sobota, 4 marca 2023

Lek na wszystko? - 63

 Następny  dzień był chyba zdaniem Kazika "międzynarodowym dniem poszukiwania  mieszkania" - Jacek miał "audiencję" u prezesa spółdzielni  na Ursynowie,  a Krystian w towarzystwie Kazika  wybrał  się do ich "macierzystej" spółdzielni w sprawie tego  trzypokojowego  mieszkania " w nowych  blokach".

Nowe  bloki były znacznie  lepsze jakościowo od tych wybudowanych przed laty bo nie  były  budowane  z gotowych płyt betonowych,  ale, jak Bóg przykazał, z cegły no i metraże mieszkań były większe. Kazik, gdy zaraz  po rozwodzie  z Anką kupił to  mieszkanie, w którym teraz  mieszkał z rodziną kilka razy spotkał  się z panem prezesem na gruncie prywatnym. Teraz  panowie wpierw  dość  długo rozmawiali na tematy ogólne i prywatne, w końcu rozmowa  zeszła na to ostatnie mieszkanie trzypokojowe, które jest jeszcze nie  wykupione. Okazało się,  że chętnych to było nawet  sporo na  nie,  ale spółdzielnia  je sprzedawała  za gotówkę i mało kto był w stanie "wyrobić to  finansowo". Ostatni chętny nie dostał po prostu  pożyczki z banku. 

No ale kandydatura Krystiana, jeśli tylko ma pieniądze jest na pierwszym miejscu - no  w końcu dla brata  Kazika na pewno uda  się wszystko przeprowadzić  dość bezboleśnie. No i za kandydaturą Krystiana przemawia fakt, że w rozliczeniu zostawi swoje  mieszkanie, które jednak  było sporo tańsze od tego, więc szybko zostanie  wykupione. Między  wierszami pan prezes wymienił nazwę banku, który jako nieliczny na polskim  rynku bankowym,  po wcześniejszym  spłaceniu całej sumy pożyczki nie dopisywał procentów i zamykał całą sprawę.  Ponadto  bracia w towarzystwie  pana prezesa mieli pojechać obejrzeć to ostatnie mieszkanie, a gdy pan prezes był zajęty rozmową z osobą, która  miała  się zająć od  strony formalnej sprawą Krystiana, Kazik na  chwilę wyszedł z  gabinetu i przeprowadził krótką rozmowę z Tesią, pytając  się  czy  może niespodziewanie przyprowadzić do domu prezesa z Krystianem - i jak się  spodziewał- Tesia nie widziała  w tym planie  żadnego  problemu. Najwyżej pójdzie  na spacer z Aleksem nieco później,  dziury  w niebie nie będzie  z tego powodu. Gdy panowie zaczęli w końcu liczyć to okazało się, że pożyczka z banku będzie nie powalająca, bo przecież Krystian zostawia Spółdzielni  swoje, już spłacone  mieszkanie. A przeprowadzić  będą  się mogli niemal zaraz po zakończeniu formalności w spółdzielni. Pan prezes radził, by jeszcze przed przeprowadzką zdecydowali  się co chcą tam zmienić, bo teraz jeszcze są ekipy budowlane, te od  prac wykończeniowych w sąsiednim  bloku, więc nie  będzie problemu by coś u Krystiana zmienić. Kazik od  razu "postawił" na wszystkie drzwi. łącznie  z drzwiami do boksu piwnicznego. 

Gdy wychodzili ze spółdzielni Kazik do swego samochodu zabrał pana prezesa, Krystian swoim wozem  pojechał do domu, oznajmić Alinie dobre  wiadomości, po  czym wrócił do Spółdzielni by zacząć załatwiać formalności, począwszy od obejrzenia tego nowego mieszkania. Spisywał  sobie  skrupulatnie co chciałby  zmienić oprócz  drzwi. Ponieważ zaczęła  mu się ta lista wydłużać postanowił obejrzeć to  mieszkanie razem z Kazikiem i kilka pozycji  skonsultować. 

Poza terenem Spółdzielni prezes z Kazikiem mogli wreszcie swobodnie porozmawiać, czyli mówić  do siebie  po imieniu. Przeszli na " ty" jeszcze w czasach gdy Kazik kupował to mieszkanie,  w którym teraz  mieszka, teraz w skrócie powiedział prezesowi co u niego prywatnie się dzieje. Prezes był zdziwiony, że Kazik nie zatelefonował do niego prywatnie w sprawie  mieszkania dla swego brata, ale Kazik stwierdził, że Krystian to wszak dorosły facet i sam powinien umieć o  siebie  zadbać.  Ale gdyby  Spółdzielnia miała z odzysku jakieś mieszkanie takie jak to, w którym mieszka Kazik, to byłoby miło, gdyby prezes dał znać, bo bliski przyjaciel Kazika szuka takiego dużego mieszkania dla siebie i  swego syna. Facet wypłacalny, bo sprzedał sporą "posiadłość" w Świdrze.

Wizyta prezesa przeciągnęła  się nieco, a Teresa zamiast kawy zaserwowała lunch, który od  dawna czekał w  zamrażarce  w drugim mieszkaniu,  a teraz w piekarniku "nabierał rumieńców".  Kawa i "dyżurny deser" w postaci mini bezików z bitą śmietaną i musem owocowym zwieńczyły lunch. W lunchu towarzyszył dorosłym Aleks. Prezesa zachwycił Aleks, który zapatrzony był w beziki - mały  wsunął swój lunch niemal błyskawicznie a jego mina, gdy wreszcie beziki wylądowały na blaciku  jego  krzesełka mówiła  jedno - "no! nareszcie!"

Prezes  nie ukrywał swego podziwu dla decyzji Teresy o wzięciu urlopu wychowawczego. Śmiał  się, że nazywanie wychowywania  małego  dziecka urlopem jest swego rodzaju infantylizmem, bo to przecież nie  ma nic  wspólnego z urlopem- to tak naprawdę ciężka praca. Przepytał się gdzie  Teresa pracowała przed tym "urlopem", coś  sobie zapisał w notesie i stwierdził, że to jeszcze półtora  roku do końca tego urlopu, na razie dziecko jest super "cywilizowane" i grzeczne. 

Kazika rozpierała  duma, w końcu powiedział - to teraz  chyba mi wierzysz, bo nie byłeś przekonany, gdy ci mówiłem, że mam powody do prawdziwego szczęścia. No masz, masz - ale uważaj, żeby  ci się  nie przewróciło w głowie. Znam kilku facetów, którym się wydawało, że taka  sytuacja nie  zmusza ich do dbania o to by tak było zawsze i teraz są "tatusiami na przychodne".  Dobre układy w małżeństwie są jak cieplarniany kwiatuszek - trzeba bardzo o nie dbać, stale a nie  tylko od święta.  Tata zaraz stanął w obronie zięcia - zapewniam pana, że Kazik nadal bardzo dba o Tesię,  małego i dom a nawet i o mnie - powiedział. 

Patrząc na  was myślę, że większość  z nas musi wpierw dobrze  dostać  w tyłek, żeby sobie prawidłowo ustawić priorytety. Moje pierwsze małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Chyba  byliśmy oboje niezbyt dojrzali do tego by słowo "ja"  zamienić w słowo "my". Ja jeszcze kończyłem studia i byłem przysłowiowym "gołodupcem", a jej się wydawało, że będzie opływać w dostatkach gdy tylko otrzymam dyplom. Po trzech latach stałych awantur rozeszliśmy się. Dość długo byłem sam, nie  chciałem być związany  ślubem - zdecydowanie łatwiej rozstać  się gdy  nie ma  tych formalności. Ale samemu też źle, w końcu  się ożeniłem, teraz oczekujemy dziecka-  mam tylko nadzieję, że na mój widok z wózkiem nikt nie powie, że to dziadek idzie z dzieckiem na spacer. 

No coś ty, masz raptem sześc lat  więcej ode mnie - stwierdził Kazik. No tak, ale chyba  się źle prowadziłem,  bo już mam nieco siwych włosów, tylko są mniej widoczne, bo jestem z natury blondynem- stwierdził ze smętną miną prezes. Teresa uśmiechnęła  się  - Kazik też już ma kilka siwych włosów, na lewej skroni, policzyłam je,  jest ich aż piętnaście - powiedziała. I zapewniam pana, że większości kobiet siwe włosy partnera  nie przeszkadzają, jeżeli kobiety wiedzą i  czują, że  są przez  niego kochane.  A naszemu synkowi wcale nie przeszkadzają siwe włosy mego taty, kocha go tak  samo jak Kazika i często zasypiał u niego na rękach tak samo jak u Kazika czy u  mnie. Teraz już jest za ciężki by go trzymać na rękach i już albo sam zasypia  albo gdy go któreś z nas  głaszcze po główce - uświadomiła prezesa Teresa. On już jest dość mądrutki  i podobnie jak my oboje nie  reaguje na zegarek a tylko na to co  czuje i z tego powodu u nas  nie ma stałej godziny  kładzenia go na drzemkę - to wszystko zależy w dużej  mierze od  tego jak on danego  dnia się czuje, z kolei jego samopoczucie w dużym  stopniu zależy od pogody. To wielce "barometryczne" dziecko. I już  teraz  wiem, że w przedszkolu mogą być kłopoty z tym spaniem w  dzień.

Oj, coś mi się wydaje, że będę musiał prosić panią o przeszkolenie mojej żony w temacie wychowywania dziecka. Bo wasz  synuś jest super ułożony i grzeczny.  Teresa uśmiechnęła  się - wychowując dziecko trzeba pamiętać, że to taki sam  człowiek jak  my i  gdy jest  maleńki ma prawo inaczej wszystko odczuwać niż my,  dorośli, którzy do swoich odczuć dodajemy swoje dotychczasowe  doświadczenie i rozum. Na pewno większość z nas nie reaguje tak bardzo na ciśnienie atmosferyczne i potrafi zasnąć z tak zwanego rozsądku. A maleństwa są bardzo podatne na czynniki zewnętrzne. Nie  musimy wrzeszczeć ani kląć by dziecko odczuło nasz niepokój, zdenerwowanie.

Kazik, a kim jest facet, któremu by się przydało to duże mieszkanie gdzieś w pobliżu was? To były szef jednostki, w której uczyłem  się pilotażu i  z którą miałem  sporo do czynienia. Ja już teraz nie latam, uziemił mnie fakt posiadania cudownej kobiety i cudownego dziecka. Teraz robię doktorat i co najwyżej siedzę w symulatorze. Ale myślenie o doktoracie jest tak samo wyczerpujące jak pilotowanie, tylko  brak w tym euforii. Oooo, zdziwił się prezes - nie wiedziałem, że potrafisz latać.

No popatrz- śmiał się Kazik - nigdzie o tym nie pisali! Mało kto z moich  znajomych wie, że ukończyłem kurs pilotażu nie tylko szybowcowy. Bo ja jestem po prostu konstruktorem, nigdy zawodowo nie pilotowałem samolotu. I wszystkie moje sukcesy zawodowe są związane  z konstrukcjami a nie z lataniem samolotem w tę i z powrotem.  Może, gdybym był bardzo bogatym facetem i nie  mieszkał  w Polsce to kupiłbym  sobie jakąś małą  awionetkę i latał zamiast jeździć. Ale wątpię, czy bym kupił. Dla mnie awionetka to jak motocykl, a bardzo nie lubię motocykli. 

Podzielam twoją niechęć do motocykli - stwierdził prezes. Nie jestem fanem tych pojazdów- dla mnie to takie kuszenie  losu- może jeszcze tym razem uda  się bez  szwanku dojechać do celu- bo w razie kraksy to żaden kask ani kombinezon nie ochroni przez przeprowadzką w zaświaty. W ten  sposób straciłem jednego dobrego kolegę. W pół roku po zakupie super drogiego, wypasionego motoru osierocił dwoje dzieci i żonę. I jeszcze musiała  spłacać raty za ten jego motor. Słuchaj Kazik, a może byście wpadli z małym  do nas? 

Kazik  skrzywił  się - on jeszcze jest  za mały by  z nim chodzić gdzieś w gości. To raczej wy możecie do nas wpaść. My z nim to nawet do  mojego brata nie  chodzimy. A kiedy się u was pojawi dziecko?  Nie mam pojęcia - mówię oczekujemy,  a my dopiero oczekujemy, że Lilka wreszcie zajdzie. No tak,  znamy ten  ból. Przestańcie przede  wszystkim tak wyczekiwać bo życie  przewrotne  jest - im się człowiek  bardziej  spręża tym gorzej  mu to wychodzi. Porozmawiaj z  żoną co będzie jeśli się nie uda  wam zmajstrować  dziecka. A długo już "majstrujecie"? Bo wiesz jak  jest - dopiero po dwóch latach włącza  się do tego medycyna. Kazik wyciągnął swój telefon i powiedział - masz tu numer do naszego magika od  tych spraw. I niech sobie twoja pani przypomni jak to wyglądało w jej rodzinie w kwestii potomstwa- to ważne, bo wiele problemów jest dziedzicznych. Możesz się oczywiście powołać na  nas, na pewno nas  dobrze pamięta. To bardzo dobry specjalista  a poza tym serdeczny facet. A ile wiosenek ma twoja  żona? Ona ma już chyba 35 skończone, ale jak twierdzi, to nigdy nie była  w ciąży. No a badania   przed  tym staraniem się o baby robiliście?  A to trzeba robić?- zdziwił się prezes. No może nie  zawsze to jest konieczne, ale dobrze jest wiedzieć, że oboje jesteście zdrowi i nie przekażecie  dziecku jakichś  wad.  My  wpierw robiliśmy,  potem  Krystian z żoną też robili wpierw  wszystkie badania i wyszło w nich, że ona ma pewne niedobory hormonalne i  była dość krótko leczona. No patrz - zdenerwował się prezes- jakoś nie  wpadłem na to. Dobrze, że mi o  tym powiedziałeś.  No tak, jak  się człowiek w różnych układach  raczej wystrzegał ciąży, to  mu się  zdaje, że za każdym  razem  jest nieoczekiwana wpadka. To daj mi namiary i na lekarza dla  mnie- poprosił. No przecież ci dałem - będziecie oboje u jednego lekarza. O cholercia,  człowiek stary się robi a głupi niczym małolat. Aż mi  wstyd. Kazik poklepał go po ramieniu- nie martw  się- nie jesteś pierwszy ani ostatni w takiej sytuacji. W Polsce o pewnych sprawach nie mówi  się jawnie.

                                                                c.d.n.