Ślub Zigi był w grudniu. Jak się podśmiewała Ewa -panna niemłoda z panem niemłodym, po ponad dziesięciu latach wspólnego życia "na kocią łapę" wstąpili na oficjalną ścieżkę prowadzącą do w pełni oficjalnego rozwodu. Obrączki ślubne były wyrazem kompromisu - z "normalnego" złota, szerokie, z grawerunkiem wypełnionym czarną emalią, bo jak tłumaczył Zigi - przecież te wszystkie wgłębienia zapełnią się w krótkim czasie brudem, to lepiej je od razu zapełnić emalią.
"Oblubienica" witając się z Ewą szepnęła jej do ucha: " o cholera, ale masz przystojnego chłopa!", co Ewa skwitowała młodzieżowym "mowa, wiem o tym!" nie dodając przy tym, że przy Zigi, który urodę z lat studiów gdzieś zgubił, niemal każdy średnio przystojny facet wygląda jak młody bóg.
Przyjęcie ślubne odbyło się w zaprzyjaźnionej kawiarni, w której pracownia Zigi nie jeden raz świętowała. Ale ponieważ tym razem sprawę załatwiała Ewa to mocniejszego alkoholu ponad lekkie białe wino nie było. A i tego było mało, iście symbolicznie. Ale nikt nie narzekał, bo Ewa, za plecami Zigi, uprzedziła wszystkich, że nie będzie żadnej popijawy- to raz, a dwa jeśli ktoś ma zastrzeżenia, to może już zacząć szukać nowej pracy no i ominąć ten obiad. I mają wziąć pod uwagę, że ich szef jest na odwyku, od wszelakich używek, bo musi ratować swoje zdrowie. A nad towarzyskimi posiadami opiekę przejmuje Ewa- Zigi po prostu jest naprawdę chory i musi wziąć się za ratowanie własnego zdrowia. Zresztą przy wejściu wisi zakaz palenia. A kiedyś nie wisiał- zauważył jeden z "bystrzaczków". Czasy się zmieniły - wyjaśniła mu Ewa. A co jeśli bardzo mi się zachce palić - pytał namolnie. No to sobie wtedy weźmiesz więcej jedzenia na talerz i zajmiesz się jedzeniem. Jedzenia i zdrowych napojów nie zabraknie.
Pogoda w pewnym sensie przyszła w sukurs - akurat zdążyli zająć miejsca przy stole gdy nadeszła nad miasto pierwsza w tym sezonie całkiem niezła śnieżyca. Okazało się, że i bez "procentów" wszyscy mogą całkiem miło spędzić za stołem kilka godzin. Najbardziej zaskoczony był tym odkryciem sam Zigi.
Po sutym obiedzie, prawdziwym obżarstwie słodyczami i wypitym zaledwie jednym kieliszku wina wszyscy mogli bez obaw wracać własnymi samochodami. Świeżo upieczona żona Zigi bardzo długo wisiała na szyi Ewy dziękując jej za organizację tego przyjęcia, za otworzenie parasola ochronnego nad Zigi i przepraszając ją za to, że podejrzewała Ewę, że chce zagarnąć Zigi dla siebie. Ewa króciutko jej powiedziała tylko, że było to jeszcze w czasach studenckich a i tak nie wyszło, bo ona wyszła za mąż za innego. A to, że Zigi się w niej kochał?- być może tylko tak mu się zdawało, a teraz od lat łączy ich tylko i wyłącznie przyjaźń, ale nic ponadto. I jeśli już bardzo chce kogoś przepraszać to nie ją ale właśnie Zigi, bo mu nie wierzyła. A Zigi to bardzo uczciwy facet, który nie kłamie. Owszem, może coś przemilczeć, ale na pewno nie powie nieprawdy.
Zima chyba sprzyjała nauce, Wela wspięła się na szczyty pracowitości i już miała absolutorium. Pośpiech był wymuszony przez jej promotora, który powiedział jej w wielkiej tajemnicy, że w maju wyjeżdża z Polski na kilka miesięcy a jest bardzo możliwe, że wcale już tu nie wróci. Więc jeśli się Wela spręży to załatwi obronę na koniec marca a najpóźniej na początek kwietnia. Wobec takiego dictum Wela ostro harowała ucząc się do ostatnich egzaminów, żebrząc by mogła je zdać w terminie zerowym, wygładzając ostatnie rozdziały swej pracy.
Czas zimowy nie był zbyt absorbującym okresem w biurze Zigi, więc namówiony przez Ewę i swą żonę, Zigi wziął "aż" dwa tygodnie urlopu , które spędzili w.........Zakopanem w dobrym pensjonacie. Zigi nadal nie palił i jak doniósł Ewie, to pasek od spodni zaczął zapinać o jedną dziurkę dalej niż dotychczas. A unormowane życie wyraźnie mu służyło, nie było seksu na zapas. Co prawdą Ewa nie bardzo rozumiała pojęcie "seks na zapas", ale nie dopytywała się o co chodzi. Wiadomo było, że gdy Zigi wróci to jeden dzień na pewno stracą na jego opowieści. Zachwycał się niespotykaną dotąd łagodnością swej żony, od dnia ślubu ani razu nie było żadnej kłótni.
W czasie nieobecności Zigi Ewa była codziennie w biurze, co zmęczyło nie tylko ją, ale i pracowników, bo pomału zaczęła ich cywilizować. Przerwy na papierosa - góra cztery na 8 godzin pracy. I nie dłużej niż 20 minut pomiędzy odejściem od miejsca pracy do powrotu. I nie wyłazić w samym swetrze, tylko ubrać kurtkę- nikt tu nie potrzebuje potem zasmarkanych i kaszlących. Wprowadziła obowiązek mycia po sobie szklanek i kubków oraz dbania o czystość expresu do kawy. A jak się komuś to nie podoba to droga wolna- niech sobie szuka innego miejsca zatrudnienia. I niech sobie chłopcy popatrzą na innych użytkowników tego budynku - nikt tu nie chodzi do pracy w dresie bo nie lubi garnituru. Ona nie upiera się by chodzili do pracy w garniturach, ale koniec z dresami bo po pracy idą na siłownię. I koniec z rzucaniem "mięsem" - nie dlatego, że ją gorszą przekleństwa, (wszak ona ma całkiem niezły repertuar) ale dlatego, że nie widzi powodów dlaczego ktoś, kto się pomylił w obliczeniach ma w głos przeklinać. Może sam sobie nawymyślać w myśli. O tych wszystkich nowościach napisała nawet maila do Zigi, który ze zdumienia omal nie zemdlał, jak doniosła Ewie jego druga połówka. Zrobiła listę "niepewnych" inwestorów z którymi były zawsze kłopoty- wypisała nawet jakiego rodzaju były to kłopoty.
Na dwa dni przed powrotem Zigi Ewa nawiązała kontakt z wielce obiecującym inwestorem , który planował zakup całkiem niezłego terenu bardzo blisko stolicy. A co ważniejsze - miał już sporo chętnych osób na zakup na tym terenie domów. Nie był to duży teren, ale za to blisko "cywilizacji".
Zigi, gdy tylko wrócił z urlopu pierwsze swe kroki, jeszcze tego samego dnia, skierował do domu Ewy. Przy "naradzie wojennej" mieli cały czas towarzystwo Roberta, bo Zigi nie widział powodu dla którego Robert nie miałby posłuchać o czym rozmawiają. Przy okazji panowie przeszli "na ty". Zigi rozbawił oboje pytaniem, czy Robert jest "krótko trzymany" przez Ewę, na co Robert powiedział - ja nie jestem trzymany, ja się po prostu do niej przyssałem i przykleiłem i nic nie jest w stanie mnie od niej odczepić.
To, to akurat rozumiem - stwierdził Zigi. Kochałem się w niej przez cały rok mając nadzieję, że mnie wreszcie zaakceptuje. No przecież cię zaakceptowałam - tyle tylko, że na innej płaszczyźnie - stwierdziła Ewa. I na tej płaszczyźnie się sprawdzasz. A Robert jest po prostu dla mnie całym światem i tyle w tym temacie. Wiem, wiem- to widać, słychać i czuć i......zazdroszczę wam.
Ewa uśmiechnęła się - przecież ty też tak możesz mieć ze swoją żoną. Wystarczy, że nie potraktujesz jej jako element przejściowy, będziesz szanował, otaczał swą opieką i z wdzięcznością przyjmował jej troskę o ciebie. Bo to, że ci będzie wbijała do głowy, że musisz rzucić palenie, popijanie, zmienić dietę to wyraz jej troski a nie chęć dręczenia ciebie.
Wykorzystałam twą nieobecność w biurze, by nieco zdyscyplinować chłopaków, więc proszę cię - nie zepsuj tego, kontynuuj to razem ze mną. Zabroniłam im przyłażenia w dresach, zwłaszcza, że te dresy najczęściej nie są pierwszej świeżości. Nie muszą być na co dzień w garniturach i pod krawatem, ale ich ciuchy muszą być czyste a nie wyglądające tak, jakby się na nich przespało kilka bezpańskich psów.
O ile się nie mylę, to wszyscy mają mieszkania z węzłem sanitarnym, tylko jakby zbyt rzadko z niego korzystają. Opieprz ich- najlepiej każdego z osobna w swojej norze, którą trzeba czym prędzej przekształcić w cywilizowany gabinet. Nie zapominaj, że ryba psuje się od głowy - masz być dla nich wzorem.
Jeśli chcesz, to Robert pokaże ci jak przeprojektowałam poddasze. Ja unikam schodów, więc zaczekam tutaj na was. Wizja lokalna trwała dość długo, bo Zigi bardzo dokładnie wszystko oglądał, a potem obaj się zachwycali jaka ta Ewa mądra. Gdy wrócili Ewa powiedziała - gdybyście wrócili z oglądania piwnicy to bym was podejrzewała, że degustujecie jakieś zapasy lub tatowe nalewki zdrowotne.
Nie, tylko musiałem obejrzeć robotę tej ekipy - masz na nich jeszcze namiary? Oczywiście, że mam to naprawdę dobrzy fachowcy i warto z nimi utrzymywać kontakt. A zrobili by mi też parkiet? Bo ta moja chce by ten co mam zmienić, bo skrzypi no i nieco nadwyrężony jest. Myślę, że zrobią, nawet jeśli nie oni dwaj, to wezmą kogoś, do kogo mają zaufanie, że nie spartoli. A parkiet to musisz już kupić, bo on musi być wystarzony przed położeniem, więc zakupisz i będzie musiał sobie dość długo poleżeć. Oni ci też doradzą gdzie masz go kupić i potem zrobią jakieś czary-mary nad nim i ci powiedzą jak długo musi pooddychać nim go położą.
Zigi, a ty pamiętasz jak "ta twoja" ma na imię? Bo byłoby chyba milej gdybyś mówił o niej albo bardziej oficjalnie "moja żona" albo imieniem. Jeśli nie pamiętasz jak ma na imię to ci mogę przypomnieć - Dorota - tak jej na imię dali. I ponoć jej przyjaciółki mówią na nią "Doti". Ja mówię do niej po prostu Dorota- dla mnie to ładne imię. Zigi przełknął tę uwagę bez komentarza. W pięć minut później zaterkotała jego komórka - to Dorota dopytywała się o której wróci do domu. Ewa zabrała z ręki Zigi komórkę i powiedziała - Dorotko, my już właściwie skończyliśmy ględzenie o sprawach służbowych, teraz omawiamy kwestię waszego parkietu. I zaraz ci odeślę Zigi do domu. Oglądał u nas to co zrobili fachowcy u mnie przy przeróbce. No pewnie, mogę o tym pomyśleć, ale ja nie pamiętam mieszkania Zigi, chociaż byłam tam ze dwa razy, ale strasznie dawno i nie oglądałam go. Dobrze, to jasne, że żeby pomyśleć muszę wpierw obejrzeć to raz, a dwa muszę wiedzieć jaka jest twoja wizja tego miejsca. Bo to ty tam będziesz mieszkać a nie ja. Będzie fajnie, jak sobie to wszystko przemyślisz i w kilku punktach zapiszesz. No co ty, dziewczyno głową porusza szyja- wszak. No to pa- do zobaczenia.
No tak- stwierdził Zigi - no to koniec- już się namówiły. Ja chyba też mam tam coś do powiedzenia. Ewa zaśmiała się - po prostu musicie się oboje nad tym zastanowić, potem każde z was poda mi swoją wizję waszego gniazdka a ja na końcu się zastanowię, rozrysuję i wam pokażę projekt. Pasuje ci to?
Bo może dojdziecie do wniosku, żeby te dwa zamienić na jedno większe? Tylko teraz te lokalizacje bywają , że tak powiem dziwne. Mnie z byłym udało się 4 pokoje na Ursynowie zamienić na dwa mieszkania typu M-3.
c.d.n.