niedziela, 14 stycznia 2024

Córeczka tatusia - 67

 Następnego dnia rano, tak jak  było  zaplanowane,  Wojtek spotkał się z  Ziukiem, czyli teściem  Ali i razem odwiedzili  dział prawny  Spółdzielni. Cała "impreza" trwała dość  długo,  bo potem  jeszcze zawadzili o prezesa, ale, jak stwierdził Wojtek "było warto", bo  w efekcie końcowym, po napisaniu kilku oświadczeń , złożeniu  podpisów  w wielu  miejscach Wojtek przestał być  członkiem Spółdzielni   a jego prawa i obowiązki przejął teść Ali. 

Wyszli obaj w świetnym humorze - Spółdzielnia  zapewniała, że odbiór może nastąpić już w lutym. Wojtek  namówił Ziuka by jeszcze wziął pisemko uprawniające go do obejrzenia mieszkania, tłumacząc, że skoro jest członkiem spółdzielni i stosunkowo niedługo zostanie lokatorem tegoż mieszkania to warto  tam zajrzeć z żoną, bo kobiety zawsze mają jakieś   całkiem  niezłe pomysły, a poza tym to warto wziąć  ze sobą plan mieszkania i  taśmę mierniczą i wszystko własnoręcznie pomierzyć i wyniki nanieść na plan. Bo czasem i 15  cm  różnicy może sprawę skomplikować. 

Ty masz rację - jednak co inżynierska głowa - to inżynierska- stwierdził Ziuk. Tym sposobem będziemy  się mogli z żoną zorientować co weźmiemy z tego naszego domu a co zupełnie się nie nada pod  względem  wymiarowym. I myślę, że wcale nie musimy wzbogacać twojego znajomego notariusza, bo przecież tu stoi czarno na białym, że ja  przejmuję wszystkie dalsze koszty z dniem dzisiejszym.  A przecież nie musimy  się spowiadać co tych kosztów dotychczasowych.

 Nie kochany - powiedział Wojtek- zamówimy  się do notariusza, bo umówimy się na  następny weekend u mnie i ja  ci przedstawię wszystkie kwity, bo  ty musisz mieć podkładkę, że mi zwróciłeś moje  dotąd poniesione koszty i ja ci takie oświadczenie z wymienionymi kosztami dam, ty mi pieniądze wtedy  wrzucisz na konto, ja wezmę w banku wyciąg z konta na którym będzie wyszczególniona ta suma i skąd ona się  na koncie  wzięła i wszystko wtedy będzie w porządku i nikt nigdy się do nas nie przyczepi - żaden  Urząd Skarbowy. Dziś porobię skany wszystkich wpłat. I to, że mi wpłaciłeś na konto będzie w umowie notarialnej.

Ale wiesz co Wojtusiu- ja się źle czuję  z tym, że mi to mieszkanie odstępujesz nie po cenie rynkowej. Wojtek aż przystanął -  zrozum Ziuk, że ja nie  handluję mieszkaniami- ty mi po prostu zwrócisz koszty, które poniosłem i mnie to urządza.  Nam to mieszkanie nie jest potrzebne, po prostu tak  się złożyło, że gdy tata Marty zapisywał się do Spółdzielni to mi o  tym powiedział, a ja właśnie zacząłem wtedy zarabiać na tym co studiowałem i miałem pieniądze, więc też się  zapisałem. Ale wziąłem mieszkanie własnościowe, więc nieco droższe. Nie przewidziałem tylko, że  będzie  się znacznie dłużej budowało niż to Marty.  Ja to mam  jakieś dziwne szczęście  do mieszkań - gdy zacząłem studia to mieszkałem w  wykupionym przez ojca mieszkaniu, które ojciec wykupił i wpierw było własnością jego siostry, potem było zapisane przez nią na  mnie. A potem to mieszkanie sprzedałem oficjalnie mojemu własnemu ojcu, bo już  nie  mieszkał w Polsce i  nie  mieliśmy  wspólnego gospodarstwa i oczywiście dostałem za nie  pieniądze, które mam na koncie.  I ojciec teraz  tam mieszka.  Dzięki temu miałem na  samochód dla Martuni i zasilenie konta dewizowego. 

I gdy będziemy u notariusza to popytaj faceta czy  nie lepiej zrobić dla Mireczka darowiznę z tej waszej posiadłości niż zostawiać zapis testamentowy. Bo z uwagi na  wiek Mirka wiadomo, że  darowizną będzie zarządzać jego matka lub ojciec aż do czasu jego pełnoletności. Jest to o tyle  dobre, że w razie jakiegoś krachu finansowego Ala i Michał  będą mogli tym obiektem dysponować. Ale to trzeba omówić z  notariuszem - to łebski człowiek i umie  dobrze  doradzić. No albo zostaw to sobie  i tylko daj pod  wynajem komuś, ale to zawsze kłopot, bo ty ponosisz wtedy różne koszty, które  tylko częściowo uda  ci  się przerzucić na  najemcę. A nasze  władze mają co jakiś czas dość dziwaczne pomysły które zawsze uderzają we  właścicieli nieruchomości  a w niewielkim stopniu w najemców. I wiesz  - oboje z Martą uważamy ciebie i twoją żonę  za wspaniałych i rozumnych ludzi, że w pewnym sensie pełnicie rolę rodziców dla Ali i Michała i nie  stawaliście okoniem gdy Michał adoptował Mirka. Cała nasza rodzina jest dla was pełna  szacunku.

