sobota, 23 lipca 2022

Trudny wybór - 68

 Odwożąc rano Adelę do pracy Emil przepytał ją co  chciałaby zjeść na obiad, bo on postanowił, że sam będzie  gotował dla nich obiady - wszak ma cały  dzień wolny. No i oczywiście przyjedzie po Adelę o siedemnastej. I oczywiście da jej  znać,  czy Arek nadal chce być z nimi  razem w spółce, czy może się zraził faktem, że Adela nie zaakceptowała pomysłu dotyczącego wystroju wnętrza.

Adela skrzywiła  się - gdyby z takiego  powodu zrezygnował wyszedłby na kompletnego głupka, bo w każdym  wspólnym  działaniu jest  miejsce na  dyskusję. Wiesz,  zaproś go dziś do nas na  wieczór - może jestem niedorobiona, ale głupio mi jakoś być z nim "na ty" - facet jest profesorem, był moim promotorem a tu nagle go tykam i jeszcze opieprzam. On chyba jest starszy od ciebie. A w ogóle skąd  się znacie? 

Byliśmy razem w drużynie siatkarskiej. I tak jakoś przypadliśmy sobie  "do gustu". Jest raptem dwa lata ode mnie starszy. Żonaty? Rozwiedziony. Gdy go kiedyś pytałem o przyczynę rozwodu powiedział - niestety  nawet największa  uroda nie przykryje skutecznie głupoty. Głupia  kobieta u boku jest gorsza niż brak kobiety. I gorsza niż  wojna.  A myśmy mu zazdrościli, że ożenił  się jeszcze  będąc na  studiach. Znasz jego byłą? Ładna była? 

Jak dla mnie to było jej za dużo - wysoka, 175 cm wzrostu w tenisówkach, wiecznie uśmiechnięta, do każdego się szczerzyła. I dość głośna. I miała chyba  za dużo zębów.  Też grała w siatę. Mało ją  znałem. Strasznie była napalona  na to, by szybko mieć  dziecko - nie  szkodziło jej, że nie mieli mieszkania, że Arek był jeszcze na utrzymaniu rodziców. No a Arek stwierdził, że owszem, dziecko będzie,   ale dopiero  wtedy gdy on skończy  studia i zacznie  zarabiać. No i się związek rozpadł, zwłaszcza, że idiotka stwierdziła, że w takim razie ona chce rozwodu, bo nie ma  zamiaru by mieć  dziecko dopiero na  starość. I Arek, jak sam powiedział, miał w tym momencie przebłysk świadomości i  się rozeszli. Ciebie podziwia za twą inteligencję i za konsekwencję w działaniu, co jednak  nie przeszkodziło mu  zauważyć, że jesteś  bardzo ponętną osóbką.  Ty mówisz, że kolor włosów u kobiety to rzecz nabyta, a Arek uważa, że uroda kobiety jest rzeczą nabytą. Jak mi kiedyś powiedział - raz widział swoją nad  morzem bez makijażu, z mokrymi włosami i niewiele brakowało by powiedział do niej per  pani, bo jej w pierwszej chwili jej nie poznał gdy wychodziła z wody, a on czekał na  nią na brzegu z ręcznikiem.

No ale chyba w czymś mu jednak pasowała, skoro się  z nią ożenił- nie uważasz?  No, zapewne pasowała  mu w łóżku. Była jego pierwszą kobietą. Bo Arek nie  miał powodzenia u płci pięknej.  Ale do tego by być razem całe życie to jest stanowczo za mało. Teraz też  jest sam.

Mogę ci powiedzieć jak jesteś postrzegany wśród płci pięknej w urzędzie. Ciekawe - stwierdził Emil - jakoś tak  się składa, że głównie rozmawiam tam z mężczyznami, zwłaszcza  w pionie,  w którym ty jesteś.  No powiedz. 

Adela uśmiechnęła  się - primo- jesteś oceniany jako przystojny  facet. Zawsze jesteś uprzejmy i bardzo zdystansowany w stosunku do kobiet. Więc powiedziałam tylko, że to wyniosłeś  z domu i że oboje  mamy poważny stosunek do spraw męsko- damskich. Poza tym wszyscy w moim pionie  wiedzą, że jestem twoją żoną,  a nie  na przykład  siostrą.  A poza tym to mało kto  mnie tam ogląda, bo głównie siedzę w pokoju szefa i nie szlajam  się po urzędzie.

