Gdy jechali do Pałacu Ślubów Marta powiedziała - jestem zdania, żeby ślub wziąć już po naszych sesjach egzaminacyjnych, bo nawet taki ślub bez wesela to jest jednak nieco zamieszania, więc może uda się nam znaleźć jakiś termin w lipcu lub w sierpniu. Masz rację - postaram się wszystko pozdawać w jeszcze przed sesją, w zerowym terminie- stwierdził Wojtek. Zresztą zawsze tak robię. A ty kiedy masz ostatnie zaliczenie? Za tydzień, bo trochę przesunęli i muszę się wziąć ostro do roboty. No to tylko ci zajmę z godzinę do półtorej, żebyśmy obejrzeli ten domek na Ursynowie, może nawet dziś lub jutro. Ja też muszę się trochę przyłożyć do tego by zdać jeszcze przed sesją. I mam spotkanie z promotorem.
Ślub udało się załatwić na 29 lipca - poniedziałek, godzina 14,00. Świetne rozpoczęcie nowego tygodnia - stwierdziła urzędniczka. I potem uśmiechając się powiedziała - to w dniu pani imienin.
No w pewnym sensie tak, ale ja to świętuję głównie urodziny bo uważam że to jest dla mnie ważniejsze niż dzień imienin jakiejś świętej, której imię mi dano - odpowiedziała Marta. A jak widać na metryce to urodziłam się wiosną. A poza tym to doczytałam się w kalendarzu, że 27 lipca też jest dniem imienin Marty. Biorąc pod uwagę ilość imion to kiedyś chyba sami święci chodzili po tym łez padole - powiedziała ze śmiechem Marta.
Czy spodziewają się państwo jakiejś większej ilości osób na uroczystości? No bo jeśli będzie dużo gości to muszę tu więcej czasu zarezerwować. Na pewno nie będzie więcej niż 30 osób - zapewnił ją Wojtek- poza tym chcielibyśmy wypić z widzami po kieliszku szampana - poinformował Wojtek panią urzędniczkę. Moja narzeczona nie przepada za dużymi imprezami, ja zresztą też nie, więc nie będzie jakiegoś super spędu z tej okazji. Poza tym lipiec to miesiąc urlopowy, więc wiele osób będzie już na wakacjach. A dane drugiego świadka to uzupełnię jutro - bo zupełnie nie pamiętam jego danych. A o której pan będzie? - to umówię od razu kolegę, który będzie podczaszym.
Najbardziej by mi pasowało tak około 10 rano. A czy ewentualnie mogę wtedy zmienić świadka, bo prawdę mówiąc to jeszcze mu nie mówiłem, że będzie świadkiem. A to pana brat pewnie, bo to samo nazwisko - pani wyraźnie należała do bystrych urzędniczek. Nie, to mój ojciec. No jasne, żaden problem, tylko żeby miał dowód osobisty przy sobie na państwa ślubie. Dowodu polskiego to pewnie ojciec nie ma, ale ma ważny polski paszport, a dowód to ma austriacki - dopowiedział Wojtek.
Zastanawiam się nad tym w co mam się ubrać - tak tam elegancko, że dżinsy raczej odpadają, poza tym skoro będą jacyś twoi potencjalni klienci to muszę jakoś wyglądać- stwierdziła Marta gdy wyszli z USC. Podjedźmy do ciebie to przymierzysz swój garnitur - bo może trzeba go odświeżyć w pralni i może coś wymiarowo jeszcze poprawić, bo może schudłeś lub utyłeś od chwili gdy go nabyłeś. Albo kupić nowy. A ja dziś przepatrzę co mam w szafie oprócz kilku par dżinsów, kilku spodniumów i stosu różnych bluzek i sweterków. Chyba wybiorę się w sobotę na polatanie po sklepach. No to i ja się z tobą wybiorę, jeśli oczywiście pozwolisz.
Przemyślałeś tę decyzję?- spytała. Bo mam zamiar wpierw przelecieć przez pawilony prywatne na Królewskiej, jak tam nic mi w oko nie wpadnie to przejdę się na Chmielną i może w Al. Jerozolimskie vis a vis dworca, bo tam też kiedyś były niezłe kiecki. Nie chcę kupić czegoś co założę tylko na te pół godziny. I chyba sobie zafunduję jakieś nowe szpileczki. I będę musiała umówić się z fryzjerką. I musimy pomyśleć gdzie sobie zamówimy jakieś małe przyjątko, czyli obiad poślubny. Mam na oku dwa miejsca - restauracja w Bristolu albo w Europejskim. Oczywiście zamówimy sobie po prostu stolik na pięć osób i każdy sobie weźmie do jedzenia to na co będzie miał ochotę. Najchętniej kupiłabym sobie jakiś taki ciuch, w którym mogłabym potem pójść do teatru czy na jakieś lepsze wyjście. No i byłoby miło gdyby pogoda nam dopisała i nie padał deszcz. I żeby było ciepło ale nie upalnie. I muszę sobie kupić małą torebkę - kopertówkę. Muszę przecież gdzieś trzymać chusteczkę do nosa, dowód osobisty, prawo jazdy. Taka mała torebka to niezła rzecz, bo czasem nie wiadomo co z rękami zrobić, więc się je zajmuje torebką.
Przymierzymy dziś w domu obrączki - bo moja już nieżyjąca babcia, mama tatki, dała obrączki dla mnie jako powitanie na tym świecie. Obie są ażurowe, mają po 3mm szerokości. Ładne i oryginalne. Ale nie wiem czy ta męska będzie dobra dla ciebie. Damska jest dla mnie dobra. I dlatego trzeba byś swoją jak najprędzej przymierzył bo może trzeba będzie szukać "ratunku" u jubilera. Poza tym są w domu jakieś "kawałeczki" złota bo moja matka rzekomo zgubiła obrączkę jeszcze przed rozwodem i potem gdy się wyprowadziła tata ją znalazł w szafce łazienkowej robiąc porządki, bo matka zostawiła masę resztek swoich "upiększaczy" - była w słoiku z resztką jakiegoś kremu. A słoik był z matowego szkła i bardzo mi się podobał i poprosiłam tatę, by mi dał ten słoiczek. Tata otworzył, by sprawdzić co tam jest i tam była jej obrączka.
Chyba powinieneś dziś poinformować rodziców kiedy jest ślub jak i o tym, że to nie będzie żadna super gala tylko zupełnie prosta formalność. No i powiesz mamie, że ja mam wszystko do ślubu co mi jest niezbędne już kupione. Pewnie będzie niepocieszona, że nie będzie miała okazji polatać ze mną po sklepach. I chyba będzie trzeba kupić materac do tego łóżka po cioci i z jednego pokoju zrobić typową sypialnię. Przecież ich nie wyrzucimy do hotelu, skoro twoje mieszkanie będzie stało puste. Tylko trzeba to łóżko ciocine wymierzyć. Zrobimy to gdy już przymierzysz garnitur.
Przymierzanie garnituru, który był z wełny setki a do tego ciemny uświadomiło Wojtkowi, że trzeba się rozejrzeć za jakimś garniturem - najlepiej letnim, jaśniejszym. No to w sobotę rozejrzymy się też za jakimś garniturem dla ciebie- podsumowała sprawę Marta. Z tym, że w tym wyglądasz dobrze i nic mu nie dolega i niezależnie od tego w jakim kolorze kupię sukienkę to każda będzie pasowała. Ale na pewno nie sprawię sobie jakiejś białej sukienki. Poczytałam sobie w necie o ślubnych strojach dla obu płci i z lekka się omal nie zadusiłam ze śmiechu. No bo oczywiście wszystkie kreacje głównie dotyczą ślubu kościelnego, do którego "prawdziwy mężczyzna" powinien iść w czarnym garniturze i oczywiście w białej koszuli i w związku z tym ważny jest krój garnituru a tak dokładnie to krój marynarki. Strasznie dużo tam napisali, ale po przeczytaniu tego wszystkiego to tylko głupsza jestem w temacie. I wg nich typ garnituru -tego obowiązkowo czarnego- ma się komponować z sukienką panny młodej, jako że stare panny ślubu nie biorą, więc wpierw powinno się wybrać suknię dla niej a potem dobierać garnitur. W związku z tym my wpierw się rozejrzymy za garniturem dla ciebie, albo pójdziesz w tym, a potem coś na siebie kupię. Bo skoro ktoś bierze ślub kościelny to wiadomo, że suknia będzie biała, mniej lub bardziej strojna, więc nie pojęłam co w garniturze ma być do tej białej sukni dobrane. Jest lato, ten ślub cywilny to nie rozdanie Oskarów, więc możesz być w letnim garniturze, bo ci się po prostu potem przyda. A ja najchętniej kupiłabym coś w "błękicie królewskim" a może coś wesołego-wzorzystego. A może coś zielonego?
Podprowadziła Wojtka do okna, odsunęła firanki, przyjrzała się garniturowi i powiedziała- ten garnitur to bardzo, bardzo ciemna zieleń i z daleka to marnie widać tę zieleń, wygląda niemal jak czarny. No to ja zapoluję na coś ciemno chabrowego lub ciemno-zielonego. I wpadniemy też do sklepu z kieckami ślubnymi, bo tam bywają też sukienki na wesele i może tam coś być. Koleżanka kupiła tam dla siebie sukienkę w pięknym kolorze czerwonego wina. I wcale się nie wybierała na ślub czy wesele- to była fajna tak zwana koktajlowa sukienka i była w niej na zabawie sylwestrowej.
Wojtek przyglądał się Marcie z zaciekawieniem , w końcu powiedział - czuję się tak, jakbym był w obcym kraju i nie znał jego języka i trochę mnie wyobraźnia zawodzi. Rozpoznaję tylko podstawowe kolory a i to najlepiej gdy są na kablach. A ty mi się podobasz cały czas i to niezależnie w jakim ubraniu, choć najbardziej lubię cię oglądać w bikini - mam nawet takie twoje zdjęcie - w zielonym bikini w jakieś białe cętki. Marta zaczęła się śmiać - to nie były cętki tylko kwiatki. Strasznie szybko wypłowiał ten kostium na słońcu. Ale lubiłam go. Wiesz co? wracajmy lepiej do domu, podobno mamy się uczyć a poza tym to ja muszę jeszcze 4 dni odczekać, żeby minęło mi równe dwa tygodnie. A o co chodzi bo nie wiem? Co ci dolega? - Wojtek wyraźnie się zaniepokoił.
Nic- nic mi nie dolega, zaczęłam brać tabletki i muszę od pierwszej zaczekać równe dwa tygodnie. To miała być niespodzianka dla ciebie. No i jest a ja już z pół apteki wykupiłem w ramach zabezpieczeń! Pani farmaceutka z trudem hamowała śmiech. Czemu mi nic nie powiedziałaś? No bo chciałam, żebyś miał niespodziankę. No i mam - nie śmiałem cię nawet prosić byś brała tabletki. Jesteś naprawdę nadzwyczajną dziewczyną. Jestem po prostu nadzwyczajnie i ciągle w tobie zakochana - zupełnie mi to zaczadzenie z podstawówki nie minęło. Wojtek przytulił ją - to bardzo, bardzo dobrze, bo mnie też nie minęło tylko się jeszcze pogłębiło. I wcale mi nie przeszkadza, że takie historie rzadko się zdarzają. Tak twój tata twierdzi. Wiesz , chyba dziś zamówię on line materac do tego drugiego łóżka. Niech przywiozą mi do domu - można u nich umówić się na określony dzień- najwyżej jeden dzień przesiedzę w domu. A to łóżko bez materaca to nawet nie jest ciężkie, tylko muszę pomyśleć jak tam wszystko ustawić. Jak facet przyleci z tym materacem to z nim to łóżko przeniosę, bo nie chce mi się go rozkręcać na części. A bokiem przejdzie spokojnie.
No to chodź - popatrzymy, poprzesuwamy tam meble i to łóżko na boku postawimy i przesuniemy. Postawimy je na tym paskudnym kocu po cioci i da się lekko przesunąć. I potem ten koc wyleci na śmietnik gdy będziemy wychodzić. Ten koc to chyba był starszy od cioci, tylko już jest cholernie wysłużony- stwierdziła Marta. I kolor ma mocno nieciekawy. Bo to historyczny koc- z wełny wielbłądziej utkany- ponoć z takich koców były beduińskie namioty-wyjaśnił Wojtek. Ciocia go podobno z Egiptu przywiozła. Marta zaczęła się śmiać- a jak się już koc wysłużył jako część namiotu to go wciskali turystom na pamiątkę - śmiała się Marta. Bardzo możliwe - ale aż się dziwię, że go nie chciała wziąć ze sobą do zakładu. Pewnie dlatego go zostawili bo ma dwie dziurki i psułby obraz reszty rzeczy. Nim go wyrzucimy to się jednak zapytam taty czy może go chce - bo może on też ma jakieś wspominki w związku z tym kocem, skoro go nie wyrzucili. Bo nawet zrobili "kupkę rzeczy do wyrzucenia", ale pewnie koc był złożony i tych dziur nie zauważyli.
I pomyślałem, że na czas ich pobytu w Warszawie to my tu sobie pomieszkamy, a jak wyjadą to wrócimy do taty. I to do wspólnego pokoju, a nie do dwóch różnych. Tylko kiepsko bo będę musiał pisać pracę, ale chyba gdzieś na dwa tygodnie uda się nam wyskoczyć w sierpniu. Mama to pewnie będzie nas męczyła żebyśmy u nich trochę pobyli - przecież musi się pochwalić, że została teściową. Poza tym to ona cię uwielbia - jeszcze nigdy nie powiedziała o tobie "Marta" - zawsze jesteś Martusia. Nie mówiłem ci, ale mnie tresowała bym zawsze mówił ci same miłe rzeczy. Tak jakbyś mi była obojętną dziewczyną.
Bo twoja mama jest z natury serdeczną osobą - wytłumaczyła Wojtkowi Marta. Do ciebie zawsze mówi "Tusiek" albo "Wojtuniu"- przecież to miłe. Zapewniam cię, że to dużo milsze niż słuchanie od własnej matki, że jej w życiu przeszkadzasz bo jest przez ciebie uwiązana. Ty jesteś dzieckiem miłości swoich rodziców a ja dzieckiem z nie pożądanego przypadku. Taka różnica. Od taty nigdy nie usłyszałam "daj mi spokój" - tata trochę był przerażony swoim niespodziewanym ojcostwem ale był po uszy w niej zakochany gdy ją poznał. A tak z opowieści taty to sądzę, że ona po prostu bardzo chciała wyjść ze swojego rodzinnego domu i to był wg niej najlepszy sposób. A tatko, zakochany naiwniak, wierzył, że ona się "na tym zna", wie kiedy absolutnie nie powinno się kochać nawet z prezerwatywą bo jakością nie grzeszyły i zawsze mówiła tacie, że nie lubi tego "osprzętu". Ja myślę, że ona wcale nie kochała taty. Mnie zresztą też nie kochała. Zawsze mi mówiła, że jestem brzydkim dzieckiem bo jestem podobna do taty. A przecież tata wcale nie jest brzydkim człowiekiem. Tata mówi, że pewnie dlatego go zdradziła bo on często wyjeżdżał w delegacje i ona się czuła samotna. Mój tata to każdego niemal stara się rozgrzeszyć. A co mają w takim razie powiedzieć żony marynarzy? Na pewno czują się samotne, ale to nie powód by leźć z kimś do łóżka. A jeśli zdarzyło się tak, że jej miłość do taty uleciała w niebyt to mogła przecież mu o tym powiedzieć i poprosić go o to, by się rozeszli.
Ale wtedy to pewnie sąd przyznał by ciebie jej- bo zawsze dziecko nieletnie sąd przyznaje matce, zwłaszcza dziewczynki- zauważył Wojtek. Gdybyś ty na tej rozprawie nie powiedziała otwartym tekstem, że nie chcesz być u matki i nie opowiedziała o tym, że matka ci mówi, że jesteś dla niej kłopotem i ciężarem to by cię z nią zostawili a tata by płacił alimenty. A twoja mama nigdy po tym rozwodzie nie była u ciebie? Nie, nigdy. To chyba jednak jakiś dowód na to, że wcale mnie nie kochała. No tak gdy się kogoś kocha to się go nie zdradza, a ona zdradziła i twego tatę i ciebie.
Wojtuś, a ty tu, przez ten czas studiów nie byłeś z żadną dziewczyną? Nie - nie byłem. Przyjaźniłem się z tobą, wiesz sama jak bardzo mało miałem wolnego czasu. To naprawdę trudny wydział. A jak miałem troszkę wolnego czasu to spędzałem go tobą. Gdy ja tu wróciłem ty jeszcze kończyłaś liceum. A potem zacząłem już trochę projektować i miałem z tego niezłe pieniądze, ale to też zabierało czas. Pamiętam jak bardzo byłaś zdziwiona, że nie zostałem w Austrii. A wiesz, że ja cię przez jakiś czas szpiegowałem? Nie wierzyłem, że nie chodzisz z jakimś chłopakiem. No a potem odetchnąłem bo wylądowałaś po szkole wśród samych dziewczyn. Na uczelni miałaś tylko koleżanki, a po uczelni to starałem się być jak najczęściej z tobą.
Fajnie - ja cały czas podejrzewałam, że masz jakąś dziewczynę bo mnie nie przytulałeś, nawet nie trzymałeś za rękę w kinie i bardzo często chodziliśmy razem z moim tatą. A tak strasznie chciałam by wróciły te wszystkie nasze "niegrzeczności". Też tego chciałem, ale takie "niegrzeczności" jak je nazwałaś zupełnie inne skutki mają gdy się jest nastolatkiem a zupełnie inne gdy się jest już te kilka lat starszym. Myślałem, że się wykończę. Przy okazji zauważyłem, że pragnienie mam mocno ukierunkowane na ciebie a nie na jakąś inną kobietę jako taką. Nie umiałem, nie miałem chęci na inną dziewczynę. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jestem w całości twój. Jak byłaś na pierwszym roku to wiedziałem, że raczej małżeństwo ci nie posłuży - byłaś nieco przerażona tym ogromem wiedzy tak różnej od tego co się wyniosło z liceum, więc czekałem. Między innymi gdy tylko zacząłem kumać na studiach to zacząłem pracować - nie szło mi o forsę ale o zabicie czasu. Myślenie męczy nie tylko umysł. No ale forsa się przydała- wpłaciłem na mieszkanie.
No to wychodzi na to, że mieszkań będzie u nas dostatek - zaśmiała się Marta - podobno niedługo będzie też moje mieszkanie do odebrania. I myślę, że będziemy je wynajmować, tam będą tylko trzy pokoje, tu mamy cztery. Wojtuniu - a ty naprawdę zgadzasz się żebyśmy mieszkali razem z moim tatą? No pewnie, on jest dla mnie bardziej tatą niż mój rodzony ojciec.
c.d.n.