Odwożąc rano Adelę do pracy Emil przepytał ją co chciałaby zjeść na obiad, bo on postanowił, że sam będzie gotował dla nich obiady - wszak ma cały dzień wolny. No i oczywiście przyjedzie po Adelę o siedemnastej. I oczywiście da jej znać, czy Arek nadal chce być z nimi razem w spółce, czy może się zraził faktem, że Adela nie zaakceptowała pomysłu dotyczącego wystroju wnętrza.
Adela skrzywiła się - gdyby z takiego powodu zrezygnował wyszedłby na kompletnego głupka, bo w każdym wspólnym działaniu jest miejsce na dyskusję. Wiesz, zaproś go dziś do nas na wieczór - może jestem niedorobiona, ale głupio mi jakoś być z nim "na ty" - facet jest profesorem, był moim promotorem a tu nagle go tykam i jeszcze opieprzam. On chyba jest starszy od ciebie. A w ogóle skąd się znacie?
Byliśmy razem w drużynie siatkarskiej. I tak jakoś przypadliśmy sobie "do gustu". Jest raptem dwa lata ode mnie starszy. Żonaty? Rozwiedziony. Gdy go kiedyś pytałem o przyczynę rozwodu powiedział - niestety nawet największa uroda nie przykryje skutecznie głupoty. Głupia kobieta u boku jest gorsza niż brak kobiety. I gorsza niż wojna. A myśmy mu zazdrościli, że ożenił się jeszcze będąc na studiach. Znasz jego byłą? Ładna była?
Jak dla mnie to było jej za dużo - wysoka, 175 cm wzrostu w tenisówkach, wiecznie uśmiechnięta, do każdego się szczerzyła. I dość głośna. I miała chyba za dużo zębów. Też grała w siatę. Mało ją znałem. Strasznie była napalona na to, by szybko mieć dziecko - nie szkodziło jej, że nie mieli mieszkania, że Arek był jeszcze na utrzymaniu rodziców. No a Arek stwierdził, że owszem, dziecko będzie, ale dopiero wtedy gdy on skończy studia i zacznie zarabiać. No i się związek rozpadł, zwłaszcza, że idiotka stwierdziła, że w takim razie ona chce rozwodu, bo nie ma zamiaru by mieć dziecko dopiero na starość. I Arek, jak sam powiedział, miał w tym momencie przebłysk świadomości i się rozeszli. Ciebie podziwia za twą inteligencję i za konsekwencję w działaniu, co jednak nie przeszkodziło mu zauważyć, że jesteś bardzo ponętną osóbką. Ty mówisz, że kolor włosów u kobiety to rzecz nabyta, a Arek uważa, że uroda kobiety jest rzeczą nabytą. Jak mi kiedyś powiedział - raz widział swoją nad morzem bez makijażu, z mokrymi włosami i niewiele brakowało by powiedział do niej per pani, bo jej w pierwszej chwili jej nie poznał gdy wychodziła z wody, a on czekał na nią na brzegu z ręcznikiem.
No ale chyba w czymś mu jednak pasowała, skoro się z nią ożenił- nie uważasz? No, zapewne pasowała mu w łóżku. Była jego pierwszą kobietą. Bo Arek nie miał powodzenia u płci pięknej. Ale do tego by być razem całe życie to jest stanowczo za mało. Teraz też jest sam.
Mogę ci powiedzieć jak jesteś postrzegany wśród płci pięknej w urzędzie. Ciekawe - stwierdził Emil - jakoś tak się składa, że głównie rozmawiam tam z mężczyznami, zwłaszcza w pionie, w którym ty jesteś. No powiedz.
Adela uśmiechnęła się - primo- jesteś oceniany jako przystojny facet. Zawsze jesteś uprzejmy i bardzo zdystansowany w stosunku do kobiet. Więc powiedziałam tylko, że to wyniosłeś z domu i że oboje mamy poważny stosunek do spraw męsko- damskich. Poza tym wszyscy w moim pionie wiedzą, że jestem twoją żoną, a nie na przykład siostrą. A poza tym to mało kto mnie tam ogląda, bo głównie siedzę w pokoju szefa i nie szlajam się po urzędzie.
Zapomniałam ci powiedzieć jak było z tymi zameczkami - zamontowałam je i gdy już kończyłam zabawę przyszedł do pracy szef i powiedział: ooo, widzę, że mąż pani zamontował nowe zameczki! Wyprowadziłam go ze stanu nieświadomości mówiąc, że nie mąż mi montował, tylko sama je zamontowałam, bo to żadna sztuka przykręcić czterema śrubkami mały zamek. I nie pokaleczyła się pani? - jego zdziwienie sięgało niemal dachu budynku. Powiedziałam mu tylko, że wyraźnie nie docenia kobiet. I że nie umiem co prawda szyć na maszynie, ale potrafię za to bardzo dobrze prowadzić samochód i bez postojów pokonać trasę Warszawa Gdańsk, zmienić w samochodzie koło, w razie potrzeby założyć nowy pasek klinowy, wymienić żarówki w reflektorach. I choć szew wykonany przeze mnie na maszynie wygląda jak droga pijanego, to potrafię sobie maszynę sama wyregulować. Facet był wyraźnie wstrząśnięty, nie zmieszany.
Właśnie przyszło mi na myśl, żebyś może kupił dziś pierogów w pierogarni i obiad zjemy razem z Arkiem. A czego nie zjemy to się po prostu jak zwykle zamrozi. Na deser będą lody. Wiesz co, marzy mi się już weekend, czyli taki długi, długi leniwy poranek.
Oj tak, mnie też brakuje tych długich poranków, które mieliśmy na urlopie. Coraz więcej podoba mi się perspektywa pracy w spółce. Ciekawy jestem kto jeszcze będzie z nami pracował. Ja też jestem ciekawa- stwierdziła Adela. Mam zerowe wyobrażenie o funkcjonowaniu takiej kancelarii, nigdy nie korzystałem z usług kancelarii prawniczej. Korzystałem z usług notariusza i nie zastanawiałem się czy to spółka czy facet pracuje solo. Ale obiło mi się kiedyś o uszy , że notariusze najczęściej pracują "dwójkami" i potrzebują sporo personelu pomocniczego, bo tam jest zawsze sporo pisania.
Maleństwo, a jakie pierogi kupić? Zadzwoń do Arka i wybadaj jakie lubi, a dla nas jak zwykle - różne. Stali przed parkingiem biurowym i Adela wyraźnie ociągała się z wyjściem z samochodu. Emil pocałował ją delikatnie w policzek i powiedział - jak będziesz sama w pokoju to napisz albo zadzwoń. A jeśli będzie ci bardzo źle to możesz przez jakiś czas nie pracować. A może po prostu pójdziesz trochę na zwolnienie? Pomyśl o tym. Pa, moje słoneczko, będę o 17,00.
Gdy Adela zniknęła w drzwiach Emil zatelefonował do rodziców z pytaniem czy kupić im pierogów , bo właśnie jedzie do pierogarni, żeby je zamówić. Bo dziś to obiad będzie wspólny z Arkiem, po prostu muszą omówić wiele spraw dotyczących spółki. Nie chciał przez telefon oznajmiać Helenie i ojcu, że w okresie swego urlopu sam się zajmie obiadami. Był przekonany, że lepiej będzie, gdy zrobi to sam, osobiście. Podjechał do pierogarni, złożył zamówienie, umówił godzinę odbioru, wpadł jeszcze na zakupy do L'Eclerca. Po powrocie wziął się za sprzątanie, które poszło mu szybko. Cieszył go bardzo fakt, że lekarz, u którego była Adela, nie zapisał jej żadnych stricte uspakajających środków farmakologicznych, a jedynie zestaw witamin regenerujących układ nerwowy. Postanowił "wyciągnąć" od Heleny więcej szczegółów na temat dzieciństwa Adeli, bo był przekonany, że przeżycia Adeli z tego okresu też mogą mieć znaczenie i oprócz wzmocnienia jej układu nerwowego lekami mogłaby tu pomóc też dobra psychoterapia. Od razu wspomniał z rozrzewnieniem swoją mamę, którą tak bardzo kochał i która zawsze go rozumiała. A skoro Adela "od zawsze" bardziej darzyła uczuciem siostrę swej matki niż matkę i ojca, to widocznie brakowało jej bardzo miłości rodziców.
O umówionej godzinie odebrał pierogi, wpierw "swoje" umieścił w lodówce, a potem poszedł do rodziców. Bardzo długo rozmawiał z Heleną, dowiedział się o sprawach, o których mu nigdy Adela nie mówiła. Nie wiedział dotąd, że Adela bywała już na psychoterapii, że nadal może trafić do tej samej psychoterapeutki w razie potrzeby, ale zdaniem Heleny wystarczy na teraz to działanie - trochę witamin, dużo czułości, trochę więcej snu i wszystko się wyprostuje. A w dni, w które Emil będzie musiał więcej czasu poświęcić na spółkę, to Helena podszykuje obiad i zaniesie go do ich mieszkania. Przecież to tylko kilka kroków, no a klucze od ich mieszkania to ona ma. Uspokojony Emil umówił się na obiado- kolację z Arkadiuszem, a że jeszcze było sporo czasu do końca dnia pracy Adeli skontaktował się z jednym z kolegów, by wybadać jak wygląda sytuacja na Politechnice, bo gdy spółka ruszy to pełny etat w urzędzie nie będzie do pogodzenia z pracą w spółce.
