poniedziałek, 13 marca 2023

Lek na wszystko? -71

 Minęło lato spędzone  znowu w Warszawie - tym razem z powodu doktoratu Kazika, bo tak się ułożyły  sprawy, że musiał być  w Warszawie.  Teoretycznie Teresa  mogła pojechać na  jakieś  wczasy  sama z dzieckiem, ale stwierdziła, że  woli jednak jeszcze i te  wakacje spędzić w domu. Gdy tylko była pogoda  pakowała  do  samochodu dziecko i tatę i jechała  albo do Konstancina  albo do Zalesia.

Wprawdzie Jacek chciał jej załatwić wczasy w Mrzeżynie w kolonii oficerskiej,  ale Teresa  stwierdziła, że sama tam z dzieckiem nie pojedzie, bo Kazik ogarnięty gorączką pisania pracy zbytnio  się  zaniedba i zmarnieje. Poza tym nie będzie też w tym czasie taty, który będzie  zajęty pilnowaniem pewnej suni, bo pani sąsiadka taty, czyli "pani Jadwisia" jedzie na trzy tygodnie do sanatorium do Nałęczowa i tata będzie w tym czasie miał pod opieką jej sunię. W Nałęczowie. 

Teresa przez  dwa dni chodziła  z półotwartymi ze zdziwienia  ustami i lekko wytrzeszczonymi oczami. Bo oczywiście pani Jadwisia nie może przecież oddać psa do psiego hotelu, bo sunia  się za nią zatęskni, więc on też pojedzie do Nałęczowa, ale pani Jadwisia dla taty wynajęła prywatną kwaterę w pobliżu sanatorium, do którego  miała  skierowanie. A tata już nawet był u lekarza i wziął skierowanie  na zabiegi. A tak nawiasem mówiąc to pani Jadwisia nie ma  zaufania do swoich dzieci i pod ich opieką nie może zostawić swej suni, bo przecież by ją zamykali  samą w domu. Teresa słuchając tego  wszystkiego na wszelki wypadek odwracała od  wzrok od twarzy ojca by go przypadkiem nie  zabić  wzrokiem lub  nie urazić śmiechem, który ją rozsadzał. W końcu powiedziała któregoś dnia do ojca:  tatku, jesteście oboje wolni, czemu nie powiesz po ludzku, że się w pani Jadzi   zakochałeś. No bo chyba  się nie  zakochałem, w moim wieku to się już raczej nie  zdarza, my się po prostu przyjaźnimy. No tak, powiedziała Teresa - to już teraz  wiem, że moje  wmawianie  w siebie  przez  dziesięć lat, że ja się  tylko przyjaźnię z Kazikiem to było dziedziczne schorzenie, po tobie. 

Teresa opowiedziała  wszystko wieczorem Kazikowi, który powiedział - ciesz  się, że jest  zajęty panią Jadwisią a nie jakąś gówniarą czterdzieści lat od  siebie  młodszą.  Mogą się nawet pobrać i też nie będzie  dziury w niebie, o ile oczywiście podpiszą odpowiednio sformułowaną  intercyzę zapewniającą ich dzieciom to co dzieci chcą otrzymać po ich zejściu z tego świata. A ta pani Jadwisia to miła osoba i  ma fajną psicę. Tyle  tylko, że pobyt taty w Nałęczowie to ja sfinansuję i nawet mogę ich  ze  psem zawieźć do sanatorium i potem po  nich pojechać. To nie jest daleka droga. Zawiozę, ulokuję i tego samego  dnia  wrócę. Wolę by tata nie jechał tam swoim samochodem. Bo jak pojedzie  swoim  samochodem to będą  się  szlajać po szosie  zamiast wypoczywać w  sanatorium i brać  zabiegi.

Następnego dnia Teresa powiedziała tacie, że Kazik też akceptuje "przyjaźń" taty i pani  Jadwisi, że nawet  bierze na  siebie ich transport w obie  strony, ale pobyt  taty w Nałęczowie to Kazik sfinansuje, a nie pani Jadwisia  w ramach  wdzięczności za opiekę nad  sunią.  Poza tym powiedziała tacie, że ona i Kazik nie mają  nic przeciwko nawet bliskiemu  związkowi taty z panią Jadwisią, bo gdyby się chcieli np. pobrać, to po prostu będzie  wpierw spisana intercyza  zapewniająca ich dzieciom to co sobie dzieci umyśliły , że dostaną w spadku. I że przecież Tesia i tak już ma zapisane jedno mieszkanie testamentem a drugie, to w starym budownictwie otrzymała jako darowiznę, więc to tylko dzieci  pani Jadwisi będą sobie musiały zapewnić to co chcą dostać po pani Jadwisi. No fakt- ja już  zupełnie  zapomniałem, że my to mamy już uregulowane dzięki  problemom z Robertem  - stwierdził tata.

Oczywiście Krystian  też został poinformowany o tym wydarzeniu i powiedział, że jemu to się bardzo podoba, bo przecież oboje  są stanu wolnego i mogą wchodzić w jakie  chcą układy. Mogą mieszkać razem, mogą mieszkać oddzielnie, mogą się pobrać lub nie. To wolni ludzie. Alina była wielce zdziwiona takim obrotem sprawy, ale Teresa jej powiedziała, że właściwie bardzo  dobrze, że się tata tak bardzo zżył z panią Jadwigą i na pewno  mają wiele wspólnych tematów, bo pani Jadwiga jest tylko 5 lat młodsza od  taty, a więc  są tym samym pokoleniem.  Poza tym pani Jadwiga  jest bardzo sympatyczną osobą a jej sunia jest grzeczna i mądrutka. No i dobrze,  że tata pojedzie na  trzy tygodnie do Nałęczowa, zmieni klimat i pobędzie w ładnym  miejscu, bo Nałęczów jest ostatnio bardzo zadbaną miejscowością. 

 I myślisz, że oni jeszcze będą ze sobą współżyli? - spytała Alina- w tym wieku?  No przecież jeszcze  nie mają po 100 lat - stwierdziła Teresa. Nie wnikałam nigdy w życie intymne  mego taty, on  w moje też nie. Ale wiem, że nie ma  dolegliwości ze strony prostaty, czyli nie pościł. I nigdy nie  dociekałam  czy  się z kimś  spotyka czy też nie, czy go jeszcze seks interesuje. Ale wiem, że się różnym paniom podobał i nie chodził do teatru i do kina  sam. Wiem, że gdyby wcześniej spotkał panią, którą obdarzyłby uczuciem to na pewno by mi o  tym powiedział. Bo gdy ja, nim jeszcze pobraliśmy się z Kazikiem zdecydowałam  się, że się do niego wprowadzę, to tacie o  tym powiedziałam. Nigdy nie  miałam problemu by z tatą rozmawiać o takich  sprawach.Tata w pewnym momencie mi powiedział, że już pozbierał się psychicznie po śmierci mamy i że lepiej że odeszła nieco niespodziewanie ale w spokoju i nie umęczona bólem i cierpieniem. No a skoro ta pani Jadwisia, jak ją  nazywa, ma do niego tak wielkie  zaufanie, że swoją drogocenną wystawową sunię już nie jeden  raz  zostawiała pod jego opieką, to  może ich coś łączy. Bo tak naprawdę to tata nigdy wcześniej nie zajmował się żadnym psem. A ta  sunia to mojego tatę wręcz uwielbia. I jest bardzo mądra. Wie, że jest olbrzymia i gdy na spacerze Alek nie jest w  wózku a  drepcze na  własnych nóżkach  to sunia zaraz waruje, by nad  nim nie górować. Pani Jadwiga  ma dwoje  wnucząt,  więc  sunia już wie, że  dzieci to małe i delikatne  stwory. A jak sunia stanie na dwóch łapach to  nie ma problemu by polizać w policzek  Kazika. Teraz to pani Jadwiga  już jej nie wystawia, bo jak  stwierdziła  to za bardzo męcząca impreza i dla psa i dla właściciela. I tak naprawdę to mało mnie interesuje co i jak tata robi z panią Jadwigą  za  zamkniętymi  drzwiami.  Ale na  pewno będę  się cieszyć,  gdy zobaczę, że jest szczęśliwy z tą panią. 

A nie boisz  się, że Alek może dostać jakiegoś liszaju od tego, że go pies  poliże?- spytała  Alina. Nie nie boję  się, bo ona Alka  nie liże. Sunia wie, że nie  wolno dzieci lizać. Co najwyżej  może polizać kocyk  w  wózku. To jest naprawdę bardzo  dobrze ułożona  sunia. Poza tym ona  zawsze chodzi na  smyczy a jej pani zawsze patrzy za czym  sunia  węszy. Czy wiesz, że jakiś zboczeniec na  naszym osiedlu rozrzucał wędlinę w którą wtykał trutkę na  szczury?  Boże - jęknęła Alina - co za bydlak! Złapali go? Nie. Ale dwa nieduże psy padły. Nie udało się weterynarzom ich uratować.  Pewnie były wypuszczone   luzem,  nie na  uwięzi,  nażarły się świństwa w jakichś krzaczorach i zbyt późno trafiły  do weterynarza. No i pani Jadwiga oka  nie  spuszcza z psicy, by ta  czegoś nie liznęła  przypadkiem.  

Bo gdyby ludziom przysolili porządne mandaty za wypuszczenie  psa z domu luzem, to zaraz byłby porządek- stwierdził Kris. No ale jeśli ktoś wypuści psa bez obroży i  numerka to nawet jeśli go złapiesz to nie masz pojęcia  czyj to pies- stwierdziła Teresa. Pewnie nie  wiesz, ale latem roi się tu od psów, które wcale nie  mieszkają na  naszym osiedlu.  Tak  zwani ludzie, czyli zwykłe  bydło, potrafi przywieźć na osiedle  psa, którego chcą  się pozbyć z domu, bo wyjeżdżają na wakacje. A koleżanka mi mówiła, że na szosie poznańskiej, tam gdzie jest odgałęzienie na  Żelazową  Wolę,  to  notorycznie biegają stada bezpańskich psów wyrzuconych przez  właścicieli z jadącego samochodu. I nie są to kundle, sporo rasowych  jest także. Ona sama "upolowała" tam sznaucerkę, szczenną. Na szczęście udało się jej umieścić szczeniaki u dobrych  ludzi, ona sobie zostawiła matkę. Oczywiście ją weterynarz  wysterylizował z okazji porodu. Jak mi opowiadała, to najczęściej  scenariusz wygląda tak, że bachor  w domu marudzi, żeby mu kupić  psa, dostaje  w końcu psa pod choinkę, bo go kupują  dziadkowie, a przed wyjazdem na  wakacje jest problem co zrobić  z psem, więc się go wywozi albo do lasu, albo na odległe osiedle albo na  szosie  wywala z  samochodu - i gaz  do dechy. Nasz znajomy ma psa, którego znalazł w lesie uwiązanego do  drzewa. Pies  był pół żywy z głodu i pragnienia. I to był cocker spaniel, nawet jeszcze  roku nie miał, jak powiedział weterynarz.  Facet poszedł na grzyby a  zamiast grzybów przyniósł psiaka. Nie wiem też po jakie  licho kupują psa ci co siedzą  po 12 godzin poza domem i pies jest cały  dzień sam  w domu.  Pani Jadwiga nigdy  nie  zostawia suni  samej  w domu na dłużej niż  trzy godziny. Gdy jechała na jakiś ślub to sunia ze  swym posłankiem była u naszego taty. I jak tata mówił, to była bardzo grzeczna, chociaż taty jeszcze  wtedy  nie znała, bo wtedy tata dopiero co się tu przeprowadził.

Kurt zatelefonował, że niestety nie przyjadą z chłopcami na ferie w październiku, bo on wyjeżdża służbowo wtedy gdy będą jesienne ferie a Sophie z trójką dzieci sama nie pojedzie. A mówi o  tym już teraz, żeby wiedzieli o  tym dużo  wcześniej i nie uwzględniali ich w swoich planach. A poza tym to u  nich nic nowego się nie dzieje. Teresa tylko uśmiechnęła  się na tę  wiadomość i powiedziała - no właśnie planowanie w dzisiejszych czasach  zaczyna być niemożliwe.  

Następnego dnia Teresa poprosiła tatę by poszedł razem z nią na  spacer z Alkiem, to ona sobie od razu zrobi  zakupy, nie będzie musiała wychodzić później. Na osiedlowym bazarku spotkali panią Jadwigę, która też była na  zakupach, sama, bez psa. Panie wymieniły  się spostrzeżeniami na temat które wg  nich stoiska  mają zawsze dobry towar, pani Jadwiga wyjaśniła Teresie, które buraki są smaczniejsze. Teresa za to powiedziała  w którym sklepie jest zawsze bardzo dobra  szynka, powiedziała by pani Jadwiga koniecznie  swoje  zakupy umieściła w koszu zakupowym wózka a nie dźwigała sama  wszystkiego, Teresa namówiła ją by koniecznie używała torby- wózka, bo dźwiganie zakupów to mało zdrowy  sport i że Teresa to ma nawet dwie takie  torby, więc z radością jedną  z nich jej sprezentuje- jedna jest ciemno zielona a  druga ciemno granatowa, więc niech  sobie  wybierze. A są dwie, bo jedną kupił Kazik, a drugą tata i jak to faceci- nie  wpadli na to, żeby ustalić który kupi i kupili obaj. Teraz obie  wózko-torby stoją w domu, bo Teresa ma koszyk na  zakupy pod wózkiem. Powiedziała też, że wie o  tym, że jej tata będzie  towarzyszył pan Jadzi w Nałęczowie i ma nadzieję, że będą  mieli tam pogodę , nawdychają się świeżego powietrza i miło spędzą czas. I że do i z Nałęczowa to ich w takim  razie  zawiezie Kazik, zwłaszcza,że przecież pani Jadzia bierze też sunię. A wózko- torbę na  zakupy to jeszcze  dziś tata  podrzuci pani Jadzi do  domu. No to może tę ciemno- granatową odkupię - stwierdziła pani Jadwiga. Ależ nie odkupi  pani, tylko ją pani po prostu weźmie - mnie naprawdę dwie nie są potrzebne, a  bratowa męża też  nie potrzebuje, bo też ma koszyk pod  wózkiem. I może by tak pani Jadzia  wpadła któregoś  dnia na kawkę przed południem? Oczywiście  może razem z sunią, żeby psinka  nie tęskniła,  a pani Jadzia nie piła kawy na tempo spiesząc  się do suni.  Teresa ukradkiem obserwowała tatę, który  był wyraźnie  nieco zażenowany.  Gdy z  zakupami podeszły do wózka by schować w koszu zakupy  powiedział - to teraz idziemy do nas, do domu, wjedziemy windą, napijemy  się kawy , Jadzia  weźmie  wózek który będzie  chciała i ja ją odprowadzę do domu. Bardzo dobry pomysł - pochwaliła Teresa. Panią Jadzię chyba lekko zatkało z wrażenia, bo tylko kiwnęła głową na zgodę. Gdy szli do  domu wózek z dzieckiem  pchała Teresa, a  tata z panią Jadzią szedł obok. Gdy dotarli do domu tata powiedział, że kawę to on  zrobi, bo już umie posługiwać  się  expresem, zakupy Jadzi postoją w  wózku małego na balkonie, bo upału to jakoś  nie ma a Teresa niech pokaże Jadzi mieszkanie. Potem wypiją kawusię, przepakują zakupy  Jadzi w  wybrany przez  nią torbo-wózek i tata ją odprowadzi do domu.

Teresie  chciało się  śmiać i z trudem utrzymywała  powagę.  Gdy doszli do budynku to jedną windą pojechała Teresa z wózkiem, drugą tata z panią Jadwigą.  Teresa od razu wyjęła Alka  z wózka, a ojciec  wystawił wózek na  balkon a  potem udał się  do kuchni, a  Teresa oprowadziła gościa po mieszkaniu, przy okazji pokazała obie  torby i pani  Jadzia pozostała przy  ciemno-granatowej torbie. Kawę tata podał w kuchni, bowiem  była to pora jedzenia  Aleksa. Teresa przezornie  podała  mu mus brzoskwiniowy z kaszką, który wyjątkowo  szybko i gładko  znikał w buźce Alka.  

Gdy pili kawę tata powiedział - "czy nie mogłybyście mówić  sobie po imieniu zamiast per pani?  Od razu będzie milej i prościej". Pani Jadwiga powiedziała, że bardzo chętnie, Teresa powiedziała, że dobrze, że ojciec to zaproponował, bo ona  nie śmiała tego  proponować.  

Przyjaciółce taty bardzo podobało się ich  mieszkanie, bo z obu stron  mieszkania był ładny widok. No tak, ale gdy  się winda  zepsuje to może być kłopot- powiedziała Jadwiga. Więc Teresa od razu powiedziała, że blok stoi już 12 lat i tylko raz były obie  windy  nieczynne no a poza tym to mają to drugie  mieszkanie na pierwszym  piętrze, stale utrzymywane  w stanie pełnej gotowości, łącznie z pełną zamrażarką. Po godzinie  Jadwiga  stwierdziła, że musi niestety wracać do psa, więc Teresa powiedziała, że następnym  razem to może przecież  przyjść,  z sunią, na wycieraczce przetrze się jej tylko łapy  szmatką, żeby  piachu nie naniosła. Tata wraz z Jadwigą przełożył zakupy do wózko- torby, Jadwiga  stwierdziła, że to jest świetne  rozwiązanie, uścisnęły  się wzajemnie  z Teresą, a tata powiedział, że wkrótce  wróci, a po drodze odbierze prasę z kiosku.  Mały bystrzak  skonstatował, że dziadek wychodzi i powiedział "dada pa,pa" i pokiwał rączką. Jadwidze też zrobił pa,pa i pożeglował do sypialni po swojego pieska. Tata wychodząc mrugnął porozumiewawczo do Teresy i jeszcze raz  powiedział, że wkrótce wróci.

                                                                  c.d.n.