czwartek, 16 listopada 2023

Córeczka tatusia - 39

 Do Warszawy, dość  niespodziewanie bo bez  "zapowiedzi", przyjechał ojciec Wojtka. Na pytanie Wojtka czemu nie przyjechała  z nim  mama odpowiedział - no bo odkryła, że nie jest  moją  niewolnicą i nie będzie z powodu mojej podróży  do Polski przerywać cyklu masaży, zwłaszcza, że je opłaciła  z góry. A o tym, że ja  w tym  miesiącu najprawdopodobniej  pojadę do Polski to mówiłem jeszcze  w grudniu. Mam wrażenie, że jej bardzo odpowiada, gdy  mnie po prostu  nie ma  w pobliżu. Zaczynam  się  zastanawiać nad  rozwodem - no nie patrz się  synu na  mnie jak na  wariata - mam dość  słuchania po sto razy dziennie, że ona  nie jest moją  niewolnicą.  Ona  zupełnie  nie  zauważyła  faktu, że to  ona  zawsze w  domu rządziła i głównie jej plany  były realizowane  a nie moje. Nawet ten ostatni idiotyczny pomysł z wyjazdem na urlop do Tajlandii. Lubię ciepło, ale nie upały.  

Ostatnio  już nie  wyrobiłem i "warknąłem", że  może powinna umówić  się  do jakiegoś psychologa, który pomoże jej w  rozeznaniu  się  co  się jej w głowie  roi.  Na to usłyszałem, że nie uda mi  się zrobić  z niej  wariatkę. Miałem niebywałą ochotę by jej palnąć, że nie muszę w tym celu nic  robić, bo jej zachowanie w stosunku do  mnie mówi samo za siebie, ale zmilczałem. Ja  rozumiem, że menopauza ma wpływ nie tylko na  stan fizyczny kobiet ale i na stan umysłu, ale nie  sądziłem, że aż taki. 

No a jak z twoim stanem  zdrowia? - spytał Wojtek. No leczę  się, ale komórek nowotworowych nie mam- na razie-  szczerze odpowiedział ojciec. I kto wie czy nie  zdecyduję  się na klasyczną operację  teraz, bo zdaniem mojego lekarza usunięcie stercza gdy jest jeszcze to  łagodny przerost jest najzdrowszą metodą. I wiesz  co? Najlepszą metodą zapobiegania jest  regularne współżycie płciowe. Im  więcej seksu w małżeństwie  i im  dłużej jest zachowana  ta  aktywność tym dla faceta  zdrowiej. Chciałem,  by twoja  szanowna  mamusia poszła  ze mną do mojego  urologa, ale ona nie chciała. Jestem  tym  wszystkim podłamany i mocno zniechęcony. Zaczynam podejrzewać, że ona kogoś ma i zastanawiam  się, czy nie  wynająć  jakiegoś  detektywa - bo jeżeli kogoś  ma na boku to nie ma  sensu byśmy byli razem. Proponowałem jej też  wspólną terapię, ale nie  chciała. Jestem  tym  wszystkim zmęczony i czuje  się jak w potrzasku. 

To wszystko naprawdę mało wesoło wygląda - stwierdził Wojtek. Mam tylko nadzieję, że  w moim związku z Martą nie posypie  się tak jak u was. Mamy oboje   zwyczaj nazywać  rzeczy po imieniu i nie da  się ukryć, że bardzo wcześnie poznaliśmy  wzajemnie  swą anatomię i razem czytaliśmy lekturę na ten temat. Matka marzyła bym sobie  znalazł jakąś panienkę w Austrii, ale ja przez te  cztery lata liceum miałem w  głowie tylko Martę - tęskniłem za nią, za jej pocałunkami i dotykiem - nieprzyzwoitym- jakby określiła mama. I uciekłem do Polski właśnie z powodu Marty. Trochę  się bałem czy aby naprawdę ona na mnie  czekała, ale okazało się na miejscu, że czekała. Tato, uprzedzam  cię lojalnie, że to wszystko co  mi powiedziałeś opowiem Marcie - my mówimy sobie o  wszystkim. I mamy oboje nadzieję, że tak będzie  zawsze. To może kogoś  dziwić, ale ja  jej często mówię też o tym o czym ona nie ma  nawet bladego pojęcia - np. o projekcie jaki mam zrobić. W ramach wzajemności mówienia  sobie o wszystkim często wysłuchuję wiadomości z  zakresu medycyny estetycznej. I oboje  się czasem z tego śmiejemy, ale nadal tak robimy. 

Teraz oboje  się zastanawiamy, ale oczywiście  głównie Marta, nad jej studiami II stopnia- bo z jednej  strony to ona  chce zrobić II stopień, czyli mieć tytuł magistra w  swej dyscyplinie a z drugiej  strony oboje  chcielibyśmy by urodziła  dziecko jeszcze przed trzydziestką. Do końca I stopnia ma jeszcze  jeden semestr i rok kalendarzowy na oddanie pracy licencjackiej. Teoretycznie, jeśli  chce studiować  dalej to nie powinna pisać tej pracy, tylko dalej studiować. Ale rozmawiała  z  doradcą, która  stwierdziła, że rozumie jej plan i że Marta może napisać tę pracę, nawet przerwać na jakiś czas studia i potem wrócić by zrobić magisterium.  To bardzo fajna uczelnia, taka stojąca twarzą a nie  tyłem  do swych studentów. I nikogo tam nie  dziwi fakt, że Marta  chce się sama zajmować  naszym  dzieckiem, a nie oddawać je do żłobka lub wynajmować jakąś niańkę,więc na pewno weźmie  trzyletni bezpłatny urlop wychowawczy po tym ustawowym macierzyńskim. Wiesz tato - tak moim prywatnym  zdaniem to kobiety mają "przechlapane", zwłaszcza gdy  się którejś  zamarzy regularna medycyna i po niej  musi  zrobić  specjalizację w którejś konkretnej dziedzinie medycyny. Marta na początku strasznie przeżywała fakt, że  nie załapała  się na medycynę, teraz jest sama na  siebie zła, że  wcześniej nie poszła na  studia, bo wtedy już by je  dziś kończyła.  Cały czas jej regularnie  tłumaczę, że dla mnie nie jest ważne  czy ona ma jakieś studia czy też nie - ona i bez  studiów ma  świetnie  wszystko poukładane  w głowie bo jest bardzo mądrą, inteligentną dziewczyną.

No fakt - stwierdził ojciec - Marta to bardzo inteligentna  dziewczyna  i oboje z mamą jesteśmy bardzo szczęśliwi, że jesteście  razem. I wiem, że na pewno oboje  wybierzecie taki wariant, który będzie  dla  was obojga najkorzystniejszy pod każdym  względem.

Tato, my mamy bardzo dobrego lekarza-chirurga, tego co mnie operował. Pomyślałem, że może byłoby nieźle gdybyś z nim porozmawiał. On na pewno ma wśród  swoich kolegów po fachu takiego, który się specjalizuje w operacjach tego typu, o której ty mówisz. Co o tym sądzisz? Ale ja tu nie będę  długo, raptem cztery  dni. No ale może  faktycznie to dobry pomysł - zgodził się ojciec.Można o tym pogadać.

No to ja zaraz do niego wyślę wiadomość i zobaczymy co odpisze. Nie  telefonuję, bo być może  stoi właśnie przy stole operacyjnym. Bardzo się z nim zaprzyjaźniłem - śmiejemy  się, że jesteśmy poglądowo jak dzieci z jednej prywatki. Ma dwójkę wielce zabawnych maluchów. Masz gdzieś zapisane rozpoznanie po łacinie? No mam, zaczekaj zaraz je znajdę, mam na laptopie.

Wojtek szybko wysłał wiadomość do Andrzeja i powiedział - a ja od nowego semestru będę pracował na Politechnice. Na razie  bywam tam  "gościnnie", nieomal w celach  rozrywkowych a tak dokładnie  to podglądam wszystko, by potem nie  czuć  się dziwnie w nowym  miejscu. I już trochę myślę nad tematami które mogę opracowywać. Już mam nawet własne  biurko, siedzę w pokoju razem z moim promotorem, bo to właściwie on  mnie, bez mojej  wiedzy, zaprotegował. Nie podejrzewałem wcześniej, że zaraz po magisterium  wystartuję do doktoratu. I nie jest to mój pomysł ale  właśnie Michała, mojego promotora.

Ooo, to coś nowego jak na polskie stosunki - stwierdził ojciec. Ale  widocznie zauważono, że twoje wiadomości są na tyle spore, że możesz startować do doktoratu. A czemu mi o tym na początku nie powiedziałeś?  No bo jeszcze przecież  nie podpisałem  angażu, a napiszę gdy  będzie już to pewne. Na razie traktuję to ciągle jako plany. 

Wiesz  co, muszę iść ugotować jakiś obiad, bo dziś Marta  będzie w domu o 15,30. Dopóki nie pracuję to będę gotował obiady, a potem to pewnie będziemy raz na tydzień gotować  razem i pewnie kupimy zamrażarkę, taką oddzielną, żeby wszystko było porządnie  zamrożone.  Oczywiście Pati zaproponowała, że może i dla nas gotować,  ale Marta stwierdziła, że na razie spróbujemy jak to nam wychodzi - przecież Pati też pracuje i nam pomaga bardzo, bo opiekuje się Misią gdy nas obojga nie ma w domu.  Misia już doskonale zna "rozkład lotów" , u rodziców Marty i w kwiaciarni Pati ma  swoje budki i posłania i chyba by padła  ze  zdumienia gdyby  się nagle  coś zmieniło.  Wieczorem rodzice ją  zabierają na  ostatni spacer i jeżeli wiadomo, że następnego dnia  nas nie będzie  w domu  Misia śpi u rodziców i potem jest z Pati w kwiaciarni. Śmiejemy się , że Misia chociaż taka malutka z powodzeniem starcza na dwa domy i kwiaciarnię, którą ona traktuje też jak  dom. Nawet nam  się nie śniło, że to będzie  taka fajna psinka. Gdy w Sopocie Marta powiedziała, że zabierzemy ją do Warszawy to trochę mnie  zatkało z wrażenia, bo nigdy nie widziałem w  wyobraźni, że mogę mieć takiego maluśkiego psa  - zawsze sobie  wyobrażałem, że kupię sobie  super rasowego owczarka niemieckiego.

Andrzej odezwał się dopiero po godzinie drugiej po południu i powiedział by Wojtek wraz z ojcem wpadli do niego do kliniki najdalej o godzinie 17,00 do przychodni. Ma pacjenta o 16,30 i to jest jego ostatni pacjent tego dnia i dał znać do recepcji by nikogo więcej na  dziś nie  zapisali. Już i tak mu podpadli bo dość niespodziewanie ma  dziś dyżur nocny. No ale to są uroki pracy w  szpitalu - dodał. Ale powiedz mi dlaczego tata nie pytał o to, gdy ty byłeś w  szpitalu?  Bo to był tata Marty, a dziś u ciebie  będę z moim rodzonym tatą - jest aktualnie w Polsce  służbowo. Siedzi w tej Austrii od lat, ale  ponieważ raczej zawsze był zdrowy to nie opanował perfekcyjnie  terminów medycznych i zastanawia  się czy aby go na pewno trzeba operować. Ma w laptopie skany wszystkich badań. Aaaa, rozumiem.  A gdzie ojciec jest ubezpieczony?   No w Austrii, wszak tam pracuje. No dobrze, potem się będziemy martwić gdy to obejrzymy. A bierze jakieś leki?  Twierdzi, że tak, ale poprawy nie widać, poza tym, że przybrał na  wadze, co go wyraźnie zeźliło, bo zawsze  dbał o linię. No dobra, to do zobaczenia.

Gdy Wojtek szykował obiad ojciec dostał do ręki polską Encyklopedię Zdrowia i Wojtek mu wytłumaczył, że będzie lepiej gdy sobie  trochę łyknie wiadomości medycznych, bo nie ma w czym Wojtkowi pomagać - mięso już jest w zalewie i wrzuci  się je na patelnię gdy przyjedzie  Marta, ryż robi się sam w termosie, surówka warzywna wymaga tylko wyjęcia ze słoika. On z Martą,  raz na tydzień robią duży słój surówki,  mają różne "kuchenne wynalazki" do szatkowania surowych warzyw i taki trzylitrowy słój sałatki spokojnie im wystarcza na cały tydzień. I wreszcie przydaje się mikrofalówka do odmrażania zamrożonych dań. A czasem coś jeszcze po odmrożeniu w mikrofali podpiekają w piekarniku. Marta podpatrzyła u koleżanki i jej wzorem ma w  zamrażalniku  zamrożony rosół i jest bazą do jakiejś  zupy. A oni oboje najbardziej lubią zupy "do popitki". I Marta często robi zupę gulaszową z domowymi kluskami kładzionymi  ewentualnie makaronem zwanym "muszelki". I jedzą  sporo ryżu szykowanego na  sposób włoski lub turecki. A kto was tego wszystkiego nauczył? - dociekał ojciec.  

Wojtek uśmiechnął się - mamy mnóstwo książek z przeróżnymi przepisami - są przepisy z Europy ale jest i sporo przepisów  z kuchni  chińskiej, indyjskiej, greckiej - właściwie w kwestii gotowania to można bez trudu obskoczyć kuchnie całego świata. Teraz  to nawet  bez trudu  można kupić przeróżne przyprawy. I wcale  a wcale nie trzeba  wielu godzin  spędzać w kuchni.

Równiutko o 15,30 pod  dom zajechała Marta. Wojtek szybko nakrył do stołu " w salonie", choć ojciec mu tłumaczył, że przecież mogą  zjeść  w kuchni.  W godzinę później ojciec i  syn  jechali już do kliniki. Marta była  zmęczona więc po prostu położyła  się by trochę odpocząć.

                                                                c.d.n.