piątek, 2 września 2022

Trudny wybór -98

 Adela "upolowała" mięciutkie włóczki w bazarowym  kiosku, w domu towarowym kupiła kaftanik flanelowy, który  miał spełniać rolę "manekina",  narysowała formę śpiworka i raźno wzięła  się  do  pracy. Wybrała  się nawet do  piwnicy, by w pudle z książkami wyszukać broszurkę, w której były różne wzory na ręcznie   wykonane ciuszki  dla maluszków. Trochę  się  "nagimnastykowała" by  wykrój na śpioszki przerobić na  wykrój śpiworka, w końcu się udało. Strasznie  dawno nic  nie  dziergała i nie szło jej to najlepiej, ale w końcu przypomniała  sobie "jak to  się  robi" i nawet   całkiem  przytomnie zapisała  sobie ile oczek nabrała  na druty. Z początku planowała by śpiworek miał wrabiane  w trakcie  dziergania  kwiatki, ale potem stwierdziła, że zrobi gładki- może  przy następnym, gdy już nabierze  wprawy, będą wrabiane kwiatki, bo jak wyczytała śpiworki były przydatne, lepiej zdawały  egzamin  niż kocyki. Dłubiąc na drutach opowiedziała Emilowi o tym, że chciałaby rodzić pod  znieczuleniem zewnątrzoponowym,  a Emil oczywiście poparł ten  projekt. Poplotkowali przy  okazji o Arku i Stasi a Adela powiedziała  jakie imię dała  by chętnie ich  córeczce. Emil kilka  razy głośno powtarzał jego różne odmiany i doszedł do wniosku- odkrywczego zresztą, że to imię Milena  brzmi mu  znajomo, odkąd Adela nazywa go Milkiem.

No kochany- wreszcie załapałeś! Milek będzie  miał córeczkę Milenkę. No i jak - podoba ci  się czy  dalej szukamy imienia? No jasne, że mi  się podoba, pewnie potem, już  w  szkole będzie  Leną. Ale wtedy to już będzie  w jakimś stopniu jej wybór. 

Sporo rozmawiali o Arku i Stasi. Adela mówiła, że ją trochę niepokoi ten pośpiech z jego  strony do natychmiastowego uregulowania swego życia. Ale  Emil stwierdził, że Arek dobrze sobie  to wszystko przemyślał i wie, że może nie  być chwilami łatwo, bo  chłopcy są nieco trudniejsi do wychowywania niż dziewczynki, ale im  szybciej się  tym  dzieciom zorganizuje teraz   normalny  dom, tym  będzie łatwiej. Arek opowiadał jak bardzo był zdumiony tym, że obaj chłopcy tak do niego lgną i jest  tym również mocno wzruszony. Starszy, Pawełek, opowiedział Arkowi o tym  wieczorze, gdy sam uciekł z mieszkania ojca i  trochę się bał iść, więc całą  drogę biegł, ale najbardziej się bał, że ojciec ruszy za nim w pogoń, dogoni  go i zbije.

A co do Stasi - Arek przestał się  dziwić, że Emil i  Adela tak szybko się w  sobie  zakochali. Twierdził, że rozmowa ze Stasią zupełnie  go "ogłuszyła". Bo wprawdzie  żadna  z niej piękność, żeby  aż  dech  zapierało, ale chciał z nią jak najdłużej trwać w tym barku kawowym i starał się ze wszystkich sił by ta rozmowa trwała jak najdłużej. Bo według niego Stasia emanuje jakimś takim  wewnętrznym ciepełkiem. Ujęło go też i  to, że nie  wieszała okolicznych psów na  swym byłym mężu, chociaż nieźle dał się jej we znaki.

Poza tym dzieciństwo Arka spędzone u boku nieco "narwanego" ojca też  ma wpływ na  to, że Arek  chce  chłopcom jak najszybciej zorganizować spokojne życie bez jakiejkolwiek  przemocy. Bardzo mu  zależy na  tym by Pawełek idąc we  wrześniu do  szkoły szedł już z "nowego  domu", by dziecko było przekonane, że nie  spotka je sytuacja,  w której  będzie  musiał uciekać przed  przemocą. I by obaj  chłopcy wiedzieli i  czuli, że są  w tym domu rozumiani, kochani, że są jego pełnoprawnymi  członkami. A teraz  zastanawia się nad  tym jak zorganizować życie rodzinne tak, by Pawełek nie  siedział  w świetlicy przed i po lekcjach. A fakt, że miliony dzieci tak spędzają dzień nie jest  dla  niego żadnym  argumentem. Twierdził, że on choć  miał zbzikowanego ojca to nie  wysiadywał w podstawówce w świetlicach, bo po prostu jego mama poszła  do pracy na pełen etat dopiero wtedy, gdy on był w liceum. I on musi się dobrze  zastanowić nad organizacją  domu, ale jak na  razie jest to równanie  z dziesięcioma niewiadomymi. A tak naprawdę to byłoby najlepiej i najzdrowiej dla całej rodziny gdyby Stasia pracowała najwyżej na pół etatu a najlepiej wcale. Jest jeszcze jedna  opcja - znalezienie jakiejś pani, która odbierałaby  Pawełka  ze  szkoły i pobyła  z nim aż  do powrotu Stasi z pracy. Jeszcze  jedno rozwiązanie to przeprowadzka rodziców Stasi na Ursynów, czyli znalezienie  dla  nich  mieszkania blisko ulicy Mandarynki.  Kolejne koncepcje dotyczące rozwiązania tego problemu roiły  się w mózgu Arka niczym rozmnażające  się króliki lub  lemingi.

Emil spokojnie tego wszystkiego wysłuchiwał, część "genialnych pomysłów" przyjaciela gasił od  ręki wskazując mu słabe punkty i cały czas dziękował okolicznościom, że Piotr z Heleną  mieszkają tuż obok. W końcu stwierdził, że skoro Arek już  zna rodziców  Stasi to może nie  byłoby źle, gdyby z nimi porozmawiał na ten temat-  może oni sami wpadną na pomysł przeprowadzki na Ursynów  i to  byłoby najzręczniejsze posunięcie. Na każde pytanie Arka  "ciekawe co by o  tym powiedziała Adelka" niezmiennie odpowiadał: nic by  nie powiedziała, bo ja jej o tym nie mówię, ona ma swoje  problemy, w sierpniu ma  się urodzić  dziecko, więc wybacz, ale ja jej nie  zawracam głowy twoimi pomysłami. Gdy do nas  wpadniesz to możesz jej sam o wszystkim powiedzieć. Wtedy się dowiesz z pierwszej  ręki, co ona o tym myśli.

Adela co prawda  część tych  pomysłów już  znała z opowieści Stasi, ale ich  nie komentowała mówiąc-  Stasieńko, to ty masz  tu decydujący głos, to idzie o  życie twoje i twoich chłopców i  ty najlepiej  wiesz co będzie  właściwym  krokiem. Mnie najbardziej przekonuje wersja o przeprowadzce twoich rodziców na Ursynów lub wasza przeprowadzka w ich pobliże. Co do ślubu - poproście swoich rodziców na świadków i weźcie ze sobą chłopców- niech  w ten sposób  poczują jacy są dla  was obojga  ważni. Nie  chcę być drugi raz świadkiem na ślubie Arka. I może wpierw ty  porozmawiaj z rodzicami na temat zorganizowania waszego życia po ślubie. Dobrze  jest poznać opinie wszystkich zainteresowanych tym problemem  stron. Może i oni mają jakąś wizję przyszłości waszej rodziny? Nawet jeśli jest  niedorzeczna to też  warto ją poznać, by potem łatwiej układać sobie  życie.

I wiem, że Arek naprawdę cię kocha - o wszystkich dotychczasowych kobietach  w jego życiu opowiadał nam ze szczegółami, nawet natury anatomicznej, o tobie wiem od niego, że jesteś po prostu "cudna  pod  każdym  względem". I chłopcy są - tu  cytuję -"nadzwyczajni i chcę by mieli jak najlepsze  wspomnienia z dzieciństwa" - tak mi o  nich opowiada.  I znając Arka wiem, że na pewno będzie  robił wszystko by  zatrzeć w ich  pamięci wspomnienia o biologicznym ojcu. W sferze umysłu i uczuć on  już ich  adoptował.

Możesz zresztą, jeśli chcesz, porozmawiać na temat Arka z Emilem - bo ja  dość krótko znam Arka. Poznałam go dopiero po ślubie z Emilem. A jak wiesz to nasza znajomość z Emilem była niezwykle krótka przed ślubem. Ale i tak usłyszysz od Emila, że na sto procent on i ja byliśmy parą w poprzednim wcieleniu. I też  się skłaniam ku takiej wersji. Nie wiem, nie mam pojęcia czy reinkarnacja to tylko "wymysł", ale naprawdę wielu naukowców na świecie poważnie się  tym problemem zajmuje. W Polsce zajmowała  się tym oficjalnie tylko jedna  pani profesor, nawet udało mi się kiedyś nabyć jej książkę, która jest sprawozdaniem z  tych badań. I mało mnie  boli, że jeśli o tym mówię, to rozmówca stara  się  dać mi do zrozumienia, że powinnam się wybrać do psychiatry. 

I w związku z tym, swoimi przemyśleniami na ten  temat nie dzielę  się ze wszystkimi. Nikt nie jest w stanie powiedzieć co się dzieje z nami po śmierci, a tych co powrócili do życia po śmierci klinicznej traktuje się jak nieszkodliwych półgłówków, którym zatrzymanie się  akcji serca i  niedotlenienie mózgu po prostu i zwyczajnie zaszkodziło na  rozumek. A poza  tym to na pewno czytali opowieści innych i tak zwyczajnie, po prostu teraz tak samo wyplatają.  Najbardziej mnie śmieszy to, że największym wrogiem reinkarnacji jest kościół. A gorące  dyskusje  na temat  reinkarnacji trwały jeszcze za Pitagorasa, który twierdził, że dusza  ludzka musi przejść cykl  wcieleń przechodząc w nowe  strefy  życia. I on pierwszy głosił, że już kiedyś  żył. Umiera tylko nasze ciało fizyczne, ta  powłoka zewnętrzna, ale nasze  ciało energetyczne,  czyli nasza świadomość i podświadomość żyją  wiecznie. Temat nie  nowy i  chyba nie  do rozwiązania w sposób nie  budzący niczyich wątpliwości. I do dziś wisi w powietrzu pytanie gdzie się podziewa  energia, którą posiadał żywy organizm- bo zgodnie z zasadami fizyki energia nie  ginie, tylko  zmienia swą postać, więc gdzie  się podziewa ta  energia, która przedtem ożywiała ten skomplikowany twór jakim jest człowiek?

Stasia, tak jak obiecała, pojechała z Arkiem w niedzielę  w odwiedziny do jego mamy. Odniosła  wrażenie, że jego  mamie  coś się  nie  zgadzało w  wyglądzie  "żony",  a może nowe leki, które były jej regularnie  podawane trochę zadziałały bo pochyliła  się  do Arka i  spytała szeptem - czy to twoja  druga żona? Arka  na kilka  sekund  "zatkało" i powiedział- tak mamo, to druga  żona,  z tamtą się rozszedłem. Gdy w odpowiedzi usłyszał- to dobrze  syneczku, bo żona  zajmująca  się sportem to nie jest dla mężczyzny dobrym wyborem - zrozumiał, że wizyt z Ireną mama nie pamięta, co go nawet ucieszyło. Pogoda  była ładna, było ciepło ale  nie upalnie i spacerowali trochę po otaczającym zakład naprawdę bardzo dużym ogrodzie. Ze  sto razy mama wyrażała  żal, że bzy już przekwitły, bo wtedy , w słońcu tak pięknie w ogrodzie  pachniało.  Około godziny szesnastej był podwieczorek, na który zostali oboje ze Stasią zaproszeni przez przełożoną. Były domowej roboty rogaliki drożdżowe, dla pensjonariuszek herbata, dla nich była neska. Nie byli jedynymi gośćmi z  zewnątrz. Po podwieczorku Arek poszedł do przełożonej by chwilę z nią porozmawiać o zdrowiu matki. Dowiedział  się, że leki jednak trochę hamują postęp choroby, że mamę włączono nawet do  grupy, która ma rehabilitację ruchową i całkiem  nieźle sobie  radzi. I jak na  dziś, to  nie ma z nią dużych kłopotów. Przepraszam, że pytam, ale ta  pani, z którą pan jest to kuzynka? Pytam dlatego, by potem w rozmowie z pana mamą nie popełnić jakiegoś błędu. Arek uśmiechnął się  - to moja narzeczona,  a żeby uprościć sprawę to  powiedziałem  mamie, że to moja żona. Mama wie, że to moja  druga żona.  I, dzięki niej będę  miał wkrótce  w domu dwóch takich  chłopaczków- i pokazał jej ich  zdjęcie. Ale jeszcze  nic  mamie o ich istnieniu nie mówiłem.

