sobota, 12 grudnia 2020

Nie wigilijna opowieść -VIII

 Tym razem postanowili zakotwiczyć w tutejszej marinie i wyjść na ląd. Iza co prawda  marudziła, że nie ma swej sukienki i jest tylko w szortach, ale Tolek jej tłumaczył, że przecież jest nad morzem a nie w centrum Warszawy i szorty są tu jak najbardziej właściwym strojem a poza tym posiedzą trochę na plaży więc się przecież rozbierze  i będzie w bikini. Poza tym on też jest w szortach i nie czuje z tego powodu żadnego dyskomfortu. I że po plaży pójdą do fokarium, bo chce jej przedstawić swojego kolegę, którego, jeśli się Izie spodoba,  zaprosi na  ich ślub. Iza natychmiast zaczęła prostować jego tok myślenia - nie jest wcale istotne jak się będzie ten człowiek podobać  Izie, istotne jest co myśli o nim  Tolek. Kacper, podobnie jak Tolek  jest kapitanem a dziś  miał tu być ze swoim  synkiem. Umawiali się, że wzajemnie  "pokażą" sobie  swoje nowe "szczęścia" - Kacper dwuletniego synka a Tolek swą narzeczoną. Będzie sam z dzieckiem?- dziwiła się Iza. Tak, bo się z żoną rozwodzi - doszła do wniosku, że ma dosyć bycia wiecznie samą. Nie bardzo rozumiem jej samotność, skoro ma dwoje  dzieci, roczną dziewusię i dwuletniego synka i cały czas mieszka z nią jej matka. On bardzo kocha  swe dzieci, żonę też i jeśli nie złapie jakiejś dobrej pracy to nie będzie dobrze. Trudno wybierać pomiędzy swym  ulubionym zawodem a miłością do kobiety i dzieci. Poza tym jej matka to jakaś walnięta w głowę, ciągle jej wciska ciemnotę, że on na pewno ma w każdym porcie kochankę a kto wie czy i nie dziecko, skoro taki jurny, że zrobił dziecko rok  po roku.  Zapomniała tylko, że w ramach snucia  bajek wcisnęła  córce ciemnotę, że karmienie piersią chroni przed ciążą a prezerwatywy powodują raka szyjki macicy i ta idiotka uwierzyła mamusi, zamiast spytać się swej lekarki. Wiem,  jestem niemiły, ale bardzo nie lubię żony Kacpra za jej głupotę. Oczywiście Kacper się domyśla, że nie przepadam za jego żoną, bo kilka razy coś jej przygadałem. Szalenie nie lubię głupich kobiet, nawet gdy są całkiem ładne.

Iza chwilę milczała potem powiedziała- no to masz pecha, bo ja niezbyt mądra jestem, a na dodatek niezbyt urodziwa. Rzuciłam studia, wyszłam za mąż nie zastanowiwszy się nawet nad tym, czy tamtego faceta naprawdę kocham, a do tego dałam się nabrać na jego wygląd i gadki. Wszystkie mi go zazdrościły, że taki przystojniacha z niego, że ma świetny zawód itp. Dziwiły się, że się tak szybko rozeszłam, no bo przecież  każdy ma jakiś feler, a on był podobno dobrą partią. Poza tym pojawił się w moim życiu wtedy, gdy przeżywałam  kryzys psychiczny, starzy się kłócili, potem rozchodzili. Nawet pełnoletnie dzieci źle znoszą rozpad własnej rodziny.

Tolek ją otoczył ramieniem, lekko przytulił i powiedział - to ja byłem głupi, bo powinienem był do ciebie  napisać o tym wszystkim co czuję, gdy sobie tylko zdałem z tego sprawę, ale mój strach przed odrzuceniem z powodu tych blizn mnie  całkowicie zdominował. A ty jesteś, wbrew temu co o tym myślisz, bardzo mądrą kobietą. Jesteś dla mnie całym światem, gdybym musiał wybierać pomiędzy tobą a pływaniem wybrałbym ciebie. Ojciec zadał mi takie pytanie, a gdy powiedziałem, że jest  oczywiste, że rzuciłbym dla ciebie  pływanie to tylko podał mi rękę i powiedział-wiedziałem że wyrośnie z ciebie porządny facet. 

