środa, 14 września 2022

Trudny wybór -107

W końcu  września zupełnie  niespodziewanie zatelefonował do Adeli Arek, mówiąc, że chciałby z nią chwilę porozmawiać, bo ma problem. Akurat była na spacerze z dzieckiem , więc poprosiła  by zatelefonował za dwie  godziny, wtedy będzie po karmieniu i "obrobieniu" Milenki i będzie  mogła z nim spokojnie porozmawiać.

Niespiesznie  zawróciła  w stronę domu i w dwadzieścia  minut  później zajęła  się karmieniem  małej. Arek zadzwonił równiutko w 2 godziny później i na  wszelki wypadek dopytał się jeszcze  czy aby nie przeszkadza  w czymś. Uspokoiła go, że wszystko jest w porządku, mała już  śpi, więc Adela może teraz go spokojnie wysłuchać. Arek westchnął i powiedział - wczoraj zatelefonowała do mnie Irena i powiedziała, że  muszę jej jakoś pomóc - jej wymarzony, wyśniony pan małżonek zażądał od niej by ona swoją część majątku, który jest teraz ich współwłasnością, jako że mają wspólnotę majątkową, przepisała na niego. Gdy mu powiedziała, że przecież jest współwłaścicielem tego całego majątku i ona  nie  widzi powodu, by miał dostać za frajer cały majątek to wpierw zrobił dziką awanturę, potem ją uderzył i obiecał, że ją będzie  musiał usunąć ze swego życia. Więc podobno spokojnie stwierdziła, że w takim razie będzie najlepiej, jeśli wezmą rozwód. Na to ponoć usłyszała, że rozwód go nie interesuje, ale dziedziczenie i postara się tak umilić jej życie że sama o śmierć poprosi. No i ona ma nadzieję, że w imię starej  przyjaźni ja przeprowadzę jej rozwód. No to jej powiedziałem tylko, że ja już spłaciłem swój dług wdzięczności  wobec niej żeniąc  się z nią i zaraz potem rozchodząc, robiąc z siebie niedorozwiniętego umysłowo debila i nie mam zamiaru się  zajmować jej rozwodem. I zrobi najmądrzej jeśli zapomni, że mnie kiedykolwiek mnie  znała. I niech  sobie znajdzie jakiegoś dobrego speca od  rozwodów i opowie  mu to wszystko co powiedziała mnie i niech on jej doradzi co ona ma dalej  robić, bo ja nie mam pojęcia. I może niech  sobie kupi dyktafon i nosi stale w kieszeni, tylko niech mężowi nie pokazuje. Może też niech zgłosi sprawę na policję i poprosi o pomoc, bo boi się o swoje  życie.

Nooo, ciekawie,  ciekawie- stwierdziła Adela. O ile pamiętam to groźby też  są karalne. Tyle tylko, że ja raczej niewiele mogę ci w tym wszystkim pomóc. Z prawników "cywilnych" to znam tylko ciebie i znam kilku prawników patentowych. Wiem Adelko, idzie  mi tylko o to, że nie wiem jak taką wiadomość przyjmie  Stasia. Chcę żeby o  tym wszystkim wiedziała, bo przecież ta kretynka może się przywlec do nas na Ursynów i mnie nachodzić. No tak, znając Irenę nie jest to wykluczone i faktycznie będzie lepiej jeśli Stasi to powiesz. I powiedz, że mnie już o tym mówiłeś, to może pomóc Stasi o tyle, że jeśli ją to będzie "gryzło" to do mnie  zadzwoni, wiedząc, że nie narusza żadnej twojej tajemnicy.

A tak ogólnie, to jest ostatnio bardzo ładna pogoda, może byśmy się wybrali w weekend w dwa samochody w jakiś plener? Może do Powsina? Albo do ZOO bo tam można dość wygodnie pochodzić z wózkiem. Tak prawdę mówiąc to kiepściunio wyglądają okolice stolicy od  strony plenerowej. Możemy się ewentualne  wybrać do Łazienek, tam jest nawet plac zabaw dla  dzieci no i zawsze jest ratunek w  postaci kawiarni. Nie mam oporów by małą karmić na ławce w parku bo będę miała moskitierę i nią się osłonię. A jeśli do Powsina  to wtedy weźmiemy składane krzesełka do siedzenia - tyle tylko, że wrzucimy je do  waszej  bryczki, bo u nas  będzie wszak wózek. Szkoda, że blisko nas nie trafiłam na jakiś przyzwoity plac zabaw dla  dzieci.  

Mała, a zarzekałaś się, że nie będziesz karmić - wypomniał jej Arek. No karmię,  ale będę karmiła tylko 6 miesięcy, potem przejdę na mleko modyfikowane no i będzie już jadła zupki jarzynowe i jakieś inne wymyślone przeze mnie  pyszności. Nie mam zamiaru karmić piersią  jej dwa lata  tak jak to sobie  WHO wymyśliła. Tu nie  Afryka, tu Europa. 

Arek, wrzuć wiadomość co wymyśliłeś na weekend. Buziaczki dla Stasi. I błagam  cię - nie daj  się wciągnąć w jakąkolwiek historię z Ireną. Bo stracisz twarz w swoim kręgu zawodowym. Raz - dało się to podciągnąć, że się głupio zadurzyłeś w cwaniarze, która leciała na twoją kasę. Ale każdy kolejny z nią epizod zrujnuje  ci pozycją zawodową. I nie daj  się wmanewrować w gadki  o przyjaźni, lojalności itp.

Milenka skończyła trzy miesiące. Już nie była taką  chudzinką, przybyło jej na  wadze i ważyła już 3,5 kilograma. Już odwracała  główkę w stronę,  z której  słyszała głos, bardzo polubiła pchać do buzi  własne paluszki (niekoniecznie  z głodu) i chyba w jakiś  sposób rozróżniała ludzi - gdy pochylał się nad nią Emil lub Adela reagowała całym  ciałkiem, a Piotrowi i Helenie  bardzo bystro się przyglądała jeśli ich kilka  dni z rzędu  nie  widziała. Bardzo lubiła by coś  do niej mówić, najlepiej modulując  głos.  Emil miał u niej  wyraźnie  fory - bardzo lubiła zasypiać w jego objęciach a czasem wręcz leżąc na Emilu. Emil  się  śmiał, że to wyraźnie dziedziczna pozycja- przez  tyle miesięcy przebywania  w brzuchu Adeli  nauczyła  się, że najlepiej to być przytuloną  do taty. Lubiła  muzykę, cicha  muzyka nie przeszkadzała jej w dziennym spaniu. Ponieważ ciągle pchała rączki do buzi Adela zafundowała jej smoczek. Leżąc na  brzuszku bez trudu unosiła główkę i wytrzymywała  w tej pozycji prawie pół minuty. Ciuszki z wyprawki już nie były dla niej za duże pod każdym względem - wyraźnie  przybyło jej  ciałka. Na główce "urodzeniowe" włoski pomału się zmieniały, coraz  więcej było jasnych włosków. Adela  się  śmiała, że rączki i nóżki Adelki przedtem swym  wyglądem przypominały parówki  a teraz  pomału  zamieniają  się w  serdelki.

Na jednym  ze spacerów Adela zaprezentowała Milenkę Konradowi. O matko,  ale ona maciupka i śliczna! - wysapał Konrad. Adela śmiała  się - to całe  szczęście, że poszła  we mnie posturą. Nie sądzisz chyba  że własnymi  siłami urodziłabym dziecko ważące tyle ile ona  teraz waży.  Dziewczyno, ja to jestem pełen podziwu, że w ogóle  zdecydowałaś  się na  małżeństwo i dziecko. Zawsze byłaś   wrogo nastawiona  do małżeństwa i dziecioróbstwa. Byłaś niemal jakąś popapraną feministką - mąż - a po co?  dziecko - a po co  sobie   życie zamykać?  

Konrad - a wiesz ile wody upłynęło w Wiśle od tamtych, licealnych lat? No a kiedy drugie zmajstrujecie?  Chyba  wcale - rodziłam co prawda w znieczuleniu,  ale wystarczy  mi wrażeń do końca życia. Nawet bez bólu to bardzo  męcząca impreza.  Już i tak mam nieco przechlapane bo posiedzę  na trzyletnim  wychowawczym. Ale już mi świta w głowie, że mogłabym w tym czasie  zrobić aplikację adwokacką. Uczyć  się mogę przy dziecku.  No a co twój mąż na to?  No przecież aplikując nie muszę od świtu do nocy być poza  domem. Mentora  będę miała. I  jest  duża szansa, że wypali mi praca w prywatnej kancelarii - wtedy nie muszę być na  pełnym  etacie.  Lubię  się uczyć, a dziecko  wcale  nie  wymaga tego,  by je  cały czas  zabawiać.Tylko trzeba  troszkę wysilić mózgownicę by je przyzwyczaić  do tego, że mama to nie pan KO na  wczasach. Będzie  miała takie zabawki by mogła  sama się dobrze bawić. Wystarczy by nauczyć  dziecko jak  się ma  bawić, potem kilka  razy pochwalić gdy  się  samo pięknie  zaczyna bawić i wszystko gra. Nie sądzisz chyba, że w żłobku lub przedszkolu to panie opiekunki cały  czas się z dzieciakami bawią, karmią każde jedno itp.

A sama karmisz czy jest na  butelce? Karmię, po sześciu miesiącach przejdę na modyfikowany pokarm. Ona to ma  chyba  zegar w żołądku , ostatnio karmię ją co 3 godziny i 10 minut, bo karmię na  wezwanie.  Szalenie  mnie rozbawiło te 10 minut. W siódmym  miesiącu  będzie karmiona pół na pół, mój pokarm i mleko modyfikowane.  Modyfikowane   mleko jest bardziej kaloryczne no i będzie już dostawać coś uzupełniającego do jedzenia, zupki jarzynkowe  na domowym chudziutkim rosołku. A gdy będzie miała rok to będzie jeść  z nami "z jednego garnka". Ja raczej  bardzo dietetycznie gotuję - mało soli, mało tłuszczu.

A jak twój mąż? Nieszczęśliwy, bardzo nieszczęśliwy, że musiał wrócić do pracy. Rośnie nam "córeczka  tatusia". Był cały czas przy porodzie, przecinał pępowinę. A jakie jej imię daliście?  Milena, zdrobniale  Milenka. Dobre- zaśmiał się Konrad - Emil ma Milenkę. Fajnie pomyślane! Podoba  mi się!  Nam też. A ty byłeś gdy twoja żona  rodziła? Nie, ona rodziła  w państwowym szpitalu i wtedy jeszcze  "rodzinne porody" nie istniały. A ty pewnie rodziłaś w prywatnej klinice. No, fakt, w prywatnej i po porodzie mieliśmy tam swój pokój razem z dzieckiem. Czwartego dnia  rano wyszliśmy z kliniki. Ale  w niektórych państwowych  też jest możliwość rodzinnego porodu- tak gdzieś czytałam.Ale raczej bez  wspólnego pobytu po porodzie. 

A my dość przypadkowo wykupiliśmy karnet do prywatnej przychodni i tylko go rozszerzyliśmy o pobyt w czasie porodu. Nie  za wszystko się płaci w tych prywatnych przychodniach - część kosztów jednak ponosi NFZ w ramach płaconej przez nas  składki. Stwierdziliśmy, że to się nam  bardziej opłaca niż sporadyczne  korzystanie z prywatnego lekarza. A wszystko przez  to, w przyszpitalnej przychodni onkologicznej odkryli chłoniaka u mego teścia- tyle tylko, że po roku brania leków nagle  okazało się, że wcale nie miał raka, tylko rejestracja pomyliła karty. No i mąż  robił ojcu  badania  na cito w prywatnej klinice i przy okazji  nam też wykupił tam karnety.

No to lecimy do domu. Trzymaj się, jak będzie  ciut starsza to porobisz nam trochę  zdjęć. Ale na USG to z reguły prezentowała nam swoje plecki i pupę. Emil  się  śmiał, że to po mnie dziedziczna niechęć do obiektywu.

