Około dziewiątej rano do pokoju Marty przyszedł lekarz w towarzystwie pielęgniarki, nieomal jeszcze w progu wymienił swe nazwisko, które Marcie nic nie mówiło i natychmiast wyleciało z głowy, pomógł jej usiąść i stwierdził, że musi ją osłuchać, czy wszystko jest w porządku z płucami, bo jednak Marta ma temperaturę. Marta zdobyła się na uśmiech i cicho powiedziała - mogę pana zapewnić, że płuca są w porządku, to tylko taka moja uroda, że nawet po zwykłym, nie zakażonym skaleczeniu palca wysoko gorączkuję. Lekarz uśmiechnął się i powiedział- to nie będzie bolało, zapewniam. Osłuchiwałał długo, prosił by zakaszlała, potem obejrzał gardło i nieomal z żalem stwierdził, że wszystko jest w porządku. A potem zerknął na talerz stojący na stoliku, na którym dogorywał kleik i spytał czemu nie je- powinna pani koniecznie jeść by jelita pracowały - pouczył ją.
Jem, ale nie jestem w stanie zjeść "tego czegoś" - powiedziała wskazując palcem talerz z kleikiem- zjadłam dziś aż dwa dietetyczne sucharki i popiłam wodą mineralną, niegazowaną. Poza tym ja nie konsumuję zwykłego mleka bo mi nie służy. Na co dzień to jem jogurt lub kefir a i to nie w jakichś imponujących ilościach, przeważnie 150 ml na jeden raz. Pan doktor uśmiechnął się i powiedział - no i bardzo dobrze, to najzdrowsza postać mleka. Po obchodzie przyjdzie do pani jedna z pań pielęgniarek, i oklepie pani profilaktycznie plecki i potem pomoże pani wstać.
Ja już dziś rano wstawałam do łazienki- poinformowała go Marta- ale miałam wrażenie, że mi wszystkie wnętrzności za moment wypadną, okropne uczucie. Dobrze, że to tylko kilka kroków. A coś bolało gdy pani szła do swej łazienki? - zainteresował się lekarz. Nie, nic nie bolało, tylko miałam takie uczucie i nawet odruchowo podtrzymywałam własny brzuch. Lekarz uśmiechnął się - ciekawe jak można podtrzymywać coś, co nie sterczy i jest nieomal wpadnięte. Za dzień a najpóźniej za dwa dni to uczucie minie, pani mięśnie "przyzwyczają się" do nowej rzeczywistości. Zaintrygowała mnie ta pani temperatura bez konkretnego powodu. Uprzedzał mnie o tym chirurg - to chyba pani brat? Marta uśmiechnęła się - nie, to przyrodni brat mojego męża.
W dwie godziny później przyszedł Andrzej i Marta opowiedziała mu wizycie tego lekarza, przy okazji mu doradziła, by zawsze mówił, że są z Wojtkiem braćmi przyrodnimi, mieli wspólną mamę i stąd mają różne nazwiska. Andrzej spojrzał na nią z uznaniem - ty to jesteś niesamowicie trzeźwą babką. A tak nawiasem to już dziś z Wojtkiem odbyłem konferencję i musiałem mu długo tłumaczyć, że naprawdę jest wszystko z tobą w porządku. On tu przyjedzie około 14,00, bo Michał, też przejęty twoją operacją, wziął jego dzisiejsze wykłady.
A ten internista, który cię dziś nawiedził to twierdzi, że jeszcze nigdy w życiu nie widział pacjenta, który cały i zdrowy miałby temperaturę niemal 39 stopni i chyba będzie wydzwaniał do kolegów po fachu, że "odkrył" niezwykły przypadek. Jutro przyjdzie do ciebie siostra opatrunkowa i zmieni opatrunek i pewnie też będzie zadziwiona, że nic ci nie cieknie z cięcia. Chyba, że do jutra coś pocieknie. A teraz bądź tak miła i usiądź sama z nogami opuszczonymi w dół a ja ci w nagrodę założę skarpetki. Muszę zobaczyć jak chodzisz. Tu możesz chodzić w samych skarpetkach i w samej piżamie, bo jest cieplutko, ale na korytarzu to już jest chłodno, więc kapcie i szlafrok wymagane. Mam ogromną wprawę w zakładaniu skarpetek bo zakładanie skarpetek moim dzieciakom wymaga nie tylko umiejętności ale i sprytu bo ich kończyny żyją własnym, zupełnie odrębnym życiem, czasem można odnieść wrażenie, że oni mają samo składające się nogi zwłaszcza od kolan aż do czubków palców choć czasami to nawet już od bioder. Podziwiam Lenę jak ona sobie z nimi radzi - jej zdaniem, to tylko kwestia wprawy i ignorowania pewnych zachowań dziecka. Poza tym dzieci, jej zdaniem, dobrze reagują na rutynowe działania. Wiesz - przyzwyczajenie drugą naturą człowieka.
To tak trochę jak zwierzaki- zauważyła Marta - z reguły nerwowo reagują na nowości. Jak przyzwyczaisz zwierzaka do pewnych procedur to wszystko idzie jak z płatka. Przyuczyliśmy psiaka że ma trzy domy, w których mieszka i Miśka we wszystkich tak samo dobrze funkcjonuje, w każdym czeka grzecznie aż się jej łapki wytrze po każdym spacerze. Bo my je czyścimy po każdym, wszak na ulicy i trawnikach czysto nie jest.
Wojtek, tak jak zapowiedział przyjechał punktualnie o godzinie 14,00. Długo trzymał Martę w objęciach niczym cudem odzyskany skarb. Szalenie rozbawił Martę pytaniem czy pamięta coś z operacji, bo on pamięta wszystko co do niego Andrzej w trakcie operacji mówił. Marta się śmiała - ja tylko pamiętam moment gdy mi robiono zastrzyk dożylny na sali przedoperacyjnej i zaraz potem odleciałam. A pochwalił ci się Andrzej, że przed operacją spał w moim pokoju? Poprzednie zabiegi trwały jakoś długo, widziałam , że Andrzej wygląda na zmęczonego więc mu kazałam położyć się na moim łóżku i nakryć kocem, żeby trochę odetchnął, bo zaraz miała być operacja, ale dopiero o 1 w nocy przyszedł ktoś z anestezjologów, zrobił mi zastrzyk i po następnej godzinie obudził Andrzeja. Mam wrażenie, że byłam na stole operacyjnym około trzeciej nad ranem. Jestem pełna podziwu dla Andrzeja, że był w stanie operować. Ale jak mi powiedział, to każdy z lekarzy jest "wyćwiczony" w łapaniu okazji do snu i w minutę po przebudzeniu do ratowania bądź operowania pacjenta. Ten anestezjolog to się pewnie zdrowo uśmiał, bo Andrzejek spał na łóżku a ja zwinięta w kłębek na fotelu z długopisem w garści. Ciekawa jestem skąd oni wzięli takie wielkie fotele. A gdybyś dziś widział minę lekarza internisty, który usiłował dociec dlaczego ja tak wysoko gorączkuję bez powodu to byś się serdecznie ubawił. On był wyraźnie tą sytuacją urażony. Tak jakbym mu zrobiła na złość. Andrzej twierdzi, że na pewno ten facet obdzwonił wszystkich swoich kolegów po fachu, bo pierwszy raz trafił mu się taki pacjent - zdrowy a z wysoką gorączką. A poza tym powiedziałam dziś Andrzejowi, by mówił, że jesteście braćmi przyrodnimi, mieliście tę samą mamę a różnych tatusiów.
A od kogo jest ten cudny, puchaty i cieplusi szlafroczek?- spytała Marta. Od nas wszystkich, a wybrała go dla ciebie Pati.Tak naprawdę wszystko to co nowe to wybierała Pati. Ja to tylko te śmieszne klapki osobiście kupiłem bo mi się podobała ich gruba ale miękka, taka amortyzująca podeszwa i to że bez trudu wchodziła mi w nie moja pięść, więc wykoncypowałem, że bez trudu włożysz w te klapki stopę w grubszej skarpetce. A mój osobisty ojciec ma metę na te sucharki dla ciebie - kupuje je w prywatnej piekarni na Dolnym Mokotowie. I wszyscy się nimi teraz objadamy. Ja je nawet wziąłem do pracy i Michałowi też one pasują. Michał tak przejęty twoją operacją jakby to Ala była w szpitalu.
Mój ojciec już obmyśla jakieś dietetyczne dania, które będzie gotował gdy będziesz w domu. Jest przerażony, że ty z tym bólem sama prowadziłaś samochód, bo przecież mogło ci się nagle pogorszyć i mogłaś mieć wypadek. Jak znam życie to on tu pewnie dziś wpadnie bo zrobił dla ciebie kurczaka w galarecie. A kroił w tak małe kosteczki jakby to miało być dla dziecka. Wczoraj pozwolił mi na małą degustację. Pychotka, dobrze mu to wyszło. Ale strasznie mi źle zasypiać gdy nie ma cię obok mnie - skarżył się Wojtek. I w ogóle to bardzo źle śpię gdy ciebie nie ma.
