W niedzielny poranek Ewa jak zwykle przebudziła się o 6 rano, delikatnie wyplątała się z objęć Roberta, okryła swą goliznę szlafrokiem i pomaszerowała do kuchni starannie zamykając za sobą drzwi. Zmieszała wszystkie składniki, wylała otrzymaną "paciaję" na blachę wyłożoną pergaminem, ustawiła w piekarniku właściwą temperaturę i czas pieczenia i pozostawiła owsiankę jej własnemu losowi. Gdy już miała zamiar wrócić do pokoju w otwartych cicho drzwiach kuchni stanął Robert w stroju Adama. Wracaj, do łóżka, bo nie umiem spać bez ciebie- wyszeptał teatralnym szeptem. A chce mi się jeszcze spać. Ewa cicho zachichotała - dziecko obok w pokoju, a ty latasz nago po domu. Zapewne on już wie dobrze co robią ze sobą osobnicy odmiennej płci a poza tym sądzę, że jego nie zgorszyłaby moja nagość. Ma takie samo wyposażenie jak ja. No chodź, bo bardzo jestem stęskniony.
Łagodzenie tęsknoty jakoś bardzo otrzeźwiło oboje i już nie zasnęli. Słyszeli około dziewiątej, że Paweł już wstał i jest w łazience, więc postanowili też się ruszyć i zjeść śniadanie w szlafrokach. To będzie tak rodzinnie, po domowemu, zawsze mi takich domowych obyczajów brakowało - stwierdził Robert. Zjedzmy śniadanie w kuchni. Chodź, nie szkodzi, że nie jesteś nieuczesana , nieuczesana też pięknie wyglądasz.
Gdy szli do kuchni Robert podszedł pod drzwi łazienki i powiedział- otwórz synuś szufladę z niebieską gałką, tam jest maszynka do golenia i możesz potem założyć ten szlafrok w paski i przyjdź na śniadanie. Zjemy w kuchni. Co ci zrobić do picia? Wszystko jedno, tato, wypiję to co wy, ogolę się po śniadaniu, już wychodzę.
I jak ci się tu spało synku?- zaciekawił się Robert. Oj świetnie - wygodne łóżko i cisza. A na dodatek śniło mi się, że jadę razem z wami nad jakieś jezioro i po drodze jechaliśmy skrajem lasu. A potem okazało się, że w tym jeziorze nie wolno się kąpać, ale nie wiem dlaczego. Ojej, jak ta owsianka apetycznie pachnie i wygląda!
Bo to taki wabik na facetów by któregoś łatwiej złowić- śmiała się Ewa. Nie wiem, czy gdybym nie nakarmiła twego taty tą owsianką to byłby ze mną. A przygotowanie tego proste niczym budowa cepa. Szybko się nauczysz jak ją przygotowywać- dam ci przepis - zapewniła go Ewa.
Paweł, chcę z tobą omówić kwestią twojego odżywiania się - chciałbym byś zrezygnował z tej studenckiej stołówki - stwierdził Robert. Myślę, że byłoby lepiej gdybyś głównie u nas jadł obiady. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jednak jesteś niedożywiony. Wystarczy jeśli raz na jakiś czas, awaryjnie, tam zjesz jakiś obiad. Poza tym będziesz miał do czasu uzyskania dyplomu zawsze jakieś "papu" zamrożone w swojej lodówce. Rozmrozisz w mikrofali i potem je albo wsadzisz w piecyk, albo odgrzejesz też w mikrofali. Mam wrażenie, że masz już teraz nie za wiele wykładów a pomiędzy Świerczewskiego a nami jest dobra komunikacja. Pomiędzy twoim wydziałem i nami także. Do pisania magisterki mózg musi być dobrze odżywiony, do obrony pracy również.
Nie musisz się nam spowiadać z niczego, ale jeśli nie będziesz mógł danego dnia przyjechać na obiad, to pchnij sms, że cię nie będzie. Tylko tyle. Nie musisz tłumaczyć dlaczego. Będziemy cię informować co planujemy w weekendy i jeśli będziesz miał ochotę to zawsze będziesz mógł nam towarzyszyć. Sam lub z kimś. Przestaw się na tor myślenia, że teraz masz prawdziwą rodzinę. Wiem, że to może być trudne, bo nigdy tak naprawdę tej rodziny nie było, ale spróbuj. I pamiętaj, że jesteś pełnoprawnym członkiem tej rodziny - jeśli coś ci nie będzie odpowiadało to po prostu to zwerbalizuj - wszystko można przedyskutować. Oboje z Ewą uważamy, że nie mogą w rodzinie zalegać po kątach pytania bez odpowiedzi. A gdy się już przeprowadzisz to wybierzemy się któregoś dnia do cioci Aliny. Paweł kiwał głową, że wszystko rozumie a w końcu powiedział - szkoda, że nie mogę mówić do Ewy "mamo".
Słysząc to Ewa roześmiała się - za młoda jestem na tak dorosłego syna a poza tym matkę ma się tylko jedną. Ale w pełni doceniam to co teraz powiedziałeś i bardzo ci za to dziękuję.
A raz na tydzień pojedziesz z Ewą na zakupy ( bo ja nie zawsze mogę) i zadbasz o to, żeby niczego nie dźwigała ani żeby się nie schylała do niższych półek. Będę spokojniejszy, gdy pojedzie na zakupy z tobą niż sama. A i ty pewnie lepiej się poczujesz, że nie "pasożytujesz" na nas . Kochanie, nie rób ze mnie kaleki- zaprotestowała Ewa. Nie robię, ale nie chcę byś miała nawrót tego, co cię do mnie skierowało.
Przeprowadzka Pawła od jego matki do kawalerki ojca przebiegła bez problemu. Paweł wpuścił matce wersję, że przeprowadza się do swojej dziewczyny na peryferie miasta. Matka co prawda koniecznie chciała by podał jej adres, ale Paweł twierdził, że nie pamięta adresu, bo zawsze trafia tam na pamięć i że jest to prawie w Ursusie, na osiedlu Skorosze, z tyłu za Leroy Merlin. Gdy już taksówka bagażowa ruszyła spod domu powiedział swym kolegom, że celowo podał matce zły adres, bo nie chce by matka zakłócała spokój jego i jego dziewczyny. Obaj się z nim zgodzili, że dobrze zrobił, każdy z nich zrobiłby to samo.
Wieczorem tego dnia przyjechał do Pawła Robert z termo torbą pełną zamrożonych produktów, wszystko było popakowane dodatkowo w foliowe torebki i opatrzone etykietkami. Oprócz tego dostał książkę kucharską i zeszyt z różnymi przepisami - wśród przepisów była oczywiście i pieczona owsianka. Oprócz tego dostał fartuch kuchenny, w białe i czarne pasy, z prośbą by używał, bo jednak w kuchni łatwo sobie poplamić ubranie. Oprócz tego były też dwie termo odporne rękawice, by bezpiecznie wyciągać z piekarnika gorące naczynia. Robert powiedział, że następnego dnia przyjedzie razem z Ewą, bo Ewa chce własnym, babskim okiem zobaczyć, czego jeszcze Pawłowi w kuchni brakuje. Gdy Robert wychodził Paweł po raz pierwszy od lat objął Roberta i bardzo mocno się do niego przytulił mówiąc - dziękuję tobie i Ewie za wszystko co dla mnie robicie. Postaram się byście tego nawet przez sekundę nie żałowali. Kocham was oboje i naprawdę uważam w głębi serca, że Ewa jest dla mnie matką. Robert nagle poczuł się tak, jak wtedy, gdy Ewa przyjęła jego oświadczyny. Długo obaj trwali w uścisku nic nie mówiąc.
Po powrocie do domu Robert opowiedział o tym Ewie - była wzruszona ale i szczęśliwa. Robert promieniał - popatrz Ewuś- nagle mamy wspólnego syna. A wiesz co dla mnie jest najważniejsze w tym wszystkim?- to że ty i Paweł odnaleźliście się w tej dżungli stworzonej przez okoliczności i Harpię. Paweł bardzo się zmienił od chwili gdy go poznałam do teraz. Zauważyłeś, że nabrał pewności siebie? Nie da się ukryć, że każde dziecko potrzebuje obojga rodziców, ich miłości, uwagi i szacunku. I pewności, że zawsze będą dla niego ostoją. Ja to miałam w domu, on dopiero teraz zaczyna to mieć. Ma trochę spóźnione dzieciństwo, ale to nie szkodzi. Pojedziesz ze mną jutro do niego? -zapytała. No jasne, lubię mieć was oboje koło siebie, a on skoro on twierdzi, że kocha nas oboje to mu oboje spadniemy na głowę.
Rozmowę przerwał im dzwonek telefonu - to dzwoniła Alina.Wybierali się z Frankiem do Warszawy w niedzielę na ślub kolegi Franka, Klony będą u rodziców Franka, więc wymyślili, że mogli by się spotkać z Ewą i Robertem po tym ślubie, bo ślub jest o "niechrześcijańskiej porze" czyli o 10 rano, a na wesele nie idą bo ma być gdzieś w jakimś Domu Weselnym koło Warszawy, razem z noclegiem. Umówili się więc, że w niedzielę o 11,00 "Franki" podjadą na parking kina "Moskwa", gdzie będzie na nich czekał Robert, który potem ich "poholuje" na osiedle. A macie kontakt z Pawłem?- zapytała Alina-bo bardzo chcielibyśmy się z nim zobaczyć. Oczywiście mamy z nim kontakt, nieomal codzienny. Żartujesz?- Nie , nie żartuję, poważnie, sama zobaczysz. Ojesuuu, umrę z ciekawości. Nie warto Alinko, życie choć nie jest romansem to jednak bywa czasami piękne. Więc nie umieraj tylko przyjeżdżaj. No to zabiję nie dwa a trzy kurczaki. Alinko, nie zabijaj, mam pełną lodówkę jedzenia plus zamrożone w zamrażarce. Ale ja już im to obiecałam, muszę je utłuc. No dobra, to przywiozę je gotowe a nie surowe. Ale Ewuś, puść trochę farby z tym Pawłem. Nie mogę, bo chcę zobaczyć twoją minę. W tym momencie włączył się do rozmowy Robert - siostrzyczko, to ma być niespodzianka, ale nie będzie to pies, to ci mogę obiecać. Ojesuuu, skonam przez was. Nie konaj, tylko przyjeżdżajcie w niedzielę! Sorrrki, ktoś się do drzwi dobija. I rozmowa dobiegła końca. Robert i Ewa nieomal płakali ze śmiechu. Ale poleciałeś z tym psem!!! Ma teraz Alinka prawdziwą zagadkę! To twoja wina- śmiał się Robert, że słowo niespodzianka zaraz mi się kojarzy z psem.
Za dwa tygodnie są 25 urodziny Juniora, musimy obmyślić jakiś prezent -stwierdził Robert. Nie bardzo wiem co się kupuje dorosłemu dziecku. A może tym razem, zamiast wymyślać co mu kupić po prostu zapytamy się co by chciał od nas dostać, ale żeby mimo wszystko miał jakąś niespodziankę to niech wymieni ze trzy rzeczy, które chciałby dostać - stwierdziła Ewa- a my jedną z nich kupimy. I wiesz co, na moje oko trzeba mu uzupełnić garderobę. Może byśmy w najbliższą sobotę wybrali się z nim na takie ubraniowe zakupy. Przy okazji ty też powinieneś coś niecoś sobie kupić. Ja wiem, że najlepiej się czujesz w kitlu lekarskim, no ale nie chodzisz w tym przecież na ulicę. Nie wiem tylko w którym sklepie sprzedają takie "chude" ciuchy by na Pawle nie wisiały.
No ale przecież zakochałaś się we mnie gdy byłem w służbowych ciuchach - śmiał się Robert. No bo widziałam tylko te twoje nieziemsko niebieskie oczy, nie patrzyłam na resztę. A potem to leżałam głównie na brzuchu, więc też nie widziałam wiele poza twoimi zdrowotnymi chodakami i tylko odnotowałam, że masz miły dotyk. A potem tak mnie omotałeś troską, że nawet nie zastanawiałam się nad twoim wyglądem. A potem mnie tak zaczarowałeś, że aż mi łzy same leciały- pamiętasz? Pamiętam to było coś niebywałego, dla mnie też, miałem wrażenie, że wychodzę ze swego ciała i unoszę się gdzieś w przestworzach. Taki eksterytorialny stan mi się przydarzył. Teraz też tak jest, gdy się kochamy, ale dla mnie nie jest to żadne zaskoczenie tylko ogromna radość, że jest tak zawsze- powiedziała Ewa. Uwielbiam twoje pieszczoty, dotyk, pocałunki. A ja uwielbiam twoją reakcję na każdy mój ruch i dotyk. Jesteś Ewuś niesamowicie czułym instrumentem. A gdy śpisz przytulona do mnie to z wielkim trudem się powstrzymuję przed tym by cię nie pieścić. No to się nie powstrzymuj, to musi być cudne - obudzić się bo cię ukochana osoba pieści. A wiesz kochany, że Junior jest do ciebie ogromnie podobny? I to podobieństwo bardzo się uzewnętrzniło ostatnio - kształt głowy, profil, kształt ust, wykrój oczu. Tylko kolor oczu inny- przyjrzyj się kiedyś- oczy ma szaro-zielone z brązowymi ciapkami, a raczej kreseczkami. Włosy ma od ciebie jaśniejsze, ty masz ciemniejsze. Ma też taką samą sylwetkę jak ty. Pod względem psychiki też jest podobny. Zaimponował mi tym, że nauka ważniejsza od amorów. Ale na wszelki wypadek pogadaj z nim żeby działał zawsze systemem PZU. A co ma do tego PZU? - zdziwił się Robert - nie rozumiem. PZU to skrót od Przezorny Zawsze Ubezpieczony, czyli wyposażony zawsze w prezerwatywy. I nie idzie akurat o ciążę, o zdrowie również.
Zauważyłeś, że już są efekty tego, że lepiej się odżywia? Młody organizm szybko reaguje gdy się go właściwie odżywia. Nadal jest bardzo szczupły, ale ty też jesteś szczupły. I jeszcze mnie coś łączy z tym Młodym- obaj cię kochamy- stwierdził Robert. A na dodatek znów się za tobą stęskniłem, muszę się przytulić.
Gaszenie owej tęsknoty było długie i oboje bardzo solidnie, na wiele sposobów starali się ją ugasić. Koło północy, co chwilę się całując robili kolację, która w końcu ograniczyła się do kilku owoców i soku.
Dobrze, że mam dziś wolne, stwierdził rano Robert, bo chyba bym nie wystał za stołem operacyjnym. Ale na samo wspomnienie tego co było wieczorem jeszcze mnie dreszcz przechodzi. To było coś, czego jeszcze w takim stopniu nie przeżyłem.Wycieczka eksterytorialna w dubeltowym wymiarze, to było nieziemskie. Działasz na mnie w niewyobrażalny wręcz sposób, odleciałem chyba aż na antypody. Nic cię kochanie nie boli po tym szaleństwie? Nie, to było raczej bardzo silne metafizyczne przeżycie-coś tak jakby się w pewnej chwili złączyły się nasze synapsy . Myślałam, że mi mózg wyparuje, tak to jakoś czułam.Tak jakoś od czubka głowy, w dół i z powrotem do góry i potem rozchodziło się jak fale. I cały czas patrzyliśmy sobie w oczy, to było cudowne.Raz na ułamek sekundy je zamknąłeś, ale zaraz wróciłeś.
Robert wstał pierwszy. Gdy wrócił po porannej toalecie stwierdził, że wcale nie jest fizycznie zmęczony, raczej czuje swego rodzaju rozedrganie wewnętrzne, ale fizycznie jest wszystko w porządku. Ja też czuję tylko takie wewnętrzne rozedrganie ale zero zmęczenia. Śpiąca też nie jestem. To wszystko było na poziomie emocjonalnym, ale tych dobrych emocji, które nie demobilizują. To było inne niż wszystko co dotychczas z tobą przeżyłam. Choć za każdym razem szczytuję.To było cudowne i zupełnie tajemnicze. A do tego najdziwniejsze, że przeżyliśmy to razem, jednocześnie. I miałam wrażenie, że połączone są nagle wszystkie nasze komórki nerwowe. Masz rację, też bym to tak określił dodał po zastanowieniu Robert. Nie mówiłam ci tego jeszcze - jesteś pierwszym mężczyzną z którym doświadczyłam szczytowania. I to właśnie wtedy, za naszym pierwszym razem.Gdy nic o sobie właściwie nie wiedzieliśmy, ledwo się znaliśmy. Widać z tego, że muszę kogoś naprawdę kochać żeby tego doświadczyć. A może zbyt niewielu miałam w życiu mężczyzn. Przed tobą męża, a przed mężem kolegę z liceum. Zero frajdy od obu.
A może po prostu oni cię za mało kochali. Wiem- to brzmi patetycznie - ale życie bym za ciebie oddał. I, prawdę mówiąc jesteś jedyną kobietą, którą tak kocham. I którą tak odczuwam każdym milimetrem mego ciała. Bierzesz mnie za rękę, a całe moje ciało woła- przytul mnie, pogłaszcz, pocałuj. Gdy w klinice spoglądam na twoje zdjęcie rozmawiam z tobą w myślach. I za każdym razem wyrażam ci bezgłośnie wdzięczność, że jesteś ze mną.
c.d.n.