Do Warszawy wracali obładowani owocami, bo każda osoba dostała "własną " łubiankę truskawek. W samochodzie Roberta omawiano propozycję, którą Paweł otrzymał z uczelni. Robert promieniał. Wszyscy pochlebnie wyrażali się o dziewczynie Pawła, że taka miła, mądra i skromna.Gdy Ewa powiedziała, że Paweł chciałby zawsze mieszkać z rodzicami i dziadkami pod jednym dachem, również wtedy, gdy się ożeni, babcia miała niemal łzy w oczach i zaraz była wygłoszona cała litania pochwał dla Pawła, że: miły, spokojny, bez nałogów, nie bałagani, zawsze chętny do pomocy i w ogóle to jest naj, naj. No po prostu nie ma na świecie lepszego wnuczka niż Pawełek.
Ewa całą drogę zastanawiała się jak jeszcze można przeprojektować wnętrze domu,by wszyscy mieli wygodę. A tak intensywnie myślała, że aż się Robert zaniepokoił, czemu tak milczy cały czas i kilka razy się pytał, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Ponieważ była jeszcze "młoda godzina" postanowili zaprosić młodych, by jeszcze z nimi trochę posiedzieli i zjedli kolację i by Ewelina zobaczyła jak mieszkają. Ewa zatelefonowała do Pawła by mu o tym powiedzieć, Ewelina przyjęła zaproszenie, ale chciała wpierw podrzucić łubiankę truskawek do domu i powiedzieć, że jeśli wróci to późno, albo wcale. Młodzi szybko się uwinęli z tą dostawą truskawek i przyjechali gdy Ewa i mamcia kończyły przygotowanie obiado-kolacji.
Dawno nie było przy kolacji tyle śmiechów. Paweł promieniał, zwłaszcza, gdy oprowadzał Ewelinę po całym domu i żaden kącik nie został pominięty, a Ewa, jak każda pani domu, zastanawiała się czy aby wszędzie jest porządek. Gdy wrócili "z obchodu" Paweł zadał wszystkim zagadkę: "zgadnijcie , które pokoje najbardziej się spodobały Ewelinie". Okazało się, że pokoje, które są na poddaszu i są wg Ewy przeznaczone jako pokoje do pracy. Bo jest z nich bardzo ładny widok i mogą być jako 2 oddzielne pokoje ale są też połączone ze sobą drzwiami i mogą być również jednym, naprawdę dużym pokojem. Ale tam nie ma łazienki- zauważyła Ewa- a na łazienkę trzeba by "ukraść" kawałek pokoju. Ale można też odzyskać metraż zmniejszając powierzchnię strychu i dodając jeszcze jedno okno. To nawet nie byłoby bardzo pracochłonne, bo całe poddasze jest teraz dobrze ocieplone i jest też ogrzewane. Czy mam wasze zachwyty poddaszem rozumieć, że chcielibyście właśnie tam uwić swoje gniazdko?- spytała z uśmiechem Ewa. Właśnie tak- z entuzjazmem w głosie potwierdził Paweł, a Ewelina tylko pokiwała głową. A kiedy zaczniecie owo wicie gniazdka? - bo każda przeróbka wymaga jednak trochę czasu i lepiej ją przeprowadzać gdy pomieszczenia nie są jeszcze zagospodarowane. Ja to bym chciał już, teraz zaraz - stwierdził Paweł.
Kochany - teraz, zaraz to masz do dyspozycji swoje mieszkanie dwupokojowe, do którego dotrzesz samochodem w 10 minut licząc zaparkowanie, albo swój pokój tutaj. W mieszkaniu masz nawet pełną zamrażarkę, bo uzupełniłam tam zapasy. Chyba tylko kawy tam nie ma, więc możecie wziąć stąd, albo na kawę wpaść rano do nas. Dziadkowie to zawsze wstają o świcie, a my, jak wiesz różnie, raczej w dni wolne od pracy to się lenimy. A jak wyglądają wasze plany matrymonialne? To moje pytanie nie ma nic wspólnego z moim zapatrywaniem się na małżeństwo itp., ale po prostu "tu i teraz" łatwiej jest być oficjalnym związkiem żyjąc pod jednym dachem.
Ewelina pokiwała głową i powiedziała- wiemy o tym i właściwie pewnie powinnam wpierw skończyć studia- mam jeszcze 2 lata. Kochanie, jeśli tylko nie wpadniesz na pomysł by teraz -zaraz mieć dziecko, to małżeństwo ci w ukończeniu studiów nie przeszkodzi - my oboje bardzo cenimy dziewczyny które studiują i raczej im pomagamy niż w tym przeszkadzamy. W kwestiach finansowych też wam pomożemy, niezależnie od tego gdzie będziecie mieszkać - tu czy oddzielnie. A skoro wspierasz Pawła i namawiasz na robienie doktoratu, to wiesz, że będzie to pewnie również wymagało od was obojga pewnych wyrzeczeń. Jedną z dobrych rzeczy będzie to, że zaoszczędzicie nieco czasu nie chodząc na randki, lub nie zapadając nagle w stupor marząc o tym, by się wreszcie zobaczyć i utulić. Ewelina podeszła do Ewy, zarzuciła jej ręce na szyje i długo coś szeptała do ucha. Paweł i Robert stali i patrzyli z dużym zainteresowaniem. Tato, one coś się namawiają, nie wiem czy to dobrze.
Nooo, być może- ze śmiechem stwierdził Robert. Ale sto razy lepiej by się namawiały niż kłóciły! W efekcie tych szeptów obie poszły na piętro, zostawiając w salonie obu panów. Po jakimś czasie Ewa weszła do salonu mówiąc do Pawła - masz dzikiego lokatora w swoim pokoju. Paweł obdarzył Ewę pocałunkiem w policzek, tak samo Roberta i pognał do swojego pokoju.
Oj, starzejemy się- westchnął Robert- stajemy się pomału teściami. Ewa roześmiała się - ty się ciesz, że nie od razu dziadkami. Dobrze, że nie trafiła się nam jakaś odmiana niedorozwiniętej umysłowo Harpii. A propos Harpii- nie telefonowała do Ciebie? Nie, odkąd nie ma dostępu do konta Pawła nie telefonuje- a czemu pytasz? Bo się pytałam Pawła, czy widział się może z matką, ale on stwierdził że nie,bo on nie ma na to najmniejszej ochoty, poza tym myśli, że oboje nie odczuwają takiej potrzeby i nie są na takie spotkanie psychicznie gotowi. Twierdzi, że matka ani razu odkąd się wyprowadził nie szukała z nim kontaktu.On zachował stary numer, ma go w starej komórce, którą trzyma w domu i raz na tydzień sprawdza kto na stary numer dzwonił. Poza tym Harpia ma numery do dwóch jego kolegów i gdyby tam dzwoniła, to dali by mu znać.
Wiesz kochany - mnie to nawet tej Harpii żal - usiłowała sobie zmienić życie na lepsze i jakoś jej to nie wyszło na zdrowie- cicho powiedziała Ewa. Robert skrzywił się - a mnie wcale jej nie żal - zmienianie sobie życia na lepsze musi być okupione własną pracą, wysiłkiem a nie przyczepieniem się do kogoś niczym kleszcz i wykorzystywanie go. Popatrz- Ewelina ma już licencjat, a idzie wyżej. Bardzo mi się to podoba i będę obojgu pomagał dopóki oboje nie skończą studiów. I wieeesz? - ogromnie się cieszę, że nasz dzieciak dostał tę propozycję robienia doktoratu. A co tak sobie szeptałyście?
Ooooo, to ogromna tajemnica- zapytała się czy pożyczę jej jakiś szlafrok lub koszulkę nocną, bo nie planowała nocowania u kogoś a nie chce biegać rano do łazienki nago. I pozwoliłam jej, by mówiła do mnie po imieniu, przynajmniej do czasu ślubu. A potem to jak będzie chciała. A zauważyłeś, jak Pawłowi ulżyło, że akceptujemy Ewelinę?
Wiesz Ewuś - wciąż się zastanawiam, jak to się stało, że trafiłaś akurat na mnie w mieście, w którym jest tak wielu innych dobrych lekarzy i jak to się stało, że tak zupełnie niemal w jeden dzień oszalałem na twoim punkcie. Tak dokładnie to w trzy dni. Wyobrażam sobie jaki ubaw miał mój personal gdy cię tak prowadzałem po klinice niczym kwoka wodząca kurczęta. Myśleli pewnie, że zupełnie zdurniałem.
Taaak, a ja się zastanawiałam jak cię poderwać i nie wypaść przy tym na skończoną idiotkę. Gdyby mnie tak wszystko nie bolało i nie byłabym tak tym umęczona to pewnie bym sobie coś złamała, żebyś tylko się mną dłużej zajmował. A oglądasz czasami co piszą w sieci twoi pacjenci? Wszyscy podkreślają twoje kompetencje, to że jesteś świetnym diagnostą i wielce empatycznym człowiekiem. A o tej empatii to piszą faceci, nie babki. Gdy pierwszy raz czekałam na wizytę u ciebie to starszy pan, który był przede mną powiedział mi, że "to bardzo dobry lekarz i wielce empatyczny człowiek". A jak spojrzałeś na mnie tymi swoimi niebieściutkimi oczami, to niemal mi tchu zabrakło. I pierwsze co pomyślałam- na pewno albo żonaty albo ma tabuny dziewcząt, nie podniecaj się kobieto. Gdy mnie badałeś to marzyłam tylko o tym, żebyś to robił dłużej, odbierałam twój dotyk zupełnie innym miejscem niż miejsce badane. Trochę mnie to przeraziło nawet, bałam się, że to odkryjesz. Miałam coś takiego po raz pierwszy w życiu. No popatrz, a ja patrzyłem na twoją gołą pupę i miałem przemożną chęć by cię całować i tulić, a nie zastanawiać się co może być przyczyną twych cierpień. Mój profesjonalizm wyraźnie wtedy poszedł się gdzieś paść. Bo tak normalnie to mi było i jest nadal obojętne czy oglądam faceta czy babkę. Głównie interesuje mnie czy kończyna jest prawidłowo zbudowana a nie czy zgrabna, czy miednica jest ustawiona prawidłowo a nie do kogo ona należy. I pierwszy raz w życiu czułem do kobiety taki pociąg jak do ciebie. No po prostu stałaś mi cały czas przed oczami. Według pewnej hinduskiej teorii byliśmy już kiedyś kochającą się parą i dane nam jest znowu być razem, dlatego jest nam ze sobą tak cudownie. R., który jak wiesz jest racjonalistą i romantyzm jest mu obcy, też wierzy w tę teorię i bezustannie nam zazdrości.
A jak mu leci z panią Niną? Chyba nieźle, ale dawno z nim na tematy poza zawodowe nie rozmawiałem. I u nas i u niego są braki kadrowe, lekarze wyjeżdżają z Polski, bo cały system opieki zdrowotnej źle funkcjonuje. I nie wykluczam sytuacji, że może i my wyjedziemy i dobrze, że Paweł będzie robił ten doktorat. Ma na to 3 lata. Będzie miał lepszą pozycję przetargową. A Ewelina ma doskonały kierunek, wielce przyszłościowy. Wiesz, zadziwił mnie Paweł, że chociaż ma wolne mieszkanie on woli tu mieszkać.
Ale oni tam bywają, bo zapasy z zamrażarki znikają, głównie gotowe dania, które po zrobieniu zamroziłam. Ale zawsze jak tam wpadam to wszystko czyściutkie, naczynia pomyte, mikrofalówka też, piekarnik w kuchence też wyszorowany, pranie zrobione wisi w większym pokoju na suszarce. W łazience trochę damskich kosmetyków. Ostatnio nawet zajrzałam do zmywarki- błyszczy się jak nowa.
Tak sobie pomyślałam, że może ich chęć mieszkania "na kupie" z ojcem i matką może się brać z tego, że oboje są jednak , jakby na to nie spojrzeć, z rozbitych rodzin. I nie umiem sobie dać odpowiedzi, czy ich model rodziny po rozwodzie jest dużo lepszy. No może o tyle, że nie ma awantur. No ale gdy się ma nie dwa, ale cztery komplety dziadków to jest to jakby nieco nienormalne.
Ciekawy jestem jak twoi rodzice jutro rano zareagują na nich gdy ich ujrzą przy śniadaniu. Bardzo mnie interesuje mina mamci. Eeeee, nie doceniasz mamci - ona wszystko potrafi zinterpretować tak, jak jej pasuje- uzna, że spali w oddzielnych pokojach, bo przecież jeszcze ślubu nie było. A ojciec stwierdzi, że to nie jego sprawa, tylko nasza wewnętrzna. Taty ulubione porzekadło to : "rób jak uważasz i uważaj jak robisz". Poza tym uważa, że skoro "góra domu" jest nasza, to jemu nic do tego kogo i na jakich warunkach nocujemy. Już pomijam to, że ciebie uwielbia i nazywa cię prawdziwym mężczyzną, a Pawła zaanektował jak rodzonego wnuka.
Mojego byłego nazywał koczkodanem. Na ogół padało pytanie - a co ten koczkodan Julian tu chce? Na początku to jeszcze do koczkodana dodawał jego imię, później już tylko był koczkodan. Zabij mnie, ale nie wiem skąd taka ksywka. Nie mam nawet pojęcia jak wygląda koczkodan, zresztą podejrzewam, że podobnie jak makaków to jest i koczkodanów kilka podgatunków. A Julian był nawet dość przystojny tylko dość wredny z charakteru. Zapewne po swojej mamuśce, która poza nim świata nie widziała.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń