Jesień nadal zachowywała się zdaniem Heleny całkiem przyzwoicie. Ostatnie 3 dni października były tak ciepłe, że Helena chodziła po ogrodzie w samym T-shircie. Ale pieca nie wyłączali, noce jednak były chłodne, poza tym piec na najniższych "obrotach" spalał mało oleju.
Pierwszego listopada, gdy odwiedzali groby swych bliskich oboje z Mietkiem zdjęli płaszcze a z jednego z cmentarzy szybko wręcz uciekli, bo Helena była bliska omdlenia- było bardzo ciepło, bo aż 15 stopni, powietrze stało nieruchome, zero przewiewu, cmentarz mały, niesamowicie zatłoczony grobami, groby na gęsto obłożone zniczami i tłum odwiedzających, do tego dookoła cmentarza był dość wysoki mur a zaraz za nim otaczające cmentarz z dwóch stron potężne biurowce i bloki osiedla mieszkaniowego. Z ulgą wrócili do swego azylu pod lasem.
Sami siebie chwalili za to, że wcześniej odwiedzili dwa olbrzymie cmentarze - Cmentarz Północny, który jest w granicach Warszawy na Wólce Węglowej, która ongiś była już poza miastem, oraz Cmentarz na Bródnie. Oczy im niemal wyszły z orbit, gdy w domu obejrzeli w wiadomościach telewizyjnych co się działo na drogach dojazdowych do tych miejsc.
Ich życie płynęło spokojnie, sprawy własnościowe mieszkania i domu Heleny zostały już uregulowane, a że oboje nie mieli żadnych spadkobierców w postaci dzieci, rodziców, rodzeństwa - spokojnie czekali aż apartamentowiec, w którym mieli zamieszkać ich nowi znajomi zostanie wreszcie ukończony. Gdy już tamci dostaną termin zasiedlania tego budynku wtedy Pierre i Mietek stawią się u notariusza by podpisać umowę kupna-sprzedaży. Spółdzielnia, w której było mieszkanie Pierre'a już wyraziła zgodę na tę transakcję, mieszkanie było wykupione, własnościowe, spłacone. Obydwaj panowie nie bardzo mogli zrozumieć co spółdzielnia ma do tego by pozwalać lub nie pozwalać na sprzedanie mieszkania już wykupionego i w pełni spłaconego.
Gdy Mietek usiłował się dowiedzieć od Heleny czemu są takie idiotyczne przepisy ta mu powiedziała - jeśli cię to dręczy to idź do prezesa tej spółdzielni i poproś o wyjaśnienie. Przecież w tym kraju zawsze od czasu zakończenia wojny były same durne przepisy.
Któregoś dnia, przed południem Helena postanowiła zmierzyć spodnium, w którym zamierzała brać ślub. Ale nim zmierzyła wyjęła też z szafy nowy garnitur Mietka, potem obydwie rzeczy położyła obok siebie, obejrzała w świetle sztucznym, obejrzała w świetle dziennym i........stwierdziła, że nie ma w czym iść do ślubu. Doszła do wniosku, że kolor tego spodnium w jakiś sposób przytłacza kolor garnituru Mietka - wyraźnie było zbyt wiele tego królewskiego błękitu . Poza tym stwierdziła, że skoro na co dzień chodzi w spodniach, to do ślubu mogłaby przecież pójść w sukience. Nogi wszak miała niezłe, figurę też całkiem, całkiem.
No to będą miały dziewczyny radochę - pomyślała. Na razie wpuszczę im sprawę materiału, głównie dobrania koloru. Dobrze, że Niedźwiecki dał Mietkowi spory kawałek materiału, a nie skrawek 5 x 5 centymetrów. Dam im i poproszę by poszukały w hurtowniach coś pasującego na kostium. Dołączę też od razu fason. No i żeby to była może żorżeta wełniana? W każdym razie coś dość miękkiego i ciepłego, żebym w tym nie zamarzła na śmierć. W połowie lutego może być jeszcze całkiem zimno.
A może- myślała wpatrzona w ogród - zrobić sukienkę bez rękawów, koktajlową i do tego bolerko z długim lub 3/4 rękawem? To praktyczniejsze niż kostium. A może być przecież też bolerko z czegoś
puszystego, albo tylko oblamowane jakimś sztucznym futerkiem? Przyglądając się swej figurze w lustrze wniosła poprawkę do swych rozmyślań - nie, nie, puszyste bolerko dla mnie odpada, mam za duży biust, będę wyglądać niczym matka karmiąca.
I będę musiała do tego dokupić jakieś jasne kozaczki na szpilce, no ale to dopiero gdy znajdą mi materiał.
Z rozmyślań z gatunku "ja nie mam co na siebie włożyć" przeszła do rozważań na temat samego Mietka. Zawsze się jej podobał- brunet o bardzo mocno niebieskich oczach. Zgrabny. Wysportowany. Wiecznie otoczony wianuszkiem ładnych dziewczyn, które wyraźnie traktował z lekceważeniem,
nawet wtedy, gdy prawił im na głos komplementy. Najczęściej brzmiało to tak jakby mówił: piękna jesteś ale głupia, tyle tylko że fragment "ale głupia" był przemilczany, choć Helena w jakiś sposób go wyczuwała.
Jej nigdy nie powiedział, że mu się podoba, albo że jest piękna. Tylko kilka razy usłyszała o sobie, że jest "fajną babką". Ale wiele razy łapała jego spojrzenie. Od kilku koleżanek słyszała, że jest facetem "dobrym w łóżku", ale z żadną się nie wiązał na dłużej. Helena śmiała się gdy wyjechał, bo ciągle była zasypywana pytaniami, czy Mietek pisze do nich listy, ale twierdziła, że Mietek pisze tylko do Wojtka, co było nieprawdą. Wojtek nie lubił pisać listów, więc zawsze prosił by to ona odpisywała na listy Mietka, on się tylko na końcu dopisywał, zresztą dość zdawkowo.
W końcu to Helena prowadziła z Mietkiem regularną dość korespondencję. To jej napisał, że chce się ożenić ze sporo młodszą dziewczyną, "bajeczną w łóżku" i nieco się obruszył, gdy Helena bez ogródek mu napisała, że skoro ona jest taka młoda a tak "bajeczna w łóżku" to może by się jednak zastanowił skąd dziewczę ma tyle wprawy w tak młodym wieku. Przez kilka miesięcy urażony Mietek milczał,
potem napisał tylko, że jedzie na daleką północ, bo tam są o wiele lepsze zarobki. Nie pisał czy jedzie tam sam czy też z żoną. Przez wiele miesięcy nic nie pisał, oboje z Wojtkiem się zastanawiali co na tej
dalekiej północy robi.
Gdy nagle umarł Wojtek Helena nie napisała o tym do Mietka - nie miała głowy do pisania listów, poza tym była niemal pewna, że Mietkowi coś złego się przydarzyło, skoro nie ma od niego od wielu miesięcy ani jednego listu. Spotkani na pogrzebie Wojtka koledzy też mówili, że Mietek do nikogo nie pisze, któryś z nich dostał nawet zwrot swego listu wysłanego na tę daleką północ.
Nic dziwnego, że widok Mietka przed drzwiami jej domu mocno wstrząsnął Heleną. A wspomnienie ich
pierwszej wspólnej nocy wciąż przyprawiało Helenę o nieco szybsze bicie serca. Połączenie czułości, wielkiej delikatności i nie ukrywanego pożądania, zachwyt nią i wszystkim co robiła i wspólne przeżywanie rozkoszy doprowadziło Helenę niemal do łez. Nie wyobrażała sobie, by mogła wieczorem
zasnąć sama, nie wtulona w jego ramiona i rano budzić się sama a nie w efekcie delikatnych jego pieszczot i pocałunków. Któregoś wieczoru zapytała się Mietka czy on, mając w swym życiu tak wiele
kobiet nie czuje się aby nieco rozczarowany jej osobą.
Popatrzył się na nią z wielkim wyrzutem, ujął w dłonie jej twarz i wolno, wyraźnie powiedział - jestem tobą oczarowany a nie rozczarowany. Ciebie kocham, tamtych nie kochałem, były dla mnie jak te plastikowe lalki dla facetów, lub wibratory dla kobiet, były zastępstwem. To co powiem zabrzmi okropnie, ale gdy tylko dowiedziałem się o śmierci Wojtka, moją pierwszą myślą było to, że teraz mogę do ciebie wystartować a dopiero potem myśl, że szkoda chłopaka. Naprawdę chciałem byśmy się pobrali natychmiast, żebyś się nie rozmyśliła i by wszyscy wiedzieli że cię kocham. Nigdy, przenigdy nie doświadczyłem z inną tego co z tobą, choć jak sama powiedziałaś było dużo tego towaru w moim życiu. Może dlatego, że żadnej nie oddałem siebie, tak jak tobie, żadnej tak nie pieściłem, nie interesowały mnie ich odczucia. One były tylko po to żeby zaspokoić moje chucie. Ożeniłem się w Kanadzie tylko po to, żeby mieć kogoś na stałe "pod ręką". I nic dziwnego, że odeszła z innym bo praktycznie przestałem się sprawdzać. Im się więcej starała tym mnie bardziej od niej oddalało.
Kto wie, może popełniłem błąd, że nie "wyrwałem" cię Wojtkowi kierując się zasadą, że nie zabiera się
swojemu przyjacielowi żony.
Rozmyślania Heleny przerwała melodyjka wygrywana przez jej komórkę - telefonował Mietek z zapytaniem, czy aby nie trzeba czegoś kupić po drodze, bo on już na dzień dzisiejszy zakończył pracę i wraca do domu.
Oj to dobrze, że już wracasz, bo ja się za tobą bardzo stęskniłam, a po drodze możesz kupić tylko jakieś owoce, jakie wybierzesz będzie dobrze. Bo ja to wszystkie lubię, więc kup to co ty lubisz. A co tak wcześnie wracasz? Mietek roześmiał się - dowiesz się w domu. Napiję się w domu tylko kawy i zaraz wyjedziemy z powrotem.
Pół godziny później Mietek już był w domu. Jak wykazał ostatni miesiąc jeden samochód na rodzinę to było zdecydowanie zbyt mało i Mietek już od dość dawna rozglądał się za jakimś samochodem. Dziś jeden ze znajomych Pierre'a, Polak zresztą, przyjechał do Polski swoim dwuletnim fiatem UNO, który był robiony przez Włochów na eksport do Francji - przywiózł go w ubiegłym roku do Polski, zarejestrował na siebie a teraz chce kupić większy samochód, więc ten chce sprzedać.
Pierre wiedząc, że Mietek chce kupić jakiś samochód dla siebie, bo jednak 1 samochód dla rodziny mieszkającej stale pod Warszawą to stanowczo za mało, powiedział o tym fiaciku Mietkowi.
Więc zaraz pojadą go obejrzeć.
Samochód jeśli idzie o lakier to jest to biel włoska (cokolwiek to znaczy), tapicerka ciemny granat, przebieg to tyle co z Francji do Polski, bo on go kupował we Francji, ale nim w Polsce nie jeździł, bo miał złamaną nogę która mu się kilka miesięcy paprała i samochód głównie garażował.
Gdy Helena z Mietkiem jechali by obejrzeć ten samochód Helena powiedziała- jeśli go kupisz, to ja będę nim jeździła, mam wielki sentyment do fiatów, a ty będziesz jeździł tym moim, bo ja za nim nie przepadałam- za duży dla mnie. A w lutym przerejestrujemy tego opla na ciebie, fiacika na mnie i to wszystko zrobimy gdy ja będę zmieniała prawo jazdy z racji zmiany nazwiska. Zajmie nam to cały dzień w Wydziale Komunikacji, ale będzie porządek w papierach.
Mietek uśmiechnął się - pamiętam, prawo jazdy robiłaś na "maluchu", wtedy polubiłaś fiaciki.
c.d.n.