Popatrz Tolek, byłeś moim pierwszym mężczyzną i będziesz ostatnim. Aż mi przykro, że dałam się ślubnemu  kilka  razy przelecieć. A jeszcze jak mi nagadał, że jest bardzo rozczarowany, że nie jestem dziewicą. Więc się tylko "odgryzłam", że on też nie  "dziewic".  No a skoro nie dopuszczałam go do siebie gdy był po kielichu to były ciągłe awantury. I tak długo wytrzymałam z nim w jednym domu. Ale część udało mi się nagrać na magnetofon. Po jednej rozprawie  dostałam rozwód, dzięki tym nagraniom. I tym go wykończyłam.

Chętnie bym mu dokopał mruknął Tolek smarując ramiona Izy masłem kakaowym. Tym razem był w koszulce na nieco szerszych  ramiączkach i nawet z jednej strony wystawał kawałeczek blizny, który Iza starannie  nasmarowała.  Tolek promieniował szczęściem i spokojem.  Siedzieli przy brzegu na macie, słuchając delikatnego ale miarowego szumu fal, blisko siebie, tak  by się ich ciała stykały.

Nie był to jeszcze sezon , więc na plaży nie było jak zawsze tłoku, żadne  dzieciaki  nie biegały obok wrzeszcząc. Iza oparła brodę na ramieniu Tolka i powiedziała- kocham cię przeogromnie,  nawet nie umiem powiedzieć jak bardzo jestem szczęśliwa, że się odnaleźliśmy. Po prostu brakuje mi słów. I nie chcę być daleko od  ciebie. Cały czas myślę o tobie, o tym jak cudownie całujesz, jak mnie pieścisz, uwielbiam twoje pieszczoty, twój dotyk. A temu kto wymyślił tabletki dałabym Nobla. A ja jestem szczęśliwy, że się jednak zmobilizowałem by cię odnaleźć i teraz wiem, że moje pływanie  "na okrągło" miało sens- prawie  nie schodziłem na  ląd gdy byłem w porcie, brałem kontrakt za kontraktem i dzięki temu teraz mogę być długo z tobą i spokojnie czekać na rozwój wypadków. Kocham cię i cały czas pragnę i wiesz, myślę, że  zakotwiczymy się gdzieś po drodze, dobrze?  Te łóżeczka dość wąskie ale i tak lepsze niż kokpit Omegi i bardziej  zacisznie i dyskretniej. I  zastanawiam się dokąd byśmy wyskoczyli po ślubie - nie wiem co wolisz- mogę próbować załatwić coś w Tunezji, ale będzie  gorąco, bo to lato albo moglibyśmy popływać w Grecji . Z tym, że nie będziemy wtedy sami a z tłumem turystów i to mi się mniej podoba. No chyba,że złapię jakiś kontakt z którymś z właścicieli porządnego jachtu.  

A może moglibyśmy po prostu ten urlop spędzić w mieszkaniu w Gdańsku?-spytała Iza. Oczywiście, moglibyśmy, ale nie chcę byś się  bawiła w gotowanie i sprzątanie. A może w takim razie zostaniemy u rodziców? Będziemy wypływać łodzią w zależności od pogody- jak będzie pogoda to nam tłum na sopockiej plaży nic nie zaszkodzi bo gdzieś sobie popłyniemy. To będzie wszak sierpień to wszędzie, na wszystkich plażach  Europy będą tłumy. Kochana moja, ty jesteś znacznie przytomniejsza ode mnie- masz rację, wszędzie będą tłumy  a zwłaszcza we Włoszech, bo sierpień jest tam typowym miesiącem urlopowym. A ty  masz miesiąc urlopu? Tak, ale w związku z twoją operacją wezmę tylko 2 tygodnie a resztę potem , we wrześniu by się tobą opiekować. Zerknęła na zegarek  i zapytała- a my nie powinniśmy aby już iść do tego fokarium?

