Pod względem pogody tegoroczny Sylwester był raczej mało typowy. Po świętach królowały mżawki, mgły i absolutny brak słońca i dodatnie temperatury. Taka pogoda jakoś zupełnie "nie przystawała" do grudnia. W sylwestrowy wieczór zaczął padać intensywny deszcz i Jacek, który miał ten wieczór spędzić u Kazików dotarł do nich w całkowicie przemoczonych butach. Pierwszymi jego wypowiedzianymi słowami były- "pożyczcie mi spodnie od dresu, bo mam nogawki niemal do kolan mokre". Oczywiście zaraz dostał spodnie dresowe od Kazika, jego spodnie zawisły w pobliżu kaloryfera, a Alek co i rusz podchodził do nich, z wielkim przejęciem dotykał i ogłaszał, że "one mokre i mokre". A czemu nie wziąłeś samochodu - dopytywała się Teresa. No bo przecież prawie nigdy nie ma miejsca by o tej porze zaparkować u was blisko bloku. Poza tym gdy wychodziłem to jeszcze tak tragicznie nie lało, nasiliło się gdy już minąłem parking. A gdzie się dziś bawi Paweł?- zapytał tata. Paweł czeka na przyjazd kolegi z Gdańska i posiedzą w domu. Dawno się nie widzieli, a przed wyjazdem Pawła z Gdańska byli bardzo zżyci. Pierwotny plan zakładał, że to Paweł pojedzie do Gdańska, a potem doszli do wniosku, że będzie lepiej gdy kolega zjedzie do Warszawy. Mieli w planie wieczorny spacer po Warszawie, ale chyba raczej będą zmuszeni zmienić plany. A kolega jedzie pociągiem czy samochodem? Pociągiem, Paweł chyba już pojechał na dworzec po niego.
Ale fajnie, idealnie pusto na naszych uliczkach - stwierdził Kazik wyglądając przez okno. Oby tak lało do samego rana, to przynajmniej będzie ciszej. Bo kilku kretynów to zawsze się znajdzie, ale raczej nie tylu co zawsze. Do Kazika zatelefonował Kris mówiąc, że miał szczery zamiar wpaść do nich z życzeniami, ale tak leje, że poprzestanie na życzeniach na odległość. Też ma nadzieję, że deszcz sprawi, że będzie mniej hałasu, bo jak na razie to nikt z fajerwerkami nie gania. Gdy się rozłączyli Kazik powiedział do Teresy - dziwna sprawa, mój brat chyba ani jednego dnia od wigilii nie przepracował w domu, bo nawet słowem nie pisnął o nowym sprzęcie. Albo chłopak schamiał, albo jeszcze go nie odnalazł. A gdzie schowałeś?- zaciekawiła się Teresa.
W jego biurku, w bocznej szafce. Niestety w szufladzie było pełno, szpilki by tam nawet nie zmieścił. No to pewnie jeszcze nie znalazł. Alina wie o tym, że tam schowałeś? Chyba nie, nic jej nie mówiłem, bo akurat była z małym w łazience. Alina swój prezent już znalazła, ponoć body jak na miarę - poinformowała męża Teresa. Napisała, że się ciut wystraszyła, gdy włożyła rękę do rękawa kurtki, miałeś dobry pomysł z wsadzeniem go do rękawa. Hmm, czasem miewam dobre pomysły , odpowiedział Kazik i oboje zaczęli się śmiać. A tata jeszcze nie odnalazł wszystkich książek, ale mu powiedziałam, że to dopiero połowa prezentu i że wszystko jest u niego w pokoju.
Po kolacji- dla Alka to była już druga tego wieczoru kolacja- pograli trochę w planszówkę, Alek znów przesuwał z dziadkiem pionki i liczył sam do dziesięciu, za oknem zaledwie cztery razy ciszę zakłócił odgłos wystrzelonego fajerwerku, a deszcz bezustannie padał.
O północy dorośli wypili po kieliszku białego, lekkiego wina, jako że nikt nie lubił szampana, pożyczyli sobie wzajemnie by nowy rok nie był gorszy niż ten, który się właśnie skończył, przez kwadrans jacyś miłośnicy ulewy wystrzelili kilka fajerwerków i potem już była cisza. Alek został odstawiony do swego łóżeczka, już nawet ząbków nie miał mytych bo zasypiał w trakcie przebierania go w piżamkę. Mały już sypiał bez pampersa, miał tylko specjalny podkład chroniący materacyk, tak na na wszelki wypadek. Poza tym jeśli wypijał danego dnia więcej płynów niż zawsze, to o północy był wysadzany na nocniczek i będąc w pół śnie siusiał. Po pierwszej w nocy, gdy już i dorośli odnaleźli drogę do swych łóżek Kazik odebrał maila od Krisa o treści- nie wiedziałem, że podglądasz moje zachcianki - dziękuję, cudny prezent. A Kazik odpisał - niech się dobrze spisuje, to wymyśliła Tesia dla nas obu. Jacek został niemal na siłę zatrzymany i dostał do dyspozycji sofę w gabinecie Kazika. Obaj starsi panowie twierdzili, że nie pamiętają tak deszczowego Sylwestra.
Ale to nie był koniec niespodzianek ze strony pogody. Rano, już po ósmej, ulice osiedla były pokryte warstewką lodu. Koniec świata czy co? - zastanawiał się tata. Jeszcze o trzeciej nad ranem padało, a właściwie siąpiło. To ten wiatr z północnego zachodu przygnał jakieś takie nagłe ochłodzenie. To istne wariactwo gdy z +5 nagle, w ciągu kilku godzin przychodzi mróz. Zobaczcie, jest -4. No faktycznie, ooo, nawet nasza ADM mini traktorkami posypuje chodniki piachem. W wiadomościach porannych podano, że to upiorny poranek dla pogotowia i niestety nie brak połamanych rąk i nóg.
Jacek chciał się już wybrać do domu, ale natrafił na ostry sprzeciw domowników. Primo - wpierw musi zjeść śniadanie, ogolić się może zapasową golarką, może nawet wziąć z rana kąpiel, może swoją gimnastykę zrobić spokojnie na loggii, wystarczy jak na macie rozłoży koc. A do domu pójdzie jak już lodzicho na chodnikach będzie nieco rozdeptane i po raz drugi potraktowane piachem. A poza tym może u nich spokojnie spędzić pierwszy dzień Nowego Roku, zjedzą razem śniadanie a potem obiad. Co najwyżej może poinformować o tym Pawła, żeby się nie zdenerwował gdy do niego wpadnie i go nie zastanie w domu.
Koło południa Paweł zadzwonił z życzeniami i pytaniem, czy jego ojciec jest u nich czy może gdzieś powędrował. Pierwszy dzień nowego roku upłynął na rozmowach telefonicznych, wszyscy na przemian albo do kogoś telefonowali albo odbierali połączenia od znajomych i przyjaciół. I każdy wydziwiał na pogodę. Kazik z pół godziny rozmawiał z Kurtem, a w tym czasie Teresa rozmawiała z Frankiem, który jej powiedział, że "upolował" rejonową lekarkę swej córeczki a na pytanie no i co? rzeczywiście fajna? odpowiedział "dyplomatycznie", że gdyby upolował coś takiego w charakterze zwierzyny łownej to by tę "zdobycz pozostawił w lesie". I ma teraz dla Anetki prywatnego pediatrę, który w razie gdyby nie było Franka i nie mógł przywieźć swoich dziewczyn do niego to on przyjedzie do nich. Naraił go jeden z kolegów Franka, który ma w tej chwili już drugie dziecko i obojgiem zajmuje się ten pediatra. No i że pan pediatra uświadomił Joannę że tzw. " karmienie na wezwanie" nie oznacza, że na każde kwilenie należy przystawiać dziecko do piersi. I Joanna wreszcie korzysta z wagi dla niemowląt i zapisuje wszystko. I na szczęście spodobał się jej pan pediatra jako facet, bo zaraz skomplementował i mamę i córkę, że są bardzo ładne. Teresa się śmiała, że facet dobrze wie z czego żyje.
Wieczorem, wracając z dworca wpadł do nich Paweł, żeby zabrać Jacka do domu i przy okazji porozmawiać z Kazikiem. Bo Paweł dostał propozycję zmiany pracy i poczuł się nagle "na rozdrożu". Jeśli idzie o zarobki, to tu gdzie pracuje zarabia nieźle, tyle tylko, że gdy tu przychodził mamiono go rozwojem, a tak naprawdę to niczego nowego się nie dowiedział, nie nauczył a atmosfera jest nieco dziwaczna, poza tym nudzi się tu. To co mu proponują gdzie indziej jest jak najbardziej samodzielnym kawałkiem chleba, dobrze płatnym i, o czym wie od innych, bardzo poszukiwanym. Kazik nie palił się do podpowiadania co wybrać, ale Teresa wypytała go co to za praca i powiedziała - miejsce dobre, może nie nauczysz się czegoś nowego pod kątem informatyki, ale ty masz zawód z którym zawsze znajdziesz pracę, więc jeśli czujesz się na siłach objąć to stanowisko to startuj. W razie niewypału wyjedziesz na jakiś czas do Niemiec, Kurt , nasz przyjaciel już się o ciebie kilka razy pytał. Tyle ci mogę powiedzieć, bo nie mam nawet bladego pojęcia o informatyce. Ale ja nie znam niemieckiego! No to co, znasz dobrze angielski, tam się po angielsku dogadasz a jesteś młody i zdolny i szybko opanujesz niemiecki. Ale może wpierw spróbuj swych sił na tym stanowisku, o którym nawet ja wiem, że niemal każdy informatyk o nim śni. A gdy opanujesz język niemiecki to z tymi dwoma językami świat stoi przed tobą otworem. I mam wrażenie, że będziesz się mógł tego niemieckiego uczyć nawet w godzinach pracy, o czym nikt nie musi wiedzieć. Kurt będzie najdalej w lutym w Warszawie, więc do tego czasu możesz o tym myśleć. Kurt ma trzech synków i przemiłą, ciepłą żonę, która zna angielski.
A Berlin wszak nie jest na końcu świata, można dojechać samochodem, można pociągiem, można polecieć samolotem co jest do kitu, bo trzeba dodać czas, całkiem ostatnio spory, odprawy przed wylotem. Poza tym Berlin jest bardzo miłym, kosmopolitycznym miastem. I sporo w nim mieszka i pracuje Polaków - są najliczniejszą populacją obcokrajowców i ponoć jest ich w Berlinie nieomal 100 tysięcy. A twój ojciec też zna Kurta, no może nie tak blisko jak my, ale podobała mu się z urody żona twego taty. Jeśli wyjedziesz i będziesz miał mieszkanie, a mieszkań w tym mieście wciąż brak, to sprowadzisz tatę, a te mieszkania dacie pod wynajem.
Ale naprawdę to wpierw przejdź się tam, skąd masz tę propozycję. Zmienisz pracę, zmienisz otoczenie i zaczniesz być kierownikiem sam dla siebie. Może tylko zatelefonuj wpierw do Franka, że chcesz porozmawiać o tej pracy i kiedy będzie się najlepiej tam wybrać.Tylko przypomnij mu się kim jesteś, bo Franek ostatnio z lekka zaganiany i może w pierwszej chwili nie skojarzyć z kim rozmawia. Późne tatusiowanie powoduje lekkie oszołomienie. A ile on ma lat?- zapytał Paweł. Nooo, jeszcze młodzik, nie pamiętam dokładnie z którego jest miesiąca, ale w roku który właśnie minął stuknęło mu 45 latek. Ale to jest bardzo uczciwy i fajny facet. A skąd go znasz?- dopytywał się Paweł. Z pracy, pracowaliśmy sześć lat w jednej firmie. I kto wie, czy znowu nie będziemy razem w jednej firmie pracować. Mogłabym nawet mieć go za szefa, bo on nie ma świra. A niedługo kończę urlop wychowawczy i muszę coś ze sobą zrobić, czyli rozejrzeć się za jakąś pracą. Najchętniej to bym poszła na jakiś półetat, mdli mnie na samą myśl, że miałabym gdzieś siedzieć osiem godzin a mały pałętał by się w przedszkolu.
Osobiście nie mam dobrych wspomnień z przedszkola stwierdził Paweł. Byłem krótko, bo ciągle łapałem jakieś infekcje i potem byłem odstawiany do pani sąsiadki, która miała już dwójkę dzieci i nie pracowała a mama się z nią przyjaźniła i płaciła jej niewiele więcej niż za mój pobyt w przedszkolu.
No ja nie mam żadnej sąsiadki z dziećmi w podobnym wieku, do której mogłabym bez zastrzeżeń oddać Alka- stwierdziła Teresa. A do państwowego się nie załapiemy z uwagi na zarobki. Prywatnych przedszkoli w pobliżu nie ma, najbliższe prywatne jest na Ursynowie, ale słyszałam, że niestety nie jest to najlepsza pod słońcem placówka, a to, które z kolei ma dobrą opinię to jest nieomal w Piasecznie czy też w Mysiadle. Urządzała by mnie jakaś praca na pół etatu- głównie z uwagi na staż pracy potrzebny do emerytury.
Kochanie moje, są jeszcze trzy miesiące do końca tego urlopu wychowawczego, ja już robię rozeznanie w tym kierunku. Zaraz po obronie ostro się za to wezmę. Tak naprawdę to nie chcę by Alek chodził do przedszkola. I my i ty wychowaliśmy się bez przedszkola i mam zamiar dalej powielać ten model. Alek ma kontakty z dziećmi na placu zabaw i świetnie sobie tam daje radę.
W tym układzie to nawet nieźle się składa, że twoja była firma nie istnieje, nie masz noża na gardle, że musisz natychmiast podjąć decyzję o powrocie do pracy. Bo być może będą nas czekać jakieś spore zmiany. Na razie mam na głowie obronę i nie chcę się teraz rozdrabniać. Tylko nie pomyśl, że przedkładam swoje sprawy ponad twoje.
Ależ ja to dobrze wiem - uspokoiła męża Teresa- tak naprawdę to mi się do bycia tyle godzin poza domem wcale nie spieszy. Bardzo nie chciałabym znów mieć tyle pracy ile miałam przed urodzeniem Alka. I nie mam ambicji by być na jakimś kierowniczym stanowisku - mnie wystarczy połówka etatu.
c.d.n.