Tego dnia Adela "błysnęła" przytomnością umysłu. Z samego rana szef poprosił ją by przejrzała kilka segregatorów, bo nie może odnaleźć pewnej sprawy, a pamięta, że już była omawiana, była opinia, zresztą jak pamięta -odmowna, a teraz on nie może tego odnaleźć. Może "jakaś łajza" jak to pięknie określił, była łaskawa umieścić to w niewłaściwym miejscu. Adela, w trakcie gdy mówił odruchowo wszystko zapisywała wpatrując się bardziej w usta szefa niż w kreślone na kartce literki, na koniec zapytała- mam tego szukać tylko w naszych dokumentach czy wszędzie w naszym dziale? No wpierw to u nas, bo nie wykluczam, że tą łajzą to mogę być ja sam. Biurko swoje już dwa razy przejrzałem. A teraz muszę znów iść na mielenie plew. Adela odczekała aż szef opuścił pokój, potem zapytała Stasię smsem, kto u nich zajmował się tą sprawą, prosząc ją o zachowanie dyskrecji. Stasia odpisała i w chwilę potem Adela weszła do działu, z niewinną minką, pytając się, który z panów jest "panem Zygmuntem S.", bo ona nadal ich nie kojarzy nazwiskami, za co oczywiście przeprasza. Ów Zygmunt S. natychmiast się ujawnił, Adela podeszła do jego biurka i powiedziała, że prosi o akta sprawy (tu wymieniła jej numer), bo są szefowi potrzebne. Dostała nieduży segregator i unosząc go ze sobą obiecała, że sama go z powrotem przyniesie. Przejrzała dokładnie jego zawartość, wypięła z niego skoroszyt dotyczący tej sprawy, przejrzała skrupulatnie jego zawartość i znalazła to czego szef poszukiwał. Wyglądało na to, że nikt nie raczył poinformować zainteresowaną stronę o tym, że odpowiedź jest odmowna, więc usiadła do komputera i "wymodziła" wysoce pokrętną odpowiedź zawierającą jednocześnie i przeprosiny, że tak długo nie odpowiadali jak i "odmowiedź". Wrzuciła wszystko na drukarkę i wydrukowała. Firma,która zgłaszała tę sprawę nie posiadała ewentualnie nie używała swej strony internetowej do prowadzenia korespondencji, więc i nie doczekali się odpowiedzi. Do skoroszytu tej firmy Adela dopięła na wierzchu kartkę informującą, że firma nie używa adresu mailowego.
Gdy po blisko trzech godzinach powrócił szef znalazł na swym biurku skoroszyt z aktami i pismo do nich wystosowane, czekające tylko na jego podpis i pieczątkę.
Oooo, znalazła pani, czyli moja wina. Nie, nie pana wina szefie, wina tej firmy, nie idą z duchem czasu i nie mają konta mailowego. Znalazłam to w dziale. I pozwoliłam sobie im odpisać "na piechotę" a nie elektronicznie, tylko nie mam koperty ani znaczka.
Jak pani wpadła na to, że to jest w dziale? Szefie- po prostu nie znalazłam tego u nas, to dowiedziałam się "swoim kanałem" kto się tym zajmował, przejrzałam segregator no i znalazłam. A pani "kanał" to pewnie Staśka - ona bardzo panią lubi. Adela uśmiechnęła się - też ją lubię - po prostu zapytałam ją kto w dziale zajmował się tą sprawą i zabrałam się za przeszukanie tamtego segregatora. No i tylko trochę powołałam się na pana, to znaczy, powiedziałam,że od pana wiem kto się tym u nich zajmuje. Nie chciałam by potem pan Zygmunt miał żal do Stasi. Bo ludzie to są jednak dziwni, albo ja strasznie wciąż naiwna. Szefie, ja się tu piekielnie nudzę - przez wiele lat miałam tak zwane "urwanie głowy" a teraz czuję się nieswojo. Normą to był stan, że byłam cały czas pod kreską czasową bo wpierw tylko praca i studia, a potem ten program pilotażowy, który nazywałam niańczeniem dyrektora i w dalszym ciągu studia. A ostatnie dwa lata to był istny dom wariatów, bo pisałam magisterkę, chodziłam tu na kurs i na dodatek moje życie prywatne też się okrutnie zmieniło. Zawodowo to się czuję zawieszona w próżni.
Pani Adelko, chciałem po prostu by pani odpoczęła, my w tej chwili też jesteśmy nieco zawieszeni w próżni. Co prawda o jakichś zmianach to słyszymy już od lat, a ciągle jest albo gorzej niż było, albo tak samo.
c.d.n.