A bardzo cię Andrzej pociął? Marta roześmiała się - sądząc po opatrunku to przeciął mi skórę na długości ze sześciu centymetrów. Tylko? - zdziwił się Wojtek - to ja miałem znacznie dłuższy szew. No bo ty jesteś większy - śmiała się Marta. Poza tym to miał u ciebie zapewne więcej do grzebania w brzuchu niż u mnie. U mnie tylko usuwał mały kawałek, nie musiał mi mięśni przekładać i wszywać do środka siatki. Ale i tak się narobił bo tam jest sporo naczyń krwionośnych. No i musiał bardzo uważać by mu ten nafaszerowany ropą wyrostek nie pękł i by się to wszystko nie dostało do wnętrza brzucha.
Najzabawniejsze jest to, że wciąż nie wiadomo do czego ten kawałeczek jest człowiekowi potrzebny. U niektórych ssaków ponoć wspomaga trawienie węglowodanów. Jakaś inna teoria głosiła , że zapobiega różnym stanom zapalnym, no ale przecież sam wpada czasem w stan zapalny. No więc jest to ciągle tajemnicza struktura w naszym wnętrzu. Kiedyś jakiś geniusz wzywał by profilaktycznie małym dzieciom usuwać wyrostki robaczkowe bo nie wiadomo do czego służą, a bez nich wszak nadal człowiek żyje. I pewnie ileś tych wyrostków profilaktycznie wycięto, ale głównie nie w Polsce, nim się ktoś nie ocknął i nie powiedział głośno, że to głupota.
Jeśli cię ten temat interesuje to w gościnnym pokoju jest na półce taka gruba książka pt. "Chirurgia"- możesz w niej poczytać o najczęstszych operacjach i pooglądać rysunki- dowiesz się przy okazji co gdzie masz i jak się co wycina i dlaczego, jakie jest ryzyko danej operacji, skutki zaraz po operacji i odległe. O przeszczepach też tam jest. Wszystko napisane jasno i zwięźle. Kupiłam ją gdy wpadłam na pomysł, że będę studiować medycynę. I bardzo starannie przestudiowałam. Książkę popełnił pan Youngson, jest tłumaczona z języka angielskiego. Nawet w całkiem przystępnej cenie była. Wzrokowo to śnieżno biała twarda okładka grzbietu z zielonym paskiem.
A ja myślałem, żeś taka mądra w te klocki bo masz dwutomową Encyklopedię Zdrowia. Marta zaśmiała się- no mam, ale tam nie ma dokładnych opisów jak przebiega jakaś operacja. Tam jest głównie o różnych chorobach i jak ich unikać, z czym iść do lekarza a nie leczyć się na własną rękę i jest o funkcjonowaniu różnych narządów które posiadamy. Według mnie to powinna być taka książka w każdym domu. Tyle tylko, że jeśli nikt z właścicieli takiej Encyklopedii do niej nie zagląda to jest zbytecznym wydatkiem, choć trzeba przyznać, że ładnie się na półce jej dwa tomy prezentują.
Chodź, zjedziemy do kantyny, może ty tam coś zjesz a ja bym się tam napiła herbaty. Poza tym to ja mam przecież chodzić. Zdaniem Andrzeja to tam nie trują, ale sobie do tej herbaty wezmę suchareczki. Chyba zdrowieję, skoro zaczynam być głodna. Gdybym była w NFZetowskim szpitalu to pewnie już jutro by mnie wykopali, a tu będę tak długo jak będzie sobie tego życzył chirurg. Zapytaj się swego taty o której on ma zamiar tu być bo ja to bym wolała, żeby mi to papu przywiózł jutro. Z moim tatą to się umówiłam, że przyjedzie tylko na wezwanie, żeby nie robić tłoku. Pytałam się Andrzeja ile będę tu siedzieć to oczywiście powiedział że nie jest wróżką i nie wie. Kiedyś to bym tu była siedem dni do zdjęcia szwów i wyszła dzień po ich zdjęciu. Ale cztery dni to mam tu pewne. Jutro mi zdejmą opatrunek bo będzie zmieniany i on wtedy zobaczy jak się goję.
W kantynie Wojtek zamówił dla siebie gulasz z kopytkami i surówką, a Marta wypiła herbatę i zjadła aż dwa sucharki. Gdy już kończyli jeść Marta stwierdziła, że jednak jest jeszcze słabiutka i ta wyprawa do kantyny ją zmęczyła. Nic dziwnego - pocieszył ją Wojtek - ostatnio miałaś sporo nauki i jeszcze się douczałaś w laboratorium - zaraz zatelefonuję do ojca, żeby się na jutro a nie na dziś ustawiał. Wracamy zaraz pomału do pokoju.
"Wyprawa " do kantyny tak Martę zmęczyła, że zaraz po powrocie ułożyła się wygodnie w łóżku, Wojtek usiadł na łóżku i delikatnie Martę gładził po głowie, a Marta w 10 minut później już spała, o czym Wojtek zaraz przesłał wiadomość do Andrzeja, dodając pytanie czy to aby dobrze czy może jednak dzieje się coś złego. Oprócz tego nadał wiadomość do swego ojca, że galaretka z mięsa kuraka to raczej jutro dopiero i że właśnie Marta zasnęła. Andrzej podesłał Wojtkowi informację, że to normalne, że Marta śpi, objaw prawidłowy, sen regeneruje organizm. I że on do godziny osiemnastej ma jeszcze pacjentów w przychodni i gdy skończy to do nich wpadnie i nie będzie pukał tylko się im wpakuje do pokoju bez pukania tak jak personel w NFZ-towskich szpitalach. Wojtek zamienił krzesło na wygodny fotel - ustawił go tak, by wygodnie siedząc mógł się wpatrywać w Martę. Wpatrywał się, rozmyślał o tym, że kocha ją tak samo jak wtedy gdy byli jeszcze małolatami i.....gdy Andrzej po ostatnim pacjencie cichutko otworzył drzwi pokoju Marty zastał oboje pogrążonych we śnie.
Uśmiechnął się, zrobił im "pamiątkowe" zdjęcie, delikatnie obudził Wojtka i wyciągnął go do swojego gabinetu, który był na tym samym piętrze. Opowiedział Wojtkowi o całej operacji, o tym, że Marta cały zabieg świetnie zniosła, że nie było z niczym kłopotu i wcale się przy niej nie napracował no i że Marta bardzo dobrze zna swój organizm. A co ty bracie taki śpiący jesteś? balowałeś gdzieś? Nie balowałem, ale - tylko się ze mnie nie śmiej - po raz pierwszy od lat spałem bez Marty i okrutnie długo nie mogłem zasnąć a potem budziłem się szukając jej w łóżku. Michał gdy mnie dziś rano zobaczył to przez moment pomyślał, że spędziłem noc czuwając przy łóżku Marty. Pocieszył mnie, że to normalne i że jak mi się rodzina powiększy to bez trudu zasnę sam, ciesząc się wręcz z tego faktu, bo niczyje malutkie lodowate stópki ani większe, damskie, nie będą się grzały na moim brzuchu.
Andrzej, a jak długo chcesz ją trzymać w szpitalu? Tak ze cztery pełne dni, nie licząc dzisiejszego. A na zdjęcie szwów to ją po prostu przywieziesz, zdejmę jej te szwy i pozalepiam tak jak kiedyś ciebie, tymi paskowymi plastrami.
A wiesz, że spałem w łóżku Marty? Wojtek uśmiechnął się i spytał - a co ci się śniło? Nie wiem, przy takim dosypianiu regeneracyjnym to ja nie mam snów, albo są takie krótkie, że ich nie zapamiętuję. Ale pamiętam, że gdy ją widziałem przed zaśnięciem to namiętnie rozwiązywała krzyżówki i była zwinięta w kłębek więc tylko pomyślałem, że to oznaka, że wyrostek nie pękł, bo przy rozlanym by tak nie leżała i nie była w stanie rozwiązywać krzyżówek. Zobacz Wojtek jakie to wszystko dziwne - z tobą i Martą mamy bardzo dużo takich samych odczuć. A przecież znamy się nie "od zawsze". Nawet z Leną mam sporo zupełnie innych spojrzeń na to co nas otacza, a z wami to "toczka w toczkę". Może kiedyś, kiedyś mieliśmy wspólne geny. No może- zgodził się Wojtek- może nasi pra-pra-pra dziadowie byli braćmi. Bo Marta to uważa, że jesteśmy w tym samym typie urody i z tego co wiem, to z żadnym facetem nie była i nie jest tak zaprzyjaźniona jak z tobą. Coś chyba musi w tym być. Gdy byliśmy dzieciakami to mówili o niej, że jest niedotykalska i zarozumiała i trudno się z nią przyjaźnić.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz