poniedziałek, 28 lutego 2022

Ryzykantka - 30

 Pogoda była ładna i po  powitalnej kawie, domowym  cieście i pachnących truskawkach  wszyscy zdecydowali, że można by się przejść na  spacer do pobliskiego lasu.  Franek stwierdził, że on zostanie w domu  z "inwalidą" , bo wcale nie  jest pewien, czy taka piesza wycieczka dobrze Klonowi  zrobi, zwłaszcza, że  zdjęcie  gipsu było uzależnione od tego,  co lekarze  zobaczą na zdjęciu rentgenowskim. Robert   stwierdził, że jego zdaniem też  tak będzie lepiej, a to że minęło już  6 tygodni to nie dowód, że kość się  zrosła. Miał kiedyś w szpitalu  nastolatkę, której  kostnina tworzyła się blisko rok, a nie  zwyczajowe 6 tygodni.  No więc lepiej na "zimne podmuchać". 

Alina  zaraz  "zaanektowała" Ewelinę, była ciekawa jak się jej studia podobają, co zamierza robić gdy je  skończy,  mamcia wciąż biła się w piersi za to, że kiedyś  tak się dała otumanić  swojej przyjaciółce, a Ewa pocieszała ją, że przecież wszystko się  dobrze  skończyło,  dziadek przysłuchiwał się pilnie  dyskusji Eweliny i Aliny,  pełnosprawny Klon dyskutował z Robertem o samochodach, a Paweł szedł zadumany ze  wzrokiem utkwionym przed siebie. Gdy  mijał babcię i Ewę, ta go schwyciła za rękę i powiedziała- Pawełku, możesz mi dać do sprawdzenia już jutro to co  już masz  napisane. Wolę cię mieć pod ręką gdy będę sprawdzać, bo jak ci już mówiłam tematyka jest mi dość obca. A czemu ty taki jakiś smutny jesteś? Nie  mamuś, nie jestem  smutny, tylko muszę kilka spraw przemyśleć, jak choćby to, czy zostać na uczelni - bo dostałem taką propozycję, czy rozejrzeć się po firmach. Finansowo to mogę zapewne trochę lepiej "wylądować" w jakiejś firmie, ale tu mi proponują bym został i  zrobił doktorat. 

No i tak się biję z myślami, bo kiedyś panowało przekonanie, że tylko kiepscy zostają na uczelni. No ale wiem, że nie  jestem kiepski i wiem, że nie każdemu proponują by robić doktorat.  No pewnie  synku, że nie jesteś kiepski, skoro ci proponują byś został na uczelni i robił doktorat- głąbom i średniakom tego nie proponują. Słyszałam, że marzeniem każdego informatyka jest załapanie się na stanowisko administratora  sieci w  jakiejś instytucji, bo dobrze płacą a roboty ponoć niewiele - ale jakoś mnie to nie przekonuje. Wiem , że brat jednego z naszych projektantów ma taką pracę. Gdy będę w biurze w tygodniu, to przepytam  chłopaka. Porozmawiaj też o tym z tatą - jak widzisz po doktoracie   niekoniecznie musisz zostać na uczelni, ale jeżeli chcesz pracować naukowo to łatwiej ci będzie z doktoratem niż bez niego. 

Na razie  rozmawiałem o tym z Eweliną , teraz z  tobą i obie  mówicie jednym głosem. Może jestem dziecinny, że nie umiem sam podjąć decyzji, ale co kilka głów to nie jedna. Pawełku- nie jesteś dziecinny- po prostu lepiej jest wszystko przedyskutować i przemyśleć niż nie przemyśleć. Bardzo dobrze o tobie świadczy, że chcesz poznać opinię i innych osób. Często ktoś z zupełnie innej branży dostrzeże coś, czego my, którzy w  niej jesteśmy na co dzień nie dostrzegamy i dlatego uważam wszystkie  merytoryczne  dyskusje  za  bardzo pożyteczne. 

Popatrz, ciocia Alina nie wypuszcza  Eweliny z rąk!  Mamuś, to dobrze, bo ciocia Alina ma wyostrzone  spojrzenie i wiem, że ciocia na pewno ją sprawiedliwie oceni. Dużo z ciocią  rozmawiałem w Zurichu. I dlatego Ewelinę tu przywiozłem, bo ja przecież na nią patrzę z innej perspektywy. 

Paweł, jesteś bardzo poukładanym człowiekiem i jestem naprawdę dumna, że jesteś moim synem i jesteś tak bardzo podobny do swego ojca! I cieszę się, że twoja  dziewczyna - bo chyba  mogę ją tak nazywać?- myśli podobnie jak ty i dorównuje ci intelektem. To bardzo ważne we wspólnym życiu. A czy  zauważyłaś mamuś, że ona jest tylko troszeczkę od ciebie wyższa? I chyba tylko jest trochę ostrzejsza od  ciebie w ocenach innych. Ty jesteś  bardziej wyrozumiała.  

Bo wyrozumiałość przychodzi z wiekiem, a wy oboje  jesteście jeszcze młodzi,  a młodość patrzy  na wszystko nie  zastanawiając się nad tym, że istnieje wiele "odcieni białego i czarnego" a nie tylko idealna biel lub idealna czerń. Wyrozumiałość przychodzi do nas z wiekiem, gdy sami zaczynamy rozumieć, że nie jesteśmy idealni a  pomimo tego inni nas kochają i szanują. 

Paweł,  a widujesz się ze swoją mamą?  Nie - myślę, że ani ona ani ja jeszcze nie jesteśmy gotowi na takie  spotkanie. Ona wie jak mnie odnaleźć, ale wiem, że mnie nie szukała i nie wypytywała się gdzie  jestem. Poza tym ona   ma telefon do taty i nie jeden raz do niego telefonowała gdy przeputała na coś pieniądze. Tata ma przecież ten sam  numer od wielu lat. Może to  podłe, ale  nie mam  najmniejszej ochoty by ją zobaczyć. Ojciec  nigdy nie  powiedział do mnie  nawet jednego złego  słowa na  nią, ale ja ciągle słyszałem jaki ten mój ojciec jest  drań i dziwkarz. A ja, głupol do kwadratu, wierzyłem jej i na rozprawie  wybrałem ją. Rozmawiałem o tym wszystkim z ciocią Aliną- jakoś siostrzana  miłość nie pozbawiła jej krytycznego spojrzenia na  brata, tak samo jak na ich ojca, który był szalenie uciążliwy i jako ojciec i podobno jako mąż. A wiesz, że ciocia wyszła za Franka wbrew  ojcu? Nie odzywali się do siebie przez kilka lat. Mam tylko nadzieję, że więcej u mnie  genów ojca  niż dziadka.

Nie znałam twojego dziadka, ale wciąż odnajduję w tobie cechy twojego ojca. Po matce  znalazłam  w tobie  tylko te brązowe ciapki w twych oczach. Często się przypatruję wam obu i widzę jak  bardzo jesteś odzwierciedleniem  swego ojca. I za każdym nowym  spostrzeżeniem mówię mu o tym. I cieszy się z tego niczym dziecko, które  dostanie pod  choinkę  wymarzoną  zabawkę.

Mamuś, a  wiesz o czym marzę?  Nie wiem, jeżeli chcesz bym wiedziała, to musisz  mi to  powiedzieć. Ale od razu ci mówię, że jeśli marzysz o braciszku lub siostrze to mowy  nie ma. O innych rzeczach  możemy podyskutować.  Paweł zaśmiał się - o nie, o rodzeństwie  nie marzę. Marzę tylko o tym, żebyśmy  zawsze mieszkali wszyscy razem w jednym domu, nawet gdy się ożenię. 

A czy pomyślałeś, że to twoje  marzenie o wspólnym dla nas  wszystkim dachu może wcale nie być marzeniem kobiety z którą się ożenisz? Wiem, ale będę starał się ożenić z taką, która będzie myślała tak samo. A co będzie, jeśli zakochasz się w takiej, która ma inną wizję waszego wspólnego życia?  Jak na razie to ja się zbyt szybko nie  zakochuję i nie jestem w stanie  zakochać się w kimś,   z kim nie mam "wspólnego języka". Te naprawdę bardzo ładne są dla mnie  jak obrazek w książce- owszem popatrzę, ale potem wszak odwrócę kartkę i już jest inny obrazek. 

Ale Ewelina jest ładną dziewczyną, nie w mówisz  we mnie, że dostrzegasz  w niej tylko i wyłącznie intelekt.  Mamuś, znam kilka naprawdę znacznie od  niej ładniejszych dziewczyn, ale  zakochałem się w niej, nie  w tamtych.  Ja muszę mieć o czym rozmawiać z dziewczyną, nie wystarcza mi tylko  strona fizjologiczna. Ewela nie jest pięknością, ale jest bardzo inteligentna i głównie to mnie do niej przyciągnęło. Resztę odkryłem dużo później, powiedziałbym, że przy okazji.    Znam ją już kilka lat, bo niemal od początku studiów. Moglibyśmy nawet i bez ślubu być razem,  ale tu i teraz to zbyt by nam komplikowało życie.  Dlaczego mówisz na nią  "Ewela" ? Bo Ewelina to trochę  za długie imię na  co dzień. W domu połowa rodziny mówi na nią "Linka". A sama  zainteresowana ma  zamiar zmienić imię na inne, może na swoje  drugie, czyli Maria, a może skróci Ewelinę do Ewy. I nie pogniewałbym się, gdyby na tę Ewę zmieniła.

Pawełku, przecież gdy się pobierzecie  lub  zdecydujecie się nawet bez ślubu być razem, to możecie  mieszkać u nas. Masz  swój kawałek podłogi w tym domu na wyłączność i jedna osoba więcej nie  zrobi tłoku w domu. Masz też mieszkanie, które nie jest w drugim końcu miasta, ale stosunkowo blisko tego domu. Możemy jeszcze pomyśleć nad nieco inną organizacją wnętrza, jak widziałeś wszystko tu można przeprojektować. Myślę, że mogłabym wydębić zezwolenie na rozbudowę, systemem poszerzenia  budynku od strony podwórka - tak by na planie  tworzył literę "L". Ale taka rozbudowa jest uciążliwa w terenie już  gęsto  zabudowanym no i  trwałoby to  minimum rok.  Gdyby były jeszcze wolne  jakieś naprawdę dobre tereny  miejskie, to dawno bym namówiła  dziadków na sprzedaż tego domku i kupienie  czegoś nowego,  większego , ale dobrych terenów już nie ma. A dojeżdżać dzień w dzień ponad godzinę do pracy uważam za nonsens. Można też  "polować" na jakiś  stary dom, ale remont takiego starego domu to w sumie  więcej kosztuje niż  wybudowanie  nowego, bo demontaż  tego co jest też kosztuje - samo się nie rozbierze  ani nie wywiezie  i nie zutylizuje. Myślę, że ojciec myśli tak samo jak ja. Paweł się  zaśmiał - oooo, tata nawet nie próbuje  pomyśleć inaczej - zawsze słyszę , że najważniejsze jest co ty o tym pomyślisz. Jesteście oboje cudowni pod  tym względem  - za to też was ogromnie  kocham.  A Ewela  uważa, że tak właśnie ma być w dobrym  związku.  I wiesz- w jakiś  sposób podziwiam jej  rodziców  - w każde święta   siada  do stołu  kilkanaście osób, czyli  nowe rodziny jej rodziców. I, co jeszcze  bardziej  zadziwiające- każde dziecko w tej rodzinie może się ze swym kłopotem  zwrócić nie tylko do rodziny rodzonej  matki lub ojca, ale także do rodziny swej  macochy lub ojczyma. Obie rodziny uznały, że rozwód nie  powinien odebrać dzieciom rodziny, ale wręcz powinien im jej dodać. Spotkałaś  się mamuś kiedyś z takim  podejściem?   Bo ja  nigdy- a gdy byłem  w szkole to i w podstawówce i w liceum bardzo dużo było dzieci z rozbitych rodzin i wszyscy mieli   jakieś "krzywości" z powodu rozwodu rodziców. I, jak pamiętam, to  zawsze  matki  utrudniały dzieciom kontakt  z ojcami. A, jak mówi Ewela, cudów  nie ma- wina leży po obu stronach, ale co do tego mam wątpliwości. Myślę raczej, że to wynik podjęcia decyzji o ślubie bez głębszego zastanowienia.

Gdy się ma  dwadzieścia parę lat to łatwo podjąć niezbyt przemyślaną decyzję, bo się bardziej  myśli oczami  i zmysłami niż mózgiem - powiedziała Ewa. A często też jest to ucieczka  z domu,  w  którym młody pełnoletni wszak  człowiek musi się  spowiadać z każdego kroku. Wtedy wyjście  za mąż  wydaje się świetnym rozwiązaniem problemu. Wychodzisz  za mąż, czy też żenisz się i od  chwili wypowiedzenia owego "TAK" ani mama ani tata nie może  ci niczego narzucić, wypadasz spod ich jurysdykcji. I nawet do głowy większości  nie przychodzi, że to  jest  tylko i wyłącznie zmiana właściciela.  I że od chwili zawarcia  ślubu wzajemnie  sobie podlegają. 

Paweł długo milczał a potem powiedział- masz rację, ale popatrz- ty i tata tworzycie  taką cudowną parę. A oboje jesteście  rozwodnikami. Kiedyś  powiedziałem do Eweli, że mam wrażenie, że wy wzajemnie się do siebie  modlicie, a ona  na to- "bo gdy się ludzie naprawdę kochają to jedno dla  drugiego jest bogiem". Mądra  z niej dziewczyna- ja bym nie podpierała się tu teorią boską,  ale gdy współgrają ze sobą intelekt i fizjologia to taki związek ma szansę przetrwania nawet gdy los  rzuca  ludziom kłody pod nogi. 

Paweł i Ewa byli tak  zajęci rozmową, że nie  zauważyli nawet, że tuż obok idzie  Robert, który w końcu nie wytrzymał i powiedział ze śmiechem- no ładnie,  ładnie - syn  mi żonę  podrywa. Tato, rozmawiamy właśnie o miłości, o waszej miłości. Mam tylko nadzieję, że ożenię się z osobą, która  będzie mnie tak kochała jak mama ciebie, a ja ją tak jak ty mamę. Robert  spoważniał- rzadko to się  zdarza, ale jak widać- zdarza się. I tego ci synku życzę.  Paweł, powiedz tacie  co Ewelina powiedziała- ciekawa jestem jak to się twemu tacie spodoba- poprosiła Ewa. Paweł powtórzył, a Robert pokiwał głową- ta twoja  panna ma rację. Tak to jest gdy się naprawdę dwoje  kocha. Ewa i ty - jesteście  dla mnie najważniejsi. Ja po prostu w trudnych momentach myślę sobie- Ewa  mnie  kocha,  Ewa we mnie  wierzy, dam radę. Tak było gdy mi się kosteczki pewnej  mocno leciwej  pani rozlatywały w palcach. I  jednak ją  poskładałem do kupy. A wy tacy  zagadani, że nawet nie  zauważyliście, że wszyscy, łącznie z Eweliną  zawrócili do domu. Zobaczcie, sami.  No fakt, jeszcze  trochę a doszlibyśmy do Zegrza-  zaśmiała się Ewa. Do Zegrza to jeszcze  nie, ale do Legionowa. Ale dobrze, że nas dogoniłeś- to przy okazji sobie  porozmawiamy oddychając leśnym powietrzem. Bo naszemu dziecku uczelnia  proponuje podjęcie u     siebie pracy i by rozpoczął doktorat. Panna Ewelina i ja, powiedziałyśmy, że to bardzo dobra  propozycja, chociaż  zapewne dostanie  kilka stówek mniej niż administrator  sieci  w dużej firmie. No i powiedziałam, żeby to z tobą  przedyskutował.  A kto ci taką propozycję  złożył synku?  Mój promotor i rektor uczelni. Oni obaj. We wrześniu mam obronę magisterki. Dam ją teraz  do sprawdzenia  mamie, czy  nie ma  błędów stylistycznych, czy wszystko brzmi logicznie i oddam maszynopis do drukarni. Przez czas pisania doktoratu pracowałbym na uczelni, niekoniecznie w pełnym wymiarze  godzin. No ale  mam zabezpieczenie finansowe, bo właściwie  wydałem z tego może 300 €.

No to świetnie, też jestem  za tym, byś z tej propozycji  skorzystał. A powiedz mi - ta panna Ewelina to coś poważnego? Bo to bardzo mądra dziewczyna, choć na  mój gust to ma nieco zabawną  sytuację rodzinną. Ale prawdę  mówiąc, to bardzo zdrowe podejście do sprawy. Tato, ona  ma jeszcze 2 lata do dyplomu. 

No to co - Robert wzruszył ramionami -masa  kobiet  zamężnych  jeszcze  studiuje - to wszak nie  zabronione. A poza tym masz jeszcze w odwodzie  nas, w kwestii finansowej. No właśnie- poparła go Ewa. Mamy jedno dziecko a nie pięcioro. Co najwyżej zamiast do Szczyrku pojedziemy na  Słowację, bo tam było zdecydowanie taniej. Oj, zupełnie o tym  zapomniałem- gdy płaciłem  tuż przed wyjazdem, dostaliśmy zniżkę  bo byliśmy w dni, w których  hotel  nie  miał ruchu , bo to nie  sezon. Zupełnie mi to z głowy wyleciało. Ooooo to bardzo przyzwoicie- będziemy tam jeździć poza  sezonem- stwierdziła Ewa.

Pawełku, a ty masz jakieś plany życiowe  względem tej Eweliny? Długo się znacie?  Bo ja wiem - chyba już  cztery lata,  a  na pewno trzy i pół roku. Nie wiem czy to długo czy krótko. Robert  zaśmiał się - to znaczy, że masz  jakiś jeden kawałek genu  nie po mnie. Może po dziadku ci się trafił, bo on  do babci to się kilka lat przymierzał.

                                                                 c.d.n.