Czwartego dnia po zabiegu, trójka lekarzy zezwoliła Teresie i dziecku na opuszczenie szpitalnych progów. Dziecko nadal nie miało noworodkowej żółtaczki, więc raczej już mu nie groziła ta przypadłość. Poprzedniego dnia wieczorem w holu szpitala pojawił się Krystian i bracia dość długo rozmawiali. Kazik dał bratu kluczyki od swojego samochodu i Kazik miał jeszcze rano, po obchodzie lekarskim potwierdzić, że na pewno Teresa z Aleksandrem "Niewielkim", jak się śmiał Krystian, będą wypisani. A ponieważ nic złego się nie działo ani z dzieckiem ani z położnicą, Krystian przyjechał po nich o godzinie 11,00, tak by bez pośpiechu maluszek mógł zjeść w samo południe. No bo przecież doba była poszatkowana karmieniami.
Krystian był zachwycony swoim bratankiem - według niego było to najpiękniejsze niemowlę na całej Ziemi! Panie pielęgniarki były z kolei zachwycone śpiworkiem z kapturem i fotelikiem samochodowym, który spełniał również rolę nosidełka. Pan mecenas też się paniom podobał. No tak- wiadomo- jak który przystojny to już żonaty - zauważyła ta, która asystowała przy porodzie Alka. Teresa cicho do niej powiedziała - on dopiero co się ożenił, długo był kawalerem.
W samochodzie Krystian poinformował oboje, że w domu czeka na nich tata, który gotuje aktualnie obiad. Alina wpadnie po pracy, tylko wpierw zmyje z siebie biurowy brud. Oprócz taty w domu czekał na Teresę kosz kwiatów i prezent w postaci modnego teraz złotego wisiorka. Na złotym łańcuszku były dwa płaskie kółka z imionami "napisanymi" ciemnoniebieską emalią - na jednym Aleksander, na drugim Kazimierz. A dla Kazika był taki sam prezent, z imionami Teresa, Aleksander. To był prezent od Krystiana i Aliny. A od taty Teresa dostała specjalny fotel dla karmiących matek. Ten fotel był robiony prywatnie na zamówienie i dostosowany pod każdym względem do Teresy- na idealnej wysokości siedziszcze i podłokietniki oraz idealnie dobrana głębokość fotela. Teresa była bardzo wzruszona obydwoma prezentami.
Pięć minut po godzinie dwunastej fotel miał chrzest bojowy - pierwsze karmienie Aleksandra w domu. Wszyscy trzej mężczyźni wpatrywali się bacznie jak mały ssie pokarm, potem czekali aż mu się po jedzeniu "odbije", zmianę pampersa przeprowadził Kazik, tłumacząc bratu i tacie jak trzeba dbać o higienę niemowlęcej pupy. Najbardziej intrygowało Krystiana jak maluch sika leżąc a nie stojąc. Koncertowo sika- zapewnił go brat, mnie już raz obsikał. Całkiem wysoko i daleko sika - może kiedyś i ciebie obsika - powiedział Kazik. Teresę aż skręcało ze śmiechu.
W tym roku choinka była sztuczna, bowiem tata gdzieś wyczytał, że w każdej naturalnej, żywej choince roi się od różnych żywych organizmów, które niewidoczne dla ludzkiego oka na niej zimują,więc taka "żywa, prawdziwa choinka" to zbiornik różnych larw i postaci przetrwalnikowych różnych "zwierzątek" które wcale nie powinny trafiać do siedziby człowieka. Teresa to się nawet ucieszyła - po świątecznym "dyżurze" ubrana i odpowiednio opakowana choinka prześpi rok spokojnie w piwnicy. Za rok wystarczy mała wyprawa do piwnicy, odwinięcie z osłaniających choinkę folii i....gotowe.
Alina, chociaż podobno bardzo chciała by mieli dziecko, jakoś mniej się zachwycała malcem. Przerażało ją karmienie co trzy godziny, a zwłaszcza nocą. No ale po to masz urlop macierzyński byś mogła sobie podrzemać w ciągu dnia. Poza tym to maleństwo traktuje pierś jako lekarstwo na wszystko, jako smoczek uspokajacz też. Tyle tylko, że ile dzieci na świecie tyle różnych ich obyczajów. Alek to typowy facet, jedzenie jedzeniem, ale przytulenie się do cyca jest według niego super. Gdy go dwa razy zostawiłam przy piersi, to wpierw jeszcze trzymał brodawkę w buzi, a potem tylko buźkę miał przytuloną i spał dłużej niż trzy godziny. Pieszczoszek, po tatusiu i mamusi. Ja to spokojnie śpię więc już dwa dni drzemałam razem z nim w dzień a Kazik nas pilnował - opowiadała Alinie Teresa. Fajnie, że teraz tatusiowie mogą być przy porodzie - trochę ich to wszystko przeraża, ale przy okazji działa to też antykoncepcyjnie i zaczynają więcej myśleć. Kazik to i tak zawsze był przytomny w te klocki, ale znam facetów, którzy dopiero po wspólnym porodzie doszli do wniosku, że o ile samo "robienie dziecka" jest na ogół fajne dla obu stron, to rodzenie już fajne nie jest, zwłaszcza gdy potrzebna jest interwencja chirurga. Najgorzej, że muszę dużo pić, a gdy się pije to się sika i wtedy muszę wstawać i to wstawanie to fajne nie jest. Dobrze, że Kazik będzie miesiąc w domu, potem to tata będzie ze mną.Wiesz, w tym szpitalu były sedesy z funkcją myjącą. Genialna sprawa, bo w tych nowych łazienkach to nie ma miejsca na dodatkowe urządzenie takie jak bidet. Kazik jest cudowną niańką dla mnie i małego. A wpatrzony w małego niczym w święty obrazek. Wiesz, te pierwsze sześć tygodni po porodzie to z reguły fajne nie są. Ty się uczysz dziecka, ono się uczy ciebie, a chłop najczęściej najszczęśliwszy gdy może wyciec z domu. Ale Zik jakoś nie ma tendencji do "wyciekania" z domu. Myślę, że Krystian też będzie się bardzo trzymał domu. Oni są szalenie podobni charakterami. Zik potrafi siedzieć i godzinami się wgapiać w Alka. Zupełnie jakby jakiś film oglądał.
A usypiali cię do operacji? - spytała Alina. Nie - dali znieczulenie kanałowe w kręgosłup. Jedna dawka działa 3 godziny. Przy tym znieczuleniu można też rodzić, nie paraliżuje działania mięśni, znosi tylko uczucie bólu. Nie rozumiem tylko dlaczego nie jest stosowane jako standard a trzeba za nie płacić no i nie w każdym szpitalu raczą w ten sposób pomagać kobietom. Zapewne dlatego, że wtedy jest potrzebny anestezjolog, a w naszych szpitalach brak anestezjologów. To trudna specjalizacja. Zresztą tak naprawdę to chyba nie ma w medycynie łatwej specjalizacji, jeśli ktoś ma być dobry w tym co robi. Przecież studia to sześć lat i większość specjalizacji to drugie sześć lat. A i tak zdarzają się partacze.
Do pokoju przyszli bracia - okazało się, że tata już ugotował obiad i proponuje by Tesia zjadła teraz zupę, jest jarzynowa. Wzorowy mąż założył Teresie ciepłe skarpetki, na piżamę założył dres i pomógł pójść do pokoju. Teresa zamieszała w zupie łyżką i margnęła - nie ma zielonego groszku! Nie ma córeczko, bo nie jest wskazany dla matek karmiących tak maleńkie dzieciątko. Za to dodałem trochę kaszy jaglanej. Mam sama jeść? -zdziwiła się Teresa. No bo, o ile pamiętam- stwierdził tata- to nikt więcej nie chce zupy, a ty, jako "mama-karmicielka" powinnaś jeść zupy. Tato, ja też bym zjadł zupę - zgłosił swój akces Kazik. I nagle okazało się, że i Krystian by zjadł, a że zupy to tata nagotował sporo to wszyscy się załapali na zupę. Tata bardzo się ucieszył -lubił gotować i zawsze był zdania, że zupa to zdrowsza część obiadu - tatowe zupy często miały "wkładkę mięsną" i wszystkie zawsze były na rosole. Popisową zupą taty to była zupa z malutkimi w środku pulpecikami - talerz takiej tatowej zupy wystarczał za cały dwudaniowy obiad. W takiej tatowej zupie było pełno drobno pokrojonych jarzyn, owe malutkie kulki mielonego mięsa i albo ryż albo jakaś kasza - najczęściej jaglana. Teresy rodzice często gotowali razem, ewentualnie "na zmiany" i Teresa usiłowała wprowadzić ten zwyczaj w swoim "gospodarstwie", niestety jej pierwszy mąż absolutnie odmawiał współpracy, twierdząc, że nie jest kucharzem ani babą, żeby sterczeć przy kuchni, więc Teresa zaczęła chodzić na stołówkę w swojej pracy ( a obiady tam były nawet całkiem smaczne i nigdy nikomu nie zaszkodziły), a Robercik jadał obiady u swojej mamusi, narzekając, że Teresie nie chce się w domu gotować. Teresa tylko raz powiedziała swojej teściowej dlaczego nie gotuje w domu. Żałowała potem, że w ogóle poruszyła ten temat, bo teściowa ją wyśmiała i skrytykowała pomysł, żeby "mężczyzna sterczał przy garach, bo po to się ożenił, by miał mu kto obiad ugotować i podać". I to właściwie był początek końca jej związku z Robertem. Ale do tego wniosku doszła duuużo później.
Teraz, gdy Kazik był na bezpłatnym urlopie sam robił wszystkie zakupy żywnościowe, a tata wyganiał go z kuchni, by lepiej był blisko dziecka i Teresy, której nadal było jeszcze dość ciężko wstawać. Naciesz się synku nimi na zapas, bo wrócisz do pracy i około 10 godzin w dzień nie będziesz razem z nimi- tłumaczył tata Kazikowi. Jeśli będzie mi potrzebna jakaś pomoc w kuchni to na pewno cię o to poproszę - zapewniał Kazika tata. Co dwa lub trzy dni, wpadał do nich Krystian sam lub z Aliną. Krystian twierdził, że jego bratanek zmienia się, że dorośleje. Zastanawiał się, co się takiemu małemu dziecku śni, bo już kilka razy widział, że mały uśmiecha się w czasie snu. Junior nadal był daleki od wyglądu włoskiego amorka, był szczuplutki, ale już wrócił do wagi urodzeniowej. Był duży w sensie wzrostu (wg pierwszego wpisu miał 52 cm długości w chwili przyjścia na świat), ale pomalutku mu przybywało ciałka. Ulubionym zajęciem małego było przytulanie się do mamy lub taty, najlepiej do ciepłego mamusinego lub tatowego ciała.
Gdy minęło pierwsze sześć tygodni życia dziecka Teresa odetchnęła - mały funkcjonował niczym szwajcarski zegarek i sam zrezygnował z karmienia o 3 w nocy. Ostatnie karmienie było około 12 w nocy, następne już około 6,00 rano, a bardzo często i dopiero o 6,30. Mamy bardzo mądre dziecko - śmiał się Kazik - sam doszedł do wniosku, że godzina 3 w nocy to mocno niewłaściwa godzina na jedzenie. Mały uwielbiał gdy Kazik go nosił po całym mieszkaniu i opowiadał o tym, gdzie aktualnie są.
Ponieważ warunki na zewnątrz były dość uciążliwe, często było ślisko, Teresie udało się namówić tatę, by tej zimy mieszkał po prostu u nich. Spacery zimowe maluszka ograniczyły się do loggii, zwłaszcza, że było to wysokie 8 piętro i od strony loggii nie stał w pobliżu żaden budynek i jak twierdził Kazik na pewno było tu lepsze powietrze, niż gdyby się spacerowało z dzieckiem w wózku po ulicach osiedla. Na loggii najczęściej towarzyszył małemu dziadek, który opowiadał dziecku co widać z loggii. Wszystkich członków swojej rodziny maluszek już zaakceptował, tak samo spokojnie zasypiał na rękach dziadka jak i na rękach Teresy lub Kazika. I nie było problemu, by zostawić go w domu z dziadkiem, gdy Teresa musiała pojechać na kontrolę do lekarza. Ponieważ Teresa nadal karmiła, antykoncepcja tabletkami nie była wskazana, ale zaproponowano jej nowość, implant podskórny, którego skład nie szkodził dziecku. Cała ta "impreza" była dość droga, ale i Kazik i tata byli zdania, że "odrobina komfortu" się Teresie należy, więc nawet nie powiedzieli jej ile ta "frajda" kosztuje, ale jak obliczył Kazik, to tyle samo by ją kosztowały przez rok tabletki, które dotąd używała, a implant służył dłużej niż jeden rok.
A tak w ogóle to tata był teraz tatą również i dla Krystiana i Aliny. Oboje mu "tatowali", Alina wyciągała tatę wieczorami na spacery w czasie których dużo ze sobą rozmawiali i Alina powiedziała do Teresy, że ma lepszy kontakt z ojcem Teresy niż miała z własnym ojcem. Trzeba bezstronnie przyznać, że tacie te kontakty z młodymi ludźmi też służyły, czuł się bardzo wszystkim potrzebny i to go mobilizowało do dbania o siebie pod względem zdrowotnym. Alina przyznała się tacie, że podjęli z Krystianem starania o dziecko, ale jak na razie to ciąży nie ma. Tata całkiem przytomnie zauważył, że Krystian jest notorycznie przepracowany, więc to też może mieć znaczenie. Poza tym jakoś tak jest, że gdy się człowiek o coś za bardzo stara to nie wiadomo czemu te ogromne starania na ogół spełzają na niczym. Niech po prostu Alina przestanie bez przerwy nastawiać się na ciążę, poza tym niech się poradzi speca, bo ciąża to wszak określony zestaw hormonów, więc niech się Alina przebada hormonalnie, zwłaszcza, że jak kiedyś wspominała, jej mama miała problemy w tej kwestii i niech Alina koniecznie powie o tym swojemu lekarzowi, bo może to jakiś "rodzinny feler". I oczywiście niech odpuści sobie państwowego lekarza i od razu nastawi się na koszty, bo na pewno będzie musiała robić badania na koszt własny. No i niech jej nie wpadnie do głowy ukrywanie tego wszystkiego przed Krystianem. Poza tym równie dobrze może wina leżeć po stronie Krystiana. Z tym, że to nie jest wina to po prostu może każdego spotkać- wszak wszyscy mamy jakieś braki w swoich organizmach.
Tato, ale lekarze mówią, żeby czekać spokojnie dwa lata i dopiero wtedy się badać. No to idź do praktykującego prywatnie i powiedz, że będziesz płaciła sama za badania, a nie Kasa Chorych. Na pewno zleci ci określone badania. Poza tym wiem, bo o tym czytałem, że jest w Białymstoku klinika diagnozująca jednocześnie oboje i opinia o tej klinice jest bardzo pozytywna i to jest pierwsza taka klinika która powstała w Polsce. O tej białostockiej dużo pisali, teraz jest sporo takich klinik w Polsce, ale najpochlebniejsze opinie zbierała właśnie tamta klinika, profesora Kuczyńskiego. Po prostu można tam zatelefonować i dowiedzieć się czy i kiedy można się tam przebadać.Najwyżej najbliższy urlop spędzicie w tamtej klinice. Tam również jest in vitro.
Pod koniec stycznia Aleksander poznał "nowego wujka" - z delegacji w Maroku wrócił Franek i bardzo chciał się zobaczyć z Teresą i poznać nowego członka rodziny.
c.d.n.