W domu czekała na  nie  niespodzianka - Emil wcześniej  wrócił z pracy. Widziałem  się dziś z Arkiem. Projekt "Kancelaria Arka" znów zaczyna ożywać. Ze  dwie  godziny mi dziś w naszym barku przedstawiał realia. Ale tym  razem siedziba byłaby na Ursynowie. I mam najnowsze wieści od naszego cudnego Zdzisława. Przeprowadza  się za południową  granicę. Przeprowadzać  się będzie w końcu  roku, tam  zacznie pracę zaraz po Nowym Roku. A rodziców weźmie do siebie jego siostra, bo niestety już  sami nie dają  sobie  rady z codziennością. Ona ma domek z ogródkiem, jego  zdaniem bardzo blisko nas, bo w Mysiadle. Już  miałem powiedzieć "gdzie  Rzym  a  gdzie Krym", ale ugryzłem  się w język. Nie mam ochoty nikogo uświadamiać. Oczywiście  jak  się tam już rozgości to do nas  napisze. Ponieważ dopytywał się namolnie co u Ciebie to mu powiedziałem, że właśnie jesteś na  urlopie macierzyńskim i w drodze łaski pokazałem mu zdjęcie Milenki. Stwierdził, że ładniutka dziewczynka. Masz pozdrowienia od  niego. Stwierdził, że już bardzo  dawno nie oglądał żadnego niemowlęcia. I czy często w nocy płacze. Nie bardzo  wierzył, że Milenka  nie płacze w nocy. Ona w ogóle bardzo mało płacze- stwierdziła  Adela. Widocznie  nie ma powodu.  A ja byłam dziś na krótkim spacerze w towarzystwie Konrada. Umówiłam  się z nim, że jak  już będzie nieco starsza to porobi jej zdjęcia.  Był niemal wstrząśnięty, że ona jest taka  malusia. Jego dzieci to wszystkie ponad 3 kilogramy żywej  wagi w  chwili porodu.

A z Arkiem to  tylko o kancelarii rozmawialiście? A jest coś o czym powinienem  z nim był rozmawiać?- zdziwił  się Emil.  No bo do mnie  dzwonił kilka  dni  wcześniej bo boska Irenka go poprosiła o pomoc, żeby  się uwolnić od swego ukochanego męża. Wysłuchałam wszystkiego i powiedziałam mu, że  o tym wszystkim powinien powiedzieć Stasi to raz, a dwa to żeby nie  ważył dotknąć  się sprawy Ireny, która bierze go pod  włos, powołując  się na ich przyjaźń, bo wplątanie  się w jakąś sprawę z nią po raz  drugi zawali mu karierę zawodową kompletnie. Już raz  wyszedł na debila dzięki temu małżeństwu i rozwodowi.  Podobno ten ukochany chce  by ona cały majątek przepisała na  niego, a gdy powiedziała, że przecież nie mają rozdzielności  majątkowej, więc całość jest  wspólna to facet ją uderzył i sugerował, że zrobi wszystko by ją usunąć  ze swego życia, wiec  zasugerowała mu rozwód ale jego nie interesuje rozwód  a tylko sprawa odziedziczenia  wszystkiego po niej. Podobno Arek jej kazał by poszła  z tym na policję i  zgłosiła sprawę prosząc jednocześnie o ochronę, bo się  boi. No i kazał jej szukać jakiegoś adwokata dobrego od  rozwodów. Ona przecież pracuje  w sądzie, więc powinna znać nazwiska adwokatów lub popytać wśród koleżanek kogo oni tam uważają za dobrego w te klocki.  Miał do mnie zadzwonić w sprawie weekendu, ale nie  zadzwonił- proponowałam Powsin albo Łazienki bo tam można  się poruszać  z wózkiem.  Dziwna  sprawa- stwierdził Emil. Ale mu bardzo dobrze powiedziałaś. Zadzwonię do niego pytając  się o weekend, zobaczymy a  raczej usłyszymy co nam powie.

                                                                           c.d.n.