wtorek, 1 marca 2022

Ryzykantka - 32

Pomału, jakby bocznym  wejściem do rodziny weszła Ewelina, teraz  przechrzczona na "Welę", co zdaniem  Ewy brzmiało znacznie  lepiej niż Ewela. Spotkanie obu rodzin, czyli obu par rodziców Weli,  oraz rodziców Pawła nastąpiło  w Konstancinie, w przemiłej restauracji o wdzięcznej nazwie "Świerkowa". Dziadkowie  nie brali w nim udziału twierdząc, że to dla nich już zbyt męczące. Menu uzgadniali Wela i Paweł, a koszty  ponieśli do spółki rodzice narzeczonych. Gdy Ewa zobaczyła ojczyma Weli stwierdziła, że tak naprawdę to on i Wela są do siebie podobni, a starszy brat Weli był podobny do pierwszego męża matki Weli, który  według metryki był ojcem i Weli i jej brata. Teraz dotarło do Ewy dlaczego ta  rodzina jest taka patchworkowa. Podejrzewała, że metrykalny ojciec Weli wiedział co jest  grane, ale  z jakiegoś  względu zdecydowano się na taki układ. No ale to Ewie  nie przeszkadzało, była to wewnętrzna  sprawa tamtej rodziny. Wela do obu ojców zwracała się po imieniu i tak samo do obu matek.

Trochę  dziwne to wszystko- myślała  Ewa, tym bardziej, że odkąd Wela nieomal każdy weekend  spędzała w domu Ewy i Roberta, zaczęła do Ewy mówić tak jak Paweł - mamuś. Młodzi  nie chcieli  ślubu kościelnego - miał być taki zwyczajny cywilny ślub jak Ewy i Roberta, a zaraz potem nowożeńcy pojadą na tydzień na Słowację- to będzie  znacznie milsze niż siedzenie w jakiejś knajpie za stołem i  najadanie  się. Miejsce już nawet jest  zarezerwowane, w tym samym domu, gdzie byli z dziadkami Pawła. W toku narady rodzice Weli stwierdzili, że do chwili ukończenia studiów będą ją  nadal finansować, tak jak to robią rodzice Pawła względem jego osoby. Ślub miał być 2 sierpnia, w środku tygodnia, w  czwartek, następnego  dnia  mieli jechać na Słowację , samochodu miał im użyczyć ojczym Weli.

Gdy wracali do  domu, Ewa powiedziała, że woli  aby Młodzi na  Słowację  pojechali jej  samochodem, bo Paweł ma już ten  samochód "wjeżdżony". Mamuś, pojedziemy taty samochodem, bo jedziemy tam wszyscy- tzn. prawie  wszyscy, czyli ty i tata oraz  my. Dziadek z babcią  wolą zostać w domu.

A to jakiś spisek? Robert  roześmiał się- nie,  nie spisek, tylko niespodzianka dla Ciebie. Paweł we  wrześniu broni, więc sobie  pomyślałem, że będzie dobrze jak trochę po górach polata- dotleni się trochę. A nie pomyślałeś, że może nie  będę mogła jechać z uwagi na prace, które będą w tym czasie w domu? Pomyślałem, ale sama mi mówiłaś, że to przesunięcie tej ściany i zrobienie  łazienki to pestka, zresztą oni przecież  zaczną od  drugiego końca i gdy się  wezmą  za  łazienkę to już będziemy z powrotem. Dziadek nie jedzie, więc  dopilnuje. Dziadek naprawdę jest bardzo przytomny, ty go nie  doceniasz po prostu.Wszystko mu wypiszemy i będziemy w kontakcie. Poza tym będziemy raptem dzień drogi od Warszawy. W najgorszym razie, jeśli będziemy potrzebni w Warszawie to oni wrócą sami autobusem ze Słowacji do Krakowa i z Krakowa pociągiem. Przecież są dorośli.

Ewa westchnęła. Wela, a ty celowo rozjaśniłaś na dziś swoje  włosy? Tak , mamuś. Nie pomyślałaś, że  to może być dla mnie  szok? Przepraszam  mamuś. Miałam  straszne opory, by ci to wyjaśnić. Robert się obruszył- nie  rób dziewczynie afery, że  włosy rozjaśniła. Niczego  kochany nie  rozumiesz, w domu ci to z Welą wytłumaczymy. A coś  się  wydarzyło złego?  Nie, teraz się nie wydarzyło ale kiedyś. Ale wiesz  sam jak jest  - czasem wydarza  się coś niezbyt  złego, ale skutki ciągną się latami.  

Po kolacji, gdy  dziadek z  babcią włączyli sobie  w salonie jakiś  film,  na górze  we wspólnym ich saloniku Wela  snuła opowieść.  Otóż była kiedyś para młodych ludzi -  Bogna i Roman. Spotykali się przez ostatnie dwa lata liceum, snuli plany, że gdy skończą studia to się pobiorą, bo się wszak kochają. Ale ojciec Romana , który  pracował w  ministerstwie spraw  zagranicznych załapał się na placówkę do jednego z krajów Europy Zachodniej i tuż przed  maturą rodzice zgarnęli Romana, tłumacząc mu, że nie zostawią go samego w Polsce, bo będzie dla niego lepiej, jeśli studia  zrobi za granicą. Poza tym jest za młody by mieszkał sam. Roman tłumaczył, że kocha pewną dziewczynę, że chcą się pobrać gdy tylko  skończy owe  magiczne 21 lat, ale rodzice  stwierdzili - jeżeli naprawdę się kochacie, to na siebie  zaczekacie. Mniej więcej po roku od rozstania listy przychodziły coraz rzadziej, Roman tam  studiował, miał już grono  nowych przyjaciół. Tu Bognę zaczął pocieszać pewien Sławek, namówił ją na małżeństwo, argumentując, że Roman już na pewno ma inną i tu nie wróci. Wzięli ślub i z tego związku urodził im  się  szybciutko syn, Piotr. Mniej więcej w tym samym czasie Roman wrócił do Polski i swe pierwsze kroki skierował do Bogny. 

Podobno stara  miłość nie  rdzewieje, zwłaszcza taka niespełniona. Bogna  nie jeden raz   zdradziła Sławka ze swą "starą miłością" i  za którymś razem zaszła w ciążę z Romanem i na świat przyszła Wela, ale oficjalnie  jej ojcem był Sławek. Po kilku latach Bogna  rozeszła się ze Sławkiem i wyszła za Romana, który teraz wg dokumentów był  ojczymem Piotrka i Weli. A  Sławek ożenił się z kuzynką Romana, Alicją. I wszystko by tak sobie  trwało cicho i grzecznie, gdyby  nie studia  Weli, która  bardzo  zainteresowała się  genetyką i w ramach ćwiczeń porobiła badania  genetyczne  całej swojej  rodzinie.

Wpierw sprawę wpuściła matce, która stwierdziła, że to nie ma  żadnego znaczenia i   ona nie ma  najmniejszego  zamiaru wyprostowywać całej  sprawy.No i żeby nic  nie  mówiła Piotrkowi. Co dziwniejsze, Roman też poprosił ją , by zostawiła sprawę tak jak jest. To przecież  wszystko jedno i dochodzenie  sądowne  prawdy  nikomu  nic  dobrego nie przyniesie. W gruncie  rzeczy on jest przecież z nią i nie ma  dla niego znaczenia że na papierze jest tylko ojczymem. Nie  kocha jej  z tego powodu mniej, o czym ona przecież wie. A poza tym to dla niego żadna  nowina, bo i on i Bogna od dawna wiedzą, że Wela jest jego  dzieckiem i pokazał Weli swoje  zdjęcie gdy był chyba  półtorarocznym  bobasem - Wela  z tego okresu wyglądała identycznie.

Wela, ale  dlaczego to ukrywałaś  przede mną?- spytał Paweł z wyraźną pretensją w głosie. Ja ci przecież powiedziałem, że Ewa  nie jest  moją biologiczną mamą, ale  kocham ją tak, jakby nią była. 

Nie umiem  ci tego wytłumaczyć. To właśnie  dlatego, że twoja mama jest taką szczerą i otwartą osobą  zdecydowałam się to wszystko powiedzieć. Bo ja choć bardzo się staram, nie mogę  jakoś pokochać  swego biologicznego ojca. Ten  papierkowy był dla mnie  bardzo  dobrym ojcem i to był jego pomysł byśmy się  wszyscy spotykali w  święta i by lansować trend "wszystkie  dzieci są nasze", nie istotne jest jak to jest  z tą biologią. To nie ja go zdradziłam, ale moja  matka, a czuję się z tym źle.

Ewa powiedziała- ja cię rozumiem. Ale pamiętaj , że genetyka  to nie tylko kwestia ustalenia  ojcostwa ale to nauka, która  może nam pomóc w  zwalczaniu  wielu chorób, bo niektóre   geny już można poprawiać. I zapamiętaj  sobie - nie  możemy odpowiadać za grzechy naszych rodziców. My i oni to dwa różne pokolenia. Nie płacz, obydwaj twoi ojcowie to mądrzy faceci. I obaj chcieli dla  ciebie  jak najlepiej. Paweł, utul ją, ta cała sprawa ją boli i ją zmęczyła. Ale wpierw zejdź na dół, w zielonej szafce w kuchni jest melisa,  zaparz jej  herbatkę z melisy i przynieś tu na górę. A ty idź przemyć buzię  chłodną wodą. W szafce  łazienkowej są kropelki do oczu, po1 kropli do każdego oka.

Popatrz- jak jedna  głupota  może zmarnować życie dziecka. Ale ty już to wiesz, więc  zamykamy temat. Gdy  Paweł wrócił z melisą  Wela  była jeszcze w  łazience. Idź do niej, ucałuj, przytul i powiedz że się nie gniewasz, że ci nie  powiedziała. Nooo, nie gap się na mnie, idź do niej. A herbatkę  postaw  na  stoliku, bo jeszcze ją rozlejesz.

Robert przytulił Ewę i  powiedział- ty się marnujesz, powinnaś założyć przychodnię terapeutyczną. Taaak, najlepiej  połączoną z sauną infrared.  Może byśmy poszli do sauny, mamy  niedaleko. Możemy też  dzieci namówić. 

A ja to bym sobie  jakiś masaż  zafundował, widziałem gdzieś po drodze jakąś  reklamę,  chyba  na stacji benzynowej. Masaż to ja ci mogę sama zrobić, po prysznicu. Oj, przydałaby  się nam jakaś Odnowa  Biologiczna taka jak u Wojtka.  Poszukam jutro w sieci. Będzie tu zdecydowanie  taniej , bo za hotel  nie  będziemy  płacić. Robert,  zapytaj się u siebie  rehabilitantów, oni  powinni wiedzieć gdzie tu jest dobra odnowa  biologiczna lub  przynajmniej dobry masażysta. Podejrzewam, że w Miasteczku Wilanów już jest takie  udogodnienie  jak masaże, muszę  się wybrać na objazd. Bo  ty kochany to jeździsz tylko  najkrótszą drogą dom-klinika a tam po drodze nic nie ma, oprócz tego bunkra zwanego świątynią opatrzności. Jeżdżę najkrótszą drogą bo mi się zawsze spieszy do domu, do ciebie.

Żal mi się dziś  zrobiło tej małej - czuje się winna, że jej  matka zafundowała sobie  ciążę zdradzając męża. 

Z łazienki wyszli  wreszcie młodzi- Wela spłakana zawisła na szyi Ewy - dziękuję ci mamuś, że mnie  rozumiesz i  że się na mnie  nie gniewasz. No to się  napij herbatki z melisy i idźcie  spać. Wszystko będzie  dobrze, zobaczysz. No to my idziemy się "okąpać," jak mówią  panowie  kolarze. Gdy wyszli z  łazienki młodzi  już  byli w  swojej  sypialni.  No to my też idziemy do łózia- to był męczący dzień.

A ty naprawdę  zrobisz  mi masaż? No naprawdę, zobacz  mam nawet jakiś  balsam Ojca Grzegorza, właśnie  do masażu.  A co to  za ojciec Grzegorz? Ewa wzruszyła  ramionami- pojęcia  nie  mam ale do masażu to się  ten balsam nadaje. Nawet ładnie  pachnie.Czekaj, położę  wpierw ręcznik kąpielowy,żeby  nie wyświnić prześcieradła  tym balsamem. Nie  napracowała się tym masowaniem, bo Robert  stwierdził, że Ewa  ma  zbyt podniecający dotyk i może w takim  razie zajmą się  zupełnie  czym innym, a do masażu to jednak wynajmą  masażystę.

Czas jak zwykle pomykał raźno i ani się obejrzeli a już był ślub Pawła i Weli. Po ślubie Wela i Paweł zjedli  obiad z dziadkami   i rodzicami Pawła, potem spakowali się na  tygodniowy pobyt na Słowacji. Ewa  zostawiła swemu ojcu bardzo szczegółowy plan co i jak ma  być zrobione- plan  wpierw omawiała długo z  majstrem, który dowodził  ekipą - tą samą, która wcześniej  już ocieplała poddasze. Przy okazji wszystkie  trzy  łazienki dostały dodatkowe wyposażenie  w postaci bidetów, a w kabinie prysznicowej u dziadków zmieniono  stołeczek na   bardziej  stabilny w postaci  krzesełka i zainstalowano wewnątrz  kabiny poręcze, by łatwiej  mogli wstawać z krzesełka.

Domek na Słowacji  mieli ten  samo co poprzednio. Bo jeśli się już sprawdziło, że gospodarz  miły a domek się  sprawdził, to po co  zmieniać. Sporo  korzystali  tym razem z kursującej kolejki  elektrycznej. Podjeżdżali do  niej  samochodem,  samochód zostawał na  parkingu oni wyruszali  na szlak w góry,   kilka kilometrów  szli do wyznaczonego celu, potem  schodzili w dół  i  kolejką  dojeżdżali do  zostawionego na parkingu  samochodu.  Zwiedzili Demianowskie  Jaskinie  - Robert i Ewa  tylko jedną, a Paweł i Wela  wszystkie, które były dostępne. Jeździli  wszyscy razem, ale  często  trasę pokonywali tylko młodzi, bo Robert  nie  chciał by Ewa się  zbytnio zmęczyła, więc oni zwiedzali okolicę  samochodem, a czasem gdzieś siedzieli  w widokowym miejscu i potem podjeżdżali  po "dzieci". Oczywiście  pojechali też na Łomnicę kolejką i było to  dla  wszystkich  niezapomniane  przeżycie. Jeden  dzień spędzili w Popradzie w termach. Ewa i Robert od razu poszli do SPA, młodzi nie chcieli  żadnych  zabiegów, szaleli w Aquaparku.

Tydzień  minął podejrzanie  szybko, ale  młodzi  byli bardzo  zadowoleni- zwłaszcza że cały pobyt był prezentem ślubnym od Roberta i Ewy.

Do Warszawy  wracali wypoczęci a młodzi obiecywali sobie, że  będą przyjeżdżać co roku w Słowackie  Tatry.

                                                                             c.d.n.

1 komentarz: