środa, 23 marca 2022

Ryzykantka - 57

 Ani się Zigi  spostrzegł a już był półmetek ciąży. No nie wiem, gdzie ona tę ciążę nosi bo niczego po niej nie widać - dziwił  się. Jedyną stałą odpowiedzią  Ewki było -  znów  pomyliłeś  adresata , znajdź do dyskusji kogoś, kto był w ciąży - ja nie  byłam, więc nie wiem. Postudiuj internet, kup sobie  jakąś książkę i przestań mnie mordować ciążą Doroty.

Dwa  dni później na biurku Ewy wylądował album rozmiaru formatki A-4. Zdjęcia z przebiegu porodu, nieomal  minuta po minucie, w zbliżeniach i  kolorze. Zigi siedział przy swoim  biurku  i co jakiś czas głośno czyścił nos. A ty co,  katar  masz?  Jak cię coś  rozbiera to weź zaraz aspirynę czy może antigryp żebyś nie  zaraził Doroty - poradziła mu Ewa.

Nie jestem chory, tylko przerażony  tym na co  naraziłem Dorotę!  Ewa uśmiechnęła się - teraz wiesz dlaczego  nie  paliłam  się  nigdy do  posiadania bachora.  Dzieci lubię takie mniej  więcej od  dwudziestego  roku życia  wzwyż, nie  miałam ochoty na mdłości, zmienne  nastroje, ciążę i poród. I nigdy  mnie nie roztkliwiał widok obślinionego niemowlaka i nie podniecała myśl, że będzie  mi potem obgryzać  brodawki. I  nie  wzrusza  mnie widok karmiącej  matki. Zigi, a innych książek o ciąży i porodzie nie było? Bo tak obiektywnie  rzecz ujmując to ten album to nawet jest  fajny, tyle tylko, że  może niekoniecznie  zachęca do ciąży i porodu. Ale  może powinien  być obowiązkową  lekturą dla młodzieży,  żeby wiedzieli chłopcy, na co swoje dziewczyny narażają. Ale według  mnie, to dobrze, że go kupiłeś- nie będziesz potem lekceważąco machał ręką gdy ci Dorota coś powie  na temat porodu. A jeszcze weź pod  uwagę, że to są  zdjęcia  porodu przebiegającego normalnie, bez niespodzianek. A jakie mogą   być niespodzianki? - Zigi spojrzał na  nią wystraszony. No może być kilka, poszukaj  sobie   w sieci. A lekarz  może je  wcześniej  przewidzieć? Zigi, zlituj  się,  a skąd ja mam to wiedzieć? No przecież masz męża lekarza. Tak  Zigi, mój mąż jest lekarzem  ale chirurgiem ortopedą a nie  ginekologiem  ani nie jest położnikiem- rozumiesz drobną  różnicę? To tak jakbyś  się  dziwił, że stomatolog nie potrafi  zoperować komuś kolana i na odwrót.

A tak  w ogóle, Zigi, mam do ciebie  sprawę - masz kogoś kto mógłby sprawdzić  stan prawny pewnej willi w  Warszawie? Bo biologiczna matka Pawła  koniecznie  chce mu zrobić darowiznę  w postaci połowy willi a potem  zapisać mu ją  w spadku. Ona  ma ją w spadku po swoim  drugim  mężu i ja podejrzewam, że to dość  nieczyste intencje- może tonie  w długach,  a może prawa  własności są  niejasne. 

Jak mi podasz  adres  i jej dane to postaram  się  sprawdzić. Podam  ci te dane albo jeszcze  dziś  albo jutro - muszę do Pawła  zadzwonić. A dobry uczynek  z jej  strony wykluczam - zbyt dużo  złego zrobiła  z zimną krwią Robertowi i  Pawłowi. Ewa  szybko napisała do Pawła sms  prosząc o namiary  adresowe, imię i nazwisko zmarłego dentysty oraz  dokładne  dane Harpii. W pół godziny  później dane te zapisał sobie Zigi.

W kilka  dni później, pijąc poranną kawę Zigi powiedział - dobrze  wyczułaś  sprawę , że ta  willa to bardzo podejrzana  sprawa. Do tej willi dobijają się  aktualnie trzy kobiety - dwie poprzednie żony, które się  z nim  rozwiodły no i ta ostatnia, którą  zrobił wdową. Te dwie pierwsze pożyczyły  mu w swej  naiwności pieniądze na to, by stworzył przychodnię  stomatologiczną. Pańcie były nadziane i liczyły na udział w  zyskach.Teraz obie naciskają  na wdowę, żeby im oddała pieniądze, które one pożyczyły jemu.

Mają na to kwity i raczej każdy prawnik jako tako ogarnięty tę sprawę  wygra. Testamentu nie  zostawił, no ale, że była ostatnią żoną i nie mieli rozdzielności majątkowej to chałupa  z urzędu jest jej. Ona  dostaje po nim rentę rodzinną. No to jej  pewnie starcza na światło, gaz itp. i jedzenie. Wyposażenie gabinetów, czyli trzy unity (cokolwiek  to znaczy)- wyparowało.  Wdowa twierdzi, że on je komuś odstąpił, ale ona   nie wie  komu, bo ona się tym  nie  zajmowała. 

Ona teraz nielegalnie wynajmuje komuś piętro - nielegalnie, bo  nie odprowadza z tego tytułu  podatku. Na razie nie rozpoczęła postępowania  spadkowego a już powinna. Powinna znaleźć szybko dobrego prawnika, bo ona  rezygnując ze spadku  w terminie 6  miesięcy  od  chwili   śmierci męża nie będzie  musiała spłacać długów, które  zaciągnął  jej  mąż. I to jest jedyna dobra  dla  niej  wiadomość. I może Paweł powinien to przekazać jej. Powiedz to Pawłowi i  Robertowi. Bo wiesz- Paweł będąc jej synem ma obowiązek prawny ją wspomagać gdy nie będzie  zdolna do pracy. Weźcie  to pod uwagę. Dlatego też wielu obiboków i pijaczków całkiem  chętnie przyznaje  się do ojcostwa, bo to dziecko jest ich  zabezpieczeniem  w przyszłości.  

A na rozmowę  z matką  może  Paweł wziąć  prawnika, a nie Roberta, bo jemu chyba ostatnio już więcej nerwów  nie trzeba. Mogę wam udostępnić  swojego prawnika  - nie  zdziera z moich znajomych i przyjaciół. Z innych - i owszem. Daj Pawłowi mój numer, załatwimy to poza  Robertem. 

Ewa zatelefonowała  szybko do Pawła, powiedziała  tylko, że oddaje słuchawkę swemu szefowi i dalej  już  wszystko toczyło się  poza nią i Robertem. W domu powiedziała  tylko Robertowi, że sprawę Harpii będzie  prowadził Paweł wspomagany dobrym prawnikiem, poleconym przez Zigi. A Robertowi i jej już nic do tego.

Spotkanie  z matką  nieco wytrąciło  z równowagi zwykle spokojnego i  bardzo opanowanego Pawła. Był zszokowany jej głupotą. Po pierwsze stwierdziła, że skoro Paweł nie chce tego  domu, to mógł tu wcale nie  przychodzić.  Paweł zaciskając pięści i powtarzając  sobie  "spokój,  spokój" -  powiedział - przyszedłem bo ty chyba  nie wiesz  wcale, że nieboszczyk był niesamowicie zadłużony. Przed  tobą miał dwie żony i obie finansowały ten jego gabinet i teraz jeżeli nie zrezygnujesz z tego spadku to będziesz do końca życia spłacać jego długi. Pan, który mi towarzyszy to prawnik i zaraz ci przedstawi dokumenty, które to potwierdzą. No a dlaczego ja mam spłacać jego długi? - zdziwiła się ogromnie. 

Bo tak, proszę pani stanowi  prawo - dostaje pani po nieboszczyku spadek, więc dostaje też pani  jego długi i musi je pani spłacić- wyjaśnił prawnik. Jeżeli napisze pani oświadczenie, że rezygnuje z tego spadku to nie będzie  pani płacić długów  nieboszczyka. Oświadczenie musi pani złożyć u notariusza. Czy zmarły zostawił pani  jakiś testament? 

Przecież nie wiedział, że nagle umrze- stwierdziła. Ale zobaczę,  może i coś napisał. Dość długo jej nie było, gdy wróciła trzymała dość wypchany segregator. Z licznych ponagleń, przypomnień, upomnień  wynikało, że nieboszczyk miał znacznie  więcej długów. Ale testamentu nigdzie  nie było. No a skoro nie ma  to wystarczy jeśli ona  napisze  oświadczenie, że zrzeka  się jakiegokolwiek spadku przysługującego jej w obliczu  prawa. Pan prawnik dopytał się jeszcze, czy ma  jakieś  swoje  dokumenty z miejsc,  w których była  zatrudniona, bo będzie przecież  za jakiś  czas występować do ZUSu o emeryturę,  a teraz może  jej przyznają jakąś rentę  rodzinną po zmarłym, bo nigdzie  nie była  zatrudniona  a mieli  wspólnotę  majątkową.

No a gdybym tak teraz  wyszła za kogoś za mąż to nie uratowałoby tej willi? - spytała. Gdyby pani wyszła za mąż dziś lub jutro to nadal  te długi będą panią obciążały a nie sądzę by znalazła pani chętnego do  spłacania  za panią długów pani zmarłego męża. Bo te długi  nie  znikną a obie  byłe żony złożą w sądzie sprawę o spłatę przez panią długów. Te  długi znikną tylko wtedy,  gdy pani zrezygnuje oficjalnie ze spadku.

Paweł, a ojciec by się nie pogodził ze mną? Nie, nie pogodził by się ,  od kilku lat jest  żonaty. To ty teraz masz macochę!- wykrzyknęła.  Nie, nie mam macochy, ale  wreszcie  mam prawdziwą mamę, która  mnie kocha, a ja  kocham ją.

No to decyduj się  szybciej w sprawie tego spadku. Zacznij  wreszcie  myśleć nie możemy tu  z panem mecenasem sterczeć cały dzień. Z ciężkim  westchnieniem i ponurą  miną zgodziła się, że jednak musi  zrezygnować  z tej  willi.

W takim razie pojedziemy teraz  do kancelarii - proszę  wziąć  ze sobą  dowód osobisty. Mogę jeszcze poświęcić na to pół godziny, bo potem  mam umówionych klientów, więc  proszę  się pospieszyć. Teraz  pani pojedzie  z nami, ale innego dnia będzie pani  musiała korzystać z  komunikacji. Więc  chyba dla  pani lepiej teraz jechać.

W pół godziny  potem Paweł wsadził ją  do taksówki i dał pieniądze za kurs taksówkarzowi by odwiózł ją do  domu. Wsiadł do samochodu dziadka i siedział w nim bardzo długo,  by się uspokoić  i uporządkować  nieco  myśli.

Nie chciał opowiadać Robertowi wszystkiego ze szczegółami, powiedział tylko, że udało się wytłumaczyć Harpii, że najkorzystniej  dla  niej  będzie, gdy  zrezygnuje  ze spadku, bo nie będzie  spłacać długów zmarłego męża. Ale Ewie opowiedział wszystko  ze  szczegółami - musiał  z siebie zrzucić ten  ciężar. A Ewa, choć wcale nie darzyła Harpii sympatią  powiedziała Pawłowi, że  właściwie to bardzo  współczuje Harpii, bo przecież nagle  kobieta  straciła dach  nad głową i źródło utrzymania. A będąc  w Polsce kobietą po czterdzieste, bez  konkretnego zawodu, może mieć  trudności ze znalezieniem  pracy.

A Paweł stwierdził - całe  szczęście, że ja to  pojechałem  załatwiać,  a nie ojciec, bo ja dość  wcześnie zorientowałem  się, że  jestem jej  potrzebny tylko jako źródło utrzymania, tata płacił bardzo wysokie  alimenty, spokojnie za te  pieniądze  mogłaby utrzymać dwoje  dzieci. I teraz wcale mi jej nie  żal - sama  sobie zgotowała taki los. Czy gdybyś kochała  swoje  dziecko szczułabyś je przeciwko jego ojcu?  I to przeciwko ojcu, który płacił bardzo  wysokie  alimenty i był wartościowym  człowiekiem. I, choć  może to nie było z mojej  strony wcale  potrzebne, powiedziałem jej, że ojciec się ożenił i że  nie jesteś moją  macochą ale prawdziwą  mamą którą kocham i która  mnie  kocha. Wiem, że ją to trochę  ukłuło, ale należało się jej to,  za moje spieprzone  dzieciństwo. Ciekawy jestem  czy  znajdzie  się  kolejny baran łasy na jej wdzięki - tylko musi być stary i bogaty.

Robert, ku wielkiej  radości Ewy i  Pawła  zdecydował się na  podjęcie  pracy w Akademii Medycznej. Rozstanie  się z kliniką nieco go "rozkleiło", ale  zdecydowana  większość jego kolegów pochwalała ten wybór- wszak  będzie  szkolił zastępy nowych  lekarzy. Poproszono go jednak, by raz w tygodniu był konsultantem, bo był naprawdę  świetnym  diagnostą.

Czas płynął nie interesując  się wcale tym, że według jednych wlecze się niemiłosiernie, a według innych zbyt  szybko  mija. Dorota uszczęśliwiła Zigi dziewczynką, której jakoś  bardzo spieszyło się by sprawdzić jak wygląda świat  poza  maminym  brzuchem. Urodziła  się  "siłami  natury" 3 tygodnie przed  wyznaczonym terminem  a  zmorzona  doszczętnie porodem Dorota przysięgła sama  sobie, że nigdy więcej żadnej  ciąży, żadnego  porodu. Zigi, który jej asystował też  miał nadmiar  wrażeń i stwierdził, że jedno  dziecko wystarczy.

Wela podjęła pracę w PANowskim Instytucie i była bardzo zadowolona ze swego   miejsca pracy. I to tak bardzo, że jej  plany powiększenia  rodziny odpłynęły gdzieś  daleko i w niewiadomym  kierunku. To akurat Pawła  nie  martwiło - miał mnóstwo pracy przy swoim  doktoracie.

Zigi i Ewa wreszcie   dostali  właściwe  materiały z Włoch  i zdecydowali się  pojechać  na kilka  dni na rekonesans. Do Doroty na ten  czas  wprowadziła się  jej kuzynka, by Dorota nie  została nagle  całkiem  sama  z maleństwem.  Oczywiście Zigi   w każdej  wolnej  chwili wisiał na komórce - musiał dokładnie  wiedzieć co robią  "jego  dziewczyny". Ewa w końcu go  poprosiła, żeby przynajmniej przy  posiłkach nie  dyskutował o  tym jaki był kolor  kupki niemowlęcej, bo jej to apetyt odbiera.  Za to Ewa spędzała przy  laptopie  czas od godziny  dwudziestej do 21,30. Tęskniła  za Robertem niemiłosiernie, ale on  za nią też. 

Wieczory  na Skype byłe dość  zabawne, bo Robert spacerował po domu z  laptopem  w rękach, by udowodnić Ewie, że  wszystko jest  w porządku - mama i tata też  mogli w każdy wieczór porozmawiać ( ale krótko)  z Ewą. Tylko biedny Czaruś  nie mógł odnaleźć swej pańci, której  głos dobrze  słyszał. Z dzień przed powrotem Ewy  z Włoch Paweł odebrał  wiadomość od Harpii, że ona wyjeżdża z Polski, bo zgłosiła  się  do firmy, która  zatrudnia w Niemczech opiekunki osób  starszych, a ona w liceum uczyła się niemieckiego, więc  jakoś sobie  da radę, zwłaszcza, że firma  wymaga tylko podstawowej znajomości języka i ją przyjęli.  A Paweł odczytawszy tę wiadomość pomyślał, że Anioł Stróż osoby, którą będzie  się opiekowała Harpia bardzo  mocno się  napracuje.

Córeczka Doroty i  Zigi otrzymała imię  "Ewa" i był to  pomysł Doroty, która dobrze  wiedziała, że to właśnie  Ewa uświadomiła jej mężowi, że są  sobie z Dorotą przeznaczeni. Wprawdzie  nie było chrztu w  kościele, ale  było w miarę uroczyste śniadanie  rodzinne. Dziecina spisała się na medal, wytrzymała bez płaczu obce, pochylające  się nad  nią twarze a pochłonąwszy z wielkim entuzjazmem  "mleko zastępcze" bez problemu zasnęła.

Konkursu włoskiego biuro Zigi i Ewy nie  wygrało, ale i tak weszli na włoski rynek i kupowano ich projekty - po prostu były dobre i nieco tańsze. Wojtek, ten  ze Szczyrku przysłał im  wiadomość, że mała Martusia ma braciszka który niestety nie jest tak  mało absorbujący jak była malutka   Martusia. I że nadal zaprasza ich na spędzenie kawałka  urlopu w Szczyrku - proponował wrzesień, który jego zdaniem zawsze kusił piękną  pogodą i barwami.

Inaugurację roku  akademickiego Robert przeżył mocno, ale było to miłe przeżycie. Spotkał kolegów ,  z którymi nie widział się od  czasu ukończenia  studiów i teraz odnowił z nimi  kontakty.

I tu pożegnamy się z Robertem i jego rodziną. W moim odczuciu  zawsze lepiej  żegnać się ze znajomymi wtedy, gdy  wszystko układa się  dobrze.

                                                                 KONIEC