czwartek, 22 grudnia 2022

Lek na wszystko?- 30

 Czwartego dnia po zabiegu, trójka lekarzy zezwoliła Teresie i dziecku na opuszczenie szpitalnych progów. Dziecko nadal nie  miało noworodkowej  żółtaczki, więc raczej już mu  nie groziła ta  przypadłość. Poprzedniego dnia wieczorem  w holu szpitala pojawił się Krystian i bracia dość długo rozmawiali. Kazik dał bratu kluczyki od  swojego samochodu i Kazik miał jeszcze rano, po obchodzie lekarskim potwierdzić, że na pewno Teresa z Aleksandrem "Niewielkim", jak  się śmiał Krystian, będą wypisani. A ponieważ nic złego  się nie działo ani z dzieckiem ani z położnicą, Krystian przyjechał po nich o godzinie 11,00, tak by bez pośpiechu maluszek mógł zjeść w  samo południe. No bo przecież doba  była poszatkowana karmieniami. 

Krystian był zachwycony swoim bratankiem - według niego było to najpiękniejsze  niemowlę na  całej Ziemi! Panie pielęgniarki były  z kolei zachwycone śpiworkiem z kapturem i fotelikiem samochodowym, który spełniał również rolę nosidełka. Pan mecenas też się paniom podobał.  No tak- wiadomo- jak który przystojny to już żonaty - zauważyła ta, która  asystowała przy porodzie Alka. Teresa cicho do niej powiedziała - on dopiero co  się ożenił, długo był kawalerem.

W samochodzie Krystian poinformował oboje, że w domu czeka na nich tata, który gotuje aktualnie obiad. Alina wpadnie po pracy, tylko wpierw zmyje z siebie biurowy brud. Oprócz taty w domu czekał na Teresę kosz kwiatów i prezent w postaci modnego teraz złotego wisiorka. Na złotym łańcuszku były dwa płaskie kółka z imionami "napisanymi" ciemnoniebieską emalią - na jednym Aleksander, na drugim Kazimierz. A dla  Kazika był taki sam prezent, z imionami Teresa, Aleksander. To był  prezent od  Krystiana i Aliny. A od taty Teresa dostała specjalny fotel dla karmiących matek. Ten fotel był robiony prywatnie na zamówienie i dostosowany pod każdym względem do Teresy- na idealnej  wysokości siedziszcze i podłokietniki oraz idealnie dobrana głębokość fotela. Teresa była bardzo wzruszona obydwoma prezentami.  

Pięć minut po godzinie  dwunastej fotel miał chrzest bojowy - pierwsze karmienie Aleksandra  w domu. Wszyscy trzej mężczyźni wpatrywali  się bacznie jak mały ssie pokarm, potem czekali aż mu się po jedzeniu "odbije", zmianę pampersa przeprowadził Kazik, tłumacząc bratu i tacie jak trzeba dbać o higienę niemowlęcej pupy. Najbardziej intrygowało Krystiana jak maluch sika leżąc a nie stojąc. Koncertowo sika- zapewnił go brat, mnie już raz obsikał. Całkiem wysoko i daleko sika - może kiedyś i ciebie obsika - powiedział Kazik. Teresę aż skręcało ze śmiechu.

 W tym roku choinka była sztuczna, bowiem tata gdzieś  wyczytał, że w każdej naturalnej, żywej choince roi  się od różnych żywych organizmów, które niewidoczne dla ludzkiego oka na niej zimują,więc taka "żywa, prawdziwa choinka" to zbiornik różnych larw i postaci przetrwalnikowych różnych "zwierzątek" które wcale nie powinny trafiać do siedziby człowieka. Teresa to się nawet ucieszyła - po świątecznym "dyżurze" ubrana i odpowiednio opakowana choinka prześpi rok spokojnie w piwnicy. Za rok wystarczy  mała  wyprawa  do piwnicy, odwinięcie z osłaniających choinkę folii i....gotowe.

