Fiacik miał urodę.......pudełka, jak to określił Mietek. Ale, jak stwierdził nie ma się do czego w nim przyczepić. Cichutki, widać, że niemal nie używany, szyby lekko przyciemniane, ładna tapicerka, dywaniki gumowe do niego dopasowane wliczone w cenę.
Wpierw przejechał się nim Mietek, potem za kółkiem usiadła Helena. Mietek, gdy zobaczył wyraz
twarzy Heleny siedzącej za kierownicą od razu wiedział, że kupi ten samochód. Nim Helena wróciła
z drugiego końca uliczki Mietek już podpisał umowę i zdążył przelać pieniądze ze swego konta bankowego na konto sprzedającego.
Do domu prowadziła Helena a całą drogę Mietek wpatrywał się w jej profil, co jakiś czas mówiąc,
że do twarzy jej z tym samochodem.
Do zarejestrowania w Wydziale Komunikacji pojechali dwa dni później. Tak jak przewidywała Helena rejestracja nowego samochodu zajęła niemal cały dzień roboczy.
Opla nie można było przerejestrować na Mietka, bo jeszcze nie mieli ślubu. Za to Mietek mógł
zwrócić samochód do wypożyczalni, bo od chwili zakupu "unosika" ( jak go nazywała Helena) mógł jeździć do pracy oplem. Helena bardzo nie lubiła tego opla Vectra- dla niej ten samochód był za duży, czuła się w nim z lekka zagubiona. Zostawiła go po śmierci Wojtka tylko dlatego, że był zdecydowanie nowszy od corsy, którą przed wielu laty dostała od ojca.
W domu, w czasie wspólnego szykowania obiadu Helena wypytywała Mietka co słychać u Krystyny i czy bardzo jej dokuczają bliźnięta w brzuchu .
Mietek wiedział tylko tyle, że lekarz kazał się Krystynie "oszczędzać" choć nic złego się nie dzieje, więc przyjechała do nich jej mama by zająć się nieco domem i dziewczynkami. Pierre marzy już o przeprowadzce bo twierdzi, że w tak małym mieszkaniu można ześwirować mieszkając w trzy osoby dorosłe z dwójką dzieci.
Od stycznia dziewczynki mają chodzić do małego, prywatnego przedszkola, więc może będzie nieco lepiej, zwłaszcza dla Krystyny. Na razie te małe artystki udają, że nie rozumieją co do nich mówi babcia. Fakt, że nie są w ogóle zżyte z babcią nie polepsza sprawy.
Helena zamyśliła się - po dłuższej chwili zapytała- a czy ty uważasz Pierre'a za swego bliskiego kolegę czy za takiego samego jak innych? Bo jeśli uważasz za przyjaciela, to możemy im trochę pomóc, zapraszając na sobotę lub niedzielę jego z dziećmi. Niech mama i córka zostaną same w domu i nieco odpoczną od dzieci. Nie zapraszam jej matki, bo uważam, że lepiej by Krystyna nie została sama w domu, skoro lekarz kazał się jej oszczędzać. To lekarskie "proszę się oszczędzać" to takie pierwsze ostrzeżenie, że coś w organizmie niezbyt dobrze się dzieje. Wojtkowi też lekarz mówił żeby się oszczędzał ale on to całkowicie zlekceważył, a ja tego nie zrozumiałam.
Nie dostrzegałam zapewne bardzo drobnych objawów, on dobrze się maskował.
I już teraz wiem, że trzeba dmuchać na zimne, żeby nie zrobiło się " samo z siebie" gorące. Dziewczynkom się u nas podobało, jak podkręcimy nieco ogrzewanie to będą się mogły bawić na werandzie. Możemy też podjechać gdzieś pod hasłem "wycieczka", jeśli będzie dobra pogoda, na przykład do Czerska, tam są ruiny zamku. Tylko powiedz mu jaki jest program, żeby dziewczynki nie zmarzły na "wycieczce". Wiele atrakcji to tam nie ma, ale na jedną z baszt mogą wejść. Możemy też podjechać do Konstancina, pokazać im tężnie, wybrać się do naleśnikarni, bo które z dzieci nie lubi naleśników z czekoladą - zresztą dorośli też lubią. Możemy też zjeść obiad w "Konstancji", w której całkiem dobrze karmią. Taki jeden dzień odpoczynku dobrze zrobi i matce i córce, bo na pewno obie
są zestresowane. A Piotrusiowi też korona z głowy nie spadnie jak spędzi cały dzień z córkami.
