W kilka dni później Krystian z Aliną "zameldowali" się w Instytucie Psychiatrii na wizycie u lekarza. Dziecko zostało w domu pod opieką pani Marii. Plany opieki nad małym zostały w ostatniej chwili zmienione, bowiem dziecko Teresy miało katar, więc obie mamy całkiem przytomnie zdecydowały, że będzie lepiej, jeśli każde z dzieci zostanie we własnym domu. "Ojej, a skąd się u niego wziął katar?" - wydziwiał Kazik. A skąd ja mam wiedzieć? - spytała Teresa. Nie przemarzł ani na dworze ani w czasie ablucji. Będę szczęśliwa, jeśli to będzie tylko zwykły katar a nie początek jakiejś wirusowej choroby. Może przyniósł sobie z placu zabaw ze zjeżdżalni. On przecież wszystkiego dotyka a łapy wciąż pakuje do buzi, a katar przenosi się na odległość kilku metrów gdy ktoś kichnie. Ale nie ma temperatury- jak na razie. Wpuściłam mu do noska kropelki udrożniające.
Około godziny 14,00 do Kazików przyszedł Kris- był sam, bowiem lekarz zaproponował by Alina została ze trzy dni na obserwacji - wstępne badania i wyniki wywiadu potwierdziły tezę Teresy, że to raczej jest kolejny rzut choroby dwubiegunowej. Kiepsko wypadły jej ogólne analizy i dlatego padła propozycja, by została trzy dni na obserwacji. Lekarz, który ją wstępnie badał miał tego dnia całodobowy dyżur i jak powiedział Krisowi, ma nadzieję , że za kilka godzin, gdy Alina nieco się "oswoi" z sytuacją to on znów z nią trochę porozmawia i może namówi ją by z czasem przychodziła na psychoterapię. Potwierdził to co mówiła Teresa, że Alina powinna brać stale lek, który po prostu zapobiegnie nawrotom choroby. I ma go brać codziennie, niezależnie od aktualnego stanu psychiki. Bardzo się ten lekarz podobał Krisowi i jak Kris powiedział bratu, to nawet on poczuł się lepiej po rozmowie z tym lekarzem. Pochwalił też Krisa, że dał Alinie do poczytania opis afektywnej choroby, bo akurat w tej encyklopedii jest dobrze i jasno opisana. Rzeczowo i bez straszenia pacjenta.
Kris powiedział, że poczuł się dumny, że ma taką mądrą i bystrą bratową a "mądra i bystra" bratowa powiedziała, że ona wcale nie jest z siebie dumna, bo powinna była wcześniej się zorientować, że Alinie wysiada psychika i wcześniej zajrzeć w mądre książki zamiast wściekać się na Alinę. No ale zajrzałaś - powiedział Kris- i to jest najistotniejsze. Gdybyś nie zajrzała dalej trwałby impas. A gdzie jest mój słodki bratanek? Twój słodki bratanek kicha , więc siedzi w swoim łóżeczku i opowiada bajki swojemu pluszowemu pieskowi. Ale nie ma temperaturki i apetycik mu dopisuje - wyjaśniła Teresa. Piesek mu dotrzymuje towarzystwa i pilnuje, żeby nie wyszedł z łóżeczka. Jest już w nim maksymalnie obniżona "podłoga". Ten mały chuligan siada na materacyku na samym brzegu i wystawia nóżki poprzez szczebelki i wygląda jak więzień w trakcie ucieczki. Siedzi z tym nóżkami poza łóżeczkiem i podskakuje na pupie- wygląda to wielce zabawnie. Nie bierz go na ręce, bo jeszcze przeniesiesz katar na Tadzia.
No skoro mam go nie brać na ręce to wcale do niego nie pójdę - zdecydował Kris. Muszę się przepytać lekarza czy dobrze by zrobiło Alinie, gdyby małego dać do żłobka. Zapytaj, ale nie sądzę by jej całkowita bezczynność pomogła, bo przecież biuro, w którym pracowała już nie istnieje, tak samo jak moja CHZ. Jej biuro zostało sprywatyzowane no i z mety zredukowano personel. Nie mówiłam jej o tym, wszak jest na trzyletnim urlopie jak ja. Dobrze, że te trzy lata liczą się do stażu pracy, choć nie mamy z tego pieniędzy. To ja jej też o tym nie powiem - stwierdził Kris. Mogło by to pogorszyć jej stan. Pewnie tak - powiedziała Teresa - ja o tym wiedziałam idąc na macierzyński i wychowawczy urlop. No ale wiesz - dział paszportowy podlegał pod kadry i miał powiązania z MSW, więc czasem wiedzieliśmy wcześniej od innych o różnych zmianach. Może uda mi się zahaczyć u Franka, ale jeszcze o tym nie myślę. Bo już się nauczyłam, że takie planowanie w ciemno to jak pisanie palcem po wodzie. Co będzie to będzie. Może i u nas wejdzie moda na prywatne mini przedszkola, takie dla kilkunastu łebków a nie od razu na setkę dzieciaków. Znam babkę, która kombinuje by takie przedszkole zorganizować i szuka wspólniczki. A może się wszyscy stąd wyniesiemy, nigdzie nie jest zapisane, że musimy tu mieszkać do śmierci. Jest jeszcze kilka sympatycznych krajów w Europie. I nawet bardziej cywilizowanych niż Polska. Kris, czy ty znałeś moją byłą teściową? Nie, nie miałem tej nieprzyjemności - stwierdził Kris- a czemu pytasz? Bo tata ją widział koło bramy naszego zapasowego mieszkania. I co? - doczepiła się do taty? Nie, bo tata był w ciemnych okularach i w kapeluszu i wyglądał jak James Bond, poza tym szybko ją wyminął, żeby się nie zorientowała, że to on.
