wtorek, 24 kwietnia 2012

235. Średniowiecze i....

seks. Wiem , miałam napisać o piktogramach, ale po
przeczytaniu pewnego artykułu, zmieniłam temat.

Nie wiem jak Wam, ale mnie Średniowiecze nie kojarzy się
zbyt miło - ot brud, ciemnota, memento mori,pasy cnoty,
stosy dla czarownic, zarazy i przy końcu tego okresu wiele 
geograficznych odkryć.

A tu się okazuje, że przyszłe narzeczone miały szansę "wypróbować"
swego wybranka. Szwajcarzy nazywali ten zwyczaj "schadzaniem",Bawarczycy
"siodłaniem", Szwabi "zszywaniem  szwów", Frankończycy "oswajaniem", a
poeci XII i XIII  -wieczni opiewali nawet owe "próbne noce".

Prawo do takiego spędzania nocy miał oczywiście tylko jeden mężczyzna,
ten wybrany. A wszystko zaczynało się "gościnną nocą". Wybranek musiał
sobie tylko znanym sposobem dostać się do pokoiku panny - w tę noc
była to faktycznie tylko wizyta- bez żadnych erotycznych figli.
W Szwajcarii takie gościnne noce były możliwe tylko w niedziele i święta.
Po takiej pierwszej "gościnnej nocy" matka  panny przynosiła do jej pokoju
śniadanko, które konsumowała z młodymi.
Gdy młodzi dochodzili do wniosku, że są sobą zainteresowani, mają do siebie
zaufanie i chcą być razem, wtedy "gościnna noc" była zamieniana na  "próbną
noc".
Jeśli okazywało się, że  kandydat na męża nie spełnia oczekiwań, wtedy bez
ujmy na honorze panny, zrywała ona ten związek. Czas "próbnych nocy" nie był
ograniczony, trwały one albo do czasu ciąży dziewczyny i wtedy szybciutko były
zaręczyny i ślub, lub do czasu podjęcia przez młodych decyzji o ślubie.
To było takie małżeństwo na próbę.
Ze żródeł  "pisanych" wiadomo, że cesarz Fryderyk III Habsburg też miał
taką próbną noc, z portugalską księżniczką Eleonorą, a  papież Pius II
udzielił parze swego poparcia.

Podobnie jak dziś, zdarzało się, że mężczyzna był bezpłodny, a in vitro, jak
wiecie, jeszcze nie było znane. Zamiast  metody in vitro istniała instytucja
"pomocnika małżeńskiego."

Po wykonaniu przez  "pomocnika małżeńskiego" obowiązków męża, mąż
podawał parze danie weselne, które oni konsumowali w łożu małżeńskim .
W ten sposób mąż akceptował   ten akt płciowy, oraz  zaznaczał, że
urodzone z tego aktu dzieci uzna za własne.

Okazuje się, że w Średniowieczu istniały burdele, a zwykle były własnością
miasta lub księcia lub.....Kościoła. Nawet kuria papieska w Rzymie zarabiała
na utrzymywaniu tych placówek .W XVI wieku dochody sięgały 20 tys.
dukatów.
Istnieją dokumenty, z których wynika, że w 1309 r biskup Strasburga zezwolił
na otwarcie w mieście takiej instytucji, arcybiskup Moguncji też czerpał
dochody z  burdelu  a właścicielem sporego burdelu w Wiedniu był książę
Albrecht IV Habsburg.
Wynika z tego, że "panienki" pracowały  w państwowych instytucjach.

Ale "panienki" znajdowały zatrudnienie nie tylko w miejskich burdelach.
Całe rzesze tych kobiet podążały w ślad za wojskiem. Nawet    brały
 udział w wyprawach  krzyżowych. Zdarzały się sytuacje, że liczba pań
"lekkiego prowadzenia" przekraczała nawet liczbę żołnierzy.
Oczywiście oprócz świadczenia usług seksualnych kobiety gotowały
żołnierzom posiłki, prały odzież, zajmowały się rannymi i handlem. Często
pomagały też w budowaniu umocnień.
I taka sytuacja wśród wojsk europejskich trwała aż do  wojny 30-letniej.

A wszystko to wyczytałam w ostatnim numerze Forum.