Pomału, jakby bocznym wejściem do rodziny weszła Ewelina, teraz przechrzczona na "Welę", co zdaniem Ewy brzmiało znacznie lepiej niż Ewela. Spotkanie obu rodzin, czyli obu par rodziców Weli, oraz rodziców Pawła nastąpiło w Konstancinie, w przemiłej restauracji o wdzięcznej nazwie "Świerkowa". Dziadkowie nie brali w nim udziału twierdząc, że to dla nich już zbyt męczące. Menu uzgadniali Wela i Paweł, a koszty ponieśli do spółki rodzice narzeczonych. Gdy Ewa zobaczyła ojczyma Weli stwierdziła, że tak naprawdę to on i Wela są do siebie podobni, a starszy brat Weli był podobny do pierwszego męża matki Weli, który według metryki był ojcem i Weli i jej brata. Teraz dotarło do Ewy dlaczego ta rodzina jest taka patchworkowa. Podejrzewała, że metrykalny ojciec Weli wiedział co jest grane, ale z jakiegoś względu zdecydowano się na taki układ. No ale to Ewie nie przeszkadzało, była to wewnętrzna sprawa tamtej rodziny. Wela do obu ojców zwracała się po imieniu i tak samo do obu matek.
Trochę dziwne to wszystko- myślała Ewa, tym bardziej, że odkąd Wela nieomal każdy weekend spędzała w domu Ewy i Roberta, zaczęła do Ewy mówić tak jak Paweł - mamuś. Młodzi nie chcieli ślubu kościelnego - miał być taki zwyczajny cywilny ślub jak Ewy i Roberta, a zaraz potem nowożeńcy pojadą na tydzień na Słowację- to będzie znacznie milsze niż siedzenie w jakiejś knajpie za stołem i najadanie się. Miejsce już nawet jest zarezerwowane, w tym samym domu, gdzie byli z dziadkami Pawła. W toku narady rodzice Weli stwierdzili, że do chwili ukończenia studiów będą ją nadal finansować, tak jak to robią rodzice Pawła względem jego osoby. Ślub miał być 2 sierpnia, w środku tygodnia, w czwartek, następnego dnia mieli jechać na Słowację , samochodu miał im użyczyć ojczym Weli.
Gdy wracali do domu, Ewa powiedziała, że woli aby Młodzi na Słowację pojechali jej samochodem, bo Paweł ma już ten samochód "wjeżdżony". Mamuś, pojedziemy taty samochodem, bo jedziemy tam wszyscy- tzn. prawie wszyscy, czyli ty i tata oraz my. Dziadek z babcią wolą zostać w domu.
A to jakiś spisek? Robert roześmiał się- nie, nie spisek, tylko niespodzianka dla Ciebie. Paweł we wrześniu broni, więc sobie pomyślałem, że będzie dobrze jak trochę po górach polata- dotleni się trochę. A nie pomyślałeś, że może nie będę mogła jechać z uwagi na prace, które będą w tym czasie w domu? Pomyślałem, ale sama mi mówiłaś, że to przesunięcie tej ściany i zrobienie łazienki to pestka, zresztą oni przecież zaczną od drugiego końca i gdy się wezmą za łazienkę to już będziemy z powrotem. Dziadek nie jedzie, więc dopilnuje. Dziadek naprawdę jest bardzo przytomny, ty go nie doceniasz po prostu.Wszystko mu wypiszemy i będziemy w kontakcie. Poza tym będziemy raptem dzień drogi od Warszawy. W najgorszym razie, jeśli będziemy potrzebni w Warszawie to oni wrócą sami autobusem ze Słowacji do Krakowa i z Krakowa pociągiem. Przecież są dorośli.
Ewa westchnęła. Wela, a ty celowo rozjaśniłaś na dziś swoje włosy? Tak , mamuś. Nie pomyślałaś, że to może być dla mnie szok? Przepraszam mamuś. Miałam straszne opory, by ci to wyjaśnić. Robert się obruszył- nie rób dziewczynie afery, że włosy rozjaśniła. Niczego kochany nie rozumiesz, w domu ci to z Welą wytłumaczymy. A coś się wydarzyło złego? Nie, teraz się nie wydarzyło ale kiedyś. Ale wiesz sam jak jest - czasem wydarza się coś niezbyt złego, ale skutki ciągną się latami.
Po kolacji, gdy dziadek z babcią włączyli sobie w salonie jakiś film, na górze we wspólnym ich saloniku Wela snuła opowieść. Otóż była kiedyś para młodych ludzi - Bogna i Roman. Spotykali się przez ostatnie dwa lata liceum, snuli plany, że gdy skończą studia to się pobiorą, bo się wszak kochają. Ale ojciec Romana , który pracował w ministerstwie spraw zagranicznych załapał się na placówkę do jednego z krajów Europy Zachodniej i tuż przed maturą rodzice zgarnęli Romana, tłumacząc mu, że nie zostawią go samego w Polsce, bo będzie dla niego lepiej, jeśli studia zrobi za granicą. Poza tym jest za młody by mieszkał sam. Roman tłumaczył, że kocha pewną dziewczynę, że chcą się pobrać gdy tylko skończy owe magiczne 21 lat, ale rodzice stwierdzili - jeżeli naprawdę się kochacie, to na siebie zaczekacie. Mniej więcej po roku od rozstania listy przychodziły coraz rzadziej, Roman tam studiował, miał już grono nowych przyjaciół. Tu Bognę zaczął pocieszać pewien Sławek, namówił ją na małżeństwo, argumentując, że Roman już na pewno ma inną i tu nie wróci. Wzięli ślub i z tego związku urodził im się szybciutko syn, Piotr. Mniej więcej w tym samym czasie Roman wrócił do Polski i swe pierwsze kroki skierował do Bogny.
Podobno stara miłość nie rdzewieje, zwłaszcza taka niespełniona. Bogna nie jeden raz zdradziła Sławka ze swą "starą miłością" i za którymś razem zaszła w ciążę z Romanem i na świat przyszła Wela, ale oficjalnie jej ojcem był Sławek. Po kilku latach Bogna rozeszła się ze Sławkiem i wyszła za Romana, który teraz wg dokumentów był ojczymem Piotrka i Weli. A Sławek ożenił się z kuzynką Romana, Alicją. I wszystko by tak sobie trwało cicho i grzecznie, gdyby nie studia Weli, która bardzo zainteresowała się genetyką i w ramach ćwiczeń porobiła badania genetyczne całej swojej rodzinie.
Wpierw sprawę wpuściła matce, która stwierdziła, że to nie ma żadnego znaczenia i ona nie ma najmniejszego zamiaru wyprostowywać całej sprawy.No i żeby nic nie mówiła Piotrkowi. Co dziwniejsze, Roman też poprosił ją , by zostawiła sprawę tak jak jest. To przecież wszystko jedno i dochodzenie sądowne prawdy nikomu nic dobrego nie przyniesie. W gruncie rzeczy on jest przecież z nią i nie ma dla niego znaczenia że na papierze jest tylko ojczymem. Nie kocha jej z tego powodu mniej, o czym ona przecież wie. A poza tym to dla niego żadna nowina, bo i on i Bogna od dawna wiedzą, że Wela jest jego dzieckiem i pokazał Weli swoje zdjęcie gdy był chyba półtorarocznym bobasem - Wela z tego okresu wyglądała identycznie.
Wela, ale dlaczego to ukrywałaś przede mną?- spytał Paweł z wyraźną pretensją w głosie. Ja ci przecież powiedziałem, że Ewa nie jest moją biologiczną mamą, ale kocham ją tak, jakby nią była.
Nie umiem ci tego wytłumaczyć. To właśnie dlatego, że twoja mama jest taką szczerą i otwartą osobą zdecydowałam się to wszystko powiedzieć. Bo ja choć bardzo się staram, nie mogę jakoś pokochać swego biologicznego ojca. Ten papierkowy był dla mnie bardzo dobrym ojcem i to był jego pomysł byśmy się wszyscy spotykali w święta i by lansować trend "wszystkie dzieci są nasze", nie istotne jest jak to jest z tą biologią. To nie ja go zdradziłam, ale moja matka, a czuję się z tym źle.
Ewa powiedziała- ja cię rozumiem. Ale pamiętaj , że genetyka to nie tylko kwestia ustalenia ojcostwa ale to nauka, która może nam pomóc w zwalczaniu wielu chorób, bo niektóre geny już można poprawiać. I zapamiętaj sobie - nie możemy odpowiadać za grzechy naszych rodziców. My i oni to dwa różne pokolenia. Nie płacz, obydwaj twoi ojcowie to mądrzy faceci. I obaj chcieli dla ciebie jak najlepiej. Paweł, utul ją, ta cała sprawa ją boli i ją zmęczyła. Ale wpierw zejdź na dół, w zielonej szafce w kuchni jest melisa, zaparz jej herbatkę z melisy i przynieś tu na górę. A ty idź przemyć buzię chłodną wodą. W szafce łazienkowej są kropelki do oczu, po1 kropli do każdego oka.
Popatrz- jak jedna głupota może zmarnować życie dziecka. Ale ty już to wiesz, więc zamykamy temat. Gdy Paweł wrócił z melisą Wela była jeszcze w łazience. Idź do niej, ucałuj, przytul i powiedz że się nie gniewasz, że ci nie powiedziała. Nooo, nie gap się na mnie, idź do niej. A herbatkę postaw na stoliku, bo jeszcze ją rozlejesz.
Robert przytulił Ewę i powiedział- ty się marnujesz, powinnaś założyć przychodnię terapeutyczną. Taaak, najlepiej połączoną z sauną infrared. Może byśmy poszli do sauny, mamy niedaleko. Możemy też dzieci namówić.
A ja to bym sobie jakiś masaż zafundował, widziałem gdzieś po drodze jakąś reklamę, chyba na stacji benzynowej. Masaż to ja ci mogę sama zrobić, po prysznicu. Oj, przydałaby się nam jakaś Odnowa Biologiczna taka jak u Wojtka. Poszukam jutro w sieci. Będzie tu zdecydowanie taniej , bo za hotel nie będziemy płacić. Robert, zapytaj się u siebie rehabilitantów, oni powinni wiedzieć gdzie tu jest dobra odnowa biologiczna lub przynajmniej dobry masażysta. Podejrzewam, że w Miasteczku Wilanów już jest takie udogodnienie jak masaże, muszę się wybrać na objazd. Bo ty kochany to jeździsz tylko najkrótszą drogą dom-klinika a tam po drodze nic nie ma, oprócz tego bunkra zwanego świątynią opatrzności. Jeżdżę najkrótszą drogą bo mi się zawsze spieszy do domu, do ciebie.
Żal mi się dziś zrobiło tej małej - czuje się winna, że jej matka zafundowała sobie ciążę zdradzając męża.
Z łazienki wyszli wreszcie młodzi- Wela spłakana zawisła na szyi Ewy - dziękuję ci mamuś, że mnie rozumiesz i że się na mnie nie gniewasz. No to się napij herbatki z melisy i idźcie spać. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. No to my idziemy się "okąpać," jak mówią panowie kolarze. Gdy wyszli z łazienki młodzi już byli w swojej sypialni. No to my też idziemy do łózia- to był męczący dzień.
A ty naprawdę zrobisz mi masaż? No naprawdę, zobacz mam nawet jakiś balsam Ojca Grzegorza, właśnie do masażu. A co to za ojciec Grzegorz? Ewa wzruszyła ramionami- pojęcia nie mam ale do masażu to się ten balsam nadaje. Nawet ładnie pachnie.Czekaj, położę wpierw ręcznik kąpielowy,żeby nie wyświnić prześcieradła tym balsamem. Nie napracowała się tym masowaniem, bo Robert stwierdził, że Ewa ma zbyt podniecający dotyk i może w takim razie zajmą się zupełnie czym innym, a do masażu to jednak wynajmą masażystę.
Czas jak zwykle pomykał raźno i ani się obejrzeli a już był ślub Pawła i Weli. Po ślubie Wela i Paweł zjedli obiad z dziadkami i rodzicami Pawła, potem spakowali się na tygodniowy pobyt na Słowacji. Ewa zostawiła swemu ojcu bardzo szczegółowy plan co i jak ma być zrobione- plan wpierw omawiała długo z majstrem, który dowodził ekipą - tą samą, która wcześniej już ocieplała poddasze. Przy okazji wszystkie trzy łazienki dostały dodatkowe wyposażenie w postaci bidetów, a w kabinie prysznicowej u dziadków zmieniono stołeczek na bardziej stabilny w postaci krzesełka i zainstalowano wewnątrz kabiny poręcze, by łatwiej mogli wstawać z krzesełka.
Domek na Słowacji mieli ten samo co poprzednio. Bo jeśli się już sprawdziło, że gospodarz miły a domek się sprawdził, to po co zmieniać. Sporo korzystali tym razem z kursującej kolejki elektrycznej. Podjeżdżali do niej samochodem, samochód zostawał na parkingu oni wyruszali na szlak w góry, kilka kilometrów szli do wyznaczonego celu, potem schodzili w dół i kolejką dojeżdżali do zostawionego na parkingu samochodu. Zwiedzili Demianowskie Jaskinie - Robert i Ewa tylko jedną, a Paweł i Wela wszystkie, które były dostępne. Jeździli wszyscy razem, ale często trasę pokonywali tylko młodzi, bo Robert nie chciał by Ewa się zbytnio zmęczyła, więc oni zwiedzali okolicę samochodem, a czasem gdzieś siedzieli w widokowym miejscu i potem podjeżdżali po "dzieci". Oczywiście pojechali też na Łomnicę kolejką i było to dla wszystkich niezapomniane przeżycie. Jeden dzień spędzili w Popradzie w termach. Ewa i Robert od razu poszli do SPA, młodzi nie chcieli żadnych zabiegów, szaleli w Aquaparku.
Tydzień minął podejrzanie szybko, ale młodzi byli bardzo zadowoleni- zwłaszcza że cały pobyt był prezentem ślubnym od Roberta i Ewy.
Do Warszawy wracali wypoczęci a młodzi obiecywali sobie, że będą przyjeżdżać co roku w Słowackie Tatry.
c.d.n.