie. 

Co kilka  dni telefonował  do Emila Arkadiusz i meldował o  kolejnych kłopotach  ze znalezieniem  lokalu odpowiedniego na  nową  kancelarię prawną.  Było jasne, że musi być w centrum miasta, jeżeli na piętrze to koniecznie  budynek musi być wyposażony w  windę  i musi to być lokal kilkupokojowy. Kwestia udziału Emila  w tym  biznesie  była jeszcze  wciąż otwarta, bo Emil nie palił  się  do ruszenia pieniędzy zarobionych na kontrakcie. 

Ciągle chodził mu po głowie pomysł dotyczący kupna jakiegoś  domu letniskowego w Hiszpanii. Ilekroć Emil  zaczynał  mówić o kupnie jakiegoś  domu w Hiszpanii Adela studziła  jego  zapał. Tłumaczyła, że każdy  dom  zostawiony  sam  sobie  niszczeje, a ewentualnym  wynajmowaniem  go wtedy, gdy oni  z niego  nie korzystają musiałyby się zajmować  dwie  osoby- jedna tam, na miejscu a druga  w Polsce. No i wiadomo, że nikt nie robiłby tego za darmo. Tak, że praktycznie  domek by tam stał, niszczał i generował koszty. 

W tej  materii wspierali jej  argumenty ojciec i Helena. Ojciec  nawet przeprowadził kilka  symulacji by unaocznić  synowi, że to mogą  być pieniądze tak zwanie  wyrzucone  w błoto. Adela  z kolei opowiadała mu jak to jest w  kraju, że ci co mają  działki poza  miastem niemal  do  zimy muszą tam bywać co tydzień, żeby sprawdzić  co się dzieje. Tak naprawdę  nie wiadomo jak jest na wybrzeżu blisko  granicy z Francją, Europa robi  się pomału bardzo  wspólna w złym tego  słowa  znaczeniu i pozostawienie domku  własnemu losowi może mu  "nie wyjść na  zdrowie". Poza  tym automatycznie człowiek  skazuje  sam  siebie  na spędzanie  urlopów ciągle  w tym  samym  miejscu.

A co do spółki z Arkadiuszem - ojciec wszedłby w  nią, ale  tylko jako udziałowiec, bo przecież on nie jest już czynny  zawodowo. A pieniądze ma, bo ostatecznie Milanówek sprzedał  się  świetnie, mieszkanie Adeli także, poza  tym on i Helena wpłacili  za  swoje  mieszkanie tylko połowę jego  wartości i jeszcze  są te pieniądze. 

Emil był nieco zdziwiony tym, że mieszkanie ojca  nie jest  własnościowe a spółdzielcze, no ale w końcu to ojca mieszkanie i Heleny  a nie jego.  Tak naprawdę  nie  miało to  większego znaczenia  dopóki nie  chciało  się  go  sprzedać. A jak  na razie  nie zamierzali się nigdzie przeprowadzać - mieszkało im  się tu  całkiem dobrze.

Pewnego popołudnia, a tak  dokładnie   bliżej  kolacji zatelefonował do Emila Jacek. Od  chwili pobytu Emila i Adeli u Jacków minęły już  dwa  miesiące. Jacek telefonował, by zaprosić Emila  na przedświąteczny  weekend, bo urządza  "posiad" kolegów z roku. Emil stwierdził, że niestety na pewno  nie weźmie  w tym udziału bo zaraz po świętach  Adela ma  egzamin i każdą  wolną  chwilę on jej  poświęca by bezstresowo mogła  się udać na  egzamin i by  zdała.  

Na to usłyszał, że jest  pantoflarzem, bo kto to  słyszał żeby się tak przejmować  babskimi egzaminami , wiadomo, że "babeczka  tyłkiem  zakręci przed nosem egzaminatora i zda bez problemu". Emila  z lekka  zatkało, potem powiedział, żeby Jacek nigdy, przenigdy do niego   nie dzwonił, po czym wyłączył komórkę i  zablokował Jackowy  numer telefonu. Adela, która właśnie  szykowała jakąś  sałatkę  do podania  razem z risottem spojrzała  zdziwiona na męża, ale nie  zapytała  się o  co  chodzi. Życie już  dawno ją nauczyło, że lepiej facetów nie wypytywać od razu tylko spokojnie  zaczekać aż sami dojrzeją  by powiedzieć co było przyczyną ich gwałtownej  reakcji. Tę mądrość  życiową zdobyła będąc  jeszcze z Kamilem. 

Widać, że w niektórych aspektach  życia  większość mężczyzn reaguje  podobnie. W godzinę później gdy już byli po kolacji  Emil powiedział  Adeli, że telefonował  Jacek i  zapraszał go na imprezę, którą robi u  siebie. A gdy Emil odmówił to Jacek "wypluł" z siebie ową ordynarną  opinię na temat kobiet i  ich  sposobu zdawania  egzaminu. 

I dlatego mu powiedziałeś żeby nigdy  do ciebie  nie telefonował?  A może tak  wyplatał, bo był pijany?   Może - przez telefon  nie  czuć od człowieka  alkoholu, ale gdyby nawet powiedział to  dlatego, że był pijany to  tym  bardziej niech  tu  nie dzwoni. Nie mam ochoty podtrzymywać kontaktów z kimś, kto się upija. Nie chodzę na żadne popijawy, mierzi mnie to. Dziwię  się  tylko  Jadwidze,  że to  toleruje. A już powiedzenie, że wystarczy by dziewczyna  tyłkiem  zakręciła na egzaminie i egzamin  zaliczony to mnie wściekło.  Ciekawe  skąd on  to wie. 

Adela uśmiechnęła się - zapewne  z życia to wie. Na pierwszym  roku, zupełnie  nie wiem  dlaczego, mieliśmy również matematykę i trzeba ją było zdać- egzamin był ustny. Na szczęście nie byłam  w typie wykładowcy, ale wiem od jednej z pań, że kiedy  zaczęła tworzyć na egzaminie nieistniejące teorie by rozwiązać  zadanie, pan egzaminator zaproponował jej intymne  spotkanie - tak je  właśnie nazwał. I było to "intymne  spotkanie" po którym przyszła na  drugi termin i  zaliczyła egzamin. 

Kolegowałam  się z nią nieco i mi o tym opowiedziała. Ale  nie wiem co u niej teraz , bo ostatni raz to ją widziałam  zaraz po absolutorium, poszłyśmy do Hacjendy na jakiś lekki  lunch, który mi paskudnie  zaszkodził. Chyba  ta   śmietana którą były polane ogórki miała  w sobie coś  wrażego. A ja  sobie  pomyślałam, że facet był chyba  mocno  wyposzczony albo  z gatunku "przerżnąć  wszystko co  jest jeszcze ciepłe i się   rusza", bo ona  miała tylko  buzię  ładną i dolne  kończyny a reszta do tej ładnej  buzi nie za bardzo pasowała. Więc  może Jacek też miał wiadomości od którejś z dziewczyn. Tyle tylko, że nie powinien podciągać pod ten wzór innych kobiet.

Emil  był wstrząśnięty tym  co usłyszał od Adeli. Mileczku, życie  po prostu bywa paskudne. Być może, że  facet  się  kiedyś na  tym przejedzie.Wiele osób chodzi z dyktafonem  w kieszeni żeby nie  robić notatek, a może w jakiś inny sposób wpadnie. W każdym  razie od  razu przestało mi  przeszkadzać wtedy, że wyglądam jak nastolatka jeżeli  nie jestem w garsonce i na  szpilkach. 

Egzamin był wyznaczony na wtorek 9 kwietnia na godzinę 10,00.W tym ostatnim  tygodniu Adela odstawiła  całkowicie  kawę, Emil pilnował by kładli  się  wcześnie  spać, po obiado-kolacji, jeżeli tylko  pogoda była  znośna chodzili na spacer  po osiedlu. Przy okazji  "odkryli" kilka  nowych  punków usługowych i różnych  sklepów a nawet  całkiem  sympatyczną kawiarnię. Ursynów nadal  się  rozrastał, pączkował w  różnych  kierunkach, ale nadal  wszystko było tak  rozplanowane, by było sporo zieleni.

Emil chciał na dzień egzaminu Adeli  wziąć dzień urlopu  wypoczynkowego,  ale kadrowa kazała  mu  się w głowę postukać i zgłosić po prostu  służbowe wyjście do Urzędu  Patentowego. Przecież pani Adela to nie  tylko pana żona, to też pana pracownik, którego  pan szykował do tego zawodu- tłumaczyła. 

W poniedziałek Emil  miał jeszcze  rozmowę z dyrektorem "cudnym", który powiedział, że gdy  tylko oni oboje zaczną pracę w kancelarii to OBR w  dalszym  ciągu będzie  chciał korzystać  z ich usług. On już wie ile to będzie zakład  kosztowało i wszystko to jest uzasadnione. I wie, że i inne zaprzyjaźnione placówki też  będą korzystały z tej kancelarii. 

We wtorek o 9,30  Emil przywiózł Adelę do Urzędu Patentowego. Adela  swe  zimowe  botki  zastąpiła szpilkami a botki powędrowały do torby, która zawisła w szatni na wieszaku. Adela  była w wełnianej garsonce w popielatym kolorze- a wybrała tę, bo żakiet  miał dobre,  pojemne  kieszenie, które zawierały: dowód osobisty, dwie  chusteczki do nosa, tabletki od  bólu  głowy i  tabletki  nawilżające  gardło, komórkę którą teraz oddała Emilowi oraz 3 długopisy i.....zdjęcie Emila w płaściutkim przezroczystym etui. Pod salę,  w której miał być egzamin Adela  poszła  sama. Emil udał  się na wysiadywanie  krzesła w  barze. Pod salą już było kilka  osób i w kilka  minut później  zaczęli napływać następni. Rzeczywiście były tylko dwie  kobiety. Ta  druga  kobieta  była  sporo  starsza od Adeli. Tak na oko to dopuszczono około jednej  czwartej osób. Adela  była nieco  zdziwiona, bo wiele z tych osób zobaczyła  dziś po raz  pierwszy. To byli  ci, którzy podchodzili po raz  drugi do tego egzaminu.

