Spotkanie z adwokatem było zdaniem Kazika bardzo sympatyczne. W trakcie rozmowy prawnik nie ukrywał, że zastanawiający jest fakt, że zdjęcia z tej "imprezy" ktoś przesłał na adres domowy Roberta i Teresy. Co do "zasadności" rozwodu nie miał żadnych wątpliwości. Prywatnie przyznał rację teorii Kazika, że ktoś chciał w ten sposób uniemożliwić Robertowi ten wyjazd.
No to jestem w takim razie na szczycie listy podejrzanych- roześmiała się Teresa. Bo ja bardzo, ale to bardzo nie chciałam tam jechać. Po prostu nie podoba mi się Moskwa i życie tam. I mówiłam mężowi, że na pewno nie będę tam stale, zwłaszcza, że mój ojciec nie jest zdrowy, mama już nie żyje, nie mamy bliskiej rodziny w Warszawie, więc cały czas tłumaczyłam, że wcale nie jestem zadowolona z perspektywy wyjazdu z kraju na dłuższy czas.
Kazik dokładnie pospisywał jakie dokumenty musi przedstawić sądowi Teresa. Prawnik potwierdził, że rzeczywiście dobrze się stało, że mieszkanie nie jest jej, a jej ojca i że jego zdaniem cała sprawa zakończy się na jednym posiedzeniu, skoro Teresa nie rości żadnych praw do czegoś co jest wspólne- w tym wypadku do samochodu. Zapisał sobie uwagę Kazika, żeby sąd uprzejmie przyjrzał się zdjęciom umieszczając je pod szkłem powiększającym, bo wtedy sąd nabierze pewności, że to nie było udawane, jak usiłował sugerować Robert, bo widać penetrację.
Pan adwokat przepytał też jaka była reakcja Teresy, gdy dostała te zdjęcia, więc opowiedziała, że nie pojechała w związku z tym po męża na lotnisko, a zawsze to robiła, zostawiła tylko w pokoju na stole te zdjęcia, które dostała w liście (list był adresowany imiennie do niej) i najzwyczajniej wyszła z domu i poszła nocować do koleżanki, żeby po prostu nie zrobić mu awantury, gdy przyjedzie z lotniska do domu. Następnego dnia poszła normalnie do pracy, a po pracy okazało się, że mąż po nią przyjechał, więc poinformowała go, że złożyła pozew rozwodowy, a jeśli on koniecznie chce mieszkać u niej aż do chwili rozwodu to musi przedstawić aktualny wynik badania WR i jeśli będzie negatywny to może mieszkać do chwili rozwodu. A obrażony mąż się spakował i łaskawie wyprowadził. A ona czym prędzej zmieniła w mieszkaniu drzwi. Poza tym powiedziała, że już od pewnego czasu nie mogą się ze sobą dogadać, jemu bardzo zależy na tym wyjeździe do Moskwy, a jej ten kierunek zupełnie nie odpowiada. Proponowała by wybrał nieco cieplejszy klimat, ale on nie chciał. A poza tym to ona ma wrażenie, że jego zainteresowanie jej osobą wyraźnie spadło i mąż od ponad roku niemal co półtora miesiąca wyjeżdża do Moskwy. Ona nie rości sobie żadnego prawa do samochodu, on go kupił. Meble, wszystkie jakie mają, jak i mieszkanie, należą do jej ojca. Gdy się tak bardzo obrażony mąż pakował i wyprowadzał to ona dopilnowała by zapakował to wszystko co kupił do domu - w Polsce lub gdzie indziej.