Alina, chociaż podobno bardzo chciała by mieli dziecko, jakoś mniej  się zachwycała  malcem. Przerażało ją karmienie  co trzy  godziny, a  zwłaszcza nocą. No ale po to masz urlop macierzyński byś mogła sobie podrzemać w ciągu  dnia. Poza tym to maleństwo traktuje  pierś jako lekarstwo na  wszystko, jako smoczek uspokajacz też. Tyle tylko, że ile  dzieci  na  świecie  tyle różnych ich obyczajów. Alek to typowy facet, jedzenie jedzeniem,  ale przytulenie  się do cyca jest według  niego  super. Gdy go dwa razy zostawiłam przy piersi, to wpierw jeszcze trzymał brodawkę w buzi,  a potem  tylko buźkę miał przytuloną i spał dłużej niż trzy godziny. Pieszczoszek, po tatusiu i mamusi. Ja to spokojnie śpię więc już dwa dni drzemałam razem z nim w dzień a Kazik nas pilnował - opowiadała Alinie  Teresa. Fajnie, że teraz  tatusiowie mogą  być przy porodzie - trochę ich  to wszystko przeraża, ale przy okazji działa to też antykoncepcyjnie i zaczynają więcej myśleć. Kazik to i tak  zawsze był przytomny w te klocki, ale  znam facetów, którzy  dopiero po wspólnym porodzie  doszli  do  wniosku, że o ile  samo "robienie  dziecka" jest na ogół fajne dla obu  stron, to rodzenie już  fajne  nie jest, zwłaszcza gdy potrzebna jest interwencja chirurga. Najgorzej, że muszę dużo pić, a gdy się pije to się  sika i wtedy muszę wstawać i to wstawanie to fajne  nie jest. Dobrze, że Kazik będzie miesiąc w domu, potem to tata będzie  ze mną.Wiesz,  w tym  szpitalu były sedesy z funkcją myjącą. Genialna  sprawa, bo w tych nowych łazienkach to nie ma miejsca na dodatkowe urządzenie takie  jak bidet.  Kazik jest cudowną niańką dla  mnie i małego. A wpatrzony w małego niczym w święty obrazek. Wiesz, te pierwsze  sześć tygodni po porodzie to z reguły  fajne  nie są. Ty się uczysz dziecka, ono się uczy ciebie,  a  chłop najczęściej najszczęśliwszy gdy  może wyciec  z domu. Ale Zik jakoś  nie ma tendencji do "wyciekania" z domu. Myślę, że Krystian też  będzie się bardzo trzymał domu. Oni są szalenie podobni charakterami. Zik potrafi siedzieć i godzinami się wgapiać w Alka. Zupełnie jakby jakiś film oglądał. 

A usypiali cię do operacji? - spytała  Alina. Nie - dali znieczulenie kanałowe w kręgosłup. Jedna dawka działa 3 godziny. Przy tym  znieczuleniu można też  rodzić, nie paraliżuje  działania mięśni, znosi  tylko uczucie  bólu. Nie  rozumiem  tylko dlaczego nie jest stosowane jako standard a trzeba  za nie płacić no i nie  w każdym  szpitalu raczą w ten  sposób pomagać kobietom. Zapewne dlatego, że wtedy jest potrzebny anestezjolog, a  w naszych szpitalach brak anestezjologów. To trudna specjalizacja. Zresztą tak  naprawdę to  chyba nie ma w medycynie  łatwej specjalizacji, jeśli ktoś ma być dobry  w tym co robi. Przecież studia to sześć lat i większość specjalizacji to drugie sześć lat. A i tak zdarzają się partacze. 

