sobota, 13 grudnia 2014

Przerwa





Kolorowych, wesołych Świąt,pięknych chwil
nad ciekawą lekturą oraz
spełnienia marzeń w Nowym Roku 
wszystkim tu zaglądającym   życzę

sobota, 6 grudnia 2014

Ciężkie życie

Siedziałyśmy nad odchudzającym deserem, czyli chudym,białym serem, ozdobionym
kołderką niskocukrowego dżemu. Siedziałyśmy tak już z pół godziny, a wspaniałego
deseru jakoś nie ubywało.
Każda z nas stukała widelcem w ten paskudny ser przypominający kawałek gipsu.
Dżem był równie obrzydliwy jak ten ser - był nie tylko niskosłodzony, on był również
pozbawiony wszelkiego smaku i zapachu, tylko kolor miał niezły - ciemno rubinowy.
Nie da się ukryc - byłyśmy na etapie gwałtownego pozbywania się nadmiaru sadła
z kochanego ciała.
Za dwa tygodnie szłyśmy na bal, a  na balu trzeba przecież jakoś wyglądac. Na razie
to wyglądałyśmy tylko na głodne i nieszczęśliwe. Bo zaczęłyśmy się odchudzac już
w końcu listopada.
Jak każda kobieta wie, co jakiś czas królują inne diety gwarantujące szybkie zrzucenie
zbędnych kilogramów.
Rok wcześniej królowała dieta jajeczno- kawowo-żółtoserowa. Niestety nie mogłam jej
stosowac - po dwóch dniach wylądowałam u lekarza z atakiem bólu w okolicy wątroby.
Ale tydzień leżenia w łóżku i diety kleikowej zrobiły swoje, czyli 4 kg w dół.
Tegoroczna dieta była dla mnie istną dietą cud -po tygodniu mamlania chudego białego
sera okraszonego niskosłodzonym dżemem już samo spojrzenie  na ten przysmak
całkowicie eliminowało u mnie uczucie głodu.
Wyglądało to tak  - czułam głód, szykowałam sobie  porcję sera z dżemem,  wbijałam
widelec lub łyżeczkę, odkrawałam i w ciągu kilka sekund głód mijał, a ja  chowałam
porcję sera z dżemem do szafki. Wierzcie mi - to była dieta cud. Tego chudego paskudztwa
należało zjeśc aż pół kg dziennie, żeby pokryc zapotrzebowanie na białko.
Siedziałyśmy u Dory przy stole, spoglądałyśmy na siebie ukradkiem i każda powtarzała
jak mantrę - dziewczyny jedzcie, nic innego nie ma do jedzenia.
W końcu Dora poszła zrobic herbatę, a ser wywędrował do kuchni, by potem znalezc się
w kuble  na odpadki.
Piłyśmy zamyślone pyszną, gorącą herbatę.
No, co tak milczycie?- wykrzyknęła Maryla. Opowiedzcie o swoich poprzednich balach.
Co tu opowiadac - zaczęła Dora. Byliśmy z mężem w Instytucie Lotnictwa. Było kiepsko.
Wprawdzie sala była duża i nawet często grała orkiestra, ale jedzenie było tragiczne -
chleb robił za suchary wojskowe, szynka też była wyschnięta, wg menu miał byc łosoś
wędzony a było nie wiadomo co, ale na pewno nie łosoś, bo to było coś w pomidorach.
Byczki w pomidorach, byczki w pomidorach - zaśmiała się Maryla. A potem mój się z lekka
ululał - kontynuowała  Dora- i kleił się do jakiejś dziewoi , więc musiałam go odklejac.
W końcu zarządziłam powrót do domu, złapałam taxi i około trzeciej już byliśmy w domu.
No to przynajmniej potańczyłaś - zauważyłam. My byliśmy w "Złotej Rybce". Brakowało
miejsca do tańca, a stoliki były tak ciasno ustawione, że każde wstanie od stolika groziło
uszkodzeniem siebie lub kogoś z gości. Dobrze, że mieliśmy w planie wpadnięcie do
znajomych. Wprawdzie znałam tylko gospodarzy, ale w sumie to było niezle. Tylko ktoś
mnie w pewnej chwili oblał winem, a byłam w tej białej sukience.  Dziewczyny pomagały mi
mi to sprac, a końcu kieckę miałam mokrą i paradowałam w bieliznie. Ale i tak wszyscy
byli przycięci, światła przygaszone  nastrojowo, więc mało kto zauważył w czym byłam.
No a co z sukienką? - zapytała któraś. Z sukienką nic ciekawego , poszła na śmietnik.
Wróciłam do domu w pożyczonych ciuchach.
A my byliśmy w Pałacu Kultury. Były dwie sale do tańca, przy stole spotkałam koleżankę
jeszcze z podstawówki - powiedziała Anka. Na początku to nawet było fajnie, ale potem obie  orkiestry dały w gaz, przerwy pomiędzy  graniem były coraz dłuższe i było kiepsko.
I wiecie co?- tam było cholernie zimno. A gdy wyszliśmy to lał deszcz i nie było taksówki.
Wróciłam do domu pół żywa.
Zocha, a ty gdzie byłaś? Zocha wydęła swe słodkie usteczka i zaśmiała się radośnie.
Ja nigdzie nie byłam - i było fajnie. Położyliśmy  się z moim żeby się nieco wyspac,
trochę pofiglowaliśmy i zapomniałam nastawic budzik. Gdy się obudziliśmy było już
po północy, więc wstaliśmy, zrobiliśmy sobie super kolację i wróciliśmy na białą salę.
Było super.
Słuchajcie dziewczyny - koniec z odchudzaniem - wrzasnęła Dora.
Przecież w Sylwestra i tak nikt nie zauważy naszych nadmiarów!
Zaplanowane jest, że parkiet i tak będzie marnie oświetlony,  poza tym my znamy się
wszystkie jak łyse konie a co jakieś obce baby pomyślą to przecież nie jest ważne.
Poza tym idziemy z własnymi chłopami,którzy dobrze nasze fałdki znają.
Chodzcie do kuchni, zrobimy sobie coś dobrego do jedzenia.
To coś dobrego to była micha makaronu z pysznym  sosem pomidorowym.
I to był koniec z odchudzaniem.
Sylwester z fałdkami był super -  w wynajętej sali, z dobrym cateringiem i chociaż
nie grała nam orkiestra, wynajęty  "wodzirej"  pracował na pełnych obrotach do
białego rana.
A rano mieliśmy jeszcze podany gorący barszcz z diablotkami i kawę.
I to był mój ostatni  Sylwester poza domem.

czwartek, 4 grudnia 2014

Ninka - cz.VI

Po dwóch tygodniach od oględzin domku, Ninka i jej rodzice zostali jego
prawowitymi właścicielami.
Wizyta u poprzednich właścicieli przebiegła w bardzo miłej i swobodnej atmosferze.
Najmłodsze dziecko okazało się męskim rówieśnikiem Ninki. Był to duży , zwalisty
chłopak,  z wyrazną nadwagą.
Ukończył biotechnologię, ale nie pracował w zawodzie - założył własną szklarnię,
w której hodował różne nowe odmiany sałat, ogórki i nieco ciekawych kwiatów
doniczkowych.
Biznes pana domu to był warsztat samochodowy, bardzo dobrze wyposażony.
A pasją pani domu były kulinaria.
Dla  Ninki nastał czas składania,  pakowania, upychania, opisywania. W pobliskim
markecie dostała w prezencie pudła po bananach, które były mocne i wygodne do
noszenia.
Zakupiła większą ilośc folii ogrodniczej, którą te pudła wykładała. Poza tym tata
przywiózł rulon folii pęcherzykowej i Ninka pomału zamieniała zawartośc swych
szafek kuchennych w zgrabne foliowe paczuszki układane w pudełkach. Po trzech
tygodniach  ciężkich robót  zamówiono wreszcie transport i dwoma kursami
przewieziono wszystko do nowego domu.
Mama pomagała Nince w rozpakowywaniu wszystkiego, a tata pilnował wywożenia
wszystkiego z poprzedniego mieszkania.
Ninka, będąc wielce sumienną osobą miała już zaplanowane gdzie jakie meble mają
byc ustawione.
Postanowiła, że  sypialnia na dole będzie pokojem gościnnym. Na górze będzie jej
sypialnia  a w drugim pokoju coś na kształt gabinetu.
Największy jej zachwyt wzbudziła garderoba , w której było naprawdę dużo miejsca.
Szafy były pojemne, miały liczne szuflady zamiast półek , dużą szafę na pościel.
I była jedna wysoka, wąska szafa z uchwytami na buty, od góry do dołu.
Pomieszczenie gospodarcze obok kuchni pomieściło pralkę, lodówkę, szafkę na
przybory do utrzymania czystości i rozłożoną  na stałe deskę do prasowania.
W weekend Ninka urządziła "parapetówkę", na którą zaprosiła oprócz  rodziców
również Piotrka. Rodzice znali Piotrka i bardzo go lubili. Mama po cichu  żałowała,
że jednak Ninka i Piotrek nie zostali "parą na zawsze".
Piotrek był zachwycony domkiem. Zaoferował się, że może w razie potrzeby pomagac
w mini ogródku - skosi trawę, skopie ziemię pod kwiatki i przytnie żywopłocik. Bo te
kilka krzaczków pod siatką trudno wszak było nazwac żywopłotem.
Z dziennego pokoju było wyjście na nieduży taras , więc rodzice zaoferowali się, że
wyposażą taras w meble ogrodowe i zainstalują nad nim markizę.
Parapetówka przeciągnęła się  długo w noc, więc rodzice i Piotrek zanocowali.
Rodzice zostali ulokowani w pokoju gościnnym, a Piotrek na kanapie w pokoju
dziennym.
Następnego dnia, około południa, Ninka wraz z mamą przespacerowały się po sąsiadach
by się przedstawic i zaprosic chętnych na popołudniową kawę.Przy okazji poprosiły, by
każdy przyniósł ze sobą coś do siedzenia, bo krzeseł to jednak brak.
Tata został wysłany do cukierni po zaopatrzenie.Piotrek już nie został na tym spotkaniu-
spieszył się na jakąś randkę.
Sąsiedzi przyszli około 17,00- byli zdziwieni i nieco zaskoczeni, ale dwie godzinki
całe towarzystwo posiedziało.
Ninka posprzątała  poprzednie mieszkanie i zadzwoniła do agencji, że mieszkanie już
jest gotowe do sprzedaży.
Codziennie po powrocie do domu miała dużo zajęc - musiała do końca rozpakowac
wszystkie pudła,  pomyślec gdzie co ma byc a ponadto zaplanowac co ewentualnie
musi dokupic z  wyposażenia domu. W oknach były rolety, ale brakowało Nince
firanek i zasłon. Wolała tradycyjny wystrój, ale pomyślała, że zostawi rolety w tych
oknach, które są bardzo nasłonecznione. Przydadzą się zwłaszcza w upalne dni, by
pomieszczenia nie nagrzewały się za mocno.
Poza tym w niektóre dni  musiała umozliwiac chętnym oglądanie przeznaczonego
do sprzedaży mieszkania. W końcu postanowiła, że będzie wszystkich umawiała
tylko i wyłącznie na sobotę przed południem. Wolała posiedziec tam kilka godzin
raz w tygodniu niż poświęcac na to czas kilka razy w tygodniu.
Poza tym wymyśliła, że w soboty przed południem z reguły nie ma korków na ulicy
pod jej oknami, co mogło wszak zrażac ewentualnych nabywców.
Po trzech miesiącach wreszcie znalazła chętnych, których skusiła bliskośc marketu
czynnego 24 godziny na dobę i mającego niskie ceny. Poza tym w pobliżu była
planowana stacja metra. Przybywało z dnia na dzień nowych sklepów i punktów
usługowych.
Gdy transakcja szczęśliwie dobiegła końca i pieniądze znalazły się na koncie, Ninka
odetchnęła. Ale rodzice za nic w świecie nie chcieli tych pieniędzy wziąc od Ninki-
prosili by  kupiła sobie nowe meble i co tylko sobie wymyśli do nowego domu.
