Minęło lato spędzone znowu w Warszawie - tym razem z powodu doktoratu Kazika, bo tak się ułożyły sprawy, że musiał być w Warszawie. Teoretycznie Teresa mogła pojechać na jakieś wczasy sama z dzieckiem, ale stwierdziła, że woli jednak jeszcze i te wakacje spędzić w domu. Gdy tylko była pogoda pakowała do samochodu dziecko i tatę i jechała albo do Konstancina albo do Zalesia.
Wprawdzie Jacek chciał jej załatwić wczasy w Mrzeżynie w kolonii oficerskiej, ale Teresa stwierdziła, że sama tam z dzieckiem nie pojedzie, bo Kazik ogarnięty gorączką pisania pracy zbytnio się zaniedba i zmarnieje. Poza tym nie będzie też w tym czasie taty, który będzie zajęty pilnowaniem pewnej suni, bo pani sąsiadka taty, czyli "pani Jadwisia" jedzie na trzy tygodnie do sanatorium do Nałęczowa i tata będzie w tym czasie miał pod opieką jej sunię. W Nałęczowie.
Teresa przez dwa dni chodziła z półotwartymi ze zdziwienia ustami i lekko wytrzeszczonymi oczami. Bo oczywiście pani Jadwisia nie może przecież oddać psa do psiego hotelu, bo sunia się za nią zatęskni, więc on też pojedzie do Nałęczowa, ale pani Jadwisia dla taty wynajęła prywatną kwaterę w pobliżu sanatorium, do którego miała skierowanie. A tata już nawet był u lekarza i wziął skierowanie na zabiegi. A tak nawiasem mówiąc to pani Jadwisia nie ma zaufania do swoich dzieci i pod ich opieką nie może zostawić swej suni, bo przecież by ją zamykali samą w domu. Teresa słuchając tego wszystkiego na wszelki wypadek odwracała od wzrok od twarzy ojca by go przypadkiem nie zabić wzrokiem lub nie urazić śmiechem, który ją rozsadzał. W końcu powiedziała któregoś dnia do ojca: tatku, jesteście oboje wolni, czemu nie powiesz po ludzku, że się w pani Jadzi zakochałeś. No bo chyba się nie zakochałem, w moim wieku to się już raczej nie zdarza, my się po prostu przyjaźnimy. No tak, powiedziała Teresa - to już teraz wiem, że moje wmawianie w siebie przez dziesięć lat, że ja się tylko przyjaźnię z Kazikiem to było dziedziczne schorzenie, po tobie.
Teresa opowiedziała wszystko wieczorem Kazikowi, który powiedział - ciesz się, że jest zajęty panią Jadwisią a nie jakąś gówniarą czterdzieści lat od siebie młodszą. Mogą się nawet pobrać i też nie będzie dziury w niebie, o ile oczywiście podpiszą odpowiednio sformułowaną intercyzę zapewniającą ich dzieciom to co dzieci chcą otrzymać po ich zejściu z tego świata. A ta pani Jadwisia to miła osoba i ma fajną psicę. Tyle tylko, że pobyt taty w Nałęczowie to ja sfinansuję i nawet mogę ich ze psem zawieźć do sanatorium i potem po nich pojechać. To nie jest daleka droga. Zawiozę, ulokuję i tego samego dnia wrócę. Wolę by tata nie jechał tam swoim samochodem. Bo jak pojedzie swoim samochodem to będą się szlajać po szosie zamiast wypoczywać w sanatorium i brać zabiegi.
Następnego dnia Teresa powiedziała tacie, że Kazik też akceptuje "przyjaźń" taty i pani Jadwisi, że nawet bierze na siebie ich transport w obie strony, ale pobyt taty w Nałęczowie to Kazik sfinansuje, a nie pani Jadwisia w ramach wdzięczności za opiekę nad sunią. Poza tym powiedziała tacie, że ona i Kazik nie mają nic przeciwko nawet bliskiemu związkowi taty z panią Jadwisią, bo gdyby się chcieli np. pobrać, to po prostu będzie wpierw spisana intercyza zapewniająca ich dzieciom to co sobie dzieci umyśliły , że dostaną w spadku. I że przecież Tesia i tak już ma zapisane jedno mieszkanie testamentem a drugie, to w starym budownictwie otrzymała jako darowiznę, więc to tylko dzieci pani Jadwisi będą sobie musiały zapewnić to co chcą dostać po pani Jadwisi. No fakt- ja już zupełnie zapomniałem, że my to mamy już uregulowane dzięki problemom z Robertem - stwierdził tata.
Oczywiście Krystian też został poinformowany o tym wydarzeniu i powiedział, że jemu to się bardzo podoba, bo przecież oboje są stanu wolnego i mogą wchodzić w jakie chcą układy. Mogą mieszkać razem, mogą mieszkać oddzielnie, mogą się pobrać lub nie. To wolni ludzie. Alina była wielce zdziwiona takim obrotem sprawy, ale Teresa jej powiedziała, że właściwie bardzo dobrze, że się tata tak bardzo zżył z panią Jadwigą i na pewno mają wiele wspólnych tematów, bo pani Jadwiga jest tylko 5 lat młodsza od taty, a więc są tym samym pokoleniem. Poza tym pani Jadwiga jest bardzo sympatyczną osobą a jej sunia jest grzeczna i mądrutka. No i dobrze, że tata pojedzie na trzy tygodnie do Nałęczowa, zmieni klimat i pobędzie w ładnym miejscu, bo Nałęczów jest ostatnio bardzo zadbaną miejscowością.
I myślisz, że oni jeszcze będą ze sobą współżyli? - spytała Alina- w tym wieku? No przecież jeszcze nie mają po 100 lat - stwierdziła Teresa. Nie wnikałam nigdy w życie intymne mego taty, on w moje też nie. Ale wiem, że nie ma dolegliwości ze strony prostaty, czyli nie pościł. I nigdy nie dociekałam czy się z kimś spotyka czy też nie, czy go jeszcze seks interesuje. Ale wiem, że się różnym paniom podobał i nie chodził do teatru i do kina sam. Wiem, że gdyby wcześniej spotkał panią, którą obdarzyłby uczuciem to na pewno by mi o tym powiedział. Bo gdy ja, nim jeszcze pobraliśmy się z Kazikiem zdecydowałam się, że się do niego wprowadzę, to tacie o tym powiedziałam. Nigdy nie miałam problemu by z tatą rozmawiać o takich sprawach.Tata w pewnym momencie mi powiedział, że już pozbierał się psychicznie po śmierci mamy i że lepiej że odeszła nieco niespodziewanie ale w spokoju i nie umęczona bólem i cierpieniem. No a skoro ta pani Jadwisia, jak ją nazywa, ma do niego tak wielkie zaufanie, że swoją drogocenną wystawową sunię już nie jeden raz zostawiała pod jego opieką, to może ich coś łączy. Bo tak naprawdę to tata nigdy wcześniej nie zajmował się żadnym psem. A ta sunia to mojego tatę wręcz uwielbia. I jest bardzo mądra. Wie, że jest olbrzymia i gdy na spacerze Alek nie jest w wózku a drepcze na własnych nóżkach to sunia zaraz waruje, by nad nim nie górować. Pani Jadwiga ma dwoje wnucząt, więc sunia już wie, że dzieci to małe i delikatne stwory. A jak sunia stanie na dwóch łapach to nie ma problemu by polizać w policzek Kazika. Teraz to pani Jadwiga już jej nie wystawia, bo jak stwierdziła to za bardzo męcząca impreza i dla psa i dla właściciela. I tak naprawdę to mało mnie interesuje co i jak tata robi z panią Jadwigą za zamkniętymi drzwiami. Ale na pewno będę się cieszyć, gdy zobaczę, że jest szczęśliwy z tą panią.
A nie boisz się, że Alek może dostać jakiegoś liszaju od tego, że go pies poliże?- spytała Alina. Nie nie boję się, bo ona Alka nie liże. Sunia wie, że nie wolno dzieci lizać. Co najwyżej może polizać kocyk w wózku. To jest naprawdę bardzo dobrze ułożona sunia. Poza tym ona zawsze chodzi na smyczy a jej pani zawsze patrzy za czym sunia węszy. Czy wiesz, że jakiś zboczeniec na naszym osiedlu rozrzucał wędlinę w którą wtykał trutkę na szczury? Boże - jęknęła Alina - co za bydlak! Złapali go? Nie. Ale dwa nieduże psy padły. Nie udało się weterynarzom ich uratować. Pewnie były wypuszczone luzem, nie na uwięzi, nażarły się świństwa w jakichś krzaczorach i zbyt późno trafiły do weterynarza. No i pani Jadwiga oka nie spuszcza z psicy, by ta czegoś nie liznęła przypadkiem.
Bo gdyby ludziom przysolili porządne mandaty za wypuszczenie psa z domu luzem, to zaraz byłby porządek- stwierdził Kris. No ale jeśli ktoś wypuści psa bez obroży i numerka to nawet jeśli go złapiesz to nie masz pojęcia czyj to pies- stwierdziła Teresa. Pewnie nie wiesz, ale latem roi się tu od psów, które wcale nie mieszkają na naszym osiedlu. Tak zwani ludzie, czyli zwykłe bydło, potrafi przywieźć na osiedle psa, którego chcą się pozbyć z domu, bo wyjeżdżają na wakacje. A koleżanka mi mówiła, że na szosie poznańskiej, tam gdzie jest odgałęzienie na Żelazową Wolę, to notorycznie biegają stada bezpańskich psów wyrzuconych przez właścicieli z jadącego samochodu. I nie są to kundle, sporo rasowych jest także. Ona sama "upolowała" tam sznaucerkę, szczenną. Na szczęście udało się jej umieścić szczeniaki u dobrych ludzi, ona sobie zostawiła matkę. Oczywiście ją weterynarz wysterylizował z okazji porodu. Jak mi opowiadała, to najczęściej scenariusz wygląda tak, że bachor w domu marudzi, żeby mu kupić psa, dostaje w końcu psa pod choinkę, bo go kupują dziadkowie, a przed wyjazdem na wakacje jest problem co zrobić z psem, więc się go wywozi albo do lasu, albo na odległe osiedle albo na szosie wywala z samochodu - i gaz do dechy. Nasz znajomy ma psa, którego znalazł w lesie uwiązanego do drzewa. Pies był pół żywy z głodu i pragnienia. I to był cocker spaniel, nawet jeszcze roku nie miał, jak powiedział weterynarz. Facet poszedł na grzyby a zamiast grzybów przyniósł psiaka. Nie wiem też po jakie licho kupują psa ci co siedzą po 12 godzin poza domem i pies jest cały dzień sam w domu. Pani Jadwiga nigdy nie zostawia suni samej w domu na dłużej niż trzy godziny. Gdy jechała na jakiś ślub to sunia ze swym posłankiem była u naszego taty. I jak tata mówił, to była bardzo grzeczna, chociaż taty jeszcze wtedy nie znała, bo wtedy tata dopiero co się tu przeprowadził.
Kurt zatelefonował, że niestety nie przyjadą z chłopcami na ferie w październiku, bo on wyjeżdża służbowo wtedy gdy będą jesienne ferie a Sophie z trójką dzieci sama nie pojedzie. A mówi o tym już teraz, żeby wiedzieli o tym dużo wcześniej i nie uwzględniali ich w swoich planach. A poza tym to u nich nic nowego się nie dzieje. Teresa tylko uśmiechnęła się na tę wiadomość i powiedziała - no właśnie planowanie w dzisiejszych czasach zaczyna być niemożliwe.
Następnego dnia Teresa poprosiła tatę by poszedł razem z nią na spacer z Alkiem, to ona sobie od razu zrobi zakupy, nie będzie musiała wychodzić później. Na osiedlowym bazarku spotkali panią Jadwigę, która też była na zakupach, sama, bez psa. Panie wymieniły się spostrzeżeniami na temat które wg nich stoiska mają zawsze dobry towar, pani Jadwiga wyjaśniła Teresie, które buraki są smaczniejsze. Teresa za to powiedziała w którym sklepie jest zawsze bardzo dobra szynka, powiedziała by pani Jadwiga koniecznie swoje zakupy umieściła w koszu zakupowym wózka a nie dźwigała sama wszystkiego, Teresa namówiła ją by koniecznie używała torby- wózka, bo dźwiganie zakupów to mało zdrowy sport i że Teresa to ma nawet dwie takie torby, więc z radością jedną z nich jej sprezentuje- jedna jest ciemno zielona a druga ciemno granatowa, więc niech sobie wybierze. A są dwie, bo jedną kupił Kazik, a drugą tata i jak to faceci- nie wpadli na to, żeby ustalić który kupi i kupili obaj. Teraz obie wózko-torby stoją w domu, bo Teresa ma koszyk na zakupy pod wózkiem. Powiedziała też, że wie o tym, że jej tata będzie towarzyszył pan Jadzi w Nałęczowie i ma nadzieję, że będą mieli tam pogodę , nawdychają się świeżego powietrza i miło spędzą czas. I że do i z Nałęczowa to ich w takim razie zawiezie Kazik, zwłaszcza,że przecież pani Jadzia bierze też sunię. A wózko- torbę na zakupy to jeszcze dziś tata podrzuci pani Jadzi do domu. No to może tę ciemno- granatową odkupię - stwierdziła pani Jadwiga. Ależ nie odkupi pani, tylko ją pani po prostu weźmie - mnie naprawdę dwie nie są potrzebne, a bratowa męża też nie potrzebuje, bo też ma koszyk pod wózkiem. I może by tak pani Jadzia wpadła któregoś dnia na kawkę przed południem? Oczywiście może razem z sunią, żeby psinka nie tęskniła, a pani Jadzia nie piła kawy na tempo spiesząc się do suni. Teresa ukradkiem obserwowała tatę, który był wyraźnie nieco zażenowany. Gdy z zakupami podeszły do wózka by schować w koszu zakupy powiedział - to teraz idziemy do nas, do domu, wjedziemy windą, napijemy się kawy , Jadzia weźmie wózek który będzie chciała i ja ją odprowadzę do domu. Bardzo dobry pomysł - pochwaliła Teresa. Panią Jadzię chyba lekko zatkało z wrażenia, bo tylko kiwnęła głową na zgodę. Gdy szli do domu wózek z dzieckiem pchała Teresa, a tata z panią Jadzią szedł obok. Gdy dotarli do domu tata powiedział, że kawę to on zrobi, bo już umie posługiwać się expresem, zakupy Jadzi postoją w wózku małego na balkonie, bo upału to jakoś nie ma a Teresa niech pokaże Jadzi mieszkanie. Potem wypiją kawusię, przepakują zakupy Jadzi w wybrany przez nią torbo-wózek i tata ją odprowadzi do domu.
Teresie chciało się śmiać i z trudem utrzymywała powagę. Gdy doszli do budynku to jedną windą pojechała Teresa z wózkiem, drugą tata z panią Jadwigą. Teresa od razu wyjęła Alka z wózka, a ojciec wystawił wózek na balkon a potem udał się do kuchni, a Teresa oprowadziła gościa po mieszkaniu, przy okazji pokazała obie torby i pani Jadzia pozostała przy ciemno-granatowej torbie. Kawę tata podał w kuchni, bowiem była to pora jedzenia Aleksa. Teresa przezornie podała mu mus brzoskwiniowy z kaszką, który wyjątkowo szybko i gładko znikał w buźce Alka.
Gdy pili kawę tata powiedział - "czy nie mogłybyście mówić sobie po imieniu zamiast per pani? Od razu będzie milej i prościej". Pani Jadwiga powiedziała, że bardzo chętnie, Teresa powiedziała, że dobrze, że ojciec to zaproponował, bo ona nie śmiała tego proponować.
Przyjaciółce taty bardzo podobało się ich mieszkanie, bo z obu stron mieszkania był ładny widok. No tak, ale gdy się winda zepsuje to może być kłopot- powiedziała Jadwiga. Więc Teresa od razu powiedziała, że blok stoi już 12 lat i tylko raz były obie windy nieczynne no a poza tym to mają to drugie mieszkanie na pierwszym piętrze, stale utrzymywane w stanie pełnej gotowości, łącznie z pełną zamrażarką. Po godzinie Jadwiga stwierdziła, że musi niestety wracać do psa, więc Teresa powiedziała, że następnym razem to może przecież przyjść, z sunią, na wycieraczce przetrze się jej tylko łapy szmatką, żeby piachu nie naniosła. Tata wraz z Jadwigą przełożył zakupy do wózko- torby, Jadwiga stwierdziła, że to jest świetne rozwiązanie, uścisnęły się wzajemnie z Teresą, a tata powiedział, że wkrótce wróci, a po drodze odbierze prasę z kiosku. Mały bystrzak skonstatował, że dziadek wychodzi i powiedział "dada pa,pa" i pokiwał rączką. Jadwidze też zrobił pa,pa i pożeglował do sypialni po swojego pieska. Tata wychodząc mrugnął porozumiewawczo do Teresy i jeszcze raz powiedział, że wkrótce wróci.
c.d.n.