Do pokoju przyszli bracia - okazało się, że tata już ugotował obiad i proponuje by Tesia zjadła teraz  zupę, jest jarzynowa. Wzorowy mąż założył Teresie ciepłe skarpetki, na piżamę założył dres i pomógł pójść do pokoju. Teresa zamieszała w  zupie łyżką i margnęła - nie ma zielonego groszku! Nie ma córeczko, bo nie jest wskazany dla matek karmiących tak maleńkie dzieciątko. Za to dodałem trochę kaszy jaglanej. Mam sama jeść? -zdziwiła  się Teresa.  No bo, o ile pamiętam- stwierdził tata- to nikt więcej nie chce zupy, a ty, jako "mama-karmicielka" powinnaś jeść zupy. Tato, ja też bym zjadł zupę - zgłosił swój akces Kazik. I nagle okazało się, że i Krystian by zjadł, a że zupy to tata nagotował sporo to wszyscy się załapali na  zupę. Tata bardzo  się ucieszył -lubił gotować i zawsze  był zdania, że zupa to zdrowsza  część obiadu - tatowe  zupy często miały "wkładkę mięsną" i wszystkie  zawsze były na rosole. Popisową zupą  taty to była zupa z malutkimi  w środku pulpecikami - talerz takiej  tatowej  zupy wystarczał za cały dwudaniowy obiad. W takiej tatowej  zupie  było pełno drobno pokrojonych jarzyn, owe malutkie kulki  mielonego mięsa i albo ryż albo jakaś kasza - najczęściej jaglana. Teresy rodzice często gotowali  razem, ewentualnie  "na zmiany" i Teresa usiłowała  wprowadzić ten  zwyczaj w swoim "gospodarstwie", niestety jej pierwszy  mąż absolutnie odmawiał współpracy, twierdząc, że nie jest kucharzem  ani babą, żeby sterczeć przy kuchni, więc Teresa zaczęła  chodzić  na stołówkę w swojej pracy ( a obiady tam były nawet całkiem smaczne i nigdy nikomu nie  zaszkodziły), a Robercik jadał obiady u swojej mamusi, narzekając, że Teresie  nie chce  się  w domu  gotować. Teresa tylko raz powiedziała  swojej teściowej dlaczego nie gotuje  w domu. Żałowała  potem, że w ogóle poruszyła ten temat, bo teściowa ją wyśmiała i skrytykowała pomysł, żeby "mężczyzna sterczał przy garach, bo po to się ożenił, by  miał mu kto obiad ugotować i podać". I to właściwie był początek końca jej związku z Robertem. Ale do tego wniosku doszła  duuużo później.  

Teraz, gdy Kazik był na bezpłatnym urlopie sam robił wszystkie zakupy żywnościowe, a tata wyganiał go  z kuchni, by lepiej był blisko dziecka i Teresy, której nadal było jeszcze  dość  ciężko wstawać. Naciesz  się synku nimi na  zapas, bo wrócisz  do pracy i około 10 godzin w  dzień nie będziesz  razem  z nimi- tłumaczył tata Kazikowi. Jeśli będzie  mi potrzebna  jakaś pomoc w kuchni to na pewno cię o to poproszę - zapewniał  Kazika  tata. Co dwa lub trzy  dni, wpadał do  nich Krystian sam lub z Aliną. Krystian twierdził, że jego bratanek zmienia  się, że dorośleje. Zastanawiał  się, co  się takiemu małemu dziecku  śni, bo już kilka  razy  widział, że mały uśmiecha się  w czasie  snu. Junior nadal był daleki od  wyglądu włoskiego amorka, był szczuplutki, ale już wrócił do wagi urodzeniowej. Był duży w sensie  wzrostu (wg pierwszego wpisu miał 52 cm długości w chwili przyjścia na świat), ale pomalutku mu przybywało ciałka. Ulubionym zajęciem małego było przytulanie się do mamy lub taty, najlepiej do ciepłego mamusinego lub tatowego ciała. 

Gdy minęło pierwsze sześć tygodni życia dziecka Teresa odetchnęła - mały funkcjonował niczym szwajcarski zegarek i sam zrezygnował z karmienia o 3 w nocy. Ostatnie  karmienie było około 12 w nocy, następne już około 6,00 rano, a bardzo często i  dopiero o 6,30. Mamy bardzo mądre dziecko - śmiał  się Kazik - sam  doszedł do wniosku, że godzina  3 w nocy to mocno niewłaściwa  godzina  na jedzenie. Mały uwielbiał gdy Kazik go nosił po całym mieszkaniu i opowiadał o tym, gdzie  aktualnie  są.

Ponieważ warunki na zewnątrz były dość uciążliwe, często było ślisko, Teresie udało się namówić tatę, by tej  zimy mieszkał po prostu u nich. Spacery zimowe maluszka ograniczyły  się do loggii, zwłaszcza, że było to wysokie 8 piętro i od strony loggii nie stał w pobliżu żaden budynek i jak twierdził Kazik na pewno było tu lepsze powietrze, niż gdyby się spacerowało z dzieckiem w  wózku po ulicach osiedla. Na loggii najczęściej towarzyszył małemu dziadek, który opowiadał dziecku co widać z loggii. Wszystkich członków  swojej rodziny maluszek już zaakceptował, tak  samo spokojnie zasypiał na rękach dziadka jak i na rękach Teresy  lub Kazika. I nie było problemu, by zostawić go w domu z dziadkiem, gdy Teresa musiała pojechać na kontrolę do lekarza. Ponieważ Teresa nadal karmiła, antykoncepcja tabletkami nie była  wskazana, ale zaproponowano jej nowość, implant podskórny, którego skład nie szkodził dziecku. Cała ta "impreza" była dość  droga,  ale i Kazik i tata byli zdania, że "odrobina  komfortu" się Teresie należy, więc nawet nie powiedzieli jej ile ta  "frajda" kosztuje, ale jak obliczył Kazik, to tyle  samo by ją kosztowały przez  rok tabletki, które dotąd używała, a implant służył dłużej  niż jeden rok. 

 A tak w ogóle to tata był teraz tatą również i dla Krystiana i Aliny. Oboje mu "tatowali", Alina wyciągała tatę wieczorami na spacery w czasie których  dużo ze sobą rozmawiali i Alina powiedziała  do Teresy, że ma lepszy kontakt z ojcem Teresy niż miała z własnym ojcem. Trzeba bezstronnie  przyznać, że tacie te kontakty z młodymi ludźmi też służyły, czuł się bardzo wszystkim potrzebny i to go mobilizowało do dbania o siebie pod  względem zdrowotnym. Alina przyznała  się tacie, że podjęli z Krystianem starania o dziecko, ale jak na  razie to ciąży nie ma. Tata  całkiem przytomnie zauważył, że Krystian jest notorycznie przepracowany, więc to też może  mieć znaczenie. Poza tym jakoś tak jest, że gdy się człowiek o coś za bardzo stara to nie wiadomo czemu te  ogromne  starania na ogół spełzają na  niczym. Niech po prostu Alina przestanie bez przerwy nastawiać się na ciążę, poza tym niech się poradzi speca, bo ciąża to wszak określony zestaw hormonów, więc niech się Alina przebada hormonalnie, zwłaszcza, że jak kiedyś wspominała, jej mama  miała problemy w tej kwestii i niech Alina koniecznie powie o tym swojemu lekarzowi, bo może to jakiś "rodzinny feler". I oczywiście  niech odpuści  sobie państwowego lekarza i od razu nastawi  się na koszty, bo na pewno będzie  musiała robić badania na koszt własny. No i niech jej  nie wpadnie  do głowy ukrywanie  tego wszystkiego przed Krystianem. Poza tym równie dobrze może wina leżeć po stronie Krystiana. Z tym, że to nie jest wina to po prostu  może każdego spotkać- wszak wszyscy mamy jakieś braki w swoich organizmach. 

Tato, ale lekarze mówią, żeby czekać spokojnie  dwa lata i dopiero wtedy się badać. No to idź do praktykującego prywatnie i powiedz, że będziesz płaciła sama za badania, a nie Kasa Chorych. Na pewno zleci ci określone badania. Poza tym wiem, bo o tym czytałem, że jest w Białymstoku klinika diagnozująca jednocześnie oboje i opinia o tej klinice jest bardzo pozytywna i to jest pierwsza taka klinika która powstała w Polsce. O tej białostockiej dużo pisali, teraz jest sporo takich klinik w Polsce, ale najpochlebniejsze opinie zbierała właśnie tamta klinika, profesora Kuczyńskiego. Po prostu można tam zatelefonować i dowiedzieć się czy i kiedy można się tam przebadać.Najwyżej najbliższy urlop spędzicie w tamtej klinice. Tam również jest in vitro.

Pod koniec stycznia Aleksander poznał "nowego wujka" - z delegacji w Maroku wrócił  Franek i bardzo chciał się zobaczyć z Teresą i poznać nowego członka rodziny.

                                                                         c.d.n.