Zapomniałam ci powiedzieć jak było z tymi zameczkami - zamontowałam je i gdy już kończyłam zabawę przyszedł do pracy szef i powiedział:  ooo, widzę, że mąż pani zamontował nowe  zameczki! Wyprowadziłam go ze stanu  nieświadomości mówiąc, że nie mąż mi montował, tylko sama je zamontowałam, bo to żadna sztuka przykręcić czterema śrubkami mały  zamek. I nie pokaleczyła  się pani? - jego zdziwienie sięgało niemal dachu budynku. Powiedziałam mu tylko, że wyraźnie nie  docenia  kobiet. I że nie umiem co prawda szyć na maszynie, ale potrafię za to bardzo  dobrze prowadzić  samochód i bez postojów pokonać trasę Warszawa  Gdańsk, zmienić  w samochodzie  koło, w razie potrzeby założyć nowy pasek klinowy, wymienić żarówki w reflektorach. I choć szew wykonany przeze mnie na maszynie wygląda jak droga pijanego, to potrafię sobie maszynę sama wyregulować. Facet był wyraźnie  wstrząśnięty,  nie zmieszany.

Właśnie  przyszło mi na myśl, żebyś może kupił dziś pierogów w pierogarni i obiad  zjemy  razem z Arkiem. A czego nie  zjemy  to się po prostu jak  zwykle zamrozi. Na deser będą lody. Wiesz co, marzy  mi się już weekend, czyli taki długi, długi leniwy poranek.

Oj tak, mnie też brakuje  tych długich poranków, które  mieliśmy na urlopie. Coraz  więcej  podoba  mi się perspektywa  pracy w spółce. Ciekawy jestem kto jeszcze  będzie z nami pracował. Ja też jestem  ciekawa- stwierdziła  Adela. Mam  zerowe wyobrażenie o funkcjonowaniu takiej  kancelarii, nigdy nie korzystałem z usług kancelarii prawniczej. Korzystałem z usług notariusza i  nie  zastanawiałem  się czy to spółka czy facet pracuje  solo. Ale obiło mi się kiedyś o uszy , że notariusze  najczęściej pracują "dwójkami" i potrzebują  sporo personelu pomocniczego, bo tam jest  zawsze sporo pisania. 

Maleństwo,  a jakie pierogi kupić?  Zadzwoń do Arka i wybadaj  jakie lubi, a dla nas jak zwykle - różne. Stali przed parkingiem biurowym i Adela wyraźnie ociągała  się z wyjściem  z  samochodu. Emil pocałował ją delikatnie  w policzek i  powiedział - jak będziesz  sama w pokoju to napisz albo zadzwoń. A jeśli będzie  ci bardzo źle to możesz przez jakiś  czas nie pracować. A może po prostu pójdziesz  trochę na  zwolnienie? Pomyśl o tym. Pa, moje  słoneczko, będę o 17,00.

Gdy Adela zniknęła w drzwiach Emil zatelefonował do rodziców z pytaniem czy kupić im  pierogów , bo właśnie jedzie  do pierogarni, żeby je  zamówić. Bo dziś to obiad będzie  wspólny z Arkiem, po prostu  muszą omówić wiele  spraw  dotyczących spółki. Nie chciał przez telefon  oznajmiać Helenie i ojcu, że  w okresie  swego urlopu  sam się  zajmie obiadami. Był przekonany, że lepiej  będzie,  gdy  zrobi to sam, osobiście.  Podjechał do pierogarni, złożył  zamówienie, umówił   godzinę odbioru, wpadł jeszcze  na  zakupy do L'Eclerca. Po powrocie wziął się  za sprzątanie, które poszło mu  szybko. Cieszył go bardzo fakt, że lekarz, u którego  była Adela,  nie zapisał  jej żadnych stricte uspakajających środków farmakologicznych,  a jedynie zestaw witamin  regenerujących układ nerwowy. Postanowił "wyciągnąć"  od Heleny więcej  szczegółów na temat dzieciństwa Adeli, bo był przekonany, że przeżycia Adeli z tego okresu  też  mogą mieć  znaczenie i oprócz wzmocnienia jej układu nerwowego lekami mogłaby tu pomóc też dobra  psychoterapia. Od razu wspomniał z rozrzewnieniem  swoją mamę, którą tak  bardzo kochał i która  zawsze go rozumiała. A skoro Adela "od  zawsze" bardziej darzyła uczuciem  siostrę  swej  matki niż matkę i ojca, to widocznie brakowało jej bardzo miłości rodziców.

O umówionej  godzinie odebrał pierogi, wpierw "swoje" umieścił w lodówce,  a potem poszedł do rodziców. Bardzo długo rozmawiał z Heleną, dowiedział się o sprawach, o których  mu nigdy Adela  nie mówiła. Nie  wiedział dotąd, że Adela  bywała  już na psychoterapii, że nadal może trafić do tej samej psychoterapeutki w razie potrzeby,  ale  zdaniem Heleny wystarczy na teraz  to działanie - trochę  witamin, dużo czułości, trochę więcej  snu i  wszystko się  wyprostuje. A  w dni,  w które Emil będzie  musiał więcej czasu poświęcić na spółkę, to Helena podszykuje obiad i zaniesie go do ich  mieszkania. Przecież to tylko kilka kroków, no a klucze od ich mieszkania to ona  ma. Uspokojony Emil umówił się na obiado- kolację z Arkadiuszem, a że jeszcze  było sporo  czasu do końca dnia pracy Adeli skontaktował się z jednym  z kolegów, by wybadać jak  wygląda  sytuacja  na Politechnice, bo gdy spółka  ruszy to pełny etat w urzędzie nie będzie do pogodzenia z pracą w  spółce.

