poniedziałek, 2 stycznia 2023

Lek na wszystko? - 34

 Prawie dwa miesiące później do Polski przyjechał służbowo Kurt. Był zachwycony  małym Aleksandrem, Teresą, ojcem Teresy, posiłkami, które wcale nie były jakieś wymyślne,  ale po prostu bardzo smaczne. Zachwycał  się,  że malec nie płacze na widok obcej twarzy. Bardzo chciał zapłacić za mieszkanie przez ponad tydzień w mieszkaniu ojca Teresy, ale Kazik zagroził, że w takim razie on zwróci jemu pieniądze za okres, gdy przez  miesiąc mieszkał i "dożywiał się" u Kurta i jego żony, nim znalazł dobre mieszkanie dla siebie. Z Teresą Kurt dogadywał się po angielsku,  z ojcem Teresy po niemiecku, do Aleksandra mówił po niemiecku, ale tyle  było w jego głosie  ciepła, że maluszek zaakceptował go całkowicie. Codziennie Kurt kontaktował się z żoną i dziećmi. 

Zaprosił ich wszystkich,  by najbliższe wakacje spędzili w Niemczech, w domku letniskowym nad jeziorem. Zaproszenie uwzględniało również obecność  Krystiana i Aliny.  Rodzice Kurta i on wraz  z żoną mieli całkiem spore dwa domki letniskowe. Jeden z domków odnajmowali często letnikom - domek był z pełnym wyposażeniem, łącznie z pralką, lodówką, kuchenką indukcyjną z piekarnikiem. Śmieli się  wszyscy, że Kurt przełamuje stereotypy o złym Niemcu, a  Kazik z Teresą są wizytówką nowego już pokolenia. Rozumiał dobrze, że nie jest łatwe podjęcie ad hoc decyzji o zmianie miejsca zamieszkania na stałe. Ale ponieważ znał dobrze  Kazika od  strony  zawodowej, bardzo mu  zależało na tym by Kazik podjął pracę w spółce, której był udziałowcem. Rozumiał też, że bracia są ze sobą  bardzo zżyci i to też może być przeszkodą w przeprowadzce Kazika z żoną i dzieckiem  do Niemiec, chociaż odległość na trasie Berlin -Warszawa można było pokonać w kilka godzin samochodem. Zdaniem Kurta taki pobyt na  wakacjach nie   zorganizowanych pozwoli Teresie lepiej poznać  "zwykłe  życie  w Niemczech", bo najlepiej  gdy ktoś  poznaje   nowe  warunki na  własnej  skórze. 

Gdy Kurt zakończył  swą wizytę w Warszawie, Teresa  powiedziała  do Kazika, że nie  spodziewała  się,że Kurt to taki miły i bezpośredni facet. Ale ona jednak wolałaby jednak pozostać w  Polsce niż emigrować, nawet jeśli pojedzie  z nimi tata. Bo wiadomo, że "przesadzenie" Krystiana na grunt  niemiecki wcale nie byłoby proste, musiałby mieć jednak uprawnienia wystawione w Niemczech,  a nie te polskie. A to niestety  nie jest kwestia  opanowania  tylko języka  ale i spraw  merytorycznych. A ona nie chce  by się rodzina   rozdzielała.  Nareszcie  ma rodzinę w całości  i nie marzy  się jej by się rozdzielili, co na początku będzie konieczne i wcale nie jest  wiadomo jak długo by taki stan trwał. Na wakacje - owszem- mogą pojechać. 

W pół godziny później Teresa powiedziała do Kazika - przepraszam cię, podeszłam do tego wszystkiego bardzo  egoistycznie, a przecież ty byś tam pracował w  swoim zawodzie,  a tu chyba jednak nie  za bardzo możesz  się spełnić zawodowo.  Zrobimy tak, żebyś ty mógł wreszcie robić  w pracy to co da ci zadowolenie, a nie tylko pieniądze.  Kazik ją  mocno przytulił i powiedział - zrobimy tak, żeby nam wszystkim było naprawdę dobrze - ja też  wolę byśmy nie wyjeżdżali z Polski i nie rozdzielali  się z Krystianem i Aliną. A przejście do tego warsztatu może okazać  się całkiem ciekawe, bo jest plan by robić również  diagnostykę pojazdów. Po prostu wszystko razem przeanalizujemy. Krystian mi wspominał, że on z kolegami  chcą założyć kancelarię  adwokacką i gotów jest nawet  zająć  się sprawami rozwodowymi, bo tych  spraw jakoś  wciąż nie brak. I  nie mów o sobie, że masz podejście  egoistyczne do tematu - ja też wolę  byśmy tu zostali i  nie  musieli wyjeżdżać.

W kilkanaście  dni po wyjeździe Kurta, dość niespodziewanie, bo w godzinach  przedpołudniowych zatelefonowała  do Teresy Alina z zapytaniem, czy  może "teraz-zaraz" przyjść do Teresy na rozmowę. Teresa poprosiła, by Alina  przyszła  dopiero  za pół godziny, bo aktualnie to ona karmi małego, taty nie ma  w domu bo wybrał  się do biblioteki, więc nie chciałaby przerywać karmienia  na otwieranie  drzwi. Ale jeśli ma ich klucze i  sama sobie otworzy bramę i mieszkanie i zaczeka w drugim  pokoju, to może przyjść od  razu. No ale okazało się, że klucze od  ich mieszkania to stale  nosi przy sobie Krystian, no ale on jest  aktualnie  w pracy. 

Teresa  była  zdziwiona nagłością owej wizyty, zwłaszcza, że były to godziny pracy. Alina dotarła do Teresy nie  za pół godziny a dopiero za godzinę. Mały  był już najedzony i "obrobiony" i spokojnie już drzemał po jedzeniu.

Gdy Teresa zobaczyła  na progu  mieszkania Alinę to pomyślała, że  jej przyjaciółka chyba jest chora. Alina była bledziutka, oczy  miała podkrążone i zaczerwienione białka, włosy nieco potargane. Co ci jest-spytała Alinę. Mnie? - spytała  głupio Alina- mnie  nic, ale Krystian mnie wkrótce  rzuci i będzie  miał rację. Na cholerę mu bezpłodna baba. No a skąd wiesz, że jesteś bezpłodna? taką opinię lekarz  wydaje po wielu miesiącach różnych badań i po dwóch latach bezskutecznych starań  się o zajście w ciążę. A  z tego co wiem, to chyba jeszcze pół roku nie minęło i chyba jeszcze żadnych badań nie robiliście. Poza tym w dzisiejszych  czasach kłopoty z poczęciem  dziecka rozkładają się po 50% na obie strony - mężczyźni w tym samym  stopniu za to odpowiadają co i kobiety. Mają coraz gorszej jakości nasienie i mit, że to tylko wina kobiety, że nie  zachodzi w ciążę już od dość dawna upadł, tylko jakoś to wszystko nie dotarło jeszcze do ludzkich mózgów. 

Do mózgu Krystiana już dotarło - stwierdziła Alina - zaczął bardziej o siebie dbać: regularnie je, nie zarywa nocy na pracę i robił już dwa razy badania - to drugie badanie udowodniło mu, że warto jednak dbać o siebie, bo wyniki tego drugiego badania już są dużo lepsze.  A u mnie wyszła  niewydolność ciałka żółtego - na razie tyle wiadomo. W określonej chwili  cyklu będę brała przez dwa tygodnie progesteron,  a jeśli nadal nic to nie pomoże to może się to skończyć inseminacją lub in vitro, oprócz leczenia hormonalnego. Bo bez tego wspomożenia hormonalnego mojego organizmu nic się nie uda. Nie jestem jakimś wyjątkiem, leczących  się z powodu bezpłodności par jest coraz  więcej. Zwłaszcza w tak  zwanych krajach "rozwiniętych."  Jesteście z Kazikiem szczęściarzami - udało ci  się zajść w ciążę bez jakiegoś sterowania hormonalnego. 

No tak - zgodziła  się z nią Teresa. Ale z kolei poród był skomplikowany- nie można uznać że był wielce udany - całe  szczęście, że rodziłam w dobrej klinice i że prowadził mnie dobry, doświadczony lekarz, który nie  czekał na cud. Dzięki temu Aleks nie urodził się przyduszony pępowiną. My już raczej nie będziemy mieli drugiego dziecka, bo zapewne też musiałoby być wydostawane operacyjnie. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nasza Ziemia zaczyna w określony sposób sama regulować poziom zaludnienia. Coraz więcej par ma trudności z rozrodem.  Mój pan doktor zawsze mówi, że trzeba szanować postanowienia naszego organizmu - to nasz organizm sam decyduje czy nadaje się do powielenia, czy może jednak nie. Bo chociaż się bardzo staramy to nie wiemy jeszcze  wszystkiego o tym jak funkcjonuje to bardzo skomplikowane urządzenie zwane żywym organizmem.

A ty nie histeryzuj - Krystian nie ma zakutego łba - jak widzisz dotarło do niego, że wszystko to co my robimy ma  wpływ na  nasz organizm. I na pewno nie porzuci cię tylko dlatego, że nie możesz  zajść w ciążę. Nie przeszłaś jeszcze wszystkich badań. Być może, że wzmocnienie tego ciałka żółtego da szybko dobry efekt. Ale licz  się i  z tym, że sama ciąża to mało zabawne zajęcie i wierz  mi - nie doznawałam z racji ciąży stanu  euforii, raczej wściekłość, że muszę o siebie dbać. A i tak byłam szczęściarą, nie miałam mdłości porannych, brzuch mi wyskoczył dopiero w siódmym miesiącu, nie puchły mi nogi i ręce, niemal do tygodnia przed porodem mogłam korzystać z seksu - no co tak oczy wytrzeszczasz? Ciąża nie była  zagrożona, lekarz zezwolił. Pamiętaj o tym, że ciąża to średnia frajda - musisz wtedy cały czas dbać i o to małe co masz  w brzuchu i o siebie i nie wpadać  w histerię co pięć minut, bo te histeryczne zachowania źle robią małżeństwu. Facetowi nie zmienia się, tak jak nam, zestaw hormonów z okazji ciąży żony. Jak chcesz  to przejrzyj  sobie kilka moich książek - mam całkiem sporo dobrze napisanych książek o ciąży i porodzie. I trzymaj je  na wierzchu, w dobrze  widocznym miejscu, to na pewno zajrzy i  do nich Krystian. On to zupełnie jak Kazik - nie może przejść obojętnie obok książki, która leży na wierzchu. A im więcej sobie  poczyta o ciąży i porodzie tym lepiej dla ciebie. Bo wtedy do nich dociera, że nasze zachowanie podczas ciąży i porodu jest w sporym stopniu sterowane hormonami. I zabieraj go zawsze do swego lekarza-ginekologa. Ten mój bardzo ceni facetów, którzy biorą czynny udział w  życiu żony,  zwłaszcza ciężarnej żony. 

I - tylko się nie śmiej - wytłumacz sama sobie, że los jest cholernie złośliwy -  im bardziej czegoś pragniesz tym trudniej ci to osiągnąć. Po prostu uwierz  mi -im mniej czegoś pragniesz tym szybciej cię to spotka. Przestań się nakręcać, że bardzo, bardzo chcesz  mieć dziecko. Będzie to dobrze, zdążysz  się zastanowić  co dalej gdy wszystkie starania medyczne zawiodą. Zacznij podchodzić do życia jak Hindusi - będzie co ma  być, każdy ma gdzieś zapisaną swoją ścieżkę losu i ona z jakiegoś powodu musi się spełnić. Może masz jakąś ukrytą wadę swego organizmu i nie jest dobrze, by ona  dalej krążyła w twojej rodzinie. I nie  zapomnij powiedzieć lekarzowi, jeśli jeszcze tego  nie mówiłaś, jakie kłopoty z rozrodem miała twoja mama. To nie był zapewne "dopust Boży" tylko wtedy jeszcze  nie rozpoznawalne wady, które nie powinny być przekazywane następnym pokoleniom.

Jak na razie najwięksi filozofowie nie wymyślili dlaczego tak jest. Ja poszłam na łatwiznę - połknęłam i przyswoiłam  sobie pojęcie  reinkarnacji. Nie będę ci robiła wykładu, o wszystkim możesz sobie poczytać. Jak sama wiesz, każdy ma własną interpretację tekstu, który czyta. To trochę jak z odbiorem kolorów - to bardzo indywidualny odbiór. I wiesz  co? Krystian jest na tyle mądrym i empatycznym facetem, że o tych swoich wszystkich obawach możesz z nim szczerze,  spokojnie porozmawiać. Okaż mu trochę więcej zaufania, podziel się z nim  swymi lękami. My z Kazikiem mówimy sobie o wszystkim i to jest bardzo, bardzo fajne. To sprawia, że nie  szukamy kogoś, komu chcielibyśmy się zwierzyć ze swoich lęków. Przez całe moje małżeństwo z Robertem i przez jego małżeństwo z Anką zwierzaliśmy się sobie  ze wszystkich swoich problemów, bo ani ja  ani on  nie mogliśmy tego powiedzieć swoim połówkom, bo zaraz były dzikie awantury.

Ale on jest tak strasznie zapracowany, że nie mam odwagi zawracać mu dodatkowo głowy  moimi lękami - tłumaczyła Teresie Alina. No ale jeśli mu tego  wszystkiego nie powiesz to problem będzie  tylko narastał i w pewnej chwili zacznie to wszystko rzutować na  wasz  związek. Przemyśl to sobie - tracimy kogoś nie tylko dlatego, że ktoś inny wpadł mu  w oko ale i dlatego, że nie potrafimy mu w stu procentach zaufać. A tak  się składa, że Krystian cię bardzo kocha i jestem pewna, że zrozumie cię. Po prostu spróbuj z nim porozmawiać o tym wszystkim o czym dziś powiedziałaś mnie. On jest właściwszym adresatem niż ja. To dotyczy w znacznym stopniu jego, nie mnie. Gdy z nim to wszystko omówisz to wtedy my we dwie możemy sobie o  tym pogadać i pozachwycać  się jakich  fajnych mamy facetów. Krystian i Kazik wychowali się w domu pełnym miłości i  szczerości. Naprawdę zostali świetnie obaj wychowani.

                                                            c.d.n.