Następnego dnia rano, tak jak było zaplanowane, Wojtek spotkał się z Ziukiem, czyli teściem Ali i razem odwiedzili dział prawny Spółdzielni. Cała "impreza" trwała dość długo, bo potem jeszcze zawadzili o prezesa, ale, jak stwierdził Wojtek "było warto", bo w efekcie końcowym, po napisaniu kilku oświadczeń , złożeniu podpisów w wielu miejscach Wojtek przestał być członkiem Spółdzielni a jego prawa i obowiązki przejął teść Ali.
Wyszli obaj w świetnym humorze - Spółdzielnia zapewniała, że odbiór może nastąpić już w lutym. Wojtek namówił Ziuka by jeszcze wziął pisemko uprawniające go do obejrzenia mieszkania, tłumacząc, że skoro jest członkiem spółdzielni i stosunkowo niedługo zostanie lokatorem tegoż mieszkania to warto tam zajrzeć z żoną, bo kobiety zawsze mają jakieś całkiem niezłe pomysły, a poza tym to warto wziąć ze sobą plan mieszkania i taśmę mierniczą i wszystko własnoręcznie pomierzyć i wyniki nanieść na plan. Bo czasem i 15 cm różnicy może sprawę skomplikować.
Ty masz rację - jednak co inżynierska głowa - to inżynierska- stwierdził Ziuk. Tym sposobem będziemy się mogli z żoną zorientować co weźmiemy z tego naszego domu a co zupełnie się nie nada pod względem wymiarowym. I myślę, że wcale nie musimy wzbogacać twojego znajomego notariusza, bo przecież tu stoi czarno na białym, że ja przejmuję wszystkie dalsze koszty z dniem dzisiejszym. A przecież nie musimy się spowiadać co tych kosztów dotychczasowych.
Nie kochany - powiedział Wojtek- zamówimy się do notariusza, bo umówimy się na następny weekend u mnie i ja ci przedstawię wszystkie kwity, bo ty musisz mieć podkładkę, że mi zwróciłeś moje dotąd poniesione koszty i ja ci takie oświadczenie z wymienionymi kosztami dam, ty mi pieniądze wtedy wrzucisz na konto, ja wezmę w banku wyciąg z konta na którym będzie wyszczególniona ta suma i skąd ona się na koncie wzięła i wszystko wtedy będzie w porządku i nikt nigdy się do nas nie przyczepi - żaden Urząd Skarbowy. Dziś porobię skany wszystkich wpłat. I to, że mi wpłaciłeś na konto będzie w umowie notarialnej.
Ale wiesz co Wojtusiu- ja się źle czuję z tym, że mi to mieszkanie odstępujesz nie po cenie rynkowej. Wojtek aż przystanął - zrozum Ziuk, że ja nie handluję mieszkaniami- ty mi po prostu zwrócisz koszty, które poniosłem i mnie to urządza. Nam to mieszkanie nie jest potrzebne, po prostu tak się złożyło, że gdy tata Marty zapisywał się do Spółdzielni to mi o tym powiedział, a ja właśnie zacząłem wtedy zarabiać na tym co studiowałem i miałem pieniądze, więc też się zapisałem. Ale wziąłem mieszkanie własnościowe, więc nieco droższe. Nie przewidziałem tylko, że będzie się znacznie dłużej budowało niż to Marty. Ja to mam jakieś dziwne szczęście do mieszkań - gdy zacząłem studia to mieszkałem w wykupionym przez ojca mieszkaniu, które ojciec wykupił i wpierw było własnością jego siostry, potem było zapisane przez nią na mnie. A potem to mieszkanie sprzedałem oficjalnie mojemu własnemu ojcu, bo już nie mieszkał w Polsce i nie mieliśmy wspólnego gospodarstwa i oczywiście dostałem za nie pieniądze, które mam na koncie. I ojciec teraz tam mieszka. Dzięki temu miałem na samochód dla Martuni i zasilenie konta dewizowego.
I gdy będziemy u notariusza to popytaj faceta czy nie lepiej zrobić dla Mireczka darowiznę z tej waszej posiadłości niż zostawiać zapis testamentowy. Bo z uwagi na wiek Mirka wiadomo, że darowizną będzie zarządzać jego matka lub ojciec aż do czasu jego pełnoletności. Jest to o tyle dobre, że w razie jakiegoś krachu finansowego Ala i Michał będą mogli tym obiektem dysponować. Ale to trzeba omówić z notariuszem - to łebski człowiek i umie dobrze doradzić. No albo zostaw to sobie i tylko daj pod wynajem komuś, ale to zawsze kłopot, bo ty ponosisz wtedy różne koszty, które tylko częściowo uda ci się przerzucić na najemcę. A nasze władze mają co jakiś czas dość dziwaczne pomysły które zawsze uderzają we właścicieli nieruchomości a w niewielkim stopniu w najemców. I wiesz - oboje z Martą uważamy ciebie i twoją żonę za wspaniałych i rozumnych ludzi, że w pewnym sensie pełnicie rolę rodziców dla Ali i Michała i nie stawaliście okoniem gdy Michał adoptował Mirka. Cała nasza rodzina jest dla was pełna szacunku.
Wiesz - jak mówią każda akcja wywołuje reakcję - a Michał to szalenie uczciwy i rzetelny człowiek- powiedział Ziuk. Potraktował nas tak jakbyśmy byli nie tylko teściami Ali ale jej rodzicami. Nim Michał ożenił się z Alą to spędził na rozmowach z nami wiele godzin. I zawsze wprowadzał w czyn to co nam wtedy obiecał.
W czasie tych tak trudnych dla Ali i dla nas dni, gdy jej i nam nieomal mieszał się rozum z powodu tego wypadku, zupełnie nie stanęli na wysokości zadania rodzice Ali, a ona ukrywała stale przed nami ich zachowanie. Jak potem powiedziała to nie chciała nam dokładać bólu, ale podejrzewam, że zżerał ją po prostu wstyd i bardzo bolało to co wtedy oni wyplatali. Efekt ich zachowania w tamtym okresie jest taki, że ona od śmierci naszego syna u nich nie bywa i nawet z matką swoją nie rozmawia. Nie był idealnym synem nasz jedynak - był egoistą. Ale kochał bardzo Alę i Mireczka. Idealnym synem dla nas to jest Michał. Mógł wyjechać razem z Alą i Mireczkiem do swych rodziców, do Stanów, ale nie wyjechał mówiąc, że skoro my tam nie chcemy pojechać to oni zostaną tu. I jego rodzice to rozumieją, utrzymujemy z nimi stały kontakt korespondencyjny. Inteligentni, serdeczni i bardzo taktowni ludzie i dobrze swego syna wychowali.
Wojtek uśmiechnął się - Marta się ze mnie śmiała, że ja to jestem zakochany w Michale, ale gdy go poznała to przestała się dziwić. I ogromnie się cieszy, że się przyjaźnię z Michałem. A my też się bardzo cieszymy z tego, że się przyjaźnicie - stwierdził Ziuk. Masz Wojtku świetną, mądrą żonę i bardzo dobrego ojca i teścia. O tobie, Marcie i jej ojcu to nam Michał nawet sporo opowiadał i szalenie chcieliśmy was poznać. Twego ojca już znamy, mam nadzieję, że za którymś razem przyjedziecie do nas razem z rodzicami Marty. No i z waszym brytanem. Tylko będę musiał sprawdzić czy nie ma jakichś mini dziur w ogrodzeniu, żeby wam ten brytan nie wyciekł poza ogród. Ala zachwycała się też tym twoim "bratem" Andrzejem i jego żoną. Zaczynam kombinować co zrobić by mieszkać w Warszawie ale nadal mieć ten dom z ogrodem. By można by było go wykorzystywać jako dom letniskowy. Miałyby latem gdzie dzieciaki od rana do wieczora być na tak zwanym świeżym powietrzu. Choć tak naprawdę to zaczynam podejrzewać, że nie tylko nad Polską, ale nad całą Europą to już od dawna nie ma "świeżego powietrza" tylko stopień skażenia różni się od miejsca. Trzeba chyba zrobić jakąś burzę mózgów. Muszę chyba namówić Michała, by zjechali w któryś weekend do nas razem z tym lekarzem, jego żoną i ich dziećmi.
Wojtek uśmiechnął się leciutko - ale chyba nie obrazisz się, że my wtedy nie przyjedziemy? Bo Marta mi powiedziała, że im częściej przebywa w towarzystwie dzieci tym mniej ma chęci na własne dziecko, bo po prostu nie czuje się na siłach na takie "uziemienie". Chce skończyć studia i pracować w wybranym zawodzie a nie zakopywać się zaraz po dyplomie w pieluchy. Co prawda, jak zauważyłem, to ona ma całkiem niezły kontakt z dziećmi i chłopcy Andrzeja dopytują się kiedy ciocia Marta do nich znów przyjedzie, ale jeszcze ją do posiadania dzieci nie ciągnie - powiedział Wojtek. Mam wrażenie, że każdy powinien w pewnym sensie dorosnąć do posiadania dziecka - ona jak na razie nie czuje takiej potrzeby. Zresztą ja też jeszcze nie dorosłem mentalnie do dzieci. Rozmawiałem z lekarzem i on mówi, że jeszcze jesteśmy młodzi i czas nas nie pogania. Na razie to ja robię doktorat i mnie takie podejście Marty pasuje. Ona w te wakacje pracowała w laboratorium i jest przekonana, że to idealne dla niej miejsce pracy. Pracowała na pół etatu i szef laboratorium powiedział, że już ją w nim widzi na pełnym etacie i że zawsze, gdy będzie miała jakieś pytania w trakcie studiów to może do nich wdepnąć i o tym porozmawiać. Bo podobno Marta ma "analityczny umysł", taki w sam raz do prac "innowacyjnych".
Ja tylko stwierdziłem, że cholernie z niej dociekliwa istota jest. Jak zacznie drążyć jakiś temat to nie odpuści w połowie. Andrzej to nie może odżałować, że ona nie poszła jednak na studia na Akademii Medycznej. Bo wydedukował, że świetnie by mu się z nią pracowało w chirurgii plastycznej. Ale Marta zaraz go ściągnęła dość brutalnie na ziemię opowieściami rodem z gabinetów kosmetycznych - czyli opowieści o tym na co stać pacjentów i jak bardzo są nieuświadomieni. Pomimo tego, że przed każdym zabiegiem są uprzedzani co można danym zabiegiem osiągnąć a co jest po prostu nierealne. I po jej opowieściach już Andrzejowi wywietrzała z głowy chęć przekwalifikowania się na chirurga- plastyka.
Kilka dni później Wojtek przesłał Ziukowi skany opłat poniesionych dotychczas przez Wojtka i podał trzy możliwe terminy spotkania z notariuszem, by Ziuk wybrał ten, który mu będzie pasował. Michał się śmiał, że jeszcze trochę, a Ziuk zacznie żałować, że Ala wyszła za niego a nie za Wojtka, bo przez dwa wieczory wciąż się zachwycał Wojtkiem. A potem dodał - wiesz Wojtuś- on poniekąd ma rację, bo tak z ręką na sercu, to ja w porównaniu z tobą jestem straszliwym bałaganiarzem - to ty zawsze w naszym "gabinecie" utrzymujesz " ład i skład" a ja wiecznie wszystko rozkopuję. Ale już ucywilizowałem się trochę i nie zarzucam papierami twojego biurka. Nooo, zauważyłem,że od jakiegoś czasu starcza ci własne biurko - odpowiedział Wojtek. Mnie nauczył porządku mój teść , który mi powiedział, że mnie podziwia jak ja mogę cokolwiek znaleźć na swoim biurku w tych stosach papierów i obdarował mnie przy najbliższej okazji szalenie fajnymi teczkami made in USA. A Marta pomogła w segregacji papierów. Myślę, że moglibyśmy sobie zamówić z jedną szafkę oszkloną, taką biblioteczkę zamykaną i w niej trzymać co ważniejsze "papiórki" i będzie więcej miejsca na i w biurkach. A żeby zmobilizować dział gospodarczy to pogadaj z jego wielkim dyrektorem- ale nie zamawiaj takiej szafki, tylko spytaj, czy jak my dwaj sami taką kupimy do swego gabinetu to czy nam pozwolą ją zabrać gdy któryś z nas będzie odchodził z pracy. Przy okazji będziemy mieli gdzie schować express do kawy i przestanie ludzi kłuć w oczy i przestaną do nas przyłazić na kawę. Jak przeniesiemy wszystkie papiórki do szafy to ekspresik sobie schowamy do szafki biurka i nie będzie ciągle ludziom w oczy właził. Będziemy go wyjmowali tylko na zrobienie kawy. Bo ostatnio coraz więcej ludzi do nas wpada na kawę i to przestało być fajne. Ty i ja pijemy góra dwie kawusie w ciągu dnia, a ekspres wciąż jest okupowany i ciągle ktoś u nas sterczy. Jest przecież expres w kawiarni a drugi w sekretariacie, który dostały kobitki w prezencie ode mnie. Jeszcze trochę a i panowie studenci zaczną tu wpadać na kawę. Masz rację! Przytaknął Michał. Mnie też już zaczęło to denerwować. Zaraz do niego zatelefonuję i dowiem się kiedy będzie miał wolną chwilę.
W trzy dni później do gabinetu Michała i Wojtka została wniesiona oszklona biblioteczka. Była co prawda już używana ale pasowała kolorem do reszty mebli i oprócz zwykłego klucza miała jeszcze dodatkowe zamknięcie na kłódeczkę dolnej, zabudowanej części. No super-ucieszył się Wojtek- jutro przyniosę przekładki wyznaczające środek półek, bo podzielimy szafkę od góry do dołu, bo każdy z nas ma papiery mniej i bardziej potrzebne i sobie je tak ułożymy by te stale używane były w części oszklonej, te ważniejsze w części zabudowanej.Wybierz sobie którą część wolisz- lewą czy prawą. A ja porobię etykietki i nakleimy je na brzegi półek. A segregatory to sobie każemy przynieść do gabinetu - trzeba się nieco szanować "kolego doktorze"- powiedział Wojtek. Teść będzie dumny ze mnie gdy to "obfocę" i mu pokażę. A Marta powie: "kurczę, następny świr w rodzinie". A sama ma wszystko pod linijkę ułożone, a jak jej to mówię to twierdzi, że lata tresury nawet ją złamały.
c.d.n.
Podobalo sie!
OdpowiedzUsuń