Mama namawiała na kupno dywanu, tata na kupienie  nowych mebli do pokoju
dziennego.
Zbliżały się 31 urodziny Ninki.Wypadały w  środku tygodnia, więc świętowanie
tego dnia  Ninka przełożyła na weekend.
Oczywiście rodzice zadzwonili do niej w dzień urodzin i zapowiedzieli, że
przyjadą ją uściskac dopiero w niedzielę.
Gdy wróciła  tego dnia do domu sąsiadka jej powiedziała, że był kurier , ale że
przyjedzie jeszcze raz, bo musi miec jej podpis. Pomyślała ,że to pewnie kwiaty od
Piotrka.
Gdy zadzwonił dzwonek przy furtce, szybko wcisnęła przycisk domofonu, potem
wytarła ręce i otworzyła drzwi.
Przed jej oczami wyrósł olbrzymi kosz kwiatów, który przysłaniał niosącego go
posłańca.
Odruchowo usunęła się w bok i w tej samej chwili znalazła się w objęciach Miśka.
Kosz kwiatów wylądował na podłodze a Misiek nerwowo zamykał za sobą drzwi.
Ninka nie mogła wręcz złapac powietrza, tak mocno ją Misiek przytulał do siebie.
Ninuś, będzie  dobrze, będzie już dobrze, wszystko ci wytłumaczę, powtarzał
w kółko.
Ty draniu - wycharczała Ninka, ty podły  draniu! Ninuś dobra , jestem draniem
i skurwysynem, zgoda, ale wysłuchaj mnie, proszę.
Przysięgam, musiałem wtedy uciec i to tak, byś ty o niczym nie wiedziała. Im mniej
wiedziałaś tym było lepiej. Byłaś w niebezpieczeństwie przez to, że byliśmy razem.
Ninka oprzytomniała - co ty pleciesz człowieku, co mi groziło, przecież nic nikomu
nie zawiniłam! Potraktowałeś mnie podle, czymś spiłeś i nawiałeś.
Misiek objął Ninkę i wziął jak dziecko na ręce.
Zaniósł na kanapę i delikatnie posadził, sam usiadł na podłodze "po turecku", by jej
patrzec prosto w oczy.
Posłuchaj Ninko - musiałem się szybko od Ciebie ulotnic. Byłem w tym okresie
myśliwym i przynętą jednocześnie.Moim błędem i grzechem było to, że się w tobie
straszliwie zakochałem i pozwoliłem  sobie na luksus mieszkania z tobą.
Przyjaciel mnie uprzedził, że moja osoba stała się dla ciebie  zagrożeniem, bo akcja
się rozwija i nabiera rozpędu.
Koledzy "z firmy" uśpili cię w sposób kontrolowany. Jeden siedział z tobą tak długo aż 
zaczęłaś się rozbudzac. Nim się obudziłaś ja już byłem w innym kraju.
Ty przez cały czas byłaś na wszelki wypadek pod ochroną mego kolegi- mam wobec
niego dług wdzięczności. Gdy już mogłem wrócic złożyłem rezygnację z pracy i od
kilku tygodni jestem emerytem. I przejąłem od przyjaciela ochronę Ciebie. I chyba
dobrze to robiłem, bo się nie zorientowałaś. Musiałem się upewnic, że nadal jesteś
wolna.
Ninko, mam nadzieję, że przeczytałaś ten karteluszek, który zostawiłem między
banknotami. Prawda jest taka, że kocham cię ogromnie. Mam nadzieję, że jednak
będziemy razem bo mi to wszystko wybaczysz. Ja już nie pracuję  "w firmie" jestem
na emeryturze. Nie wiem tylko, czy zgodzisz się wyjśc za mąż za emeryta.
Ninka słuchała tego wszystkiego z otwartymi szeroko ustami - usiłowała coś
powiedziec, ale zamiast tego rozpłakała się w głos.Misiek wyciagnął swą chusteczkę
i wycierał płynące z oczu Ninki łzy. Potem zamknął ją w ramionach i delikatnie
kołysał niczym małe dziecko.
Gdy Ninka ucichła powiedział - masz kochana  bardzo sympatycznych rodziców.
Pozwoliłem sobie dziś do nich pojechac, przedstawic się i opowiedziec co i jak.
I jeśli się zgodzisz wyjśc za  starego emeryta, to mamy ich zgodę.
Ninuś, możesz mnie nawet nie kochac, ale zostań moją żoną, proszę.
Misiek wstał, podszedł do leżącego na ziemi kosza z kwiatami, chwilę w nim grzebał
i potem podszedł do Ninki z małym pudełeczkiem.
Po chwili na palcu Ninki znalazła się delikatna, ażurowa obrączka z  białego złota.
A w pudełku spoczywała nadal druga, większa. Ninka, niczym w transie, ogłuszona
tymi wszystkimi wydarzeniami wzięła ją do ręki i włożyła Miśkowi na  palec.
Nadmiar wrażeń uruchomił kolejne strugi łez. Ninka  siedziała na kolanach Miśka
i dokładnie zraszała mu łzami koszulę i sweter.
To była bardzo długa noc- przegadana, przepłakana, przekochana - a rano Ninka nie
nadawała się by pójśc do pracy.
Zatelefonowała do szefa i powiedziała, że jest chora i że wezmie 2 dni urlopu i wróci
do pracy w poniedziałek. Szef bez trudu udzielił urlopu- Ninka miała jeszcze sporo
niewykorzystanego urlopu.
W niedzielę Misiek po raz drugi poprosił rodziców Ninki o zgodę na ślub. Tydzień
pózniej przedstawił Ninę swoim rodzicom.
W kilka miesięcy pózniej wzięli ślub -jednym ze świadków był Piotrek.
W dziewięc miesięcy od chwili powrotu Miśka Ninka urodziła synka.
Tata-emeryt świetnie opiekował się synkiem, a Ninka wróciła do pracy zaraz po
ustawowym urlopie macierzyńskim.
                                                       K O N I E C