Ciekawe- stwierdził Kris- chyba wie, że już nie jesteś jej synową. Ale znając Roberta to może ona o niczym nie wie - to był dziwny facet, jak stwierdził ten co cię rozwodził. I nie dziwił się ani przez minutę, że nie chciałaś z byłym rozmawiać. Kris, a masz dziś coś w domu na obiad?- spytała Teresa. Mam, pani Maria dziś kucharzyła, jest i zupa i drugie. No właśnie, muszę iść do chaty. Fajnie, że teraz mam do was tak blisko. Poproszę panią Marię by była przez czas nieobecności Aliny i niech sobie jutro odpuści u mnie sprzątanie. Zadzwonię wieczorem. Jeszcze raz wam dziękuję. A gdzie jest tata? Na spacerze z suką i jej pańcią. Oni się chyba mają ku sobie - zaśmiała się Teresa. Tata z suką?- spytał Kris. Nie , z jej pańcią. Obie są bardzo sympatyczne, ale tata chyba woli pańcię - śmiała się Teresa. Powiedz pani Marii, że u mnie nie musi sprzątać w piątek rano, niech lepiej posiedzi z Tadziem u ciebie. Bo w piątek rano chcemy wyskoczyć z Kazikiem po mały stoliczek i krzesełko dla Alka. On już nie chce siedzieć w kojcu, więc niech siedzi przy własnym stoliczku i na własnym krzesełku. Jeść będzie nadal z nami przy stole w pokoju lub w kuchni, ale będzie miał własny stolik i krzesełko przy którym będzie się bawił, czytał książeczkę, układał klocki. Jak mu coś spadnie to sobie sam podniesie. Tylko trzeba znaleźć stolarza, żeby zaokrąglił rogi stolika. Nie ma problemu - zrobią ci taką "operację" w OBI lub w innym markecie budowlanym, w którym przycinają płyty drewniane na wymiar - stwierdził Kris. Tylko sobie przygotujcie jakieś pieniążki by im dać do ręki. A ja planowałem by kupić taką piłę, którą można bez problemu przyciąć płytę w dowolny wzór - stwierdził Kazik. No to kup, ja się chętnie dołożę - stwierdził Kris. Mam w piwnicy jakieś płyty, na których możemy potrenować. Lubię pracować w drewnie.
Kris odbierał Alinę z Kliniki w poniedziałek późnym popołudniem. Przed wypisem długo rozmawiał z lekarzem, który mu dał całkiem sporo wytycznych. Alina miała trzy razy w tygodniu, przez okres miesiąca, przychodzić na psychoterapię. Po tym okresie znów będzie konsultacja i badania ogólne, bo okazało się, że Alinie brak niektórych mikroelementów. Dostała wykaz suplementów, które powinna łykać. No i musi brać ten podstawowy lek, bez względu na samopoczucie. Bo jeśli go odstawi, to nastąpi nawrót choroby. Chodząc na psychoterapię przekonała się, że nie ona jedna ma takie schorzenie, że dotyka to wielu osób i niestety z powodu braku wiedzy u samych pacjentów jak i często lekarzy pierwszego kontaktu masa osób ma z tego powodu problemy. I że leczenie się z tego powodu nie jest żadnym wstydem, a nie leczenie się grozi rozpadem związków, bo niszczy związki międzyludzkie. Bo to nie jest tak, że choruje i cierpi tylko ten chory. Na szczęście Alina nie ma ciężkiej postaci choroby afektywnej i gdy będzie o siebie dbała, brała lek i co jakiś czas kontrolowała stan swego organizmu szybko wróci do dobrej formy. Kris umówił się z panią Marią by przychodziła do nich w dni, w które Alina będzie na psychoterapii, a Teresa stwierdziła, że jej wystarczy obecność pani Marii 2 razy w tygodniu.
Syn Jacka wreszcie zasiedlił mieszkanie. Polecona firma przeprowadzkowa spisała się jak zwykle na piątkę z plusem. Oczywiście Paweł musiał im narysować plan mieszkania i opisać co gdzie ma stać. Popakowali wszystko w swój wóz jednego dnia po południu. Po "wyprowadzeniu" rzeczy, które miały trafić do Warszawy Paweł zamknął gdańskie mieszkanie i pojechał do Warszawy. Rzeczy Pawła przyjechały do stolicy następnego dnia około godziny trzynastej i panowie wzięli się do pracy. O godzinie 21,00 Paweł już mógł w tym mieszkaniu zanocować, ale tę noc spędził jeszcze w warszawskim mieszkaniu ojca. Drugie mieszkanie , to na trzecim piętrze jeszcze " się remontowało". Paweł bez pośpiechu przewiózł z warszawskiego mieszkania swego ojca wszystkie swoje rzeczy i .......stwierdził, że chyba jednak będzie mieszkał w oddzielnym mieszkaniu. I tą myślą podzielił się z Kazikiem i Teresą. Oboje stwierdzili, że ma rację - i on i jego ojciec są stanu wolnego, mieszkania są w sąsiednich klatkach, mogą bywać u siebie wzajemnie bez problemu gdy tylko zatęsknią jeden za drugim, a jednocześnie będą mieli całkowitą swobodę.
Gdy Paweł uzyskał aprobatę swej decyzji u Teresy i Kazika zatelefonował do ojca i powiedział , że szalenie mu się podoba na tym wysokim piętrze, że firma przeprowadzkowa spisała się na medal i że on już wydoroślał i będzie mieszkał oddzielnie, bo przecież będą mieli do siebie bardzo, bardzo blisko. A Jacek, chodź już wiedział od Kazika jaką decyzję podjął jego syn, udał pełne zaskoczenie, ale stwierdził, że się naprawdę cieszy z decyzji Pawła, bo to świadczy, że Paweł już się w pełni odnalazł w swojej nowej sytuacji życiowej. A skoro Paweł tak chwali tę firmę, to on też skorzysta z jej usług, tylko wpierw im wszystko rozrysuje i że przyjedzie w piątek wieczorem do Warszawy, by zobaczyć mieszkanie Pawła. A na sobotni wieczór są zaproszeni do Kazików. I niech Paweł pomyśli co mu jeszcze będzie potrzebne w nowym mieszkaniu to w sobotnie przedpołudnie mogą "polatać" po sklepach.
Teresa i Kazik zgodnie stwierdzili, że nawet ten krótki pobyt Aliny na psychoterapii i regularnie brany lek w widoczny sposób jej pomogły. Kris nie ukrywał przed Aliną, że to Teresa wpadła na to, że Alina być może cierpi z powodu choroby afektywnej. Dziewczyny spotkały się u Teresy gdy minął Alkowi katar i szybko wróciła ich dawna zażyłość. Alina przestała się bać zostawać sama w domu z dzieckiem, zaczęła z nim regularnie wychodzić na spacery, ale Kris nadal korzystał z pomocy pani Marii, bo nadal wyniki badań ogólnych Aliny nie wzbudzały entuzjazmu. Dzięki pomocy pani Marii mógł się w pełni zająć swoją pracą - a pracy to mu nie brakowało.
Piętnaście miesięcy młodszy stryjeczny braciszek Alka ciągle nie mógł zyskać jego aprobaty. Alek szybko się przekonał, że niestety nie jest to partner do zabawy, nie mniej gdy Alina lub Kris przychodzili z małym do Kazików Alek pokazywał małemu obrazki w swoich książeczkach, podawał mu swego bardzo kochanego pluszowego pieska do głaskania i strasznie się denerwował gdy mały usiłował wpakować sobie pieska do buzi. Teresa w końcu wytłumaczyła synkowi, że jego braciszek jest jeszcze bardzo malutki i wielu spraw po prostu nie rozumie, więc niech mu Alek nie daje do rączek pieska. Kazik niemal padał ze śmiechu, gdy Alek uciekał przed raczkującym Tadziem. A Kazik powiedział Teresie - zobacz, między nimi jest tylko rok i trzy miesiące różnicy i w tej chwili jest to niemal przepaść, więc może nic dziwnego, że nie byłem zadowolony z brata o pięć lat ode mnie młodszego. Dla mnie to zawsze był problem, że on jest ode mnie te pięć lat młodszy. Przestało mnie to denerwować gdy już miałem lat dwadzieścia, ale i tak nazywałem go gówniarzem. Sophie ma rację - dwa lata różnicy, tak jak jest u ich chłopców to optimum, wtedy szybko się ta różnica zatrze. Gdy Tadzik zacznie już chodzić Alek już będzie na niego inaczej patrzeć, pomału stanie się partnerem do zabawy.
We wrześniu do Warszawy zjechał Jacek. Meble, które miał w swym służbowym mieszkaniu zostawił w nim - stwierdził, że nie chce ciągnąć za sobą przeszłości- były to meble wybierane przez jego żonę. Paweł się nieco śmiał z tego i powiedział - ale tak naprawdę to nawet gdy się ich pozbędziesz to i tak ciągniesz za sobą przeszłość - przecież ja jestem owocem owej twojej przeszłości.
c.d.n.