Opiekun  grupy otworzył  drzwi  sali. Stolików  było tyle co osób. Adela  wybrała stolik w rzędzie  blisko drzwi, by nie  musiała wędrować przez  całą salę gdyby  musiała w trakcie pisania na chwilę ją opuścić.

Sprawdzono  listę obecności, rozdano arkusze - były  już opatrzone  nazwiskami piszących, były też opieczętowane. Rozdano też  arkusze na brudnopisy, także opieczętowane.  Po skończonym pisaniu należało podpisać  arkusz  w dwóch  miejscach- pod  skończonym tekstem i na pierwszej  stronie przy  swoim wydrukowanym  nazwisku. 

Czas , w którym należało napisać pracę wynosił trzy  godziny. Poza  tym każdy dostał dużą i małą kopertę opatrzone  swoim  nazwiskiem, w której był nadany mu  znak identyfikacyjny w dwóch egzemplarzach. Po  zakończeniu pracy  należało obok nazwiska  nakleić swój znak identyfikacyjny, czystopis i brudnopis  włożyć do koperty,  zakleić ją i oddać osobom nadzorującym przebieg  egzaminu. Do małej  koperty należało włożyć drugi znak identyfikacyjny, zakleić ją, opatrzyć  swoim  nazwiskiem i przed rozpoczęciem  pisania  oddać ją prowadzącemu.

Temat bardzo Adelę ucieszył- należało zrobić  dokumentację zgłoszeniową wynalazku do ochrony. Coś co już potrafiła  zrobić  sama, bez pomocy Emila.

Adela na arkuszu przeznaczonym jako brudnopis  wypisała  sobie  tylko wykaz  dokumentów, które  muszą być napisane  by wynalazek  zgłosić do ochrony, żeby o niczym  nie  zapomnieć. Któryś ze zdającym  zadał pytanie, które  wszystkich  wprowadziło w dobry nastrój- no dobrze, a jaki to wynalazek?

Wszyscy  wybuchnęli śmiechem a ktoś powiedział- dowolny- może być  automat do  drukowania  pieniędzy.

Adela  nie pisała wpierw "na  brudno". Przecież  robiła to w  swojej pracy zawsze od razu  "na  czysto". Pisała pracę długopisem, który w przeddzień egzaminu  dostała od.......kadrowej. Zachwalała, że  bardzo wygodnie  się nim  pisze, nie  ślizga  się  w palcach  bo ma   nieco elastyczną, cienką nakładkę. 

Dwa razy przeczytała to  co napisała, w trakcie pierwszego  czytania  dodała jeden przecinek. Po  drugim  czytaniu stwierdziła, że już  może pracę oddać, więc złożyła równiutko napisaną pracę, równie  starannie złożyła brudnopis, wszystko włożyła do dużej koperty, spojrzał na  zegarek- właśnie  minęły  dwie  godziny.

Rozejrzała  się po  sali, większość przepisywała  prace z brudnopisu.  Zakleiła  kopertę z brudnopisem i  czystopisem, napisała na  niej  swój numer identyfikacyjny i podeszła do  stolika nadzorującego. Ten  spojrzał na jej  nazwisko, wyszukał małą kopertę, z jej  nazwiskiem,  otworzył ją , wyjął z niej znaczek identyfikacyjny, sprawdził  z tym na kopercie i nakleił go na zamknięciu  dużej koperty.

Szybko się pani uwinęła-  zauważył. Dalsze informacje  dostanie pani  listem poleconym na  swój  adres. Adela uśmiechnęła się i powiedziała-  miłego dnia życzę, do widzenia. Po wyjściu  z  sali odszukała w pierwszej  kolejności toaletę, potem zjechała na dół windą, by odszukać Emila. Siedział w  barku i grzebał widelczykiem  w jakimś  ciastku. Ucieszył  się na widok Adeli, przytulił ją i  zapytał no i jak? Skończyłam jako pierwsza. Opowiedziała mu co napisała i że wyniki nadejdą  pocztą. No, przecież wiedziałem, że dasz sobie  ze wszystkim  radę. Zaczekaj  koło  barku, przyniosę  nasze  rzeczy z  szatni, możesz iść w tym  czasie  do łazienki. Już byłam,  zaraz po wyjściu z  sali, pójdę razem  z tobą  do  szatni.

                                                                    c.d.n.