środa, 3 grudnia 2014

Ninka - cz.V

Domek został obejrzany "komisyjnie". Tata Ninki, inżynier budownictwa, który nie
jeden dom w życiu wybudował często pracując przy tym własnymi rękami, dobrze
wiedział co i jak sprawdzac. A mama Ninki wyraznie w myślach już go meblowała.
Ninka natomiast delektowała się położeniem domku, cieszyła się, że domek ma mini
ogródek, taki akurat na jeden klomb kwiatowy, sprawdzała dokładnie co z którego
okna widac. Ponieważ w cenę domku wchodziły meble kuchenne i wyposażenie
pomieszczenia gospodarczego oraz regały piwniczne, dokładnie sprawdzała w jakim
są stanie. Meble w kuchni były robione na zamówienie, bo żadne gotowe nie mogły
tu pasowac. Nie były  może i najmodniejsze, ale bardzo funkcjonalne i starannie
konserwowane. Półki w szafkach czyściutkie, nawet lakier nie był nigdzie porysowany.
Wszystko w jaśniutkim ecru , nawet uchwyty.
Kuchenka  gazowo-elektryczna była pięcioletnia, ale piekarnik nie nosił nawet śladu
używania.
Wszystkie ściany były malowane na biało, ale przecież można było im dodac koloru.
Na parterze wszystkie pomieszczenia oprócz małej sypialni miały podłogi z płytek -
były niewątpliwie łatwe do utrzymania w czystości. Właściciel zapewniał, że  nie są
zimne, bo miały podkład ze suchego jastrychu. Zresztą swym wzorem i kolorem
znakomicie imitowały ciemny drewniany parkiet.
Na górze pokoje, korytarz i garderoba miały parkiet. Łazienka na górze miała okno,
podobnie jak łazienka na parterze. Tam też ściany były białe.
Tata Ninki ciągle zadawał właścicielowi mnóstwo pytań- chciał też wiedziec dlaczego
sprzedają domek. Okazało się, że dotąd mieszkała tu leciwa matka właściciela, ale
teraz wymagała  już całodobowej opieki, więc jest w zakładzie specjalistycznym, a on
sprzedaje ten domek, by były pieniądze na naprawdę dobrą opiekę.
Bo starsza pani była w prywatnym zakładzie opieki, gdzie miała swój pokój z meblami
zabranymi z jej sypialenki.
On z żoną i najmłodszym dzieckiem mieszkają  w dużym domu w Jabłonnie, gdzie
ma własny biznes.
Panowie chyba przypadli sobie wzajemnie do gustu, bo umówili się na najbliższą
sobotę na spotkanie obu  rodzin w Jabłonnie.
Wreszcie wszyscy przeszli do garażu- ten wymagał remontu, bo ściany już były mocno
nieświeże, a regały też były mocno zużyte. Przez lata był wynajmowany różnym
obcym osobom.
Po zakończonych oględzinach, rodzice pojechali do domu Ninki- oni byli zdecydowani
by ten domek kupic, ale Ninka jakoś nie wyrażała entuzjazmu.
Kwota, którą trzeba by za tę frajdę zapłacic była naprawdę spora, a Ninka wolałaby
wszystko finansowac w ramach pieniędzy, które otrzyma za swoje mieszkanie.
Podobał jej się domek, podobała lokalizacja, nie musiała tam dużo zmieniac, nie musiała
również od razu remontowac garażu - wszak nie miała samochodu.
Zaczęła argumentowac, że jak dla jednej osoby to ten domek jest chyba  zbyt duży, że
garaż też jest jej przecież niepotrzebny,  no i że to  naprawdę duże pieniądze.
Rodzice z kolei  tłumaczyli jej, że w życiu to jednak lepiej miec niż nie miec, że na razie
jest sama, ale przecież z pewnością za jakiś czas nie będzie  sama, że strona finansowa
nie powinna  byc dla niej zmartwieniem , bo przecież oni mają pieniądze, które i tak są
przeznaczone dla niej i to wszystko jedno kiedy je ona dostanie- teraz czy np. w chwili
zamążpójścia.  A poza tym tata nadal jest udziałowcem firmy budowlanej za granicą
i oprócz emerytury mają stały dopływ gotówki. 
Nince z lekka opadła ze zdziwienia szczęka, bo nic o nie wiedziała o udziałach ojca
w jakiejś zagranicznej spółce.
Poza tym rodzice zaproponowali, że ten domek kupią z nią do spółki , a gdy będzie
wychodziła za mąż to  zrobią z niego darowiznę dla niej. A i tak dostanie przecież dom
poza miastem, bo oni już sporządzili testament i oczywiście ona jest spadkobierczynią.
Ninka była bardzo zaskoczona tymi wszystkimi wiadomościami - w końcu zapytała,
dlaczego nikt jej nie mówił o tym wcześniej.
Żebyś się nie rozpaskudziła! - odpowiedzieli niemal chórem. Ale ponieważ widzimy, że
masz naprawdę po kolei w głowie, że nie wydajesz pieniedzy na głupstwa, to chcemy
byś miała porządny dom. I wiedz, że zaakceptujemy każdą twoją decyzję dotyczącą
twego życia -  ale prosimy, byś rozważyła naszą propozycje odnośnie tego domku.
To naprawdę jest okazja, domek jest nieduży, raptem 4 pokoje z kuchnią i bardzo dobra
lokalizacja. No i to, że jest podłączony w 100% do miejskich mediów jest  bardzo
istotnym bonusem. Potraktuj to jak nieco lepsze mieszkanie.
Ninka obiecała, że wszystko na spokojnie przemyśli i następnego dnia da im odpowiedz.
Myślenie zajęło Nince dobrych kilka godzin nocnych.
Przede wszystkim pomyślała, że to nawet całkiem zabawne- i ona i rodzice należą do
ludzi małomównych, niechętnie dzielących się swoimi sprawami. 
I to raczej nie  z chęci ukrycia czegokolwiek, ale przekonania, że nie ma o czym mówic
i rozrywac włos na czworo.
Ona nie mówiła rodzicom nic o Miśku, bo według niej nie było o czym - nie planowali
ślubu. Nie opowiadała nic o tym co się dzieje  w pracy- ani rodzicom ani Miśkowi, bo
nie działo się nic szczególnego, więc po co opowiadac o kimś, kogo ani jej rodzice ani
Misiek nie znają.
Poczuła się dumna z tego, że rodzice są z niej zadowoleni, że spełniła ich oczekiwania.
Pomyślała też, że ich  propozycja wcale nie jest zła.
Niewątpliwie będzie jej łatwiej, bo gdy tylko kupią ten domek w trójkę, to ona się tam
będzie mogła od razu przeprowadzic a swoje mieszkanie sprzeda spokojnie, bez noża
na gardle.
Potraktowała tę sprawę jako życiową naukę umiejętności brania tego co inni jej dają -
bo należała do tych, którzy znacznie chętniej i łatwo dawali a przyjmowali wszystko
z wielkim oporem.
I jakoś tak spokojnie myśli jej popłynęły w kierunku Miśka i więcej było w nich
zaniepokojenia i troski o Miśka niż złości.
Jakby na to nie spojrzec, to przez cały czas wspólnego mieszkania Misiek ani razu nie
sprowokował żadnej sprzeczki, niczym jej nie uraził, chociaż ani razu nie powiedział
że ją kocha. Ale cały czas otaczał ją opieką, tyle tylko, że w dyskretny sposób.
Pilnował by jadła śniadania, chociaż sam poprzestawał na kawie,  dbał by zawsze była
jakaś mrożonka w lodówce na wypadek, gdyby Ninka nie zjadła nic w trakcie lunchu.
Robienie kawy i herbaty należało zawsze do niego, jeśli tylko był w domu.
Nim zasnęła pomyślała jeszcze - mam nadzieję, że nie spotkało go nic złego.
Uświadomiła też sobie, że jej rodzice są wspaniałymi ludzmi, którzy wiele jej oferowują
a jednocześnie  nie narzucają jej swej woli.
Tej nocy śnił się jej Misiek - siedział obok niej na tapczanie i szeptał: będzie dobrze,
zobaczysz, będzie dobrze.
Rano wstała pół żywa z niewyspania. Zadzwoniła do rodziców, że zgadza się na ich
propozycję.
                             c.d.n.


wtorek, 2 grudnia 2014

Ninka- cz.IV

Wieczór przegadany z Piotrkiem niczego Nince w głowie nie rozjaśnił, za to wielce
zamulił w głowie Piotra. Gdy koło północy wyszedł od Niny  był tak zamyślony, że
miał kłopot z odnalezieniem własnego samochodu.
Co za miejsce - pomyślał. Chyba tu wszystko gdzieś znika.
Piotrek bardzo lubił Ninkę i szanował. Była świetnym kumplem- można było z nią
porozmawiac o wszystkim. Piotrek był dośc kochliwym osobnikiem, ale jak dotąd
nie związał się z żadną z kobiet. Tak naprawdę to nie miał zbyt wiele wolnego
czasu - pracował w zagranicznej kancelarii prawniczej. Rano wychodził z domu
około 7,00, wracał najczęściej około 20,00. Do tego dochodziły częste wyjazdy
służbowe oraz szkolenia  zagraniczne. W ciągu dnia miał dwugodzinną przerwę na
lunch, którą najczęściej spędzał w gronie kolegów i koleżanek z pracy. Tych ostatnich
to było mało, jednej ręki wystarczało na ich policzenie. I mało powabne były - tak
je określił Nince.
Mama Piotrka marzyła, żeby już zostac  babcią - co jakiś czas tłumaczyła mu, że to
najwyższy czas by Piotrek obdarował ją  synową i jakimś dzieckiem.
W odpowiedzi zawsze słyszała, że on jeszcze jest za młody by się żenic- wszak ma
dopiero 30 lat. Ożeni się po czterdziestce.
Tajemnicze zniknięcie Miśka bardzo zaintrygowało Piotrka. Snuł w wyobrazni
przeróżne scenariusze , ale jakoś nic tu nie pasowało. Rozpatrywał też wersję, że
może  Misiek wcale nie był bezdzietnym rozwodnikiem a teraz musiał z jakiegoś
powodu wrócic do żony, bo np.  dziecko zachorowało.
Rozmowa z Piotrkiem utrwaliła tylko Ninkę w przekonaniu, że mężczyzni są
jednak nieodpowiedzialni na dłuższą metę.
W kilka dni po tej rozmowie musiała odszukac książeczkę opłat czynszowych - miała
zwyczaj opłacac czynsz osobiście- podobnie i inne opłaty.
Misiek się trochę z tego podśmiewał, ale Ninka wiedziała swoje. Miała już przykre
doświadczenie z  Bankiem w tej materii.
Książeczka leżała na samym dnie szuflady biurka  a w niej pieniądze zostawione tam
przez Miśka. A między  nimi kawałeczek papieru oderwany z jakiejś gazety, skrawek
2 x 4 cm a na nim nabazgrane dwa słowa: kocham cię. Było to pismo Miśka, który
potwornie bazgrał, zupełnie jak przysłowiowa kura pazurem. Było to tak niespodziewane
odkrycie, że Nince aż się zakręciło w głowie. Nigdy nie zostawiał tu pieniędzy, zawsze
dawał jej pieniądze osobiście.
Rozejrzała się nerwowo po pokoju, tak jakby  Misiek mógł się tu ukrywac i niemal bez
tchu osunęła się na krzesło przy biurku.
Obejrzała jeszcze raz ten skrawek papieru i wreszcie wybuchnęła głośnym płaczem.
To były pierwsze łzy od wielu lat. Bo Ninka rzadko płakała - ostatni raz na pogrzebie
swej ukochanej cioci, a  było to w pierwszym roku znajomości z Miśkiem.
Dziwne, ale płacz przyniósł jej jakieś ukojenie. I zarazem postanowienie - muszę
zmienic  mieszkanie. Przecież ja tu zgłupieję do  reszty - pomyślała.
Ninka była w tej szczęśliwej sytuacji, że jako jedynaczka została obdarowana dwoma
mieszkaniami swych babc, a na dodatek rodzice wybudowali sobie "domek  pod lasem",
niedaleko Warszawy. Przez wiele lat było to wielce odosobnione miejsce, teraz w pobliżu
pobudowało się kilka osób, nawet autobus tu stawał i w jednym z domów  właściciele
zorganizowali sklep spożywczy o wdzięcznej nazwie ABC. Rodzice nazywali go "szwarc,
mydło i powidło".
Mieszkania po babciach Ninka sprzedała i kupiła to, w którym teraz mieszkała.
Warszawskie mieszkanie rodziców stało puste - rodzice wpadali tam raz w miesiącu.
I wtedy Ninka się z nimi widywała. Zakładano, że gdy Ninka wyjdzie za mąż to albo w
nim zamieszka  albo je sprzeda i zamieni dwa mieszkania na jedno  b. duże lub domek.
Ale Ninka o domku nie marzyła, zamążpójście też jej jak dotąd nie interesowało.
Wolałaby chyba wyremontowac mieszkanie rodziców i tam zamieszkac. Ale było ono
w starej, przedwojennej kamienicy i nie wiedziała jaki jest stan techniczny budynku -
mogło i tak się zdarzyc, że wymiana rur w jednym mieszkaniu wymusi remont w całym 
pionie i to na koszt  remontującego.
W najbliższą niedzielę pojechała do rodziców i powiedziała, że chce zmienic koniecznie
mieszkanie, bo odkąd przybyło w jej okolicy domów i przebito ulicę  dalej, mieszkanie
w tym miejscu przestało byc miłe. Korki  pod oknami niemal przez cały dzień i ten widok
na parking miłe nie są.
Oczywiście nawet słowem nie pisnęła, że już nie mieszka z Miśkiem.  Zresztą i tak rodzice
go nie znali.
Rodzice pochwalili pomysł zmiany mieszkania , powiedzieli, żeby koniecznie zamieniła
to mieszkanie na większe i żeby nie brała kredytu, bo oni jej dopłacą różnicę. Bo to
ich stare mieszkanie trzeba sprzedac - nawet mają kupca, więc pieniądze będą.
Spotkanie z rodzicami i długi spacer po lesie i wzdłuż okolicznych sadów dobrze Nince
zrobiły. Wróciła do  domu wypoczęta, z nowymi planami działania.
Postanowiła skorzystac  z pomocy wyspecjalizowanej firmy. Sprecyzowała dośc dokładnie
miejsce, w którym chciałaby mieszkac, określiła metraż, rozkład mieszkania.
Sporządziła  dokładny opis  swego  mieszkania i nie wykluczyła sytuacji, że może to nie
byc zamiana ale równoczesna sprzedaż  i kupno- ona swoje sprzeda i kupi drugie.
Dobrze sobie zdawała sprawę z faktu, że to nie będzie wcale prosta sprawa - nowe
mieszkania miały dośc nieciekawe lokalizacje i nie wykluczała sytuacji, że kupi mieszkanie
z tzw. "drugiego obiegu". Od razu wykluczyła możliwośc zamieszkania na prawym
brzegu Wisły i w samym centrum miasta.
I zaczęły się "atrakcje"  - kilka razy w tygodniu Ninka spotykała się z pracownikiem agencji
obrotu nieruchomościami i oglądała przeróżne mieszkania.
Tym razem dobrze się rozglądała po okolicy -  gdy tylko podjeżdżali pod dom, który stał
przy ulicy od razu rezygnowała z tej lokalizacji.
Po trzech miesiącach szwendania się po różnych mieszkaniach i osiedlach zaproponowano
jej domek na zamkniętym osiedlu.  Domek był nieduży-na parterze była spora kuchnia,
pomieszczenie gospodarcze, WC, pokój dzienny i nieduża sypialnia z małą łazienką. 
Na górze dwie sypialnie, łazienka i duża garderoba. Było też poddasze, na którym można
było schowac sporo rzeczy nieużywanych a przydatnych. Najważniejszy był fakt, że domek
był podłączony do wszystkich mediów komunalnych. Była  też piwnica, w której kiedyś  stał
piec gazowy, a teraz była pusta. Domki stały w jednym szeregu ale w niedużej odległości
od siebie. Naprzeciwko nich, w odległości 80m stały garaże.
Każdy domek miał nieduży, ogrodzony ogródek. A cały teren był zaledwie o 200 m od
trasy przelotowej, izolowany od niej innymi domkami i dużymi, starymi drzewami. Ninka
nie miała pojęcia, że istnieje takie osiedle. I chociaż wcale nie marzyła o domku umówiła
się na następny dzień, prosząc jednocześnie rodziców by obejrzeli  z nią ten domek.
  c.d.n.


poniedziałek, 1 grudnia 2014

Ninka - cz.III

Pierwsze dni bez Miśka były dla Ninki nieco dziwne - może trudno było nazwac ich
związek wielką miłością,  ale przez trzy lata byli razem - teraz z każdego kąta "ziała
pustka".
Ponieważ Misiek często pracował rano w domu, to on szykował dla  nich poranną
kawę i śniadanie dla Ninki. Twierdził, że nie jest w stanie nic rano jeśc, rano
to tylko kawa, śniadanie jadł około południa.
Teraz, gdy Misiek zniknął Ninka musiała korzystac z usług budzika, którego dzwięku
wprost nie znosiła. To dośc niemiłe, gdy zamiast zamiast głaskania po głowie i
lekkiego łaskotania w szyję budzi  człowieka natarczywy terkot  budzika .
Ninka czym prędzej wróciła do swych starych obyczajów - przestała jeśc rano
śniadanie w domu.
Jej koleżanka, z którą dzieliła w pracy pokój była nieco zdziwiona, ale jednocześnie
zadowolona - obie  w ten sam sposób zaczynały dzień pracy. Kawa i francuski
rogalik zakupiony po drodze w pobliskiej piekarni.
W ramach zmiany przyzwyczajeń Ninka zaczęła wracac do domu pieszo, chociaż
wymagało to naprawdę długiego spaceru.
Zaczęła zupełnie poważnie zastanawiac się nad zamianą mieszkania - właściwie
od chwili zamieszkania  planowała jego zamianę. Mieszkała bardzo blisko dużego
supermarketu, z okien obu pokoi widok był na wielki parking marketu a pod
oknami, na ulicy, często stał sznur samochodów, bo tworzyły się spore korki.
Miśkowi podobała się ta lokalizacja, co bardzo dziwiło Ninkę. Ale on nie był
rodowitym mieszkańcem tego miasta - przyjechał tu dopiero po rozwodzie.
Teraz codziennie przeglądała ogłoszenia dotyczące zamiany mieszkań, nawet
jezdziła czasami obejrzec z bliska lokalizację zgłaszanych do zamiany lokali.
Postanowiła, że jeżeli podejmie decyzję o zamianie, to musi to byc naprawdę
interesująca lokalizacja. Żadnego parkingu ani supermarketu za oknami.
O dziwnym zniknięciu Miśka nie powiedziała ani słowa swym najlepszym
koleżankom. Ale zadzwoniła do Piotrka, przyjaciela jeszcze z lat szkolnych.
Może on, jako facet, zrozumie coś więcej z tego zniknięcia Miśka niż ona. Była
głęboko przekonana, że psychika mężczyzny i kobiety bardzo się  różnią i ciężko
kobiecie zrozumiec  motywy męskiego działania.
Zaprosiła Piotrka do siebie na sobotnie popołudnie, zapewniając, że  przygotuje
"coś na ząb" co w nomenklaturze Piotrka oznaczało pizzę lub lasanię. Nie
widzieli się ponad rok i z pewnością spotkanie nie będzie krótkie.
W sobotę przed południem Ninka usmażyła stertę naleśników, zrobiła trzy różne
farsze i nimi poprzekładała naleśniki. Potem gdy już przyjdzie Piotrek wsadzi
je do piekarnika, poleje sosem i zapiecze. Znacznie bardziej wolała taką nieco
"oszukaną" lasanię niż klasyczną, z gotowych płatów ciasta.
W sobotę, punktualnie co do minuty, przyjechał Piotrek w towarzystwie butelki
wina.
A twojego nie ma? - zapytał gdy już się wyściskali na powitanie.  A nie ma-
odpowiedziała Ninka i pociągnęła Piotrka  do kuchni. Włączyła piekarnik i
umieściła w nim dwie "góry naleśników", bo każda z  lazanii miała aż sześc
 grubych warstw ciasta.
W liceum przez krótki czas Ninka spotykała się z Piotrkiem, ale w końcu zostali
przyjaciółmi - nie widywali się zbyt często, ale zwierzali się sobie ze swych
problemów. Gdy Ninka zaczęła romans z Miśkiem, Piotrek powiedział jej tylko
jedno zdanie - "uważaj, nie daj się wykorzystac, finansowo zwłaszcza i nie mów
za dużo o swej rodzinie, nie udostępniaj mu swego konta, dziel koszty na pół".
Gdy już zjedli lazanię a Ninka zrobiła kawę, przenieśli się do pokoju.
No to mów co się urodziło - teraz, z pełnym żołądkiem mogę wysłuchac nawet
hiobowych wieści- np, że wychodzisz za mąż a tym szczęśliwcem  nie będę ja-
powiedział Piotrek usiłując jednocześnie wykrzywic usta w podkówkę.
Ninka streściła Piotrkowi niemal całe trzy lata życia z Miśkiem pod jednym
dachem i opowiedziała ze szczegółami to co zapamiętała z ich ostatniego
wspólnego wieczoru oraz wszystko to, co potem zrobiła.
Piotrek wysłuchał wszystkiego i popadł w głęboki namysł.
Wiesz Ninka - to nawet zabawna historia- przez trzy lata mieszkaliście zgodnie
 pod jednym dachem a jedno o drugim niewiele wiedziało!
Jeszcze czegoś takiego nie słyszałem . To zastanawiające! A tego jego wspólnika
to znasz bliżej? A wiesz gdzie mieli biuro? A wasi wspólni znajomi? Gdzie ich
poznawaliście? A sprawdziłaś czy nic ci z domu nie zginęło oprócz  niego?
Słuchaj, a rodzicom nigdy go nie przedstawiałaś?
Odpowiedzi Ninki wywołały u Piotrka jeszcze wyższy poziom zadziwienia.
Bo wynikało z nich, że Misiek był naprawdę w porządku - płacił połowę
wszystkich wydatków "wspólnych", grzecznie chodził z Ninką na zakupy i je
nosił, szykował Nince śniadania, nigdy nie wrócił  do domu w stanie upojenia,
zawsze uprzedzał, gdy miał nie wrócic do domu. Koszty pobytów urlopowych
też dzielili sprawiedliwie pomiędzy siebie, ale za nic w świecie nie chciał dzielic
kosztów różnych  dodatkowych wycieczek  na urlopie. Były one  prezentem
dla Ninki. Piotrkowi oczy wychodziły na wierzch ze zdziwienia.
A może go porwali? - Piotrek zaczął myślec na głos. No ale gdyby go porwali to
nie zabrałby ze sobą  wszystkich swoich rzeczy i nie odesłał ci kluczy. Więc
co jest grane?
W pokoju zapadło milczenie.
c.d.n.