Tego dnia Adela "błysnęła" przytomnością umysłu. Z samego rana szef poprosił ją by przejrzała kilka segregatorów, bo nie może odnaleźć pewnej sprawy, a pamięta, że już była omawiana, była opinia, zresztą jak pamięta -odmowna, a teraz on  nie może tego odnaleźć. Może "jakaś łajza" jak to pięknie określił, była  łaskawa umieścić to w niewłaściwym miejscu. Adela, w trakcie gdy mówił odruchowo wszystko zapisywała wpatrując  się bardziej w usta szefa niż w kreślone na kartce literki,  na koniec zapytała- mam tego szukać tylko w naszych dokumentach czy wszędzie w naszym dziale? No wpierw to u nas, bo nie wykluczam, że tą łajzą to mogę być ja  sam. Biurko swoje już dwa razy przejrzałem. A teraz  muszę znów iść na mielenie plew. Adela odczekała  aż szef opuścił pokój, potem zapytała Stasię smsem, kto u  nich zajmował się tą  sprawą, prosząc ją o zachowanie dyskrecji. Stasia odpisała i w chwilę potem Adela weszła do działu, z niewinną minką, pytając  się, który z panów jest "panem Zygmuntem S.", bo ona nadal ich nie kojarzy nazwiskami, za co oczywiście  przeprasza. Ów Zygmunt S. natychmiast  się ujawnił, Adela podeszła  do jego biurka i powiedziała, że prosi o akta  sprawy (tu wymieniła jej  numer), bo są szefowi potrzebne. Dostała nieduży segregator i unosząc go ze  sobą obiecała, że  sama go z powrotem przyniesie. Przejrzała dokładnie jego zawartość, wypięła z niego skoroszyt dotyczący tej  sprawy, przejrzała skrupulatnie jego zawartość i znalazła to czego szef poszukiwał. Wyglądało na to, że nikt nie raczył poinformować zainteresowaną  stronę o tym, że odpowiedź jest odmowna, więc usiadła  do komputera i "wymodziła" wysoce pokrętną odpowiedź zawierającą jednocześnie i przeprosiny, że tak długo nie odpowiadali jak i "odmowiedź". Wrzuciła  wszystko na drukarkę i wydrukowała. Firma,która zgłaszała tę sprawę nie posiadała ewentualnie  nie używała  swej strony internetowej do prowadzenia korespondencji, więc i nie  doczekali się odpowiedzi.  Do skoroszytu tej  firmy Adela dopięła na  wierzchu kartkę  informującą, że firma nie  używa adresu mailowego.

Gdy po blisko trzech godzinach powrócił szef znalazł na   swym biurku skoroszyt z aktami i pismo do nich wystosowane, czekające  tylko na jego podpis i pieczątkę.

Oooo, znalazła pani, czyli moja  wina. Nie, nie pana wina szefie, wina tej  firmy, nie idą z  duchem czasu i nie mają  konta mailowego. Znalazłam to w  dziale. I pozwoliłam  sobie im odpisać "na piechotę" a nie elektronicznie, tylko nie mam koperty ani znaczka.

Jak pani wpadła na to, że to jest w dziale? Szefie- po prostu nie  znalazłam tego u nas, to dowiedziałam  się "swoim kanałem" kto się  tym zajmował, przejrzałam segregator no i znalazłam.  A pani "kanał" to pewnie Staśka - ona bardzo panią lubi.  Adela uśmiechnęła  się - też ją lubię - po prostu zapytałam ją kto w  dziale zajmował się tą sprawą i zabrałam się za przeszukanie tamtego  segregatora. No i tylko trochę powołałam  się na pana, to znaczy, powiedziałam,że od pana  wiem kto się tym u nich zajmuje. Nie chciałam by potem pan Zygmunt miał żal do Stasi. Bo ludzie  to są jednak dziwni, albo ja strasznie wciąż naiwna. Szefie, ja się tu piekielnie  nudzę - przez wiele lat miałam tak zwane  "urwanie  głowy" a teraz czuję się  nieswojo. Normą to był stan, że byłam cały czas pod kreską czasową bo wpierw tylko praca i studia, a potem ten  program pilotażowy, który nazywałam niańczeniem dyrektora i w dalszym ciągu studia. A ostatnie dwa lata to był istny dom wariatów, bo pisałam magisterkę, chodziłam tu na kurs  i na dodatek moje życie prywatne też się okrutnie zmieniło. Zawodowo to się czuję zawieszona w próżni. 

Pani Adelko, chciałem po prostu by pani odpoczęła, my w tej chwili też jesteśmy nieco zawieszeni w próżni. Co prawda o jakichś zmianach to słyszymy już od lat, a ciągle jest albo gorzej niż było, albo tak samo.

                                                                                c.d.n.