Tydzień przed Bożym Narodzeniem Pierre z rodziną mógł się przeprowadzić już do nowego mieszkania. Po raz pierwszy Mietek usłyszał, jak Pierre złorzeczy w trzech językach. Wyjątkowo łatwo wypływały mu z ust najpaskudniejsze rynsztokowe polskie określenia. Ale Mietkowi udało się przekonać oboje by jeszcze te święta spędzili w starym mieszkaniu, tym bardziej, że lekarz prowadzący Krystynę chciał ją umieścić w szpitalu w drugi dzień świąt bo jedno z dzieci było "mniej żwawe", więc Krystyna kwalifikowała się na oddział patologii ciąży. Po bardzo burzliwej naradzie dziewczynki wraz z babcią zostały odwiezione do Poznania, do domu babci. Trochę było płaczu, ale Pierre przekonał wpierw starszą, że tak być musi, nie ma po prostu innej opcji. Poza tym w Poznaniu mieszkała młodsza siostra Krystyny, posiadaczka dwojga dzieci, więc będą miały dziewczynki towarzystwo.
Mietek namówił Pierre'a, by ten wynajął firmę przeprowadzkową, która wszystko co jest w tym mieszkaniu zapakuje fachowo w pudła i przewiezie na nowe miejsce oraz wszystko z pudeł przeniesie z powrotem do szaf i szafek, tak jak to było pochowane poprzednio. Nie była to może tania impreza, ale w tej sytuacji było to najlepsze rozwiązanie. Prosili tylko, by Pierre się zastanowił co gdzie w nowym miejscu ustawić i by zapisał to na kopii planu nowego mieszkania.
Wigilię i pierwszy dzień świąt Krystyna z mężem mieli spędzić w domu Heleny i Mietka, a w drugi dzień świąt rano Pierre miał ją zawieźć do szpitala.
W pierwszy dzień po świętach Pierre i Mietek mieli się stawić u notariusza- mogli to załatwić nawet w czasie swej przerwy obiadowej, bowiem umowa była już spisana i uzgodniona, brakowało tylko podpisów.
Mietek bardzo czekał na te święta- nie dlatego, że należał do osób pobożnych, ale przez ostatni kwartał ciągle kupował dla Heleny jakieś prezenty, nie tylko o charakterze osobistym ale meblował dla niej pokój. Codziennie niemal oglądali prospekty mebli i Helena zapisywała skrupulatnie co chciałaby mieć w swoim pokoju, który miał być dla niej głównie pokojem do pracy. W krótkim czasie Mietek się zorientował, że pokój w nowym miejscu ma być niemal identyczny jak ten w którym tu pracowała. Wymyślił nawet jedną niespodziankę- niewielkie plenerowe sztalugi, które mogły być "przerzucane" z jednego do drugiego mieszkania. O tych sztalugach Helena tylko raz wspomniała, dodając, że to nie jest coś pilnego i jest to raczej jej kaprys niż rzeczywista potrzeba. Niestety nie było ich w Polsce, ale gdy mężczyzna kocha kobietę to i górę przeniesie- kupił je za granicą. Na razie stały w jego pokoju w biurze. Dla Krystyny i Pierre'a było sporo sprzętu ułatwiającego życie rodzicom niemowląt, łącznie z kołyską i prześlicznym , cieplutkim szlafroczkiem dla Krystyny. Krystyna i Pierre w ramach prezentu podchoinkowego zapewnili odmalowanie mieszkania które mieli opuścić oraz renowację podłóg w pokojach. Przedpokój, który miał terakotę był bez zarzutu.
W ramach troski o środowisko Helena stwierdziła, że choinka będzie sztuczna, bo szkoda wycinać w lesie drzewko, które postoi kilka dni i potem wyląduje w czyimś piecu. I stać będzie na werandzie - będzie przy okazji dekoracją aż do nowego roku. A potem się ją okryje razem z dekoracjami i prześpi niemal rok w piwnicy. Nie miała również zamiaru dekorować domu światełkami.
Menu wigilijne miało być podporządkowane zagrożonej nieco ciąży Krystyny. A więc wszystko musi być raczej lekko strawne. Odpada bigos, lub pierogi z grzybami i kapustą. Na zimno Helena zaplanowała tartinki z łososiem- część z łososiem wędzonym na zimno, a część z łososiem wędzonym na gorąco.Do tego malutkie porcyjki serów, różnych. I koniecznie tartinki z wędzonymi ślimakami w oleju. Będzie też terrina drobiowa, tym razem z dodatkiem wątróbki. Na gorąco- perliczka lub indyczka nadziewana jabłkami. Do niej czysty barszcz czerwony na domowym zakwasie. W ramach zieleniny - mieszanka sałat, cykoria.
W ramach "słodkości" sernik wiedeński, który sama zrobi i tort makowy, też własnej produkcji. Potem kawa, herbata, kompot z mieszanych owoców. Owoce - cytrusy i "co w oko wpadnie".
Śniadanie w pierwszy dzień świąt - półmisek wędlin różnych, pieczywo, masło, miód, dżem, kawa, herbata, placek drożdżowy
Obiad -rosół, pulpety mięsne, pierogi ruskie, pierogi z mięsem, galaretka z owocami
Kolacja - kurczak w galarecie, ciasto drożdżowe
śniadanie w II dzień świąt- Krystyna ma być na czczo, reszta je co chce.
Gdy Helena już sobie wypisała wszystko to, co zaplanowała na święta dała to Mietkowi do wglądu.
Mietek czytał, kiwał głową a na końcu powiedział - super! Ciekawi mnie tylko jak na półmisku będzie wyglądała ta pozycja : "Krystyna ma być na czczo". Uśmiali się oboje, a Helena zapewniła Mietka, że przygotuje dla Krystyny "wałówkę" by po pobraniu krwi do badań miała jednak co zjeść. Najbardziej się chyba sprawdzi po prostu kawałek ciasta drożdżowego.
Lenuś, a co to jest ta perliczka? - dociekał Mietek.
Ptak, z gatunku grzebiących, rodem z Afryki, tam udomowiony, zaimportowany do Europy, wygląda jak łysa indyczka. Mięso ma ciemniejsze niż indyki, mniej tłuste, lekko strawne.Upierzenie ma takie jakby ktoś umieścił obok siebie gęsto białe i niemal czarne kropki. Gdybym dostała kasztany jadalne to bym ją nadziała kasztanami jadalnymi. Może będą na bazarze na Polnej.
To były ogromnie miłe święta. Mietek wydelegowany po choinkę przywiózł choinkę wysokości 150 cm, już ubraną, w tonacji dwóch błękitów i srebra. Postawili ją na wysokim stołku barowym okrytym obrusem drukowanym w czerwone i zielone serduszka. Dookoła zaczął rosnąć stosik prezentów.
Na czas pobytu gospodarze oddali gościom swą sypialnię, by Krystyna nie musiała pokonywać schodów. Oni przenieśli się do "gabinetu" Heleny bo była tam rozkładana sofa. Żadne z nich nie wyobrażało sobie sytuacji by zasnąć i spać "samotnie", a łóżka w sypialniach na górze były pojedyncze.
Zgodnie ze skierowaniem, Pierre w drugi dzień świąt rano odwiózł Krystynę do szpitala, potem wrócił do mieszkania, którego zawartość następnego dnia miała być "przeprowadzana" przez specjalistyczną ekipę.
Po opróżnieniu mieszkania miała do niego wejść kolejna ekipa, by wnętrze wyglądało "jak nowe". Pierre miał teraz "urwanie głowy" - żałował, że nie może się rozdwoić lub roztroić. Musiał być codziennie w szpitalu u Krystyny, która była wielce zestresowana nie tylko tą powikłaną ciążą - martwiła się o przeprowadzkę, o urządzanie nowego mieszkania i o dziewczynki w Poznaniu. O samego Pierre'a też się martwiła.
Wbrew ponurym przewidywaniom Krystyny spakowania całego dobytku ekipa fachowców w tej materii dokonała w ciągu 12 godzin. Każde z pudeł miało jakieś tajemnicze (dla Pierre'a) oznaczenia, a w największym pokoju rósł stos pudeł i różnego rodzaju pojemników. Gdy już wszystko zostało spakowane meble też zostały odpowiednio przygotowane do transportu. Przy okazji meble zostały wyposażone w podkładki filcowe, by je na miejscu potem bez problemu i niszczenia podłogi można było przesuwać.Patrząc na to wszystko Pierre miał nieodparte wrażenie, że za moment on sam zostanie odpowiednio opakowany i oznakowany i podklejony filcem.
Jedyne co nie wyszło, to zaplanowana wizyta u notariusza, bo Pierre musiał być jednak cały czas w mieszkaniu gdy pakowano dobytek. Ale to był już drobiazg i tę sprawę bez problemu dało się przełożyć.
Gdy ostatni mebel zniknął w ciężarówce przystosowanej do transportu mebli Pierre zatelefonował po ekipę sprzątającą. W ciągu niecałych czterech godzin ekipa 3 osób doprowadziła opróżnione mieszkanie do użytku. Pierre był "przepędzany" z pokoju do pokoju, w końcu przycupnął w kuchni na składanym stołku. Gdy ekipa zakończyła sprzątanie i Pierre rozliczył się z nimi, pojechał do nowego mieszkania, gdzie jeszcze trwało ustawianie i układanie wszystkiego według wskazówek, które były na planie.
Życie jest dość skomplikowane - stwierdziła Helena- Krystyna się w duchu modli, żeby jak najprędzej urodzić, bo już ma dosyć tej końcówki bliźniaczej ciąży, lekarz prowadzący Krystynę ma marzenia w pewnym sensie przeciwne, bo chce by urodziła dzieci zgodnie z wyliczonym terminem porodu, Pierre właśnie zauważył, że chyba przeholowali z tą ilością dzieci, skoro będą dwojaczki. Siostra Krystyny cały czas bała się, żeby poród przypadkiem nie nastąpił w Sylwestra, bo jej przyjaciółka kilka lat wcześniej rodziła właśnie w Sylwestra, noworodek był wcześniakiem, wylądował w inkubatorze, w którym ustawiono zbyt wysoką temperaturę i dziecko było straszliwie przegrzane i calutkie w potówkach, a nim się personel świętujący północ zorientował, część tych potówek już podeszła płynem surowiczym i maluszek spędził w szpitalu miesiąc a jego mama musiała przyjeżdżać na karmienia.
Helena i Mietek przyglądali się temu wszystkiemu z dystansu, oboje zadowoleni, że im takie atrakcje nie grożą. Bez wielkiego pośpiechu meblowali teraz warszawskie mieszkanie. Mietek miał ciągoty, by kupić meble robione na zamówienie, ale Helena dość brutalnie ściągnęła go na ziemię, mówiąc, że ten pomysł jest bez sensu- primo- ceny były jakby z Księżyca, teoretycznie czekać trzeba było na nie trzy miesiące, tyle tylko, że producent nie był w stanie zagwarantować czy dadzą radę wykonać je w 3 miesiące a poza tym może warto spojrzeć w ich metryki- ich meble nie muszą przetrzymać jeszcze kolejnego pokolenia użytkowników, oni potomstwa nie mają i nikomu ich nie zostawią w spadku.
Dziesiątego stycznia zawartość brzucha Krystyny postanowiła wydostać się na świat.
Wbrew ponurym przewidywaniom lekarz prowadzący Krystynę stwierdził, że poród powinien się odbyć siłami natury, wszak Krystyna ma już za sobą dwa porody, więc da radę. A po porodzie siłami natury szybciej dojdzie do pełnej sprawności niż po cięciu cesarskim. Co prawda rodziła te dzieciaki cały dzień, ale w sumie dobrze poszło. I nie była to ciąża bliźniacza, bo były jednak dwa łożyska, o czym już wiedziano wcześniej. I wieczorem Pierre mógł już poznać......kolejne dwie córki. Krystyna była nieco rozczarowana, wolałaby by się urodziło tym razem dwóch chłopców. Ale Pierre twierdził, że jemu to wszystko jedno, grunt, że są dzieci całe i zdrowe, bez wad i że obeszło się bez operacji.
Krystyna nie życzyła sobie, by mąż był przy porodzie i zobaczył swoje "trzy dziewczyny", gdy już były " w pełni ucywilizowane", jak stwierdziła Krystyna. Jedna była nieco mniejsza i miała jaśniejsze włoski, po mamie, jak stwierdził Pierre, gdy sprawozdawał Helenie i Mietkowi.
Helena zauważyła dobre strony faktu, że są dwie dziewczynki - będą miały sukienki po starszych siostrach.
No to muszę jutro wyskoczyć po wózek podwójny - nie kupowałem wcześniej, bo się bałem, że może się urodzić tylko jedno dziecko. Helena podpowiedziała mu, żeby koniecznie uzgodnił z Krystyną kolor wózka. A to nie wszystko jedno?- zdziwił się. Helena stwierdziła, że teoretycznie tak, ale jeśli kupi w kolorze, którego Krystyna nie lubi to będzie musiał odmieniać wózek.
Pierre kręcił z niedowierzaniem głową, ale obiecał, że uzgodni z Krystyną w jakim kolorze ma być wózek