Zakonnica  spojrzała na niego i powiedziała- to jak  już będzie pana żoną i będzie pan miał te  dzieci, to proszę zostawić mamie wasze wspólne zdjęcie - i może któregoś dnia przyjechać w odwiedziny z żoną i dziećmi. Potem zostanie zdjęcie wasze i  dzieci na  nocnym  stoliku  mamy i będziemy  miały o  czym rozmawiać z pana mamą w ramach aktywacji mózgu. My często  gościmy tu przedszkolaków i nasze podopieczne bardzo lubią gdy przychodzą do naszego ogrodu dzieci.

Gdy wrócił do ciągle  jeszcze  siedzących  w ogrodzie swoich pań zobaczył, że mama jest okryta chustą wełnianą, którą Stasia miała  ze  sobą,  a Stasia pilnie doprowadza  do ładu  jej paznokcie u rąk. No zobacz Areczku, jak to dobrze, że  zawsze mam ze sobą pilnik  do paznokci- mamie ułamał  się krzywo jeden paznokieć,  więc trzeba resztę do tego jednego dostosować długością. I wiesz, zostawię mamie tę chustę, jest lekka ale  ciepła, taka w  sam raz na letnie,  ale nie  upalne popołudnie. Mam w domu jeszcze  dwie, kiedyś namiętnie szydełkowałam. Tylko trzeba chyba do  niej doczepić oznaczenie - zobacz- tak jak jest na innych rzeczach mamy. Przeleć się do sióstr i skombinuj taką zawieszkę to zaraz ją tu przymocuję. A czym przymocujesz?  Mam igłę i  nitkę- zawsze mam przy sobie pół domu. No to idź po przywieszkę. Arek nawet otworzył usta,  ale   w końcu machnął ręką i  zawrócił do gabinetu przełożonej, przepraszając, że jej  głowę zawraca. Przełożona z pełnym  zrozumieniem  podeszła  do sprawy i  z szafy wyciągnęła zawieszkę z numerem rzeczy jego mamy. Arek porwał ją mówiąc - dziękuję, igłę i nici żona  ma- to bardzo zorganizowana kobieta  i szybko wybiegł z gabinetu. A do listy rzeczy posiadanych przez panią Marię przełożona dopisała : chusta wełniana. I pomyślała - jakaś niedzisiejsza - zorganizowana! A Arek gdy wracał do matki i Stasi  czuł, że coś go łaskocze w gardle. Stasia starannie przyszyła zawieszkę mówiąc- teraz chusta się nie zgubi. I niech ją mama  zabiera do ogrodu gdy wychodzi. Jest duża, dobrze  mamę okryje a łatwiejsza w obsłudze  niż sweter. Posiedzieli jeszcze u matki godzinę.

Gdy tylko wyjechali z  Zakładu Arek powiedział - od  samego początku wiem, że jesteś nadzwyczajną kobietą- kobietą niezwykłej  dobroci. Powiedziałem przełożonej,  że jeszcze  nie mamy ślubu,  ale że go weźmiemy i że mamy dwóch  chłopców. I powiedziała,  byśmy  koniecznie  zrobili sobie zdjęcie z dziećmi i  zostawili u  mamy- bo rozmowa o nich i o nas będzie dla niej  też częścią rehabilitacji. I powiedziała, że możemy raz na jakiś  czas przyjeżdżać tu  z nimi. 

                                                                     c.d.n.