Kacper już czekał na nich przy wejściu do Fokarium. Panowie mimo protestu malca, którego Kacper trzymał na rękach, wykonali tradycyjnego "niedźwiedzia", Tolek dokonał prezentacji i na wiadomość, że Iza wnet zostanie żoną Tolka, Kacper cichutko gwizdnął - no proszę,  taki świętoszek, żadnych panienek a tu nagle szast-prast i się żeni.Gdzie ty poznałeś taką miłą i ładną dziewczynę ? I wiesz, jakoś zupełnie inaczej wyglądasz. Bracie, wyglądasz po prostu na szczęśliwego! Opowiadaj, skąd się znacie?

Od wieków  się znamy, bo chodziliśmy razem do podstawówki, trochę się spotykaliśmy jeszcze w liceum i pływaliśmy razem po Wiśle. No  to już wiem- to jest ta twoja Iza, o której wciąż majaczyłeś! No niesamowite, słowo daję! Chodźcie ze mną do tych fok, bo obiecałem małemu, że  zobaczy foki. Obok wejścia stał stragan z całkiem ładnymi maskotkami fok i Iza czym prędzej kupiła jedną maskotkę dla malca, co bardzo mu przypadło do gustu. Ponieważ mały wziąwszy ją do rączki wykrzyknął radośnie "hau, hau", Iza wytłumaczyła, że to nie jest piesek, to jest foka. No to mały podniósł rączkę z foką do góry i radośnie oznajmił: tata, foka. A rączkę bez foki ufnie wsunął do ręki Izy. Mama doma - poinformował  Izę a ta przytaknęła- tak mama jest w domu. Do dialogu włączył się Kacper- to jest ciocia Iza, a to wujek Tolek. Ciocia Iza i ujek Tolo zaćwierkał malec. Iza znów  dziecku przytaknęła, jednocześnie "prostując" dziecku wymowę- tak to jest wujek Tolek ,a ja jestem ciocia Iza. Kacper jęknął- dobry Boże, ta twoja  pani ma talent pedagogiczny i anielską cierpliwość. Zazdroszczę ci.  To dobrze, zazdrość, bo wierz mi, że jest czego zazdrościć - Tolek omal nie pękł z dumy.

Ponieważ panowie chcieli jeszcze trochę ze sobą porozmawiać opiekę nad malcem przejęła Iza. Pokazywała mu zdjęcia różnych fok, opowiadała, że foki łowią ryby i lubią je  jeść, potem stała z nim przy barierce by obejrzał pływające foki, wzięła malca na ręce i ustawiła się tak,by dziecko  widziało jak treser rzuca do wody kółko i jak foka je wyławia i cały czas do dziecka mówiła. Mały obejmował ją za szyję i w końcu zameldował- Misio piciu. Więc Iza podeszła do zagadanych  panów i zameldowała- Misio piciu. Kacper wyciągnął z przepastnej siatki butelkę i podał Izie. Iza wzięła butelkę i w zamian za nią podała mu dziecko mówiąc- lekki to on nie jest. Na koniec wcisnęła zawstydzonemu Kacprowi butelkę. Kacper odprowadził ich do przystani. Miał zamiar zaokrętować się jak najprędzej bo ciągłe sprzeczki z żoną i teściową dały mu w kość. Iza nie wytrzymała i z czarującym uśmiechem powiedziała- wie pan co? 

Dziecko ma dwie rączki i za jedną rączkę powinien je trzymać tata, za drugą mama i razem dziecko prowadzić. Powinniście chyba jednak iść do poradni rodzinnej nim wasze kłótnie wyrządzą dzieciom szkodę. Do zobaczenia  na naszym ślubie - zapraszam też żonę i dzieciaczki. 

Gdy znaleźli się na łodzi Iza przeprosiła Tolka, że straciła nad sobą panowanie i była niemiła dla Kacpra. A Tolek powiedział- wcale ci się nie dziwię - coraz częściej myślę że zachowanie Agnieszki to nie tylko wina jej matki. Kacper jest teraz w Polsce krócej niż ja a już,  jak widać, ma dość domu. Dziwne. Nie będę się z nim zbyt często widywał, ale na morzu można na nim polegać.

Strasznie ciekawiło Izę co też Tolek majaczył o niej, jak to określił Kacper. Trochę się Tolek wykręcał aż w końcu powiedział- no po prostu cały czas mu nudziłem, że nie mogę o tobie  zapomnieć choć minęło tyle lat a on mnie namawiał bym jednak cię odszukał, ale  list który wysłałem na adres który znałem wrócił do mnie z notką adresat nieznany. No to potem cię szukałem po znajomych i dopiero Lilka mnie natchnęła, że może jednak cię odnajdę. A masz do niej adres?-spytała. Bo jeśli masz to wyślemy jej zaproszenie na ślub. Pewnie nie przyjedzie ale może się z nią spotkamy w Warszawie.

Dlaczego on cię nazwał świętoszkiem? Przecież nie chodzisz do kościoła. Na randki z dziewczynami też nie chodziłem i po burdelach nie kursowałem, to byłem wg niego świętoszkiem. Dziwił się strasznie, że można kochać kogoś kogo nie ma obok, że można kochać wspomnienie. Podejrzewał, że sobie ciebie wymyśliłem. Ot przykrość- roześmiała się Iza- jednak istnieję. Gdzie dziś zacumujemy? Napiłabym się chętnie kawy i chyba mama nam podrzuciła kawałek ciasta do pojemnika. A zacumujemy tam gdzie ostatnim razem. To fajne miejsce, bo krzaczory na dość sporym odcinku wchodzą do wody i nikt tamtędy nie łazi i się nie kąpie ani psa nie pławi a ja mam wobec ciebie niecne plany. Zobacz Izuś, ciasto z kruszonką i tej kruszonki  multum, tak jak lubisz. Po chwili zaanonsował- ciasta nie ma, jest tylko kruszonka a pod nią owoce. To super ucieszyła się Iza, uwielbiam to! Twoja mama  mnie rozpieszcza. A ja to cię nie rozpieszczam?-zapytał. Ty to mnie notorycznie dopieszczasz i to jest  cudowne.  Pokażę ci dziś na komputerze reprodukcję tego obrazu Miro, który mam na sukience. I pomyślałam,że możesz przecież wystąpić w białych dżinsach, widziałam nawet takie w Pewexie. Tylko  trzeba by zapolować na  białe mokasyny. W Warszawie na  Chmielnej na pewno coś upolujemy. I wpadniemy do faceta, który ma sklep z koszulami, bo on szyje super koszule, dopasowane do sylwetki a nie  takie  wory jak w państwowym sklepie.Ojciec zawsze u niego koszule kupował. Będziesz wyglądał superancko bo masz ładną figurę. A co mam jeszcze ładnego?- dopytywał się Tolek. Oczy masz ładne, lubię się w nie wpatrywać, choć  wiesz co się dzieje  gdy się  wpatrujemy sobie w oczy. Ale to co się wtedy dzieje też lubię. Masz ładny kolor włosów bo to taki platynowy blond. Masz ładne  ręce , długie  palce. I bardzo wszędobylskie. I masz ładne usta, wielce uzdolnione do całowania. Kochanie, zamknij drzwi kabiny bo mam wrażenie, że mi stanik spadł i lepiej by nikt przepływający tego nie widział.


 


Nie wigilijna opowieść -VII

Gdy jedli kolację Iza powiedziała do Tolka - nie wiem jak to jest, ale w obecności twoich rodziców czuję  się na pełnym luzie. Bo oni nie są zakłamani- wyjaśnił Tolek. Pamiętasz ten film , który oglądaliśmy w twoje osiemnaste  urodziny? Ja go dostałem od ojca na swoje osiemnaste urodziny. Wręczając mi go powiedział, że powinienem go obejrzeć wpierw sam, a potem z dziewczyną która jest mi bliska i ewentualnie razem z nią wypróbować, jeśli będzie nas łączyło jakieś uczucie i jeśli ona będzie chciała. O antykoncepcji też pomyślał. Drugi film z tej dziedziny, ale o stronie psychicznej zagadnienia, z ogromną ilością tekstu, którego nie mogłem wtedy pojąć z  posiadanym wówczas zasobem słów angielskich dostałem od mamy, a ona powiedziała, żebym o tym co usłyszę w tym filmie nigdy nie zapominał, to wtedy moje życie intymne będzie wartościowe. Musiałem sobie kupić słownik medyczny polsko-angielski żeby wszystko  pojąć. Trochę czasu spędziłem też w bibliotece lekarskiej. Rodzice dobrze wiedzieli, że w młodym wieku krew nie woda a majtki nie pokrzywy i chcieli żebym miał w tej dziedzinie jak najmniej złych doświadczeń. I wiedzieli, że zakazami to niewiele można zdziałać. No i wiedzieli do jakiego zawodu idę - bajka o tym, że co port to inna dziewczyna  funkcjonowała i nadal ma się świetnie. Trochę prawdy w tym jest, ale kapitanowie z reguły aż tak rozwiąźli nie są- za dużo obowiązków, za dużo pracy, za dużo odpowiedzialności.

A to, że razem mieszkamy i żyjemy ze sobą moich rodziców też  nie gorszy. Ojciec się mnie tylko zapytał raz, czy o tej pani, której zawracam głowę myślę poważnie, bo dla chwili mojej rozkoszy nie mam prawa kogokolwiek krzywdzić. Nie pamiętali cię wcale z naszych szczenięcych lat, ale po twojej pierwszej wizycie bardzo cię polubili, a teraz  to już  zupełnie sfiksowali na twym punkcie. Gdyby  nie to, że powiedziałem, o  tych bułeczkach, że to dla ciebie do tego łososia, to  by ich mama nie upiekła. Bo nigdy mnie  nie rozpieszczali.Ojciec dziś o świcie poszedł  na przystań i łódkę wyszorował. Dla mnie szok ale i ogromna radość. Ojej, jakie te twoje  łzy słone. Chodź, pójdziemy do nich i porozmawiamy o ślubie. A potem, jeżeli nie będzie padać to  może pójdziemy na  spacer brzegiem morza. Na wszelki wypadek założymy klapki basenowe żeby na jakieś ostre paskudztwo nie nadepnąć. Lubię chodzić wieczorem brzegiem morza, ale dość dawno nie chodziłem.

Oczywiście Tolek nalegał, by ślub był jak najszybciej, czyli w lipcu, a w sierpniu Iza ma urlop, więc jeszcze przed jego operacją pojechaliby gdzieś na dwa tygodnie, bo dwa tygodnie przed operacją Tolek musi porobić zlecone przez lekarza badania. I proponuje by   ślub był w Sopocie, w ich ogrodzie. To co prawda kosztuje , ale to drobiazg. Niewiele więcej niż dwie  butelki dobrego markowego koniaku. Obojgu nie zależy na weselu, ba nawet protestują przeciwko czemuś takiemu jak wesele. Iza od razu powiedziała, że z jej strony to będzie tylko ojciec i może jego przyjaciółka. Nie czuje się na siłach by zaprosić swą matkę, bo już kilka lat  nie rozmawiają ze sobą ani się nie widują. Przy okazji powiedziała dlaczego i tym razem to  mama Tolka miała oczy pełne łez i tuliła do siebie Izę. W kwestii świadków to Iza wymyśliła, żeby świadkami byli .........rodzice Tolka. Bo jedyny wymóg co do świadków to fakt, że muszą być osobami pełnoletnimi.

Na cały okres leczenia i rekonwalescencji Tolka będą oczywiście mieszkać w Warszawie. Na razie  przez kilka miesięcy Tolek nie będzie nigdzie wyjeżdżał poza Polskę. Urlopu ma niczym mrówek w lesie, bo pływał jak nakręcony. Żeby nie zwariować. Co dalej? - chciałby by Iza mieszkała blisko jego rodziców dopóki nie wyklaruje się jego nowe  zatrudnienie.  A praca dla Izy w Trójmieście z pewnością się znajdzie. Choć tak naprawdę to Iza mogłaby spokojnie pracować nie na pełnym etacie a na połówce. A może chciałaby mieć własną firmę? Planują z kolegami założenie jakiejś firmy turystycznej, może podróże po Morzu Śródziemnym takie krótkie, tygodniowe. Wtedy by chciał żeby Iza mieszkała blisko niego. Nie wyobraża sobie by wypłynął  na kilka miesięcy i był z dala od niej.  Musi się spotkać z kolegami, więc zrobi to jeszcze przed ślubem. Może zainwestują w jakiś ośrodek turystyczny taki ze SPA i jedną z atrakcji będą rejsy wzdłuż wybrzeża Bałtyku?  Co prawda Bałtyk nie jest miłym morzem do pływania  bo ma krótką falę, co jest męczące dla pasażerów.

Umówili się w końcu, że zaraz po powrocie do Warszawy Iza przygotuje swoje dokumenty, czyli metrykę urodzenia i dokument, że jest stanu wolnego i przywiozą to w następny weekend, a ojciec Tolka złoży te dokumenty w USC, w którym pracuje córka dobrych znajomych rodziców Tolka. Wiadomo - wszelakie znajomości są zawsze cenne a czasami niezbędne. A jakby tak udało się załatwić ślub na ostatni dzień czerwca to byłoby jeszcze lepiej, stwierdziła mama, nie uzasadniając tego. No i oczywiście koniecznie ślub w ogrodzie. Więc od razu trzeba załatwić wypożyczenie   białego namiotu  kawiarnianego oraz zamówić ludzi do jego zainstalowania. Tudzież 2 stoły nieduże, krzesła i catering zależny od godziny ślubu i pogody. Ale o tym wszystkim to będą rozmawiać rodzice ze swymi bliskimi przyjaciółmi, którzy aktualnie mają kawiarnię. Tolek się co prawda lekko krzywił, bo pewnie trzeba będzie tych przyjaciół rodziców zaprosić, ale Iza przekonywała go, że skoro rodzice jednak im w organizacji pomagają to może jednak Tolek  jakoś przeżyje ich obecność. Iza podsunęła też myśl, że może w takim razie wypożyczyć na  ten dzień tę kawiarnię, skoro i tak ślub ma być poza siedzibą  Urzędu i ślub zrobić w kawiarni. Wtedy wszystko będzie prostsze. Po kilku protestach Tolka, że milej będzie w ogrodzie, postanowiono, że porozmawiają o tym  wariancie z przyjaciółmi rodziców, bo, jak przypomniała mama, kawiarnia była niedawno pięknie odnowiona i miała  ładne wnętrze.

Iza stwierdziła, że wpadnie do pana doktora i powie mu o tym, że ślub się odbędzie wcześniej i oczywiście go zaprosi i trzeba będzie mu zapewnić nocleg, oczywiście na ich koszt,  ale to nie było problemem, po prostu w domu rodziców były jeszcze dwa pokoje gościnne. Iza  natomiast cały czas "woziła się" z problemem czy ma zaprosić ojca czy nie, bo  nie za często się z nim kontaktowała. Z reguły ojciec telefonował do niej raz w roku z zapytaniem czy wszystko jest w porządku i nie interesowały go szczegóły.

Rodzice Tolka zapowiedzieli, że oni kupią obrączki ślubne, a skoro Iza ma już pierścionek z platyny to i obrączki z platyny będą ale Tolek ostro zaprotestował mówiąc, że obrączki to jego sprawa a u tego jubilera gdzie nabył pierścionek są również obrączki no i może kupią  coś na  zamówienie. I bez tych obrączek rodzice będą mieli sporo kłopotów, zamieszania i wydatków.

A w czym Izuniu będziesz  brała ślub?- zapytała mama- ale nim Iza zdążyła coś powiedzieć Tolek westchnął teatralnie i powiedział- obawiam się, że w sukience a wolałbym by była w bikini. Iza spojrzała na niego - a ja myślałam że wolałbyś bym była w stroju Ewy, nawet bez listka figowego. A potem stwierdziła, że ma całkiem niezłą sukienkę na tę okazję- jedwabną, długą. Generalnie jest ciemnobłękitna, góra bez ramiączek z wrobionym stanikiem, dopasowana do figury, gładka,  a dół to "reprodukcja" jednego z obrazów  J.Miro "Blue", spódnica długa z rozcięciem na jednym boku sięgającym mniej więcej do połowy uda. Sukienka była dziełem jej przyjaciółki, która w pewnym okresie swej kariery malowała na jedwabiu. A teraz jest pamiątką po niej, bo autorka wyjechała na stałe z Polski.Nawet ją raz miała na sobie na balu. I przywiezie ją w przyszłym tygodniu. A tak w ogóle to nie ma problemu bo jest mnóstwo całkiem miłych letnich sukienek i jeśli rada rodzinna skonstatuje, że lepiej wystąpić w czym innym to bez problemu coś  dla siebie znajdzie. Ciekawa jest natomiast jak wystąpi Tolek. Może w spodniach korsarkach i koszuli z szerokimi rękawami i w kamizelce złocistej? To byłoby coś!

Iiiiii, takich chudziutkich korsarzy  a do tego z włosami blond to nie było- śmiała się mama. Ale tak poważnie  rzecz ujmując to dla niego trzeba kupić jakiś letni  garnitur. I jak zwykle wszystko będzie za obszerne przy tym wzroście. Ależ ja nie chcę  garnituru, przecież  mógłbym być tylko  w spodniach (zgodzę się na inne niż dżinsy) i jakiejś  fajnej  koszuli. Np. dobranej do koloru sukienki Izy? Mógłbym być w  białych spodniach i ciemno niebieskiej koszuli. Izie spodobał się ten pomysł.

No dobrze, a co z waszymi bliskimi znajomymi, przyjaciółmi? - zapytał się tata. Przecież macie  takowych. Iza i Tolek spojrzeli na nich zdziwieni. Ależ tato, to jest nasza rodzinna uroczystość, przecież nie urządzamy żadnego wesela, bo wesele to średnia frajda. Ani Iza ani ja nie lubimy tego typu uroczystości jak wesele. Może gdy mieliśmy po 20 lat inaczej byśmy to urządzali, ale my już jesteśmy starzy. Ze znajomych to być może ja zaproszę Kacpra a Iza swoją  zmienniczkę. Tata tylko pokręcił głową - no tak trzydziestodwuletni staruszkowie, wszystko już przeżyli.

A mama, jak zwykle  zapobiegająca konfliktom pomiędzy ojcem a synem powiedziała- a ja doceniam fakt, że chcecie być tylko z tymi, których kochacie lub bardzo lubicie i naprawdę w pełni doceniam to, że chcecie być tylko z nami. Masz rację synku, to jest naprawdę rodzinna uroczystość.

Na wieczorny spacer wybrali się w czwórkę. Było nawet dość chłodno, co "pan kapitan" uznał za  dobry znak. Wykazali się, wg rodziców, niezwykłą umiejętnością całowania się i jednoczesnego przemieszczania w przód. Wspólnie doszli do wniosku, że po prostu rodzice , jako starsze pokolenie  nigdy nie całowało się na ulicy, a dla nich to była rzecz normalna. I wtedy Iza "błysnęła" mówiąc, że pruderyjna  to ona nie jest, ale głupio się czuje, gdy w komunikacji miejskiej jakaś  para całuje się namiętnie i ona zaraz ma skojarzenie z ptakami karmiącymi swe  młode. Jej pokolenie witało się na ulicy stylem "niedźwiedź",  buźka, owszem chodzili wpół objęci, gdy szli wieczorem ulicą która była niedoświetlona i wtedy właśnie chodzili  długą chwilę się całując, ale nie robili tego w  biały dzień w  pełnym ludzi tramwaju lub autobusie.Poza tym pierwsze "treningi" w dyscyplinie "całowanie się" zaczęli uprawiać w wieku lat czternastu. 

Było naprawdę chłodno i Iza stwierdziła,  że jej jest już zimno i wszyscy wrócili do domu. Postali jeszcze chwilę podziwiając nocne niebo, wypatrzyli nawet przesuwający się szybko bardzo niebieski obiekt i Tolek powiedział, że to któryś z satelitów. I że niebo nocne najpiękniej wygląda gdy się jest na rozległym akwenie, daleko od jakiegokolwiek lądu.

Następnego dnia była piękna pogoda  więc postanowili popłynąć w stronę Chałup. Ale szybko zmienili  zamiar, bo w tej okolicy były regaty, więc tylko chwilę oglądali z daleka i popłynęli do Jastarni. Tolek pokazał Izie  miejsce, gdzie były bunkry i potem popłynęli na Hel