Marta miała wrażenie, że jest najczęściej odwiedzaną pacjentką w szpitalu- Wojtek to był oczywiście codziennie, Andrzej z kolei spędzał w jej pokoju każdą wolną chwilę, bo jak mówił odczuwa potrzebę wymiany opinii z normalną osobą, tyle tylko, że najczęściej to nawet nie rozmawiali, bo albo Andrzej się koncentrował przed jakąś operacją albo wpadał by "odparowały" z niego emocje po operacji.Twierdził, że sama obecność Marty wspaniale na niego wpływa i teraz dopiero rozumie dlaczego Wojtek jest z nią tyle lat. Rozmawiał zresztą o tym z Wojtkiem i obaj się zgodzili, że Marta działa stabilizująco na ich psychikę. Andrzej przesłał Wojtkowi zdjęcie "pamiątkowe" Marty i Wojtka i zrobił sobie z niego odbitkę, którą oprawił w stojące ramki, które umieścił na swym biurku w gabinecie, obok zdjęcia Leny i dzieciaków. A wśród żeńskiego personelu zaraz rozszedł się "szmerek", że Andrzej to szalenie "rodzinny" facet.
W dniu, w którym Marta już za kilka godzin miała wyjść, jedna z pielęgniarek powiedziała jej, że byłoby bardzo fajnie, gdyby częściej trafiały do szpitala tak mało absorbujące pacjentki jak ona. Marta roześmiała się mówiąc, że przecież ona to była "ledwie chora" , na co usłyszała, że już nie jedna osoba dorosła pożegnała się z tym światem właśnie z okazji zapalenia wyrostka robaczkowego, bo zbyt późno trafiła do szpitala. A pani to zgłosiła się w porę a na dodatek przestrzegała pani wszystkich zaleceń i nie zachowywała się niczym królewna na ziarnku grochu. Zresztą gdy leżał u nas na chirurgii pani mąż to też był zupełnie bezproblemowym pacjentem i doskonale znał znaczenie słów "dziękuję i proszę" i nie miał problemu by ich często używać. I pani szwagier też jest taki. I nie "sadzi się", chociaż sam dobrze wie, że jest świetnym specjalistą. To w tym zawodzie dość rzadkie zjawisko, większość bardzo dobrych specjalistów ma się za wybrańców bogów i ma przewrócone w głowach.
A tu jest kartka z zapisaną datą i godziną wizyty na zdjęcie szwów. Mam nadzieję, że pasuje pani ten termin. A tu jest zwolnienie lekarskie- tu za okres pobytu w szpitalu a tu jego dalsza część począwszy od jutra. Pan doktor zlecił to mnie, by oszczędzić pani dreptania po szpitalu. Obawiał się, że może mu zejść nieco dłużej na operacyjnej i to wszystko mnie pozostawił do załatwienia, choć początkowo planował by to zrobić osobiście. I mam też dla pani tubkę z maścią do smarowania blizny pooperacyjnej. Według reklamy zmiękcza bliznę - a pan doktor powiedział, że on w to nie wierzy, ale to nie jest powód by pani jej nie spróbowała.
Marta była zaskoczona tym wszystkim - dziękowała i spytała czy mogłaby dostać jakieś namiary na kontakt osobisty z tą pielęgniarką i ta jej podała numer swej komórki. Pani Maryla powróciła do swych zajęć, a Marta usiadła w fotelu czekając na przyjazd Wojtka. W pół godziny potem do pokoju wpadł... Andrzej z jeszcze potarganymi i zlepionymi od potu włosami, ale bardzo zadowolony, że Marta jeszcze jest. Marta popatrzyła na niego i powiedziała - usiądź, proszę, doprowadzę cię trochę do ładu - wyglądasz jakbyś wypadł spod wycinarki lub innej prasy. Z kosmetyczki wyciągnęła tonik i delikatnie przemyła mu twarz tonikiem, potem wilgotnym ręcznikiem potraktowała jego twarz i włosy, na końcu używając własnej szczotki do włosów. Andrzej siedział nieruchomo, z zamkniętymi oczami, nieomal nie oddychając, a Martę ogarniało przerażenie, bo zdała sobie sprawę z tego jak szalenie wyczerpujący zawód Andrzej wybrał. Gdy na koniec przetarła jego włosy suchym ręcznikiem Andrzej otworzył oczy i powiedział - to było sto razy lepsze niż prysznic. Jesteś jedyną kobietą, która mnie widziała w takim stanie - Lena nie ma pojęcia jak wyglądam gdy odejdę od stołu. Ale bałem się, że nie zdążę się z wami zobaczyć nim wyjdziesz. Dostałaś zwolnienie i termin zdjęcia szwów? Tak , dostałam, pani Maryla mi to wszystko załatwiła. Bardzo miła i kontaktowa osoba - wzięłam nawet od niej numer telefonu.
Andrzej zrobił wielkie oczy - nawet nie wiem, że ona ma na imię Maryla - to najlepsza pielęgniarka na tym oddziale - przytomna i myśli o pracy a nie o łapaniu faceta. Ja nie kojarzę w pracy imion z twarzami, zwłaszcza gdy idzie o kobiety. A wpadłem by się zapytać, czy mimo niechęci do posiadania dziecka wpadlibyście do nas? Bo wreszcie już wszystko jest na swoim miejscu a dzieci sprzedamy do babci, bo teraz i teściowa mieszka na Ursynowie. Coś ci powiem - smutno mi, że już stąd wychodzisz, ale oboje z Leną chcemy byśmy się mogli częściej widywać. Dostałaś tubkę tej maści na blizny? Ja w to nie wierzę, ale jeśli zaczniesz od teraz, czyli właściwie tuż przed zdjęciem szwów to może faktycznie nie będzie ta blizna taka zwarta i szybciej się "rozejdzie". A może kiedyś wymyślisz jakąś polską maść na blizny.
Marta uśmiechnęła się leciutko - nie jest to niemożliwe, bo już wychodzę z wieku, w którym nałogowo tworzy się bliznowiec. A bliznowca trudno się pozbyć bez naświetlań i trzeba mieć ogromne doświadczenie w tej materii by dobrać ilość naświetlań po jego chirurgicznym usunięciu - bo zbyt mała ich dawka nie pomoże, a o jedno naświetlenie za dużo i może się "złe" zdarzyć, więc chirurdzy plastycy , jak na razie szerokim łukiem omijają działania z bliznowcami. Każdy dobry chirurg mówi pacjentowi, że lepiej jednak pokochać siebie z blizną niż ryzykować zdrowie a nawet życie. Oczywiście nie wszystkim młodym tworzy się bliznowiec. W ogóle to zauważyłam, że wciąż jest w medycynie wiele niewiadomych i nadal jest wiele zagadek dlaczego coś jest lub czemu czegoś brak. Wygląda mi to na to, że jest wiele tematów, których rozwiązanie jest po prostu mało opłacalne finansowo. A duże koncerny farmaceutyczne są bardziej zainteresowane lekami drogimi a nie tanimi. Bo światem od zawsze rządzi pieniądz i to w każdej dziedzinie.
Zaimponowałaś mi- powiedział Andrzej. Dużo wiesz, dobra ta twoja uczelnia. No niezła- zgodziła się z nim Marta. Ale mnie od czasów szkolnych interesowała medycyna i szalenie dużo czytałam - byłam stałą klientką Księgarni Medycznej. Ale zawód lekarza jest bardzo trudny do pogodzenia z życiem rodzinnym. Znam wielu lekarzy i bardzo niewielu z nich w tym zawodzie ma szczęśliwe życie rodzinne. Co drugi to rozwodnik. To bardzo wymagający zawód, można powiedzieć, że zaborczy. Wpierw szalenie długie studia, potem tak naprawdę drugie, czyli specjalizacja czyli praca i dalsza nauka i jej długość zależna jest od wybranej specjalizacji. Tak naprawdę nie ma w tym zawodzie zbyt wiele miejsca na życie rodzinne, które w wielu wypadkach po prostu kuleje lub wręcz ustaje.
Wielu znasz kolegów-lekarzy, którzy są z tą samą kobietą przez całe życie? Twoja Lena to "święta" a do tego naprawdę cię kocha i jakoś sobie daje radę z brakiem twojej obecności w domu bo zawsze może liczyć na pomoc swej matki. Poza tym dopiero od niedawna poprawiła się sytuacja finansowa w tym zawodzie, ale nie na tyle by ci bardziej rzutcy i nie obciążeni rodziną nie wyjechali z Polski. Poza tym rozmawiałam tak szczerze z kilkoma lekarkami i każda mi mówiła, że gdyby nie ogromne wsparcie rodziny to by albo nie ukończyły studiów, albo po ich ukończeniu wręcz odeszły od zawodu bo nie mogłyby zrobić specjalizacji. Pomijam już fakt, że są w tym zawodzie w wielu przypadkach gorzej traktowane. Nie wykluczam, że to akurat to ich osobiste odczucia w tej materii. Więc się nie dziw, że nie wybrałam medycyny - mogłam po tym pierwszym podejściu drugi raz startować ale wszystko przeanalizowałam i wybrałam tę kosmetologię. Zawód pokrewny, ale nie tak obciążający i nie tak trudny do powrotu po urlopie macierzyńskim. Bo co prawda akurat teraz jeszcze nie czuję ciągot do niańczenia dziecka, ale nie wykluczam tej możliwości.
Andrzej wpatrywał się uważnie w Martę ani razu jej nie przerywając, w końcu powiedział - ty to jesteś stuprocentową kobietą a rozumujesz i spoglądasz na świat jak mężczyzna - to dość rzadkie zestawienie. Nic dziwnego, że Wojtek cię uwielbia. A ja cię kocham tak jak jego. I nie ma w tym stwierdzeniu żadnych podtekstów. Wiem - odpowiedziała Marta- i doceniam fakt, że się ze mną przyjaźnisz. Przyjaźnie bywają o wiele trwalsze niż np. miłość i łatwiej je utrzymać przy życiu, bo nie jest to uczucie tak zaborcze jak miłość.
Marta spojrzała na zegarek i powiedziała - coś się chyba złego wydarzyło, bo Wojtek z natury to bywa punktualny. Wyślę mu wiadomość. Odpowiedź nie nadeszła, ale w pięć minut później w drzwiach stanął Wojtek mówiąc że musiał podjechać do warsztatu bo musiał zmienić koło, a nie chciał się sam tym bawić bo straszne błoto na mieście no a w warsztacie to musiał nieco odczekać bo "ludzi brak bo grypa szaleje". Do warsztatu jechał wolniutko z "trójkątem" na tylnej szybie by mu nerwowi kierowcy nie walili klaksonem po uszach. I przy okazji od razu wymienił opony na zimowe, co trochę potrwało. Marta prychnęła - myśmy się szczepili jeszcze w październiku i nawet było z pięć osób chętnych. Andrzej klepnął się w czoło - dobrze, że mi przypomniałeś, też muszę wymienić opony. A ty je wozisz ze sobą, że je miałeś pod ręką???
Nie, ja po prostu za niewielką opłatą trzymam je w warsztacie faceta u którego zawsze wszystko robię. Ta nasza piwnica jest tak mała, że już nie miałem miejsca na zimowe opony, poza tym nie zmieniłbym sam czterech opon w tym zimnie i błocie. Marcie wymieniliśmy opony w ubiegłym tygodniu, też je u tego gościa trzymamy. Co prawda to ona ma całoroczne, ale zmieniam je na zimówki bo jeździ wszak mostami a tam zimą zawsze bardziej ślisko. Na dworze jest obrzydliwie zimno . A co wy oboje tacy poważni? Pokłóciliście się?
Marta uśmiechnęła się - nie ale trochę rozmawialiśmy o zawodzie lekarza i powiedziałam mu dlaczego jednak nie startowałam po raz drugi na medycynę. Doszedł do wniosku, że myślę jak facet a nie jak baba. Wojtek roześmiał się - ale, jak widzę, wziął to na klatę i nie uciekł - dzielny z niego facet- stwierdził. Andrzej objął ich oboje i powiedział - kocham was oboje- nie wyobrażam sobie byśmy spędzili tegoroczne święta oddzielnie. Mamy wreszcie odpowiedni metraż, więc możemy sobie zrobić super święta! No i dzieci będą szczęśliwe z obecności dziadka Wieśka. Nie ukrywam, że dla mnie święta nie mają charakteru religijnego, ale lubię zapach choinki i siedzenie przy wspólnym stole z tymi, których kocham i bardzo lubię, tak jak tatę Wojtka.
To jeszcze tylko dodaj, że nie każesz nam jeść karpia ani klusek z makiem- powiedziała Marta. I umówmy się tak, że aby Lena nie urobiła się po uszy to umówimy się wcześniej co my przywieziemy gotowego do jedzenia, bo święta nie są po to by pani domu przez trzy dni padała na twarz szykując jedzenie. Poza tym coś mi się obiło o uszy, że w drugi dzień świąt najprawdopodobniej będzie spęd u teściów Michała, na którym będzie w sumie piątka dzieci, czyli wasze dzieci i Michała a wszyscy dorośli do ich pilnowania. A jeśli będzie śnieg to dzieciaki będą miały kulig w prawdziwych dużych saniach z prawdziwym koniem. A jeśli nie będzie śniegu na kulig to pewnie przejażdżkę odpowiednio przystosowanym dla nich wozem drabiniastym po lesie i polu. Oczywiście rozgrzewające jedzonko po przejażdżce zapewnione. I jeśli któreś z dzieci czegoś z jakiegoś powodu (nie trzeba go wymieniać) nie jada to tylko powiedzieć czego nie je, żeby nie dostało tego czego nie lubi lub nie może jeść. To jest spęd w ramach tego, że teściowie się przeprowadzają do Warszawy, żeby móc pomagać Ali i Michałowi w opiece nad dzieciakami. A ten dom zapewne sprzedadzą. Teściowie Michała( czyli tak naprawdę Ali z jej pierwszego małżeństwa) są oboje bardzo fajni. No i żeby było zabawniej, to oni będą mieszkać w tym mieszkaniu na które się Wojtek zamienił z tobą. Od niedawna "teść Michała" przejął to mieszkanie od Wojtka po kosztach dotychczasowych. A mieszkanie ponoć będzie do odbioru w lutym. Jak widzisz będzie towarzystwo "z jednej prywatki."
I zapewne to ty wszystko wykombinowałaś - stwierdził Andrzej. No coś ty -zaprotestowała Marta- ja tylko wykombinowałam byś ty się zamienił z Wojtkiem na mieszkanie, a potem to po obejrzeniu tego co można było kupić najbliżej Warszawy teść Michała zdecydował się na mieszkanie w Warszawie i już mamy to mieszkanie z "karcerem" z głowy. Teść wykombinował, że tam będzie domowy magazyn, czyli będą szafy, regały itp i wtedy w pokojach będzie więcej miejsca. Facet naukowiec a myśli trzeźwo i bardzo praktycznie. Jak go poznasz to zaraz go polubisz. On już niby emeryt, ale jeszcze wciąż coś pisze. I ma człowiek fantastyczne podejście do dzieci. Podziwiam go.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz