Ani się Zigi spostrzegł a już był półmetek ciąży. No nie wiem, gdzie ona tę ciążę nosi bo niczego po niej nie widać - dziwił się. Jedyną stałą odpowiedzią Ewki było - znów pomyliłeś adresata , znajdź do dyskusji kogoś, kto był w ciąży - ja nie byłam, więc nie wiem. Postudiuj internet, kup sobie jakąś książkę i przestań mnie mordować ciążą Doroty.
Dwa dni później na biurku Ewy wylądował album rozmiaru formatki A-4. Zdjęcia z przebiegu porodu, nieomal minuta po minucie, w zbliżeniach i kolorze. Zigi siedział przy swoim biurku i co jakiś czas głośno czyścił nos. A ty co, katar masz? Jak cię coś rozbiera to weź zaraz aspirynę czy może antigryp żebyś nie zaraził Doroty - poradziła mu Ewa.
Nie jestem chory, tylko przerażony tym na co naraziłem Dorotę! Ewa uśmiechnęła się - teraz wiesz dlaczego nie paliłam się nigdy do posiadania bachora. Dzieci lubię takie mniej więcej od dwudziestego roku życia wzwyż, nie miałam ochoty na mdłości, zmienne nastroje, ciążę i poród. I nigdy mnie nie roztkliwiał widok obślinionego niemowlaka i nie podniecała myśl, że będzie mi potem obgryzać brodawki. I nie wzrusza mnie widok karmiącej matki. Zigi, a innych książek o ciąży i porodzie nie było? Bo tak obiektywnie rzecz ujmując to ten album to nawet jest fajny, tyle tylko, że może niekoniecznie zachęca do ciąży i porodu. Ale może powinien być obowiązkową lekturą dla młodzieży, żeby wiedzieli chłopcy, na co swoje dziewczyny narażają. Ale według mnie, to dobrze, że go kupiłeś- nie będziesz potem lekceważąco machał ręką gdy ci Dorota coś powie na temat porodu. A jeszcze weź pod uwagę, że to są zdjęcia porodu przebiegającego normalnie, bez niespodzianek. A jakie mogą być niespodzianki? - Zigi spojrzał na nią wystraszony. No może być kilka, poszukaj sobie w sieci. A lekarz może je wcześniej przewidzieć? Zigi, zlituj się, a skąd ja mam to wiedzieć? No przecież masz męża lekarza. Tak Zigi, mój mąż jest lekarzem ale chirurgiem ortopedą a nie ginekologiem ani nie jest położnikiem- rozumiesz drobną różnicę? To tak jakbyś się dziwił, że stomatolog nie potrafi zoperować komuś kolana i na odwrót.
A tak w ogóle, Zigi, mam do ciebie sprawę - masz kogoś kto mógłby sprawdzić stan prawny pewnej willi w Warszawie? Bo biologiczna matka Pawła koniecznie chce mu zrobić darowiznę w postaci połowy willi a potem zapisać mu ją w spadku. Ona ma ją w spadku po swoim drugim mężu i ja podejrzewam, że to dość nieczyste intencje- może tonie w długach, a może prawa własności są niejasne.
Jak mi podasz adres i jej dane to postaram się sprawdzić. Podam ci te dane albo jeszcze dziś albo jutro - muszę do Pawła zadzwonić. A dobry uczynek z jej strony wykluczam - zbyt dużo złego zrobiła z zimną krwią Robertowi i Pawłowi. Ewa szybko napisała do Pawła sms prosząc o namiary adresowe, imię i nazwisko zmarłego dentysty oraz dokładne dane Harpii. W pół godziny później dane te zapisał sobie Zigi.
W kilka dni później, pijąc poranną kawę Zigi powiedział - dobrze wyczułaś sprawę , że ta willa to bardzo podejrzana sprawa. Do tej willi dobijają się aktualnie trzy kobiety - dwie poprzednie żony, które się z nim rozwiodły no i ta ostatnia, którą zrobił wdową. Te dwie pierwsze pożyczyły mu w swej naiwności pieniądze na to, by stworzył przychodnię stomatologiczną. Pańcie były nadziane i liczyły na udział w zyskach.Teraz obie naciskają na wdowę, żeby im oddała pieniądze, które one pożyczyły jemu.
Mają na to kwity i raczej każdy prawnik jako tako ogarnięty tę sprawę wygra. Testamentu nie zostawił, no ale, że była ostatnią żoną i nie mieli rozdzielności majątkowej to chałupa z urzędu jest jej. Ona dostaje po nim rentę rodzinną. No to jej pewnie starcza na światło, gaz itp. i jedzenie. Wyposażenie gabinetów, czyli trzy unity (cokolwiek to znaczy)- wyparowało. Wdowa twierdzi, że on je komuś odstąpił, ale ona nie wie komu, bo ona się tym nie zajmowała.
Ona teraz nielegalnie wynajmuje komuś piętro - nielegalnie, bo nie odprowadza z tego tytułu podatku. Na razie nie rozpoczęła postępowania spadkowego a już powinna. Powinna znaleźć szybko dobrego prawnika, bo ona rezygnując ze spadku w terminie 6 miesięcy od chwili śmierci męża nie będzie musiała spłacać długów, które zaciągnął jej mąż. I to jest jedyna dobra dla niej wiadomość. I może Paweł powinien to przekazać jej. Powiedz to Pawłowi i Robertowi. Bo wiesz- Paweł będąc jej synem ma obowiązek prawny ją wspomagać gdy nie będzie zdolna do pracy. Weźcie to pod uwagę. Dlatego też wielu obiboków i pijaczków całkiem chętnie przyznaje się do ojcostwa, bo to dziecko jest ich zabezpieczeniem w przyszłości.
A na rozmowę z matką może Paweł wziąć prawnika, a nie Roberta, bo jemu chyba ostatnio już więcej nerwów nie trzeba. Mogę wam udostępnić swojego prawnika - nie zdziera z moich znajomych i przyjaciół. Z innych - i owszem. Daj Pawłowi mój numer, załatwimy to poza Robertem.
Ewa zatelefonowała szybko do Pawła, powiedziała tylko, że oddaje słuchawkę swemu szefowi i dalej już wszystko toczyło się poza nią i Robertem. W domu powiedziała tylko Robertowi, że sprawę Harpii będzie prowadził Paweł wspomagany dobrym prawnikiem, poleconym przez Zigi. A Robertowi i jej już nic do tego.
Spotkanie z matką nieco wytrąciło z równowagi zwykle spokojnego i bardzo opanowanego Pawła. Był zszokowany jej głupotą. Po pierwsze stwierdziła, że skoro Paweł nie chce tego domu, to mógł tu wcale nie przychodzić. Paweł zaciskając pięści i powtarzając sobie "spokój, spokój" - powiedział - przyszedłem bo ty chyba nie wiesz wcale, że nieboszczyk był niesamowicie zadłużony. Przed tobą miał dwie żony i obie finansowały ten jego gabinet i teraz jeżeli nie zrezygnujesz z tego spadku to będziesz do końca życia spłacać jego długi. Pan, który mi towarzyszy to prawnik i zaraz ci przedstawi dokumenty, które to potwierdzą. No a dlaczego ja mam spłacać jego długi? - zdziwiła się ogromnie.
Bo tak, proszę pani stanowi prawo - dostaje pani po nieboszczyku spadek, więc dostaje też pani jego długi i musi je pani spłacić- wyjaśnił prawnik. Jeżeli napisze pani oświadczenie, że rezygnuje z tego spadku to nie będzie pani płacić długów nieboszczyka. Oświadczenie musi pani złożyć u notariusza. Czy zmarły zostawił pani jakiś testament?
Przecież nie wiedział, że nagle umrze- stwierdziła. Ale zobaczę, może i coś napisał. Dość długo jej nie było, gdy wróciła trzymała dość wypchany segregator. Z licznych ponagleń, przypomnień, upomnień wynikało, że nieboszczyk miał znacznie więcej długów. Ale testamentu nigdzie nie było. No a skoro nie ma to wystarczy jeśli ona napisze oświadczenie, że zrzeka się jakiegokolwiek spadku przysługującego jej w obliczu prawa. Pan prawnik dopytał się jeszcze, czy ma jakieś swoje dokumenty z miejsc, w których była zatrudniona, bo będzie przecież za jakiś czas występować do ZUSu o emeryturę, a teraz może jej przyznają jakąś rentę rodzinną po zmarłym, bo nigdzie nie była zatrudniona a mieli wspólnotę majątkową.
No a gdybym tak teraz wyszła za kogoś za mąż to nie uratowałoby tej willi? - spytała. Gdyby pani wyszła za mąż dziś lub jutro to nadal te długi będą panią obciążały a nie sądzę by znalazła pani chętnego do spłacania za panią długów pani zmarłego męża. Bo te długi nie znikną a obie byłe żony złożą w sądzie sprawę o spłatę przez panią długów. Te długi znikną tylko wtedy, gdy pani zrezygnuje oficjalnie ze spadku.
Paweł, a ojciec by się nie pogodził ze mną? Nie, nie pogodził by się , od kilku lat jest żonaty. To ty teraz masz macochę!- wykrzyknęła. Nie, nie mam macochy, ale wreszcie mam prawdziwą mamę, która mnie kocha, a ja kocham ją.
No to decyduj się szybciej w sprawie tego spadku. Zacznij wreszcie myśleć nie możemy tu z panem mecenasem sterczeć cały dzień. Z ciężkim westchnieniem i ponurą miną zgodziła się, że jednak musi zrezygnować z tej willi.
W takim razie pojedziemy teraz do kancelarii - proszę wziąć ze sobą dowód osobisty. Mogę jeszcze poświęcić na to pół godziny, bo potem mam umówionych klientów, więc proszę się pospieszyć. Teraz pani pojedzie z nami, ale innego dnia będzie pani musiała korzystać z komunikacji. Więc chyba dla pani lepiej teraz jechać.
W pół godziny potem Paweł wsadził ją do taksówki i dał pieniądze za kurs taksówkarzowi by odwiózł ją do domu. Wsiadł do samochodu dziadka i siedział w nim bardzo długo, by się uspokoić i uporządkować nieco myśli.
Nie chciał opowiadać Robertowi wszystkiego ze szczegółami, powiedział tylko, że udało się wytłumaczyć Harpii, że najkorzystniej dla niej będzie, gdy zrezygnuje ze spadku, bo nie będzie spłacać długów zmarłego męża. Ale Ewie opowiedział wszystko ze szczegółami - musiał z siebie zrzucić ten ciężar. A Ewa, choć wcale nie darzyła Harpii sympatią powiedziała Pawłowi, że właściwie to bardzo współczuje Harpii, bo przecież nagle kobieta straciła dach nad głową i źródło utrzymania. A będąc w Polsce kobietą po czterdzieste, bez konkretnego zawodu, może mieć trudności ze znalezieniem pracy.
A Paweł stwierdził - całe szczęście, że ja to pojechałem załatwiać, a nie ojciec, bo ja dość wcześnie zorientowałem się, że jestem jej potrzebny tylko jako źródło utrzymania, tata płacił bardzo wysokie alimenty, spokojnie za te pieniądze mogłaby utrzymać dwoje dzieci. I teraz wcale mi jej nie żal - sama sobie zgotowała taki los. Czy gdybyś kochała swoje dziecko szczułabyś je przeciwko jego ojcu? I to przeciwko ojcu, który płacił bardzo wysokie alimenty i był wartościowym człowiekiem. I, choć może to nie było z mojej strony wcale potrzebne, powiedziałem jej, że ojciec się ożenił i że nie jesteś moją macochą ale prawdziwą mamą którą kocham i która mnie kocha. Wiem, że ją to trochę ukłuło, ale należało się jej to, za moje spieprzone dzieciństwo. Ciekawy jestem czy znajdzie się kolejny baran łasy na jej wdzięki - tylko musi być stary i bogaty.
Robert, ku wielkiej radości Ewy i Pawła zdecydował się na podjęcie pracy w Akademii Medycznej. Rozstanie się z kliniką nieco go "rozkleiło", ale zdecydowana większość jego kolegów pochwalała ten wybór- wszak będzie szkolił zastępy nowych lekarzy. Poproszono go jednak, by raz w tygodniu był konsultantem, bo był naprawdę świetnym diagnostą.
Czas płynął nie interesując się wcale tym, że według jednych wlecze się niemiłosiernie, a według innych zbyt szybko mija. Dorota uszczęśliwiła Zigi dziewczynką, której jakoś bardzo spieszyło się by sprawdzić jak wygląda świat poza maminym brzuchem. Urodziła się "siłami natury" 3 tygodnie przed wyznaczonym terminem a zmorzona doszczętnie porodem Dorota przysięgła sama sobie, że nigdy więcej żadnej ciąży, żadnego porodu. Zigi, który jej asystował też miał nadmiar wrażeń i stwierdził, że jedno dziecko wystarczy.
Wela podjęła pracę w PANowskim Instytucie i była bardzo zadowolona ze swego miejsca pracy. I to tak bardzo, że jej plany powiększenia rodziny odpłynęły gdzieś daleko i w niewiadomym kierunku. To akurat Pawła nie martwiło - miał mnóstwo pracy przy swoim doktoracie.
Zigi i Ewa wreszcie dostali właściwe materiały z Włoch i zdecydowali się pojechać na kilka dni na rekonesans. Do Doroty na ten czas wprowadziła się jej kuzynka, by Dorota nie została nagle całkiem sama z maleństwem. Oczywiście Zigi w każdej wolnej chwili wisiał na komórce - musiał dokładnie wiedzieć co robią "jego dziewczyny". Ewa w końcu go poprosiła, żeby przynajmniej przy posiłkach nie dyskutował o tym jaki był kolor kupki niemowlęcej, bo jej to apetyt odbiera. Za to Ewa spędzała przy laptopie czas od godziny dwudziestej do 21,30. Tęskniła za Robertem niemiłosiernie, ale on za nią też.
Wieczory na Skype byłe dość zabawne, bo Robert spacerował po domu z laptopem w rękach, by udowodnić Ewie, że wszystko jest w porządku - mama i tata też mogli w każdy wieczór porozmawiać ( ale krótko) z Ewą. Tylko biedny Czaruś nie mógł odnaleźć swej pańci, której głos dobrze słyszał. Z dzień przed powrotem Ewy z Włoch Paweł odebrał wiadomość od Harpii, że ona wyjeżdża z Polski, bo zgłosiła się do firmy, która zatrudnia w Niemczech opiekunki osób starszych, a ona w liceum uczyła się niemieckiego, więc jakoś sobie da radę, zwłaszcza, że firma wymaga tylko podstawowej znajomości języka i ją przyjęli. A Paweł odczytawszy tę wiadomość pomyślał, że Anioł Stróż osoby, którą będzie się opiekowała Harpia bardzo mocno się napracuje.
Córeczka Doroty i Zigi otrzymała imię "Ewa" i był to pomysł Doroty, która dobrze wiedziała, że to właśnie Ewa uświadomiła jej mężowi, że są sobie z Dorotą przeznaczeni. Wprawdzie nie było chrztu w kościele, ale było w miarę uroczyste śniadanie rodzinne. Dziecina spisała się na medal, wytrzymała bez płaczu obce, pochylające się nad nią twarze a pochłonąwszy z wielkim entuzjazmem "mleko zastępcze" bez problemu zasnęła.
Konkursu włoskiego biuro Zigi i Ewy nie wygrało, ale i tak weszli na włoski rynek i kupowano ich projekty - po prostu były dobre i nieco tańsze. Wojtek, ten ze Szczyrku przysłał im wiadomość, że mała Martusia ma braciszka który niestety nie jest tak mało absorbujący jak była malutka Martusia. I że nadal zaprasza ich na spędzenie kawałka urlopu w Szczyrku - proponował wrzesień, który jego zdaniem zawsze kusił piękną pogodą i barwami.
Inaugurację roku akademickiego Robert przeżył mocno, ale było to miłe przeżycie. Spotkał kolegów , z którymi nie widział się od czasu ukończenia studiów i teraz odnowił z nimi kontakty.
I tu pożegnamy się z Robertem i jego rodziną. W moim odczuciu zawsze lepiej żegnać się ze znajomymi wtedy, gdy wszystko układa się dobrze.
KONIEC