Następny dzień był chyba zdaniem Kazika "międzynarodowym dniem poszukiwania mieszkania" - Jacek miał "audiencję" u prezesa spółdzielni na Ursynowie, a Krystian w towarzystwie Kazika wybrał się do ich "macierzystej" spółdzielni w sprawie tego trzypokojowego mieszkania " w nowych blokach".
Nowe bloki były znacznie lepsze jakościowo od tych wybudowanych przed laty bo nie były budowane z gotowych płyt betonowych, ale, jak Bóg przykazał, z cegły no i metraże mieszkań były większe. Kazik, gdy zaraz po rozwodzie z Anką kupił to mieszkanie, w którym teraz mieszkał z rodziną kilka razy spotkał się z panem prezesem na gruncie prywatnym. Teraz panowie wpierw dość długo rozmawiali na tematy ogólne i prywatne, w końcu rozmowa zeszła na to ostatnie mieszkanie trzypokojowe, które jest jeszcze nie wykupione. Okazało się, że chętnych to było nawet sporo na nie, ale spółdzielnia je sprzedawała za gotówkę i mało kto był w stanie "wyrobić to finansowo". Ostatni chętny nie dostał po prostu pożyczki z banku.
No ale kandydatura Krystiana, jeśli tylko ma pieniądze jest na pierwszym miejscu - no w końcu dla brata Kazika na pewno uda się wszystko przeprowadzić dość bezboleśnie. No i za kandydaturą Krystiana przemawia fakt, że w rozliczeniu zostawi swoje mieszkanie, które jednak było sporo tańsze od tego, więc szybko zostanie wykupione. Między wierszami pan prezes wymienił nazwę banku, który jako nieliczny na polskim rynku bankowym, po wcześniejszym spłaceniu całej sumy pożyczki nie dopisywał procentów i zamykał całą sprawę. Ponadto bracia w towarzystwie pana prezesa mieli pojechać obejrzeć to ostatnie mieszkanie, a gdy pan prezes był zajęty rozmową z osobą, która miała się zająć od strony formalnej sprawą Krystiana, Kazik na chwilę wyszedł z gabinetu i przeprowadził krótką rozmowę z Tesią, pytając się czy może niespodziewanie przyprowadzić do domu prezesa z Krystianem - i jak się spodziewał- Tesia nie widziała w tym planie żadnego problemu. Najwyżej pójdzie na spacer z Aleksem nieco później, dziury w niebie nie będzie z tego powodu. Gdy panowie zaczęli w końcu liczyć to okazało się, że pożyczka z banku będzie nie powalająca, bo przecież Krystian zostawia Spółdzielni swoje, już spłacone mieszkanie. A przeprowadzić będą się mogli niemal zaraz po zakończeniu formalności w spółdzielni. Pan prezes radził, by jeszcze przed przeprowadzką zdecydowali się co chcą tam zmienić, bo teraz jeszcze są ekipy budowlane, te od prac wykończeniowych w sąsiednim bloku, więc nie będzie problemu by coś u Krystiana zmienić. Kazik od razu "postawił" na wszystkie drzwi. łącznie z drzwiami do boksu piwnicznego.
Gdy wychodzili ze spółdzielni Kazik do swego samochodu zabrał pana prezesa, Krystian swoim wozem pojechał do domu, oznajmić Alinie dobre wiadomości, po czym wrócił do Spółdzielni by zacząć załatwiać formalności, począwszy od obejrzenia tego nowego mieszkania. Spisywał sobie skrupulatnie co chciałby zmienić oprócz drzwi. Ponieważ zaczęła mu się ta lista wydłużać postanowił obejrzeć to mieszkanie razem z Kazikiem i kilka pozycji skonsultować.
Poza terenem Spółdzielni prezes z Kazikiem mogli wreszcie swobodnie porozmawiać, czyli mówić do siebie po imieniu. Przeszli na " ty" jeszcze w czasach gdy Kazik kupował to mieszkanie, w którym teraz mieszka, teraz w skrócie powiedział prezesowi co u niego prywatnie się dzieje. Prezes był zdziwiony, że Kazik nie zatelefonował do niego prywatnie w sprawie mieszkania dla swego brata, ale Kazik stwierdził, że Krystian to wszak dorosły facet i sam powinien umieć o siebie zadbać. Ale gdyby Spółdzielnia miała z odzysku jakieś mieszkanie takie jak to, w którym mieszka Kazik, to byłoby miło, gdyby prezes dał znać, bo bliski przyjaciel Kazika szuka takiego dużego mieszkania dla siebie i swego syna. Facet wypłacalny, bo sprzedał sporą "posiadłość" w Świdrze.
Wizyta prezesa przeciągnęła się nieco, a Teresa zamiast kawy zaserwowała lunch, który od dawna czekał w zamrażarce w drugim mieszkaniu, a teraz w piekarniku "nabierał rumieńców". Kawa i "dyżurny deser" w postaci mini bezików z bitą śmietaną i musem owocowym zwieńczyły lunch. W lunchu towarzyszył dorosłym Aleks. Prezesa zachwycił Aleks, który zapatrzony był w beziki - mały wsunął swój lunch niemal błyskawicznie a jego mina, gdy wreszcie beziki wylądowały na blaciku jego krzesełka mówiła jedno - "no! nareszcie!"
Prezes nie ukrywał swego podziwu dla decyzji Teresy o wzięciu urlopu wychowawczego. Śmiał się, że nazywanie wychowywania małego dziecka urlopem jest swego rodzaju infantylizmem, bo to przecież nie ma nic wspólnego z urlopem- to tak naprawdę ciężka praca. Przepytał się gdzie Teresa pracowała przed tym "urlopem", coś sobie zapisał w notesie i stwierdził, że to jeszcze półtora roku do końca tego urlopu, na razie dziecko jest super "cywilizowane" i grzeczne.
Kazika rozpierała duma, w końcu powiedział - to teraz chyba mi wierzysz, bo nie byłeś przekonany, gdy ci mówiłem, że mam powody do prawdziwego szczęścia. No masz, masz - ale uważaj, żeby ci się nie przewróciło w głowie. Znam kilku facetów, którym się wydawało, że taka sytuacja nie zmusza ich do dbania o to by tak było zawsze i teraz są "tatusiami na przychodne". Dobre układy w małżeństwie są jak cieplarniany kwiatuszek - trzeba bardzo o nie dbać, stale a nie tylko od święta. Tata zaraz stanął w obronie zięcia - zapewniam pana, że Kazik nadal bardzo dba o Tesię, małego i dom a nawet i o mnie - powiedział.
Patrząc na was myślę, że większość z nas musi wpierw dobrze dostać w tyłek, żeby sobie prawidłowo ustawić priorytety. Moje pierwsze małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Chyba byliśmy oboje niezbyt dojrzali do tego by słowo "ja" zamienić w słowo "my". Ja jeszcze kończyłem studia i byłem przysłowiowym "gołodupcem", a jej się wydawało, że będzie opływać w dostatkach gdy tylko otrzymam dyplom. Po trzech latach stałych awantur rozeszliśmy się. Dość długo byłem sam, nie chciałem być związany ślubem - zdecydowanie łatwiej rozstać się gdy nie ma tych formalności. Ale samemu też źle, w końcu się ożeniłem, teraz oczekujemy dziecka- mam tylko nadzieję, że na mój widok z wózkiem nikt nie powie, że to dziadek idzie z dzieckiem na spacer.
No coś ty, masz raptem sześc lat więcej ode mnie - stwierdził Kazik. No tak, ale chyba się źle prowadziłem, bo już mam nieco siwych włosów, tylko są mniej widoczne, bo jestem z natury blondynem- stwierdził ze smętną miną prezes. Teresa uśmiechnęła się - Kazik też już ma kilka siwych włosów, na lewej skroni, policzyłam je, jest ich aż piętnaście - powiedziała. I zapewniam pana, że większości kobiet siwe włosy partnera nie przeszkadzają, jeżeli kobiety wiedzą i czują, że są przez niego kochane. A naszemu synkowi wcale nie przeszkadzają siwe włosy mego taty, kocha go tak samo jak Kazika i często zasypiał u niego na rękach tak samo jak u Kazika czy u mnie. Teraz już jest za ciężki by go trzymać na rękach i już albo sam zasypia albo gdy go któreś z nas głaszcze po główce - uświadomiła prezesa Teresa. On już jest dość mądrutki i podobnie jak my oboje nie reaguje na zegarek a tylko na to co czuje i z tego powodu u nas nie ma stałej godziny kładzenia go na drzemkę - to wszystko zależy w dużej mierze od tego jak on danego dnia się czuje, z kolei jego samopoczucie w dużym stopniu zależy od pogody. To wielce "barometryczne" dziecko. I już teraz wiem, że w przedszkolu mogą być kłopoty z tym spaniem w dzień.
Oj, coś mi się wydaje, że będę musiał prosić panią o przeszkolenie mojej żony w temacie wychowywania dziecka. Bo wasz synuś jest super ułożony i grzeczny. Teresa uśmiechnęła się - wychowując dziecko trzeba pamiętać, że to taki sam człowiek jak my i gdy jest maleńki ma prawo inaczej wszystko odczuwać niż my, dorośli, którzy do swoich odczuć dodajemy swoje dotychczasowe doświadczenie i rozum. Na pewno większość z nas nie reaguje tak bardzo na ciśnienie atmosferyczne i potrafi zasnąć z tak zwanego rozsądku. A maleństwa są bardzo podatne na czynniki zewnętrzne. Nie musimy wrzeszczeć ani kląć by dziecko odczuło nasz niepokój, zdenerwowanie.
Kazik, a kim jest facet, któremu by się przydało to duże mieszkanie gdzieś w pobliżu was? To były szef jednostki, w której uczyłem się pilotażu i z którą miałem sporo do czynienia. Ja już teraz nie latam, uziemił mnie fakt posiadania cudownej kobiety i cudownego dziecka. Teraz robię doktorat i co najwyżej siedzę w symulatorze. Ale myślenie o doktoracie jest tak samo wyczerpujące jak pilotowanie, tylko brak w tym euforii. Oooo, zdziwił się prezes - nie wiedziałem, że potrafisz latać.
No popatrz- śmiał się Kazik - nigdzie o tym nie pisali! Mało kto z moich znajomych wie, że ukończyłem kurs pilotażu nie tylko szybowcowy. Bo ja jestem po prostu konstruktorem, nigdy zawodowo nie pilotowałem samolotu. I wszystkie moje sukcesy zawodowe są związane z konstrukcjami a nie z lataniem samolotem w tę i z powrotem. Może, gdybym był bardzo bogatym facetem i nie mieszkał w Polsce to kupiłbym sobie jakąś małą awionetkę i latał zamiast jeździć. Ale wątpię, czy bym kupił. Dla mnie awionetka to jak motocykl, a bardzo nie lubię motocykli.
Podzielam twoją niechęć do motocykli - stwierdził prezes. Nie jestem fanem tych pojazdów- dla mnie to takie kuszenie losu- może jeszcze tym razem uda się bez szwanku dojechać do celu- bo w razie kraksy to żaden kask ani kombinezon nie ochroni przez przeprowadzką w zaświaty. W ten sposób straciłem jednego dobrego kolegę. W pół roku po zakupie super drogiego, wypasionego motoru osierocił dwoje dzieci i żonę. I jeszcze musiała spłacać raty za ten jego motor. Słuchaj Kazik, a może byście wpadli z małym do nas?
Kazik skrzywił się - on jeszcze jest za mały by z nim chodzić gdzieś w gości. To raczej wy możecie do nas wpaść. My z nim to nawet do mojego brata nie chodzimy. A kiedy się u was pojawi dziecko? Nie mam pojęcia - mówię oczekujemy, a my dopiero oczekujemy, że Lilka wreszcie zajdzie. No tak, znamy ten ból. Przestańcie przede wszystkim tak wyczekiwać bo życie przewrotne jest - im się człowiek bardziej spręża tym gorzej mu to wychodzi. Porozmawiaj z żoną co będzie jeśli się nie uda wam zmajstrować dziecka. A długo już "majstrujecie"? Bo wiesz jak jest - dopiero po dwóch latach włącza się do tego medycyna. Kazik wyciągnął swój telefon i powiedział - masz tu numer do naszego magika od tych spraw. I niech sobie twoja pani przypomni jak to wyglądało w jej rodzinie w kwestii potomstwa- to ważne, bo wiele problemów jest dziedzicznych. Możesz się oczywiście powołać na nas, na pewno nas dobrze pamięta. To bardzo dobry specjalista a poza tym serdeczny facet. A ile wiosenek ma twoja żona? Ona ma już chyba 35 skończone, ale jak twierdzi, to nigdy nie była w ciąży. No a badania przed tym staraniem się o baby robiliście? A to trzeba robić?- zdziwił się prezes. No może nie zawsze to jest konieczne, ale dobrze jest wiedzieć, że oboje jesteście zdrowi i nie przekażecie dziecku jakichś wad. My wpierw robiliśmy, potem Krystian z żoną też robili wpierw wszystkie badania i wyszło w nich, że ona ma pewne niedobory hormonalne i była dość krótko leczona. No patrz - zdenerwował się prezes- jakoś nie wpadłem na to. Dobrze, że mi o tym powiedziałeś. No tak, jak się człowiek w różnych układach raczej wystrzegał ciąży, to mu się zdaje, że za każdym razem jest nieoczekiwana wpadka. To daj mi namiary i na lekarza dla mnie- poprosił. No przecież ci dałem - będziecie oboje u jednego lekarza. O cholercia, człowiek stary się robi a głupi niczym małolat. Aż mi wstyd. Kazik poklepał go po ramieniu- nie martw się- nie jesteś pierwszy ani ostatni w takiej sytuacji. W Polsce o pewnych sprawach nie mówi się jawnie.
c.d.n.