Listopad minął, jak stwierdziła Marta, podejrzanie szybko. Pogoda była przez większość dni paskudna, miasto wyglądało ponuro i często "tonęło" w rozpaćkanym brudnym śniegu, najlepiej sprzedającym się towarem był według Marty płyn zimowy do spryskiwaczy samochodowych. Ale choć narzekała to cieszyła się, że ma sprawny samochód i nie musi jeździć miejską komunikacją. Nauki miała zdecydowanie duuużo więcej niż na pierwszym stopniu studiów. Kilka razy uzupełniała swe wiadomości z chemii z pomocą życzliwych pracowników laboratorium. Lepiej też się jej układały stosunki koleżeńskie na uczelni.
W pierwszych dniach grudnia w nocy, obudził Martę dziwny ból brzucha. "Przeleciała" w myślach co jadła na kolację, ale nie było to wcale ani ciężkostrawne ani nieświeże. A że ból był wyraźnie raczej prawostronny pomyślała, że musi się wybrać zamiast na uczelnię to do jakiegoś lekarza. Przypomniała sobie, że w liceum też się jej kilka razy taki ból zdarzył i wtedy w międzyszkolnej przychodni lekarka podejrzewała wyrostek robaczkowy i dała jej zwolnienie z ćwiczeń WF do końca roku szkolnego i jakoś dolegliwości ustąpiły. Następnego dnia nic nie powiedziała Wojtkowi, pojechała jednak na uczelnię, bo ją nic nie bolało, a potem prosto z uczelni pojechała do swojej przychodni, w której byli razem z Wojtkiem zarejestrowani. W rejestracji zapisała się do Andrzeja, który zdaniem rejestratorki jeszcze nie urzędował w przychodni, więc powędrowała do jego gabinetu na oddziale. Andrzej był i na jej widok zrobił "wielkie oczy", a Marta powiedziała, że właśnie się do niego zapisała i wyjaśniła dlaczego. No to idź, skarbie, pod gabinet w przychodni, ja tam zaraz przyjdę, wezmę po drodze wykaz pacjentów na dziś. Nie mam cię gdzie tu położyć jak widzisz. A Wojtek na dole? Nie, on nawet nie wie, że ja tu jestem bo mu nic nie mówiłam. Może to jakiś fałszywy alarm to po co miałam mu robić cały dzień nerwów? Dam mu znać jak mnie "obadasz" - powiedziała i szybko wyszła z gabinetu. Andrzej tylko westchnął, ale nic już nie powiedział. W kwadrans później był już w przychodni i wziął Martę jako pierwszą pacjentkę. Jego zdaniem po badaniu to jednak "sfiksował" wyrostek, ale zaraz zrobią Marcie badania czy jest stan zapalny- jeśli tak to ona wyląduje jeszcze dziś na chirurgii i zapewne na sali operacyjnej. I ty mnie pokroisz? - dopytywała się Marta. Masz to jak w banku, mam dziś dyżur, a nawet gdybym nie miał to i tak byłbym przy tobie jako asysta. Nie oddaję rodziny w obce ręce . Dzwoń do Wojtka. Później zadzwonię, on teraz ma jakąś nasiadówkę. Nie odbierze- wyjaśniła Marta. Wyślę mu sms przed godziną szesnastą. Bo albo wtedy zrobią przerwę albo już skończą. Im później się dowie tym zdrowiej dla niego.
W czasie badań wyszło, że to jednak stan zapalny i operacja jest niezbędna. Kurczę blade, a ja myślałam,że zapalenie wyrostka to przypadłość głównie dzieci - nie znam osób dorosłych operowanych z tego powodu. No bo nie jesteś chirurgiem to nie znasz - ja już sporo dorosłych zoperowałem z tego właśnie powodu. Wolisz znieczulenie zewnątrzoponowe czy ogólne? Ogólne - stwierdziła Marta. To drugie to sobie zostawię na poród, szkoda kręgosłupa. No, też racja - zgodził się Andrzej.
Andrzejku - jest jeszcze coś, o czym powinieneś wiedzieć - jest na 95% pewne, że ja po operacji będę bardzo wysoko gorączkować- taka jakaś dziwna uroda mego organizmu. Po tych przeciętych palcach też miałam gorączkę, bo po każdym "krwawym zabiegu" tak mam. Nawet po usuwaniu kamienia nazębnego jeśli mi krwawią dziąsła i po otarciu sobie kolana do krwi. No a przecież sam widziałeś, że goiło mi się wszystko szybko i dobrze i nic się nie paprało.
Dostaniesz po operacji kroplówkę i będzie w niej również antybiotyk - to standard, bo skoro wyrostek fiksuje to znaczy jest stan zapalny. Spędzisz jakiś czas na sali pooperacyjnej pod opieką pielęgniarek. Najważniejsze, że się szybko zgłosiłaś i jest 99% szansy, że nic tam jeszcze nie jest rozlane, że nie pękł. Pewnie będziesz operowana w nocy. Ale rano już będziesz musiała się przespacerować po piętrze. Będziesz miała odczucie, że masz dziurę w brzuchu, przez którą ci zaraz uciekną wszystkie wnętrzności. To dlatego, że będziesz miała przecięte mięśnie a organizm nie ma potem świadomości, że one są jednak dobrze zszyte. Chcesz pokój jedno czy dwu łóżkowy? Jedno, niech Wojtek śpi i będzie normalnie w domu i w pracy. Przecież nie będę tu długo.
No raczej nie, jeśli nie będzie żadnych komplikacji. Naprawdę nie jestem wróżką i nie wiem co zobaczę u ciebie w środku. Nigdy nikt z nas tego nie wie- no może poza tymi przypadkami gdy ma się pacjenta z otwartą raną, ale i tak trzeba wszystko na własne oczy zobaczyć.Chociaż i wtedy można być zaskoczonym.
Zaraz cię oddam w ręce pielęgniarek, zrobią ci szybkie próby uczuleniowe. Masz uczulenie na jakieś leki? Mam - jest w karcie - na sulfonamidy. Co nastukałaś do Wojtka? Że jestem w szpitalu u ciebie i pewnie będę operowana, ale chyba jeszcze nie czytał. Dopiszę by mi przywiózł koszulkę nocną. Nie musi - dostaniesz służbową, odkażoną, w której pojedziesz na blok operacyjny a na stole i tak będziesz tylko okryta płachtami a nie w koszuli. Niech ci przywiezie szlafroczek na to dreptanie po operacji. A ja niestety będę widział tylko miejsce w którym będę działał. Musimy się jednak wszyscy razem wybrać latem do Sopotu, żebym mógł cię zobaczyć w bikini - mam podejrzenie, że to bardzo fajny widok. Wbrew pozorom nadal jeszcze jestem facetem łasym na ładne babki. Ale od dawna wiem, że kocha się nie za urodę ale za zupełnie inne cechy.Nim wystartowałem na medycynę to miałem wrażenie, że taki chirurg to ma klawo, bo zawsze widzi na stole nagie kobietki. A realia wyglądają zupełnie inaczej, bo chirurg widzi tylko pole operacyjne i narzędzia.
Na godzinę przed operacją dostaniesz zastrzyk ze środkiem premedykacyjnym, który ułatwia zasypianie. Gdybyś miała być operowana dopiero jutro w ciągu dnia, to dostałabyś wieczorem tabletkę "głupiego Jasia", o takim właśnie działaniu. Kiedyś, jeszcze na praktyce pacjent zatrzymał mnie i powiedział -"połknąłem tego głupiego Jasia i nic nie działa - niech pan patrzy- mogę nawet czytać"! Spojrzałem i zachciało mi się śmiać, bo facet trzymał tę gazetę "do góry nogami". Ale powiedziałem, że widocznie u niego tabletka zadziała z opóźnieniem.
Gdy Marta była już w swoim pokoju odezwał się przerażony Wojtek- był przekonany, że Marta uległa jakiemuś wypadkowi. Tusieńku, ja mam zapalenie wyrostka robaczkowego i w nocy najprawdopodobniej będę operowana i to zapewne przez Andrzeja. Albo sam mnie pokroi albo będzie asystował przy tym. Wybrałam opcję pełnej narkozy. Jego zdaniem nie jest źle, bo raczej nie jest ów wyrostek rozlany, więc operacja powinna być niczym muzyka rozrywkowa - lekka, łatwa i przyjemna. No ale co jest tam w środku to dopiero jak otworzą to zobaczą. Rano, czyli w kilka godzin po operacji już mam spacerować. Mam pokój jedno łóżkowy. Z domu to tylko potrzebuję kapcie, ciepłe skarpety, szlafrok i może cieplejszą piżamę na te spacery . I to wszystko może daj mojemu tacie żeby mi rano przywiózł. A ty przyjedź dopiero po pracy.
Wiesz co, oni mi tu rano jakiś kleik do jedzenia dadzą, więc może podrzućcie mi jakieś sucharki bo kleiku to ja nie zjem. Nie wiem czy jeszcze są, ale kiedyś były do kupienia takie sucharki z ciasta biszkoptowego. I tak dużo tego nie zjem. Samochód mam tu na parkingu pod dachem, na piętrze. I kup mi jakieś pisma kobiece, albo weź od mamy, bo ja ostatnio nic nie kupowałam i mam zaległości. I zadzwoń do sekretariatu mojej uczelni jutro i powiedz, że jestem w szpitalu. I nie wystrasz swego taty tą wiadomością, że jestem w szpitalu, powiedz mu dopiero gdy będzie u nas w domu a nie przez telefon. Możecie jutro wpaść po południu. Ja jeszcze nie wiem o której będę operowana, Andrzej powiedział, że może dopiero w nocy - tu sala operacyjna to czynna chyba całą dobę. Są dwie albo nawet trzy i chyba działają na zmiany. Sal nie brakuje, raczej brakuje chirurgów i anestezjologów bo to takie diablo trudne i ciężkie zawody. Popatrz - Andrzej to chyba sobie nas wykrakał, mówiąc, że będzie naszym rodzinnym chirurgiem. I jak dobrze, że albo on będzie mnie operował albo przynajmniej asystował.
Około ósmej wieczorem Wojtek i ojciec Marty przyjechali do niej przywożąc : sucharki, dwie ciepłe piżamy w tym jedną ze wzorem w.....białe misie, kosmetyczkę z kosmetykami wybranymi przez Pati, ciepłe skarpetki antypoślizgowe w ilości 3 par, kapcie klapki, żeby łatwo było je wkładać i nowy, "puchaty" cieplutki szlafrok, lekturę w postaci "prasy kobiecej" i dwa zeszyty rozrywki w postaci krzyżówek, małe radio, 2 butelki litrowe nie gazowanej wody mineralnej. Na widok tego wszystkiego Marcie to aż się łzy zakręciły pod powiekami. I tata z Wojtkiem na wyścigi ją zapewniali, że na pewno wszystko będzie w porządku skoro wyrostek nie rozlał się- to raz, a dwa- że będzie ją operował Andrzej.
Marta wraz z Wojtkiem doszli do wniosku, że on zabierze teraz jej samochód ze szpitalnego parkingu, żeby niepotrzebnie za ów pobyt nie płacić, bo jakby na to nie spojrzeć to na pewno któryś z członków rodziny po nią przyjedzie gdy będzie wychodziła ze szpitala. Około godziny 22,00 przyszedł do Marty Andrzej i stwierdził, że- primo -rodzina, której czuje się członkiem jest unikalna i jest dumny, że do niej należy, secundo - że przyszedł do niej odpocząć bo tak na oko to koło północy zaczną się przygotowania do jej operacji a on teraz się trochę zregeneruje u niej w pokoju. No to się wyciągnij na moim łóżku, nakryj kocem i odpoczywaj a ja się trochę zajmę krzyżówkami. Miejmy nadzieję, że nikogo pogotowie nie zwiezie- stwierdziła Marta. Nie zwiezie, nie mamy dziś ostrego dyżuru - a tu to mi nikt głowy nie będzie zawracał.W dziesięć minut później Andrzej już spał, a Marta przysłoniwszy nieco światło małej lampki pogrążyła się w lekturze.
Przygotowania do operacji Marty były chyba jednak opóźnione bo anestezjolog, dobry kolega Andrzeja, wślizgnął się cichutko do pokoju Marty dopiero po godzinie 1,00 w nocy, delikatnie obudził Martę drzemiącą na fotelu, wyszeptał jej do ucha, że zrobi zastrzyk i że za godzinę obudzi Andrzeja i wtedy też zabiorą ją na salę operacyjną. I faktycznie godzinę później rozległo się pukanie i wszedł tenże lekarz który teraz obudził Andrzeja . Oprócz niego przyszły dwie pielęgniarki z łóżkiem i szpitalną koszulą, które pouczyły Martę, żeby jeszcze skorzystała z toalety, bo potem będzie miała kroplówkę, więc lepiej by pęcherz był pusty. Na sali przedoperacyjnej Marta została rozebrana i okryta, zapytana kolejny raz o to na co ma uczulenia, wstrzyknięto jej dożylny zastrzyk i w ciągu niecałej minuty "urwał się jej film".
Ocknęła się na wieloosobowej sali pooperacyjnej. Leżała oddzielona kolorowymi zasłonkami od łóżek, które stały obok. Nad nią pochylała się pielęgniarka pytając się jak się czuje i informując ją, że gdy się skończy kroplówka to zostanie odwieziona do swojego pokoju. I że operacja przebiegła bez żadnych problemów, wyrostek nie był pęknięty, a jej wszystkie parametry życiowe były cały czas prawidłowe. Została też przepytana czy aby nie ma mdłości, a gdy powiedziała , że nie, to zabrano leżącą pod jej brodą płaskie naczynie nazywane w żargonie szpitalnym nerką, z uwagi na kształt. Potem zmierzono jej temperaturę i ciśnienie i przyszedł lekarz pytając się jak się czuje, bo ma nieco podwyższoną temperaturę, więc mu wyjaśniła, że to u niej normalne. W dwie godziny później odwieziono ją do jej pokoju, pielęgniarka pomogła jej usiąść i założyć piżamę oraz ciepłe, antypoślizgowe skarpetki.
Gdy już została sama przyszedł Andrzej. Stwierdził, że mieli szczęście bo wyrostek był wypełniony ropą a, co gorsze, był nieomal ukryty i się go Andrzej zdrowo naszukał bo był prawie pod wątrobą. Ale go znalazł i odciął tak by nic z niego nie wyciekło a na koniec jego kikut zamknął i schował w kątnicy i tam go starannie zaszył. Całe szczęście, że wpadłaś na pomysł by przyjechać do szpitala a nie czekać aż "samo przejdzie". "Samo" to na ogół przechodzi zakażenie z jednego osobnika na drugiego. I dziękuję ci, że mogłem u ciebie w pokoju zebrać siły na tę operację. Krzysiek mówił, że ty spałaś w fotelu zamiast mnie wykopać z łóżka i samej się w nim ułożyć. Mam nadzieję, że Wojtek mnie nie "złomocze" gdy się o tym dowie.
Andrzejku - ja po prostu zadbałam o siebie wychodząc z założenia że dobry operator to operator wypoczęty. Poza tym ja to się w tym fotelu naprawdę wyspałam bo on duży jest a ja do gigantów to nie należę, a poza tym miałam jednak przed sobą perspektywę wyspania się pod narkozą. Może nie jest to najzdrowszy sposób na spanie, ale jednak są ludzie leczeni metodą śpiączki farmakologicznej. Bez jej zastosowania pewnie by nie przeżyli. A co powie Wojtek? Powie, że widocznie tobie bardzo dobrze się śpi w naszej obecności, co według nas jest wręcz komplementem, bo np. w moim odczuciu stan snu jest najbardziej intymnym stanem i jeśli możesz z kimś zasnąć spokojnie w jednym pokoju to znaczy, że masz do niego pełne zaufanie pod każdym względem, że nadajecie na tej samej fali a wasze biopola się uzupełniają a nie zwalczają. Jest cała masa osób z którymi za żadne skarby nie spałabym w jednym pokoju, chociaż je lubię. I nie jest to wcale związane z płcią. Z iloma kobietami tak spałeś jak ze mną przed tą operacją? Z Leną, tylko z nią. A teraz z Wojtkiem i z tobą. Ty masz rację, że sen jest bardzo intymnym stanem i dzielenie go z inną osobą nie jest łatwe. Zwerbalizowałaś moje przemyślenia i odczucia w tej materii. Nie byłem święty przed ślubem, było kilka dziewczyn, ale każda ze wspólnych nocy była dla mnie bezsenna i to nie dlatego że był seks całą noc. Dziewczyna spała a ja za cholerę nie mogłem zasnąć choć byłem zaspokojony i nie brakło mi seksu. Popatrz - przy tobie zasnąłem jak niemowlę i ten sen mnie w pełni zregenerował, choć nie powiem żeśmy spali długo. Już zastanowiło mnie to, że obaj z Wojtkiem widząc się pierwszy raz w życiu mieliśmy sobie tyle do powiedzenia i tak dobrze się rozumieliśmy.
c.d.n.
Podobało się!
OdpowiedzUsuń