Wiesz - jak mówią  każda  akcja wywołuje  reakcję - a Michał to szalenie uczciwy i rzetelny człowiek- powiedział Ziuk.  Potraktował nas  tak jakbyśmy byli nie tylko teściami Ali ale jej rodzicami. Nim Michał ożenił się z Alą  to spędził na  rozmowach z nami wiele  godzin. I zawsze wprowadzał w  czyn to co nam wtedy obiecał. 

W czasie tych tak trudnych dla Ali i dla nas dni, gdy jej i nam nieomal  mieszał  się  rozum z powodu tego  wypadku,  zupełnie  nie stanęli na  wysokości zadania rodzice Ali, a ona ukrywała stale przed nami ich  zachowanie.  Jak potem powiedziała to nie  chciała nam dokładać  bólu, ale podejrzewam, że  zżerał ją  po prostu  wstyd i bardzo  bolało to co wtedy oni wyplatali. Efekt ich zachowania w tamtym okresie  jest taki, że ona od  śmierci naszego syna u nich nie bywa i nawet z matką swoją nie  rozmawia. Nie był idealnym synem  nasz jedynak - był egoistą.  Ale kochał bardzo Alę i Mireczka. Idealnym synem dla nas to jest Michał. Mógł wyjechać razem z Alą i Mireczkiem do swych rodziców, do Stanów, ale nie  wyjechał mówiąc, że skoro my tam nie  chcemy pojechać to oni zostaną tu. I jego  rodzice to rozumieją, utrzymujemy z nimi stały kontakt korespondencyjny. Inteligentni, serdeczni i bardzo taktowni ludzie i dobrze swego syna  wychowali.

Wojtek uśmiechnął się - Marta się ze mnie  śmiała, że ja to jestem zakochany w Michale, ale gdy go poznała to przestała  się  dziwić. I ogromnie  się  cieszy, że się przyjaźnię z Michałem. A my  też się bardzo cieszymy  z tego, że się przyjaźnicie - stwierdził Ziuk. Masz Wojtku świetną, mądrą żonę i bardzo dobrego ojca  i teścia. O tobie, Marcie i jej ojcu to nam Michał nawet  sporo opowiadał i szalenie  chcieliśmy was poznać. Twego ojca już  znamy, mam nadzieję, że za którymś razem przyjedziecie  do nas razem z rodzicami Marty. No i z waszym brytanem. Tylko będę musiał sprawdzić czy  nie ma jakichś mini dziur w ogrodzeniu, żeby wam ten  brytan  nie wyciekł poza ogród.  Ala zachwycała  się też tym  twoim "bratem" Andrzejem i jego żoną.  Zaczynam kombinować co zrobić by mieszkać w Warszawie ale nadal mieć ten dom z ogrodem. By można by było go wykorzystywać jako dom letniskowy. Miałyby latem gdzie  dzieciaki od rana do wieczora być na tak zwanym  świeżym powietrzu. Choć tak naprawdę to  zaczynam podejrzewać, że nie  tylko nad Polską, ale nad całą  Europą to już od  dawna nie ma "świeżego powietrza" tylko stopień skażenia różni  się od miejsca. Trzeba  chyba zrobić jakąś  burzę mózgów. Muszę  chyba namówić Michała, by zjechali w któryś weekend do nas razem z tym lekarzem, jego żoną i ich dziećmi. 

Wojtek uśmiechnął się leciutko - ale chyba nie obrazisz  się, że my wtedy nie przyjedziemy? Bo Marta mi powiedziała, że im  częściej przebywa w towarzystwie  dzieci tym mniej ma  chęci na własne dziecko, bo po prostu nie  czuje się na  siłach na takie "uziemienie". Chce skończyć studia i pracować w wybranym zawodzie a nie zakopywać  się zaraz po dyplomie  w pieluchy.  Co prawda, jak zauważyłem, to ona ma całkiem niezły kontakt  z  dziećmi i chłopcy Andrzeja dopytują  się kiedy ciocia Marta do  nich znów przyjedzie, ale jeszcze  ją do posiadania dzieci nie  ciągnie - powiedział Wojtek. Mam wrażenie, że każdy powinien w pewnym  sensie dorosnąć do posiadania dziecka - ona jak na razie nie  czuje  takiej potrzeby. Zresztą  ja też jeszcze nie dorosłem mentalnie  do dzieci.  Rozmawiałem z lekarzem i on mówi, że jeszcze jesteśmy młodzi i czas nas  nie pogania. Na razie to ja robię doktorat i mnie takie podejście Marty pasuje. Ona w te wakacje pracowała w laboratorium i jest przekonana, że to idealne dla niej miejsce pracy. Pracowała  na pół etatu i szef laboratorium powiedział, że już ją w nim widzi na pełnym etacie i że zawsze, gdy będzie miała jakieś pytania w trakcie studiów to może do nich wdepnąć i o  tym porozmawiać. Bo podobno Marta ma "analityczny umysł", taki w  sam raz do prac "innowacyjnych".  

Ja  tylko stwierdziłem, że cholernie   z niej dociekliwa istota  jest.  Jak  zacznie drążyć jakiś temat to nie odpuści w połowie. Andrzej to nie  może odżałować, że ona nie poszła jednak na studia na Akademii Medycznej. Bo wydedukował, że świetnie by mu  się z nią pracowało w chirurgii plastycznej. Ale  Marta  zaraz  go  ściągnęła  dość  brutalnie  na  ziemię opowieściami rodem z gabinetów kosmetycznych - czyli opowieści o tym na  co stać pacjentów i jak bardzo są nieuświadomieni. Pomimo tego, że przed każdym zabiegiem są uprzedzani co można danym  zabiegiem osiągnąć  a co jest po prostu nierealne. I po jej opowieściach już Andrzejowi wywietrzała  z głowy chęć przekwalifikowania się na chirurga- plastyka.

Kilka dni później Wojtek przesłał Ziukowi  skany opłat poniesionych dotychczas przez Wojtka i podał trzy możliwe terminy spotkania z notariuszem, by Ziuk wybrał ten, który mu  będzie pasował. Michał się śmiał, że jeszcze  trochę,  a Ziuk zacznie żałować, że Ala wyszła  za niego a nie za Wojtka, bo przez dwa wieczory wciąż się zachwycał Wojtkiem. A potem dodał - wiesz Wojtuś- on poniekąd ma rację, bo tak z ręką na  sercu, to ja  w porównaniu z tobą jestem straszliwym bałaganiarzem - to ty zawsze w naszym "gabinecie" utrzymujesz " ład i skład" a ja wiecznie wszystko rozkopuję. Ale już ucywilizowałem  się trochę i nie zarzucam papierami twojego biurka.  Nooo, zauważyłem,że od jakiegoś czasu starcza ci własne biurko - odpowiedział Wojtek.  Mnie nauczył porządku mój teść , który mi powiedział, że mnie podziwia jak ja mogę cokolwiek  znaleźć na  swoim biurku w tych stosach papierów i obdarował mnie przy najbliższej okazji szalenie fajnymi teczkami made in USA. A Marta pomogła w  segregacji papierów. Myślę, że moglibyśmy sobie  zamówić z jedną szafkę oszkloną, taką biblioteczkę zamykaną i w niej trzymać co ważniejsze "papiórki" i będzie  więcej miejsca na i w biurkach. A żeby zmobilizować dział gospodarczy to pogadaj z jego wielkim dyrektorem- ale nie  zamawiaj takiej  szafki, tylko spytaj, czy jak my dwaj sami  taką kupimy do swego gabinetu to czy nam pozwolą ją zabrać gdy któryś z nas będzie odchodził z pracy. Przy okazji będziemy  mieli gdzie schować express do kawy i przestanie  ludzi kłuć w oczy i przestaną do nas przyłazić na kawę. Jak przeniesiemy wszystkie papiórki do szafy to ekspresik sobie  schowamy do szafki biurka i nie będzie  ciągle ludziom w oczy  właził. Będziemy go wyjmowali tylko na  zrobienie kawy.  Bo ostatnio coraz  więcej ludzi do nas wpada na kawę i to przestało być fajne. Ty i ja pijemy góra  dwie kawusie w  ciągu  dnia, a ekspres wciąż jest okupowany i ciągle  ktoś u nas sterczy. Jest przecież expres  w kawiarni a drugi w sekretariacie, który dostały kobitki w prezencie ode  mnie.  Jeszcze  trochę a i panowie  studenci zaczną tu wpadać na kawę. Masz rację! Przytaknął Michał.  Mnie też już zaczęło to denerwować. Zaraz do niego zatelefonuję i  dowiem  się kiedy będzie  miał wolną chwilę.  

W trzy dni później do gabinetu Michała i Wojtka  została wniesiona oszklona biblioteczka. Była co prawda już używana ale pasowała kolorem do reszty mebli i oprócz zwykłego klucza miała jeszcze dodatkowe zamknięcie na kłódeczkę dolnej, zabudowanej części. No super-ucieszył się Wojtek- jutro przyniosę przekładki wyznaczające środek półek, bo podzielimy szafkę od  góry do  dołu, bo każdy z nas ma papiery mniej i  bardziej potrzebne i sobie je tak ułożymy by te stale używane były w części oszklonej, te ważniejsze w części zabudowanej.Wybierz  sobie którą część wolisz- lewą czy prawą. A ja porobię etykietki i nakleimy je na brzegi półek. A segregatory to sobie każemy przynieść do gabinetu - trzeba  się nieco szanować "kolego doktorze"- powiedział   Wojtek.  Teść będzie dumny ze mnie gdy to "obfocę" i mu pokażę. A Marta powie: "kurczę, następny świr w rodzinie". A sama ma  wszystko pod linijkę ułożone, a jak jej to mówię to twierdzi, że lata tresury nawet ją złamały.

                                                                c.d.n.