Mietek przyglądał się jej z uwagą - wreszcie cicho powiedział - nie wiem dlaczego w takim razie mówisz, że nie lubisz dzieci, a gdy oni byli ty się z dziewczynkami świetnie bawiłaś i patrzyły się
w ciebie jak w tęczę.
Helena spojrzała na niego z ukosa - bo ja toleruję dzieci raz na jakiś czas, a jeśli się posiada własne
to masz je 24 godziny na dobę, dzień w dzień i to przez wiele lat. A do tego wszystkiego małżeństwo jest instytucją cierpiącą wiecznie na brak personelu. Taka instytucja w której ciągle jest zbyt mało pracowników.
I nie dam się przekonać, że rodzenie dzieci to samo zdrowie dla kobiety. Przeszłam dwa samoistne
poronienia i wystarczy. Po drugim, litosierny lekarz poza granicami Polski, pozbawił moje jajowody drożności i mam spokój i nie muszę nawet brać hormonów.
Moja prababcia urodziła jedenaścioro dzieci. Była od swego męża młodsza o całe 15 lat. I umarli w jednym roku - ona w wieku 64 lat, on w wieku 79 lat. Jak wieść rodzinna niosła to tak bardzo ją kochał, że umarł z tęsknoty za nią. Brzmi ładnie, ale nie jestem pewna czy to prawda. Umarł we śnie.
Skończyły się czasy gdy pani domu była jego ozdobą i jej rola polegała głównie na wskazywaniu paluszkiem co kto ma zrobić. Mam na myśli panie domu z mojej klasy społecznej.Teraz pani domu
jest urządzeniem wielofunkcyjnym - zajmuje się domem a więc wszystkimi domowymi pracami, musi też wychowywać dzieci i jeszcze do tego pracować zawodowo. A i tak kobieta -inżynier zarobi mniej niż facet-inżynier.
No fakt, przytaknął Mietek - w większości zawodów kobiety gorzej zarabiają. Tak szczerze mówiąc to ja też wolałem tu w Polsce zatrudnić faceta niż kobietę. Bo faceci nie zachodzą niespodziewanie w ciążę i nie przerywają w połowie zaczętego już projektu. I taki drobiazg - faceci nie cierpią też na zespół napięcia przed menstruacją i nie awanturują się z byle powodu.
Ale na andropauzę cierpią- odgryzła się w imieniu kobiet Helena- i są tak samo niemili jak kobiety w początkowym okresie menopauzy. To nie wina kobiet, że hormony tak na nie działają. To po prostu w wielu przypadkach wina kiepskich lekarzy. Po prostu cały system zdrowia źle funkcjonuje. Medycyna nie stoi w miejscu, ciągle powstają nowe leki, prowadzone są nowe badania. Tylko mało który lekarz ma czas by wciąż trzymać rękę na pulsie i wciąż się dokształcać. Musi trzymać co najmniej dwa etaty, żeby zarobić godziwe pieniądze. I to bezsensowne wyliczenie czasu, który może poświęcić pacjentowi- co można zdiagnozować w 15 minut? Chyba tylko wrzód na tyłku, ale nie przyczynę, która go wywołała.
A teraz chodź, możemy już usiąść do stołu. I wiesz, ogromnie ci dziękuję, że kupiłeś tego fiacika. Mnie ta Vectra od samego początku stresowała, nie lubiłam jej prowadzić.
Mietek objął ją i przytulił - będę z tobą często tym fiacikiem jeździł, masz wtedy taką zadowoloną minę i wiesz- czasem głaszczesz kierownicę.
Nie głaszczę, tylko brak mi skórzanego pokrowca na kierownicę.
Ale po ten gadżet to trzeba pojechać razem ze samochodem, bo trzeba od razu założyć, by sprawdzić czy pasuje, bo różnie z tym bywa. Na opakowaniu stoi napisane, że pasuje, a rzeczywistość czasem co innego pokazuje.
