wtorek, 31 maja 2022

Trudny wybór - 32

No to mamy o czym myśleć i  dyskutować - stwierdził  w domu Emil. A powiedz  mi Maleństwo co i  komu ty powiedziałaś u konstruktorów. Adela wzruszyła  ramionami- czort wie co i komu  powiedziałam,  w ogóle  nie przypominam  sobie tego. Jeśli tam  bywam  raz na dwa  miesiące to góra. Coś  się  chyba "cudnemu" pokićkało. 

Nie lubię tam  chodzić, bo im  się  wydaje, że do dobrego tonu należy coś jakby podryw bez zobowiązań. A ja  wszystkie  komplementy od  facetów w pracy traktuję wrogo, to nie grill u cioci ani herbatka  z tańcami, guzik  komu do tego jak  wyglądam. Może  wzięło się to  z tego, że byłam przez  kilka lat sekretarką, a dobra  sekretarka musi umieć zachować  dystans do płci  przeciwnej. Gdy idę  z kimś na kawę to nie przeszkadza mi, że powie że ładnie  tego  dnia  wyglądam, ale  w pracy takie odzywki są w  moim odczuciu nie na miejscu. Tam od  niedawna jest  wielu chłopaków zaraz po studiach, bardzo dużo nowych przyjęli, a są mniej więcej w moim wieku. Z tego co wiem to Kamil ich przyjmował, bo poprzednik Kamila podpisał umowę  patronacką z Politechniką.  

I podejrzewam, że "cudny" miał na myśli to, że powiedziałam żeby zrobili cały korpus jakiejś lampki, której nawet na oczy  nie  widziałam,  z tworzywa  sztucznego lub  z drewna to im  się coś tam  nie będzie  nagrzewać i nie będą  musieli kombinować jak ominąć rozwiązanie stosowane  przez innych. A wpadło mi to na myśl bo widziałam kiedyś w Zakopanem cały korpus  nocnej lampki wykonany  z drewna, nawet  abażur był z płytek  drewnianych  grubości kartki papieru i bardzo mi się ta  lampka  podobała,  ale kosztowała  majątek. Nigdy  nie podejrzewałam, że można drewno podzielić na  tak cieniutkie płaty.

No to  jesteśmy   w domu- teraz  wiem dlaczego dali do wykonania cały korpus takiego małego  szkaradzieństwa typu  lampka - grzybek z tworzywa- stwierdził Emil. Jak na to wpadłaś? Wcale  nie  wpadłam, tylko  się strasznie kłócili o metodę uniknięcia opatentowanego rozwiązania a mnie  się  spieszyło, więc im przerwałam mówiąc, że lampka  z drewna lub odpowiedniego tworzywa by się nie nagrzewała. Ale  nie wiem  do  dziś co im  się nagrzewało. I wtedy mnie  zauważyli, bo przedtem to stałam w drzwiach i  się im przyglądałam mając nadzieję, że  może  zaczną się  bić. 

A gdzie był wtedy Michał, ich  kierownik? Nie mam pojęcia, ja  miałam romans do Henryka, jednego z tych stażystów. Bo on  robił jeden  z opisów, którego  nie mogłam pojąć i  musiałam  się  dowiedzieć  "co poeta  miał na myśli?"  Ten opis tak wyglądał jak tłumaczenie Googla z któregokolwiek języka  na polski. A przecież  studiował w Polsce, a nawet w Warszawie, a nie gdzieś  w świecie.

Emil  się śmiał - no popatrz, w wyobraźni naczelnego jesteś niemal wynalazcą. Na razie to Arkadiusz szuka nadal  lokalu, co  wcale nie jest proste. Już  chociażby  "pożenić " ze sobą trzy główne  sprawy - ma być duże, wielopokojowe, nie do generalnego  remontu, najlepiej parter lub pierwsze piętro no i  w dobrej cenie. Nie wiem co ty o  tym  sądzisz- siedźmy na  razie  tu, nim  Arkadiusz znajdzie to czego  szuka to może i pół roku upłynąć. I tak sobie pomyślałem, że może na  razie niech tata wejdzie  z nim  do spółki, bo  wtedy nie  będzie  mógł  nas  nie przyjąć  do pracy .  A jak  się  coś poślizgnie  finansowo, to będę  ojca  ratował tą forsą, co mam na domek w Hiszpanii,  a którego ty nie chcesz. Ty Maleństwo właściwie  masz rację, że ktoś musiałby się nim  zajmować tam i że pod względem  finansowym  to nam  się bardziej opłaca lecieć rok  w rok do tej Hiszpanii niż inwestować w domek. Po prostu  czasem brakuje  mi języka  hiszpańskiego. 

No to mógłbyś mnie uczyć  hiszpańskiego, ty masz talent do pedagogiki. A może brakuje  ci nie tyle języka hiszpańskiego co Meksyku i tego co tam  było?

Nie kochanie,  nie brakuje mi Meksyku ani kogokolwiek stamtąd. I dobrze, będę cię uczył hiszpańskiego tak, jak  dzieci uczy  się mówić. Nie będzie gramatyki, odmiany itp. A w czerwcu, w pierwszej połowie pojedziemy z rodzicami na dwa dni do Zurichu a stamtąd do Burgerlandu nad Jezioro Nezyderskie. To jezioro graniczy z Węgrami, jest na terenie Parku Narodowego, ma ciepłą  wodę, "piękne plaże" zdaniem  folderów i jest fantastycznie płyciutkie. W najgłębszym miejscu woda ma niewiele ponad  metr głębokości. Ci  co byli to głównie  się  zachwycali tym, że jest bardzo ciepłe a woda taka czysta, że można ją pić wprost z jeziora.  Co prawda pomyślałem sobie, że może to i prawda,  ale raczej  przed  sezonem  a nie wtedy gdy Węgrzy , Austriacy i inne pobliskie  kraje moczą się  w tym  samym  czasie  w jeziorze. Będziemy mogli uprawiać wind surfing i pławić  się  całymi  dniami  w  wodzie. A pomieszkamy w Rust. W pierwszej  połowie  czerwca to jeszcze  się  załapiemy na jakiś pensjonat. Mam taką   nadzieję. Ceny jak  w Nałęczowie, tylko odnowy  biologicznej  nie będzie.

A jeśli się nie uda to  po prostu pobędziemy w Austrii na zasadzie wędrowania w stronę  Polski z noclegami. Na początku  czerwca jeszcze  nie będzie  dużo ludzi. I sądzę, że  pojedziemy jednym  samochodem. I co  tym myślisz?  Adela przytuliła się do niego mówiąc - mnie jest  wszystko jedno dokąd  pojedziemy, byleby razem. No i żeby Helena i  tata  za bardzo  się podróżowaniem nie  zmęczyli.  

No więc  dlatego  pojedziemy jednym   samochodem , ja i  ty na zmiany za  kierownicą, noclegi w motelach lub małych   hotelach. A jak  się nam gdzieś po  drodze  bardziej  spodoba to tam  zostaniemy  dłużej. Zgadzasz  się? No jasne, że się  zgadzam. A po co jedziemy do Zurichu? Och, drobiazg, musimy po prostu  złożyć kilka podpisów. No i  trzeba szybko wysłać ojca i  mamę by wyrobili sobie paszporty. Ojej, ja też muszę  sobie  wyrobić  nowy paszport! Dowód  zmieniłam  a o paszporcie  zapomniałam! To ja  w takim  razie  jutro pod  szyldem Urzędu Patentowego wpadnę złożyć  wniosek o  zmianę paszportu.

Najgorsze, że muszę  wpierw wpaść w tym układzie  do fotografa. Na KEN-u jest  fotograf u którego zdjęcie odbierasz po 10 minutach. To  w tym układzie jutro po pracy  wpadnę do fotografa, a pojutrze  do Biura  Paszportów. Wiesz,  mam dylemat językowy - ulica ma  w skrócie  nazwę KEN i wciąż nie  wiem  czy mówić na KEN-u czy na  KEN-ie. Bo jak  zauważyłam  głównie mówią  "na  KENu". I jedna i druga  forma nie jest poprawna - tak  mi się zdaje,  ale  z kolei  mówić za każdym  razem  pełną , trójwyrazową   nazwę to się nikomu nie chce. Ale można  by też mówić że coś jest na  ulicy KEN, To "na KENu" to taki skrót myślowy, jakby. Żargon Ursynowiaków  powstaje.

No, to w takim  razie jutro po pracy podjedziemy  do fotografa a na pojutrze  wpiszesz  sobie Urząd i rano  pojedziesz   wpierw złożyć  dokumenty  na paszport i przyjedziesz do pracy potem. Zostawię ci samochód, żebyś  miała czym  dojechać. A ja  pojutrze  rano pojadę  autokarem. A wiesz, że do paszportów to mamy  zaledwie jeden przystanek  autobusowy? Już czynny jest nasz ursynowski  Ratusz. Jeden przystanek w stronę Powsina i ze 150 metrów per pedes. Parking mają nawet  całkiem  duży, więc  jedź  samochodem.

Następnego  dnia przed  wyjściem  z pracy Adela  spędziła kilkanaście  minut przed lustrem, które ukryte  było w bibliotece za regałami, w pomieszczeniu do którego  wchodziły  tylko panie  bibliotekarki. Nawet  lakier do  włosów  miały, więc  Adela  była uczesana "jak należy".

Na owej ulicy KEN, budzącej tak wielkie wątpliwości językowe Adeli, udało się zaparkować nieomal tuż koło fotografa. Oczywiście Emil wysiadł razem  z nią, przecież nie mogła biedaczka iść  sama w tak deprymującej  ją sprawie  jak zdjęcie  do paszportu. Gdy  weszli nikogo w lokalu nie było, dobiegł ich  tylko męski głos- "proszę chwileczkę  spocząć, zaraz będę". Adela stwierdziła, że skądś ten  głos zna, ale  nie mogła  sobie  przypomnieć  skąd. W pięć minut później już wiedziała - to był głos jej kolegi    jeszcze  z liceum. I faktycznie z zaplecze wszedł Konrad - tak samo kudłaty jak w  szkole, a do tego dochodziła nawet starannie  przycięta  broda. Konrad przyglądał  się kilkanaście  sekund Adeli, wreszcie  wystękał- "o Jesu, Adelajda!"  Adela pokiwała głową- no właśnie, ja. A ty co tu  robisz?- spytała  się niezbyt  mądrze. No pracuję, to zakład mojego teścia. 

Adela oprzytomniała i powiedziała do Emila- kochanie, to jest Konrad, chodziliśmy razem  do liceum. Panowie uścisnęli wzajemnie swe prawice, a Emil powiedział- a ja jestem mężem Adeli. Konrad roześmiał  się - no nie mogę,  a  miała  nie wychodzić nigdy za mąż! Widać  zmieniła  zdanie - stwierdził Emil.  

To czym  mogę  państwu służyć? - Konrad  przypomniał sobie, że jest  w pracy.  Potrzebuję  zdjęcie  do paszportu - zakomunikowała  Adela. I najlepiej  gdybym je  mogła odebrać od razu,  muszę je  rano złożyć w paszportowym. 

Nie ma problemu, mamy  wspaniały Polaroid. Tylko się nie uśmiechaj, teraz  do zdjęć paszportowych i tych do  dowodu osobistego  nie wolno. Masz być poważna, wyobraź sobie, że masz za chwilę klasówkę z matematyki.  Poustawiał oświetlenie i powiedział - Adelajda, patrz prosto w obiektyw, te do paszportu są koszmarne, zupełnie  jakby się fotografowało nieboszczyka , któremu nikt oczu nie  zamknął.

W chwilę potem zdjęcie  było gotowe. A może ja bym teraz państwu zrobił jakieś wspólne zdjęcie? Ja wiem, że Adelajda nie lubi się fotografować, ale może jednak?  Adelajda,  masz grzebień? No mam,  a po co ci?  Usiądź jeszcze na moment i nie protestuj. Adela podała mu grzebień, a Konrad  niczym rasowy  fryzjer w dwie  minuty  zmienił jej uczesanie mówiąc- tak się powinnaś czesać, to zgodne  z twoimi  rysami.  To co, usiądzie pan koło żony na tym  wysokim  taborecie, dobrze? Adelajda, przypomnij sobie gdy wszyscy zwiewaliśmy  z lekcji albo gdy był dzień kobiet w Bazyliszku.

Emil,  rozbawiony  całą  sytuacją usiadł obok Adeli i ją objął, a Adela  jak  zawsze  w takiej  chwili uśmiechnęła  się i Konrad  zrobił zdjęcie. Potem  jeszcze  chwilę rozmawiali, Emil  cały  czas trzymał Adelę a Konrad strzelał zdjęcia. 

Potem pokazał je obojgu. To tylko polaroid,  ale bardzo dobrej  jakości, a te zdjęcia  są  zupełnie nie pozowane. Adelajdzie  nie można robić  zdjęć pozowanych bo ma jakiś uraz do zdjęć, ale gdy na chwilę o  nim  zapomni to przecież  wygląda świetnie! I przeczesz włosy z prawej na lewą, tak ładniej  wyglądasz.

A gdzie teraz  mieszkasz?  Na Ursynowie, na tyłach Jastrzębowskiego, rzut beretem  stąd. A co robisz, to znaczy co skończyłaś? Prawo. Mam  magisterium z prawa i zrobiłam  aplikację na rzecznika patentowego. Czekam na wynik egzaminu. Konrad gwizdnął - dobra  jesteś. Konrad  wyciągnął z kieszeni swoją wizytówkę.  Ojej - to ty chemię skończyłeś? No to co tu robisz? Zarabiam  na życie,  z tej chemii nie wyciągnę tyle co tu. A tak to mamy podział zajęć- żona z dziećmi siedzi  w domu, teściowie jej  w tym pomagają a ja mam święty spokój. Robię też sesje ślubne. 

A dużo masz tych dzieci?  Trochę dużo- troje. Zachciało mi się  córeczki i urodziło  się dwóch chłopaków, bliźniacy, zamiast dziewczynki. No i mamy trzech chłopców.

                                                                          c.d.n.

niedziela, 29 maja 2022

Trudny wybór- 31

 W drodze  do  domu Emil  stwierdził, że  zaczął wierzyć w środki  farmakologiczne, bo  nie  da się ukryć, że te  zastrzyki, które lekarka  przepisała Adeli bardzo  jej pomogły. No tak, pomogły - potwierdziła  Adela,  ale do  dziś mnie bolą miejsca,  w które  można  się  wkłuwać, bo  duże one nie są, a te zastrzyki były bardzo bolesne, bo to jakaś oleista  mikstura  była. Wiem  tylko,  że na pewno była tam witamina B1  oraz  B complex. To były jakieś "kompozycje", ale  fakt, pomogły  mi bardzo. Zostawiłam  sobie ostatnią  pustą   fiolkę, żeby ewentualnie powtórzyć taką  kurację gdy  znowu  będę kłębkiem nerwów  a nie  sobą.

I wiesz co? Za chwilę będziemy w domu i....zastosujemy  kolejny lek, domiejscowy, zwany łóżkoterapią. A skąd wiedziałeś, że jestem obolała? 

Skarbie, przecież  mam oczy, widziałem jak ostrożnie  siadasz i jak się krzywisz gdy musisz uruchomić  mięśnie pośladków. I dlatego  ci pomagałem  zakładać  botki i wprowadziłem post w konsumpcji związku. Ogromnie podoba  mi  się nazwa "konsumpcja  związku",  a tobie? No fakt, to nawet dość logiczna  analogia - zgodziła  się Adela. Ale ja już też mam dość postu, ogromnie  się  stęskniłam  za tobą - zupełnie tak, jakbyś był nie wiadomo  jak  daleko ode mnie.

Z parkingu szli do  domu mocno przytuleni. W domu Adela powiedziała - zadzwoń do taty, powiedz, że już wróciliśmy i że się później do  nich odezwiemy. Wiem, że oni oboje też  się o mnie  martwili, choć cały  czas przekonywali mnie, że na 100 procent  będzie  wszystko  dobrze.

Do rodziców odezwali  się około godziny osiemnastej, po pieszczotach i drzemce. Miejsca po zastrzykach zostały w ramach "rehabilitacji" wycałowane  a potem bardzo  delikatnie   wymasowane z pomocą  specjalnego olejku do masażu ciała skomponowanego przez jakiegoś "ojca Grzegorza", którego podobizna była na etykietce. Ów ojciec  Grzegorz  był przyodziany w  barchanowy brązowy  habit z kapturem i Adela  nawet przez  moment  zastanawiała się, czy użycie  tego olejku do  masażu pośladków nie  będzie  jakąś profanacją,  ale  w końcu  skonstatowała, że wszak  pośladki to też  dzieło tego samego twórcy co reszta   ciała. A co  się przy okazji pośmieli to przy  nich  pozostało.

U rodziców Emila  czekały na Adelę piękne storczyki w doniczce, a do  nich  była  dołączona  broszurka informująca  jak  z nimi postępować. Jak  powiedziała  Helena-  wybraliśmy te, bo są w kolorze, w którym  ci do twarzy, a poza tym jest to odmiana  najłatwiejsza do dalszej  hodowli. I nie musisz ich codziennie podlewać.  Wiem, że zawsze o tym zapominasz, więc tu masz kalendarz do  kuchni i  w nim zaznaczone  dni, w których  masz kwiatek podlać. Zaznaczyłam je w całym kalendarzu kolorem zbliżonym do koloru storczyków. 

A dziś na obiado - kolację są placki ziemniaczane - kupiliśmy sobie blender z różnymi wymiennymi duperelami i zamiast  trzeć kartofle  na tarce wrzuciliśmy  je do blendera. Kolosalna  wygoda! - choć  cena niewiele  niższa od  ceny małego fiata - poinformowała  rodzinę  Helena. Adela popatrzyła na talerze całej  czwórki - ojciec   miał placki posypane  cukrem brzozowym, Helena posmarowane  śmietaną i posypane drobniutko  posiekanym  koperkiem, Emil posmarował je dżemem śliwkowo - czekoladowym wzmocnionym cynamonem i  curry a Adela nałożyła  sobie  chatney własnej, domowej roboty.  I wszyscy zgodnie  stwierdzili, że  placki kartoflane są pyszne. 

A  zauważyliście, że każdy  z nas je  te placki  z  zupełnie innymi dodatkami? - to prawie  tak, jakbyśmy mieli  kanapki z tego  samego  chleba, tylko każdy z nas czym innym obłożone -  powiedziała Adela. Helena  rozejrzała  się po talerzach i  stwierdziła - no tak  ale jakby na to nie  spojrzeć to łączą nas placki kartoflane.  

A tak naprawdę to łączą nas  wcale nie placki tylko  miłość- nawet  nie umiem powiedzieć jak  ogromnie  was  wszystkich  kocham i jak bardzo jestem  wdzięczna losowi, że jestem  z wami i że ze mną wytrzymujecie i  zawsze mnie  we  wszystkim  wspieracie powiedziała  Adela  nieco łamiącym  się głosem.  

Maleństwo kochane, nie  dodawaj soli do  chatneya, bo  ci placek  przestanie  smakować! Twoje  łezki zawsze są słone!  Przecież my wszyscy  też cię kochamy i dlatego jesteśmy  z tobą! - stwierdził Emil. No właśnie - poparł go ojciec - po prostu  wszyscy się  kochamy i niech tak  będzie  zawsze!

Około godziny  21,00 Emil  zabrał do  domu  swoje  Maleństwo dzierżące w ręce  termo torbę w której była  doniczka  ze storczykiem i kalendarz z niektórymi  kartkami w różowo-fioletowym kolorze.

W pracy Adela  musiała kilka  razy opowiedzieć jak wyglądał ten  egzamin. Emil  się śmiał, że może powinna zwołać zebranie i wszystkim  za jednym  zamachem  wszystko opowiedzieć.  Adela  nie mogła  się nadziwić, że osoby, które ledwo znała z widzenia dopytują  się jak  jej poszedł egzamin. Około południa  upewniła  się  telefonicznie  czy jest lekarka i powędrowała do  niej. Podziękowała jej  za te przepisane leki, bo stwierdziła, że wiedza o  tym,że  faktycznie  one pomagają na pewno dla każdej normalnej lekarki ma  znaczenie,  tym bardziej, że  zapisując je nie ukrywała, że Adela jest  pierwszą pacjentką, której te zastrzyki  zapisuje. I rzeczywiście   lekarka  była bardzo zadowolona  z tego, że Adela się pokazała po tej  kuracji.

Około godziny 15,00 drzwi  ich pokoju otworzyły  się  i wszedł  "cudny" naczelny. Pani  Adelo - no i jak tam było na egzaminie?  A zrobić panu kawę, panie  dyrektorze? - odpowiedziała  Adela pytaniem.  Tak, jeżeli i państwo będziecie  pili. Emil  wziął  się  za robienie  kawy, a Adela opowiedziała  ze szczegółami jak  wyglądał ten egzamin i co pisała. Wyników jeszcze  nie zna, mają ją  zawiadomić listownie. 

A ja przyszedłem z propozycją byście jednak państwo nie przechodzili do tej kancelarii, jeżeli to  jest kancelaria, która dotychczas nie  miała rzeczników. Bo są w Warszawie od bardzo  dawna dwie kancelarie tak zwane patentowe, ale zakłady produkcyjne i instytuty, które stać na utrzymanie  rzecznika patentowego mają jednak własnych   rzeczników i nie chcą  się ich pozbyć. I powiem szczerze - ja wcale nie chcę byście państwo odeszli. Pani od przyszłego miesiąca dostanie wynagrodzenie tylko nieco  niższe od  obecnego wynagrodzenia pani męża. Doceniam w pełni waszą pracę i to, że trzymacie państwo rękę  na pulsie  wszystkich nowinek w  naszej  branży. Podejrzewam, że nieco państwu dokucza  nasza  lokalizacja,  ale za dwa  miesiące powinniśmy otrzymać nowiutki autokar a więc i  dojazdy będą lżejsze. Poza tym przed  nikim nie  musicie  się tłumaczyć dokąd i po  co się  udajecie. 

Wiem, że kuszą nowych rzeczników wyliczeniem, że w kancelarii rzecznik może  zarobić 10 tys złotych  miesięcznie, ale postudiowałem dokładnie  wyceny poszczególnych usług i jakoś  mi tak  wychodzi, że wtedy każdy rzecznik musiałby prowadzić jednocześnie około dziesięciu klientów, co jakoś wydaje  mi  się mało realne. Poza  tym zupełnie  nie  mogę  zrozumieć,  dlaczego rzecznik, który jest  magistrem  prawa nie  może podejmować działań  cywilno  prawnych  nie związanych z działaniami rzecznika.  A pani to rozumie, pani Adelo? Adela pokręciła  przecząco głową- też tego nie pojmuję, że jeżeli raz załatwię coś co jest  zgodne  z moim  kierunkiem wykształcenia  to stracę prawo do bycia  rzecznikiem. Ale   z dziką  przyjemnością  zapytam  się o  to znajomego prawnika- może on  wie. Nie  zastanawiałam  się  zbytnio nad  tym, bo  miałam ten egzamin na głowie.

No i jeszcze  coś - dyrektor  nadal siedział,  choć już była 15,30 - konstruktorzy  mi powiedzieli, że pani Adela  bardzo  dobrze  się orientuje w kwestii sprzętu elektrotechnicznego, co według  mnie też jest cenne i nawet, choć zapewne o tym nie wie, podpowiedziała jednemu  z konstruktorów coś,  co  pozwoliło mu ominąć cudzy patent.  Naprawdę? - zdziwiła się  Adela- ja do konstruktorów bardzo  rzadko  zaglądam i nawet ich nie  rozróżniam z imienia i nazwiska- dla mnie tworzą swoistą  całość- konstruktorzy. A co  do orientowania  się w elektrotechnice - nie latamy już na zwykłych miotłach mamy teraz miotły elektryczne. Myślę, że wszyscy teraz jesteśmy  zmuszeni do jakiejś  wiedzy  w tym  zakresie. 

Naczelny uśmiechnął  się- jeżeli nie jesteście  dziś państwo samochodem to was odwiozę, trochę  się rozgadałem, za co przepraszam. A pani mam jeszcze przekazać pozdrowienia od dyrektora, którego była pani asystentką. Do dziś nie może odżałować, że pani  odeszła. I już wiem co się  w pani  wyglądzie zmieniło - kolor  włosów! Adela  roześmiała  się - u kobiet kolor  włosów to rzecz  nabyta, można  zmieniać nawet co tydzień! Już nawet  nie pamiętam jaki  wtedy  miałam.

No to kończymy na dziś i bardzo  proszę- przemyślcie państwo to o czym rozmawialiśmy. Naprawdę  nie chcę  was  stracić! I jeszcze  coś - zostaliśmy wiodącym ośrodkiem rozwojowo- badawczym w naszej branży dla całej  Polski.

W drodze  do domu Adela  stwierdziła, że ona ma podobne obawy jeśli idzie o te  nowe kancelarie  rzecznikowskie bo też przeglądała te  wyceny i ma  spore  wątpliwości  czy kancelaria się  sprawdzi. Bo jeśli się  prawnicy  tropną, że  zarabiają przez jakiś  czas głównie oni na utrzymanie dla  wszystkich to się  to z hukiem  rozleci. Trzeba  będzie  się przepytać Arkadiusza jak on  to widzi. Ale  nie mam  żalu, że się namęczyłam ucząc się na rzecznika, bo mam o tyle dobrze, że za mnie płaciło biuro a nie ja  z własnej   kieszeni.  

I wiesz  co, w przyszłym  tygodniu idę do mojego magika od  odwrotnej  perspektywy.Pójdziesz  ze mną?  No jasne, że tak, przecież mówiłem ci, że pójdę. Nim  dojechali  do  domu ścignął ich telefonicznie syn pana ogrodnika, w sprawie przeniesienia  drzewka z donicy  do gruntu. Umówili  się na najbliższą sobotę, bez  względu na pogodę. No tak- stwierdził Emil - już  wiem  dlaczego  nie chciałem być ogrodnikiem - nie lubię  pracować  na dworze w  deszczu i grzebać  się  w  ziemi. A skąd  wiesz, że w sobotę będzie padać?- zdziwiła  się Adela. Nie wiem, ja tylko mówię  czego   nie lubię.  

Zdziwiła  mnie dziś trochę ta wizyta naczelnego. Mam wrażenie, że o coś innego mu chodziło stwierdził  Emil.   Adela parsknęła śmiechem - on cię wyraźnie  podrywał, cały  czas wpatrywał się w ciebie jak  sroka  w gnat. I mam wrażenie, że jeszcze  nie  skończył tej  rozmowy, tylko może uznał, że lepiej  coś powiedzieć na raty a nie od  razu. Też odniosłaś takie  wrażenie?

                                                                            c.d.n.

sobota, 28 maja 2022

Trudny wybór - 30

 Zwolnienie lekarskie  plus seria zastrzyków pomogły Adeli  wrócić  do  równowagi. Przestały ją dręczyć  złe przeczucia i  z nowym zapałem wzięła  się do pracy. Całymi  dniami  "studiowała" korespondencję z Urzędem  Patentowym, miała  setki pytań  do Emila,  a on  się  z tego bardzo cieszył i zawsze  niezwykle cierpliwie wszystko jej  wyjaśniał. A ponieważ  dochodziły go wciąż  "słuchy" o tym jak  trudno  będzie  niedługo dostać  się na  aplikację  rzecznikowską i jaki będzie potem  końcowy egzamin to ze wszystkich  sił pomagał Adeli w przygotowaniu  się do tego egzaminu. Poza tym  ciągle jej przypominał, że jeśli ona tego egzaminu  nie  zda, to nic  złego się  nie stanie. Już sam fakt, że ją dopuszczono do egzaminu ma pozytywne  znaczenie. 

Co kilka  dni telefonował  do Emila Arkadiusz i meldował o  kolejnych kłopotach  ze znalezieniem  lokalu odpowiedniego na  nową  kancelarię prawną.  Było jasne, że musi być w centrum miasta, jeżeli na piętrze to koniecznie  budynek musi być wyposażony w  windę  i musi to być lokal kilkupokojowy. Kwestia udziału Emila  w tym  biznesie  była jeszcze  wciąż otwarta, bo Emil nie palił  się  do ruszenia pieniędzy zarobionych na kontrakcie. 

Ciągle chodził mu po głowie pomysł dotyczący kupna jakiegoś  domu letniskowego w Hiszpanii. Ilekroć Emil  zaczynał  mówić o kupnie jakiegoś  domu w Hiszpanii Adela studziła  jego  zapał. Tłumaczyła, że każdy  dom  zostawiony  sam  sobie  niszczeje, a ewentualnym  wynajmowaniem  go wtedy, gdy oni  z niego  nie korzystają musiałyby się zajmować  dwie  osoby- jedna tam, na miejscu a druga  w Polsce. No i wiadomo, że nikt nie robiłby tego za darmo. Tak, że praktycznie  domek by tam stał, niszczał i generował koszty. 

W tej  materii wspierali jej  argumenty ojciec i Helena. Ojciec  nawet przeprowadził kilka  symulacji by unaocznić  synowi, że to mogą  być pieniądze tak zwanie  wyrzucone  w błoto. Adela  z kolei opowiadała mu jak to jest w  kraju, że ci co mają  działki poza  miastem niemal  do  zimy muszą tam bywać co tydzień, żeby sprawdzić  co się dzieje. Tak naprawdę  nie wiadomo jak jest na wybrzeżu blisko  granicy z Francją, Europa robi  się pomału bardzo  wspólna w złym tego  słowa  znaczeniu i pozostawienie domku  własnemu losowi może mu  "nie wyjść na  zdrowie". Poza  tym automatycznie człowiek  skazuje  sam  siebie  na spędzanie  urlopów ciągle  w tym  samym  miejscu.

A co do spółki z Arkadiuszem - ojciec wszedłby w  nią, ale  tylko jako udziałowiec, bo przecież on nie jest już czynny  zawodowo. A pieniądze ma, bo ostatecznie Milanówek sprzedał  się  świetnie, mieszkanie Adeli także, poza  tym on i Helena wpłacili  za  swoje  mieszkanie tylko połowę jego  wartości i jeszcze  są te pieniądze. 

Emil był nieco zdziwiony tym, że mieszkanie ojca  nie jest  własnościowe a spółdzielcze, no ale w końcu to ojca mieszkanie i Heleny  a nie jego.  Tak naprawdę  nie  miało to  większego znaczenia  dopóki nie  chciało  się  go  sprzedać. A jak  na razie  nie zamierzali się nigdzie przeprowadzać - mieszkało im  się tu  całkiem dobrze.

Pewnego popołudnia, a tak  dokładnie   bliżej  kolacji zatelefonował do Emila Jacek. Od  chwili pobytu Emila i Adeli u Jacków minęły już  dwa  miesiące. Jacek telefonował, by zaprosić Emila  na przedświąteczny  weekend, bo urządza  "posiad" kolegów z roku. Emil stwierdził, że niestety na pewno  nie weźmie  w tym udziału bo zaraz po świętach  Adela ma  egzamin i każdą  wolną  chwilę on jej  poświęca by bezstresowo mogła  się udać na  egzamin i by  zdała.  

Na to usłyszał, że jest  pantoflarzem, bo kto to  słyszał żeby się tak przejmować  babskimi egzaminami , wiadomo, że "babeczka  tyłkiem  zakręci przed nosem egzaminatora i zda bez problemu". Emila  z lekka  zatkało, potem powiedział, żeby Jacek nigdy, przenigdy do niego   nie dzwonił, po czym wyłączył komórkę i  zablokował Jackowy  numer telefonu. Adela, która właśnie  szykowała jakąś  sałatkę  do podania  razem z risottem spojrzała  zdziwiona na męża, ale nie  zapytała  się o  co  chodzi. Życie już  dawno ją nauczyło, że lepiej facetów nie wypytywać od razu tylko spokojnie  zaczekać aż sami dojrzeją  by powiedzieć co było przyczyną ich gwałtownej  reakcji. Tę mądrość  życiową zdobyła będąc  jeszcze z Kamilem. 

Widać, że w niektórych aspektach  życia  większość mężczyzn reaguje  podobnie. W godzinę później gdy już byli po kolacji  Emil powiedział  Adeli, że telefonował  Jacek i  zapraszał go na imprezę, którą robi u  siebie. A gdy Emil odmówił to Jacek "wypluł" z siebie ową ordynarną  opinię na temat kobiet i  ich  sposobu zdawania  egzaminu. 

I dlatego mu powiedziałeś żeby nigdy  do ciebie  nie telefonował?  A może tak  wyplatał, bo był pijany?   Może - przez telefon  nie  czuć od człowieka  alkoholu, ale gdyby nawet powiedział to  dlatego, że był pijany to  tym  bardziej niech  tu  nie dzwoni. Nie mam ochoty podtrzymywać kontaktów z kimś, kto się upija. Nie chodzę na żadne popijawy, mierzi mnie to. Dziwię  się  tylko  Jadwidze,  że to  toleruje. A już powiedzenie, że wystarczy by dziewczyna  tyłkiem  zakręciła na egzaminie i egzamin  zaliczony to mnie wściekło.  Ciekawe  skąd on  to wie. 

Adela uśmiechnęła się - zapewne  z życia to wie. Na pierwszym  roku, zupełnie  nie wiem  dlaczego, mieliśmy również matematykę i trzeba ją było zdać- egzamin był ustny. Na szczęście nie byłam  w typie wykładowcy, ale wiem od jednej z pań, że kiedy  zaczęła tworzyć na egzaminie nieistniejące teorie by rozwiązać  zadanie, pan egzaminator zaproponował jej intymne  spotkanie - tak je  właśnie nazwał. I było to "intymne  spotkanie" po którym przyszła na  drugi termin i  zaliczyła egzamin. 

Kolegowałam  się z nią nieco i mi o tym opowiedziała. Ale  nie wiem co u niej teraz , bo ostatni raz to ją widziałam  zaraz po absolutorium, poszłyśmy do Hacjendy na jakiś lekki  lunch, który mi paskudnie  zaszkodził. Chyba  ta   śmietana którą były polane ogórki miała  w sobie coś  wrażego. A ja  sobie  pomyślałam, że facet był chyba  mocno  wyposzczony albo  z gatunku "przerżnąć  wszystko co  jest jeszcze ciepłe i się   rusza", bo ona  miała tylko  buzię  ładną i dolne  kończyny a reszta do tej ładnej  buzi nie za bardzo pasowała. Więc  może Jacek też miał wiadomości od którejś z dziewczyn. Tyle tylko, że nie powinien podciągać pod ten wzór innych kobiet.

Emil  był wstrząśnięty tym  co usłyszał od Adeli. Mileczku, życie  po prostu bywa paskudne. Być może, że  facet  się  kiedyś na  tym przejedzie.Wiele osób chodzi z dyktafonem  w kieszeni żeby nie  robić notatek, a może w jakiś inny sposób wpadnie. W każdym  razie od  razu przestało mi  przeszkadzać wtedy, że wyglądam jak nastolatka jeżeli  nie jestem w garsonce i na  szpilkach. 

Egzamin był wyznaczony na wtorek 9 kwietnia na godzinę 10,00.W tym ostatnim  tygodniu Adela odstawiła  całkowicie  kawę, Emil pilnował by kładli  się  wcześnie  spać, po obiado-kolacji, jeżeli tylko  pogoda była  znośna chodzili na spacer  po osiedlu. Przy okazji  "odkryli" kilka  nowych  punków usługowych i różnych  sklepów a nawet  całkiem  sympatyczną kawiarnię. Ursynów nadal  się  rozrastał, pączkował w  różnych  kierunkach, ale nadal  wszystko było tak  rozplanowane, by było sporo zieleni.

Emil chciał na dzień egzaminu Adeli  wziąć dzień urlopu  wypoczynkowego,  ale kadrowa kazała  mu  się w głowę postukać i zgłosić po prostu  służbowe wyjście do Urzędu  Patentowego. Przecież pani Adela to nie  tylko pana żona, to też pana pracownik, którego  pan szykował do tego zawodu- tłumaczyła. 

W poniedziałek Emil  miał jeszcze  rozmowę z dyrektorem "cudnym", który powiedział, że gdy  tylko oni oboje zaczną pracę w kancelarii to OBR w  dalszym  ciągu będzie  chciał korzystać  z ich usług. On już wie ile to będzie zakład  kosztowało i wszystko to jest uzasadnione. I wie, że i inne zaprzyjaźnione placówki też  będą korzystały z tej kancelarii. 

We wtorek o 9,30  Emil przywiózł Adelę do Urzędu Patentowego. Adela  swe  zimowe  botki  zastąpiła szpilkami a botki powędrowały do torby, która zawisła w szatni na wieszaku. Adela  była w wełnianej garsonce w popielatym kolorze- a wybrała tę, bo żakiet  miał dobre,  pojemne  kieszenie, które zawierały: dowód osobisty, dwie  chusteczki do nosa, tabletki od  bólu  głowy i  tabletki  nawilżające  gardło, komórkę którą teraz oddała Emilowi oraz 3 długopisy i.....zdjęcie Emila w płaściutkim przezroczystym etui. Pod salę,  w której miał być egzamin Adela  poszła  sama. Emil udał  się na wysiadywanie  krzesła w  barze. Pod salą już było kilka  osób i w kilka  minut później  zaczęli napływać następni. Rzeczywiście były tylko dwie  kobiety. Ta  druga  kobieta  była  sporo  starsza od Adeli. Tak na oko to dopuszczono około jednej  czwartej osób. Adela  była nieco  zdziwiona, bo wiele z tych osób zobaczyła  dziś po raz  pierwszy. To byli  ci, którzy podchodzili po raz  drugi do tego egzaminu.

Opiekun  grupy otworzył  drzwi  sali. Stolików  było tyle co osób. Adela  wybrała stolik w rzędzie  blisko drzwi, by nie  musiała wędrować przez  całą salę gdyby  musiała w trakcie pisania na chwilę ją opuścić.

Sprawdzono  listę obecności, rozdano arkusze - były  już opatrzone  nazwiskami piszących, były też opieczętowane. Rozdano też  arkusze na brudnopisy, także opieczętowane.  Po skończonym pisaniu należało podpisać  arkusz  w dwóch  miejscach- pod  skończonym tekstem i na pierwszej  stronie przy  swoim wydrukowanym  nazwisku. 

Czas , w którym należało napisać pracę wynosił trzy  godziny. Poza  tym każdy dostał dużą i małą kopertę opatrzone  swoim  nazwiskiem, w której był nadany mu  znak identyfikacyjny w dwóch egzemplarzach. Po  zakończeniu pracy  należało obok nazwiska  nakleić swój znak identyfikacyjny, czystopis i brudnopis  włożyć do koperty,  zakleić ją i oddać osobom nadzorującym przebieg  egzaminu. Do małej  koperty należało włożyć drugi znak identyfikacyjny, zakleić ją, opatrzyć  swoim  nazwiskiem i przed rozpoczęciem  pisania  oddać ją prowadzącemu.

Temat bardzo Adelę ucieszył- należało zrobić  dokumentację zgłoszeniową wynalazku do ochrony. Coś co już potrafiła  zrobić  sama, bez pomocy Emila.

Adela na arkuszu przeznaczonym jako brudnopis  wypisała  sobie  tylko wykaz  dokumentów, które  muszą być napisane  by wynalazek  zgłosić do ochrony, żeby o niczym  nie  zapomnieć. Któryś ze zdającym  zadał pytanie, które  wszystkich  wprowadziło w dobry nastrój- no dobrze, a jaki to wynalazek?

Wszyscy  wybuchnęli śmiechem a ktoś powiedział- dowolny- może być  automat do  drukowania  pieniędzy.

Adela  nie pisała wpierw "na  brudno". Przecież  robiła to w  swojej pracy zawsze od razu  "na  czysto". Pisała pracę długopisem, który w przeddzień egzaminu  dostała od.......kadrowej. Zachwalała, że  bardzo wygodnie  się nim  pisze, nie  ślizga  się  w palcach  bo ma   nieco elastyczną, cienką nakładkę. 

Dwa razy przeczytała to  co napisała, w trakcie pierwszego  czytania  dodała jeden przecinek. Po  drugim  czytaniu stwierdziła, że już  może pracę oddać, więc złożyła równiutko napisaną pracę, równie  starannie złożyła brudnopis, wszystko włożyła do dużej koperty, spojrzał na  zegarek- właśnie  minęły  dwie  godziny.

Rozejrzała  się po  sali, większość przepisywała  prace z brudnopisu.  Zakleiła  kopertę z brudnopisem i  czystopisem, napisała na  niej  swój numer identyfikacyjny i podeszła do  stolika nadzorującego. Ten  spojrzał na jej  nazwisko, wyszukał małą kopertę, z jej  nazwiskiem,  otworzył ją , wyjął z niej znaczek identyfikacyjny, sprawdził  z tym na kopercie i nakleił go na zamknięciu  dużej koperty.

Szybko się pani uwinęła-  zauważył. Dalsze informacje  dostanie pani  listem poleconym na  swój  adres. Adela uśmiechnęła się i powiedziała-  miłego dnia życzę, do widzenia. Po wyjściu  z  sali odszukała w pierwszej  kolejności toaletę, potem zjechała na dół windą, by odszukać Emila. Siedział w  barku i grzebał widelczykiem  w jakimś  ciastku. Ucieszył  się na widok Adeli, przytulił ją i  zapytał no i jak? Skończyłam jako pierwsza. Opowiedziała mu co napisała i że wyniki nadejdą  pocztą. No, przecież wiedziałem, że dasz sobie  ze wszystkim  radę. Zaczekaj  koło  barku, przyniosę  nasze  rzeczy z  szatni, możesz iść w tym  czasie  do łazienki. Już byłam,  zaraz po wyjściu z  sali, pójdę razem  z tobą  do  szatni.

                                                                    c.d.n.


 


czwartek, 26 maja 2022

Trudny wybór - 29

Adela, poganiana przez Emila,  poszła do zakładowej  lekarki. Dostała dziewięć  dni  zwolnienia  z pracy, zastrzyki regenerujące i  wzmacniające układ nerwowy,(niestety importowane i dostępne tylko w  szwajcarskiej aptece) nakaz spacerowania minimum dwóch  godzin   dziennie,  skierowanie  do ambulatorium  analitycznego i na prześwietlenie płuc, bo okazało się, że  została  przyjęta  do pracy bez  wstępnych badań lekarskich. Z powodu  konieczności codziennego brania  zastrzyków  docenili obecność  przychodni  lekarskiej tuż  tuż obok  domu.  Emil,większość  dni w których  nie było Adeli  w pracy spędzał w Urzędzie  Patentowym. Przyjeżdżał rano do OBR, i najpóźniej o 10,00 lub  10,30 wpisywał się  do książki wyjść  i znikał w  celach  służbowych. Wpadał do Urzędu Patentowego, zaznaczał  swą obecność  w kilku  miejscach  i...... znikał. 

Przyjeżdżał po swój skarb, pilnował by Adela ubrała się odpowiednio do warunków pogodowych i  zabierał do lasu, do którego  mieli naprawdę  niedaleko. Byli też kilka  razy w  Konstancinie, a Emil tak  zawsze celował by  mogli  zjeść lunch  w Konstancji. Spacerowali  też po Wilanowie i wtedy lunch był w McDonaldzie. Może to nie było zdrowe jedzenie,  ale w końcu  Adela  leczyła  nie żołądek ale nerwy. Przez  cały czas temat egzaminu, wyboru miejsca  pracy to było tabu. Emil sporo opowiadał natomiast  o Meksyku, o  zabytkach które  zwiedzał, o Kostaryce, o domach które  były tam  na  sprzedaż i które mu się bardzo podobały, o  tym, że Sławomir Mrożek  ożenił  się  z Meksykanką w 1987 roku i miał wtedy 57 lat, a w  dwa lata później  zamieszkał w Meksyku na  samotnej hacjendzie.  Ale o ile  mieszkanie w Mexico  City blisko prestiżowego Uniwersytetu, na którym pracował Emil,  było bezpieczne o  tyle  mieszkanie  poza  miastem, w hacjendzie daleko  od  miasta, do bezpiecznych lokalizacji nie można  było  zaliczyć. Pod pewnymi  względami Meksyk wciąż tkwi w wiekach ubiegłych. I poza ośrodkami  miejskimi nadal  wygląda tak, że bez  większych problemów można tam  western  kręcić.  A mieszanina dawnych  wierzeń i katolickiej  wiary może   każdego  normalnego  człowieka  przyprawić o  zawrót  głowy.  Odkąd amerykańscy emeryci  zaczęli się osiedlać w Kostaryce - bo w  stosunku do USA Kostaryka jest  taniutka- szalenie  wzrosła  przestępczość, okradane  są domy, pojedyncze  osoby, o których  "tubylcy" wiedzą, że są na pewno "bogaci"  są napadane i okradane, często pobite. Właściwie cała  Mezoameryka  jest mało bezpieczna. Choć niewątpliwie ciekawa i piękna.

Adela   zapewniała Emila  podczas  tych  spacerów, że jej  do szczęścia wystarczy Morze  Śródziemne,  a że kilka całkiem miłych  krajów ma  do niego  dostęp więc jest dokąd  jeździć przez kilka najbliższych lat. Wiesz, ja to nawet całej  Polski  nie  zwiedziłam i zapewne  nie  zwiedzę. Jakoś tak  się porobiło, że dla  mnie od niedawna najważniejszą  sprawą to jest być z tobą,  a gdzie to sprawa  drugorzędna.  Podobno  mówiąc  ci to, robię jeden  z największych  błędów, jak mówią  znawczynie spraw męsko-damskich. Bo daję ci do  zrozumienia, że mi na tobie  zależy, a to błąd. Ja tego  nie  rozumiem, bo gdy ktoś mi mówi czy też daje jednoznacznie  do  zrozumienia, że mu na  mnie  zależy to ja się  cieszę.  I to odwzajemniam. Lub, jeśli  nic do niego  nie  czuję, to  nadaję czytelny, jasny komunikat i nie  wychodzę poza  ramy  zwykłej znajomości.

Maleństwo, dla mnie to co mówisz to balsam dla mojej duszy, poza  tym mobilizacja, by zawsze robić to,  co ci  sprawi  przyjemność.  I też  nie  rozumiem takiego bełkotu.   Mów mi  zawsze co ci się podoba lub  nie podoba  w moim  zachowaniu, co lubisz a co cię  drażni, mów  zawsze czego pragniesz, czego  ci  brakuje, z czym  ci  dobrze a z  czym zwyczajnie źle - nie  zawsze uda mi  się to odgadnąć, więc mów mi. Należę  do tych facetów, dla których komunikatywność ma ogromne  znaczenie.  Po prostu  wyniosłem to  z domu - oboje tłumaczyli  mi  zawsze, że należy o  wszystkim  rozmawiać, że błędy popełnia  w życiu  każdy i to nie jeden  raz, poza tym moi rodzice  bardzo  się  kochali i  szanowali  wzajemnie. Tata  zawsze mówił mi jaka mama jest  wspaniała i  kochana, a mama  to samo mówiła o ojcu. Gdy nadszedł czas by mnie uświadamiać to ojciec przede wszystkim  wbijał mi do głowy, że wzajemny  szacunek partnerów jest podstawą egzystencji, a kobiety są lepszą  częścią  społeczeństwa  i należy je  chronić i otaczać  opieką. A dookoła w tym  czasie kobiety przekonywały siebie  wzajemnie i otoczenie, że są równie  dobre w boksie, podnoszeniu ciężarów, rzucaniu  przekleństwami co płeć  męska, a łagodność, delikatność, dbałość o  wygląd itp. są im  całkowicie  zbędne. Wiesz co mi ojciec powiedział, gdy mu powiedziałem, że cię poznałem i serce mi bije mocniej  na twój widok? Powiedział tylko - bądź jej zawsze wdzięczny  za to, że cię zechciała . A pamiętasz naszą wyprawę do sadu? Nie mówiłem ci o tym, ale ojciec potem  powiedział : "na twoim  miejscu  modliłbym  się do wszystkich  świętych i różnych bóstw o  to, by ciebie  zechciała". A w tym sadzie  to  wyglądał jakby do pięciu  nie umiał zliczyć. 

Bo tata naprawdę  czuł się bardzo samotny- nie  było jego  dwóch ukochanych osób, a ci z góry to wcale  się nim nie interesowali- broniła  teścia  Adela. No i chyba oboje modliliśmy  się  do tego samego  bóstwa,  bo znudzone  naszymi jękami złączyło nas nad wyraz  szybko - śmiała  się Adela. Siedziałam z tobą w pokoju w odległości równej szerokości dwóch  biurek i marzyłam by tych biurek nie było, usychałam z ciekawości  jak  całujesz i  chyba tylko resztkami świadomości pracowałam. Bałam  się nawet patrzeć na  ciebie, bo  byłam  pewna, że wyczytasz  w moich oczach, że jestem tobą niezmiernie  zainteresowana. Szkoda, że nie ma już tego sadu i renet  landsberskich - westchnęła i  mocniej  przytuliła  się  do ramienia  Emila.

Wiesz kochany, kiedyś marzyły mi  się Indie. I obejrzałam film  nakręcony  przez moją koleżankę, która zrealizowała  swoje  marzenie i pojechała  do Indii z kolegą  z pracy. Obejrzałam film i  wyleczyłam  się  z marzeń. Nie  wykluczam, że gdybym miała odbyć całą  podróż w sterylnym, klimatyzowanym   autokarze to bym  pojechała, ale w innych  warunkach - nigdy. Upał, brud, tłumy ludzi, kurz. Koleżanka  wróciła  z  zapaleniem spojówek, które leczyła ponad  rok. Było bakteryjne i tu długo  nie  mogli zdiagnozować co to za bakteria,jeździła do Gdańska, bo tam diagnozowali schorzenia  nabyte  w tropikach. Jest  naprawdę kolosalna  różnica  między filmem kręconym  na potrzeby firm turystycznych a takim kręconym  "na żywo" dla  siebie. I dlatego nie  "napalam"  się  już zbytnio na egzotyczne podróże.  Mój  poziom  zainteresowania  turystyką  kończy  się na Turcji. Dla  mnie jest tam wystarczająco egzotycznie. W miarę brudno, niewiele gorzej  niż u nas, ale  za to w wielu  miejscach pięknie. Myślę, że na  całym świecie  wszystkie kraje mają mieszankę  rzeczy  pięknych i  szkaradnych, bo gatunek zwany  człowiekiem na całym świecie jest  "w środku" taki  sam-  mieszanka  złego i  dobrego, wyposażona  w mózg,  mniej lub bardziej kształtny  schowek na wiele narządów i cztery kończyny.

Jutro już wracam do pracy, zjedzmy  dziś lunch w domu, albo w pierogarni, dawno tam nie byliśmy. I chyba nie byłoby  źle, gdybyśmy po drodze  zrobili  zakupy, coraz  więcej pustego  miejsca  mamy w lodówce i  zamrażarce. A jest niemal środek  tygodnia to  nie będzie  tłoku w markecie.Gdy  weszli do pierogarni od razu zobaczyli Helenę i Piotra siedzących przy  stoliku i szybko  do  nich  dołączyli.

Oooo, córeńka- ucieszył się Piotr. Siadajcie  dzieci, ja  zaraz  zamówię dla was pierogi, tylko powiedzcie  jakie i ile. Emil roześmiał  się - tato, ja też tu jestem i to ja zamówię. No przecież  widzę, widzę, jeszcze  poznaję własnego  syna, mruknął Piotr. Emil poszedł zamówić dla nich  pierogi  z owocami na teraz  i poprosił o przygotowanie pierogów na  wynos, które odbiorą gdy będą wychodzili.

Rodzice  stwierdzili, że dobrze Adeli  zrobiło to zwolnienie  lekarskie, zniknęły cienie  pod  oczami i wygląda bardzo ładnie. Ona zawsze wygląda  ładnie- zauważył szarmancko Emil, ale teraz wygląda po prostu na wypoczętą. Okazało się, że tego  dnia rodzice byli w Łazienkach, gdzie było mnóstwo alejek  niedostępnych, bo jest  odwilż i  nie wyasfaltowane  ścieżki były  nieczynne. Potem jeszcze  podjechali  do Parku  Ujazdowskiego. Wszyscy  byli nieco znużeni  pogodą, którą było dość trudno zaklasyfikować w sposób zdecydowany do  jakiejkolwiek pory  roku. Teoretycznie  była to jeszcze  zima, ale co to  za  zima gdy nie ma śniegu i mrozu.

Już tęsknię za latem - stwierdziła Helena. Warszawa latem wygląda  znacznie  lepiej niż teraz. Można jednak  dużo  więcej  czasu spędzać poza  domem na łonie   natury. Mamy mini łono natury pod oknami - zauważyła Adela. Jeszcze  trochę a tuja  powędruje do  gruntu, a winobluszcz na ogrodzeniu zacznie pokrywać  się listkami. I będziemy  narzekać, że albo nam  coś  rośnie  za szybko  albo  za wolno- śmiała się Adela.

A będziesz  sadzić jakieś kwiatki?- zdziwił  się Emil. Nie, nie ma obawy,  żadne  kwiatki nie są  w stanie  wytrzymać  mojego talentu  do ogrodnictwa. Ta  tuja to jakaś odporna jest. No ale to nie kwiatek. Może  jakieś kaktusy, na przykład opuncja, przetrzymałyby również, no ale ona to ma  kolce, więc to ja bym  raczej  nie wytrzymała i któregoś pięknego dnia  znalazła by się na śmietniku. Mnie  wystarczą mlecze i jakieś inne dzikie roślinki co same  się zasiewają i rosną byle gdzie. Poza tym jeśli gdzieś wyjedziemy na  wakacje to całą  hodowlę kwiatków rabatowych diabli  wezmą. Przecież one  wymagają podlewania. No fakt - zgodziła  się Helena. Ale nasza sąsiadka, mam na myśli przychodnię, ma  dozorcę, więc  może  z nim uda się  załatwić, by podlewając te  skrawki ogródka  należące do nich podlał i nasze ogródki. Możemy mu nawet kupić  dłuższy wąż do  podlewania, by z ich ujęcia i  do nas sięgał. Bo żywopłotowi też się przyda podlewanie, bo to świeże nasadzenie.

Teoretycznie o żywopłot ma dbać  administracja -  zauważyła  Adela. Tej   zimy nieźle  dbają o  to, by  nie było ślisko,  to może i o żywopłot zadbają od  wiosny do jesieni. Ale  Helena nie była  przekonana- wiesz  Adelko, oni  wciąż  narzekają, że nie mają  ludzi do pracy, więc  zaczynam pomału w to  wątpić. Muszą dbać o  to, by ludzie  nie łamali  rąk i nóg  na śliskich  chodnikach, bo każdy poszkodowany  może  wnieść do sądu sprawę, że administracja nie  dopilnowała i wtedy posypią  się kary  finansowe,  ale nikt nie  będzie  walczył o podlewanie żywopłotu, zwłaszcza ci którzy na  niego z okna  nie patrzą,  a tylko tędy przechodzą.

A jest już jakiś pomysł na wyjazd na lato?- spytała  Adela. Prawie, prawie- stwierdził Emil. I może nie jest to  pomysł na lato, może raczej na okres przedwakacyjny, bo w same  wakacje to chyba najzdrowiej jest  posiedzieć w Warszawie. I potem wyjechać gdy  już się  skończą urlopy a dzieci wrócą  do szkół. Muszę tylko jeszcze  pobuszować w internecie i kilka rzeczy  sprawdzić. Bo mamy pomysł na  wczasy  wędrowne. 

Ale mam  nadzieję, że nie  będzie to pielgrzymka piechotą  do Composteli, bo zapewne by nam nie  starczyło urlopu - dodała  Helena. No nie,  ale planujemy by jechać nie autostradami a drogami  krajowymi i po drodze  zwiedzać a  zatrzymywać  się w  motelach - wyjaśniał Emil. Więc muszę wpierw wyznaczyć trasę, spisać ją a potem sprawdzić jak  wygląda  baza noclegowa. No i   pogadać z takim jednym, który już tak jechał do Hiszpanii, więc  część jego trasy przydałaby  mi się.  Ale i tak będę musiał wszystko sprawdzić w sieci, bo to  się przecież  z roku na rok  zmienia.

                                                          c.d.n.

środa, 25 maja 2022

Trudny wybór - 28

Mniej  więcej  w połowie tygodnia Adela  znalazła w  skrzynce listowej   zawiadomienie, że jest  do  niej  list polecony, który ma odebrać na poczcie. W tym czasie na Ursynowie była jedna poczta za to zawsze stało do  niej  kilka  kolejek, zwłaszcza w godzinach popołudniowych.  Wyjęła awizo, przyjrzała mu  się wnikliwie i powiedziała do Emila - to  pewnie  za jakieś  grzechy- chyba wezmę  samochód żeby tam  podjechać. Emil stwierdził, że może w takim razie pojechaliby od  razu, a obiad zjedzą później. Wrócili  więc  na parking i pojechali na pocztę. Były czynne  "aż" dwa okienka, do tego  w którym można  było odebrać przesyłkę stało tylko pięć osób, więc po 20  minutach już trzymała  w ręce kopertę  formatu A-4.

Przesyłka,  sądząc po znaczkach  była z  zagranicy. Adela stwierdziła, że nie ma  ani bladego  ani  zielonego  pojęcia kto z  zagranicy mógł jej  coś przysłać. Emil obejrzał kopertę i stwierdził - jeszcze  15 minut i zobaczymy  co jest   w środku. Po drodze Adela  snuła przypuszczenia- a może to  do ciebie  a nie  do mnie, bo ja  akurat nikogo  ze znajomych  nie mam  za granicą. No ale ja  nie jestem madame - powiedział Emil. Adela przyjrzała  się  dokładnie Emilowi i powiedziała - jesteś  podejrzanie  mało zainteresowany tym listem. No bo ten list jest  do Ciebie,  nie  do mnie, ja nie jestem madame A., ja jestem monsieur E. W domu położyła  kopertę na kuchennym kredensie i powiedziała- wpierw  zjemy  obiad, bo jeśli to  coś  złego, to się zdenerwuję i  wcale  nie  zjem  obiadu, a już jestem  głodna. Wpakowała do  mikrofalówki danie ratunkowe  czyli  pierogi, z lodówki  wyciągnęła surówkę  z lekko podkwaszonej kapusty. Jedli  w milczeniu, Adela  co chwilę  spoglądała  na kopertę, a Emil  stwierdził, że chyba  kupi taką  specjalną "heblarkę" do szatkowania kapusty i  częściej  będą  robili taką  tylko lekko  zakwaszoną  kapustę. Heblarka  to jest  do drewna a do kapusty kupuje  się szatkownicę- pouczyła  go Adela.  Będziesz pił  herbatę czy  może zrobimy  czekoladę?   Emil chwilę  myślał i w końcu  powiedział- chyba  mamy jeszcze erzac w postaci  czekoladowego  cappuccino, nie ma  w nim  ani dużo  czekolady  ani dużo  kawy, czyli  akurat na po obiedzie.

To ja  zrobię cappuccino a ty otwórz tę kopertę - zarządziła Adela. All right  my darling- odpowiedział Emil. Tylko jakiś  nóż wezmę. Otworzył kopertę,  w której były dwie  mniejsze  koperty odręcznie  zaadresowane - jedna  do Adeli,  druga do  Emila.  Emil otworzył kopertę  do niego adresowaną, przez  chwilę czytał kiwając  głową, w końcu  powiedział - wszystko jest   w porządku tak jak to sobie umyśliłem.  To znaczy???- zapytała  Adela. To znaczy, że masz w swojej  kopercie  prezent  ślubny ode mnie. Założyłem  Ci zdalnie, poprzez prawnika  konto w  "swoim" banku- po prostu podzieliłem  na  pół to co  zarobiłem na kontrakcie. Adela zbladła - ale po  co mi oddzielne  konto, przecież mam upoważnienie do twego  konta . Rozchodzisz się  ze mną  czy  co?  Emil przyciągnął ją do  siebie - posłuchaj - tak, masz upoważnienie  ale to są pieniądze, które są w innym banku, nie w Polskiej  Kasie Opieki SA. I one  są prezentem  ślubnym dla ciebie ode mnie. Doszedłem  do  wniosku, że lepiej  będzie gdy ci  założę konto w banku tym, w którym i ja mam konto- to bank szwajcarski. W tej  chwili mamy tam oboje konta, z tym że ty masz na moje upoważnienie, bo je  właśnie przy okazji tam przesłałem a ja na twoje nie, bo to prezent dla ciebie ode mnie. Wybrałem taki prezent, żebyś  była zabezpieczona, gdyby coś mnie nagle zmiotło. Milek, powiedz prawdę, chorujesz na  coś?, coś  z sercem po mamie?

Nie Maleństwo, na nic nie choruję jestem  tylko10 lat starszy  od  ciebie, ale to nie jest przecież  choroba. Po prostu  kocham  cię i wymyśliłem  dla ciebie taki prezent  ślubny. Biżuterii nie nosisz poza  tym jadeitowym pierścieniem i ślubną obrączką. 

Powinieneś te pieniądze dać tacie, a nie mnie. Maleństwo, cały czas przesyłałem tacie pieniądze.I tata w pełni  zaakceptował to, że po prostu założę ci konto zamiast obdarowywać  złotem. Pogódź się  z tym, że jesteś dla mnie całym światem. A teraz  chcę  z tobą jeszcze jedną rzecz omówić - Arkadiusz proponuje mi wspólnictwo by ta kancelaria była nasza  wspólna - jego i nasza. Nie  chcę  sam decydować o  tym czy przystąpić  do tego  biznesu  czy nie.  Musimy  się  zastanowić nad  tym zagadnieniem. Mamy do wyboru aż trzy opcje - zostać tu gdzie jesteśmy, bo to dość pewne  miejsce, przynajmniej  dopóki dyrektorem jest pan "cudny", lub przystąpić do spółki z Arkadiuszem lub  założyć własną kancelarię tylko rzecznikowską i polować na klientów. I jest to według mnie jedna  z gorszych opcji bo trzeba  by jeszcze  wynająć jakiś  lokal w centrum. I bardzo intensywnie zabiegać o  klientów. Ustawa o rzecznikach ciągle jeszcze  nie jest dopracowana i będzie to na początku  działanie  w ciemno. Mam na podorędziu jeszcze jedno rozwiązanie i wcale  go nie wykluczam - wyjazd  stąd do któregoś  z krajów w których nasze  aplikacje  rzecznikowskie  są uznawane.

Adela siedziała na kolanach męża wtulona  w jego  szyję i bezgłośnie płakała. Emil obejmował  ją mocno jedną  ręką a drugą  głaskał  delikatnie  po głowie. Przepraszam kochanie, nie chciałem  doprowadzić  cię do płaczu. To ja przepraszam, ja nie  wyszłam  za ciebie  dla twoich  pieniędzy i żadne  pieniądze  nie  zastąpią mi ciebie! Powiedz  mi prawdę, czy  na pewno wszystko jest   w porządku z Twoim   sercem? Tak,  moje   Maleństwo, przechodziłem  wszystkie badania, jest wszystko jak należy. Nie  żeniłbym  się, gdyby mi wyszła jakaś  wada serca, nie obciążałbym  cię opieką nad sobą. Po prostu cię kocham i uważam, że powinienem się z tobą  wszystkim co mam  dzielić. Chodź, obmyjemy buzię, bo tusz ci  się rozmazał i  zaraz  zaczną  cię  szczypać oczka. Trochę trwało z tym prezentem  dla  ciebie, bo to  załatwiały  dwie  kancelarie  prawne - polska i szwajcarska. Ale udało się  wszystko bez naszej  tam podróży. Nie  mniej pojedziemy tam w ramach urlopu. I może pojedziemy  w dwa  samochody? Mam taki  pomysł, by nie jechać autostradami,  z których  niewiele  widać,  ale  drogami krajowymi. Jeżeli będziemy jechać w maju lub w  czerwcu to nie będzie  problemu z noclegami. Ale ponieważ  nie będziemy mieć  ze sobą  dużo bagażu to możemy pojechać  jednym  samochodem.  Jeszcze nad  tym pomyślimy.

Zobacz  Maleństwo, to cappccino jest  zimne, wylejemy  ten  erzac i  zrobię dla nas  czekoladę, to poprawi nam nasze samopoczucie, dobrze? Chodź, wpierw umyjemy buzię. Nie  czekając już na jej  zgodę  zaniósł ją do łazienki i  postawił koło umywalki, sięgnął po płatki kosmetyczne i  zapytał- sama  zmyjesz czy ja to  mogę  zrobić?  Sama to zrobię, uwielbiam  cię i za to, że ze mną  wytrzymujesz. Przepraszam, ale mnie to rozkleiło, nigdy  nie byłam  taka płaczliwa baba. Rozbraja  mnie  twoja  troska, twoja  dobroć. 

Emil uśmiechnął  się - jaka tam dobroć, czysty  egoizm, jest  mi z tobą  cudownie jak  nigdy  dotąd w życiu i  nie chcę tego stracić, jesteś mi po prostu niezbędna do  funkcjonowania. Nigdy  dotąd nie kochałem jakiejś kobiety  tak jak  ciebie, tak  aż do bólu na samą myśl, że mógłbym  cię  stracić. Przyrzekaliśmy sobie zawsze  dzielić  się  wszystkim , więc  tylko wypełniam  obietnicę. Ty się opiekujesz mną, dbasz  bym  się prawidłowo odżywiał, bym  zawsze  miał wszystko na  czas przygotowane więc ja też się  staram by ci  było ze mną  jak najlepiej.  Wiem, że  nie jestem zbyt dobrym mężem, że chyba  zbyt  mało działam w domu, ale  wiesz przecież, że robię  wszystko co mi każesz. Budzę  się zawsze przed  tobą i wtedy mogę  się  tobie spokojnie  przyglądać i dziękować Kamilowi, że cię postawił na  mojej  drodze. Nie wiem co prawda czy  moje  podziękowania  docierają  do  niego, nie  mniej w pewien  sposób  nas  skojarzył. A że przy  okazji upiekł przy jednym  ogniu  dwie  pieczenie - drobiazg. Im  częściej  myślę o tym, tym bardziej jestem przekonany, że on chyba przeczuwał, że nie  wróci z tej  delegacji. Przecież  jechał tylko na tydzień , więc dziwne  było to, że powiedział, że czuje  się za ciebie odpowiedzialny i mam się tobą opiekować i  nie  skrzywdzić  cię. Zupełnie  jakby wyjeżdżał na kilka miesięcy  a nie na kilka  dni.

Kochanie, jestem  pewna, że Kamil dobrze  wiedział, że nie powinien jechać  w tę  delegację i być może, że już  się wtedy  źle czuł. Zawsze odgrywał  chojraka- jaki to on  silny, wytrzymały,  wysportowany i super  sprawny. Na nartach zjeżdżał zawsze jak nakręcony i gdy wracaliśmy  do  domu to już ja  musiałam prowadzić samochód bo on ledwo na oczy patrzył ze zmęczenia. Ledwo  miał  siłę by je na  dachowy  bagażnik wrzucić. Kamil the best! Chwilami  miałam ochotę go zabić. I może to  moje  myśli mu  zaszkodziły, bo  byłam na  niego wściekła, że mnie oszukał.

A na  mnie też  bywasz  wściekła? Adela pokręciła przecząco  głową- dobrze  wiesz, że nigdy  nie jestem na ciebie  wściekła. Najchętniej siedziałabym u ciebie  za pazuchą i nie rozstawała  się  z tobą  ani na moment.  Oj, to byłoby  super tak trzymać  cię stale blisko serca - stwierdził Emil. Ale  z drugiej  strony wciąż  mam ochotę chwalić  się  tobą i tym, że wybrałaś mnie,  a nie kogoś innego.

Milek, a rozmawiałeś  z tatą o tym naszym przejściu do kancelarii?  O przejściu tak, ale nie  rozmawiałem o tym, że Arkadiusz  zaproponował  mi spółkę, wpierw mówię o  wszystkim  tobie, potem ewentualnie tacie. 

To może powiedzmy o  tym tacie - on  popatrzy  na to nieco  z boku, bo nie dotyczy  go to bezpośrednio -  zaproponowała Adela. Może  zobaczyć w tym  wszystkim coś, czego my nie  widzimy. Bo ja już kilka razy  się przekonałam, że dobrze jest taki projekt  rzutujący na  dalsze  życie przepuścić  przez kilka  mózgów.  Dzięki burzy  mózgów wykupiłam mieszkanie Heleny na  siebie.  A podpowiedziała  nam to rozwiązanie przyjaciółka  Heleny. I podpowiedziała też  bank,  w którym mogłam wcześniej spłacić  raty i  nie straciłam na  tym  pieniędzy. Ale może już  dziś nic nie  mówmy tacie, jestem  jakoś  zmarnowana od  nadmiaru wrażeń. Najchętniej już  bym wylądowała  w łóżku. 

Nie ma  sprawy- zaraz przygotuję dla nas  łóżeczko, tylko uruchomię wpierw zmywarkę - Emil  szybciutko zakręcił  się koło zmywarki. Trzeba  pamiętać  by kupić następne opakowanie tabletek  do  zmywarki- zaraz  sobie zapiszę, żeby  nie  zapomnieć.  Hmmm, mruknęła Adela - jestem pewna,  że kilka dni  wcześniej kupiłam całe opakowanie tabletek, bo kupowałam też kapsułki do pralki. Zobacz, czy  aby z powodu sklerozy nie ciepnęłam wszystkiego do szafki z płynami do prania. Zrobiłam  się ostatnio jakaś rozkojarzona,  bo cały  czas myślę o  tym egzaminie. W pracy przez  ewidentny napad  sklerozy weszłam do chemików zamiast do elektryków. I chemicy  byli  tym zdziwieni i ja. 

No ładnie, ładnie, nie  zauważyłaś, że pomyliłaś piętra? To może powinnaś  wziąć kilka dni urlopu albo wręcz  zwolnienia lekarskiego. Wpadnij do naszej zakładowej lekarki - wcale  nie bierzesz   zwolnień,  więc  cię na pewno wyśle na zwolnienie, gdy jej powiesz o tej "drobnej pomyłce". A do Urzędu Patentowego pojadę  sam, przynajmniej będę mógł wstać o 8 rano a nie gdy jeszcze nawet  koguty i kury śpią.   Emil poszedł do łazienki, z której po  chwili wyszedł z dwoma opakowaniami tabletek do  zmywarki i dwoma pojemnikami kapsułek  do prania. Nie ma  sprawy, mamy tabletki do  zmywarki. Schowałaś  wszystko razem do  szafki z płynami do prania. No to nie  musimy na  razie  nic dokupywać. 

 Chodź Maleństwo, rozbiorę cię bo to jedna  z moich  ulubionych  czynności domowych, tylko wyłączę telefony, by nam nikt w tym nie przeszkadzał. W dwie godziny później Maleństwo stało razem z mężem pod prysznicem, zostało  starannie wykąpane , wytarte, ułożone w łóżku i wtulone  w ramiona męża spokojnie zasnęło.

                                                                        c.d.n.



wtorek, 24 maja 2022

Trudny wybór- 27

 Droga  powrotna wydawała się  Adeli znacznie  dłuższa. Jechali dużo  wolniej niż  w sobotę, bo jednak  warunki były nieprzyjazne dla  kierowców. Mileczku, właśnie pomyślałam o tym, że jak  dobrze pójdzie to skończą się te dojazdy  nasze  do pracy.  I bardzo mi się ta perspektywa  podoba. Bo  zimą to jest  mało radośnie wlec się tam i  z powrotem. 

Przecież  wiadomo, że pójdzie  dobrze, nie panikuj  niepotrzebnie. Zostałaś  dopuszczona  do egzaminu, jak  sama  widziałaś  nie  wszyscy  zostali dopuszczeni, sporo jednak odpadło , tak na moje oko to połowa. Gdyby  mieli najmniejsze  nawet  wątpliwości  nie  dopuściliby cię. Nie  prowadzisz  jeszcze  samodzielnie  spraw,  ale jesteś  przeze  mnie  do  wszystkiego  włączana i wiesz jak co wygląda. I będziesz w o tyle  dobrej  sytuacji, że będziesz  mogła wybrać co ostatecznie będziesz  robić  w przyszłości - czy pozostaniesz rzecznikiem czy raczej  poświęcisz się prawu jako takiemu. 

Bo wiesz- jako rzecznik patentowy  nie  będziesz się  mogła parać  sprawami  cywilno-prawnymi, tego  rzecznikowi nie wolno. Jeśli  zaczniesz to  automatycznie przestaniesz być rzecznikiem i będziesz wykreślona  z ewidencji  rzeczników. Załapałaś  się na kurs rzutem  na taśmę, następni  chętni będą  się tego  wszystkiego uczyli już 3 lata a już nawet samo  zapisanie  się na kurs będzie  w drodze konkursu,  co oczywiście   nie przysporzy w efekcie  końcowym  liczby rzeczników. Na  dodatek każdy aplikant  będzie   musiał  mieć   swego mentora, co  według  mnie jest dobrym pociągnięciem. Arkadiusz dobrze wie, że ty dopiero  zaczynasz w tej branży pracę i na pewno jeszcze całkiem  sama nie podziałasz. Poza tym co do jednego ma pewność- ja  nie pójdę na urlop macierzyński i wychowawczy. Co do  ciebie - nie wie nikt w tej  chwili jak będzie. A jednocześnie  wiemy obaj, że jeśli będziesz na  urlopie wychowawczym  i zechcesz po nim  wrócić do  zawodu, to wiadomo, że ja  zawsze cię przecież przyjmę. 

Polska  ma  bardzo  mało rzeczników patentowych, w innych  krajach  jest ich na tysiące, a u  nas liczba  rzeczników spada a wielu jest  już w  wieku emerytalnym. A to przecież  w sumie   ciekawy  zawód. I nie  wiem  czy  zauważyłaś,  że na tym kursie  to  byłaś jedną  z młodszych,  a może nawet  najmłodsza. I do egzaminu staną tylko dwie panie, wiesz o  tym?  Nie wiem, nie  sprawdzałam dokładnie kto będzie zdawał a kto  odpadł.  Wiem  tylko, że nie  wszyscy zostali  dopuszczeni. O tym, że jestem dopuszczona powiedział mi opiekun  grupy, więc  zrobiłam  założenie, że wie  co mówi. On  chyba   cię  zna, to jedyny  facet  który  kojarzy mnie i nazwisko. 

Emil śmiał  się - no fakt, zna mnie, a poza  tym kiedyś  widział nas  razem i to wcale  nie  w Urzędzie, tylko gdzieś na kawie. I, nie  wiem  czemu nie pomyślał, że  jesteśmy tylko znajomymi lub na przykład rodzeństwem. Widocznie  się akurat czuliliśmy pod stolikiem  albo miziałem cię po łapce. Jakoś nie mogę  się odzwyczaić  i zawsze moje  nogi  szukają twoich  pod stolikiem. No popatrz, im  bliżej  domu  tym lepsza pogoda.

Tak prawdę mówiąc to  miałem kiepski pomysł z tym Jackiem - mam poczucie, że tylko zmarnowaliśmy weekend. Pogoda  była do niczego, miałaś potrenować  piruety i  wychodzenie  z nich, ale była odwilż więc nie było warunków i tylko uświadomiłem  sobie, że rzadko  kiedy  stare kontakty mają rację  bytu. Jakoś zupełnie  nie  mogłem  z nim  złapać kontaktu,  prawie  zero  wspólnych tematów. A kiedyś byliśmy zgraną  paczką . Nawet  nie  wiem,  czy Jadwiga ukończyła  studia, bo oni jakoś  szybko się po ślubie rozmnożyli i ona przerwała studia. Pewnie zaczęli produkcję  jeszcze przed legalizacją  związku.

Ona  chyba  była bardzo ładną  dziewczyną - stwierdziła Adela. No ale  trzy ciąże  zrobiły  swoje. I to tak niemal jedna  po  drugiej,  co dwa lata  rodziła. Jakoś tak  bardzo  mało współcześnie. Emil skrzywił się -owszem była niebrzydka,  twarz miała  całkiem ,  całkiem,  tylko reszta była "niekonieczna", była niewiele szczuplejsza  niż jest teraz, dużo jej  po prostu  było. Raz tylko ją  widziałem  w sukience i  nie był to miły dla oka widok. Ma fatalne  dolne kończyny, w spodniach  prezentowała  się o wiele lepiej. Ale  z nią to  chociaż  można  było pogadać, bo się nie  wdzięczyła i była niegłupia.  

Wiesz co? Jesteś  paskudny! Kobiety mają nogi a  nie  kończyny  dolne! Wam, facetom, to  wydaje  się, że każda  kobieta to ma obowiązek bycia ładną,  zgrabną, a wy to  możecie  wyglądać tak jak was natura  stworzyła,  bez  poprawek,   a my mamy się  wami  zachwycać.

Maleństwo,  nie  złość  się. Określiłem  tę część  ciała językiem  medyków. W ich  nomenklaturze to mamy  kończyny dolne i  górne. A biolodzy zapewne  mówią "odnóża". A jeśli idzie o ciebie, to  wszystkie  części twego  ciała, niezależnie od nazwy i ich  rozmieszczenia w pionie lub  poziomie   budzą mój zachwyt. A u innych osobników płci żeńskiej wcale ich  nie  dostrzegam albo oceniam je negatywnie. Adela zaczęła  się śmiać - byłbyś niezłym obrońcą!  Przecież rzecznik musi być i obrońcą konkretnego patentu - zapomniałaś o  tym? - śmiejąc  się odpowiedział jej  Emil. Nawet  nie  wiesz, jak  się  cieszę, że już  za chwilę  będziemy  w domu! To pewnie jeden  z pierwszych  objawów  starzenia  się.  Głupstwa  pleciesz- to tylko  jeden  z dowodów na to, że dobrze  się  czujemy  we własnym  domu. Mnie też jest  najlepiej w  naszym  domu. I  nie  sądzę by to  był objaw  starzenia  się.

Zajechali  wpierw  pod  blok w którym  mieszkali, Emil  wniósł do  mieszkania ich  torbę a potem odstawił samochód na parking. Wracając rozmyślał nad  tym jak mało zostało i w nim i w Jacku tego wszystkiego co ich łączyło w latach  studenckich. No cóż- wszystko  się zmienia, a poza tym od lat nie obracamy  się  w tym  samym środowisku, a to też ma  przecież  znaczenie-sam  sobie  tłumaczył.

W domu Adela już  była  zajęta szykowaniem obiadu - w garnku  parkotał gulasz, na patelni  skwierczał cichutko ryż z marchewką, a Adela właśnie ściągała  skórę z pomidorów. 

A ty jeszcze  byłeś na  spacerze?-spytała z lekką naganą  w głosie. Nie, ale pościągałem trochę  błota  z  samochodu, bo może  znów być  w nocy jakiś przymrozek. A teraz  to wszystko łatwo  zeszło. W czym ci  pomóc? W niczym. Pomidory pokroję tylko na kawałki, nie będę ich kroiła w plasterki. Emil wyciągnął z kredensu  talerze, sztućce, podał Adeli mały półmisek  na pomidory, dokroił jeszcze  paprykę i  wszystko przeniósł na  stół. Uzupełnił w  serwetniku ilość  serwetek, sprawdził czy jest sól  w  solniczce i posypał koperkiem  pomidory.W chwilę później siedzieli przy stole i jedli  wpatrzeni  w siebie. Pod stołem Emil jak zawsze obejmował jej nogi  swoimi. 

Boję się  tego egzaminu, przecież  może się trafić temat, którego nie będę potrafiła ugryźć - Adela  była  wyraźnie  zgnębiona.  Emil przyjrzał się jej uważnie - przecież dziury   w niebie  nie będzie jeśli go nie  zdasz. Przejdziemy  do Arkadiusza  niezależnie od  wyniku twojego egzaminu. Nie  zostawię  cię tu samej, to chyba jasne. Do początku kwietnia jest jeszcze  nieco  czasu.  Przejrzyj po prostu  całość materiału i jeśli trafisz na  coś co budzi  w tobie wątpliwość  czy dobrze to  rozumiesz, to po prostu przerobimy  to razem. Mamy ten luksus, że możemy to zrobić  nawet  w godzinach służbowych. Jak na  razie to  o nic się  mnie nie pytałaś a ja  ci  się nie  narzucam z tłumaczeniem, bo wiem, że z ciebie  straszna  Zosia - Samosia. Możesz też przejrzeć w archiwum moje  wnioski patentowe które  składałem i całą korespondencję z Urzędem  Patentowym. Utrwalisz  sobie  ten  specyficzny język, którego serdecznie  nie lubię,  a który  tobie jako prawnikowi jest jednak  bliski. Jestem pewien, że  zdasz ten  egzamin, bo umiesz  bardzo  logicznie myśleć i świetnie  to przelewasz na  papier. Też zawsze  wolałem egzaminy  pisemne - nie  lubiłem być "odpytywany" - osoba egzaminatora  jakoś  zawsze  mnie  rozpraszała. A na pisemnym to człowiek  jest  sam z problemem, nie koncentruje  się w żaden  sposób na osobie   egzaminującej, na jej reakcji na  nasze odpowiedzi. Poza tym  masz przed sobą to  wszystko co  już na ten  temat napisałaś, łatwiej  jest  się  zorientować co jeszcze  można dodać. Przeczytaj też jeszcze  raz  swoją pracę  dyplomową bo jej temat też się nadaje na taki egzamin. I  nie  zadręczaj  się przed  czasem,  bo się wypalisz i  zabraknie ci energii na  sam  egzamin. 

Zrozum - już masz w ręce jeden dyplom, z którym zawsze znajdziesz pracę.  A druga  sprawa - odejdziemy  stąd oboje, nie  zostaniesz tu sama,  a Arkadiusz  nawet bez tytułu rzecznika patentowego przyjmie cię z otwartymi  ramionami. I to nie dlatego, że wpadłaś mu w oko jako kobieta,  ale  dlatego że docenia  twój  potencjał  zawodowy. On już zrobił rozeznanie - masz niesamowicie dobre opinie w poprzednim  miejscu  pracy. Twój ostatni szef ucieszył  się,  że masz dyplom  magistra, wychwalał pod  niebiosa twoją  obowiązkowość, samodzielność  myślenia, kulturę osobistą. I podziwiał, że robisz ten kurs na rzecznika. Trochę  się zmartwił, że wyszłaś za mąż, bo nie  sądzi, byś  w tym układzie  rodzinnym zechciała np. wrócić na  stanowisko  asystenta dyrektora, oczywiście  z dużo wyższą pensją niż poprzednio, bo masz już ukończone  studia. Bo jednak jest  sporo  wyjazdów poza Warszawę i poza  Polskę na co żaden mąż  nie patrzyłby przychylnym wzrokiem.  Na razie oboje tu siedzimy, potem ty przejdziesz  pierwsza a dopiero  potem ja. Arkadiusz to twierdzi, że gdybyś  chciała, to  mogłabyś   robić  aplikację na radcę prawnego, więc mu powiedziałem, że raczej  tylko po moim  trupie, bo nikomu  nie  zrobiłaś  nic  złego żeby robić kolejną  aplikację, gdzie jest trzy razy tyle nauki co na rzecznika a do tego trzeba potem godzinami siedzieć na rozprawach w sądach i jeszcze  się  z ludźmi kłócić i użerać. 

Naczelny natomiast stwierdził, że skoro firmy będą jednak  mogły mieć własnego  rzecznika, to on nie  widzi  powodu dla którego mielibyśmy odchodzić  stąd. I proponuje byśmy jeszcze  zaczekali z odejściem. Dostaniesz podwyżkę   w związku z otrzymaniem stopnia  rzecznika, poza tym powinienem cię zapoznać z firmami z którymi współpracuje nasz Ośrodek Badawczo-Rozwojowy. To  akurat jest  niezły pomysł, chociaż  wyjazdy na te  peryferie gdzie  są te  różne  zakłady są dość uciążliwe. A wiesz jak pracownice naszego OBR nazywają naczelnego? 

Adela uśmiechnęła się - wiem, mówią  na niego "cudny" i tak  sobie  myślę, że jeśli on jest  cudny to ja jestem Zośka  Loren. Emil uśmiechnął się - a tobie on  się nie podoba? Jako dyrektor  to mi się podoba,  ale ja  nigdy  nie  rozpatrywałam  dyrektorów i nadal nie rozpatruję dyrektorów pod  względem urody. Co innego gdy idzie o  kolegów  z pracy, zwłaszcza takich, którzy  nie są w moim typie urody, na przykład są średnimi blondynami o oczach w kolorze  ciemnego piwa. A do tego kuszą jabłkami, których  już nie ma w sprzedaży.

I wiesz- gdybym  przed laty pracowała z Kamilem i on byłby moim  dyrektorem, to pewnie nawet bym nie  zauważyła,  że to przystojny facet i nie była  z nim. A gdzie  go poznałaś? U koleżanki na parapetówce.Świetnie tańczył.

                                                                   c.d.n.

poniedziałek, 23 maja 2022

Trudny wybór - 26

 Późny obiad  przeszedł łagodnie  w kolację - Emil i Adela patrzyli  z podziwem ile Jaga i Jacek potrafią  zjeść. I chociaż na talerzu spoczywała  szynka z prywatnej masarni, zresztą pyszna,  jak  stwierdzili oboje, to zjedli  zaledwie po małym kawałku każdego  rodzaju wędliny i wyrazili  szczery żal, że w Warszawie  nie ma  takich wędlin. Emila  bardzo  rozbawiła  propozycja Jacka,  by któreś  z  nich  przyjeżdżało raz  na tydzień po "towar" a gdy Emil  powiedział, że oni  za  bardzo  nie przywiązują uwagi do jedzenia i na pewno żadne   z nich  nie będzie przyjeżdżało ponad  100 km po wędliny- Jacek poczuł  się dotknięty. Adela stwierdziła, że boli ją głowa i  musi łyknąć tabletkę i że nie  da rady  dłużej   z nimi siedzieć i pójdzie  się położyć,  więc niech  się na  nią  nie  gniewają i sobie  dalej  gawędzą. Emil zaczął się dopytywać czy  nie trzeba jej w czymś pomóc,  ale Adela ucałowała go  w policzek i stwierdziła, że po prostu boli ją głowa, więc łyknie proszek i  się położy. 

Gdy  Adela wyszła, Jacek  stwierdził, że Adela  to delikatne  stworzenie no i  widać , że nie jest  z niej herod-baba. Taka nieduża to i  sił nie ma. Ale muszę przyznać, że masz bardzo mądrą babeczkę- pocieszył Emila - właściwie  na każdy temat  można  z nią pogadać. Emil uśmiechnął  się - wiem o tym i ją  często podziwiam,  właśnie za jej intelekt.  Nie sądziłem, że nie mając  wykształcenia technicznego  da sobie radę u mnie,  a ona  naprawdę jest  dobra  w tym  co robi. Jej promotor był zachwycony jej stylem  pisania, bo pisze jasno, logicznie i  on  ma  wielką ochotę by przeszła  do kancelarii   i pracowała  z nim. Na  tym  kursie na  rzecznika patentowego też się pokazała z dobrej strony. Prowadzi ten kurs jeden  z moich znajomych rzeczników i też ją chwalił. A do tego  ona jest bardzo  troskliwa i bardzo  dba o dom. Staramy się obaj z ojcem  trochę jej pomagać i ojciec  bardzo  często robi i dla  nas  zakupy, żeby ona  mogła po pracy trochę odpocząć. Bo do tego egzaminu też  się musi przecież  przygotować. 

Dla niektórych ten   egzamin jest  koszmarem bo  to będzie  egzamin  tylko pisemny ale na temat  wybrany  przez komisję. Po prostu kursanci dostaną temat taki, jakby  już byli  zaprzysiężonymi rzecznikami. Podziwiam ją, jak  sprawnie  potrafi wyszukać różne  sprawy w branży  elektrotechnicznej i to  zarówno w literaturze angielskiej, niemieckiej jak i rosyjskiej.   Wiesz,  na  rzecznika  patentowego  może  startować albo  prawnik  albo inżynier. A ona już jest  magistrem prawa.  Magisterkę pisała właśnie pod kątem  tego, że ma  być rzecznikiem patentowym. 

O rany, chłopie, ty jesteś  w niej  zakochany po  czubki włosów uczesanych na jeża - stwierdził Jacek. Ale po  prawdzie to pasujecie  bardzo  do siebie. Taka mądra i bystra  dziewczyna a  wcale  nie jest  zarozumiała   - dodała Jaga. Fakt, nie jest  zarozumiała, potwierdził Emil. Po pół godzinie  stwierdził, że on też  już pójdzie  spać, jutro  jeszcze porozmawiają. Oni  chcą  wyjechać do  Warszawy najpóźniej około godziny  14,00.

Gdy przyszedł do  pokoju Adela  już  spała. Skrócił do  minimum wieczorne  ablucje i  delikatnie  wślizgnął się  do łóżka. Dłuższą chwilę wpatrywał się w twarz Adeli, w końcu delikatnie się do  niej  przytulił. Adela przez  sen przytuliła  się mamrocząc  coś,  czego Emil  nie był  w stanie  zrozumieć, więc  tylko ją mocniej do siebie przygarnął  i  szybko  zasnął.

Emila  obudziły delikatne pocałunki. Jeszcze długą  chwilę udawał, że śpi i  delektował się  jej  pieszczotami,  w końcu usłyszał - wiem, że już nie  śpisz, otwórz oczy. Długo jeszcze  gadaliście? Nie, góra jeszcze  pół godziny. Nie  chciałem  cię  budzić,  tak  słodko spałaś! Milek,  wymyśl coś, żebyśmy dziś   wracali   "za dnia". Obiad  w domu  mamy,  ja  chcę do  domu! 

Prawdę mówiąc  to ja  też- jestem nieco  rozczarowany. Coś  się  Jacek  za bardzo  zmienił, na  mój  gust. A poza  tym chyba  za bardzo  się od  niego odzwyczaiłem. Albo tak jak  powiedziała Jaga - zdziczał. Nie miałem pojęcia, że jej rodzice tu  się osiedlili. Pewnie  chcieli  być na  starość bliżej  córki. Albo ich Jacuś  wrobił w działeczkę, więc  co  weekend tu zjeżdżają. Ale  za mało mnie  to interesuje, żeby o to pytać. Dobrze, że dzieciaków nie  ma.

Jak  się pobierali to  była  gadka, że tu  przeczekają do otrzymania  mieszkania,   a potem nagle się  tu  pobudowali. On jest  stąd, ona chyba  z Nowego Dworu Mazowieckiego -  zawsze nas strasznie bawiła ta  nazwa. Oni już  chyba  są na  chodzie , ubierzmy  się . Zjemy  śniadanie i jakoś  stąd wyjedziemy. Mogę nałgać, że muszę jeszcze  coś opracować na jutro,  bo mam naradę  a  zupełnie o  tym  zapomniałem. I dlatego  tak wcześnie  wstaliśmy - zgadzasz się? Tak,  zgadzam.

Gdy  tylko  wyszli z gościnnej  sypialni  gospodarze  zdziwili  się, że nie pospali  dłużej,  więc Emil nałgał, że muszą  szybko  wracać, bo  zupełnie   zapomniał o  ważnej naradzie a  musi jeszcze na  nią przygotować materiał. Wydawało mu się, że narada dopiero w środę, a spojrzał  wieczorem  w komórkę i okazało się, że to  w poniedziałek,  a nie  w środę. Adela od razu  wystąpiła  w charakterze  wrednej  żony, narzekając, że jej o  tym  nie powiedział, bo przecież ona by mu  przypomniała. A Jacek  stwierdził, że jednak  lepiej  jest  pracować  na własnym a nie mieć  nad  sobą  szefów.  Ale, odpowiedział mu Emil - z naprawiania sprzętu byś w Warszawie  nie  wyżył i na pewno nie mielibyście  takiego pięknego  domu. W  Warszawie jest naprawdę  sporo  różnych punktów naprawy  sprzętu AGD,  a ceny  lokali na punkty usługowe są  coraz wyższe. Ceny  mieszkań  też.  Na ich  mieszkania spółdzielcze poszedł dom  w Milanówku i  stumetrowe   mieszkanie  na Górnym  Mokotowie.

 Piękny  był ten wasz  dom w Milanówku, stwierdził Jacek. No był piękny,  ale nie  powiem, by te dojazdy do szkoły a potem  na politechnikę były  atrakcyjne - odpowiedział mu Emil. Przecież   przez  wiele lat  ta elektryczna kolejka to raczej  szła  niż jeździła. A po  godzinie  24 to już trzeba było  wracać  z Warszawy taksówką. I ten  wielki ogród,  w którym  najlepiej  to rosły  chwasty. Teraz  też mamy ogródek, ale taki wielkości dużego  balkonu. I nawet w naszym  tuja  rośnie. Wpadniecie   kiedyś  do nas, to  zobaczycie. 

Ale chyba  dopiero zaraz po  zakończeniu  roku  szkolnego, bo wtedy sprzedamy chłopców rodzicom Jagi, którzy  wezmą dzieci  na wyjazd nad  morze,  do  Juraty. Bo oni  co  roku wykupują  wczasy emeryckie i wtedy  biorą  chłopców.

Po śniadaniu nastąpiło wzajemne  ściskanie  się, obiecywanie, że gdy Adela  zda  egzamin  to wtedy przyjadą na któryś  weekend i z cichym westchnieniem ulgi Adela usiadła na  miejscu  pasażera, a Emil  za kierownicą. Gdy  już  ruszyli  powiedziała - ja mam  chyba jakieś  uczulenie na Jacka - bardzo  mi się nie podoba gdy mnie obejmuje i  cmoka dusząc jednocześnie  w uścisku. Mam od razu ochotę uciec albo faceta odepchnąć kopniakiem na  stosowną odległość. Ja jednak  jestem  mało serdeczną kobietą. Ja  rozumiem, że on nas uważa  za przyjaciół, ale ja  naprawdę  źle znoszę takie  serdeczności. Zawsze  byłam  z gatunku "niedotykalska".

Słysząc to Emil aż  zwolnił- Maleństwo, zadziwiasz mnie, żadnych takich  objawów u ciebie  dotąd nie  widziałem. Gdy cię pierwszy raz objąłem nie odczułem żadnej  niechęci  z twojej  strony. Obejmował cię  mój ojciec i też nie widziałem u ciebie  strachu, odrazy  czy  niechęci.  Obejmowali cię  faceci z biura składając życzenia po naszym ślubie i też  było w porządku.   

Adela  długo milczała,  w końcu  powiedziała - po prostu mam niemiłe  skojarzenia z takim zatłuszczonym, serdecznym facetem.To był wujek mojej koleżanki z podstawówki. Byłam wtedy chyba w trzeciej  klasie  podstawówki. Ona  miała imieniny i  zaprosiła do siebie do domu kilka dziewczynek. I wtedy wparował do domu  jej wujek - postury Jacka, zatłuszczony i  nieco pijany. I złapał  mnie  w przedpokoju, wziął na  ręce mówiąc - a to jakaś nowa dziewczynka- daj buźki i pocałował mnie w usta,  cały czas mocno trzymając, bo się  wyrywałam. Śmierdział  alkoholem i miał spoconą twarz. Potem postawił mnie na podłodze i klepnął w tyłek  mówiąc - to za wyrywanie  się, bo mogłaś  mi  upaść na podłogę. Nic  więcej  się nie stało, ale ja do  dziś  to pamiętam i  mam uraz do tłustych  a   serdecznych facetów.  Nie  wiem,  może powinnam to powiedzieć Jackowi, jeśli  będziemy  się  częściej  widywać. On nie jest wszak  debilem, pewnie zrozumie, tylko mu  może być przykro, że mnie  jego  tusza  i wygląd  przeszkadza i wydobywa  z pamięci wydarzenie, które było gdy  miałam 9 lat. Jak się uporam  z egzaminem  to może się przejdę do jakiegoś psychoterapeuty.

Emil uśmiechnął się leciutko - no to dobrze, że schudłem. Dobrze  dlatego, że to  zdrowsze dla  ciebie,  ale spodobałeś mi się wtedy, gdy jeszcze miałeś  tę nadwagę. I szaleliśmy w łóżku gdy jeszcze  miałeś te kilka  kilogramów w zapasie. Nie byłeś  zatłuszczony tak jak Jacek. Nawet przy tej nadwadze miałeś piękne, bardzo dobre gatunkowo ciało. I nadal  takie  masz, uwielbiam twoje nagie  ciałko. Mów tak  dalej, mów, to zaraz poszukamy  jakiegoś  hotelu, bo  nie dojadę do  domu - stwierdził  Jacek. Dojedziesz, dojedziesz, w domu będzie  nam  lepiej  niż  w hotelu.

Droga była nieco męcząca, cały czas  "coś" padało, wycieraczki  musiały  być  cały czas włączone, jedynym plusem był brak  na szosie  ciężarówek. Chyba się straszliwie postarzałem - stwierdził Emil-  kiedyś  bardzo  lubiłem zimę a teraz  zima  mnie  męczy  i denerwuje. A ja lubię  zimę tylko wtedy gdy jestem  w marcu w górach, jest suche  powietrze, jakiś  mróz i słońce. I wtedy wręcz kocham Zakopane  i chodzenie po reglowych  dolinkach, lub człapanie  na biegówkach. Bo ja to  tylko na nich  człapię, nie biegam. Mam takie  miejsce w Zakopanem, gdzie  mogę  siedzieć na  sankach godzinami i wpatrywać  się w to co  przede mną. A przede mną widok  na  Giewont,  za mną las należący do "dzielnicy" nazywanej  Księży  Las. A gdzie  jest w Zakopanem  Księży  Las, bo  nie  kojarzę - dopytywał  się  Emil. To taki kawałek pomiędzy wylotem z Doliny Strążyskiej a  Żywczańskim. Mam kilka takich  miejsc,  gdzie mogę  siedzieć i się  bezkarnie  gapić na  góry. Bezkonkurencyjnym miejscem do tego jest  Gubałówka. Trzeba  tylko wtedy wypożyczyć  leżak,  wziąć  po trzy  koce na osobę i ustawić leżak w pewnej odległości od  tłumu zimowych  plażowiczów. Układa się  człowiek na dwóch  kocach, trzeci jest po to by się nim nakryć i można  godzinami tak leżeć i kontemplować panoramę  Tatr. Oczywiście  przedtem trzeba odstać  swoje  w kolejce  do kolejki. Niektórzy szaleli na  nartach a ja  spokojnie się opalałam i świetnie  się  bawiłam  słuchaniem  dyskusji toczących  się pomiędzy obcymi dla  mnie  ludźmi. A ci, którzy szaleli na  nartach gdy  ty się opalałaś to którzy  to byli - Emil nagle  zrobił  się   dociekliwy. Różni, mój kochany,  różni. Raz był taki jeden co już  umarł, ze dwa razy ciocia Helena,  raz byłam  całkiem  sama i dwa razy moja koleżanka, która  aktualnie jest w Kanadzie. Wolę Zakopane  zimą niż latem, ale musi to być marzec. Bo dzień  dłuższy i więcej słońca. Ja to głównie opalałam twarz i kawałeczek  dekoltu,  ale większość pań leżała w kostiumach bikini. Podziwiałam je szczerze. W końcu temperatury dookoła  były jednak ujemne, a nawet gdyby  było "0" to i tak jak dla  mnie było to  stanowczo  zbyt zimno. No i mało kto brał dla  siebie  aż  trzy  koce ( wszak  za każdy należało  zapłacić)- a to były takie porządne, grube wełniane, "orbisowskie". Z nadrukiem  "ORBIS".

A czemu byłaś  sama zimą w górach? Bo musiałam przygotować się do zerwania z Kamilem - wszystko zrozumieć, nagle zmądrzeć, przetrawić wszystko tak, żeby go  sobie  skutecznie wybić  z głowy. Bez łez, wzajemnych wyrzutów, żalu i pretensji.  I udało się, rozstaliśmy  się  w końcu w tak  zwanej przyjaznej  atmosferze. Nawet  mieliśmy już po zerwaniu pożegnalną kolację  w  Grandzie, bo miał za klika dni wyjechać na kontrakt. Byłam pewna, że wyjechał i że telefonuje  z Iraku- dzwonił na mój domowy  telefon, bo  w międzyczasie  zmieniłam operatora komórkowego, o  czym on  nie wiedział.

                                                                            c.d.n.