Pan adwokat wszystkiego wysłuchał i powiedział, że jego zdaniem sprawa prosta, bo dzieci nie mają, wspólnego majątku do podziału też nie, więc postara się, by sprawa zakończyła się na pierwszej rozprawie. No i nie będą potrzebni jacyś świadkowie jako że awantur nie było. Jedyne to może zaświadczenie ze spółdzielni mieszkaniowej,że jej ojciec jest właścicielem mieszkania. Szkoda, że wszystkie sprawy rozwodowe nie są takie proste- dodał. Myślę, że za dwa tygodnie uda się nam przeciąć ten węzeł małżeński. Za dwa dni pani mąż będzie miał spotkanie ze swoim adwokatem.
A tak zupełnie prywatnie to nie rozumiem pani męża. Przedwczesny kryzys wieku średniego chyba mu się przydarzył. Jak powiedział Krystian to aż wstyd za taką sprawę brać pieniądze.
No właśnie, chciałabym uregulować sprawy finansowe- powiedziała Teresa. Już są uregulowane - jak na dzień dzisiejszy. I nie będzie pani musiała być na rozprawie, ja panią na rozprawie zastąpię. I oczywiście będę się domagał orzeczenia sądu z czyjej winy nastąpił rozwód. Krystian mówił, że należy pani oszczędzić udziału w rozprawie.
Teresa spojrzała na Kazika, który z wielkim zainteresowaniem oglądał leżący na stole wykaz telefonów i godzin urzędowania Kancelarii, w której aktualnie siedzieli. To cudownie, że nie będę musiała być na tej rozprawie, panie mecenasie - powiedziała cicho Teresa. Myślałam, że to możliwe tylko wtedy gdy jedna za stron przebywa poza krajem.
Nooo, trochę się kraj ucywilizował i przy sprawach oczywistych dąży się do ich szybkiego zakończenia a nie żeby się ciągnęły w nieskończoność. Proszę się już tą sprawą nie stresować więcej, wszystko jest jasne jak słońce. Teresa powiedziała, że chce zwrócić mężowi obrączkę, bo on kupował obrączki. Nie ma problemu - przyniesie ją pani do mnie razem z tymi zaświadczeniami ze spółdzielni, a ja mu ją zwrócę, oczywiście za pokwitowaniem.
Gdy wyszli z Kancelarii Teresa z miejsca napadła na Kazika - powiedz mi ile mam ci zwrócić pieniędzy. Nie wiem, to Krystian płacił, nie ja. A liczyć to się będziemy po sprawie, bo jeśli szanowny sąd uzna, że wina leży po stronie niejakiego Roberta, to on poniesie wszystkie koszty. Dziś napiszesz upoważnienie dla mnie lub Krystiana do pobrania tych zaświadczeń ze spółdzielni. A najmądrzej będzie jeśli napiszesz to na niego, on jest wiecznie na mieście i o ile dobrze pamiętam to ma w tej spółdzielni jakąś znajomą babkę. Zawsze go podziwiam ile on ma różnych znajomych osób.
No to teraz jedziemy do mnie, obiecałaś że zjesz kolację u mnie. A na deser po kolacji mamy lody z bitą śmietaną i malinami.Taka domowa melba. I mam adres plantacji malin, bliziutko Warszawy. Może podjedziemy tam w sobotę i kupimy kilka łubianek malin? Wezmę od Krystiana sokownik i zrobimy sok z malin na zimę. Ja też mam sokownik w domu i mam sporo słoików i butelek, już pomytych.Wystarczy je wyparzyć - stwierdziła Teresa. To świetnie, zapełnimy wszystkie możliwe słoiki i będziemy mieć codziennie herbatę z sokiem malinowym - Kazik cieszył się jak dziecko. No ale jeżeli będziemy robili sok to nie pojedziemy na ten weekend do Sandomierza - zauważył. Wiesz co - Sandomierz będzie i w następny weekend a nie wiadomo czy wtedy będą jeszcze maliny - zauważyła przytomnie Teresa. No fakt, teraz każdy dzień pogody jest na wagę złota. Jeśli nie pojedziemy do Sandomierza teraz to może na wiosnę albo w lecie- zgodził się Kazik. A gdzie te maliny są? A w Ciszycy. Znajomi moich znajomych mają tam plantację malin. Niedawno kupili tam dom razem ze sadem i plantacją malin. Mieszkają tam z dwójką dzieci i jego rodzicami.
Tesiu, a twój tata wie, że się rozwodzicie z Robertem? Nie, jeszcze nie wie, powiem mu gdy już będzie po wszystkim. Nie przepadał za Robertem - mówił, że to przemądrzały smarkacz. Ucieszy się, że już go nie ma przy mnie. Jeśli wszystko pójdzie tak, jak to przedstawił pan adwokat to się tata ogromnie za dwa tygodnie ucieszy. Tesiu, a co zjesz na kolację? A co zaplanowałeś?
Befsztyk z polędwicy wołowej z plasterkami podsmażonego jabłka i pieczone, sałatkowe kartofelki. W sumie dość lekkie jedzenie. A skąd wziąłeś w tym kraju sałatkowe kartofelki? A z L'Eclerca, import z Francji. No popatrz, jeszcze trochę a będziesz lepszy ode mnie w wymyślnych zestawieniach. Bardzo lubię te sałatkowe kartofle. Muszę zrobić któregoś dnia sałatkę jarzynową z tym francuskim kartofelkami.
Ziku, a lubisz polędwicę wołową pieczoną w cieście francuskim? Tesiu - jem wszystko a wystarczy, żebyś ty coś upichciła by to było od pierwszego razu moje ukochane jedzonko. Uwielbiam wszystko co ugotujesz, usmażysz , upieczesz. Nawet zwykłe grzanki w twoim wydaniu to istna pychota. Takie tostowe grzanki wymoczone w jajku z mlekiem migdałowym też? No pewnie- zapewnił ją Kazik.
No skoro tak ci wszystko u mnie smakuje to jutro zjesz u mnie obiad, ale bez zupy- bo to będzie eintopf- może nie za bardzo klasyczny, ale jednak. A co to będzie? Strogonow w moim wydaniu. Do zagryzania będą grzanki, ale nie takie twarde, że aż zęby trzeszczą. A jako warzywko to ogórki kwaszone, domowe. Deseru jeszcze nie obmyśliłam, ale zawsze można wyskoczyć do sklepu po lody.
Muszę się wybrać na zakupy i w niedzielę trochę zapełnić zamrażarkę, żeby potem tylko wyciągać gotowce. Taki system zdaje egzamin. Najlepiej się czuję psychicznie gdy mam obydwie szuflady zamrażarki zapchane gotowymi daniami własnej produkcji. Najzabawniej jest wtedy, gdy z pośpiechu zapomnę nakleić info co to jest. Potem wyciągam z zamrażarki, wpatruję się, wpatruję i usiłuję odgadnąć co to może być. Mam "patent" na wszelkie steki, kotlety itp. Kroję mięso a plastry, dosmaczam i każdy plaster oddzielnie pakuję w alufolię. Rano, przed wyjściem z domu wyciągam z zamrażarki i przekładam do lodówki, tam gdzie warzywa. Gdy wracam to się nadaje akurat na usmażenie. W takim razie - podsumował Kazik- w piątek po pracy pojedziemy razem na zakupy. Nie chcę byś sama wszystko dźwigała. I jeśli będziesz chciała robić jakieś zakupy na naszym osiedlu to też pójdę z tobą.
Ziku - ja nic nie dźwigam- kupiłam sobie fajną torbę na kółkach. Kółka są dość duże, jak w wózkach dziecięcych i spokojnie się to wciąga również po schodach-zresztą wysoko nie mam -pierwsze piętro. Już wyrosłam z ambicji porannego biegania, głodzenia się by mieć ładną linię, szarpania się z jakimiś ciężarami bo przecież "kobieta wszystko może", zarywania nocy by jakiś głupi film obejrzeć a na dodatek zupełnie mnie nie obchodzi czy wyglądam modnie czy nie. Chodzę w tym w czym jest mi wygodnie. A jak się komuś nie podoba to jego zmartwienie a nie moje. Robercik zawsze dbał o modę - ja nie. Ty wiesz jaką on dał łapówkę by mu odholowali ten samochód w kolorze miedzi? A jaki był nieszczęśliwy, bo ja nie chciałam iść w długiej, białej sukni do ślubu? Uważałam, że i tak się mocno poświęciłam, że wzięłam, z uwagi na jego matkę i famułę, ślub kościelny. Ale jeśli chcesz ze mną chodzić na zakupy- to dla mnie super. Nie z uwagi na to, że będziesz nosił, ale z uwagi na twoje towarzystwo.
Tesiu, jest pewna sprawa, o której bardzo chcę z tobą porozmawiać. Chodź do pokoju, usiądziemy i porozmawiamy. Teresa z lekka zesztywniała i odwróciła od niego głowę. Zakochałeś się znowu w którejś nieszczęśliwie?- zapytała nie patrząc na niego. Tak, zakochałem się, ale nie dopiero co, a dość dawno. Chodź do pokoju, to ci opowiem i pociągnął ją do pokoju i posadził w fotelu, sam przy nim kucnął. Posłuchaj - kilka lat wcześniej zakochałem się w pewnej mężatce. To bardzo boli kochać kogoś, kto należy ciałem i duchem do kogoś innego. Zakochałem się i nie odkochałem się, chociaż upłynęło od tego czasu już pięć lat. Tesiu, spójrz na mnie - tą mężatką to byłaś i jesteś ty! Teresa spojrzała na niego nieco zaskoczona. Aaa....- wyjąkała Kazik uśmiechnął się - wiem co powiesz- zapewne powiesz "a te inne?" Teresa pokiwała głową . Nie pomogły, żadnej nie pokochałem. Cały czas kocham tylko i wyłącznie ciebie.
Dość szybko się zorientowałem, gdy Robert zmienił pracę, że ma jakiś romans. Ciągle mi opowiadał jakie ma fajne dziewczyny w dziale i jakie fajne są dziewczyny w Moskwie. I jak zawsze jest tam wesoło. Kiedyś się zapytałem jak to się ma do jego sytuacji rodzinnej. Wyśmiał mnie. Ale widocznie którejś z jego panienek było nieco mniej do śmiechu niż jemu i zadziałała. Sądząc z tego co wyszło, to któraś z jego działu ewentualnie z centrali postanowiła zatrzymać go w Polsce. I zapewne zrobiła to rękami tej, która była z nim w delegacji. Gdy przyszedł do mnie w niedzielę to bardzo chciał bym cię odwiódł od rozwodu i że jego matka też tego rozwodu sobie nie życzy, bo jesteś dobrą żoną. Jak się zapewne domyślasz nawet słowa nie pisnąłem, że cię kocham i to od lat.
Tesiu - kocham cię i marzę byśmy byli razem, byśmy wzięli ślub i byli razem. Nie wiem, czy mnie kiedyś pokochasz, ale będę robił wszystko by tak się stało. Teresa płakała bezgłośnie mocząc mu swymi łzami szyję i koszulę. Przerywanym przez płacz szeptem powiedziała - też cię kocham, tylko myślałam że jestem dla ciebie zbyt nudna i może za głupia i za dziecinna? Kazik na zmianę scałowywał jej łzy i wycierał jej twarz chusteczką, przytulał i szeptał do ucha jak bardzo ją kocha, jaka ona jest dla niego cudna, mądra, dobra i najbardziej pożądana pod słońcem. I że zaraz , gdy tylko ona dostanie do ręki rozwód złożą papiery w USC i wezmą ślub - jeśli tylko ona uzna, że nie jest dla niej za stary i za mało atrakcyjny.
c.d.n.