W sobotę około 11 przed południem przyjechał Pierre z dziećmi. Pogoda była całkiem niezła, więc Helena zarządziła wyprawę do Czerska. Trafili całkiem dobrze, była impreza historyczna. Jej uczestnicy byli w strojach z epoki, czyli tak na oko z XIV wieku. Na dziedzińcu zamkowym były rozstawione kramy z ceramiką i różnymi gadżetami z epoki. Dziewczynkom oczęta wychodziły na wierzch, bo tak ubranych ludzi płci obojga jeszcze nie widziały. Impreza była zaplanowana dopiero za 2 godziny, ale po rozmowie z jednym z organizatorów Mietek stwierdził, że dziewczynki są jeszcze zbyt małe na taki pokaz, więc niech tylko Pierre pójdzie z nimi do jednej z baszt, z której będzie piękny widok na okolicę. Już samo wejście na platformę baszty będzie dla obu dużym przeżyciem. Mietek chciał co prawda zostać z Heleną na dole, ale ta zapewniła go, że lepiej będzie gdy pójdzie z nimi, bo tam jest sporo do czytania, więc może robić za tłumacza. A ona sobie tu na nich poczeka. Pokręciła się między straganami, kupiła kilka glinianych małych gadżetów dla dziewczynek, dwie lalki -szmacianki, różnej wielkości pierniki w kształcie serc dla w sumie siedmiu osób, żeby dziewczynki mogły obdarować nimi i mamę i babcię, porozmawiała z bardzo sympatycznymi młodymi ludźmi, którzy tę noc spędzili pod namiotem na dziedzińcu, pobawiła się z ich prześlicznym psem, pomachała do stojących na górze Mietka, dziewczynek i ich taty i w końcu doczekała się ich powrotu. Dziewczynki były zachwycone. Na koniec zobaczyły z bliska "rycerza" w zbroi. Ponieważ w międzyczasie pogoda się nieco zbiesiła i zrobiło się zimno Helena zarządziła odwrót. Nie pokazywała na razie co tam kupiła, stwierdziła, że da i pokaże w domu. Będą miały w domu o jedną atrakcję więcej. Na obiad dla wszystkich miała przygotowane domowe nugetsy. Do nugetsów miała do "popitki" barszcz czerwony a w charakterze sałatki była papryka w trzech kolorach, pokrojona w grube paski.
Helena, by zachęcić dziewczynki do nugetsów zapowiedziała jeszcze w drodze, że w domu czeka na nie jedzonko rodem z McDonalda. Pierre się skrzywił, ale Helena szybko dodała- nawet nie masz pojęcia Pierre jakie to dobre i zdrowe, wszystko kupione w specjalnym oddziale McDonalda -i puściła do niego oko.
Tak jak Helena przypuszczała nugetsy przypadły dziewczynkom do gustu, barszcz do popitki siorbały przez rurki a ciocia Elena, pozwoliła by paski papryki i kawałki nugetsów trzymały w rękach a nie koniecznie na widelcu- zupełnie jakby były w przydrożnym Mc Donaldzie.
Po obiedzie pokazała dziewczynkom co kupiła na straganach, wręczyła każdej po lalce -szmaciance i glinianym dzbanuszku. Dała im również po jednym niedużym piernikowym sercu zapakowanym w celofan, pokazała jakie serca piernikowe są dla babci i mamy, obaj panowie i ona również dostali po jednym piernikowym sercu.
Po obiedzie dziewczynki bawiły się na werandzie. Lalki -szmacianki były dla nich kompletną nowością bo obie miały w domu tylko lalki Barbie lub Steffi. Młodsza przytulała mięciutką lalkę do policzka i zaczęła się dopytywać jak ta lalka ma na imię. Była bardzo zdziwiona, że lalka nie ma jeszcze imienia i że imię może sama tej lalce nadać. Bardzo szybko lalka otrzymała imię Ala. Starsza dość długo się
zastanawiała nad imieniem dla swojej, w końcu zdecydowała, że to będzie Olivia.
Gdy "spolaryzowane" dziewczynki bawiły się na werandzie, Pierre podszedł do Heleny, która w kuchni szykowała gorącą czekoladę i swą nieco kaleką polszczyzną powiedział - "bardzo wam dziękuję i trudno- najwyżej mnie Mietek zleje, ale muszę cię ucałować" i wycisnął Helenie dwa całusy na policzkach, a potem poklepał po ramieniu Mietka i powiedział- "masz przyjacielu cudowną kobietę."
Wiem o tym, wiem - zapewnił go Mietek.
Około szóstej, pomimo protestów dziewczynek Pierre zarządził powrót w domowe pielesze. Tym razem całusy od dziewczynek załapał również i Mietek . A Pierre dostał w garść 2 pojemniczki - w jednym były nugetsy, w drugim ciasteczka. Do nugetsów Helena załączyła przepis, pamiętając o tym, że zwykłego pieczonego kurczaka dziewczynki nie chciały jeść. A dziewczynki miały mały koszyk, w którym spoczywały piernikowe serca dla mamy i babci oraz gliniane dzbanuszki oraz ich nowe lalki.
Gdy zamykali bramę po wyjeździe gości, Mietek powiedział - widzisz, Pierre też się na tobie poznał.
I wcale cię nie rozpieszczam, gdy mówię, że jesteś cudowna - po prostu taka jesteś!
c.d.n.